Reklama

Może dziś już nieco późno na pisanie na ten temat, ale media dalej go drążą, więc zaryzykuję. Tekst będzie polemiką z tym, co napisał wczoraj Matka Kurka.


Może dziś już nieco późno na pisanie na ten temat, ale media dalej go drążą, więc zaryzykuję. Tekst będzie polemiką z tym, co napisał wczoraj Matka Kurka.

Reklama

Zgodnie z sugestią przeczytałem wczorajszy Pański tekst trzy razy, bojąc się kompromitacji i bojąc się posądzenia o niezrozumienie. Z początku chciałem normalnie jak człowiek, napisać coś w formie komentarza, ale szybko zdałem sobie sprawę, że moje gadulstwo przelane na drukowany tekst, byłoby w tej formie dziwactwem. Ogólnie zgadzam się z przesłaniem, natomiast zaniepokoiły mnie argumenty, których Pan używa dla potwierdzania końcowej tezy. Choć zdaję sobie sprawę, że argumenty, mają tu drugorzędne znaczenie dla istoty sprawy, nie mniej ich wymowa jest dla mnie nie do przyjęcia. Z góry przepraszam, że cytuję fragmenty Pańskiego tekstu, zdając sobie sprawę, że to uciążliwa maniera dla ewentualnego czytelnika, ale jest mi tak łatwiej dyskutować. Więc po kolei.
…„Porównam traktowanie obywateli i poziom techniczny w miejscach pracy, a żeby sobie jeszcze bardziej zawęzić temat, porównam kopalnie. Takiego Wujka, Halemby, czy innej mordowni przesiąkniętej metanem, gdzie lody kręcą śląskie Aleksis nie warto nawet wspominać, to jest właśnie scheda po ruskim generale i tam naprawdę się niewiele zmieniło, może zamiast baterii R20 w kaskach górniczych pojawiły się jakieś chińskie diody, poza tym, miejsce pracy i życie górnika chyba nawet spadło w cenie bardziej niż za czasów realnie socjalistycznych, bo wtedy górnik był bóg, teraz na miejsce jednego samobójcy przyjdzie 10.”

….. O jakim traktowaniu obywateli mowa mowa ? Sugeruje Pan, że chilijski górnik jest traktowany lepiej niż polski? Dla mnie rzecz do dyskusji, nie znam dobrze (przyznaję) chilijskich realiów, znam polskie i nie tylko polskie. Zjeżdżałem do kopalń czeskich, ukraińskich, węgierskich, niemieckich, a nawet w Norwegii. Tu bym podyskutował. Pomijając zaawansowanie technologiczne (czytaj nakłady kapitałowe), warunki geologiczne, sferę zagrożeń, a nawet, (co wydaje się ogólnie mało istotne) pewne narodowe mentalności nie widzę jakichś skrajności. Pan górnictwo w Polsce widzi jak każdy odbiorca naszych mediów, a ja się trochę na tym znam. Panu wolno powiedzieć, że nie musi Pan nic wiedzieć w temacie technologii górniczej, całej sferze zagrożeń, zabezpieczeń, aby wysnuć jakieś wnioski. Tym bardziej mnie wolno nie zgodzić się z argumentami, jakich Pan używa. Wiem, że to nie jest istota tego, co chciał Pan powiedzieć swoim tekstem, nie mniej jednak dla dla uzasadnienia prawdziwości swojego zdania należałoby użyć bezdyskusyjnie prawdziwych argumentów. Zdaję sobie sprawę, że fragment o bateriach R-20 i chińskich diodach to swoisty „upiększacz” tekstu, nie mniej jest trochę ciosem poniżej pasa. Osobiste oświetlenie górnika w czasach PRL-u niczym nie odbiegało od podobnego na zachodzie (z tymi bateriami to oczywiście blaga), a chińskie diody są najbezpieczniejsze na świecie, jeśli chodzi o ich użytkowanie w kopalniach metanowych.
Wujek i Halemba, to dla Pana mordownie przesiąknięte metanem. Można i tak jeśli się ktoś uprze. Podpowiem, coś, czego Pan pewnie nie wie. Proszę sobie wyobrazić, że 75% polskich kopalń węgla ma porównywalne zagrożenia, co te dwie wymienione kopalnie. W Europie jedynie w Rosji, na Ukrainie i Czechach istnieją kopalnie o porównywalnych zagrożeniach. Na świecie takich i gorszych kopalń w podziemnym górnictwie węglowym jest wiekszość.  Jeszcze w latach 80-tych, a nawet na początku lat 90-tych podobne istniały we Francji, Niemczech i Anglii. Bogatych stać było na pozbycie się takiego balastu, nas niestety, jeszcze długo na to stać nie będzie. Co do miejsca pracy i ceny życia górnika, to ich wartość nie spadła niżej niż za zamierzchłych czasów. W tym aspekcie, jest to zarzut nieuzasadniony, aczkolwiek na dyskusję o tym trzeba by było poświęcić kilka stron tekstu. Polskie górnictwo jest chore, ale tej choroby nie da się wyleczyć inaczej niż rezygnacją z traktowania górnictwa jako najważniejszego elementu bezpieczeństwa energetycznego kraju i zastąpienie jak najszybciej węgla innym nośnikiem energii. Oczywiście o górnictwie węgla kamiennego mowa. Nie odniosę się do fragmentu, w którym twierdzi Pan, że w przeszłości górnik, to był bóg, a teraz pod bramą na miejsce jednego stoi dziesięciu samobójców. Wolno Panu takową opinią się posługiwać, nie znając realiów. Na całym świecie górnictwo jest formą mniejszego lub większego wykorzystywania ludzi tam pracujących. Podyskutujemy o warunkach pracy w kopalniach niemieckich, a warunkach pracy montowni Opla czy Mercedesa?

