Wrócę do te
Wrócę do tematu, który już raz się pojawił, temat jest obserwacją medialnych ruchów robaczkowych. Pierwsze takie ruchy miały miejsce zaraz po obwieszczeniu, że OFE nie są dobre dla ludzi, najpewniejszy jest ZUS. Wówczas w przyjaznych telewizjach zaczęto pokazywać rozmaite obrazki, że coś z PO chyba nie tak się dzieje, że jakieś, no, nazwijmy to niekonsekwencje programowe się pojawiają. Potem trochę przycichło, żeby daś czas na opamiętanie i przeszła pani Anodina. Nie wiem czy padła propozycja OFE za Smoleńsk, bo obie strone nieco ambicjonalnie urażone i każda czeka na pierwszy ruch, w każdym razie i co najważniejsze w OFE nic się nie zmieniło. Partia przewodniczącego Tuska nie zmądrzała, na dodatek pan Boni, minister od wszystkiego, wykonał jakąś zabawną prezentację na rzutniku, że rosnąć będzie PKB pod niebiosa, a wraz z tym wskaźnikiem serca emerytów. Po tej prezentacji widzę kolejny ruch mediów i trudno go nazwać robaczkowym, trzeba powiedzieć, że ruch przybrał na sile i tempie. Rzucony ochłap w postaci zwiększonego limitu dla giełdowej loterii, tylko rozsierdził. Bardzo łatwo poznać kiedy media chcą coś ważnego powiedzieć i jednocześnie to coś nie może pozostawiać złudzeń, że pokazany polityk zachowuje się fatalnie oraz nie dba o nasze dobro wspólne. Przede wszystkim pokazuje się odpowiednie kadry, takie z boku i coraz częściej widzę Donalda Tuska traktowanego zoomem, pokazuje się jak przebiera paluszkami, kropelkę potu na skroni, przestępowanie z nożnej lewicy na prawicę, albo wilczą minę zaraz po trudnym pytaniu, po czym sztucznie wyprofilowany uśmieszek. Do odpowiednich kadrów dobiera się odpowiednie podkłady muzyczne i robi się tak zwane lekkie materiały, czyli zwyczajnie ośmiesza się polityka montując jakieś obrazki z jego politycznego życia i obietnice sprzecznie składane. Takich materiałów widziałem już wystarczająco wiele, żeby odnotować zmianę medialną. W kolejnym kroku dobiera się docentów, zwykle są to ludzie od politycznego marketingu, tacy co to wcześniej byli zachwyceni „narracją” i „polityczną opowieścią”, natomiast jak tylko wyczuli zmianę kierunku wiatru, nagle zaczęli się przyglądać „końcowi pewnej epoki”. Tutaj również widziałem parę popisów i to w wykonaniu takich nazwisk, że sam jeszcze nie wierzę, na przykład pan docent Jabłoński, taki charakterystycznie łysy i zawsze wiadomo co powie, dał wczoraj występ niezwykle zaskakujący, właśnie na temat przesilenia i chyba rozdźwięku.
