Tematem dzisiejszej biesiady intelektualnej będzie piłka nożna, a konkretniej kibice.
Tematem dzisiejszej biesiady intelektualnej będzie piłka nożna, a konkretniej kibice. Zacznijmy od tego że mijający sezon był dla autora wyjątkowy ponieważ po usprawnieniu do internetu, miał on możliwość oglądania transmisji na żywo. Oglądanie transmisji stało się moim ulubionym sposobem ucieczki od pisania magisterki i w ogóle spędzania weekendowych wieczorów. Tyle wstępu, teraz do rzeczy. W związku z Euro 2012, wybudowano za pieniądze podatników, z których część ma w głębokim poważaniu piłkę nożną, duże stadiony które powoli zapełniają się kibicami. Zapewne spowoduje to istotny wzrost reprezentacji tzw. pikników (przez media często uznawanych za "prawdziwych kibiców"). Na meczach byłem cztery lub pięć razy, zawsze w charakterze piknika. Razem z innymi piknikami cieszyliśmy się po zdobytych golach (no może poza ostatnim meczem Cracovia Wisła – byłem za Wisłą na stadionie Cracovii, tutaj macie tego gola http://www.youtube.com/watch?v=tGwuLc2cNFg ,miny kibiców Cracovii po przegranej w ostatniej minucie-bezcenne:) i w zasadzie do tego, plus parę nieśmiałych przyśpiewek, sprowadzało się nasze kibicowanie. Zapewne podobnie jak mi, innym piknikom podskoki, śpiewy i żywiołowe reakcje kojarzą się z zażenowaniem podobnym do tańczenia na trzeźwo odczuwanym przez męską część ludzkości. "Wszyscy wstają i śpiewają" intonowane z tzw. młyna początkowo wywołuje we mnie chęć uczestnictwa, która potem zostaje pohamowana przez świadomość kuriozalności wstawania i śpiewania (zwłaszcza samemu pośród ospałych pikników). Najweselszą częścią mojego piknikowania był moment gdy spytałem kolegę, kibica Legii, który poszedł ze mną na mecz w Krakowie, co oznaczają litery "ABG" na sektorówce (jak ktoś pyta co to takiego sektorówka to odpowiem kibicowskim skrótem KMWTW – zauważmy że mnóstwo slangowych określeń, których muszę przyznać używam jako zupełny laik, świadczy o bogactwie kultury kibicowskiej).
Teraz zajmijmy się "prawdziwymi kibicami" lub jak często określają media kiboli i pseudokibiców. Tą grupę społeczną stanowią w większości wielbiący przemoc, prymitywni młodzi mężczyźni o ksenofobicznych poglądach. Jak bardzo media starałyby się manipulować nazwą kibic, to właśnie oni stanowią sedno polskiego ruchu kibicowskiego. Dbają o meczowe oprawy, głośny doping, graffiti i bazgroły na murach, pobicia kibiców wrogich drużyn, oraz co niewielu wie, dbają o siebie (nie wchodziłem nigdy w skład takiej zżytej grupy kibicowskiej, ale podobno nieźle tam sobie pomagają jak ktoś w potrzebie). W obliczu ważniejszych spraw przedkładanie tej to temat zastępczy, jednak problem kibiców jest problemem o pewnej doniosłości społecznej i raz na jakiś czas musi powrócić. Doniosłość ta bierze się z faktu, że ruchy kibicowskie stanowią realną siłę, mogącą sporo namieszać w polityce. Bandy krewkich młodych mężczyzn złączonych wspólną ideą wielokrotnie przyczyniały się do siłowego zdobywania władzy. Nawet jeśli teraz rozwiązanie typu marsz na Rzym czy zdobycie Pałacu Zimowego raczej nam dziś nie grozi, jednak podobnie jak z każdą zorganizowaną strukturą (np.związki zawodowe, Kościół), rządzący muszą się liczyć. Kibice mogą oburzać praworządnych obywateli wyznających wiarę w demokrację i porządek, mi ze względu na brak wiary w cokolwiek, jawią się jako fascynujące i odrażające zjawisko. Fascynujące, bo to siła mogąca się stawiać władzy i odrębna kultura. Odrażające bo to kultura bardzo niska – słuchają techno, nie potrafią sklecić zdania bez wulgaryzmów i za czynnik wartościujący uznają wierność klubowi kopaczy – toż to głupsze niż chrześcijaństwo (chociaż może wiara w żydowskie zombie ciągle nas obserwujące jest jednak głupsza;)