..."Takiego Wujka i Halemby, nie, ale weźmy taki wypasiony po brzegi KGHM, miliardy zysku rocznie. Weźmy ten KGHM i sprawdźmy, czy tam są takie pomieszczenia jak w chilijskiej kopalni? Miejsca, gdzie może przetrwać jak w chilijskiej kopalni? Czy te miejsca, jeśli są, mają ten sam standard, czy dają takie same możliwości? Od tak prostej rzeczy zacznijmy. Czy w najbardziej wypasionej polskiej kopalni znajdzie się chociaż jeden szyb o takiej zaawansowanej technologii jak chilijska kopalnia i takim stanie zabezpieczeń? Śmiem myśleć, że wątpię i tylko proszę mi nie mydlić oczu, że gdyby było prywatne, gdyby nie było państwowe, to zaraz stałby się cud…"
 

W tym fragmencie posądzam Pana wyłącznie o zwykły brak rozeznania w temacie. Z zyskiem, ma Pan rację, o ile mnie pamięć nie myli, wynosił w 2008 roku ok. 3 mld zł. Ale dalej w tekście jest już gorzej. Proponuje Pan sprawdzenie, czy w kopalniach KGHM są podobne pomieszczenia, jak w chilijskiej kopalni? Chodzi Panu, jak się domyślam o pomieszczenie zaopatrzone w żywność i wodę, dzięki któremu górnicy odcięci od szybu mieli możliwość przetrwania pierwszych dni. Zapewniam, że w kopalniach KGHM nie ma takich pomieszczeń. Nie ma, bo nie są potrzebne z prostej przyczyny: systemy eksploatacyjne, sposób udostępnienia złoża, a co za tym idzie przewidywalna możliwość odcięcia takiej ilości ludzi jak w Chile są u nas praktycznie niemożliwe. Zapewniam jednak, że polskie kopalnie miedzi wyposażone są w rejonowe pomieszczenia, tyle że nie z wodą i żywnością, a ze sprzętem ratowniczym i ucieczkowym, zapewniającym bezpieczne wycofanie zagrożonej załogi, ze względu na długość dróg ewakuacyjnych. Nasze kopalnie rud miedzi są po prostu rozległe, duże. To są nieporównywalnie inne kopalnie. Nie chciałbym tego tutaj tłumaczyć, bo to naprawę rozległy temat i proszę mi wierzyć, że nikt nie chciałby tego czytać, a moim marzeniem jest aby przynajmniej 10 osób otwarło tą stronę i przeczytało moje wypociny. Cały system eksploatacji rud miedzi w Chile opiera się na setkach niewielkich obszarem nadania kopalń. Tak na oko kilka lub kilkanaście wypada na jedną polska kopalnię. Druga sprawa, to głębokość eksploatacji, a co za tym idzie, zagrożenia. U nas ponad kilometr, tam 500-700 metrów. Może niewielka dla laika różnica, warto jednak wiedzieć, że przyrost zagrożeń w górnictwie do głębokości eksploatacji nie jest funkcją liniową, i potęguję się jak wykres funkcji kwadratowej. Kilkakrotnie dane mi było zjeżdżać na „polskiej miedzi” i zapewniam Pana, jeśli technologicznie nasze kopalnie miedzi przewyższają większość chilijskich. Jeśli pisze Pan o stanie zabezpieczeń na kopalniach w Chile i Polsce, to konkretnie o czym Pan pisze? Jeśli udowodni mi Pan, że Chile stosują