Reklama

Eskapada tym się różni od wycieczki, że szanse powrotu do punktu wyjścia są znacznie mniejsze i losowe.

Eskapada tym się różni od wycieczki, że szanse powrotu do punktu wyjścia są znacznie mniejsze i losowe. Była już taka brawurowa deklaracja ? pójdę do Radia Maryja i pogadam jak nie-Polak z Polakami i się zbyła, chociaż wtedy była na czasie. Nie zaprosili, a wpraszać się nie wypadało. W przyrodzie nic nie ginie, zmienia jedynie stany skupienia, co kiedyś było wodą na młyn teraz okazuje się parą w gwizdek. Wojna na PR trwa, co Tusk chciałby praktycznie, żeby nie nadużywać zmęczonego słowa merytorycznie, zrobić na kongresie PiS? Nie mam bladego pojęcia. Co uzyska na wizerunku no to chyba wszyscy wiemy. Nie? Nie wszyscy? Nie wierzę, ale nie dam się prosić, napiszę co by mu dało, gdyby mu się udało. Dałoby mu, że fajny jest i zatroskany. Przedstawi swój plan, ?precyzyjny komunikat-informację? i będzie miał z głowy ewentualne kłopotliwe pytania, gdzie on był jak opozycja o kryzysie debatowała. Numer, przyznacie Państwo na Dyzmę, tupeciarski numer, pakować się na kongres bez zaproszenia i jeszcze w telewizji ogłosić, że się na zaproszenie oczekuje. Kto mnie odrobinę zna ten wie, że partii PiS to ja życzę wszystkiego co dla mnie najlepsze, czyli jak najdalej partii PiS ode mnie, ale w tym wypadku to mi partii przez moment było żal i nas wszystkich przede wszystkim.

Żal mi, ponieważ po takim numerze jaki wyciął Tusk nie ma tak naprawdę dobrej odpowiedzi po stronie partii PiS, a i my chyba mamy większe zmartwienia. Zacznę od tej oczywistej i łatwiejszej i jednocześnie niedobrej odpowiedzi. Nie Tusku, won z kongresu prowokatorze. Po takiej odpowiedzi opozycyjna PiS wychodzi na małostkową, przecież gość w dom, Bóg w dom; a tu dodatkowo jeszcze o Polskę chodzi rzecz oczywista. Normalnie, to by się premier na Dyzmę nie cisnął, jak chodzi o Polskę, to na bok konwenanse. Fatalnie wygląda taka odmowa, człowiek wyciąga rękę i czarną w odwecie popija polewkę. Druga reakcja, ?przyjedź mamo na przysięgę?; prosimy, prosimy, czym chata bogata, kieliszek za siebie, chlebem i solą przegryzamy, ale co dalej? Gwiazdą takiego kongresu jest wiadomo kto, a tu nagle konkurencja i to taka co nie tak dawno obiła tyłek i rany jeszcze świeże. Konsternacja, tak to się nazywa w towarzystwie posługującym się trudnymi wyrazami. Jakoś nie widzę reakcji sali i to już na wejściu. Bić braw nie wypada, te zarezerwowane są dla ulubieńca partyjnych dam. Gwizdać nie ma jak, w końcu trwa walka na froncie wizerunku, pozostaje krępujące milczenie i lekki pomruk. Wcześniej jakoś trzeba przedstawić i raczej nie wypada w te słowa: ?nasz kongres zaszczycił swoją obecnością wnuk dziadka z Wehrmachtu?. Należałoby użyć tytułu premier i to obecny premier, co premierowi byłemu nijak ran nie zasuszy, a jątrzyć będzie. Trzeba wytrwać mowę i nie strzelać z ryżu, w końcu trzeba podziękować za wizytę, co też przez gardło przechodzi ciężko.

Reklama

Jak tu z tego wyjść i to frontowymi drzwiami. No i wyszli. Pod wrażeniem wyjścia jestem, połączyć starą zgryźliwość i mściwość PiS z obecną batalią na froncie wizerunku, to już jest sztuka. Pan niejaki Bielan tonem niezwykle grzecznym w wierszu i z niemałą ironią między wierszami oświadczył, że zaszczyt ogromny dotknął całą partię do żywego. Niemniej zjazd to taka sypialnia, własny dom, gdzie się pierze brudy, nie wypada zatem aby osobę pana premiera na takie widoki narażać. Prawda, że ładnie powiedziane i już nieco łyso może być wpraszającemu się gościowi? A to jeszcze nie koniec. W związku z tym, że dla partii PiS oferta premiera zainteresowanego opozycyjnym wsparciem w czasach kryzysu, jest zaszczytem, partia PiS proponuje co następuje. Zaraz po kongresie PiS, partia zaprasza premiera do poważnych rozmów z prezesem Jarosławem Kaczyńskim, który dla dobra Polski (oczywiście) porzuca towarzystwo pięknych Pań i cały zamienia się w słuch. Gdyby tego było mało, zwłaszcza premierowi Tuskowi, partia PiS zaprasza premiera na posiedzenie klubu parlamentarnego partii, aby tam premier w ciszy i spokoju, bez krępujących świateł kamery, mógł referować jak zamierza wybrnąć z nadchodzącego kryzysu. No cóż, trzeba przyznać, że partia PiS umiejętnie wytrąciła premierowi Tuskowi oręż w postaci narzędzia do młócki i odwinęła się z dużą siłą skuteczności.

Tym razem uważam partię PiS za poszkodowaną i jednocześnie zwycięską i zaraz uzasadnię tę bulwersującą, nawet mnie samego, opinię. Szanowni Rodacy, jaja z kongresu PiS można sobie robić, bo to przedsięwzięcie jako takie zabawnym być musi. Posła Palikota posłać w kobiecym przebraniu to rozumiem, chociaż też nie do końca. Natomiast robić sobie jaja z czegoś co powoli zaczyna Polaków przygnębiać, a już na pewno niepokoić, to nie jest pomysł dla którego miałbym cień empatii. Wolałbym, żeby premier polskiego rządu w dniu gdy miliony Polaków z kredytem hipotecznym na karku obserwuje rekordowy 3 złotowy kurs Franka szwajcarskiego, nie robił sobie jaj z kryzysu. Nawet nie tyle wolałbym, co uznaję takie żarty za mało zabawne. Jak już jest ten PR, to niech sobie będzie, ja tylko grzecznie proszę o proporcje i dobór właściwych tematów. Kongres PiS to nie jest czas ani miejsce aby premier rządu robił sobie jaja z pogrzebu. Na ogół tryskam dowcipem i bardzo popieram niekonwencjonalne zachowania, ale nigdy mnie nie śmieszy zachowanie bezczelne i głupie zarazem. Jak dla mnie są granice, nawet dla kopania partii PiS, mnie zresztą coraz mniej zależy na kopaniu PiS, coraz bardziej na Franku za dwa złote. O ile premier zechciałby przekazać jakieś drogocenne uwagi związane z nadchodzącymi ciężkimi czasy, to ja poproszę aby to zrobił wszem wobec, a partia PiS chyba ma dostęp do TV i internetu, to też obejrzy jak sobie radzić według premiera, gdzie oszczędzić, w co zainwestować.

Reklama

153 KOMENTARZE

  1. A dlaczego zakładać,
    że Palikot się tam chciał wybierać?
    Można przyjąć założenie, że poseł Palikot wie na kilkanaście czy kilkadziesiąt godzin wcześniej o kluczowych ruchach “wizerunkowców” i jest po prostu takim zwiadowcą.

    Pisał co prawda Palikot rano, ale między wierszami usadawiał się Tusk.

    Medialni chłopcy i dziewczynki jeszcze słabo to czują. Rybka chwyta przynętę.

  2. A dlaczego zakładać,
    że Palikot się tam chciał wybierać?
    Można przyjąć założenie, że poseł Palikot wie na kilkanaście czy kilkadziesiąt godzin wcześniej o kluczowych ruchach “wizerunkowców” i jest po prostu takim zwiadowcą.

    Pisał co prawda Palikot rano, ale między wierszami usadawiał się Tusk.

    Medialni chłopcy i dziewczynki jeszcze słabo to czują. Rybka chwyta przynętę.

  3. A dlaczego zakładać,
    że Palikot się tam chciał wybierać?
    Można przyjąć założenie, że poseł Palikot wie na kilkanaście czy kilkadziesiąt godzin wcześniej o kluczowych ruchach “wizerunkowców” i jest po prostu takim zwiadowcą.

    Pisał co prawda Palikot rano, ale między wierszami usadawiał się Tusk.

    Medialni chłopcy i dziewczynki jeszcze słabo to czują. Rybka chwyta przynętę.

  4. A dlaczego zakładać,
    że Palikot się tam chciał wybierać?
    Można przyjąć założenie, że poseł Palikot wie na kilkanaście czy kilkadziesiąt godzin wcześniej o kluczowych ruchach “wizerunkowców” i jest po prostu takim zwiadowcą.

    Pisał co prawda Palikot rano, ale między wierszami usadawiał się Tusk.

    Medialni chłopcy i dziewczynki jeszcze słabo to czują. Rybka chwyta przynętę.

  5. A dlaczego zakładać,
    że Palikot się tam chciał wybierać?
    Można przyjąć założenie, że poseł Palikot wie na kilkanaście czy kilkadziesiąt godzin wcześniej o kluczowych ruchach “wizerunkowców” i jest po prostu takim zwiadowcą.

    Pisał co prawda Palikot rano, ale między wierszami usadawiał się Tusk.

    Medialni chłopcy i dziewczynki jeszcze słabo to czują. Rybka chwyta przynętę.

  6. A dlaczego zakładać,
    że Palikot się tam chciał wybierać?
    Można przyjąć założenie, że poseł Palikot wie na kilkanaście czy kilkadziesiąt godzin wcześniej o kluczowych ruchach “wizerunkowców” i jest po prostu takim zwiadowcą.

    Pisał co prawda Palikot rano, ale między wierszami usadawiał się Tusk.

    Medialni chłopcy i dziewczynki jeszcze słabo to czują. Rybka chwyta przynętę.

  7. A dlaczego zakładać,
    że Palikot się tam chciał wybierać?
    Można przyjąć założenie, że poseł Palikot wie na kilkanaście czy kilkadziesiąt godzin wcześniej o kluczowych ruchach “wizerunkowców” i jest po prostu takim zwiadowcą.

    Pisał co prawda Palikot rano, ale między wierszami usadawiał się Tusk.

    Medialni chłopcy i dziewczynki jeszcze słabo to czują. Rybka chwyta przynętę.

  8. A dlaczego zakładać,
    że Palikot się tam chciał wybierać?
    Można przyjąć założenie, że poseł Palikot wie na kilkanaście czy kilkadziesiąt godzin wcześniej o kluczowych ruchach “wizerunkowców” i jest po prostu takim zwiadowcą.

    Pisał co prawda Palikot rano, ale między wierszami usadawiał się Tusk.

