Na wsi bywam od najmłodszych lat. Pamiętam psy jedzące z niemieckich hełmów. Trwałe były te hełmy i praktyczne.
***
Lata siedemdziesiąte
Na wsi bywam od najmłodszych lat. Pamiętam psy jedzące z niemieckich hełmów. Trwałe były te hełmy i praktyczne.
***
Lata siedemdziesiąte
Czerwony znaczy zły (brak sznurka do snopowiązałki), ale Gierek dobry. Czerwony był znienawidzony od trzech pokoleń.
Daleki kuzyn ówczesnych gospodarzy złożył nieoczekiwaną wizytę. Ten kuzyn wyjechał do miasta się uczyć i w mieście zamieszkał. Pewnego sierpniowego dnia na podwórze zajechał niebieski trabant. Króciutko tak, kuzyn chciał tylko uściskać dalekich krewnych, bo wracał do miasta, groby rodzinne już odwiedził, coś tam załatwił.
Gość się śpieszył, ale dziadek powiedział: poczekaj!, i dobrym zwyczajem, poszedł do spichrza po kartofle dla gościa. Gospodarze z gościem rozmawiali przy trabancie. Dziadek wiózł worek na wózku i jak dojechał, to pech chciał, że usłyszał:
– Tak, należę do partii, partia dała mi chleb…
Dziadek zdębiał.
– Jak ci partia dała chleb, to nich ci da i kartofle! – i wózkiem z kartoflami zakręcił, wrócił do spichrza.
Nigdy potem tego kuzyna tam nie widziałam, a ludzie pytani, mówili o nim niechętnie albo wcale.
***
Lata osiemdziesiąte
Lato, gorąco, muchy latają, komary brzęczą, trawa soczysta, krowy przużuwają, z chlewika zalatuje, kury się szwendają, psy przemykają, koty ósemki między nogami zakręcają. Młode jarzyny w ogrodzie, zboża na polach jeszcze dochodzą, maki i bławatki już się pokazują.
W domu ze dwadzieścia osób, starych, średnich, młodych, i dzieci, i my, goście. Pomagamy, a jest przy czym, w gospodarstwie, przy domu. Stół jest wielki, pokryty linoleum, bo ceraty sobie nie radziły. Tyle ludzi! Tyle pracy!
***
Lata dziewięćdziesiąte
Bieda, smutek, dzieci wyszły z domu. Kartofle się urodziły, ale nie opłaca się zbierać, bo cena tak niska, że lepiej je przyorać. Mleko do mleczarni idzie, ale mleczarnia nie płaci, ciągle zalega, a i to grosze przecież. Na nic nie ma pieniędzy.
Były trzy wesela, do dziś dnia je wspominają, było kilka chrzcin.
– Patrz, zdjęcia tu są z wesela tej naszej najmłodszej – ale pięknie wyglądali! A jak tańczyli!!! Orkiestra grała jak należy, w klubie było, bo sala tu u nas we wsi to wiesz, za mała jest, jak na takie wesele….
***
Już XXI wiek
Dzwonię:
– Będziecie w domu w sobotę, bo się wybieram odwiedzić?
– A, to ty, przyjechałaś! Przyjeżdżaj, pewnie, ale nie w sobotę, bo na weselu będzimy wszyscy.
– Acha, to w niedzielę?
– Dobrze.
– A co u Was?
– U nas, co może być u nas? Bieda. Dzieci do szkoły dziewczyny muszą wyprawić, kupić wszystko, a nie ma za co. Benzyna kosztuje, mleko kosztuje, chleb kosztuje, na wesele z pustą ręką nie pójdziesz, a i ubrać się trzeba, wszystko kosztuje, a skąd to brać?
Przyjechałam. Fajnie jest na wsi.
Kuzynka gospodyni, dba o ogródek warzywny. Raz na jakiś czas idzie do ogródka zbierać ślimaki niszczyciele. Poszła tamtego popołudnia, co jakiś czas słychać było brzęk pancerzyka kolejnego niszczyciela, wrzuconego do ocynkowanej wanienki. Potem wieczór, obrządek w gospodarstwie, w domu rytuał kolacji, noc, psy spuszczone, wszyscy spać.
Rano spałam jeszcze tylko ja, ludzie porozchodzili się już w swoich sprawach. Prześcieradło na twarzy, bo mucha jedna, ale więcej nie trzeba. I nagle krzyk przeraźliwy się rozszedł. Kuzynka krzyczała na całą wieś. Wyskoczyłam w koszulinie.
