Reklama

Obiecywali, obiecywali i się posrali.[1] A miało być tak pięknie, po europejsku. Jedno okienko do załatwiania wszystkich spraw.

Obiecywali, obiecywali i się posrali.[1] A miało być tak pięknie, po europejsku. Jedno okienko do załatwiania wszystkich spraw. Najpierw przy otwieraniu działalności gospodarczej a zaraz potem przy załatwianiu wszystkich spraw urzędowych.

Prowadzenie działalności gospodarczej przeszło mi po roku. Ze względu na specyfikę zanim rozkręciłem działalność już ją musiałem zwinąć, bo miałem jedno zlecenie (specyfika oferowanych usług wymagała czasu, wyrobienia marki i takich tam). Tymczasem pomimo, że pracujący w firmie byli zatrudniani na etatach w innych firmach (ja na jednym, a pozostałych dwóch na dwóch), musieliśmy, a jakże odprowadzać składkę do ZUS. W tej sytuacji podziękowałem państwu polskiemu i powróciłem do umów o dzieło. Po 8 latach przypomniał sobie o nas ZUS, że coś mu się nie zgadza w papierkach i prosi o przekazanie dokumentów zuo-coś tam coś tam, jak mawia posłanka Kruk. Ja na to, że 5 lat minęło, na to z kolei ZUS, że od 2004 r. bodajże obowiązuje 10 letni okres przechowywania dokumentacji. Ja na to, że zlikwidowałem działalność z początkiem 2000 r. i od tego czasu nie czuję się wobec tego w obowiązku śledzić zmieniające się przepisy, w tym ustalenia ZUS. Na to ZUS odrzekł był mi mniej więcej tak – misiu nie podskakuj, tylko przynieś w ząbkach dokumenty. Tacy jak ty już nas próbowali i przesrali. Na szczęście miałem jeszcze dokumentację, więc w ząbkach przyniosłem do ZUS. Siedząca urzędniczka z cynicznym uśmiechem mówiącym: i po co było się stawiać ?, odebrała i skserowała dokumenty. Wniosek nigdy więcej własnego biznesu w Polandii.

Reklama

Jedno okienko do rejestracji działalności gospodarczej mogłoby mi więc zwisać, gdyby nie fakt, że miało się ono przerzucić także na załatwianie spraw urzędowych. Jako wszczepienny Kaszub muszę dokonać zmiany miejsca zamieszkania i zameldowania. I oto co mi proponuje moje ukochane państwo polskie reprezentowane przez MSWiA.
1. W urzędzie gminy właściwym dla dotychczasowego miejsca zamieszkania muszę się wymeldować.
2. W urzędzie gminy właściwym dla nowego miejsca zamieszkania muszę się wystąpić o nadanie numeru dla nieruchomości.
3. W urzędzie gminy właściwym dla nowego miejsca zamieszkania muszę się zameldować przynosząc między innymi świadectwo aktu małżeńskiego, żeby stwierdzono, czy moje nazwisko to moje czy też nie. Mam dowód z 2006 r., a więc 14 lat po zawarciu związku. Nie, to za mało. Akt rozwodowy tyż nie ma znaczenia. Urzędnik wie lepiej co mu jest do szczęścia potrzebne.
4. Otrzymawszy stosowne zameldowanie mogę wystąpić o nowy dowód.
5. Otrzymawszy dowód muszę dokonać wymiany dwóch dowodów rejestracyjnych i prawa jazdy. Po jaką cholerę w prawie jazdy wpisuje się adres właściciela to wiedzą tylko buce z MSWiA.
6. Muszę także powiadomić zakłady pracy, banki, instytucje wystawiające mi rachunki za gaz, energię elektryczną, TV i innych przysyłających mi co miesiąc papiery o zmianie miejsca zameldowania. Oczywiście w większości wypadków muszę się stawić osobiście.
Żeby sprostać wymaganiom państwa polskiego sprawie zmiany miejsca zamieszkania i zameldowania muszę:
1. Wziąć co najmniej trzy dni urlopu.
2. Wydać 200-300 zł na wymianę dokumentów.
3. Wydać kaskę na paliwo.
4. Niechybnie wkurwić sie ze trzy razy, bo okaże się że nie mam wymaganego dokumentu, albo, że jeszcze nie wyrobiono stosownego dokumentu umożliwiającego mi przejście do kolejnego punktu (z p. 1-6).
5. Przygotować się na niespodzianki (choroba urzędnika, urlop, okres, muchy w nosie).
I na koniec. Miałem sen, że żyłem w XXI wieku w państwie, w którym obywatel zmieniając miejsce zamieszkania i zameldowania składał w urzędzie gminy pismo z prośbą o wymeldowanie. Na piśmie zaznaczał, gdzie chce się zameldować i dołączał stosowne dokumenty (akt notarialny nieruchomości, dopuszczenie do zasiedlenia budynku przez PINB). Na wniosku, niezależnie od obowiązującej procedury powiadamiania stosownych urzędów i instytucji przez urząd gminy, w którym obywatel składał wniosek, można było też wpisać instytucje, które urząd powiadamiał o zmianie miejsca zamieszkania i zameldowania obywatela. Wszak pismo urzędowe w tym państwie miało swoje znaczenie.
I wtedy obudziłem się, spojrzałem na stos dokumentów i powiedziałem: dżizus kurwa, ja pierdolę.
Miłego dnia.
[1] http://ceo.cxo.pl/news/347332/Jedno.okienko.to.farsa.html

