Reklama

„Sucha kostu

„Sucha kostucha – ta Miss Wykidajło wyłączy nam prąd w środku dnia. Pchajmy wiec taczki obłędu, jak Byron, bo raz mamy bal!” Lubię sobie wrócić do takich spraw, które zaogniały, a potem nikt się nimi nie interesuje: „bo po co?” Sprawa uwieńczenia niewątpliwego sukcesu Polski jakim jest urzędowe przekazanie symbolicznej pałeczki dla pierwszego z brzegu. Co bardziej wnikliwi obliczyli, że na taki sukces jak prezydencja będziemy musieli czekać jakieś 17 lat. No nieważne danemu koniowi nie zawraca się gitary wracam do uwieńczenia. O ten owiany legendą koncert chodzi, co to go mieli dwaj spece, jak się okazuje, reżyserować. Spece od czego? Obaj jak dotąd słynęli z jednego, nazwijmy to na wyrost konferansjerki. Obaj są absolutnymi debiutantami w reżyserii, a jeśli nie to proszę mnie uświadomić ile tego rodzaju imprez wyreżyserował peerelowski konferansjer Materna i debiutujący w harcerskiej rozgłośni druh Wojewódzki. Odmówiłem sobie wiele przyjemności, między innymi „Szeregowca Ryan’a”, żeby nie być posądzonym o Bratkowskiego, czyli takiego typa co gówno widział, tyle samo przeczytał, ale wszystko wie. I między innymi tego tym dwóm nie wybaczę. Nie wchodzę z butami w tak zwaną wartość artystyczną, chociaż kilka uwag mogę zapodać. Pomysł ze śpiewaniem polskich hitów przez zagraniczne, no właśnie, chyba jednak z demobilu jeśli już gwiazdy, nie był zły. Jedyny plus tego widowiska, to ten pomysł, który został zrealizowany tak jak budowa A2 przez Chińczyków: do mniejszej połowy”. Średnia wieku występujących artystów, to było coś koło 55 lat, a przeboje płynące ze sceny miały drugie tyle. Symbolami naszej prezydencji jest optymizm i bączek. Proszę wybaczyć, ale patrząc na te smuty w wykonaniu artystów na pomoście emerytalnym, nawet nie chciało się puścić bąka. Zostawiam to jednak, ponieważ coś zupełnie innego położyło mnie na łopatach. Oto nasze państwo, jego konstytucyjne organa, których nie wolno krytykować, gdyż takie zachowanie śmierdzi Berlinem lat 30-tych, zatrudniło do realizacji koncertu dwóch KONFERANSJERÓW. W czasie koncertu ani razu zatrudnieni nie mieli okazji wykazać się swoim kunsztem. Ci dwaj przereklamowani chłopcy dostali robotę, jak przypuszczam nie za średnią krajową i zrobili to co potrafili przez całe życie najfajniej. „Pierdolę nie robię” – powiedział Kuba do Krzysia i tym sposobem powstała koncepcja artystyczna, zakładająca, że dwa sceniczne zwierzaki nie pokażą się na scenie. Trzeba przyznać, że byli konsekwentni w zamyśle artystycznym, nie ruszyli dupy, siedzieli w kanciapie i rozpijali flaszkę. Tym oto sposobem tak zwane państwo polskie za ciężki szmal zatrudniło dwóch wodzirejów na etacie reżyserów. Efekt? „Plis” jak mawia cudzoziemiec po edukacji na „Do You know Polska”. Jakiż mógł być efekt? Wydarzenie artystyczne należy ulokować gdzieś pomiędzy akademią w IV LO Częstochowa, występem dla pracowników ZUS Oddział Łódź i dniami co najwyżej Rawicza. Nie mam pojęcia po jaką cholerę potrzeba dwóch „reżyserów” do następującego scenariusza: „Autobiografia”, Szopen, a wszystko sfinalizowane „Niech żyje bal” przed odlotem Pałacu Kultury w kosmos. Przysięgam i jestem w stanie to udowodnić, jeśli tylko ktoś sobie zażyczy, w ciągu 15 minut piszę ciekawszy „teatr absurdu”. Potrzebna mi kartka z notesu, ołówek z Castoramy i jedno kolano. Gwarantuję sukces i więcej jak pinćset sobie nie policzę, bo więcej mi wstyd.

