Reklama

Seweryn Blusztajn, Aaron Szechter

Seweryn Blusztajn, Aaron Szechter i jeszcze kilku Gebertów z radością obwieściło, że 11 listopada zjadą do Polski zaciężne wojska krzyżackie z enerdowskiej Brandenburgii. Hufiec „Antifa”, anarchiści, komuniści i tym podobni szlachetni woje-geje, będą walczyć o… no właśnie z co i z kim? W prostym rachunku wychodzi na to, że o zniewolenie Polski, ponieważ krzyżackie hufce zbrojne w sierpy i młoty ruszą w Dzień Niepodległości Polski. Tę odsiecz można też rozpatrywać w jeszcze zabawniejszym kontekście, otóż jak pamiętamy, a jak nie pamiętamy, to ja przypomnę, że w zeszłym roku Polaków przed niepodległością powstrzymywali przebrani w obozowe pasiaki z Auschwitz, potomkowie tych, którym nigdy na wolnej Polsce nie zależało. Taki mały zgrzyt, jak mi się wydaje, bo te pasiaste nieboraki intelektualne profanujące pamięć swoich przodków, na radosne okrzyki manifestacyjne: „Hende ho!”, „Sznela, Sznela”, a może i „Raus” jak się sprawy źle potoczą, gotowi zmienić poczucie zagrożenia. Polscy narodowcy jeszcze będą w odruchu serca przechowywać swoich odwiecznych gości, jak za okupacji, o dalsze tragiczne skojarzenia nie trudno. Wiadomo, że komunistyczne bojówki kochają wszystkich, oprócz ludzi, także znajdą się miłośnicy turkucia podjadka, rozwielitki i lawendy, ale nie jeden Krzyżak, z sierpem i młotem na płaszczu, zabierze ze sobą czworonoga i najpewniej będzie to niemiecki owczarek. Właściwie fajny i ciekawy byłby taki scenariusz, przepraszam, taki happening, w którym niemiecka młodzież przebrana w nazistowskie mundury, z owczarkami niemieckimi na krótkiej smyczy, pogania „żydowską zarazę”. Naturalnie trzeba rozumieć, że podobny występ jest intelektualną prowokacją i transcendencją artystyczną. Kołtuni i odbiorcy niższej kultury muszą widzieć wielopłaszczyznowy wymiar tej inscenizacji. Na miejscu uczestników marszu, dostarczałbym „więźniom” z Auschwitz kanapki, bohatersko, z narażeniem życia jak za okupacji, ale na koszt pani Hanny Gronkiewicz-Waltz, która ten rodzaj cateringu ma oponowany. Tylko bez prowokacji, żadnej polędwicy sopockiej, czy nie daj Bóg krakowskiej parzonej.

Reklama

Pozwalam sobie na ten luz blues, bo z chwilą gdy poziom absurdu przekracza potencjał ludzkiego umysłu i to liczony jako cały dorobek ludzkości, nic innego nie pozostaje. W imię wolności można szczuć skrajnych komunistów na raczej umiarkowanych narodowców, którzy w dodatku mają w plecy, bo za propagowanie gestów nazistowskich CBA rzuca na glebę, natomiast za radosne „urrra”, czy inne „Job twoju mat” sierpem i młotem, nijakich kar nie ma. W wolnej chwili przyjrzałem się tej mitycznej organizacji ONR, zdania po rekonesansie nie zmieniam, zupełnie nie mój klimat, jak dla mnie za dużo w tym pustej egzaltacji patriotycznej, za mało pożytku dla Polski. Niemniej zwiady zaowocowały tym, że na własne oczy mogłem przeczytać, właściwie nawet nie musiałem czytać, symbolicznie zobaczyłem profanację swastyki. Nie wiem czy to jest deklaracja ideowa, ale chyba tak skoro swastykę profanuje miecz ONR. Narodowcy posługują się autorską symboliką, enerdowscy Krzyżacy komunistycznym sierpem i młotem. Tak czy inaczej nie mój to świat, ten z zaciśniętą pięścią na klindze rękojeści, ale mniej w tym dziecinady i więcej rozumu, niż u niemieckich towarzyszy z emblematami bolszewickich ludobójców. Przaśna symbolika CCCP, w którym puszka po Coca Coli uchodziła za zakazany owoc i można było za nią dostać chyba z pięć plakatów Olega Błochina, robi dziś za symbol oświecenia. Za karty z gołymi babami, przedstawiciele wysokiej kultury sowieckiej oddawali Kałasznikowa i wiaderko naboi. Jako żywo wolę już wypaczenie filozofii Nietzschego niż potomków sołdatów, którzy wyrywali w Berlinie krany i wracali do Sajuza z rowerami na plecach.