lepsze systemy metanometrii automatycznej, systemy stacji tąpań, profilaktyki przeciw metanowej i przeciw tąpaniowej będę dozgonnie wdzięczny. Mam wrażenie że oczarowała Pana oprawa akcji ratowniczej na pustyni. Dziwne, że nie dostrzega Pan politycznego jej aspektu. Na moje rozeznanie, w akcji jest zaangażowane około 2% chilijskiej rodzimej technologii, reszta jest obca. Ten rodzaj prowadzenia akcji, nie do końca jest pionierski w skali światowej, a technologicznie coś do powiedzenia w temacie wielkośrednicowych wierceń na taką głębokość jedynie Amerykanie, Afryka Południowa i Australia. W całej tej akcji chilijskie były jedynie flagi. Czy Pan wie, że dwóch górników uratowanych w pierwszej kolejności, nigdy w naszym kraju nie znalazłoby się na dole? Jeden to boliwijski górnik pracujący na czarno, a drugi to mechanik, który pierwszy raz w życiu zjechał na dół, bez odpowiednich do tego uprawnień i przeszkolenia. Tego nawet na Wujku i Halembie nie było, a skala zagrożeń nieporównywalna. Coś jeszcze na temat zachwytu nad rozwiniętymi technologiami wydobywczymi w Chile, w porównaniu naszym polskim rzekomym zacofaniem w tej branży. Daję Panu słowo honoru, że kopalnie miedzi w Polsce pod względem technicznego wyposażenia w Chile uważane byłyby za wzorcowe i godne naśladowania. Nie przesadzam i wiem, co piszę. Jak już wspomniałem górnictwo rud w Chile oparte jest na setkach małych kopalń, tzw. sezonowych, w zależności od koniunktury, okresowo zamykanych i powtórnie otwieranych, należących do czasem zupełnie dziwnych spółek. Oczywiście istnieje tam także część kopalń na bardzo wysokim poziomie technologicznym, należących do bogatych międzynarodowych koncernów. Kopalnia na której wydarzyła się katastrofa, była jedną z tych małych, niedoinwestowanych, nastawionych jedynie na zysk. Czy Pan wie, że w trakcie trwania akcji ratowniczej, państwowa komisja bezpieczeństwa zamknęła w całym Chile ok. 100 podobnych kopalń, jak ta w której nastąpiła katastrofa ? Ktoś w komentarzach pod Pana tekstem wyraził powątpiewanie, czy podobna akcja z użyciem kapsuły ratunkowej byłaby możliwa w Polsce, samą kapsułę jak zauważyłem, media okrzyknęły jakimś technologicznym cudem. Jeśli chodzi o sprawę podobnej akcji w Polsce, to uważam, że byłoby to o wiele trudniejsze niż w Chile, jedynie z tej prostej przyczyny, że średnia głębokość naszych kopalń miedzi jest o około 400-500 metrów większa. Trzeba wiedzieć, że otwór ratunkowy na pustyni Atacama jest pierwszym na świecie otworem o tak dużej średnicy wierconym na głębokość ponad 600 m, z tej prostej przyczyny, że nigdy podobny nie był do niczego nikomu potrzebny. Wierci się w głąb ziemi o wiele głębiej, ale nie tą średnicą, np. w górnictwie wydobycia ropy naftowej i gazu ziemnego, a to technologicznie zupełnie inna bajka. I nie wiem, czy jest na świecie ktoś, kto potrafi dziś odpowiedzieć na pytanie, czy możliwe technologicznie byłoby wykonanie podobnego otworu w Polsce na głębokość zalegania naszych rodzimych rud miedzi. Te kilkaset metrów różnicy, to podejrzewam technologiczny kosmos.
