Inaczej patrzymy na ludzi, których nienawidzimy inaczej na tych, których kochamy, jeszcze inaczej na tych, którzy są nam obojętni. Proszę o wyrozumiałość, niech to zdanie aż tak bardzo nie razi naiwnością, ponieważ wyszukanych przykładów podawałem już x do potęgi y, chciałbym spróbować mówić prosto. Ludzi, których nienawidzimy nie chcemy słuchać, wystarczy usłyszeć, że „to ten” i dalej nie słuchamy. Ludzi, których kochamy, paradoksalnie też bardzo często nie słuchamy, słyszymy co mówią i potakujemy, gdybyśmy słuchali co mówią, nie raz pokręcilibyśmy głową. Ludzie obojętni, tacy świeżo poznani moją szansę na najwięcej uwagi, w czasie poznawania kogoś nowego dociekamy kto zacz i siłą rzeczy musimy słuchać i obserwować z uwagą. W polityce ten naiwny podział sprawdza się tylko w dwóch wersjach, wyborcę interesuje ten, którego wyborca kocha i ten którego nienawidzi, obojętny jest dla koneserów. Cała sztuka w politycznym wyborze polega na niemożliwym, aby pokochać znienawidzonego i odwrotnie, znienawidzić kochanego. Głos sprzeciwu przeciw takiej tezie będzie jeden wielki i podejrzewam, że wspólny. Wspólny głos zabrzmi, że ja tu nikogo nie kocham i nikogo nie nienawidzę, tylko wybieram najlepiej jak się da. Gdyby tak było jak głos mówi, to właściciele głosu słuchaliby tego co ma do powiedzenia miłowany i znienawidzony, tymczasem właściciele nie słuchają.
Pokochany ma pełną paletę dostępnych grzechów, może sobie pozwolić na to wszystko, czego znienawidzonemu się nie wybacza. Znienawidzony może robić za siostrę miłosierdzia, oddawać połowę swoich dochodów dla chorych na raka, ale i tak pozostanie czynnym szatanem. Kampania wizerunkowa wyczerpała swoje możliwości, wszystko co można było osiągnąć z cudownej przemiany charakteru Jarosława Kaczyńskiego zostało osiągnięte. Komorowski jest szczególnie utalentowanym w obszarze wpadek i pewnie jeszcze nie jedną zaliczy, ale zasada miłości i nienawiści jest zasadą ciężko reformowalną i można z tych wpadek uzyskać 2 do 3% w lewo lub w prawo. Z kolei gdyby Kaczyński pękł, to straci już znacznie więcej. W obszarze jałowym nie ma już czego szukać, tłumaczyć zakochanym w PO, że pedofil, nekrofil, psychopata, III wojna światowa, to jest śmieszność, prostactwo, a nie oferta polityczna, nie ma sensu. Podobnie nie ma sensu tłumaczyć, że Kaczyński będzie miłym fajnym facetem, z którym zawsze będzie można pogadać, właśnie dlatego, że nie będzie to jest moim kandydatem, ale to na razie zostawiam z boku. Potrzeba nowego rozdania i to natychmiast, ale to takiego rozdania, które stanie się autentycznym przełomem, czymś o czym się będzie mówić już do końca kampanii i czymś co zepchnie do defensywy wszystkich Nowaków i Bartoszewskich z Komorowskim na czele.
Aby coś podobnego zaistniało, trzeba zapomnieć o słowach, w sferze słów nie stanie się już nic, wszyscy na pamięć znamy wszystkie słowa, wczoraj aktor Olbrychski mówił jak dziecko Onetu, cytując frazesy powtarzane przez ostatnie lata, szkoda czasu na słowa. Kompania musi wejść w sferę czynów i tu czyn musi być konkretny, czyn kompletnie zmieniający układ sił. Czynem musi być zdrada. Zdrada jako jedyna może sobie poradzić z żelaznym układem kochany – nienawidzony. Zdrada zmienia wszystko, zdrada jest katalizatorem miłości i nienawiści. Tusk musi zdradzić Komorowskiego z Kaczyńskim i wszystkie środowiska. O tym zacznie się plotkować we wszystkich środowiskach i od tego środowiska się pogubią, bo dotąd środowiska miały wszystko na tacy, Tusk jest przeciwieństwem Kaczyńskiego, dlatego wybierają Tuska, że nie jest Kaczyńskim. Jak zdradzić? Prosto, choć w praktyce nie zazdroszczę Kaczyńskiemu tej roboty. Trzeba się przełamać i pokochać Tuska, żeby wykończyć Komorowskiego, żeby pogubiły się środowiska Olbrychskiego i wszystkie inne środowiska. Kaczyński musi powiedzieć, że kocha Tuska, że docenia jego pracę, chociaż na wiele rzeczy ma inny pogląd, ale ponieważ Polska jest najważniejsza, pora skończyć tę bezsensowną wojnę i budować kraj, który zachwyci Europę. Kaczyński nie ma wyboru jeśli chce wygrać, słowami nie wygra, musi i to jak najszybciej powiedzieć o budowaniu konstytucyjnej koalicji, a gwarantem tej koalicji, jest podział władzy między dwie największe partie.