Ten nieustanny brak symetrii mnie prześladuje. Rozumiem, że gazeta żydowskich komunistów będzie bronić i promować swoich, ale co się dzieje z pozostałymi szerokopasmowymi mediami? Dlaczego z taką histerią podchodzi się do kwestii narodowych, natychmiast przywołuje największe i bzdurne analogie do Auschwitz, a z takim pobłażaniem, milczącym przyzwoleniem do zbrodni komunistycznych? Wydaje mi się, że potrafiłbym odpowiedzieć na to pytanie, tylko znów się będę musiał powtórzyć, że gdzie kamieniem w media nie rzucisz, tam trafisz w spadkobiercę KPP i Bundu. Z takim dziedzictwem potomkom będą imponować ortalionowe kurtki, enerdowskie dresy i fryzury typu płetwa. Oni za puszkę Coca Coli sprzedaliby kraj, w którym pasożytują od wieków, w dodatku jeszcze nikt im z gospodarzy nigdy porządnego podsumowania nie zrobił, bo zarówno Kielce jaki i 68 rok, to zamówienie od swojaków, realizowane dla swojaków. Z kolei dekomunizacja przeciwieństwie do denazyfikacji okazała się zoologiczną nienawiścią.

Polska to jest naprawdę przepiękny, europejski kraj, głęboko tolerancyjny, anielsko cierpliwy, Polacy to wspaniali i wspaniałomyślni ludzie, którzy we własnym domu goszcząc bliźniego, sami usuwają się w kąt. Sam niestety nie mogę się pochwalić takim nastawianiem, wyrywny jestem i mam to w genach. Na nieustające pytania, kim jest ten prawdziwym Polak odpowiem autopsją. We mnie od strony ojca płynie krew ukraińska po dziadku i niemiecka po babce, w dodatku i dziadek i ojciec jako ideowcy budowali komunizm, stąd nie brakuje mi bezczelności. Co prawda dziad i ojciec tak budowali, że sracz, a nawet kran przez 25 lat miałem na korytarzu, zaś pierwsze dżinsy, nie z Elpo, razem z dowodem, ale w budowie byli wytrwali. Ideowo poszło mi w drugą stronę, wbrew pozorom nigdy nie uważałem, że za komuny było lepiej, robiłem za odszczepieńca, żadnej legitymacji nie przyjąłem. Komuniści jako tacy i żydowscy przede wszystkim mogą podziękować drugiej stronie mojej rodziny, która mnie wychowała w duchu nowotestamentowym, prości, bogobojni ludzie, krzyż im nigdy w magistracie nie przeszkadzał, bo też nigdy go nie widzieli. W magistratach widywało się sierpy i młoty, portrety Hitlera, wróć, oczywiście nie tego bandyty, tylko Józefa Stalina i Włodzimierza Lenina, twórców opieki socjalnej.

Gdyby w moim skomplikowanym wnętrzu zwyciężyła komunistyczna bezczelność, przytłaczając katolickie miłosierdzie, komuniści i komunistyczni Żydzi, zwyczajnie zebraliby wp…l. Ale ja mam kulturę komunistyczno-żydowskie chamy, bo jestem Polak z krwi i kości, tak postanowiłem. Prawdziwy Polak wbrew genom i grzechom ojców, bo tu się urodziłem, tu mieszkam, tak lubię i nie życzę sobie, by mi ktokolwiek w rodzinne gniazdo srał, zwłaszcza komunistycznymi i komunistyczno-koszernymi bobkami. Prawdziwy Polak, to nie geny, tylko sposób myślenia, natomiast genów nie oszukasz. Po mamie i jej rodzicach, mam miłosierdzie, ciepło wewnętrzne, każdy Żyd, Ukrainiec, Niemiec, Rosjanin i Gwatemalczyk w moim kraju jest gościem na wagę Boga, ale każda łajza obsrywająca mój kraj, bez względu na pochodzenie będzie tępiona, mam to po moim dziadku – ukraińskim komuniście. Żeby było jeszcze dziwniej jakimś specjalnym patriotą się nie czuję, w zasadzie nudne i śmieszne są te walki plemienne, jednak i genów i natury ludzkiej nie oszukasz, każda naiwność podciągająca narody pod urawniłowkę, to ideologiczny bzdet. Dbaj o swoje plemię i plemię, które Cię gości, bo święta jest wolność we własnym domu i szacunek dla domu cudzego.