    Medialni chłopcy i dziewczynki jeszcze słabo to czują. Rybka chwyta przynętę.

  9. A dlaczego zakładać,
    że Palikot się tam chciał wybierać?
    Można przyjąć założenie, że poseł Palikot wie na kilkanaście czy kilkadziesiąt godzin wcześniej o kluczowych ruchach “wizerunkowców” i jest po prostu takim zwiadowcą.

    Pisał co prawda Palikot rano, ale między wierszami usadawiał się Tusk.

    Medialni chłopcy i dziewczynki jeszcze słabo to czują. Rybka chwyta przynętę.

  10. O co chodzi?
    PIS oskarżał rząd o brak programu antykryzysowego, o brak odpowiednich działań, chełpiąc się przy tym, że za pisowskich czasów gospodarka pędziła, bo PIS niczego nie zepsuł ( co w sumie wyglądało na sugestię, że Tusk zepsuł, więc mamy kryzys ). Wobec tego Tusk postanowił zadziałać i zaproponował, że wystąpi na kongresie partii PIS i przełamie niechęć między rządem, a opozycją, by żyło się lepiej, wszystkim.

    PR? Oczywiście, że tak.

    Jaja z kryzysu? Oczywiście, że nie, po prostu odpowiedź na pijarowskie zagrywki PIS, który próbował zbić na kryzysie własny kapitał polityczny. Program antykryzysowy rządu jest dość wyważony i całkiem rozsądny, tymczasem PIS wtrynia się tu ze swoimi "genialnymi" pomysłami i z sugestiami, że jakby oni rządzili, to w mig by się z problemami uporali. Więc kto tu sobie robi jaja? Na pewno nie Tusk. Nie jest mi w ogóle żal PIS, zresztą Bielan odpowiedział już na propozycję Tuska, dość zręcznie, jak sam zauważyłeś.

    Kredytu hipotecznego we frankach nie zazdroszczę, znalazłeś się w niezbyt przyjemnym położeniu. Tak sobie myślę ( nie bierz tego do siebie i nie wściekaj się ), że dobrą stroną obecnego kryzysu ( szczęście w nieszczęściu, jeśli można tak powiedzieć ) jest to, że ludzie przestaną wierzyć w wszechmoc kredytu i zaczną przeznaczać na konsumpcję oszczędności, nie długi. Swoją drogą rząd mógłby wspomóc zarówno oszczędność, jak i konsumpcję, oszczędzając na biurokracji i na paru innych niepotrzebnych rzeczach ( co też Tusk zamierza zrobić ) i obniżając, dzięki oszczędnościom, podatki. Sprawiłoby to, że w kieszeni zwykłego obywatela zostałoby więcej pieniędzy i więcej ludzi wybrałoby oszczędzanie zamiast zadłużania.

    • Ja tylko chciałbym zauważyć,
      Ja tylko chciałbym zauważyć, że PR-owsko to też była porażka PO. Upieram się jednak, że to nie jest pora na jaja i jeśli PO uważa, że temat kryzysu to jest dobra maczuga na PiS, to obawiam się, że tą maczug5ą po łbie dostanie, nie tylko od PiS.

      • To nie PO wywijała kryzysową
        To nie PO wywijała kryzysową maczugą, tylko PIS. To PIS stwierdził, że temat kryzysu jest świetnym sposobem na zbicie politycznego kapitału, więc zaczęły się opowieści o dobrych, pisowskich czasach, gdy kraj kwitł pod względem gospodarczym i o złych czasach tuskowych, gdy gospodarka leci na łeb, na szyję, a rząd to nic nie robi ( choć w rzeczywistości robi i to mniej więcej tyle, ile potrzeba ). PIS maczugą wywijał, aż w końcu Platforma również machnęła maczugą w stronę PIS, który w ostatniej chwili zrobił unik. Pijarowska porażka PO? Nie sądzę. Przynajmniej PIS straci "argument", że ten rząd to w ogóle sobie z kryzysem nie radzi, podczas gdy opozycja ma takie świetne rozwiązania, że tylko dać opozycji rządzić i będzie git.

          • Jeśli barbarzyńca wali po
            Jeśli barbarzyńca wali po łbach maczugą, to nie tłumaczy się barbarzyńcy, że to nieetyczne i niekulturalne, bo barbarzyńca i tak tego nie zrozumie. Barbarzyńca uspokoi się dopiero wtedy, gdy się barbarzyńcy maczugę połamie i to właśnie zrobił Tusk, może w niezbyt dobrym stylu, ale za to skutecznie.

      • franka ani Tusk ani Kaczyński nie osłabią
        Może się mylę, ale rząd nie bardzo jest w stanie wpływac na kurs walut. Przy każdym zawirowaniu będziemy skazani na spekulacje kursowe. Jedyne wyjście na przyszłość: wejść do strefy euro i brać kredyty w tej walucie, w której się zarabia. Oczywiście zagrywka Tuska z wpraszaniem się na zjazd PiS-u była pijarowska. I zgadzam się, średniej jakości, bo reakcję można było przewidzieć. Jednak uważam, że można bylo tę inicjatywę uzasadniać merytorycznie. Rząd i PiS przedstawili dwie różne drogi walki z kryzysem. Także wśród ekonomistów nie ma zgody, czy obawa Rostowskiego przed dalszym zadłużaniem się nie jest nadmierna. Choć są tacy, którzy uważają, że recepta PiS-u to w dalszej perspektywie czyste samobójstwo, nowa groźna forma leperiady. Teoretycznie Tusk mógł argumentować, że chodzi mu, aby z delegatami (nie tylko z parlamentarzystami) na temat różnych recept spokojnie porozmawiać. Powinni to wyjaśniac w mediach jego ludzie, ale nie tak jak Niesiołowski, którego nienawiść do PiS-u w tym momencie (tvn24) robi więcej zlego niż dobrego. Poza tym rację ma Rokita (JM, nie Nelly), że wizyta premiera na zjeździe opozycji zainicjowalaby nowy, cywilizowany zwyczaj. Z tym że albo on ma amnezję, albo ja. Bo u zarania III RP zwyczaj zapraszania gości z innych partii istniał.

  11. O co chodzi?
    PIS oskarżał rząd o brak programu antykryzysowego, o brak odpowiednich działań, chełpiąc się przy tym, że za pisowskich czasów gospodarka pędziła, bo PIS niczego nie zepsuł ( co w sumie wyglądało na sugestię, że Tusk zepsuł, więc mamy kryzys ). Wobec tego Tusk postanowił zadziałać i zaproponował, że wystąpi na kongresie partii PIS i przełamie niechęć między rządem, a opozycją, by żyło się lepiej, wszystkim.

    PR? Oczywiście, że tak.

    Jaja z kryzysu? Oczywiście, że nie, po prostu odpowiedź na pijarowskie zagrywki PIS, który próbował zbić na kryzysie własny kapitał polityczny. Program antykryzysowy rządu jest dość wyważony i całkiem rozsądny, tymczasem PIS wtrynia się tu ze swoimi "genialnymi" pomysłami i z sugestiami, że jakby oni rządzili, to w mig by się z problemami uporali. Więc kto tu sobie robi jaja? Na pewno nie Tusk. Nie jest mi w ogóle żal PIS, zresztą Bielan odpowiedział już na propozycję Tuska, dość zręcznie, jak sam zauważyłeś.

    Kredytu hipotecznego we frankach nie zazdroszczę, znalazłeś się w niezbyt przyjemnym położeniu. Tak sobie myślę ( nie bierz tego do siebie i nie wściekaj się ), że dobrą stroną obecnego kryzysu ( szczęście w nieszczęściu, jeśli można tak powiedzieć ) jest to, że ludzie przestaną wierzyć w wszechmoc kredytu i zaczną przeznaczać na konsumpcję oszczędności, nie długi. Swoją drogą rząd mógłby wspomóc zarówno oszczędność, jak i konsumpcję, oszczędzając na biurokracji i na paru innych niepotrzebnych rzeczach ( co też Tusk zamierza zrobić ) i obniżając, dzięki oszczędnościom, podatki. Sprawiłoby to, że w kieszeni zwykłego obywatela zostałoby więcej pieniędzy i więcej ludzi wybrałoby oszczędzanie zamiast zadłużania.

    • Ja tylko chciałbym zauważyć,
      Ja tylko chciałbym zauważyć, że PR-owsko to też była porażka PO. Upieram się jednak, że to nie jest pora na jaja i jeśli PO uważa, że temat kryzysu to jest dobra maczuga na PiS, to obawiam się, że tą maczug5ą po łbie dostanie, nie tylko od PiS.

      • To nie PO wywijała kryzysową
        To nie PO wywijała kryzysową maczugą, tylko PIS. To PIS stwierdził, że temat kryzysu jest świetnym sposobem na zbicie politycznego kapitału, więc zaczęły się opowieści o dobrych, pisowskich czasach, gdy kraj kwitł pod względem gospodarczym i o złych czasach tuskowych, gdy gospodarka leci na łeb, na szyję, a rząd to nic nie robi ( choć w rzeczywistości robi i to mniej więcej tyle, ile potrzeba ). PIS maczugą wywijał, aż w końcu Platforma również machnęła maczugą w stronę PIS, który w ostatniej chwili zrobił unik. Pijarowska porażka PO? Nie sądzę. Przynajmniej PIS straci "argument", że ten rząd to w ogóle sobie z kryzysem nie radzi, podczas gdy opozycja ma takie świetne rozwiązania, że tylko dać opozycji rządzić i będzie git.

          • Jeśli barbarzyńca wali po
            Jeśli barbarzyńca wali po łbach maczugą, to nie tłumaczy się barbarzyńcy, że to nieetyczne i niekulturalne, bo barbarzyńca i tak tego nie zrozumie. Barbarzyńca uspokoi się dopiero wtedy, gdy się barbarzyńcy maczugę połamie i to właśnie zrobił Tusk, może w niezbyt dobrym stylu, ale za to skutecznie.

      • franka ani Tusk ani Kaczyński nie osłabią
        Może się mylę, ale rząd nie bardzo jest w stanie wpływac na kurs walut. Przy każdym zawirowaniu będziemy skazani na spekulacje kursowe. Jedyne wyjście na przyszłość: wejść do strefy euro i brać kredyty w tej walucie, w której się zarabia. Oczywiście zagrywka Tuska z wpraszaniem się na zjazd PiS-u była pijarowska. I zgadzam się, średniej jakości, bo reakcję można było przewidzieć. Jednak uważam, że można bylo tę inicjatywę uzasadniać merytorycznie. Rząd i PiS przedstawili dwie różne drogi walki z kryzysem. Także wśród ekonomistów nie ma zgody, czy obawa Rostowskiego przed dalszym zadłużaniem się nie jest nadmierna. Choć są tacy, którzy uważają, że recepta PiS-u to w dalszej perspektywie czyste samobójstwo, nowa groźna forma leperiady. Teoretycznie Tusk mógł argumentować, że chodzi mu, aby z delegatami (nie tylko z parlamentarzystami) na temat różnych recept spokojnie porozmawiać. Powinni to wyjaśniac w mediach jego ludzie, ale nie tak jak Niesiołowski, którego nienawiść do PiS-u w tym momencie (tvn24) robi więcej zlego niż dobrego. Poza tym rację ma Rokita (JM, nie Nelly), że wizyta premiera na zjeździe opozycji zainicjowalaby nowy, cywilizowany zwyczaj. Z tym że albo on ma amnezję, albo ja. Bo u zarania III RP zwyczaj zapraszania gości z innych partii istniał.

