Polska reprezentacja jest jak słynni skeczowi Amerykanie, oni napadną, a potem przeproszą
Polska reprezentacja jest jak słynni skeczowi Amerykanie, oni napadną, a potem przeproszą.
Wczorajsza sromotna wygrana nad San Marino została okrzyknięta przez prasę przeprosinami za Belfast, gdzie odbył się mecz rugby i polegliśmy 2:3 z Irlandią Północą i samymi sobą. Zwycięstwo nad San Marino ma nam osłodzić iluzoryczne szanse na awans do najbliższego mundialu. Polska strzeliła 10 goli, a prasa jak zwykle nie zadowolona, psioczy, że graliśmy jak nam przeciwnik pozwolił. Na szczęście polscy kibice jak zwykle stanęli na wysokości zadania.
Nie, nie, nic z tych rzeczy, żadnych awantur, bijatyk, łamania sztachet. Kibice odśpiewali tradycyjne: „Nic się nie stało, Polacy nic się nie stało” i gromkimi brawami pożegnali reprezentację Polski oraz realne szanse na awans, które jak zwykle na poziomie teorii obliczą fizycy kwantowi. Z tego meczu można jednak wyciągnąć zasadnicze i ogólnopolskie wnioski. Trzeba sobie dobierać takich przeciwników aby wygrywać po 10 do zera i takie wyzwania, aby powstawały nadwyżki. Na przykład zamiast autostrady komisję do spraw budowy autostrad i komisję do spraw komisji budowy autostrad i komisję trójstronną do spraw komisji od spraw komisji budowy autostrad.
Genialne
Gratuluję.
Genialne
Gratuluję.
Mnie się to nie podobało.
Uważam że to z naszej strony było nieeleganckie.
Przeciwnik z San Marino to prawdziwi amatorzy, którzy nie żyją z kopania piłki, tylko pracują w biurach, bankach, na pocztach warsztatach itp.
Gra w piłkę sprawia im autentyczną radość.
Nigdy nikomu zwłaszcza przed meczem buńczucznie nie wygrażają, nie śpiewają pieśni typu BOGURODZICA i z uśmiechem przyjmują każdy wynik, choćby i największy łomot.
I tym się właśnie różnią od naszych w gruncie rzeczy niewiele lepszych zawodowców, ambicjonalnie wciąż pretendujących do światowej elity, niemalże arystokracji.
Ta arystokracja wczoraj postanowiła odreagować za niedawną klęskę z podobno dużo słabszą Irlandią i rozgromiła gości w Kielcach z wynikiem 10:0.
Ktoś obrazowo napisał, że to przypominało sytuację gdzie schodzący z ringu pobity bokser, dla poprawy samopoczucia lutnął z nienacka jakiemuś kibicowi, a gawiedź się cieszy że go powalił jednym ciosem…
Mnie się to nie podobało.
Uważam że to z naszej strony było nieeleganckie.
Przeciwnik z San Marino to prawdziwi amatorzy, którzy nie żyją z kopania piłki, tylko pracują w biurach, bankach, na pocztach warsztatach itp.
Gra w piłkę sprawia im autentyczną radość.
Nigdy nikomu zwłaszcza przed meczem buńczucznie nie wygrażają, nie śpiewają pieśni typu BOGURODZICA i z uśmiechem przyjmują każdy wynik, choćby i największy łomot.
I tym się właśnie różnią od naszych w gruncie rzeczy niewiele lepszych zawodowców, ambicjonalnie wciąż pretendujących do światowej elity, niemalże arystokracji.
Ta arystokracja wczoraj postanowiła odreagować za niedawną klęskę z podobno dużo słabszą Irlandią i rozgromiła gości w Kielcach z wynikiem 10:0.
Ktoś obrazowo napisał, że to przypominało sytuację gdzie schodzący z ringu pobity bokser, dla poprawy samopoczucia lutnął z nienacka jakiemuś kibicowi, a gawiedź się cieszy że go powalił jednym ciosem…