Zupełnie nie jest istotne jak i kto ten koncert odebrał, w ogóle się nie będę spierał jeśli się okaże, że kogoś widowisko powaliło na kolana. Pytam się tylko naiwnie, co ci dwaj konferansjerzy robili w roli reżyserów, realizatorów, czy czego tam jeszcze. W którym miejscu tego powiatowego widowiska ujawniły się ich zawodowe talenty? Kiedy stary Bolton krzyczał: Helo Poland!? Gdy „kindziorowaty” zasuwała na jakimś sopranowym saksofonie (?) „Niech żyje bal”, czy może wtedy jak Markowski śpiewał po 30 latach jak bardzo troszczy się o losy prześladowanego Hołdysa? Co ci nagłośnieni medialnymi trąbami amatorzy realizacji i reżyserii wykonali? Domniemywam, że fajerwerków w grafice 3D nie symulowali. O ile mnie wzrok nie mylił muzycznie zawiadywał całością niejaki Sztaba. Ludzie pomóżcie! Gwałcą! Przepraszam! Pali się! Gdzie mój słodki Boże szukać jakiegoś piętna Materny i Wojewódzkiego w tym koncercie? Dobrali „oryginalny” repertuar i wymyślili, żeby wysłać Pałac Kultury w kosmos? Cała robota? Dwóch amatorów wyprodukowało dni Rawicza w IV LO, dla pracowników ZUS Odział Łódź i aż centrala musiała zlecać tę robotę? Nie pamiętam już który, ale jeden z tych amatorów zanim się widowisko zaczęło ostrzegał, że: „takich fajerwerków to jeszcze Warszawa nie widziała”. Fajerwerki, lepiej bym tego nie podsumował, chociaż mogę spróbować. Dwa zwierzątka sceniczne, zadebiutowały w roli reżyserów i nie ruszając dupy z zaplecza puściły kosmicznego bąka. Wesoło było jak u cioci na imieninach, ale nich żyje bal, drugi raz nie zaproszą nas wcale.

Reklama
Reklama

6 KOMENTARZE

  1. był nakaz aby zeszli z oczu
    Jak wiadomo, plan początkowo był taki że oni dwaj mieli osobiście prowadzić tą imprezę. Jednak badania wykazały, że duża część telewidzów to zazdrośnicy nie trawiący Wojewódzkiego, a słupki sympatii to sprawa święta.
    Trzeba było na gwałt coś z tym zrobić, a tu kontrakty już podpisane i forsa popłynęła na konta.
    Dlatego schowano ich na zapleczu i dano fikcyjną fuchę reżyserów, a faktyczną reżyserią zajął się jakiś pan Wacek który i tak od początku brał udział w przygotowaniach.
    W sensie finansowym nasi ulubieńcy zrobili interes życia, ale pewien niedosyt sławy pewnie ich boli.
    Stali się nagle konferansjerami których nie można pokazać przy ludziach, a to ich w życiu zawodowym pierwszy tego typu moment.

  2. był nakaz aby zeszli z oczu
    Jak wiadomo, plan początkowo był taki że oni dwaj mieli osobiście prowadzić tą imprezę. Jednak badania wykazały, że duża część telewidzów to zazdrośnicy nie trawiący Wojewódzkiego, a słupki sympatii to sprawa święta.
    Trzeba było na gwałt coś z tym zrobić, a tu kontrakty już podpisane i forsa popłynęła na konta.
    Dlatego schowano ich na zapleczu i dano fikcyjną fuchę reżyserów, a faktyczną reżyserią zajął się jakiś pan Wacek który i tak od początku brał udział w przygotowaniach.
    W sensie finansowym nasi ulubieńcy zrobili interes życia, ale pewien niedosyt sławy pewnie ich boli.
    Stali się nagle konferansjerami których nie można pokazać przy ludziach, a to ich w życiu zawodowym pierwszy tego typu moment.

  3. był nakaz aby zeszli z oczu
    Jak wiadomo, plan początkowo był taki że oni dwaj mieli osobiście prowadzić tą imprezę. Jednak badania wykazały, że duża część telewidzów to zazdrośnicy nie trawiący Wojewódzkiego, a słupki sympatii to sprawa święta.
    Trzeba było na gwałt coś z tym zrobić, a tu kontrakty już podpisane i forsa popłynęła na konta.
    Dlatego schowano ich na zapleczu i dano fikcyjną fuchę reżyserów, a faktyczną reżyserią zajął się jakiś pan Wacek który i tak od początku brał udział w przygotowaniach.
    W sensie finansowym nasi ulubieńcy zrobili interes życia, ale pewien niedosyt sławy pewnie ich boli.
    Stali się nagle konferansjerami których nie można pokazać przy ludziach, a to ich w życiu zawodowym pierwszy tego typu moment.