Poniżej poglądowa mądrość kibicowska
Na koniec dodam, że jestem z miasta, gdzie chyba najwyraźniej widać podział na dobrych i złych kibiców – Bielska Białej. Wczoraj moje ulubione (zaraz po Ipswich Town:) Podbeskidzie awansowało do Ekstraklasy. Podbeskidzie ma kibiców złożonych niemal wyłącznie z pikników. Jest obiektem zawiści i nienawiści ze strony ultrasów, hoolsów i jak ich tam zwał BKSu, którzy to chociaż sportowo słabi, "rządzą" w mieście, "tagując" mury i bijąc kibiców TSP. I jedno i drugie ma swój urok, zapewne nie wytępi się złych kibiców, bo i tak będą się musieli czymś zająć, więc swoje awantury przeniosą ze stadionu do lasu. Nie opowiem się za nikim, chociaż bo ja wiem… niby podejmują się handlu narkotykami czyniąc dużą przysługę potrzebującym, ale nie lubię jak się mnie bije po papie, więc jakoś to bydło można by okiełznać. O tym może kiedy indziej. Zainteresowanym zostawiam link do strony która mnie wczoraj natchnęła do tego wpisu (niestety natchnienie było wczoraj, dziś się ulotniło,
przez co tekst może być przyciężki) http://www.kibice.net/
No i jeszcze postulowane rozwiązanie
Cześć, AS
Dwie rzeczy mi się nasuwają:
1. Mentalność plemienna i potrzeba takowej jako geneza powstania grup kibolskich (pozwolisz, że tak je będę nazywał, dla odróżnienia od kibiców).
2. “Umieją o siebie zadbać” i “podejmują się handlu narkotykami”; otóż przy okazji ostatnich medialnych i stadionowych awantur przemknęła kędyś informacja, nie wiem, na ile prawdziwa, ze źródeł policyjnych, że tzw. “zgody”, czyli kibolskie sojusze, łączą często kluby z miast położonych wzdłuż popularnych tras przerzutu narkotyków (przede wszystkim północ-południe). Śmiem więc sądzić, że u podstaw tych sojuszy mogą nie leżeć sympatie czysto sportowe, ale właśnie komercyjne (czarnorynkowe oczywiście).
To tak skrótowo, lecę pracować dalej.
Cześć, AS
Dwie rzeczy mi się nasuwają:
1. Mentalność plemienna i potrzeba takowej jako geneza powstania grup kibolskich (pozwolisz, że tak je będę nazywał, dla odróżnienia od kibiców).
2. “Umieją o siebie zadbać” i “podejmują się handlu narkotykami”; otóż przy okazji ostatnich medialnych i stadionowych awantur przemknęła kędyś informacja, nie wiem, na ile prawdziwa, ze źródeł policyjnych, że tzw. “zgody”, czyli kibolskie sojusze, łączą często kluby z miast położonych wzdłuż popularnych tras przerzutu narkotyków (przede wszystkim północ-południe). Śmiem więc sądzić, że u podstaw tych sojuszy mogą nie leżeć sympatie czysto sportowe, ale właśnie komercyjne (czarnorynkowe oczywiście).
To tak skrótowo, lecę pracować dalej.
Cześć, AS
Dwie rzeczy mi się nasuwają:
1. Mentalność plemienna i potrzeba takowej jako geneza powstania grup kibolskich (pozwolisz, że tak je będę nazywał, dla odróżnienia od kibiców).
2. “Umieją o siebie zadbać” i “podejmują się handlu narkotykami”; otóż przy okazji ostatnich medialnych i stadionowych awantur przemknęła kędyś informacja, nie wiem, na ile prawdziwa, ze źródeł policyjnych, że tzw. “zgody”, czyli kibolskie sojusze, łączą często kluby z miast położonych wzdłuż popularnych tras przerzutu narkotyków (przede wszystkim północ-południe). Śmiem więc sądzić, że u podstaw tych sojuszy mogą nie leżeć sympatie czysto sportowe, ale właśnie komercyjne (czarnorynkowe oczywiście).
To tak skrótowo, lecę pracować dalej.