We wrześniu 1995 roku brałem udział w akcji ratowniczej mającej na celu uwolnienie odciętych w wyniku tąpnięcia i zawału skał stropowych 5 górników na jednej z rudzkich kopalń. Katastrofa miała miejsce na głębokości większej niż 700 m. Wtedy w akcję prowadzono dwu biegunowo, prócz typowej akcji polegającej na dotarciu do poszkodowanych poprzez przedzieranie się przez zawał, z sąsiedniego wyrobiska w tym samym pokładzie rozpoczęto wiercenie podobnego jak w Chile otworu wiertniczego, tyle że poziomego. O ile pamiętam otwór miał mieć długość ponad 200 m. Niemożliwe jest wykonanie pionowego otworu ratowniczego z powierzchni w przypadku kopalń węgla kamiennego z tej przyczyny, że eksploatacja kolejnych pokładów węgla metodą” na zawał” narusza strukturę skał górotworu i wykonany otwór po prostu uległby zasypaniu, zaciśnięciu lub w ogóle tarcza wiertnicza nie przebiłaby tak niespójnych skał. Udało się wtedy dotrzeć do zasypanych górników poprzez przebieranie zawału. Z szóstki poszkodowany uratowano po pięciu dniach czterech, jeden zginął bezpośrednio w momencie powstania tąpnięcia, a jeden zmarł wśród swoich kolegów na skutek obrażeń w pierwszym dniu po wystąpieniu tąpnięcia. W tym czasie wiertnica wywierciła o ile pamiętam około 100 m otworu ratowniczego. W tamtym czasie było to nowum na skalę światową, czy ktoś wspomniał o tym kiedykolwiek? Dla mnie więc zachwyt akcją ratowniczą w Chile nie jest tożsamy z tym, co pokazuje telewizja. Podziwiam jedynie fakt, że możliwe jest dziś wywiercenie otworu o tak dużych parametrach, na taką głębokość. Co do kapsuły, Centralna Stacja Ratownictwa Górniczego w Bytomiu posiada od lat kilka podobnych kapsuł i urządzeń do ich opuszczania. O ile pamiętam owa stacja posiada możliwości techniczne opuszczania tych kapsuł na głębokość 1300 m. W Polsce kapsuły te wykorzystuje się do okresowych kontroli stanu technicznego szybów kopalń węgla na Śląsku, szybów niewyposażonych w urządzenia wyciągowe, czyli tzw. klatki zjazdowe. Kilka lat temu użyto podobnej kapsuły do akcji ratowniczej w szybie jednej z śląskich kopalń i uratowano w ten sposób o ile pamiętam dwóch odciętych na głębokości kilkuset metrów górników. Zupełnie nie rozumiem pytania, czy w Polsce znajdzie się choć jeden szyb o podobnym poziomie technologicznym jak chilijska kopalnia. Pominę to gdyż to pewnie jakieś przejęzyczenie. Porównywać szyb z kopalnią? Nie rozumiem.