  12. O co chodzi?
    PIS oskarżał rząd o brak programu antykryzysowego, o brak odpowiednich działań, chełpiąc się przy tym, że za pisowskich czasów gospodarka pędziła, bo PIS niczego nie zepsuł ( co w sumie wyglądało na sugestię, że Tusk zepsuł, więc mamy kryzys ). Wobec tego Tusk postanowił zadziałać i zaproponował, że wystąpi na kongresie partii PIS i przełamie niechęć między rządem, a opozycją, by żyło się lepiej, wszystkim.

    PR? Oczywiście, że tak.

    Jaja z kryzysu? Oczywiście, że nie, po prostu odpowiedź na pijarowskie zagrywki PIS, który próbował zbić na kryzysie własny kapitał polityczny. Program antykryzysowy rządu jest dość wyważony i całkiem rozsądny, tymczasem PIS wtrynia się tu ze swoimi "genialnymi" pomysłami i z sugestiami, że jakby oni rządzili, to w mig by się z problemami uporali. Więc kto tu sobie robi jaja? Na pewno nie Tusk. Nie jest mi w ogóle żal PIS, zresztą Bielan odpowiedział już na propozycję Tuska, dość zręcznie, jak sam zauważyłeś.

    Kredytu hipotecznego we frankach nie zazdroszczę, znalazłeś się w niezbyt przyjemnym położeniu. Tak sobie myślę ( nie bierz tego do siebie i nie wściekaj się ), że dobrą stroną obecnego kryzysu ( szczęście w nieszczęściu, jeśli można tak powiedzieć ) jest to, że ludzie przestaną wierzyć w wszechmoc kredytu i zaczną przeznaczać na konsumpcję oszczędności, nie długi. Swoją drogą rząd mógłby wspomóc zarówno oszczędność, jak i konsumpcję, oszczędzając na biurokracji i na paru innych niepotrzebnych rzeczach ( co też Tusk zamierza zrobić ) i obniżając, dzięki oszczędnościom, podatki. Sprawiłoby to, że w kieszeni zwykłego obywatela zostałoby więcej pieniędzy i więcej ludzi wybrałoby oszczędzanie zamiast zadłużania.

    • Ja tylko chciałbym zauważyć,
      Ja tylko chciałbym zauważyć, że PR-owsko to też była porażka PO. Upieram się jednak, że to nie jest pora na jaja i jeśli PO uważa, że temat kryzysu to jest dobra maczuga na PiS, to obawiam się, że tą maczug5ą po łbie dostanie, nie tylko od PiS.

      • To nie PO wywijała kryzysową
        To nie PO wywijała kryzysową maczugą, tylko PIS. To PIS stwierdził, że temat kryzysu jest świetnym sposobem na zbicie politycznego kapitału, więc zaczęły się opowieści o dobrych, pisowskich czasach, gdy kraj kwitł pod względem gospodarczym i o złych czasach tuskowych, gdy gospodarka leci na łeb, na szyję, a rząd to nic nie robi ( choć w rzeczywistości robi i to mniej więcej tyle, ile potrzeba ). PIS maczugą wywijał, aż w końcu Platforma również machnęła maczugą w stronę PIS, który w ostatniej chwili zrobił unik. Pijarowska porażka PO? Nie sądzę. Przynajmniej PIS straci "argument", że ten rząd to w ogóle sobie z kryzysem nie radzi, podczas gdy opozycja ma takie świetne rozwiązania, że tylko dać opozycji rządzić i będzie git.

          • Jeśli barbarzyńca wali po
            Jeśli barbarzyńca wali po łbach maczugą, to nie tłumaczy się barbarzyńcy, że to nieetyczne i niekulturalne, bo barbarzyńca i tak tego nie zrozumie. Barbarzyńca uspokoi się dopiero wtedy, gdy się barbarzyńcy maczugę połamie i to właśnie zrobił Tusk, może w niezbyt dobrym stylu, ale za to skutecznie.

      • franka ani Tusk ani Kaczyński nie osłabią
        Może się mylę, ale rząd nie bardzo jest w stanie wpływac na kurs walut. Przy każdym zawirowaniu będziemy skazani na spekulacje kursowe. Jedyne wyjście na przyszłość: wejść do strefy euro i brać kredyty w tej walucie, w której się zarabia. Oczywiście zagrywka Tuska z wpraszaniem się na zjazd PiS-u była pijarowska. I zgadzam się, średniej jakości, bo reakcję można było przewidzieć. Jednak uważam, że można bylo tę inicjatywę uzasadniać merytorycznie. Rząd i PiS przedstawili dwie różne drogi walki z kryzysem. Także wśród ekonomistów nie ma zgody, czy obawa Rostowskiego przed dalszym zadłużaniem się nie jest nadmierna. Choć są tacy, którzy uważają, że recepta PiS-u to w dalszej perspektywie czyste samobójstwo, nowa groźna forma leperiady. Teoretycznie Tusk mógł argumentować, że chodzi mu, aby z delegatami (nie tylko z parlamentarzystami) na temat różnych recept spokojnie porozmawiać. Powinni to wyjaśniac w mediach jego ludzie, ale nie tak jak Niesiołowski, którego nienawiść do PiS-u w tym momencie (tvn24) robi więcej zlego niż dobrego. Poza tym rację ma Rokita (JM, nie Nelly), że wizyta premiera na zjeździe opozycji zainicjowalaby nowy, cywilizowany zwyczaj. Z tym że albo on ma amnezję, albo ja. Bo u zarania III RP zwyczaj zapraszania gości z innych partii istniał.

  13. O co chodzi?
    PIS oskarżał rząd o brak programu antykryzysowego, o brak odpowiednich działań, chełpiąc się przy tym, że za pisowskich czasów gospodarka pędziła, bo PIS niczego nie zepsuł ( co w sumie wyglądało na sugestię, że Tusk zepsuł, więc mamy kryzys ). Wobec tego Tusk postanowił zadziałać i zaproponował, że wystąpi na kongresie partii PIS i przełamie niechęć między rządem, a opozycją, by żyło się lepiej, wszystkim.

    PR? Oczywiście, że tak.

    Jaja z kryzysu? Oczywiście, że nie, po prostu odpowiedź na pijarowskie zagrywki PIS, który próbował zbić na kryzysie własny kapitał polityczny. Program antykryzysowy rządu jest dość wyważony i całkiem rozsądny, tymczasem PIS wtrynia się tu ze swoimi "genialnymi" pomysłami i z sugestiami, że jakby oni rządzili, to w mig by się z problemami uporali. Więc kto tu sobie robi jaja? Na pewno nie Tusk. Nie jest mi w ogóle żal PIS, zresztą Bielan odpowiedział już na propozycję Tuska, dość zręcznie, jak sam zauważyłeś.

    Kredytu hipotecznego we frankach nie zazdroszczę, znalazłeś się w niezbyt przyjemnym położeniu. Tak sobie myślę ( nie bierz tego do siebie i nie wściekaj się ), że dobrą stroną obecnego kryzysu ( szczęście w nieszczęściu, jeśli można tak powiedzieć ) jest to, że ludzie przestaną wierzyć w wszechmoc kredytu i zaczną przeznaczać na konsumpcję oszczędności, nie długi. Swoją drogą rząd mógłby wspomóc zarówno oszczędność, jak i konsumpcję, oszczędzając na biurokracji i na paru innych niepotrzebnych rzeczach ( co też Tusk zamierza zrobić ) i obniżając, dzięki oszczędnościom, podatki. Sprawiłoby to, że w kieszeni zwykłego obywatela zostałoby więcej pieniędzy i więcej ludzi wybrałoby oszczędzanie zamiast zadłużania.

    • Ja tylko chciałbym zauważyć,
      Ja tylko chciałbym zauważyć, że PR-owsko to też była porażka PO. Upieram się jednak, że to nie jest pora na jaja i jeśli PO uważa, że temat kryzysu to jest dobra maczuga na PiS, to obawiam się, że tą maczug5ą po łbie dostanie, nie tylko od PiS.

      • To nie PO wywijała kryzysową
        To nie PO wywijała kryzysową maczugą, tylko PIS. To PIS stwierdził, że temat kryzysu jest świetnym sposobem na zbicie politycznego kapitału, więc zaczęły się opowieści o dobrych, pisowskich czasach, gdy kraj kwitł pod względem gospodarczym i o złych czasach tuskowych, gdy gospodarka leci na łeb, na szyję, a rząd to nic nie robi ( choć w rzeczywistości robi i to mniej więcej tyle, ile potrzeba ). PIS maczugą wywijał, aż w końcu Platforma również machnęła maczugą w stronę PIS, który w ostatniej chwili zrobił unik. Pijarowska porażka PO? Nie sądzę. Przynajmniej PIS straci "argument", że ten rząd to w ogóle sobie z kryzysem nie radzi, podczas gdy opozycja ma takie świetne rozwiązania, że tylko dać opozycji rządzić i będzie git.

          • Jeśli barbarzyńca wali po
            Jeśli barbarzyńca wali po łbach maczugą, to nie tłumaczy się barbarzyńcy, że to nieetyczne i niekulturalne, bo barbarzyńca i tak tego nie zrozumie. Barbarzyńca uspokoi się dopiero wtedy, gdy się barbarzyńcy maczugę połamie i to właśnie zrobił Tusk, może w niezbyt dobrym stylu, ale za to skutecznie.

      • franka ani Tusk ani Kaczyński nie osłabią
        Może się mylę, ale rząd nie bardzo jest w stanie wpływac na kurs walut. Przy każdym zawirowaniu będziemy skazani na spekulacje kursowe. Jedyne wyjście na przyszłość: wejść do strefy euro i brać kredyty w tej walucie, w której się zarabia. Oczywiście zagrywka Tuska z wpraszaniem się na zjazd PiS-u była pijarowska. I zgadzam się, średniej jakości, bo reakcję można było przewidzieć. Jednak uważam, że można bylo tę inicjatywę uzasadniać merytorycznie. Rząd i PiS przedstawili dwie różne drogi walki z kryzysem. Także wśród ekonomistów nie ma zgody, czy obawa Rostowskiego przed dalszym zadłużaniem się nie jest nadmierna. Choć są tacy, którzy uważają, że recepta PiS-u to w dalszej perspektywie czyste samobójstwo, nowa groźna forma leperiady. Teoretycznie Tusk mógł argumentować, że chodzi mu, aby z delegatami (nie tylko z parlamentarzystami) na temat różnych recept spokojnie porozmawiać. Powinni to wyjaśniac w mediach jego ludzie, ale nie tak jak Niesiołowski, którego nienawiść do PiS-u w tym momencie (tvn24) robi więcej zlego niż dobrego. Poza tym rację ma Rokita (JM, nie Nelly), że wizyta premiera na zjeździe opozycji zainicjowalaby nowy, cywilizowany zwyczaj. Z tym że albo on ma amnezję, albo ja. Bo u zarania III RP zwyczaj zapraszania gości z innych partii istniał.