– Co się stało??!!
– A to cholery jedne, wredne jakie, no!!
– Ale co?
– Ślimaki cholery, sie porozłaziły, tyle ich nazbierałam wczoraj i nie wyniosłam, no i nie ma ich już, pouciekały, małpy jakie!!
– Aaaa! A co ty robisz z tymi ślimakami?
– Różnie… ale przez płot jest najlepiej przerzucić, o ten – wskazała.
– Do sąsiadów?
– E, do Mietków przecież…
***
Rok temu
Dzwonię:
– Można przyjechać odwiedzić?
– No pewnie, co się pytasz, wiesz, że zawsze można, przyjeżdżaj!
– A co u was?
– U nas? Bieda, jak to inaczej powiedzieć. Pieniędzy nie ma na nic. Zięciulek pracy nie ma.
– Ooo! I co?
– No, na razie ich nie ma, pojechali do Lichenia, wiesz, oni tam byli, ale teraz, to dzieciom pokazać… Przyjedź może pojutrze, wszyscy będą.
Przyjeżdżam. Samochód zostaje na drodze, bo na podwórzu stoją cztery i nie ma już miejsca na następny. Brama opadnięta, płot się chyli. Z drogi widać urodę ogrodu kwiatowego. Rosną wokół trawnika, na trawniku kilka niedużych świerków.
– Ładnie to zrobiłaś – mówię
– A, ładnie, mówisz, tak, ale wiesz, chcemy tamten świerczek wyciąć i zbudować kapliczkę Miłosierdzia Bożego.
– Słucham?
– Kapliczkę chcemy postawić.
– Ale ten płot, ta brama – zobacz – trzeba naprawić..
– Poczekają. A Miłosierdzie Boże zawsze jest z nami.
– Jak to?
– E, bo ty jesteś z miasta, ty jesteś inna i nie rozumiesz! My mamy bardzo duży szacunek dla Miłosierdzia Bożego. My mamy opiekę boską, co nas nie opuszcza, rozumiesz?
– Acha… rozumiem….
Bieda?
Ta bieda, którą widzę, nie jest tak naprawdę biedą. Niedoinwestowanie to jest – ale kto z nas nie jest niedoinwestowany? Zawsze coś musi poczekać na swoją kolej, jak ten płot na naprawę.
Narzekanie weszło w krew. “Ni ma piniędzy”, ale wesela na 200 osób są, nikt nie chodzi głodny ani bosy.
Ci narzekający miewają więcej niż ci, którzy żyją bez utyskiwania.
“narzekający miewają więcej”
Oczywiście, bo Miłosierdzie Boże chroni.
Może nie prawda?
Bieda?
Ta bieda, którą widzę, nie jest tak naprawdę biedą. Niedoinwestowanie to jest – ale kto z nas nie jest niedoinwestowany? Zawsze coś musi poczekać na swoją kolej, jak ten płot na naprawę.
Narzekanie weszło w krew. “Ni ma piniędzy”, ale wesela na 200 osób są, nikt nie chodzi głodny ani bosy.
Ci narzekający miewają więcej niż ci, którzy żyją bez utyskiwania.
“narzekający miewają więcej”
Oczywiście, bo Miłosierdzie Boże chroni.
Może nie prawda?
Masz rację.
Wieczne malkontenctwo i roszczeniowość, ile by nie było, to i tak za mało. Mnie w okolicznych wsiach uderza brak ogródków warzywnych i puste podwórka. Iglaczki się sadzi i koi w oczku hoduje. Natomiast nie opłaca się podobno siać marchewki, sadzić cebuli, nie opłaca się kury hodować. Jak rozmawiam z ludźmi ze wsi to ze zdziwieniem słyszę, że dla nich zarobek to tylko to, co się odłoży lub zainwestuje. To co się wydaje na życie, nie jest liczone. A wydaje się tyle co w mieście, bo samemu hodować się nie opłaca.
Masz rację.
Wieczne malkontenctwo i roszczeniowość, ile by nie było, to i tak za mało. Mnie w okolicznych wsiach uderza brak ogródków warzywnych i puste podwórka. Iglaczki się sadzi i koi w oczku hoduje. Natomiast nie opłaca się podobno siać marchewki, sadzić cebuli, nie opłaca się kury hodować. Jak rozmawiam z ludźmi ze wsi to ze zdziwieniem słyszę, że dla nich zarobek to tylko to, co się odłoży lub zainwestuje. To co się wydaje na życie, nie jest liczone. A wydaje się tyle co w mieście, bo samemu hodować się nie opłaca.