Nowy pomysł na Polskę, to koalicja, nie rywalizacja, zamiast debaty z Komorowskim, która nie przyniesie nic, zaproszenie do rozmów Donalda Tuska, ale rozmów roboczych, nie na wizji, rozmów bezpiecznych wizerunkowo. Tym prostym zabiegiem, Komorowski znika ze sceny, znów w akacji są ci najważniejsi. Dlaczego Tusk maiłby to zrobić? A dlaczego miałby tego nie zrobić? Tusk i Kaczyński mają wspólne interesy w takiej miłości z rozsądku, obaj są gigantami w polskiej polityce i obaj walczą o utrzymanie tej pozycji. Tuskowi rośnie rywal w postaci Komorowskiego i to jest rywal wewnętrzny, czyli najgorszy z możliwych, wróg w rodzinie. Tusk może zdradzić Komorowskiego w swoim ulubionym stylu, jeszcze raz zaufa Kaczyńskiemu i spróbuje się dogadać, ludzie zobaczą w nim prawdziwego męża stanu, w mediach sprzeda się to pięknie, sondaże pójdą w górę. Ale przede wszystkim uzyskuje to o co mu chodzi, czyli pozostawienie bestii PiS, z którą albo jakimś cudem się dogada, albo dalej będzie mógł straszyć. Prowadzenie kampanii według schematu miłości i nienawiści nie ma już najmniejszego sensu, trzeba zdrady, trzeba zmienić partnera, aby Komorowski stał się w tym trójkącie podwójnie zdradzonym, a rozkochani zaczęli się gubić w namiętnościach. Jak najszybciej, już, zaraz, Kaczyński powinien podrywać Tuska i odwiedzać go jak najczęściej, rozmawiać o Polsce, zmusić Tuska do tej miłości, do tego małżeństwa we wspólnym interesie. Obojętnie jaką formę przybierze ta miłość, obojętnie jakie wyznania będą padać w tym związku, najważniejsze jest, aby Komorowski był zdradzony. Tyle posyłam do, sztabu.
A może zdradzony Komorowski
patrzyłby baczniej od tej pory na ręce obu zdradzającym? W tej sytuacji byłby niezłym gwarantem równowagi, ergo byłby lepszym kandydatem na prezydenta niż ktokolwiek inny do tego momentu? I na niego należałoby głosować?
Quaku…
Dobrze kombinujesz, ale…
Powiem tak, w ciągu najbliższych 2 tygodniu będzie zupełnie odwrotnie (niż twierdzi, czy też postuluje Kurak).
Zdarzy się sytuacja, że to Komorowski zrobi “woltę” Tuskowi.
I Tusk nawet nie zareaguje. Zobaczycie.
A co do tekstu MK.
Ma on jedną podstawową wadę: błędne założenie.
Tusk nie dogada się z Kaczyńskim, a na pewno nie przed wyborami.
Dlaczego? Bowiem Tusk straciłby wiarygodność, a przecież on teraz czeka na to, że tę wiarygodność straci Kaczyński.
A i po wyborach – bez względu na ich wynik z pewnością do tego nie dojdzie.
Bowiem ceną są wybory parlamentarne.
Chociaż, jak tak się zastanowić… Więc stawiam: jak wygra Komorowski – Tusk będzie szedł na zgodę, ot taka nowa polityka miłosierdzia. Jak wygra Kaczyński – nic się nie zmieni.
Pozdrawiam
A może zdradzony Komorowski
patrzyłby baczniej od tej pory na ręce obu zdradzającym? W tej sytuacji byłby niezłym gwarantem równowagi, ergo byłby lepszym kandydatem na prezydenta niż ktokolwiek inny do tego momentu? I na niego należałoby głosować?
