Reklama

Ludzie, którzy czynią szkody w ramach działalności politycznej, powinni być karani tak samo, jak inni szkodnicy.


Ludzie, którzy czynią szkody w ramach działalności politycznej, powinni być karani tak samo, jak inni szkodnicy.

Reklama

Złodziei czy pijanych kierowców musimy karać nie dla zemsty, nawet niekoniecznie dla poczucia sprawiedliwości, ale przede wszystkim po to, by ludzie nie kradli i nie prowadzili po pijanemu (to się uczenie nazywa prewencja ogólna).

Podobnie powinniśmy karać polityków, którzy wykorzystują swoje funkcje by niszczyć Polskę, zamiast ją ulepszać. Powinniśmy karać ich właśnie ze względu na prewencję ogólną, czyli po to, by wykorzenić złe zachowania.

Wybitnym przykładem afery, która koniecznie powinna zostać osądzona, jest publikacja raportu Macierewicza na temat WSI.

O raporcie Macierewicza i jego skutkach pisałem już jakiś czas temu, a nawet nakręciłem mały film. Poniżej opisuję krótko, o co chodzi, ale jeśli ktoś chce przeczytać kompletną analizę problemu i uzasadnienie prawne, dlaczego sprawa powinna skończyć się wyrokiem skazującym, to zapraszam tu: Raport Macierewicza, bezpieczeństwo państwa i Trybunał Stanu

Raport Macierewicza ujawnia wiele informacji o polskich służbach specjalnych, informacji, które bezwzględnie powinny były pozostać tajne. Raport zawiera oszczerstwa na temat ludzi, którzy z tymi służbami współpracowali (przypomnijmy, że chodzi tu o służby wolnej Polski, współpraca z nimi nie powinna być dla Polaka żadnym wstydem).

Oto dwa przykłady. Raport ujawnił fakt, że ppłk Wiesław Kowalski był oficerem WSI. Problem w tym, że ppłk Kowalski trudnił się pozyskiwaniem agentów polskiego wywiadu na Bliskim Wschodzie. Ujawnienie jego roli oznacza, że teraz podejrzenie pada na wszystkich, którzy z nim się kontaktowali: obcym służbom łatwo jest teraz wytypować, kto jest polskim agentem.

Raport oskarżył Jarosława Szczepańskiego o infiltrowanie polskich gazet w imieniu WSI. Oskarżenie opiera się na pokwitowaniach, które Szczepański podpisał, gdy dostał od WSI pieniądze ? a dostał je za dostarczenie służbom map Syberii. A więc raport wykorzystał całkiem uczciwą i patriotyczną pomoc Szczepańskiego w zbieraniu informacji o obcych krajach, aby zrobić z niego kapusia, który donosi na swoich kolegów dziennikarzy.

Takich rodzynków jest w raporcie znacznie więcej. Przypomnijmy, że raport jest dokumentem oficjalnym, opublikowanym przez prezydenta Kaczyńskiego za zgodą (kontrasygnatą) ówczesnego premiera Jarosława Kaczyńskiego. Jest to bardzo groźny precedens, który oznacza, że każdy, kto zgodzi się współpracować z polskim wywiadem może zostać zdekonspirowany (jak agenci Kowalskiego) albo zgnojony (jak Szczepański), i to za sprawą najwyższych władz Rzeczypospolitej.

W tej sytuacji zaufanie do polskich służb kompletnie się załamało. Trudno sobie wyobrazić, żeby służby mogły teraz zwerbować do współpracy kogokolwiek, czy to w Polsce, czy za granicą.

Jak to zmienić? Jest tylko jeden sposób: trzeba przekonać wszystkich zainteresowanych, że żaden nowy raport Macierewicza już nie powstanie, że polskie władze nie dokonają już żadnej nowej akcji dekonspirowania i gnojenia własnych agentów.

A najskuteczniejszym środkiem do tego celu byłoby surowe ukaranie winnych. Gdyby dziś bracia Kaczyńscy siedzieli w więzieniu, z wysokimi wyrokami za raport Macierewicza, to byłoby dla wszystkich jasne, że w przyszłości nic podobnego nie powinno się powtórzyć. A póki nie ma kary dla Kaczyńskich, można się obawiać, że jakiś nowy Macierewicz i jacyś nowi Kaczyńscy w przyszłości zrobią to samo.

Z tej właśnie przyczyny (a bynajmniej nie z żądzy odwetu) gorąco popieram ukaranie braci Kaczyńskich.

Ale ich ukaranie będzie politycznie niemożliwe, jeśli nie będziemy surowo karać tych, którzy niszczyli Polskę w latach PRL. Bo nikt nie zrozumie, że trzeba karać polityków za zniszczenie wywiadu i oszczerstwa wobec jego agentów, jeśli jednocześnie żadne konsekwencje nie są wyciągane wobec tych wszystkich, którzy niszczyli Polskę w latach PRL: esbeków, sekretarzy partyjnych, cenzorów, oficerów, którzy wprowadzali stan wojenny, i wielu innych.