Objawów jest więcej, ni stąd, ni zowąd i całkiem jak grom z jasnego nieba reporterzy informacyjnej stacji zamiast się zajmować jak Pan Bóg przykazał kolejną garsonką posłanki Wróbel zrobili rzecz niewyobrażalną. Zadzwonili na numer podany w stenogramie, ten sam, pod który dzwonili kontrolerzy z tego ruskiego chlewika i w 2 minuty ustali to, czego polska prokuratura nie dała rady ustalić prze 10 miesięcy. Dodzwonili się do instytutu od latania, a to jeszcze nie koniec, ponieważ materiał został okraszony prawdziwą perełką. Otóż ten „starszyna”, który odbierał telefony, był kierownikiem lotów i już nie pracuje w Smoleńsku, tylko w Astrachaniu. Każdy przyzna, że pewne dowcipy są nieśmiertelne i wiecznie zabawne. W końcu taki detal jak konferencje Donalda Tuska, tutaj już zaczynają się pojawiać pytania na temat i co więcej materiały montowane przez stacje, nie przez rzecznika Grasia, tudzież zupełnie „znikniętego” Arabskiego i Ostapowicza. Wszytko to razem plus jeszcze kilka pomniejszych i charakterystycznych objawów, jak zdegustowane miny prezenterów, po prezentacji materiałów, na razie sztuczne, bo oswajające się ze zmienianą kierunku, dają dość jednoznaczne podstawy do wyciągania generalnego wniosku. Znaki na niebie i ziemi, ale przede wszystkim na ekranach, wskazują, że PO już nie jest taka niezastąpiona, co więcej chyba się delikatnie szuka następców. I właściwie można się już pocieszać, kto skrótu PO ma serdecznie dosyć, tylko jest mały detal nie dający mi spokoju. Wcale nie atakuje się PO, atakuje się PO Tuska, a to nie jest to samo. Z podziwu nie mogę wyjść, że praktycznie nie dotyka się Grzegorza Schetyny, z wyjątkiem rutynowych informacji. Padnie od czasu do czasu, że jest skłócona wewnętrznie, jednak żadnego sabotażysty Schetyny. Tak wygląda jakby delikatnie był prezentowany jeden z możliwych następców. Jak wiadomo syndrom Kaczyńskiego jest obosieczny, może Kaczyńskim straszyć Tusk i mogą Kaczyńskim straszyć Tuska, w obu przypadkach decydującą rolę odgrywają media. Tusk mógł się poczuć na tyle bezczelny, że słynne zawołanie: „nie mam z kim przegrać, chcecie Kaczyńskiego?” wygłosił w medialnych kuluarach, a takich rzeczy nie robi się czwartej władzy. Media pokazują Tuskowi dokładnie to samo – będziesz podskakiwał, dostaniesz Kaczyńskiego i… Schetynę, a gdyby nie, w odwodzie jest Komorowski, Napieralski, może nawet PJN, aby był tłok w wyborze.
Chronologia zdarzeń pozwala sądzić, że OFE zawdzięczamy tę nowość na telewizyjnych ekranach, ostrożność z kolei podpowiada, że przede wszystkim nie PO, tylko Tuska i jego frakcję lekko się przypieka, a po drugie i co najbardziej cenne, w każdej chwili można rzecz odwrócić. Po spełnieniu wymogów natychmiast wrócą stare kadry, a obiektem śmiesznych materiałów stanie się stary bohater. Nikt mi nie powie, że nie można z raportu Anodiny, nawet teraz zrobić cholernie przyzwoity dokument i z Błasika jeszcze większego alkoholika, dwa dni potrzeba na przeprowadzenie takiej akcji. Nikt mi nie powie, że takiej sprawy jak OFE nie można po prostu pozamiatać, to znaczy przestać o niej mówić i robić cokolwiek, do kwietnia wszyscy zapomną, bo i komu będzie zależało na odgrzewaniu tematu, który jednym szkodzi finansowo, drugim na wizerunek i nazwisko. Z tych powodów w okazywaniu radości należy zachować umiar, właściwie daleko posuniętą powściągliwość. Póki co obserwuję prężenie muskułów, z drugiej, bardziej optymistycznej strony, trzeba też pamiętać, że zbyt wielu poważnych ludzi zainwestowało swoje nazwiska, trykając ego i ambicje równie ważnych nazwisk, żeby to się tak łatwo po kościach rozeszło, chyba nie ma szans. Jak się biorą za łby takie tuzy nieomylne jak Balcerowicz z jednej i Bielecki z drugiej, któryś musi się mylić, czyli stracić status boga. Bardzo wstępnie i bardzo ostrożnie można odnotować konflikt politycznych i biznesowych interesów, ale rozwój tej sytuacji będzie zależał od wielu czynników, z czego co najmniej połowa jest poza zasięgiem najbardziej wnikliwego obserwatora, bo co się tak naprawdę dzieje pod polityczną i medialną ladą wyczytać się nie da, można jedynie zgadywać. Każdy scenariusz jest do zrealizowania, w parę dni, praktycznie na dowolnym etapie, bez problemu można Tuska wyciągnąć z tego położenia poza medialnym inkubatorem, w którym nie przetrwa, ale to jest oczywiście trochę trudniejsze niż eutanazja i dlatego więcej Tuska będzie kosztować, jeszcze więcej niż kosztowało dotąd. I dobić można zawsze, w dowolnym momencie,i dla przyjemności, co z kolei jest kosztowne dla drugiej strony porozumienia, w końcu zainwestowano w tego plastikowego oratora, niemały szmal i czasu antenowego jeszcze więcej. Wszystko da się jednak zrekompensować, nowe rozdanie na scenie politycznej to przecież nowe życie, nowe obroty w medialnym przekazie, pozostaje wylosować kolejnego karnego wybrańca narodu, męża stanu klasy europejskiej i promować na budowniczego Najjaśniejszej dowolnego numeru.