  14. O co chodzi?
    PIS oskarżał rząd o brak programu antykryzysowego, o brak odpowiednich działań, chełpiąc się przy tym, że za pisowskich czasów gospodarka pędziła, bo PIS niczego nie zepsuł ( co w sumie wyglądało na sugestię, że Tusk zepsuł, więc mamy kryzys ). Wobec tego Tusk postanowił zadziałać i zaproponował, że wystąpi na kongresie partii PIS i przełamie niechęć między rządem, a opozycją, by żyło się lepiej, wszystkim.

    PR? Oczywiście, że tak.

    Jaja z kryzysu? Oczywiście, że nie, po prostu odpowiedź na pijarowskie zagrywki PIS, który próbował zbić na kryzysie własny kapitał polityczny. Program antykryzysowy rządu jest dość wyważony i całkiem rozsądny, tymczasem PIS wtrynia się tu ze swoimi "genialnymi" pomysłami i z sugestiami, że jakby oni rządzili, to w mig by się z problemami uporali. Więc kto tu sobie robi jaja? Na pewno nie Tusk. Nie jest mi w ogóle żal PIS, zresztą Bielan odpowiedział już na propozycję Tuska, dość zręcznie, jak sam zauważyłeś.

    Kredytu hipotecznego we frankach nie zazdroszczę, znalazłeś się w niezbyt przyjemnym położeniu. Tak sobie myślę ( nie bierz tego do siebie i nie wściekaj się ), że dobrą stroną obecnego kryzysu ( szczęście w nieszczęściu, jeśli można tak powiedzieć ) jest to, że ludzie przestaną wierzyć w wszechmoc kredytu i zaczną przeznaczać na konsumpcję oszczędności, nie długi. Swoją drogą rząd mógłby wspomóc zarówno oszczędność, jak i konsumpcję, oszczędzając na biurokracji i na paru innych niepotrzebnych rzeczach ( co też Tusk zamierza zrobić ) i obniżając, dzięki oszczędnościom, podatki. Sprawiłoby to, że w kieszeni zwykłego obywatela zostałoby więcej pieniędzy i więcej ludzi wybrałoby oszczędzanie zamiast zadłużania.

    • Ja tylko chciałbym zauważyć,
      Ja tylko chciałbym zauważyć, że PR-owsko to też była porażka PO. Upieram się jednak, że to nie jest pora na jaja i jeśli PO uważa, że temat kryzysu to jest dobra maczuga na PiS, to obawiam się, że tą maczug5ą po łbie dostanie, nie tylko od PiS.

      • To nie PO wywijała kryzysową
        To nie PO wywijała kryzysową maczugą, tylko PIS. To PIS stwierdził, że temat kryzysu jest świetnym sposobem na zbicie politycznego kapitału, więc zaczęły się opowieści o dobrych, pisowskich czasach, gdy kraj kwitł pod względem gospodarczym i o złych czasach tuskowych, gdy gospodarka leci na łeb, na szyję, a rząd to nic nie robi ( choć w rzeczywistości robi i to mniej więcej tyle, ile potrzeba ). PIS maczugą wywijał, aż w końcu Platforma również machnęła maczugą w stronę PIS, który w ostatniej chwili zrobił unik. Pijarowska porażka PO? Nie sądzę. Przynajmniej PIS straci "argument", że ten rząd to w ogóle sobie z kryzysem nie radzi, podczas gdy opozycja ma takie świetne rozwiązania, że tylko dać opozycji rządzić i będzie git.

          • Jeśli barbarzyńca wali po
            Jeśli barbarzyńca wali po łbach maczugą, to nie tłumaczy się barbarzyńcy, że to nieetyczne i niekulturalne, bo barbarzyńca i tak tego nie zrozumie. Barbarzyńca uspokoi się dopiero wtedy, gdy się barbarzyńcy maczugę połamie i to właśnie zrobił Tusk, może w niezbyt dobrym stylu, ale za to skutecznie.

      • franka ani Tusk ani Kaczyński nie osłabią
        Może się mylę, ale rząd nie bardzo jest w stanie wpływac na kurs walut. Przy każdym zawirowaniu będziemy skazani na spekulacje kursowe. Jedyne wyjście na przyszłość: wejść do strefy euro i brać kredyty w tej walucie, w której się zarabia. Oczywiście zagrywka Tuska z wpraszaniem się na zjazd PiS-u była pijarowska. I zgadzam się, średniej jakości, bo reakcję można było przewidzieć. Jednak uważam, że można bylo tę inicjatywę uzasadniać merytorycznie. Rząd i PiS przedstawili dwie różne drogi walki z kryzysem. Także wśród ekonomistów nie ma zgody, czy obawa Rostowskiego przed dalszym zadłużaniem się nie jest nadmierna. Choć są tacy, którzy uważają, że recepta PiS-u to w dalszej perspektywie czyste samobójstwo, nowa groźna forma leperiady. Teoretycznie Tusk mógł argumentować, że chodzi mu, aby z delegatami (nie tylko z parlamentarzystami) na temat różnych recept spokojnie porozmawiać. Powinni to wyjaśniac w mediach jego ludzie, ale nie tak jak Niesiołowski, którego nienawiść do PiS-u w tym momencie (tvn24) robi więcej zlego niż dobrego. Poza tym rację ma Rokita (JM, nie Nelly), że wizyta premiera na zjeździe opozycji zainicjowalaby nowy, cywilizowany zwyczaj. Z tym że albo on ma amnezję, albo ja. Bo u zarania III RP zwyczaj zapraszania gości z innych partii istniał.

  15. O co chodzi?
    PIS oskarżał rząd o brak programu antykryzysowego, o brak odpowiednich działań, chełpiąc się przy tym, że za pisowskich czasów gospodarka pędziła, bo PIS niczego nie zepsuł ( co w sumie wyglądało na sugestię, że Tusk zepsuł, więc mamy kryzys ). Wobec tego Tusk postanowił zadziałać i zaproponował, że wystąpi na kongresie partii PIS i przełamie niechęć między rządem, a opozycją, by żyło się lepiej, wszystkim.

    PR? Oczywiście, że tak.

    Jaja z kryzysu? Oczywiście, że nie, po prostu odpowiedź na pijarowskie zagrywki PIS, który próbował zbić na kryzysie własny kapitał polityczny. Program antykryzysowy rządu jest dość wyważony i całkiem rozsądny, tymczasem PIS wtrynia się tu ze swoimi "genialnymi" pomysłami i z sugestiami, że jakby oni rządzili, to w mig by się z problemami uporali. Więc kto tu sobie robi jaja? Na pewno nie Tusk. Nie jest mi w ogóle żal PIS, zresztą Bielan odpowiedział już na propozycję Tuska, dość zręcznie, jak sam zauważyłeś.

    Kredytu hipotecznego we frankach nie zazdroszczę, znalazłeś się w niezbyt przyjemnym położeniu. Tak sobie myślę ( nie bierz tego do siebie i nie wściekaj się ), że dobrą stroną obecnego kryzysu ( szczęście w nieszczęściu, jeśli można tak powiedzieć ) jest to, że ludzie przestaną wierzyć w wszechmoc kredytu i zaczną przeznaczać na konsumpcję oszczędności, nie długi. Swoją drogą rząd mógłby wspomóc zarówno oszczędność, jak i konsumpcję, oszczędzając na biurokracji i na paru innych niepotrzebnych rzeczach ( co też Tusk zamierza zrobić ) i obniżając, dzięki oszczędnościom, podatki. Sprawiłoby to, że w kieszeni zwykłego obywatela zostałoby więcej pieniędzy i więcej ludzi wybrałoby oszczędzanie zamiast zadłużania.

    • Ja tylko chciałbym zauważyć,
      Ja tylko chciałbym zauważyć, że PR-owsko to też była porażka PO. Upieram się jednak, że to nie jest pora na jaja i jeśli PO uważa, że temat kryzysu to jest dobra maczuga na PiS, to obawiam się, że tą maczug5ą po łbie dostanie, nie tylko od PiS.

      • To nie PO wywijała kryzysową
        To nie PO wywijała kryzysową maczugą, tylko PIS. To PIS stwierdził, że temat kryzysu jest świetnym sposobem na zbicie politycznego kapitału, więc zaczęły się opowieści o dobrych, pisowskich czasach, gdy kraj kwitł pod względem gospodarczym i o złych czasach tuskowych, gdy gospodarka leci na łeb, na szyję, a rząd to nic nie robi ( choć w rzeczywistości robi i to mniej więcej tyle, ile potrzeba ). PIS maczugą wywijał, aż w końcu Platforma również machnęła maczugą w stronę PIS, który w ostatniej chwili zrobił unik. Pijarowska porażka PO? Nie sądzę. Przynajmniej PIS straci "argument", że ten rząd to w ogóle sobie z kryzysem nie radzi, podczas gdy opozycja ma takie świetne rozwiązania, że tylko dać opozycji rządzić i będzie git.

          • Jeśli barbarzyńca wali po
            Jeśli barbarzyńca wali po łbach maczugą, to nie tłumaczy się barbarzyńcy, że to nieetyczne i niekulturalne, bo barbarzyńca i tak tego nie zrozumie. Barbarzyńca uspokoi się dopiero wtedy, gdy się barbarzyńcy maczugę połamie i to właśnie zrobił Tusk, może w niezbyt dobrym stylu, ale za to skutecznie.

      • franka ani Tusk ani Kaczyński nie osłabią
        Może się mylę, ale rząd nie bardzo jest w stanie wpływac na kurs walut. Przy każdym zawirowaniu będziemy skazani na spekulacje kursowe. Jedyne wyjście na przyszłość: wejść do strefy euro i brać kredyty w tej walucie, w której się zarabia. Oczywiście zagrywka Tuska z wpraszaniem się na zjazd PiS-u była pijarowska. I zgadzam się, średniej jakości, bo reakcję można było przewidzieć. Jednak uważam, że można bylo tę inicjatywę uzasadniać merytorycznie. Rząd i PiS przedstawili dwie różne drogi walki z kryzysem. Także wśród ekonomistów nie ma zgody, czy obawa Rostowskiego przed dalszym zadłużaniem się nie jest nadmierna. Choć są tacy, którzy uważają, że recepta PiS-u to w dalszej perspektywie czyste samobójstwo, nowa groźna forma leperiady. Teoretycznie Tusk mógł argumentować, że chodzi mu, aby z delegatami (nie tylko z parlamentarzystami) na temat różnych recept spokojnie porozmawiać. Powinni to wyjaśniac w mediach jego ludzie, ale nie tak jak Niesiołowski, którego nienawiść do PiS-u w tym momencie (tvn24) robi więcej zlego niż dobrego. Poza tym rację ma Rokita (JM, nie Nelly), że wizyta premiera na zjeździe opozycji zainicjowalaby nowy, cywilizowany zwyczaj. Z tym że albo on ma amnezję, albo ja. Bo u zarania III RP zwyczaj zapraszania gości z innych partii istniał.