Już kiedyś tu pisałem, że polskie górnictwo jest nieuleczalnie chore, nie zgadzam się jednak z argumentami, których Pan używa. Przyznam, są medialne, tyle, że nie do końca prawdziwe lub po prostu nieprawdziwe. W ostatnim Pana zdaniu, pełna zgoda, prywatyzacja polskiego górnictwa, doprowadziłaby je do totalnej katastrofy, po prostu nie da się prowadzić eksploatacji przynajmniej śląskich kopalń, bez dotacji na ich rozwój. Nie da się i już. Jeśli ktoś twierdzi inaczej, podyskutuję.

…„Pamiętam jak napisałem parę godzin po ostatnim wypadku z metanem, że nie potrzebuję żadnej górniczej wiedzy, żadnego śledztwa i żadnego wywiadu z ekspertem, aby wiedzieć, że przyczyną tragedii był PRL i stamtąd wyjęte przyzwyczajenia, przyczyną tragedii było kombinatorstwo i fuszerka. Zebrało mi się wtedy, że tak nie można, że trzeba czekać na wyniki śledztwa, że trzeba się znać, że trzeba choć raz zjechać na 1000 metrów, żeby cwaniakować. Nic nie trzeba, nic z tych rzeczy. Wystarczy znać polskie popeerelowskie realia i nie można się pomylić i nie pomyliłem się.”….

W czym się Pan nie pomylił? Zna Pan już wynik śledztwa? Jakieś przecieki? Gdzieś powyżej napisałem już, że Panu wolno przyznać się, że zupełnie się na czymś nie zna. Dla Pana nie stanowi to trudności w ferowaniu wyroków. Jest to medialne i w naszych mediach nagminne. Jako zagorzały fan tego portalu, wprost uzależniony od codziennego tu wchodzenia i czytania, nie ośmielam się dyskutować z Pana tekstami politycznymi, analizami, tekstami wprost wizjonerskimi. Pochylić mi tylko czoło pozostaje. Nie moje intelektualne progi. Nie potrafię jednak przejść obojętnie koło tego tekstu i argumentów w nim użytych. Zdaję sobie sprawę z drugorzędności ich znaczenia, bo to nie o nasze rodzime ani o chilijskie górnictwo w tym chodzi. Odważyłem się do popełnić tą polemikę jedynie dlatego, że to w większości to dla mnie nieprawdziwe argumenty, lub co najmniej dyskusyjne. I nie do końca w tym przypadku przekonuje mnie racja, że cel uświęca środki. Pozwoliłem sobie jeszcze coś z Pańskich odpowiedzi na komentarze:

…”Co do znikania ludzi i zabijania, już raz napisałem, żeby nie mieszać porządków, bo ja nigdy tego nie pochwalałem, niemniej trzeba pamiętać, co to byli za ludzie, a głównie byli to miłośnicy rządów Fidela Castro”…..

Z niedowierzaniem przeczytałem to zdanie. Proszę mi wytłumaczyć, bo nie rozumiem, a jestem pełen obaw.
Co to byli za ludzie?
Co zmienia w ocenie tego, jak z nimi postąpiono fakt, że byli miłośnikami Fidela Castro?