Reklama

34 KOMENTARZE

  1. “Po jaką cholerę w prawie jazdy
    wpisuje się adres właściciela” – nie wiem, co jest skutkiem, a co przyczyną, ale prawo jazdy jest najczęściej przedstawianym DRUGIM dokumentem np. we wszystkich sprawach bankowych, typu podanie o kredyt, zakładanie konta etc. Czy jest inny dokument poza dowodem osobistym, który mógłby temu służyć? Chyba tylko paszport?

    • Poświadczyć zaświadczenie
      oto polska rzeczywistość. W kraju w którym funkjonuje dowód osobisty jako podstawowy dokument tożsamości, wpisywanie adresu w prawie jazdy uważam za nonsens. Gdyby prawo jazdy było jedynym dokumentem tożsamości poza paszportem to ok. Żądanie banków i innych instytucji do legitymowania się dwoma dokumentami tożsamości jest idiotyzmem. Równie dobrze mogą żadać trzech zamiast dwoch. Niby dlaczego nie?

      • Ni cholery nie wiem?
        Dowód + prawko? Nie każdy ma paszport? Jeden dokument łatwiej sfałszować niż dwa – spójne pod względem danych? Ktoś z sektora bankowego by się musiał wypowiedzieć, czy jest jakiekolwiek rozsądne uzasadnienie, że dwa dokumenty, czy to tylko biurokratyczne wytyczne, które ktoś raz wymyślił, przyklepał i od tej pory już funkcjonuje, “bo po co zmieniać”.

        Z drugiej strony są reklamy kredytów, w których wyraźnie stoi jak byk “przyjdź z dowodem, decyzję dostaniesz w 15 minut” i nie ma nic o drugim dokumencie. Ale to na 100% tylko w sytuacji, w której bankowi zależy, żeby sprzedać dany produkt (kredyt, pożyczkę…).

  2. “Po jaką cholerę w prawie jazdy
    wpisuje się adres właściciela” – nie wiem, co jest skutkiem, a co przyczyną, ale prawo jazdy jest najczęściej przedstawianym DRUGIM dokumentem np. we wszystkich sprawach bankowych, typu podanie o kredyt, zakładanie konta etc. Czy jest inny dokument poza dowodem osobistym, który mógłby temu służyć? Chyba tylko paszport?

    • Poświadczyć zaświadczenie
      oto polska rzeczywistość. W kraju w którym funkjonuje dowód osobisty jako podstawowy dokument tożsamości, wpisywanie adresu w prawie jazdy uważam za nonsens. Gdyby prawo jazdy było jedynym dokumentem tożsamości poza paszportem to ok. Żądanie banków i innych instytucji do legitymowania się dwoma dokumentami tożsamości jest idiotyzmem. Równie dobrze mogą żadać trzech zamiast dwoch. Niby dlaczego nie?