  16. O co chodzi?
    PIS oskarżał rząd o brak programu antykryzysowego, o brak odpowiednich działań, chełpiąc się przy tym, że za pisowskich czasów gospodarka pędziła, bo PIS niczego nie zepsuł ( co w sumie wyglądało na sugestię, że Tusk zepsuł, więc mamy kryzys ). Wobec tego Tusk postanowił zadziałać i zaproponował, że wystąpi na kongresie partii PIS i przełamie niechęć między rządem, a opozycją, by żyło się lepiej, wszystkim.

    PR? Oczywiście, że tak.

    Jaja z kryzysu? Oczywiście, że nie, po prostu odpowiedź na pijarowskie zagrywki PIS, który próbował zbić na kryzysie własny kapitał polityczny. Program antykryzysowy rządu jest dość wyważony i całkiem rozsądny, tymczasem PIS wtrynia się tu ze swoimi "genialnymi" pomysłami i z sugestiami, że jakby oni rządzili, to w mig by się z problemami uporali. Więc kto tu sobie robi jaja? Na pewno nie Tusk. Nie jest mi w ogóle żal PIS, zresztą Bielan odpowiedział już na propozycję Tuska, dość zręcznie, jak sam zauważyłeś.

    Kredytu hipotecznego we frankach nie zazdroszczę, znalazłeś się w niezbyt przyjemnym położeniu. Tak sobie myślę ( nie bierz tego do siebie i nie wściekaj się ), że dobrą stroną obecnego kryzysu ( szczęście w nieszczęściu, jeśli można tak powiedzieć ) jest to, że ludzie przestaną wierzyć w wszechmoc kredytu i zaczną przeznaczać na konsumpcję oszczędności, nie długi. Swoją drogą rząd mógłby wspomóc zarówno oszczędność, jak i konsumpcję, oszczędzając na biurokracji i na paru innych niepotrzebnych rzeczach ( co też Tusk zamierza zrobić ) i obniżając, dzięki oszczędnościom, podatki. Sprawiłoby to, że w kieszeni zwykłego obywatela zostałoby więcej pieniędzy i więcej ludzi wybrałoby oszczędzanie zamiast zadłużania.

    • Ja tylko chciałbym zauważyć,
      Ja tylko chciałbym zauważyć, że PR-owsko to też była porażka PO. Upieram się jednak, że to nie jest pora na jaja i jeśli PO uważa, że temat kryzysu to jest dobra maczuga na PiS, to obawiam się, że tą maczug5ą po łbie dostanie, nie tylko od PiS.

      • To nie PO wywijała kryzysową
        To nie PO wywijała kryzysową maczugą, tylko PIS. To PIS stwierdził, że temat kryzysu jest świetnym sposobem na zbicie politycznego kapitału, więc zaczęły się opowieści o dobrych, pisowskich czasach, gdy kraj kwitł pod względem gospodarczym i o złych czasach tuskowych, gdy gospodarka leci na łeb, na szyję, a rząd to nic nie robi ( choć w rzeczywistości robi i to mniej więcej tyle, ile potrzeba ). PIS maczugą wywijał, aż w końcu Platforma również machnęła maczugą w stronę PIS, który w ostatniej chwili zrobił unik. Pijarowska porażka PO? Nie sądzę. Przynajmniej PIS straci "argument", że ten rząd to w ogóle sobie z kryzysem nie radzi, podczas gdy opozycja ma takie świetne rozwiązania, że tylko dać opozycji rządzić i będzie git.

          • Jeśli barbarzyńca wali po
            Jeśli barbarzyńca wali po łbach maczugą, to nie tłumaczy się barbarzyńcy, że to nieetyczne i niekulturalne, bo barbarzyńca i tak tego nie zrozumie. Barbarzyńca uspokoi się dopiero wtedy, gdy się barbarzyńcy maczugę połamie i to właśnie zrobił Tusk, może w niezbyt dobrym stylu, ale za to skutecznie.

      • franka ani Tusk ani Kaczyński nie osłabią
        Może się mylę, ale rząd nie bardzo jest w stanie wpływac na kurs walut. Przy każdym zawirowaniu będziemy skazani na spekulacje kursowe. Jedyne wyjście na przyszłość: wejść do strefy euro i brać kredyty w tej walucie, w której się zarabia. Oczywiście zagrywka Tuska z wpraszaniem się na zjazd PiS-u była pijarowska. I zgadzam się, średniej jakości, bo reakcję można było przewidzieć. Jednak uważam, że można bylo tę inicjatywę uzasadniać merytorycznie. Rząd i PiS przedstawili dwie różne drogi walki z kryzysem. Także wśród ekonomistów nie ma zgody, czy obawa Rostowskiego przed dalszym zadłużaniem się nie jest nadmierna. Choć są tacy, którzy uważają, że recepta PiS-u to w dalszej perspektywie czyste samobójstwo, nowa groźna forma leperiady. Teoretycznie Tusk mógł argumentować, że chodzi mu, aby z delegatami (nie tylko z parlamentarzystami) na temat różnych recept spokojnie porozmawiać. Powinni to wyjaśniac w mediach jego ludzie, ale nie tak jak Niesiołowski, którego nienawiść do PiS-u w tym momencie (tvn24) robi więcej zlego niż dobrego. Poza tym rację ma Rokita (JM, nie Nelly), że wizyta premiera na zjeździe opozycji zainicjowalaby nowy, cywilizowany zwyczaj. Z tym że albo on ma amnezję, albo ja. Bo u zarania III RP zwyczaj zapraszania gości z innych partii istniał.

  17. O co chodzi?
    PIS oskarżał rząd o brak programu antykryzysowego, o brak odpowiednich działań, chełpiąc się przy tym, że za pisowskich czasów gospodarka pędziła, bo PIS niczego nie zepsuł ( co w sumie wyglądało na sugestię, że Tusk zepsuł, więc mamy kryzys ). Wobec tego Tusk postanowił zadziałać i zaproponował, że wystąpi na kongresie partii PIS i przełamie niechęć między rządem, a opozycją, by żyło się lepiej, wszystkim.

    PR? Oczywiście, że tak.

    Jaja z kryzysu? Oczywiście, że nie, po prostu odpowiedź na pijarowskie zagrywki PIS, który próbował zbić na kryzysie własny kapitał polityczny. Program antykryzysowy rządu jest dość wyważony i całkiem rozsądny, tymczasem PIS wtrynia się tu ze swoimi "genialnymi" pomysłami i z sugestiami, że jakby oni rządzili, to w mig by się z problemami uporali. Więc kto tu sobie robi jaja? Na pewno nie Tusk. Nie jest mi w ogóle żal PIS, zresztą Bielan odpowiedział już na propozycję Tuska, dość zręcznie, jak sam zauważyłeś.

    Kredytu hipotecznego we frankach nie zazdroszczę, znalazłeś się w niezbyt przyjemnym położeniu. Tak sobie myślę ( nie bierz tego do siebie i nie wściekaj się ), że dobrą stroną obecnego kryzysu ( szczęście w nieszczęściu, jeśli można tak powiedzieć ) jest to, że ludzie przestaną wierzyć w wszechmoc kredytu i zaczną przeznaczać na konsumpcję oszczędności, nie długi. Swoją drogą rząd mógłby wspomóc zarówno oszczędność, jak i konsumpcję, oszczędzając na biurokracji i na paru innych niepotrzebnych rzeczach ( co też Tusk zamierza zrobić ) i obniżając, dzięki oszczędnościom, podatki. Sprawiłoby to, że w kieszeni zwykłego obywatela zostałoby więcej pieniędzy i więcej ludzi wybrałoby oszczędzanie zamiast zadłużania.

    • Ja tylko chciałbym zauważyć,
      Ja tylko chciałbym zauważyć, że PR-owsko to też była porażka PO. Upieram się jednak, że to nie jest pora na jaja i jeśli PO uważa, że temat kryzysu to jest dobra maczuga na PiS, to obawiam się, że tą maczug5ą po łbie dostanie, nie tylko od PiS.

      • To nie PO wywijała kryzysową
        To nie PO wywijała kryzysową maczugą, tylko PIS. To PIS stwierdził, że temat kryzysu jest świetnym sposobem na zbicie politycznego kapitału, więc zaczęły się opowieści o dobrych, pisowskich czasach, gdy kraj kwitł pod względem gospodarczym i o złych czasach tuskowych, gdy gospodarka leci na łeb, na szyję, a rząd to nic nie robi ( choć w rzeczywistości robi i to mniej więcej tyle, ile potrzeba ). PIS maczugą wywijał, aż w końcu Platforma również machnęła maczugą w stronę PIS, który w ostatniej chwili zrobił unik. Pijarowska porażka PO? Nie sądzę. Przynajmniej PIS straci "argument", że ten rząd to w ogóle sobie z kryzysem nie radzi, podczas gdy opozycja ma takie świetne rozwiązania, że tylko dać opozycji rządzić i będzie git.

          • Jeśli barbarzyńca wali po
            Jeśli barbarzyńca wali po łbach maczugą, to nie tłumaczy się barbarzyńcy, że to nieetyczne i niekulturalne, bo barbarzyńca i tak tego nie zrozumie. Barbarzyńca uspokoi się dopiero wtedy, gdy się barbarzyńcy maczugę połamie i to właśnie zrobił Tusk, może w niezbyt dobrym stylu, ale za to skutecznie.

      • franka ani Tusk ani Kaczyński nie osłabią
        Może się mylę, ale rząd nie bardzo jest w stanie wpływac na kurs walut. Przy każdym zawirowaniu będziemy skazani na spekulacje kursowe. Jedyne wyjście na przyszłość: wejść do strefy euro i brać kredyty w tej walucie, w której się zarabia. Oczywiście zagrywka Tuska z wpraszaniem się na zjazd PiS-u była pijarowska. I zgadzam się, średniej jakości, bo reakcję można było przewidzieć. Jednak uważam, że można bylo tę inicjatywę uzasadniać merytorycznie. Rząd i PiS przedstawili dwie różne drogi walki z kryzysem. Także wśród ekonomistów nie ma zgody, czy obawa Rostowskiego przed dalszym zadłużaniem się nie jest nadmierna. Choć są tacy, którzy uważają, że recepta PiS-u to w dalszej perspektywie czyste samobójstwo, nowa groźna forma leperiady. Teoretycznie Tusk mógł argumentować, że chodzi mu, aby z delegatami (nie tylko z parlamentarzystami) na temat różnych recept spokojnie porozmawiać. Powinni to wyjaśniac w mediach jego ludzie, ale nie tak jak Niesiołowski, którego nienawiść do PiS-u w tym momencie (tvn24) robi więcej zlego niż dobrego. Poza tym rację ma Rokita (JM, nie Nelly), że wizyta premiera na zjeździe opozycji zainicjowalaby nowy, cywilizowany zwyczaj. Z tym że albo on ma amnezję, albo ja. Bo u zarania III RP zwyczaj zapraszania gości z innych partii istniał.