Reklama

10 KOMENTARZE

  1. Powiem tak, zresztą już bodaj
    Powiem tak, zresztą już bodaj 6, czy 7 raz. Nie analizuję technicznych, geologicznych aspektów. Nie podają wzorów na sprężenie gazu, czy jak to się tam nazywa. Nie wnikam w technologię wierteł diamentowych i strukturę skały magmowej. W co wnikam i jak słusznie zostało zauważone, przy pomocy uderzeń tekstem, nie technologią? Odsyłam do poprzedniego wpisu Autora. Tam jest znacznie dosadniej i z technicznym uzasadnieniem napisane w co wnikam. Co więcej napisałem dokładnie to samo, w wymowie oczywiście, w pare godzin po katastrofie i spotkałem się z polemiką Autora, który po miesiącach przyznał mi rację. Zdaję sobie sprawę, że bywam irytujący z tym swoim zakresem “wiedzy” na każdy temat, ale ja już też to tłumaczyłem. Aby widzieć pewne oczywiste rzeczy w samolotach, górnictwie i medycynie, nie trzeba się na tym znać, trzeba się znać na ludzkich zachowaniach, przyzwyczajeniach, nawykach, trzeba być socjologiem amatorem, nie inżynierem. Nie zapędzam się w rewiry techniczne, jestem tu bodaj jedynym co nie analizował ILS-ów i innych silników odrzutowych i tak samo w górnictwie mam czyste sumienie. Lampki i diody, to tylko obraz “kultury technicznej” i “higieny pracy”. Nie pracowałem w kopalni, ojciec pracował za Gierka w Lubinie, opowieści nie będę przytaczał, bo i tak mi nikt nie uwierzy. Pracowałem natomiast w kilku firmach państwowych i prywatnych, od kotłowni z innowacyjnym “odsiarczaniem” po import butikowych części samochodowych, ten sam spadek mentalny i każdego pracownika, który robił na “państwowym”, czyli niczyim. Dla mnie symbolem tego w co wnikam jest kredą domalowana cyferka na wózku za Gierka i podkręcony licznik metanu, upieprzona kufajka, chociaż były środki piorące fasowane i ta flaszka Wino “nasi tu byli”. Do tego prezes lub dyrektor z ramienia, ledwie piszący i zapatrzony w wykonanie palnu, kiedyś pod sekretarza, dziś pod innego polityka z przekręciarzem. O tej ciągłości mentalnej piszę, o tym i o niczym więcej. I niech mnie Bóg pokaże biologiczną kastracją, jeśli usiłuję w swoim pisaniu uchodzić za speca od górnictwa, wręcz przeciwnie podkreślam z bezczelnością, że nie mam o górnictwie pojęcia. Nie napisałem tekstu o górnictwie, ale o kulturze technicznej, o mentalności społecznej i bynajmniej nie pominąłem aspektu politycznego i medialnego. Z tym, że daj nam Boże takich akcentów medialnych i politycznych, kraj zaimponował całemu światu, rozreklamował się w popisowy sposób. Kwestie zabijania komunistów, dość obrazowo podsumował cssm i chociaż nie jestem zwolennikiem zabijania kogokolwiek, zasadniczo zmienia się ocena zabijania, gdy się widzi cele zabijających i zabijanych. Uważam, że komunizm w Chile byłby kolejną katastrofą światową, a ci zabici, zabiliby nie 2 tysiące, ale dziesiątki, jak to miało miejsce w wszystkich komunistycznych krajach, zwłaszcza egzotycznych.