Gdzieś się PJN zapodział albo zagubił
bo teraz byłby dobry moment, żeby jednym celnym, dużego kalibru strzałem albo kilkoma mniejszymi dobić Tuska, albo tylko rozwiać holograficzne widmo ,,męża stanu”.
Gdzieś się PJN zapodział albo zagubił
bo teraz byłby dobry moment, żeby jednym celnym, dużego kalibru strzałem albo kilkoma mniejszymi dobić Tuska, albo tylko rozwiać holograficzne widmo ,,męża stanu”.
Gdzieś się PJN zapodział albo zagubił
bo teraz byłby dobry moment, żeby jednym celnym, dużego kalibru strzałem albo kilkoma mniejszymi dobić Tuska, albo tylko rozwiać holograficzne widmo ,,męża stanu”.
ubrać Tuska
A jeszcze wczorajsze “Czarno na białym”, w którym to jedna pani opowiedziała, jak to elegant i koneser koszul Miro wziął Tuska do numeru hotelowego i przedstawił mu kilka marynarek, czy garniturów, żeby ten Tusk, skądinąd przyjaciel, zaczął się wreszcie pięknie i z pańska prezentować na salonach. Dla mających nieposkromioną wyobraźnię była to doprawdy miła wiadomość. Oto jak biznes tekstylny skroił nam płemieła.
A w dzisiejszym ,,Czarno na białym” leci program
zrobiony według najlepszej szkoły Urbana z czasów jego prezesury w TVP. Nie wdając się w niuanse : rozpędzić CBA. Piękna i znana kobieta, prawdziwa gwiazda – Ołena Marczuk. Kryształowo czysty kardiochirurg Garlicki zniszczony przez Ziobrę i Kamińskiego a polska transplantologia w gruzach Beata Sawicka – na sztandary.
A na koniec – PiS to pijacy i wandale. Jednym słowem zaj…ć pisiorów.
Nie wiem po co robią takie programy – od 4-ch lat. Ani razu nie widziałem przypomnienia Zbycha, Rycha, Mira i Grześ.
Ani się teraz nie dowiedziałem o jakich znajomych Grabarczyka chodzi.
Nihil novi…
ubrać Tuska
A jeszcze wczorajsze “Czarno na białym”, w którym to jedna pani opowiedziała, jak to elegant i koneser koszul Miro wziął Tuska do numeru hotelowego i przedstawił mu kilka marynarek, czy garniturów, żeby ten Tusk, skądinąd przyjaciel, zaczął się wreszcie pięknie i z pańska prezentować na salonach. Dla mających nieposkromioną wyobraźnię była to doprawdy miła wiadomość. Oto jak biznes tekstylny skroił nam płemieła.
A w dzisiejszym ,,Czarno na białym” leci program
zrobiony według najlepszej szkoły Urbana z czasów jego prezesury w TVP. Nie wdając się w niuanse : rozpędzić CBA. Piękna i znana kobieta, prawdziwa gwiazda – Ołena Marczuk. Kryształowo czysty kardiochirurg Garlicki zniszczony przez Ziobrę i Kamińskiego a polska transplantologia w gruzach Beata Sawicka – na sztandary.
A na koniec – PiS to pijacy i wandale. Jednym słowem zaj…ć pisiorów.