  18. O co chodzi?
    PIS oskarżał rząd o brak programu antykryzysowego, o brak odpowiednich działań, chełpiąc się przy tym, że za pisowskich czasów gospodarka pędziła, bo PIS niczego nie zepsuł ( co w sumie wyglądało na sugestię, że Tusk zepsuł, więc mamy kryzys ). Wobec tego Tusk postanowił zadziałać i zaproponował, że wystąpi na kongresie partii PIS i przełamie niechęć między rządem, a opozycją, by żyło się lepiej, wszystkim.

    PR? Oczywiście, że tak.

    Jaja z kryzysu? Oczywiście, że nie, po prostu odpowiedź na pijarowskie zagrywki PIS, który próbował zbić na kryzysie własny kapitał polityczny. Program antykryzysowy rządu jest dość wyważony i całkiem rozsądny, tymczasem PIS wtrynia się tu ze swoimi "genialnymi" pomysłami i z sugestiami, że jakby oni rządzili, to w mig by się z problemami uporali. Więc kto tu sobie robi jaja? Na pewno nie Tusk. Nie jest mi w ogóle żal PIS, zresztą Bielan odpowiedział już na propozycję Tuska, dość zręcznie, jak sam zauważyłeś.

    Kredytu hipotecznego we frankach nie zazdroszczę, znalazłeś się w niezbyt przyjemnym położeniu. Tak sobie myślę ( nie bierz tego do siebie i nie wściekaj się ), że dobrą stroną obecnego kryzysu ( szczęście w nieszczęściu, jeśli można tak powiedzieć ) jest to, że ludzie przestaną wierzyć w wszechmoc kredytu i zaczną przeznaczać na konsumpcję oszczędności, nie długi. Swoją drogą rząd mógłby wspomóc zarówno oszczędność, jak i konsumpcję, oszczędzając na biurokracji i na paru innych niepotrzebnych rzeczach ( co też Tusk zamierza zrobić ) i obniżając, dzięki oszczędnościom, podatki. Sprawiłoby to, że w kieszeni zwykłego obywatela zostałoby więcej pieniędzy i więcej ludzi wybrałoby oszczędzanie zamiast zadłużania.

    • Ja tylko chciałbym zauważyć,
      Ja tylko chciałbym zauważyć, że PR-owsko to też była porażka PO. Upieram się jednak, że to nie jest pora na jaja i jeśli PO uważa, że temat kryzysu to jest dobra maczuga na PiS, to obawiam się, że tą maczug5ą po łbie dostanie, nie tylko od PiS.

      • To nie PO wywijała kryzysową
        To nie PO wywijała kryzysową maczugą, tylko PIS. To PIS stwierdził, że temat kryzysu jest świetnym sposobem na zbicie politycznego kapitału, więc zaczęły się opowieści o dobrych, pisowskich czasach, gdy kraj kwitł pod względem gospodarczym i o złych czasach tuskowych, gdy gospodarka leci na łeb, na szyję, a rząd to nic nie robi ( choć w rzeczywistości robi i to mniej więcej tyle, ile potrzeba ). PIS maczugą wywijał, aż w końcu Platforma również machnęła maczugą w stronę PIS, który w ostatniej chwili zrobił unik. Pijarowska porażka PO? Nie sądzę. Przynajmniej PIS straci "argument", że ten rząd to w ogóle sobie z kryzysem nie radzi, podczas gdy opozycja ma takie świetne rozwiązania, że tylko dać opozycji rządzić i będzie git.

          • Jeśli barbarzyńca wali po
            Jeśli barbarzyńca wali po łbach maczugą, to nie tłumaczy się barbarzyńcy, że to nieetyczne i niekulturalne, bo barbarzyńca i tak tego nie zrozumie. Barbarzyńca uspokoi się dopiero wtedy, gdy się barbarzyńcy maczugę połamie i to właśnie zrobił Tusk, może w niezbyt dobrym stylu, ale za to skutecznie.

      • franka ani Tusk ani Kaczyński nie osłabią
        Może się mylę, ale rząd nie bardzo jest w stanie wpływac na kurs walut. Przy każdym zawirowaniu będziemy skazani na spekulacje kursowe. Jedyne wyjście na przyszłość: wejść do strefy euro i brać kredyty w tej walucie, w której się zarabia. Oczywiście zagrywka Tuska z wpraszaniem się na zjazd PiS-u była pijarowska. I zgadzam się, średniej jakości, bo reakcję można było przewidzieć. Jednak uważam, że można bylo tę inicjatywę uzasadniać merytorycznie. Rząd i PiS przedstawili dwie różne drogi walki z kryzysem. Także wśród ekonomistów nie ma zgody, czy obawa Rostowskiego przed dalszym zadłużaniem się nie jest nadmierna. Choć są tacy, którzy uważają, że recepta PiS-u to w dalszej perspektywie czyste samobójstwo, nowa groźna forma leperiady. Teoretycznie Tusk mógł argumentować, że chodzi mu, aby z delegatami (nie tylko z parlamentarzystami) na temat różnych recept spokojnie porozmawiać. Powinni to wyjaśniac w mediach jego ludzie, ale nie tak jak Niesiołowski, którego nienawiść do PiS-u w tym momencie (tvn24) robi więcej zlego niż dobrego. Poza tym rację ma Rokita (JM, nie Nelly), że wizyta premiera na zjeździe opozycji zainicjowalaby nowy, cywilizowany zwyczaj. Z tym że albo on ma amnezję, albo ja. Bo u zarania III RP zwyczaj zapraszania gości z innych partii istniał.

  19. Rokitę włączyłam z opóźnieniem
    dopiero, kiedy pieprzył o tym, że głupie pytanie, bo on nie ma danych; czyli nie słyszałam, jak krytykował rząd; jeśli używał argumentu, jak większość z glupimi dziennikarzami na czele, że rząd obudził się za późno – to mam na ten temat własne zdanie; bo nieprawdą jest, że rządowi mówili jesienią, że przyszłość będzie świetlana, a że nie straszyli, to moim zdaniem dobrze; sytuacja naookoło, łącznie ze sztandarowymi "krajami sukcesu" na skraju bankructwa i tak w świadomości Polaków zrobiła swoje; czyli cokolwiek się stanie (poza, oczywiście, kompletnym krachem,odpluć odpukać) zrozumieją.

  20. Rokitę włączyłam z opóźnieniem
    dopiero, kiedy pieprzył o tym, że głupie pytanie, bo on nie ma danych; czyli nie słyszałam, jak krytykował rząd; jeśli używał argumentu, jak większość z glupimi dziennikarzami na czele, że rząd obudził się za późno – to mam na ten temat własne zdanie; bo nieprawdą jest, że rządowi mówili jesienią, że przyszłość będzie świetlana, a że nie straszyli, to moim zdaniem dobrze; sytuacja naookoło, łącznie ze sztandarowymi "krajami sukcesu" na skraju bankructwa i tak w świadomości Polaków zrobiła swoje; czyli cokolwiek się stanie (poza, oczywiście, kompletnym krachem,odpluć odpukać) zrozumieją.

  21. Rokitę włączyłam z opóźnieniem
    dopiero, kiedy pieprzył o tym, że głupie pytanie, bo on nie ma danych; czyli nie słyszałam, jak krytykował rząd; jeśli używał argumentu, jak większość z glupimi dziennikarzami na czele, że rząd obudził się za późno – to mam na ten temat własne zdanie; bo nieprawdą jest, że rządowi mówili jesienią, że przyszłość będzie świetlana, a że nie straszyli, to moim zdaniem dobrze; sytuacja naookoło, łącznie ze sztandarowymi "krajami sukcesu" na skraju bankructwa i tak w świadomości Polaków zrobiła swoje; czyli cokolwiek się stanie (poza, oczywiście, kompletnym krachem,odpluć odpukać) zrozumieją.

  22. Rokitę włączyłam z opóźnieniem
    dopiero, kiedy pieprzył o tym, że głupie pytanie, bo on nie ma danych; czyli nie słyszałam, jak krytykował rząd; jeśli używał argumentu, jak większość z glupimi dziennikarzami na czele, że rząd obudził się za późno – to mam na ten temat własne zdanie; bo nieprawdą jest, że rządowi mówili jesienią, że przyszłość będzie świetlana, a że nie straszyli, to moim zdaniem dobrze; sytuacja naookoło, łącznie ze sztandarowymi "krajami sukcesu" na skraju bankructwa i tak w świadomości Polaków zrobiła swoje; czyli cokolwiek się stanie (poza, oczywiście, kompletnym krachem,odpluć odpukać) zrozumieją.

  23. Rokitę włączyłam z opóźnieniem
    dopiero, kiedy pieprzył o tym, że głupie pytanie, bo on nie ma danych; czyli nie słyszałam, jak krytykował rząd; jeśli używał argumentu, jak większość z glupimi dziennikarzami na czele, że rząd obudził się za późno – to mam na ten temat własne zdanie; bo nieprawdą jest, że rządowi mówili jesienią, że przyszłość będzie świetlana, a że nie straszyli, to moim zdaniem dobrze; sytuacja naookoło, łącznie ze sztandarowymi "krajami sukcesu" na skraju bankructwa i tak w świadomości Polaków zrobiła swoje; czyli cokolwiek się stanie (poza, oczywiście, kompletnym krachem,odpluć odpukać) zrozumieją.

  24. Rokitę włączyłam z opóźnieniem
    dopiero, kiedy pieprzył o tym, że głupie pytanie, bo on nie ma danych; czyli nie słyszałam, jak krytykował rząd; jeśli używał argumentu, jak większość z glupimi dziennikarzami na czele, że rząd obudził się za późno – to mam na ten temat własne zdanie; bo nieprawdą jest, że rządowi mówili jesienią, że przyszłość będzie świetlana, a że nie straszyli, to moim zdaniem dobrze; sytuacja naookoło, łącznie ze sztandarowymi "krajami sukcesu" na skraju bankructwa i tak w świadomości Polaków zrobiła swoje; czyli cokolwiek się stanie (poza, oczywiście, kompletnym krachem,odpluć odpukać) zrozumieją.