  2. Powiem tak, zresztą już bodaj
    Powiem tak, zresztą już bodaj 6, czy 7 raz. Nie analizuję technicznych, geologicznych aspektów. Nie podają wzorów na sprężenie gazu, czy jak to się tam nazywa. Nie wnikam w technologię wierteł diamentowych i strukturę skały magmowej. W co wnikam i jak słusznie zostało zauważone, przy pomocy uderzeń tekstem, nie technologią? Odsyłam do poprzedniego wpisu Autora. Tam jest znacznie dosadniej i z technicznym uzasadnieniem napisane w co wnikam. Co więcej napisałem dokładnie to samo, w wymowie oczywiście, w pare godzin po katastrofie i spotkałem się z polemiką Autora, który po miesiącach przyznał mi rację. Zdaję sobie sprawę, że bywam irytujący z tym swoim zakresem “wiedzy” na każdy temat, ale ja już też to tłumaczyłem. Aby widzieć pewne oczywiste rzeczy w samolotach, górnictwie i medycynie, nie trzeba się na tym znać, trzeba się znać na ludzkich zachowaniach, przyzwyczajeniach, nawykach, trzeba być socjologiem amatorem, nie inżynierem. Nie zapędzam się w rewiry techniczne, jestem tu bodaj jedynym co nie analizował ILS-ów i innych silników odrzutowych i tak samo w górnictwie mam czyste sumienie. Lampki i diody, to tylko obraz “kultury technicznej” i “higieny pracy”. Nie pracowałem w kopalni, ojciec pracował za Gierka w Lubinie, opowieści nie będę przytaczał, bo i tak mi nikt nie uwierzy. Pracowałem natomiast w kilku firmach państwowych i prywatnych, od kotłowni z innowacyjnym “odsiarczaniem” po import butikowych części samochodowych, ten sam spadek mentalny i każdego pracownika, który robił na “państwowym”, czyli niczyim. Dla mnie symbolem tego w co wnikam jest kredą domalowana cyferka na wózku za Gierka i podkręcony licznik metanu, upieprzona kufajka, chociaż były środki piorące fasowane i ta flaszka Wino “nasi tu byli”. Do tego prezes lub dyrektor z ramienia, ledwie piszący i zapatrzony w wykonanie palnu, kiedyś pod sekretarza, dziś pod innego polityka z przekręciarzem. O tej ciągłości mentalnej piszę, o tym i o niczym więcej. I niech mnie Bóg pokaże biologiczną kastracją, jeśli usiłuję w swoim pisaniu uchodzić za speca od górnictwa, wręcz przeciwnie podkreślam z bezczelnością, że nie mam o górnictwie pojęcia. Nie napisałem tekstu o górnictwie, ale o kulturze technicznej, o mentalności społecznej i bynajmniej nie pominąłem aspektu politycznego i medialnego. Z tym, że daj nam Boże takich akcentów medialnych i politycznych, kraj zaimponował całemu światu, rozreklamował się w popisowy sposób. Kwestie zabijania komunistów, dość obrazowo podsumował cssm i chociaż nie jestem zwolennikiem zabijania kogokolwiek, zasadniczo zmienia się ocena zabijania, gdy się widzi cele zabijających i zabijanych. Uważam, że komunizm w Chile byłby kolejną katastrofą światową, a ci zabici, zabiliby nie 2 tysiące, ale dziesiątki, jak to miało miejsce w wszystkich komunistycznych krajach, zwłaszcza egzotycznych.

  3. Szkoda,że jako znawca przedmiotu,nie pokusił się Felicjan
    o napisanie scenariusza takiego wydarzenia ,takiego ,,narodowego odwiertu” – tutaj,w Polsce.
    Czy nie byłaby to samotna walka ,z czasem,prowadzona przez garstkę ludzi , przy zupełnie obojętnym otoczeniu? Czy zaraz po tym , jak odprawiona zostałaby kolęda państwowa , kościelna i Kolenda tefałenowska – na miejscu tragedii zapadłaby złowroga cisza? Czy jak ,po każdej tego typu,,sensacji” mobilne studia tv i ,,wozy satelitarne” wyruszyłyby kawalkadą na poszukiwanie nowego , lepszego ,,żeru”?
    Czy,zamiast mobilizować polską i światową opinię publiczną wokół finansowej i technicznej pomocy dla uwięzionych górników, nasza ,,nowa trybuna ludu” nie wydrukowałaby wstępniaka: Uwięzieni górnicy nie przestrzegali przepisów BHP i sami doprowadzili do katastrofy!?
    Czy matki,żony i dzieci uwięzionych pod ,polską,ziemią nie musiałyby ,z plakatami na szyjach,koczować pod Ważnymi Urzędami?
    Czy , codziennie , w najważniejszym studiu tv , tym w błękitnej tonacji, jakiś ważny ale za to niekompetentny minister zapewniał ,,opinię publiczną”,że wszystko jest pod kontrolą i zmierza do pozytywnego zakończenia? I jest,on-ważny minister , w stałym ,codziennym kontakcie z najlepszymi , zagranicznymi ekspertami?
    Czy musiałby powstać niezależny,społeczny ruch dla uratowania uwięzionych , wbrew stanowisku i protestom – władzy,że taka inicjatywa ,,podważa i dezawuuje”?
    Czy nieśmiałe nawoływania do sprowadzenia zagranicznych specjalistów i zagranicznej ekipy ratunkowej nie zostałyby ,,rozjechane” milionem słów o najwyższym,światowym poziomie naszego górnictwa , a ratownictwa górniczego – w szczególności?
    A kiedy już w końcu , po tygodniach morderczej pracy jednych i morderczym ogłupianiu innych – 33 CIAŁA wyjechały na powierzchnię – nie zacząłby się gorszący spektakl szukania winnych?
    Zaraz po tym,jak przez stare,brudne i zaniedbane miasteczko ,przeciągnęłyby korowody pogrzebowe z udziałem : Premiera ,Prezydenta ,Marszałków ,Ministrów……

