Państwo o nas dba.
Państwo o nas dba. Państwo zatroszczyło się, żebyśmy ucieszyli twarze, słuchając porannych wiadomości przy zjadaniu świątecznych resztek na poniedziałkowe śniadanie. To były najbezpieczniejsze święta – mało wypadków, mało pijanych kierowców, mało ofiar. W przyszłości będą jeszcze bezpieczniejsze święta, bo będzie także mało dróg.
Wiadomość o tym, że inwestycje drogowe zostaną wstrzymane, nie zmącą przecież naszego zadowolenia z bezpiecznych świąt. Polska czyni postępy. Kierowcy nie lubią dmuchać w balonik oddechem karpiowo-makowcowo-alkoholowym, więc nie siadają za kółkiem. To czyni z nas prawdziwych Europejczyków. Nie chcę umniejszać broń Boże wagi tej informacji. To naprawdę dobra nowina, że powoli dojrzewamy do słusznych decyzji i nie dodajemy sobie trunkiem animuszu, pomykając po zaśnieżonych polskich drogach. Bardzo złą nowiną jest natomiast, że ponad połowa nierozstrzygniętych przetargów drogowych zostanie anulowana. To niestety nie czyni z nas prawdziwych Europejczyków.
Od kilku miesięcy wiadomo już było, że rząd będzie ograniczał wydatki na drogi. Najpierw z 35 mld zł do 30 mld, potem że ciut mniej, a teraz z 41 planowanych inwestycji na 20. Powodem zamrażania inwestycji jest deficyt finansów publicznych. Tysiące Polaków w pośpiechu zakładając ciepłe skarpetki między jednym a drugim kęsem poświątecznego śniadania, zdziwi się, gdzie się podziewają te pieniądze. Nie mają czasu się nad tym dogłębnie zastanowić, bo narzucając na siebie kurtkę, biegną w pośpiechu do samochodu, żeby nie załapać się wspólnotowe czuwanie i oczekiwanie na ruch zwane potocznie korkami. Mignie im gdzieś przez myśl sygnał, ze może gdyby było więcej dróg, mieliby więcej czasu na rozważania o deficycie finansowym. A stojąc w korkach już nie rozważają lecz pilnie przypominają sobie łacinę.
Ale państwo o nas dba. Podczas jazdy 5km/h trudno przecież o poważną kolizję. Już niedługo święta będą całkiem bezpieczne, bo część dróg zostanie wyłączonych z ruchu ze względu na kiepski stan, a część będzie leżała odłogiem ze względu na deficyt finansów publicznych. Poruszając się resztą dróg możemy spędzić święta, siedząc w rodzinnym gronie w rodzinnym aucie. Będzie miło.
Policyjne raporty o bezpiecznych świętach na drogach informują o niewielkim ruchu ze względu na trudne warunki atmosferyczne. Kilku buntowników twierdzi, że ze względu na brak chęci i cierpliwości jazdy po polskich drogach, ale ich głosy szybko zagłuszono. Kilku innych przeczytało apel „noga z gazu”. Wygląda na to, że jedyną nadzieją polskich dróg jest to, że zostaniemy w domach.
Deficyt finansów publicznych pogrzebał nasze nadzieje o tysiącach kilometrów dróg ekspresowych, które moglibyśmy jednostajnie i bez przeszkód przemierzać, mijając malownicze pola, łąki i lasy, przy dźwiękach ulubionej muzyki. Niestety, naszym narodowym stylem jazdy jest jazda z przebojami, skoki przez dziury, objazdy, zatory, piski opon, wygrażanie pięściami i wyprzedzenia „na desperado”. Póki co, musi nam wystarczyć kilka kilometrów gładkiej nawierzchni na przemian z kilkudziesięcioma dziurawej jak nasz budżet.
PS. Właściwie, wszystko to tylko przelewanie jadu i żółci. Właściwie, to wszystko niesłuszne żale i pretensje. Właściwie – jest pięknie.