Poza kilkunastoma latami
Poza kilkunastoma latami spędzonymi na naukach w mieście, całe życie na wsi. Nawet urodziłam się w wiejskiej porodówce, bo ta miejska była w tym czasie remontowana. Rodzina robotniczo-inteligencka. I wieś raczej, z tego co słyszę i czytam, raczej nie typowa. Dzieci, na szczęście, w mieście, ci, którzy zostali na hektarach, wykupili ziemię sąsiadów i wiedzie im się nie najgorzej. Narzekają,pewnie, że narzekają, jak miastowi, którzy mają swoje małe, rodzinne przedsiębiorstwa.
Tak sobie mieszkam w domu z ogródkiem, trawą, iglakami, kwiatami i własnymi warzywami. Warzywa można kupić od dawna w pobliskim sklepie, ale wiadomo, nie ma to jak swoje własne. Nie chodzi tylko o oszczędność.
Obrazek, który przedstawiłaś kojarzy mi się z wsią mojej babci. Tam wrony zawracają, daleko od szosy jest, przed chylące się ku ziemi chałupy zajeżdżają samochody, po to, żeby posłuchać jak to źle, beznadziejnie, przyszłości nie ma. Dokarmiają się dopłatami. Nic się nie opłaca. Za to jakie tam są wesela, nie tak jak u nas. Pozazdrościć.
Poza kilkunastoma latami
Poza kilkunastoma latami spędzonymi na naukach w mieście, całe życie na wsi. Nawet urodziłam się w wiejskiej porodówce, bo ta miejska była w tym czasie remontowana. Rodzina robotniczo-inteligencka. I wieś raczej, z tego co słyszę i czytam, raczej nie typowa. Dzieci, na szczęście, w mieście, ci, którzy zostali na hektarach, wykupili ziemię sąsiadów i wiedzie im się nie najgorzej. Narzekają,pewnie, że narzekają, jak miastowi, którzy mają swoje małe, rodzinne przedsiębiorstwa.
Tak sobie mieszkam w domu z ogródkiem, trawą, iglakami, kwiatami i własnymi warzywami. Warzywa można kupić od dawna w pobliskim sklepie, ale wiadomo, nie ma to jak swoje własne. Nie chodzi tylko o oszczędność.
Obrazek, który przedstawiłaś kojarzy mi się z wsią mojej babci. Tam wrony zawracają, daleko od szosy jest, przed chylące się ku ziemi chałupy zajeżdżają samochody, po to, żeby posłuchać jak to źle, beznadziejnie, przyszłości nie ma. Dokarmiają się dopłatami. Nic się nie opłaca. Za to jakie tam są wesela, nie tak jak u nas. Pozazdrościć.
Masz dużo racji…
Bardzo niestety słuszne obserwacje. Na szczęście nie opisuje to 100% wiejskiej populacji, choć na mój osąd znaczącą większość. Znam (nawet z rodziny) gospodarstwa funkcjonujące na oba sposoby…
Przyznaję, że dopiero po latach od “wyprowadzenia sztandaru” zaczynam rozumieć ogrom zniszczeń mentalnych, które utrwaliła w narodzie “rewolucja” realnego socjalizmu…
Masz dużo racji…
Bardzo niestety słuszne obserwacje. Na szczęście nie opisuje to 100% wiejskiej populacji, choć na mój osąd znaczącą większość. Znam (nawet z rodziny) gospodarstwa funkcjonujące na oba sposoby…
Przyznaję, że dopiero po latach od “wyprowadzenia sztandaru” zaczynam rozumieć ogrom zniszczeń mentalnych, które utrwaliła w narodzie “rewolucja” realnego socjalizmu…
Fantastyczny tekst.
A najlepsze to końcowe Acha… rozumiem…
Dzięki!
Ja naprawdę coś zrozumiałam: ten poziom abstrakcji jest nieosiagalny dla żadnej innej znanej mi osoby. Poważnie 🙂
Fantastyczny tekst.
A najlepsze to końcowe Acha… rozumiem…
Dzięki!
Ja naprawdę coś zrozumiałam: ten poziom abstrakcji jest nieosiagalny dla żadnej innej znanej mi osoby. Poważnie 🙂
A Miłosierdzie Boże zawsze jest z nami. – Jak to?