Quaku…
Dobrze kombinujesz, ale…
Powiem tak, w ciągu najbliższych 2 tygodniu będzie zupełnie odwrotnie (niż twierdzi, czy też postuluje Kurak).
Zdarzy się sytuacja, że to Komorowski zrobi “woltę” Tuskowi.
I Tusk nawet nie zareaguje. Zobaczycie.
A co do tekstu MK.
Ma on jedną podstawową wadę: błędne założenie.
Tusk nie dogada się z Kaczyńskim, a na pewno nie przed wyborami.
Dlaczego? Bowiem Tusk straciłby wiarygodność, a przecież on teraz czeka na to, że tę wiarygodność straci Kaczyński.
A i po wyborach – bez względu na ich wynik z pewnością do tego nie dojdzie.
Bowiem ceną są wybory parlamentarne.
Chociaż, jak tak się zastanowić… Więc stawiam: jak wygra Komorowski – Tusk będzie szedł na zgodę, ot taka nowa polityka miłosierdzia. Jak wygra Kaczyński – nic się nie zmieni.
Pozdrawiam
Jak bronić się przed miłością?
Jak bronić się przed miłością?
Ależ na Boga , kim jest Komorowski ? Został kandydatem
,do oglądania żyrandoli, na zasadzie : może pan , panie Bronku? Wyciągnął Tusk tego ,grubego,królika z kapelusza zaraz po tym, jak policzył karty i okazało się , że Mariusz Kamiński skitrał jednego asa. Poza tym Grześ ma wielkie ambicje a Janusz przerośnięte ego i wielki worek baksów na Kajmanach. Stawiam sto euro przeciw stu rublom,że zadecydował wygląd. Dobroduszna gęba wąsatego gajowego. Na dodatek posłusznego i wiernego . Bo wierności to się uczył w tych pięciu – dziesięciu partiach.On , jak nikt,doskonale wie,że tylko spełniając rozkazy naczelnego wodza, może zajechać dalej niżby to wynikało z jego talentu i intelektu. Gdyby Bronek próbował się ,,stawiać” albo przejawiać samodzielną inicjatywę – pozostałby szeregowym marszałkiem. Cała jego kampania /pomyłek/ jest najlepszym przykładem jego zaskoczenia.Zaskoczenia i zagubienia.Tylko,bowiem,w tak durnym kraju jak Nasz można toczyć kampanię prezydencką wokół ogródków działkowych i księdza proboszcza. A na podbój Europy ruszyć przewiązawszy się kibolskim szalikiem i z błogosławieństwem kilku stetryczałych starców. Nie jest więc Bronek,bo być nie może ,,wewnętrzną opozycją” wobec Tuska.Nie jest dla niego równorzędnym przeciwnikiem.Przecież Komorowski zdołał wykończyć ledwie kilku poślednich generałów i dyrektorów departamentów, a tylko jednego wiceministra.Tusk przy nim to prawdziwy gigant .Załatwił,na cacy, całą plejadę przeciwników ,w tym ,,brata” i ,,siostrę”. Myśliwego Komorowskiego odstrzeliłby korkiem od szampanskoje-igristoje , a KAŻDY dupek wstawiony w jego miejsce dostanie podobne procenty.Warunek: namaszczenie przez Tuska i ,,ałtorytety”/pisownia przez szacunek dla największego/. Albowiem sytuacja dzisiejsza , w naszej umęczonej Ojczyźnie,jest podobna do czasów epoki Millera i Olka na miękkich nogach. Też rządzili i dzielili.Jak podzielili to pili.Aż się wydało i nie porywa mas pracujących magister Olek ani wieczorowy absolwent marksizmu-leninizmu Miller. Moim skromnym zdaniem, Tuska trapi ewentualna wygrana Komorowskiego.Wtedy pozostanie rok na wywołanie jakiejś zadymy ,dla uniknięcia przegranej w wyborach parlamentarnych.Stawiam na konflikt z panem Waldkiem – przydupasem każdej władzy.Można będzie ciemnemu ludowi sprzedać bajkę,że KRUS rozwalił nam budżet i wielkie reformy,a wiadomo kto za tym KRUS-em stoi. Albo oddać ten walący się /na nasze głowy/ bajzel zwany państwo polskie – głupiemu ,bo choremu na władzę,Kaczyńskiemu. A wtedy my, z gajowym Bronkiem ,będziemy dzielnie sekundować wszelkim…niepowodzeniom. Dla dobra ojczyzny ,rzecz jasna.