      • Ni cholery nie wiem?
        Dowód + prawko? Nie każdy ma paszport? Jeden dokument łatwiej sfałszować niż dwa – spójne pod względem danych? Ktoś z sektora bankowego by się musiał wypowiedzieć, czy jest jakiekolwiek rozsądne uzasadnienie, że dwa dokumenty, czy to tylko biurokratyczne wytyczne, które ktoś raz wymyślił, przyklepał i od tej pory już funkcjonuje, “bo po co zmieniać”.

        Z drugiej strony są reklamy kredytów, w których wyraźnie stoi jak byk “przyjdź z dowodem, decyzję dostaniesz w 15 minut” i nie ma nic o drugim dokumencie. Ale to na 100% tylko w sytuacji, w której bankowi zależy, żeby sprzedać dany produkt (kredyt, pożyczkę…).

  3. no to farciarz jesteś
    bo nie kazali Ci przynosić książeczki wojskowej :))

    pozdrawiam
    rzl

    ps. nie ma co śnić o takim miejscu – jest taki kraj nieopodal gdzie się zgłasza zmianę zamieszkania (proszą aby zrobić to dwa tygodnie przed) przez internet, a później dostajesz list, że dostali zgłoszenie. I jeśli to twoje to papier do śmieci, a jeśli nie to proszę aby ich powiadomić. Za tym “samo” podążają: prawo jazdy, dowody rejestracyjne, abonament, zgłoszenie w US itd, itp

  4. no to farciarz jesteś
    bo nie kazali Ci przynosić książeczki wojskowej :))

    pozdrawiam
    rzl

    ps. nie ma co śnić o takim miejscu – jest taki kraj nieopodal gdzie się zgłasza zmianę zamieszkania (proszą aby zrobić to dwa tygodnie przed) przez internet, a później dostajesz list, że dostali zgłoszenie. I jeśli to twoje to papier do śmieci, a jeśli nie to proszę aby ich powiadomić. Za tym “samo” podążają: prawo jazdy, dowody rejestracyjne, abonament, zgłoszenie w US itd, itp

  5. dlatego też, olałem to
    dlatego też, olałem to wszystko- mieszkam nie zameldowany, samochodów nie przerejestrowuję, biorąc zresztą przykład z innych: za przed 5-cioma laty sprzedany (u dilera) samochód, mandaty ciągle przychodza do nas. Metoda – o nic nie pytać, tylko robić swoje- ciągle aktualna ; tylko naiwni piszą podania, prośby o zezwolenia itp. a potem dziwią się , że w/g ich mniemania proste sprawy, stają się niemożliwe do załatwienia , bo przebrnięcie przez , coraz to nowe wymagania stawiane przez biurokratów, staje się niemożliwe. Gra nie warta świeczki.

    • Ale ja chciałbym tak po obywatelsku
      poczuć się współodpowiedzialny za państwo. Nie według schematu sprzed lat Oni i My. Tyle, że biurokracją jak z deregulacją. Proces muszą zainicjować władze. A te władze odbijają się od własnych urzędników jak poseł Palikot od ministerstwa finansów. I zdaje się, że nie da się tego przeprowadzić według zasad politycznej poprawności, tylko trzeba powiedzieć od dzisiaj będzie tak i tak i ch..j wam do tego. Koniec kropka.

      • To raczej nam nie grozi. Ale
        To raczej nam nie grozi. Ale ,pomysłowość rodaków jest imponująca. Jak pokazać gest Kozakiewicza urzędasom? Autentyk. Będąc kiedyś u drobnego przedsiębiorcy, zwróciłem uwagę na dwa zgrabne garaże, na raczej niewielkiej posesji. Zagadnięty właściciel, taką oto relację zdał. Po wybudowaniu domu, zamówił projekt garażu, dość słono zapłacił i poszedł do starosty po pozwolenie. Dostał wała – oczywiście chodziło o jego dobro; bo za mało miejsca, nie wymanewruje itp bzdety. Wkurwił się, pomyślał i zbudował dwa garaże , tyle że na kołach!!!Latali jak koty z pęcherzem – nawet sam starosta przybył na inspekcję. Ale mogli mu nadmuchać. Zabrakło odpowiedniego paragrafu, zakazujacego trzymania na posesji obiektu na kołach. Czyż nie genialne?