– E, bo ty jesteś z miasta, ty jesteś inna i nie rozumiesz! My mamy bardzo duży szacunek dla Miłosierdzia Bożego. My mamy opiekę boską, co nas nie opuszcza, rozumiesz?
+++Igranie z chmurami nad polskim niebem.
Z wielu rejonów Polski, a zwłaszcza z miejsc na terenach dotkniętych w ostatnim okresie ulewnymi deszczami i burzami, otrzymujemy od licznych osób niepokojące sygnały. Według tych – pokrywających się ze sobą informacji – wszystkie one mówią o pojawianiu się co pewien czas samolotów pozostawiających za sobą dziwne smugi na niebie. Według naocznych świadków samoloty te widoczne były w tych rejonach polskiej przestrzeni powietrznej, w których – wkrótce po ich przelocie – powstawały niespodziewanie potężne chmury deszczowe i niebawem występowały nadzwyczaj obfite opady.
We wszystkich przypadkach obecność takich samolotów została odnotowana przez naocznych świadków jako szybko przemieszczających się, na dużych wysokościach, i w kolejnych sektorach powietrznych. Samoloty te zostały zauważone wielokrotnie, o różnych porach dnia, i przez wiele osób.
We wszystkich wymienionych wyżej przypadkach nie chodzi – zdaniem obserwujących – o ‘normalne’ kondensacyjne smugi, jakie zawsze powstają po przelatujących samolotach odrzutowych i które w dość szybkim czasie znikają z nieba. Chodzi o takie smugi, które powstając w ślad za przelatującymi samolotami, tworzą na niebie długo utrzymujące się pasma chmur. Te zaś przypominające niby-chmury pasma, sztucznie wytworzone przez samoloty, z zauważalną trudnością rozpraszają się i nie od razu też z nieba znikają. Wszystkie te charakterystyczne smugi widoczne są na niebie jako pasma do siebie równoległe, często ze sobą krzyżujące się.
Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że owe ‘ślady’ na niebie to normalne smugi kondensacyjne powstające po przelotach samolotów odrzutowych. Jednak obserwujący zauważyli, że wszystkie te długie na kilometry smugi, w przeciwieństwie do smug kondensacyjnych powstających po wielu innych przelatujących samolotach odrzutowych, ani – w takim samym czasie – nie znikają z nieba, ani nie wydają się być dla obserwujących takie same. Zdaniem oglądających smugi te swoim wyglądem różnią się od innych! Utrzymują się, stopniowo rozrastają i w widoczny sposób coraz bardziej rozpraszając się, wkrótce pokrywają sobą coraz większe połacie nieba.
Co więcej, na zdjęciach wykonywanych w maksymalnych zbliżeniach przez teleobiektywy a nawet przez użyty astro-teleobiektyw widać dokładnie i wyraźnie, że faktycznie… to nie mogą być samolotowe smugi kondensacyjne! W świetle przeglądanego materiału filmowo-fotograficznego można twierdzić, że powstające smugi nie są normalnym efektem pracy działania silników samolotowych. Zdaniem wielu osób to, co pojawia się na niebie – owszem – jest czymś, co powstaje jako widoczny ‘ślad’ po przelatujących samolotach, lecz jest jednak nadto także dobrze widocznym śladem czegoś, co przez te samoloty jest w powietrzu… rozpowszechniane!
Jeśli taki miałby faktycznie być stan rzeczy, to powstają wówczas podstawowe pytania: czyje to są samoloty i do kogo one należą? Kto za taki stan rzeczy ponosi odpowiedzialność? I jak to w ogóle możliwe, by ktoś latał w polskiej przestrzeni powietrznej i rozpowszechniał jakiekolwiek środki bez powszechnego i publicznego informowania o tym wszystkich mieszkańców na danym obszarze?
I najważniesze w gruncie rzeczy pytanie – co takiego jest rozpowszechniane przez te samoloty nad naszym głowami? Czego cząstki wdychamy później wraz z powietrzem? Co jeszcze – wraz z deszczem – spada z nieba na nasze głowy i na ziemię: nasze pola, łąki, lasy? Czy to, co jest rozpowszechniane przez owe samoloty nie jest aby szkodliwe dla nas i naszych najbliższych? Czy nie jest to niebezpieczne dla naszego zdrowia, życia polnych i leśnych zwierząt, rozwoju drzew, traw, zbóż, wszystkich roślin? Czy faktycznie nie jest to zagrożeniem dla życia każdego z nas i całego eko-systemu?