Nie wiem po co robią takie programy – od 4-ch lat. Ani razu nie widziałem przypomnienia Zbycha, Rycha, Mira i Grześ.
Ani się teraz nie dowiedziałem o jakich znajomych Grabarczyka chodzi.
Nihil novi…
ubrać Tuska
A jeszcze wczorajsze “Czarno na białym”, w którym to jedna pani opowiedziała, jak to elegant i koneser koszul Miro wziął Tuska do numeru hotelowego i przedstawił mu kilka marynarek, czy garniturów, żeby ten Tusk, skądinąd przyjaciel, zaczął się wreszcie pięknie i z pańska prezentować na salonach. Dla mających nieposkromioną wyobraźnię była to doprawdy miła wiadomość. Oto jak biznes tekstylny skroił nam płemieła.
A w dzisiejszym ,,Czarno na białym” leci program
zrobiony według najlepszej szkoły Urbana z czasów jego prezesury w TVP. Nie wdając się w niuanse : rozpędzić CBA. Piękna i znana kobieta, prawdziwa gwiazda – Ołena Marczuk. Kryształowo czysty kardiochirurg Garlicki zniszczony przez Ziobrę i Kamińskiego a polska transplantologia w gruzach Beata Sawicka – na sztandary.
A na koniec – PiS to pijacy i wandale. Jednym słowem zaj…ć pisiorów.
Nie wiem po co robią takie programy – od 4-ch lat. Ani razu nie widziałem przypomnienia Zbycha, Rycha, Mira i Grześ.
Ani się teraz nie dowiedziałem o jakich znajomych Grabarczyka chodzi.
Nihil novi…
PJNowi
przydałby sie gabinet cieni, prezentujący realną alternatywę a nie przygryzanie marynek przypadkowych ludzi w PO w studiu telewizyjnym.
PJNowi
przydałby sie gabinet cieni, prezentujący realną alternatywę a nie przygryzanie marynek przypadkowych ludzi w PO w studiu telewizyjnym.
PJNowi
przydałby sie gabinet cieni, prezentujący realną alternatywę a nie przygryzanie marynek przypadkowych ludzi w PO w studiu telewizyjnym.
Pewnie dam wyraz swojej
Pewnie dam wyraz swojej ignorancji, ale jak to właściwie było w 2005, że z całkiem przeciętenego posła, senatora, przewodniczącego partii nagle otrzymaliśmy ‘męża stanu’ i głównego pretendenta do najwyższego urzędu?
-> dżuma
To takie proste. Tusk został digitally remastered. Tu wszakże jedno istotne zastrzeżenie. Tusk nie był wcale przeciętnym posłem i senatorem. Był zdecydowanie nieprzeciętnym parlamentarzystą. Może nawet wizjonerem do pewnego stopnia. Oto cytat z jego wystąpienia 23.05.2002, na posiedzeniu sejmu IV kadencji “W tym sensie jestem spokojny i przyjmuję tutaj zakłady, że przez długie, długie miesiące, a może i długie lata ta ekipa nie będzie chciała wziąć na siebie żadnej odpowiedzialności. Może dlatego, że sama wyczuwa, iż pełna odpowiedzialność przy jej kwalifikacjach oznacza katastrofę polityczną za trzy lata.”
Była to filipika w obronie Leszka Balcerowicza w dyskusji podczas pierwszego czytania poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o Narodowym Banku Polskim.
Lubimy myśleć, że ludzie się mogą zmieniać. Zmieniają się rekwizyty i dekoracje, ludzie nie.
Ok. Był rozpoznawalny. W tym
Ok. Był rozpoznawalny. W tym czasie jako przeciętny odbiorca mediów kojarzyłem D. Tuska z
– jego ‘el’
– zliczaniem głosów z W. Pawlakiem
– wyłupistym oczkiem i głupawym uśmiechem (co akurat znów dobrze o mnie nie świadczy).
Większych dokonań nie pamiętam. Skąd awans o ligę albo dwie? Prosto jest powiedzieć bezosobowo ‘został digitally remastered’. A jeśli chce się osobowo, to jak odpowiedzieć, żeby nie zrobić z siebie oszołoma? Ot zagadka.