  4. Szkoda,że jako znawca przedmiotu,nie pokusił się Felicjan
    o napisanie scenariusza takiego wydarzenia ,takiego ,,narodowego odwiertu” – tutaj,w Polsce.
    Czy nie byłaby to samotna walka ,z czasem,prowadzona przez garstkę ludzi , przy zupełnie obojętnym otoczeniu? Czy zaraz po tym , jak odprawiona zostałaby kolęda państwowa , kościelna i Kolenda tefałenowska – na miejscu tragedii zapadłaby złowroga cisza? Czy jak ,po każdej tego typu,,sensacji” mobilne studia tv i ,,wozy satelitarne” wyruszyłyby kawalkadą na poszukiwanie nowego , lepszego ,,żeru”?
    Czy,zamiast mobilizować polską i światową opinię publiczną wokół finansowej i technicznej pomocy dla uwięzionych górników, nasza ,,nowa trybuna ludu” nie wydrukowałaby wstępniaka: Uwięzieni górnicy nie przestrzegali przepisów BHP i sami doprowadzili do katastrofy!?
    Czy matki,żony i dzieci uwięzionych pod ,polską,ziemią nie musiałyby ,z plakatami na szyjach,koczować pod Ważnymi Urzędami?
    Czy , codziennie , w najważniejszym studiu tv , tym w błękitnej tonacji, jakiś ważny ale za to niekompetentny minister zapewniał ,,opinię publiczną”,że wszystko jest pod kontrolą i zmierza do pozytywnego zakończenia? I jest,on-ważny minister , w stałym ,codziennym kontakcie z najlepszymi , zagranicznymi ekspertami?
    Czy musiałby powstać niezależny,społeczny ruch dla uratowania uwięzionych , wbrew stanowisku i protestom – władzy,że taka inicjatywa ,,podważa i dezawuuje”?
    Czy nieśmiałe nawoływania do sprowadzenia zagranicznych specjalistów i zagranicznej ekipy ratunkowej nie zostałyby ,,rozjechane” milionem słów o najwyższym,światowym poziomie naszego górnictwa , a ratownictwa górniczego – w szczególności?
    A kiedy już w końcu , po tygodniach morderczej pracy jednych i morderczym ogłupianiu innych – 33 CIAŁA wyjechały na powierzchnię – nie zacząłby się gorszący spektakl szukania winnych?
    Zaraz po tym,jak przez stare,brudne i zaniedbane miasteczko ,przeciągnęłyby korowody pogrzebowe z udziałem : Premiera ,Prezydenta ,Marszałków ,Ministrów……

  5. Tak właśnie to wygląda…
    Kiedy specjalista dyskutuje z laikiem. Wielki szacunek Felicjanie, przede wszystkim za to, że Ci się chciało. Jesteś tu jednym z niewielu, którzy piszą o tym, na czym się znają…pisz proszę częściej, warto tu wchodzić by przeczytać tekst taki, jak Twój.
    Ps. Tu na portalu ludzi dzieli się od jakiegoś czasu na ludzi i komuchów, ale ja już zdążyłam przywyknąć, nie zwracam uwagi. Nie ma komu.

  6. Tak właśnie to wygląda…
    Kiedy specjalista dyskutuje z laikiem. Wielki szacunek Felicjanie, przede wszystkim za to, że Ci się chciało. Jesteś tu jednym z niewielu, którzy piszą o tym, na czym się znają…pisz proszę częściej, warto tu wchodzić by przeczytać tekst taki, jak Twój.
    Ps. Tu na portalu ludzi dzieli się od jakiegoś czasu na ludzi i komuchów, ale ja już zdążyłam przywyknąć, nie zwracam uwagi. Nie ma komu.