W ślad za takimi podstawowymi pytaniami rodzą się i następne: czy jakiejkolwiek z kompetentnych polskich służb państwowych jak np. Agencja Ochrony Środowiska czy Sanepid znany jest skład chemiczny substancji podobno rozpowszechnianych przez owe samoloty latające nad terytorium Polski? Czy w ogóle stanowiło to kiedykolwiek przedmiot jakiegolwiek specjalistycznego zainteresowania tych służb? Czy kiedykolwiek przeprowadzone zostały przez nie jakiejkolwiek analizy pobranych próbek powietrza i opadów – czy znanym i badanym jest właśnie to, co miałoby być przez te samoloty rozpowszechniane?
Te i wiele innych podobnych pytań rodzi się u tych obserwujących, kiedy w ciągu dnia widzą oni na niebie to… co mogą oni na nim sami ewidentnie zobaczyć. A co dopiero może dziać się w nocy, kiedy jest już ciemno? – pyta wielu z tych obserwatorów.
Można być jak najdalszym od różnych podejrzeń i teorii. Dla naocznych świadków fakty pozostają jednak… faktami! I co można wówczas odpowiedzieć tym wszystkim, którzy z przekonaniem twierdzą, że jednak jest tak, że owe dziwne smugi na naszym niebie to najoczywistszy dowód na trwający… chemtrails w Polsce? I może jednak wówczas nie tylko rację, ale i bardzo bliscy prawdy są wszyscy ci, którzy mówią, że to co jest rozpowszechniane to wysoce szkodliwe dla człowieka i organizmów żywych pierwastki. Że są to: Glin (Al), Bar (Ba), Bor (B), Wapń (Ca), Chrom (Cr), Miedź (Cu), Żelazo (Fe), Potas (K), Magnez (Mg) Mangan (Mn), Sód (Na), Nikiel (Ni), Ołów (Pb), Krzem (Si), Stront (Sr), Wanad (V), Cynk (Zn). Że rozpowszechniane są wysoce szkodliwe pierwiastki, których stężenie jest wybitnie podwyższone i znacząco wykracza poza jakiekolwiek dopuszczalne normy.
Może więc warto poważniej zastanowić się na tym wszystkim. Bo gdyby jeszcze okazać się miało, że wszystko to pozostaje w niezaprzeczalnym odniesieniu i do powstawania wszystkich ulewnych deszczów, i różnych niespotykanych przez nas dotąd zmian stanu warunków atmosferycznych czyli zmian pogodowych, to uzasadnione byłoby także postawienie wielu innych pytań. Bo niewykluczone, że mogłoby to mieć swój istotny związek przyczynowo-skutkowy ze szczególnym występowaniem i nasileniem się zjawisk atmosferycznych na ściśle określonych obszarach itd.
Patrzmy więc w niebo! Warto częściej i z większą uwagą spoglądać… w niebo! I to nad własną głową! Zwłaszcza, że któregoś pięknego poranka lub popołudnia na własne oczy moglibyśmy na nim zaobserwować coś tak niewiarygodnie oczywistego jak np. sztuczne wywoływanie przy użyciu samolotów zmian pogodowych. Jak planowe wzbudzanie różnych zjawisk atmosferycznych o czasowo późniejszych – i jednak już możliwych do przewidzenia – skutkach. Zjawisk, o wywoływaniu których na tak szeroką skalę nie tylko, że dotąd mogliśmy nie mieć najmniejszego pojęcia, ale i o których wciąż nie możemy mieć prawie żadnej głębszej wiedzy. Nie mówiąc już o żadnej oficjalnie na ten temat podawanej nam w mediach informacji. +++
o. Stanisław Tomoń
2010-06-04, godz. 9.00
Krakusie: Acha?… rozumiesz?…
Błagam o Twe miłosierdzie, bo ten poziom abstrakcji prostuje mi fałdy na mózgu.
Ręce i piersi do kolan mi opadają —
Tu jest wszystko czarno na białym
Jasno i jednoznacznie jak w przepowiedni Nostradamusa. Chodzi o upadle anioly. Za Wikipedią:
“upadłe anioły bez skrzydeł plugawie będą włóczyć się na ziemi aż do dnia Sądu Ostatecznego, wtedy zostają zesłane do piekła. Jak mówi Apokalipsa, stanie się to wtedy, kiedy ludzkość podda się całkowicie Bestii. Wówczas na czele sił niebiańskich stanie Wierny i Prawdziwy, który pokona mesjasza uzurpatora, którego będzie liczba 666 (antychrysta), i wrzuci go do otchłani. Miejsce bitwy jest symbolicznie określane jako Megiddo w Izraelu (Har-Magedon).. ”
Są bez skrzydel, ale zaprzęgly w swoje usługi samoloty i robią chmury. To jest widoczne w pierwszej części filmu. Dalej występuje gajowy, metafora aż nazbyt czytelna, jest on diablem.