  6. dlatego też, olałem to
    dlatego też, olałem to wszystko- mieszkam nie zameldowany, samochodów nie przerejestrowuję, biorąc zresztą przykład z innych: za przed 5-cioma laty sprzedany (u dilera) samochód, mandaty ciągle przychodza do nas. Metoda – o nic nie pytać, tylko robić swoje- ciągle aktualna ; tylko naiwni piszą podania, prośby o zezwolenia itp. a potem dziwią się , że w/g ich mniemania proste sprawy, stają się niemożliwe do załatwienia , bo przebrnięcie przez , coraz to nowe wymagania stawiane przez biurokratów, staje się niemożliwe. Gra nie warta świeczki.

    • Ale ja chciałbym tak po obywatelsku
      poczuć się współodpowiedzialny za państwo. Nie według schematu sprzed lat Oni i My. Tyle, że biurokracją jak z deregulacją. Proces muszą zainicjować władze. A te władze odbijają się od własnych urzędników jak poseł Palikot od ministerstwa finansów. I zdaje się, że nie da się tego przeprowadzić według zasad politycznej poprawności, tylko trzeba powiedzieć od dzisiaj będzie tak i tak i ch..j wam do tego. Koniec kropka.

      • To raczej nam nie grozi. Ale
        To raczej nam nie grozi. Ale ,pomysłowość rodaków jest imponująca. Jak pokazać gest Kozakiewicza urzędasom? Autentyk. Będąc kiedyś u drobnego przedsiębiorcy, zwróciłem uwagę na dwa zgrabne garaże, na raczej niewielkiej posesji. Zagadnięty właściciel, taką oto relację zdał. Po wybudowaniu domu, zamówił projekt garażu, dość słono zapłacił i poszedł do starosty po pozwolenie. Dostał wała – oczywiście chodziło o jego dobro; bo za mało miejsca, nie wymanewruje itp bzdety. Wkurwił się, pomyślał i zbudował dwa garaże , tyle że na kołach!!!Latali jak koty z pęcherzem – nawet sam starosta przybył na inspekcję. Ale mogli mu nadmuchać. Zabrakło odpowiedniego paragrafu, zakazujacego trzymania na posesji obiektu na kołach. Czyż nie genialne?

  7. Właśnie do mnie dotarło, że ja w takim państwie
    przypominającym to Twoje ze snu, żyłem i mieszkałem sobie wygodnie i dostatnio przez większą część swojego istnienia. A teraz jestem tutaj i to na własne życzenie. Ja nie jestem żaden Pistacjowy Kosmita tylko ciężka idiota.
    Na całe szczęście mogę to jeszcze zmienić. Dzięki serdeczne za ten wpis, jestem wściekle pobudzony do konstruktywnego działania. Pozdrawiam.

  8. Właśnie do mnie dotarło, że ja w takim państwie
    przypominającym to Twoje ze snu, żyłem i mieszkałem sobie wygodnie i dostatnio przez większą część swojego istnienia. A teraz jestem tutaj i to na własne życzenie. Ja nie jestem żaden Pistacjowy Kosmita tylko ciężka idiota.
    Na całe szczęście mogę to jeszcze zmienić. Dzięki serdeczne za ten wpis, jestem wściekle pobudzony do konstruktywnego działania. Pozdrawiam.

  9. solidaryzuje się z twoim
    solidaryzuje się z twoim wqurwieniem 🙂
    Ale to chyba zależy od konkretnego urzędnika czy jest formalistą czy też nie. W moim przypadku przy meldunku w nowe miejsce chcieli dwóch rzeczy: “bumagi” o wymeldowaniu ze starego miejsca i aktu notarialnego, reszta innych pierdół ich nie interesowała, tego samego chcieli też od męża, a książeczka wojskowa potrzebna była i owszem ale tylko do jego wymeldowania. Wniosek mój po przeczytaniu twoich doświadczeń jest taki, co urząd to inne obyczaje – przepisy.