  25. Rokitę włączyłam z opóźnieniem
    dopiero, kiedy pieprzył o tym, że głupie pytanie, bo on nie ma danych; czyli nie słyszałam, jak krytykował rząd; jeśli używał argumentu, jak większość z glupimi dziennikarzami na czele, że rząd obudził się za późno – to mam na ten temat własne zdanie; bo nieprawdą jest, że rządowi mówili jesienią, że przyszłość będzie świetlana, a że nie straszyli, to moim zdaniem dobrze; sytuacja naookoło, łącznie ze sztandarowymi "krajami sukcesu" na skraju bankructwa i tak w świadomości Polaków zrobiła swoje; czyli cokolwiek się stanie (poza, oczywiście, kompletnym krachem,odpluć odpukać) zrozumieją.

  26. Rokitę włączyłam z opóźnieniem
    dopiero, kiedy pieprzył o tym, że głupie pytanie, bo on nie ma danych; czyli nie słyszałam, jak krytykował rząd; jeśli używał argumentu, jak większość z glupimi dziennikarzami na czele, że rząd obudził się za późno – to mam na ten temat własne zdanie; bo nieprawdą jest, że rządowi mówili jesienią, że przyszłość będzie świetlana, a że nie straszyli, to moim zdaniem dobrze; sytuacja naookoło, łącznie ze sztandarowymi "krajami sukcesu" na skraju bankructwa i tak w świadomości Polaków zrobiła swoje; czyli cokolwiek się stanie (poza, oczywiście, kompletnym krachem,odpluć odpukać) zrozumieją.

  27. Rokitę włączyłam z opóźnieniem
    dopiero, kiedy pieprzył o tym, że głupie pytanie, bo on nie ma danych; czyli nie słyszałam, jak krytykował rząd; jeśli używał argumentu, jak większość z glupimi dziennikarzami na czele, że rząd obudził się za późno – to mam na ten temat własne zdanie; bo nieprawdą jest, że rządowi mówili jesienią, że przyszłość będzie świetlana, a że nie straszyli, to moim zdaniem dobrze; sytuacja naookoło, łącznie ze sztandarowymi "krajami sukcesu" na skraju bankructwa i tak w świadomości Polaków zrobiła swoje; czyli cokolwiek się stanie (poza, oczywiście, kompletnym krachem,odpluć odpukać) zrozumieją.

  28. Nieomylny?
    Najbardziej martwi mnie i zarazem niepokoi to, że nie wiedzieć dlaczego premier Tusk popada w coraz większe samouwielbienie i przekonanie że jest nieomylny.
    Dokładnie to samo myśleli o sobie wszyscy kolejni pierwsi sekretarze PZPR, a najbardziej Edward Gierek.
    Podobno kiedy go wreszcie w 1980 roku oderwano od tronu na siłę wmawiając chorobe serca, powiedział z wielkim żalem i wyrzutem:
    “A ja tyle dla tego narodu zrobiłem”…

  29. Nieomylny?
    Najbardziej martwi mnie i zarazem niepokoi to, że nie wiedzieć dlaczego premier Tusk popada w coraz większe samouwielbienie i przekonanie że jest nieomylny.
    Dokładnie to samo myśleli o sobie wszyscy kolejni pierwsi sekretarze PZPR, a najbardziej Edward Gierek.
    Podobno kiedy go wreszcie w 1980 roku oderwano od tronu na siłę wmawiając chorobe serca, powiedział z wielkim żalem i wyrzutem:
    “A ja tyle dla tego narodu zrobiłem”…

  30. Nieomylny?
    Najbardziej martwi mnie i zarazem niepokoi to, że nie wiedzieć dlaczego premier Tusk popada w coraz większe samouwielbienie i przekonanie że jest nieomylny.
    Dokładnie to samo myśleli o sobie wszyscy kolejni pierwsi sekretarze PZPR, a najbardziej Edward Gierek.
    Podobno kiedy go wreszcie w 1980 roku oderwano od tronu na siłę wmawiając chorobe serca, powiedział z wielkim żalem i wyrzutem:
    “A ja tyle dla tego narodu zrobiłem”…

  31. Nieomylny?
    Najbardziej martwi mnie i zarazem niepokoi to, że nie wiedzieć dlaczego premier Tusk popada w coraz większe samouwielbienie i przekonanie że jest nieomylny.
    Dokładnie to samo myśleli o sobie wszyscy kolejni pierwsi sekretarze PZPR, a najbardziej Edward Gierek.
    Podobno kiedy go wreszcie w 1980 roku oderwano od tronu na siłę wmawiając chorobe serca, powiedział z wielkim żalem i wyrzutem:
    “A ja tyle dla tego narodu zrobiłem”…

  32. Nieomylny?
    Najbardziej martwi mnie i zarazem niepokoi to, że nie wiedzieć dlaczego premier Tusk popada w coraz większe samouwielbienie i przekonanie że jest nieomylny.
    Dokładnie to samo myśleli o sobie wszyscy kolejni pierwsi sekretarze PZPR, a najbardziej Edward Gierek.
    Podobno kiedy go wreszcie w 1980 roku oderwano od tronu na siłę wmawiając chorobe serca, powiedział z wielkim żalem i wyrzutem:
    “A ja tyle dla tego narodu zrobiłem”…

  33. Nieomylny?
    Najbardziej martwi mnie i zarazem niepokoi to, że nie wiedzieć dlaczego premier Tusk popada w coraz większe samouwielbienie i przekonanie że jest nieomylny.
    Dokładnie to samo myśleli o sobie wszyscy kolejni pierwsi sekretarze PZPR, a najbardziej Edward Gierek.
    Podobno kiedy go wreszcie w 1980 roku oderwano od tronu na siłę wmawiając chorobe serca, powiedział z wielkim żalem i wyrzutem:
    “A ja tyle dla tego narodu zrobiłem”…

  34. Nieomylny?
    Najbardziej martwi mnie i zarazem niepokoi to, że nie wiedzieć dlaczego premier Tusk popada w coraz większe samouwielbienie i przekonanie że jest nieomylny.
    Dokładnie to samo myśleli o sobie wszyscy kolejni pierwsi sekretarze PZPR, a najbardziej Edward Gierek.
    Podobno kiedy go wreszcie w 1980 roku oderwano od tronu na siłę wmawiając chorobe serca, powiedział z wielkim żalem i wyrzutem:
    “A ja tyle dla tego narodu zrobiłem”…

  35. Nieomylny?
    Najbardziej martwi mnie i zarazem niepokoi to, że nie wiedzieć dlaczego premier Tusk popada w coraz większe samouwielbienie i przekonanie że jest nieomylny.
    Dokładnie to samo myśleli o sobie wszyscy kolejni pierwsi sekretarze PZPR, a najbardziej Edward Gierek.
    Podobno kiedy go wreszcie w 1980 roku oderwano od tronu na siłę wmawiając chorobe serca, powiedział z wielkim żalem i wyrzutem:
    “A ja tyle dla tego narodu zrobiłem”…

  36. Nieomylny?
    Najbardziej martwi mnie i zarazem niepokoi to, że nie wiedzieć dlaczego premier Tusk popada w coraz większe samouwielbienie i przekonanie że jest nieomylny.
    Dokładnie to samo myśleli o sobie wszyscy kolejni pierwsi sekretarze PZPR, a najbardziej Edward Gierek.
    Podobno kiedy go wreszcie w 1980 roku oderwano od tronu na siłę wmawiając chorobe serca, powiedział z wielkim żalem i wyrzutem:
    “A ja tyle dla tego narodu zrobiłem”…

  37. A może by tak zlikwidować banki centralne?
    Czemu nie? Pieniądz oprzeć na standardzie złota, co uniemożliwi jego nadmierną podaż i hiperinflację ( żeby w "złotym" systemie doprowadzić do hiperinflacji trzeba byłoby odkryć nowe, potężne, niewyczerpane i co najważniejsze tanie w eksploatacji złoża; teraz wystarczy drukować ), banknoty uczynić zwyczajnymi kwitami, wypisywanymi przez banki dla wygody użytkowników, a regulację stóp procentowych, itd. zostawić rynkowi. W takiej sytuacji znikłby problem niestabilnych kursów walut, inflacji oraz kreacji pieniądza przez banki z długu ( obecnie z jednej złotówki bank jest w stanie zrobić 28 złotówek pieniądza "bezgotówkowego", wszystko to dzieje się przez udzielanie kredytów ). Nie jestem w pełni przekonany do takiego systemu, ale wydaje się on o niebo lepszy, niż ten, z którym mamy dziś do czynienia.

    • Ja czy to będzie złoto, papier czy zapis elektroniczny
      banki detaliczne nadal będą kreować pieniądz.
      PS
      W tej prezentacji z NBP w banku centralnym mogłyby leżeć sztabki złota stanowiące ekwiwalent wyemitowanego papieru (może nawet leżały), a końcowy wzór nie zmieniłby się nawet na jotę. Serio:)
      PS2
      Jeszcze ciekawsze jest to, że nawet gdyby ci ludzie nosili złoto zamiast papieru to wzór nadal byłby ten sam, o czym można przeczytać w pierwszej lepszej książce do ekonomii – gorąco polecam.

  38. A może by tak zlikwidować banki centralne?
    Czemu nie? Pieniądz oprzeć na standardzie złota, co uniemożliwi jego nadmierną podaż i hiperinflację ( żeby w "złotym" systemie doprowadzić do hiperinflacji trzeba byłoby odkryć nowe, potężne, niewyczerpane i co najważniejsze tanie w eksploatacji złoża; teraz wystarczy drukować ), banknoty uczynić zwyczajnymi kwitami, wypisywanymi przez banki dla wygody użytkowników, a regulację stóp procentowych, itd. zostawić rynkowi. W takiej sytuacji znikłby problem niestabilnych kursów walut, inflacji oraz kreacji pieniądza przez banki z długu ( obecnie z jednej złotówki bank jest w stanie zrobić 28 złotówek pieniądza "bezgotówkowego", wszystko to dzieje się przez udzielanie kredytów ). Nie jestem w pełni przekonany do takiego systemu, ale wydaje się on o niebo lepszy, niż ten, z którym mamy dziś do czynienia.

    • Ja czy to będzie złoto, papier czy zapis elektroniczny
      banki detaliczne nadal będą kreować pieniądz.
      PS
      W tej prezentacji z NBP w banku centralnym mogłyby leżeć sztabki złota stanowiące ekwiwalent wyemitowanego papieru (może nawet leżały), a końcowy wzór nie zmieniłby się nawet na jotę. Serio:)
      PS2
      Jeszcze ciekawsze jest to, że nawet gdyby ci ludzie nosili złoto zamiast papieru to wzór nadal byłby ten sam, o czym można przeczytać w pierwszej lepszej książce do ekonomii – gorąco polecam.

  39. A może by tak zlikwidować banki centralne?
    Czemu nie? Pieniądz oprzeć na standardzie złota, co uniemożliwi jego nadmierną podaż i hiperinflację ( żeby w "złotym" systemie doprowadzić do hiperinflacji trzeba byłoby odkryć nowe, potężne, niewyczerpane i co najważniejsze tanie w eksploatacji złoża; teraz wystarczy drukować ), banknoty uczynić zwyczajnymi kwitami, wypisywanymi przez banki dla wygody użytkowników, a regulację stóp procentowych, itd. zostawić rynkowi. W takiej sytuacji znikłby problem niestabilnych kursów walut, inflacji oraz kreacji pieniądza przez banki z długu ( obecnie z jednej złotówki bank jest w stanie zrobić 28 złotówek pieniądza "bezgotówkowego", wszystko to dzieje się przez udzielanie kredytów ). Nie jestem w pełni przekonany do takiego systemu, ale wydaje się on o niebo lepszy, niż ten, z którym mamy dziś do czynienia.