Ocali Polskę prosty, jak my, człowiek, szeregowy Kabat. Te wąsy to kamuflaż, wiadomo, o kogo chodzi. Rudowlosa piękność – tu możemy zgadywać, ale jeśli się weźmie pod uwagę, że podpisala kiedyś pakt z diablem, ale potem się wycofala, to można się domyślić o kogo chodzi. Nie jest jeszcze przesądzone, co z tego wyniknie.
Bardzo przenikliwie spostrzeżona analogia
(żeby nie powiedzieć: przepowiednia). Ale ostrożnie, Lukrecjo! Biały wywiad, wbrew pozorom, nie jest tak całkiem bezpieczną sprawą – jak ilustruje to historia “Trzech dni Kondora” !
Nie strasz, Tetryku56
przed nocą. Wszystko na pewno skończy się dobrze.
Kiedyś to było dobrze!
Wiadomo było, że jak coś leci z wrażych samolotów, to jest to stonka imperialistyczna. A teraz???
O, my nieszczęśni, nieświadomi! Gorze nam!!!
Ojcu Stanisławowi sugerowałbym natychmiastowe zaprzestanie oddychania. Tak będzie bezpieczniej.
A Miłosierdzie Boże zawsze jest z nami. – Jak to?
– E, bo ty jesteś z miasta, ty jesteś inna i nie rozumiesz! My mamy bardzo duży szacunek dla Miłosierdzia Bożego. My mamy opiekę boską, co nas nie opuszcza, rozumiesz?
+++Igranie z chmurami nad polskim niebem.
Z wielu rejonów Polski, a zwłaszcza z miejsc na terenach dotkniętych w ostatnim okresie ulewnymi deszczami i burzami, otrzymujemy od licznych osób niepokojące sygnały. Według tych – pokrywających się ze sobą informacji – wszystkie one mówią o pojawianiu się co pewien czas samolotów pozostawiających za sobą dziwne smugi na niebie. Według naocznych świadków samoloty te widoczne były w tych rejonach polskiej przestrzeni powietrznej, w których – wkrótce po ich przelocie – powstawały niespodziewanie potężne chmury deszczowe i niebawem występowały nadzwyczaj obfite opady.
We wszystkich przypadkach obecność takich samolotów została odnotowana przez naocznych świadków jako szybko przemieszczających się, na dużych wysokościach, i w kolejnych sektorach powietrznych. Samoloty te zostały zauważone wielokrotnie, o różnych porach dnia, i przez wiele osób.
We wszystkich wymienionych wyżej przypadkach nie chodzi – zdaniem obserwujących – o ‘normalne’ kondensacyjne smugi, jakie zawsze powstają po przelatujących samolotach odrzutowych i które w dość szybkim czasie znikają z nieba. Chodzi o takie smugi, które powstając w ślad za przelatującymi samolotami, tworzą na niebie długo utrzymujące się pasma chmur. Te zaś przypominające niby-chmury pasma, sztucznie wytworzone przez samoloty, z zauważalną trudnością rozpraszają się i nie od razu też z nieba znikają. Wszystkie te charakterystyczne smugi widoczne są na niebie jako pasma do siebie równoległe, często ze sobą krzyżujące się.
Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że owe ‘ślady’ na niebie to normalne smugi kondensacyjne powstające po przelotach samolotów odrzutowych. Jednak obserwujący zauważyli, że wszystkie te długie na kilometry smugi, w przeciwieństwie do smug kondensacyjnych powstających po wielu innych przelatujących samolotach odrzutowych, ani – w takim samym czasie – nie znikają z nieba, ani nie wydają się być dla obserwujących takie same. Zdaniem oglądających smugi te swoim wyglądem różnią się od innych! Utrzymują się, stopniowo rozrastają i w widoczny sposób coraz bardziej rozpraszając się, wkrótce pokrywają sobą coraz większe połacie nieba.