Pewnie dam wyraz swojej
Pewnie dam wyraz swojej ignorancji, ale jak to właściwie było w 2005, że z całkiem przeciętenego posła, senatora, przewodniczącego partii nagle otrzymaliśmy ‘męża stanu’ i głównego pretendenta do najwyższego urzędu?
-> dżuma
To takie proste. Tusk został digitally remastered. Tu wszakże jedno istotne zastrzeżenie. Tusk nie był wcale przeciętnym posłem i senatorem. Był zdecydowanie nieprzeciętnym parlamentarzystą. Może nawet wizjonerem do pewnego stopnia. Oto cytat z jego wystąpienia 23.05.2002, na posiedzeniu sejmu IV kadencji “W tym sensie jestem spokojny i przyjmuję tutaj zakłady, że przez długie, długie miesiące, a może i długie lata ta ekipa nie będzie chciała wziąć na siebie żadnej odpowiedzialności. Może dlatego, że sama wyczuwa, iż pełna odpowiedzialność przy jej kwalifikacjach oznacza katastrofę polityczną za trzy lata.”
Była to filipika w obronie Leszka Balcerowicza w dyskusji podczas pierwszego czytania poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o Narodowym Banku Polskim.
Lubimy myśleć, że ludzie się mogą zmieniać. Zmieniają się rekwizyty i dekoracje, ludzie nie.
Ok. Był rozpoznawalny. W tym
Ok. Był rozpoznawalny. W tym czasie jako przeciętny odbiorca mediów kojarzyłem D. Tuska z
– jego ‘el’
– zliczaniem głosów z W. Pawlakiem
– wyłupistym oczkiem i głupawym uśmiechem (co akurat znów dobrze o mnie nie świadczy).
Większych dokonań nie pamiętam. Skąd awans o ligę albo dwie? Prosto jest powiedzieć bezosobowo ‘został digitally remastered’. A jeśli chce się osobowo, to jak odpowiedzieć, żeby nie zrobić z siebie oszołoma? Ot zagadka.
Pewnie dam wyraz swojej
Pewnie dam wyraz swojej ignorancji, ale jak to właściwie było w 2005, że z całkiem przeciętenego posła, senatora, przewodniczącego partii nagle otrzymaliśmy ‘męża stanu’ i głównego pretendenta do najwyższego urzędu?
-> dżuma
To takie proste. Tusk został digitally remastered. Tu wszakże jedno istotne zastrzeżenie. Tusk nie był wcale przeciętnym posłem i senatorem. Był zdecydowanie nieprzeciętnym parlamentarzystą. Może nawet wizjonerem do pewnego stopnia. Oto cytat z jego wystąpienia 23.05.2002, na posiedzeniu sejmu IV kadencji “W tym sensie jestem spokojny i przyjmuję tutaj zakłady, że przez długie, długie miesiące, a może i długie lata ta ekipa nie będzie chciała wziąć na siebie żadnej odpowiedzialności. Może dlatego, że sama wyczuwa, iż pełna odpowiedzialność przy jej kwalifikacjach oznacza katastrofę polityczną za trzy lata.”
Była to filipika w obronie Leszka Balcerowicza w dyskusji podczas pierwszego czytania poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o Narodowym Banku Polskim.
Lubimy myśleć, że ludzie się mogą zmieniać. Zmieniają się rekwizyty i dekoracje, ludzie nie.
Ok. Był rozpoznawalny. W tym
Ok. Był rozpoznawalny. W tym czasie jako przeciętny odbiorca mediów kojarzyłem D. Tuska z
– jego ‘el’
– zliczaniem głosów z W. Pawlakiem
– wyłupistym oczkiem i głupawym uśmiechem (co akurat znów dobrze o mnie nie świadczy).
Większych dokonań nie pamiętam. Skąd awans o ligę albo dwie? Prosto jest powiedzieć bezosobowo ‘został digitally remastered’. A jeśli chce się osobowo, to jak odpowiedzieć, żeby nie zrobić z siebie oszołoma? Ot zagadka.