Reklama

Narzekamy, że w polskich sądach przewlekane są sprawy, że są sprawy ciągnące się latami, że sądy są niewydolne, że są do dupy mówiąc lapidarnie.

Narzekamy, że w polskich sądach przewlekane są sprawy, że są sprawy ciągnące się latami, że sądy są niewydolne, że są do dupy mówiąc lapidarnie.
Sędziowie tłumaczą, że procedury, że część spraw można by umorzyć już na etapie postępowania prokuratorskiego, że ludzie są upierdliwi po prostu, zawalając sądy z powództwa cywilnego.
Ano właśnie. Polak potrafi być upierdliwy do bólu. Sąsiad sąsiadowi wytacza sprawę o obrzucenie chujem na klatce schodowej. Sąsiadka sąsiadce za podeptanie kwiatków pod balkonem. Poseł posłowi ze rzekomą obrazę majestatu.

Polacy w ogóle strasznie są wyczuleni na punkcie własnego ja, ego, honoru czy jakbyśmy tego nie nazwali. Sprawy już zaczyna się zakładać o przysłowiowe gówno. Oto czytam na stronie www.naszemiasto.pl:

Reklama

“W poniedziałek Sąd Rejonowy Gdańsk-Północ ma podjąć decyzję o ewentualnym postępowaniu w sprawie wypowiedzi premiera Donalda Tuska na temat wysokości pomocy publicznej dla Stoczni Gdańsk. 18 maja, podczas telewizyjnej debaty z udziałem dwóch mniejszych związków zawodowych działających w zakładzie, premier powiedział, że pomoc wyniosła 600, 700 milionów złotych. Związkowcy z Solidarności zakwestionowali te kwoty.
Według Karola Guzikiewicza, który w imieniu związkowej Solidarności skierował sprawę do sądu, Donald Tusk podał nieprawdziwe informacje w tej sprawie. Według Solidarności Stoczni Gdańsk pomoc wyniosła 80 mln zł, a pomocy efektywnej było około 33 mln zł.”

Oto dla związkowców pretekst do złożenia powództwa w sądzie. Kiedyś niejaki R.Zając nazwał działaczy “S” palantami, za co trafił przed sąd. Minęło od tego czasu prawie 20 lat. Nic się nie zmieniło jak widać.

Reklama

8 KOMENTARZE

  1. Procedury, procedury.
    Procedury, procedury. Urzędnik skarbowy, skurwiel, wlepił mi mandat, z pełną świadomością, że nie powinien tego robić. Na skutek moich interwencji, skarbówka wystąpiła do sądu o unieważnienie tego mandatu. Powinno to się odbyć tak: sędzia otrzymuje sprawę, siada i pisze wyrok z bardzo krótkim uzasadnieniem. Zajmuje mu to, powiedzmy, 15 minut. A odbywa to się tak: wyznacza się termin rozprawy. Oczywiście jestem wezwany. Przez ponad godzinę wysłuchuję formułek prawnych dyktowanych przez sędziego protokolantce, która bazgrze to wszystko w żółwim tempie. Ja jestem potrzebny tylko po to, aby mnie sędzia zapytał, czy NIE WNOSZĘ SPRZECIWU(!!!) do anulowania mandatu. Co tu można dodać?

  2. Procedury, procedury.
    Procedury, procedury. Urzędnik skarbowy, skurwiel, wlepił mi mandat, z pełną świadomością, że nie powinien tego robić. Na skutek moich interwencji, skarbówka wystąpiła do sądu o unieważnienie tego mandatu. Powinno to się odbyć tak: sędzia otrzymuje sprawę, siada i pisze wyrok z bardzo krótkim uzasadnieniem. Zajmuje mu to, powiedzmy, 15 minut. A odbywa to się tak: wyznacza się termin rozprawy. Oczywiście jestem wezwany. Przez ponad godzinę wysłuchuję formułek prawnych dyktowanych przez sędziego protokolantce, która bazgrze to wszystko w żółwim tempie. Ja jestem potrzebny tylko po to, aby mnie sędzia zapytał, czy NIE WNOSZĘ SPRZECIWU(!!!) do anulowania mandatu. Co tu można dodać?