Co więcej, na zdjęciach wykonywanych w maksymalnych zbliżeniach przez teleobiektywy a nawet przez użyty astro-teleobiektyw widać dokładnie i wyraźnie, że faktycznie… to nie mogą być samolotowe smugi kondensacyjne! W świetle przeglądanego materiału filmowo-fotograficznego można twierdzić, że powstające smugi nie są normalnym efektem pracy działania silników samolotowych. Zdaniem wielu osób to, co pojawia się na niebie – owszem – jest czymś, co powstaje jako widoczny ‘ślad’ po przelatujących samolotach, lecz jest jednak nadto także dobrze widocznym śladem czegoś, co przez te samoloty jest w powietrzu… rozpowszechniane!
Jeśli taki miałby faktycznie być stan rzeczy, to powstają wówczas podstawowe pytania: czyje to są samoloty i do kogo one należą? Kto za taki stan rzeczy ponosi odpowiedzialność? I jak to w ogóle możliwe, by ktoś latał w polskiej przestrzeni powietrznej i rozpowszechniał jakiekolwiek środki bez powszechnego i publicznego informowania o tym wszystkich mieszkańców na danym obszarze?
I najważniesze w gruncie rzeczy pytanie – co takiego jest rozpowszechniane przez te samoloty nad naszym głowami? Czego cząstki wdychamy później wraz z powietrzem? Co jeszcze – wraz z deszczem – spada z nieba na nasze głowy i na ziemię: nasze pola, łąki, lasy? Czy to, co jest rozpowszechniane przez owe samoloty nie jest aby szkodliwe dla nas i naszych najbliższych? Czy nie jest to niebezpieczne dla naszego zdrowia, życia polnych i leśnych zwierząt, rozwoju drzew, traw, zbóż, wszystkich roślin? Czy faktycznie nie jest to zagrożeniem dla życia każdego z nas i całego eko-systemu?
W ślad za takimi podstawowymi pytaniami rodzą się i następne: czy jakiejkolwiek z kompetentnych polskich służb państwowych jak np. Agencja Ochrony Środowiska czy Sanepid znany jest skład chemiczny substancji podobno rozpowszechnianych przez owe samoloty latające nad terytorium Polski? Czy w ogóle stanowiło to kiedykolwiek przedmiot jakiegolwiek specjalistycznego zainteresowania tych służb? Czy kiedykolwiek przeprowadzone zostały przez nie jakiejkolwiek analizy pobranych próbek powietrza i opadów – czy znanym i badanym jest właśnie to, co miałoby być przez te samoloty rozpowszechniane?
Te i wiele innych podobnych pytań rodzi się u tych obserwujących, kiedy w ciągu dnia widzą oni na niebie to… co mogą oni na nim sami ewidentnie zobaczyć. A co dopiero może dziać się w nocy, kiedy jest już ciemno? – pyta wielu z tych obserwatorów.
Można być jak najdalszym od różnych podejrzeń i teorii. Dla naocznych świadków fakty pozostają jednak… faktami! I co można wówczas odpowiedzieć tym wszystkim, którzy z przekonaniem twierdzą, że jednak jest tak, że owe dziwne smugi na naszym niebie to najoczywistszy dowód na trwający… chemtrails w Polsce? I może jednak wówczas nie tylko rację, ale i bardzo bliscy prawdy są wszyscy ci, którzy mówią, że to co jest rozpowszechniane to wysoce szkodliwe dla człowieka i organizmów żywych pierwastki. Że są to: Glin (Al), Bar (Ba), Bor (B), Wapń (Ca), Chrom (Cr), Miedź (Cu), Żelazo (Fe), Potas (K), Magnez (Mg) Mangan (Mn), Sód (Na), Nikiel (Ni), Ołów (Pb), Krzem (Si), Stront (Sr), Wanad (V), Cynk (Zn). Że rozpowszechniane są wysoce szkodliwe pierwiastki, których stężenie jest wybitnie podwyższone i znacząco wykracza poza jakiekolwiek dopuszczalne normy.
Może więc warto poważniej zastanowić się na tym wszystkim. Bo gdyby jeszcze okazać się miało, że wszystko to pozostaje w niezaprzeczalnym odniesieniu i do powstawania wszystkich ulewnych deszczów, i różnych niespotykanych przez nas dotąd zmian stanu warunków atmosferycznych czyli zmian pogodowych, to uzasadnione byłoby także postawienie wielu innych pytań. Bo niewykluczone, że mogłoby to mieć swój istotny związek przyczynowo-skutkowy ze szczególnym występowaniem i nasileniem się zjawisk atmosferycznych na ściśle określonych obszarach itd.