    • Ja czy to będzie złoto, papier czy zapis elektroniczny
      banki detaliczne nadal będą kreować pieniądz.
      PS
      W tej prezentacji z NBP w banku centralnym mogłyby leżeć sztabki złota stanowiące ekwiwalent wyemitowanego papieru (może nawet leżały), a końcowy wzór nie zmieniłby się nawet na jotę. Serio:)
      PS2
      Jeszcze ciekawsze jest to, że nawet gdyby ci ludzie nosili złoto zamiast papieru to wzór nadal byłby ten sam, o czym można przeczytać w pierwszej lepszej książce do ekonomii – gorąco polecam.

  40. A może by tak zlikwidować banki centralne?
    Czemu nie? Pieniądz oprzeć na standardzie złota, co uniemożliwi jego nadmierną podaż i hiperinflację ( żeby w "złotym" systemie doprowadzić do hiperinflacji trzeba byłoby odkryć nowe, potężne, niewyczerpane i co najważniejsze tanie w eksploatacji złoża; teraz wystarczy drukować ), banknoty uczynić zwyczajnymi kwitami, wypisywanymi przez banki dla wygody użytkowników, a regulację stóp procentowych, itd. zostawić rynkowi. W takiej sytuacji znikłby problem niestabilnych kursów walut, inflacji oraz kreacji pieniądza przez banki z długu ( obecnie z jednej złotówki bank jest w stanie zrobić 28 złotówek pieniądza "bezgotówkowego", wszystko to dzieje się przez udzielanie kredytów ). Nie jestem w pełni przekonany do takiego systemu, ale wydaje się on o niebo lepszy, niż ten, z którym mamy dziś do czynienia.

    • Ja czy to będzie złoto, papier czy zapis elektroniczny
      banki detaliczne nadal będą kreować pieniądz.
      PS
      W tej prezentacji z NBP w banku centralnym mogłyby leżeć sztabki złota stanowiące ekwiwalent wyemitowanego papieru (może nawet leżały), a końcowy wzór nie zmieniłby się nawet na jotę. Serio:)
      PS2
      Jeszcze ciekawsze jest to, że nawet gdyby ci ludzie nosili złoto zamiast papieru to wzór nadal byłby ten sam, o czym można przeczytać w pierwszej lepszej książce do ekonomii – gorąco polecam.

  41. A może by tak zlikwidować banki centralne?
    Czemu nie? Pieniądz oprzeć na standardzie złota, co uniemożliwi jego nadmierną podaż i hiperinflację ( żeby w "złotym" systemie doprowadzić do hiperinflacji trzeba byłoby odkryć nowe, potężne, niewyczerpane i co najważniejsze tanie w eksploatacji złoża; teraz wystarczy drukować ), banknoty uczynić zwyczajnymi kwitami, wypisywanymi przez banki dla wygody użytkowników, a regulację stóp procentowych, itd. zostawić rynkowi. W takiej sytuacji znikłby problem niestabilnych kursów walut, inflacji oraz kreacji pieniądza przez banki z długu ( obecnie z jednej złotówki bank jest w stanie zrobić 28 złotówek pieniądza "bezgotówkowego", wszystko to dzieje się przez udzielanie kredytów ). Nie jestem w pełni przekonany do takiego systemu, ale wydaje się on o niebo lepszy, niż ten, z którym mamy dziś do czynienia.

    • Ja czy to będzie złoto, papier czy zapis elektroniczny
      banki detaliczne nadal będą kreować pieniądz.
      PS
      W tej prezentacji z NBP w banku centralnym mogłyby leżeć sztabki złota stanowiące ekwiwalent wyemitowanego papieru (może nawet leżały), a końcowy wzór nie zmieniłby się nawet na jotę. Serio:)
      PS2
      Jeszcze ciekawsze jest to, że nawet gdyby ci ludzie nosili złoto zamiast papieru to wzór nadal byłby ten sam, o czym można przeczytać w pierwszej lepszej książce do ekonomii – gorąco polecam.

  42. A może by tak zlikwidować banki centralne?
    Czemu nie? Pieniądz oprzeć na standardzie złota, co uniemożliwi jego nadmierną podaż i hiperinflację ( żeby w "złotym" systemie doprowadzić do hiperinflacji trzeba byłoby odkryć nowe, potężne, niewyczerpane i co najważniejsze tanie w eksploatacji złoża; teraz wystarczy drukować ), banknoty uczynić zwyczajnymi kwitami, wypisywanymi przez banki dla wygody użytkowników, a regulację stóp procentowych, itd. zostawić rynkowi. W takiej sytuacji znikłby problem niestabilnych kursów walut, inflacji oraz kreacji pieniądza przez banki z długu ( obecnie z jednej złotówki bank jest w stanie zrobić 28 złotówek pieniądza "bezgotówkowego", wszystko to dzieje się przez udzielanie kredytów ). Nie jestem w pełni przekonany do takiego systemu, ale wydaje się on o niebo lepszy, niż ten, z którym mamy dziś do czynienia.

    • Ja czy to będzie złoto, papier czy zapis elektroniczny
      banki detaliczne nadal będą kreować pieniądz.
      PS
      W tej prezentacji z NBP w banku centralnym mogłyby leżeć sztabki złota stanowiące ekwiwalent wyemitowanego papieru (może nawet leżały), a końcowy wzór nie zmieniłby się nawet na jotę. Serio:)
      PS2
      Jeszcze ciekawsze jest to, że nawet gdyby ci ludzie nosili złoto zamiast papieru to wzór nadal byłby ten sam, o czym można przeczytać w pierwszej lepszej książce do ekonomii – gorąco polecam.

  43. A może by tak zlikwidować banki centralne?
    Czemu nie? Pieniądz oprzeć na standardzie złota, co uniemożliwi jego nadmierną podaż i hiperinflację ( żeby w "złotym" systemie doprowadzić do hiperinflacji trzeba byłoby odkryć nowe, potężne, niewyczerpane i co najważniejsze tanie w eksploatacji złoża; teraz wystarczy drukować ), banknoty uczynić zwyczajnymi kwitami, wypisywanymi przez banki dla wygody użytkowników, a regulację stóp procentowych, itd. zostawić rynkowi. W takiej sytuacji znikłby problem niestabilnych kursów walut, inflacji oraz kreacji pieniądza przez banki z długu ( obecnie z jednej złotówki bank jest w stanie zrobić 28 złotówek pieniądza "bezgotówkowego", wszystko to dzieje się przez udzielanie kredytów ). Nie jestem w pełni przekonany do takiego systemu, ale wydaje się on o niebo lepszy, niż ten, z którym mamy dziś do czynienia.

    • Ja czy to będzie złoto, papier czy zapis elektroniczny
      banki detaliczne nadal będą kreować pieniądz.
      PS
      W tej prezentacji z NBP w banku centralnym mogłyby leżeć sztabki złota stanowiące ekwiwalent wyemitowanego papieru (może nawet leżały), a końcowy wzór nie zmieniłby się nawet na jotę. Serio:)
      PS2
      Jeszcze ciekawsze jest to, że nawet gdyby ci ludzie nosili złoto zamiast papieru to wzór nadal byłby ten sam, o czym można przeczytać w pierwszej lepszej książce do ekonomii – gorąco polecam.

  44. A może by tak zlikwidować banki centralne?
    Czemu nie? Pieniądz oprzeć na standardzie złota, co uniemożliwi jego nadmierną podaż i hiperinflację ( żeby w "złotym" systemie doprowadzić do hiperinflacji trzeba byłoby odkryć nowe, potężne, niewyczerpane i co najważniejsze tanie w eksploatacji złoża; teraz wystarczy drukować ), banknoty uczynić zwyczajnymi kwitami, wypisywanymi przez banki dla wygody użytkowników, a regulację stóp procentowych, itd. zostawić rynkowi. W takiej sytuacji znikłby problem niestabilnych kursów walut, inflacji oraz kreacji pieniądza przez banki z długu ( obecnie z jednej złotówki bank jest w stanie zrobić 28 złotówek pieniądza "bezgotówkowego", wszystko to dzieje się przez udzielanie kredytów ). Nie jestem w pełni przekonany do takiego systemu, ale wydaje się on o niebo lepszy, niż ten, z którym mamy dziś do czynienia.

    • Ja czy to będzie złoto, papier czy zapis elektroniczny
      banki detaliczne nadal będą kreować pieniądz.
      PS
      W tej prezentacji z NBP w banku centralnym mogłyby leżeć sztabki złota stanowiące ekwiwalent wyemitowanego papieru (może nawet leżały), a końcowy wzór nie zmieniłby się nawet na jotę. Serio:)
      PS2
      Jeszcze ciekawsze jest to, że nawet gdyby ci ludzie nosili złoto zamiast papieru to wzór nadal byłby ten sam, o czym można przeczytać w pierwszej lepszej książce do ekonomii – gorąco polecam.

  45. A może by tak zlikwidować banki centralne?
    Czemu nie? Pieniądz oprzeć na standardzie złota, co uniemożliwi jego nadmierną podaż i hiperinflację ( żeby w "złotym" systemie doprowadzić do hiperinflacji trzeba byłoby odkryć nowe, potężne, niewyczerpane i co najważniejsze tanie w eksploatacji złoża; teraz wystarczy drukować ), banknoty uczynić zwyczajnymi kwitami, wypisywanymi przez banki dla wygody użytkowników, a regulację stóp procentowych, itd. zostawić rynkowi. W takiej sytuacji znikłby problem niestabilnych kursów walut, inflacji oraz kreacji pieniądza przez banki z długu ( obecnie z jednej złotówki bank jest w stanie zrobić 28 złotówek pieniądza "bezgotówkowego", wszystko to dzieje się przez udzielanie kredytów ). Nie jestem w pełni przekonany do takiego systemu, ale wydaje się on o niebo lepszy, niż ten, z którym mamy dziś do czynienia.

    • Ja czy to będzie złoto, papier czy zapis elektroniczny
      banki detaliczne nadal będą kreować pieniądz.
      PS
      W tej prezentacji z NBP w banku centralnym mogłyby leżeć sztabki złota stanowiące ekwiwalent wyemitowanego papieru (może nawet leżały), a końcowy wzór nie zmieniłby się nawet na jotę. Serio:)
      PS2
      Jeszcze ciekawsze jest to, że nawet gdyby ci ludzie nosili złoto zamiast papieru to wzór nadal byłby ten sam, o czym można przeczytać w pierwszej lepszej książce do ekonomii – gorąco polecam.