Reklama

12 KOMENTARZE

  1. Smacznyś, słaby i w lesie!
    Roman Dmowski Roman Dmowski Polityka polska i odbudowanie państwa (1925)

    Wśród szerokiego ogółu poziom pojęć politycznych był bardzo niski. Nawet żywioły czynne, usiłujące kierować życiem politycznym narodu, bardzo dalekie były od rozumienia współczesnej polityki europejskiej; sfery zachowawcze żyły pojęciami przestarzałymi, sięgającymi w osiemnaste stulecie, przeceniały wartość jednych czynników, a nie doceniały innych, co je prowadziło do rezygnacji; koła zaś radykalne nie usiłowały nawet myśleć o polityce takiej, jaka jest — myślały tylko o takiej, jaką być powinna według ich doktryn.
    Skutkiem tego myśl polska nie była zdolna sobie zdać sprawy z właściwego położenia kwestii polskiej i z jej znaczenia w polityce europejskiej. Nie umiała oceniać rozwoju tej polityki z punktu widzenia własnej sprawy.

    Zresztą tym się prawie nikt poważnie nie zajmował. Dla jednych, którzy uważali się za trzeźwych i realnych, polityka zamykała się w sprawach miejscowych, w sprawach danego zaboru; inni wypływali na szersze wody, ale nie próbowali się łamać z trudnościami skomplikowanej polityki międzynarodowej, znajdowali łatwiejsze wyjście w nadziei na nowy ład w świecie, na jeden przewrót, który wszystko zmieni.

  2. Smacznyś, słaby i w lesie!
    Roman Dmowski Roman Dmowski Polityka polska i odbudowanie państwa (1925)

    Wśród szerokiego ogółu poziom pojęć politycznych był bardzo niski. Nawet żywioły czynne, usiłujące kierować życiem politycznym narodu, bardzo dalekie były od rozumienia współczesnej polityki europejskiej; sfery zachowawcze żyły pojęciami przestarzałymi, sięgającymi w osiemnaste stulecie, przeceniały wartość jednych czynników, a nie doceniały innych, co je prowadziło do rezygnacji; koła zaś radykalne nie usiłowały nawet myśleć o polityce takiej, jaka jest — myślały tylko o takiej, jaką być powinna według ich doktryn.
    Skutkiem tego myśl polska nie była zdolna sobie zdać sprawy z właściwego położenia kwestii polskiej i z jej znaczenia w polityce europejskiej. Nie umiała oceniać rozwoju tej polityki z punktu widzenia własnej sprawy.

    Zresztą tym się prawie nikt poważnie nie zajmował. Dla jednych, którzy uważali się za trzeźwych i realnych, polityka zamykała się w sprawach miejscowych, w sprawach danego zaboru; inni wypływali na szersze wody, ale nie próbowali się łamać z trudnościami skomplikowanej polityki międzynarodowej, znajdowali łatwiejsze wyjście w nadziei na nowy ład w świecie, na jeden przewrót, który wszystko zmieni.

  3. Smacznyś, słaby i w lesie!
    Roman Dmowski Roman Dmowski Polityka polska i odbudowanie państwa (1925)

    Wśród szerokiego ogółu poziom pojęć politycznych był bardzo niski. Nawet żywioły czynne, usiłujące kierować życiem politycznym narodu, bardzo dalekie były od rozumienia współczesnej polityki europejskiej; sfery zachowawcze żyły pojęciami przestarzałymi, sięgającymi w osiemnaste stulecie, przeceniały wartość jednych czynników, a nie doceniały innych, co je prowadziło do rezygnacji; koła zaś radykalne nie usiłowały nawet myśleć o polityce takiej, jaka jest — myślały tylko o takiej, jaką być powinna według ich doktryn.
    Skutkiem tego myśl polska nie była zdolna sobie zdać sprawy z właściwego położenia kwestii polskiej i z jej znaczenia w polityce europejskiej. Nie umiała oceniać rozwoju tej polityki z punktu widzenia własnej sprawy.

    Zresztą tym się prawie nikt poważnie nie zajmował. Dla jednych, którzy uważali się za trzeźwych i realnych, polityka zamykała się w sprawach miejscowych, w sprawach danego zaboru; inni wypływali na szersze wody, ale nie próbowali się łamać z trudnościami skomplikowanej polityki międzynarodowej, znajdowali łatwiejsze wyjście w nadziei na nowy ład w świecie, na jeden przewrót, który wszystko zmieni.