Ależ na Boga , kim jest Komorowski ? Został kandydatem
,do oglądania żyrandoli, na zasadzie : może pan , panie Bronku? Wyciągnął Tusk tego ,grubego,królika z kapelusza zaraz po tym, jak policzył karty i okazało się , że Mariusz Kamiński skitrał jednego asa. Poza tym Grześ ma wielkie ambicje a Janusz przerośnięte ego i wielki worek baksów na Kajmanach. Stawiam sto euro przeciw stu rublom,że zadecydował wygląd. Dobroduszna gęba wąsatego gajowego. Na dodatek posłusznego i wiernego . Bo wierności to się uczył w tych pięciu – dziesięciu partiach.On , jak nikt,doskonale wie,że tylko spełniając rozkazy naczelnego wodza, może zajechać dalej niżby to wynikało z jego talentu i intelektu. Gdyby Bronek próbował się ,,stawiać” albo przejawiać samodzielną inicjatywę – pozostałby szeregowym marszałkiem. Cała jego kampania /pomyłek/ jest najlepszym przykładem jego zaskoczenia.Zaskoczenia i zagubienia.Tylko,bowiem,w tak durnym kraju jak Nasz można toczyć kampanię prezydencką wokół ogródków działkowych i księdza proboszcza. A na podbój Europy ruszyć przewiązawszy się kibolskim szalikiem i z błogosławieństwem kilku stetryczałych starców. Nie jest więc Bronek,bo być nie może ,,wewnętrzną opozycją” wobec Tuska.Nie jest dla niego równorzędnym przeciwnikiem.Przecież Komorowski zdołał wykończyć ledwie kilku poślednich generałów i dyrektorów departamentów, a tylko jednego wiceministra.Tusk przy nim to prawdziwy gigant .Załatwił,na cacy, całą plejadę przeciwników ,w tym ,,brata” i ,,siostrę”. Myśliwego Komorowskiego odstrzeliłby korkiem od szampanskoje-igristoje , a KAŻDY dupek wstawiony w jego miejsce dostanie podobne procenty.Warunek: namaszczenie przez Tuska i ,,ałtorytety”/pisownia przez szacunek dla największego/. Albowiem sytuacja dzisiejsza , w naszej umęczonej Ojczyźnie,jest podobna do czasów epoki Millera i Olka na miękkich nogach. Też rządzili i dzielili.Jak podzielili to pili.Aż się wydało i nie porywa mas pracujących magister Olek ani wieczorowy absolwent marksizmu-leninizmu Miller. Moim skromnym zdaniem, Tuska trapi ewentualna wygrana Komorowskiego.Wtedy pozostanie rok na wywołanie jakiejś zadymy ,dla uniknięcia przegranej w wyborach parlamentarnych.Stawiam na konflikt z panem Waldkiem – przydupasem każdej władzy.Można będzie ciemnemu ludowi sprzedać bajkę,że KRUS rozwalił nam budżet i wielkie reformy,a wiadomo kto za tym KRUS-em stoi. Albo oddać ten walący się /na nasze głowy/ bajzel zwany państwo polskie – głupiemu ,bo choremu na władzę,Kaczyńskiemu. A wtedy my, z gajowym Bronkiem ,będziemy dzielnie sekundować wszelkim…niepowodzeniom. Dla dobra ojczyzny ,rzecz jasna.
Dobry Wieczór
Pomysł dla sztabu Jaraosława Kaczyńskiego oczywiście jak zwykle przedni. Pewnie bym popierał, gdyby nie to, że zakochałem się w swoim pomyśle i jednak nadal będę upierał się przy dyktaturze parlamentarnej jednej partii i żyrandolowym charakterze prezydentury.
Pozdrawiam i zyczę dużo siły.
PS
Komorowski wygra, hau, hau, hau
http://kontrowersje.net/tresc/jaroslaw_kaczynski_bedzie_prezydentem_rp
pomimo, że daje ciała chyba na każdym kroku.
Dobry Wieczór
Pomysł dla sztabu Jaraosława Kaczyńskiego oczywiście jak zwykle przedni. Pewnie bym popierał, gdyby nie to, że zakochałem się w swoim pomyśle i jednak nadal będę upierał się przy dyktaturze parlamentarnej jednej partii i żyrandolowym charakterze prezydentury.
Pozdrawiam i zyczę dużo siły.
PS
Komorowski wygra, hau, hau, hau
http://kontrowersje.net/tresc/jaroslaw_kaczynski_bedzie_prezydentem_rp
pomimo, że daje ciała chyba na każdym kroku.