A więc Kaczyńscy są dziś bezpieczni, nikt ich za raport nie skaże. A polskie służby są bezsilne, trudno im kogokolwiek zwerbować. To wszystko dlatego, że proces o zabójstwa w kopalni Wujek trawał kilkanaście lat, proces o wprowadzenie stanu wojennego jeszcze trwa, a cała masa ohydnych działań komunistycznych nadal pozostaje nieosądzona.

Czas to zmienić. Przy pomocy procesów karnych, ustaw zmniejszających emerytury czy innych środków, musimy wymierzyć sprawiedliwość tym, którzy Polsce szkodzili w czasach PRL. Jeśli tego nie zrobimy, to zwykłe ludzkie poczucie sprawiedliwości bardzo utrudni nam naprawianie szkód wyrządzanych dziś i dyscyplinowanie tych polityków, którzy Polsce szkodzą dziś.

Reklama

8 KOMENTARZE

  1. analogia ryzykowna
    i nie całkiem trafna; za zdemolowanie wywiadu i kontrwywiadu sprawiedliwość sprawcom powinny wymierzyć sądy; ustawodawca, który odbiera esbekom i wroniarzom przywileje emerytalne nie może (i my nie powinniśmy) nazywać tego karaniem; to jest po prostu zmiana reguł pewnej części systemu, do czego ustawodawca ma prawo; problemy prawne mogą być, niestety; zastanawiam się, czy nie należałoby położyć większego nacisku na zgodność działania sb i wrony z wtedy obowiązującą konstytucją?

  2. Strzał we własną stopę
    Sużby specjalne maja to do siebie, że ich działanie odbywa sie w cieniu. Jesli jakiś idiota wydobywa je z cienia – trudno. Idiota. Ale ja i Ty tracimy z powodu tego idiotyzmu. Niestety ciężko wystawić rachunek. Prawdopodobnie nigdy nie dowiemy sie, co straciliśmy. Ale jakoś czuję, że tracę jako Polak. Słuchałem dziś wystąpienia generała Czempińskiego w TVN (Piaskiem po oczach). Nikt nie jest prorokiem we własnym kraju, niestety. Smutne. A trudno jest dokonać rozrachunku, kto szkodził a kto nie. Dlatego nie pytaj, komu bije dzwon …

    • z wywiadem i kontrwywiadem
      w PRL – nawiązuję do Czempińskiego – sprawa rzeczywiście jest skomplikowana; służyli czy nie służyli narodowi, bo tak pewnie mieli zapisane gdzieś w obowiązkach i za to mają emerytalne przywileje? Pomijając nawet fakt, że materialne osiągnięcia wywiadu trafiały do Sowietów, to kontrwywiad zajmował się nagminnie infiltrowaniem środowisk naukowych, co ostatnio znowu wykazała sprawa Wolszczana, i nie da się obronić, że było to w interesie narodu

      • Kontrwywiad szuka szpiegów.
        Kontrwywiad szuka szpiegów. Szpiedzy rekrutowani są przez obce wywiady spośród tych co wiedzą (znają tajemnice albo mogą do tajemnic dotrzeć). Czyli szukanie szpiega w PGR najczęściej minie się z celem. Szpiega nie będzie. Za PRL naukowcy byli cenieni (bardziej niż dziś).

        Dlatego współczesny kontrwywiad powinien interesować się np. otoczeniem posłów (słynni asystenci społeczni). Nie wiem czy im wolno pilnować samych posłów.

  3. Prawde mowi przyslowie: od rzemyczka do koniczka.
    Zaczyna sie od drobnych odstepstw, konczy na wielkich zbrodniach.
    To samo na skale indywidualna, to samo na skale ogolna.

    Norma “nie kradnij”, wszystko jedno, czy zapisana w ustawie, czy na Mojzeszowych tablicach, dziala, dopoki nie doznaje wyjatkow. Ale ktoregos dnia przychodzi ktos nadmiernie sklonny do rozczulen i mowi: nie nalezy go karac, on nie jest zlodziejem, on tylko wzial z glodu, a ten, komu wzial, jest bogaty i nie odczul uszczerbku.
    Wprowadzamy pierwszy wyjatek. Od dzisiaj norma brzmi: “nie kradnij, chyba ze jestes glodny, a zabierasz bogatemu”.

    Zaraz potem ktos inny pomysli sobie: glodny wprawdzie nie jestem, ale apetyt mam, a wlasciciel jest bardzo bogaty, to sie chyba jakos wyrownuje.
    Nastepnemu w ogole sie nie chce jesc, ale pic to i owszem, jak raz potrzebuje na flaszke. To przeciez tez niezly powod, no nie?

    Nie chce zanudzic Was kontynuacja tej bajeczki. Przeskocze do ostatniej linijki: norma “nie kradnij”, poprzez kolejne zawezajace wyjatki, ktorym sciezke otworzyl ten pierwszy, jakze usprawiedliwiony wyjatek, poprzez te wszystkie dopiski “chyba ze…” predziutko stala sie wlasna parodia i zaprzeczeniem.

    Pozdrawiam

    Pozdrawiam

    pic mi sie chce.