Patrzmy więc w niebo! Warto częściej i z większą uwagą spoglądać… w niebo! I to nad własną głową! Zwłaszcza, że któregoś pięknego poranka lub popołudnia na własne oczy moglibyśmy na nim zaobserwować coś tak niewiarygodnie oczywistego jak np. sztuczne wywoływanie przy użyciu samolotów zmian pogodowych. Jak planowe wzbudzanie różnych zjawisk atmosferycznych o czasowo późniejszych – i jednak już możliwych do przewidzenia – skutkach. Zjawisk, o wywoływaniu których na tak szeroką skalę nie tylko, że dotąd mogliśmy nie mieć najmniejszego pojęcia, ale i o których wciąż nie możemy mieć prawie żadnej głębszej wiedzy. Nie mówiąc już o żadnej oficjalnie na ten temat podawanej nam w mediach informacji. +++
o. Stanisław Tomoń
2010-06-04, godz. 9.00
Krakusie: Acha?… rozumiesz?…
Błagam o Twe miłosierdzie, bo ten poziom abstrakcji prostuje mi fałdy na mózgu.
Ręce i piersi do kolan mi opadają —
Tu jest wszystko czarno na białym
Jasno i jednoznacznie jak w przepowiedni Nostradamusa. Chodzi o upadle anioly. Za Wikipedią:
“upadłe anioły bez skrzydeł plugawie będą włóczyć się na ziemi aż do dnia Sądu Ostatecznego, wtedy zostają zesłane do piekła. Jak mówi Apokalipsa, stanie się to wtedy, kiedy ludzkość podda się całkowicie Bestii. Wówczas na czele sił niebiańskich stanie Wierny i Prawdziwy, który pokona mesjasza uzurpatora, którego będzie liczba 666 (antychrysta), i wrzuci go do otchłani. Miejsce bitwy jest symbolicznie określane jako Megiddo w Izraelu (Har-Magedon).. ”
Są bez skrzydel, ale zaprzęgly w swoje usługi samoloty i robią chmury. To jest widoczne w pierwszej części filmu. Dalej występuje gajowy, metafora aż nazbyt czytelna, jest on diablem.
Ocali Polskę prosty, jak my, człowiek, szeregowy Kabat. Te wąsy to kamuflaż, wiadomo, o kogo chodzi. Rudowlosa piękność – tu możemy zgadywać, ale jeśli się weźmie pod uwagę, że podpisala kiedyś pakt z diablem, ale potem się wycofala, to można się domyślić o kogo chodzi. Nie jest jeszcze przesądzone, co z tego wyniknie.
Bardzo przenikliwie spostrzeżona analogia
(żeby nie powiedzieć: przepowiednia). Ale ostrożnie, Lukrecjo! Biały wywiad, wbrew pozorom, nie jest tak całkiem bezpieczną sprawą – jak ilustruje to historia “Trzech dni Kondora” !
Nie strasz, Tetryku56
przed nocą. Wszystko na pewno skończy się dobrze.
Kiedyś to było dobrze!
Wiadomo było, że jak coś leci z wrażych samolotów, to jest to stonka imperialistyczna. A teraz???
O, my nieszczęśni, nieświadomi! Gorze nam!!!
Ojcu Stanisławowi sugerowałbym natychmiastowe zaprzestanie oddychania. Tak będzie bezpieczniej.
Najpierw trzeba przeczytać
wpis e_krakowskiego. Mój wpis objaśnia się tak, jak Nostradamusa, efekt zależy od woli i fantazji objaśniającego.
Najpierw trzeba przeczytać
wpis e_krakowskiego. Mój wpis objaśnia się tak, jak Nostradamusa, efekt zależy od woli i fantazji objaśniającego.
W świetle mojej wypowiedzi
to, Markizie, Ojczyzna w potrzebie. Rozważyć trzeba, w sercu, koniecznie w sercu, co dla Ojczyzny będzie lepsze. Jeśli Ojczyzna zarząda : żeń się, to ożenić się bez wahania. Gdy jednak zarząda : odpuść na potem, to odpuść na potem, choćby ci się skręcalo.
W świetle mojej wypowiedzi
to, Markizie, Ojczyzna w potrzebie. Rozważyć trzeba, w sercu, koniecznie w sercu, co dla Ojczyzny będzie lepsze. Jeśli Ojczyzna zarząda : żeń się, to ożenić się bez wahania. Gdy jednak zarząda : odpuść na potem, to odpuść na potem, choćby ci się skręcalo.