  10. solidaryzuje się z twoim
    solidaryzuje się z twoim wqurwieniem 🙂
    Ale to chyba zależy od konkretnego urzędnika czy jest formalistą czy też nie. W moim przypadku przy meldunku w nowe miejsce chcieli dwóch rzeczy: “bumagi” o wymeldowaniu ze starego miejsca i aktu notarialnego, reszta innych pierdół ich nie interesowała, tego samego chcieli też od męża, a książeczka wojskowa potrzebna była i owszem ale tylko do jego wymeldowania. Wniosek mój po przeczytaniu twoich doświadczeń jest taki, co urząd to inne obyczaje – przepisy.

  11. Burassku drogi, jakoś
    Burassku drogi, jakoś Amerykanom i Kanadolom nie jest potrzeby meldunek do ścigania, owszem miejsce zamieszkania chyba jest na takim prawie jazdy ale obowiązek meldunkowy, nie ma tam czegoś takiego. Ten meldunek jest reliktem PRL-u co by waaadza nie musiała się za bardzo trudzić w kontrolowaniu obywatela.

    • nie do końca, bo meldunek
      nie do końca, bo meldunek jest. Tyle że landlord wpisze do swojej książki meldunkowej dane wynajmującego i to wszystko. A hotele ? to nawet widać na filmach, jak gość się wpisuje. Fakt że może podać fałszywe dane, ale tam , generalnie, obywatela darzy się zaufaniem. I tyle; a może aż tyle. Nikt napewno nie biega tam po urzędach żeby się zameldować.

  12. Burassku drogi, jakoś
    Burassku drogi, jakoś Amerykanom i Kanadolom nie jest potrzeby meldunek do ścigania, owszem miejsce zamieszkania chyba jest na takim prawie jazdy ale obowiązek meldunkowy, nie ma tam czegoś takiego. Ten meldunek jest reliktem PRL-u co by waaadza nie musiała się za bardzo trudzić w kontrolowaniu obywatela.

    • nie do końca, bo meldunek
      nie do końca, bo meldunek jest. Tyle że landlord wpisze do swojej książki meldunkowej dane wynajmującego i to wszystko. A hotele ? to nawet widać na filmach, jak gość się wpisuje. Fakt że może podać fałszywe dane, ale tam , generalnie, obywatela darzy się zaufaniem. I tyle; a może aż tyle. Nikt napewno nie biega tam po urzędach żeby się zameldować.

  13. lepiej nie będzie
    Jedno okienko już było (za Rakowskiego) i nigdy nie wróci.
    Wtedy załatwiłem otwarcie działalności w 15 minut, żadnego wypełniania druczków, wszystko w jednym urzędzie. To był pierwszy i ostatni kontakt z jakimkolwiek urzędnikiem. Drobny podatek wpłacałem co miesiąc na poczcie, i tyle tych formalności.
    Teraz to kompletnie niemożliwe, w USA, w Czechach, owszem, ale tu jest Polska, tu musi być porządek.

    PS
    Ile to służb może rewidować polskiego obywatela? Siedem czy dziesięć?
    Straciłem rachubę

  14. lepiej nie będzie
    Jedno okienko już było (za Rakowskiego) i nigdy nie wróci.
    Wtedy załatwiłem otwarcie działalności w 15 minut, żadnego wypełniania druczków, wszystko w jednym urzędzie. To był pierwszy i ostatni kontakt z jakimkolwiek urzędnikiem. Drobny podatek wpłacałem co miesiąc na poczcie, i tyle tych formalności.
    Teraz to kompletnie niemożliwe, w USA, w Czechach, owszem, ale tu jest Polska, tu musi być porządek.

    PS
    Ile to służb może rewidować polskiego obywatela? Siedem czy dziesięć?
    Straciłem rachubę