Reklama

W końcu się dokopałem, ale tak z grubsza, z wierzchu zgarnąłem i po tym co przerzuciłem daje mi si

W końcu się dokopałem, ale tak z grubsza, z wierzchu zgarnąłem i po tym co przerzuciłem daje mi się kopać nie chciało. Temat ważny, przynajmniej tak zostaje zaprezentowany i co więcej temat ponoć jest mój. Oto internauci, co należy rozumieć szerzej niż tak zwaną „blogosferę” zainicjowali niepokój w obrębie niezależności obszaru przekazu, czy coś w tym stylu. Reakcja jest odpowiedzią na akcję rządu Tuska, który przy okazji afery hazardowej postanowił dołożyć gratis, jeszcze nie kneble, ale sondę knebla. Będziemy walczyć z hazardem i nie przepuścimy stronom podejrzanym, krzyczy czynnik oficjalny, ale żeby nie było, to strony podejrzane definiujemy propagandowo, mianowicie obcinamy jaja pedofilom, tudzież kasujemy witryny okradające emerytów ratami zero procent. Podniosło się larum, że to początek końca, początek cenzury i koniec z wolnością słowa, a ja tradycyjnie patrzę na rzeczy od źródła i widzę w tej metodzie, nie szaleństwo, ale gównarzerię bawiącą się w te same klocki, które kontestują. Zacznijmy zatem od źródła, dalej zwanego Internetem. Kilku informatyków stworzyło sobie narzędzie komunikacji, tacy co siedzą wlepieni w monitor irytują się każdym gestem, który komputerowy nie jest, dlatego zamiast sięgania po telefony, puścili po drutach klawiatury i tak się zaczęło.

Reklama

Cały fenomen tego wynalazku polega na syndromie dynamitu, pomysł się spodobał na tyle, że nie tylko w branżowej kopalni pierdykło, poszło do ludzi i wybuchło całą siecią. Od zabawki dla informatyków do narzędzia KOMERCYJNEGO, przez ogień zaniesiony ludowi i ten ostatni odprysk wynalazku nie daje spokoju czynnikom wszelakim. Lud kupił Internet i dopóki kupował Internet w pakiecie, poszukiwał towarów, widomości podawanych przez upoważnione media, zakładał konta, żeby dostać w prezencie skrzynkę pełną reklam, tudzież zbudował sobie www, żeby pochwalić się majsterkowaniem, ewentualnie zaoferować używaną część do Golfa, wszystko w Internecie hulało. Problemy się zaczęły wtedy, gdy odsłonił się potencjał narzędzia, Internet może służyć niemal do wszystkiego i każdy może być każdym, do tego anonimowo jeśli ma takie życzenie, a najczęściej ma. Nie ma wżyciu nic za darmo, oprócz Internetu właśnie, a kiedy coś jest za darmo i do tego ma tak szerokie, niespotykane dotąd zastosowanie, no to mamy do czynienia z produktem szatańskim.

Do telewizora można sobie pogadać, ale komunikat nie dotrze do znienawidzonego polityka, gazetą można się podetrzeć, ale autor artykułu tego nie zobaczy, Internetem można „interreagować”. Możesz być klientem i sprzedawcą, czytelnikiem i wydawcą, autorem i krytykiem, czyli prostą frazą jesteś kim chcesz i na co cię stać, a stać cię na wiele, bo jeśli nie za darmo, to za grosze możesz robić co ci się podoba. Odpyskujesz politykowi i on to usłyszy, usłyszą inni i też będą pyskować. Pokażesz, że dziennikarz ma pióro z ołowiu i podetrzesz się jego gazetą na jego oczach. Czegoś takiego ludzkość jeszcze nie przeżyła, bo wyobraź sobie ludzkości, że od dziś każdy jest ministrem, dyrektorem ważnej korporacji, dziennikarzem, politykiem i wszystko na jedno kliknięcie, w dodatku nie wymagające nawet parafy. Odwieczny podział na tych co dzielą i są obdarowywani jeszcze się nie zapadł, ale przechylił niebezpiecznie ku schyłkowi starego porządku. Internet daje ci możliwości jakie dotąd mieli tylko politycy, dziennikarze, prezesi. Przy nakładzie 1000 PLN i pomyśle oryginalnym budujesz internetowy sklep i po roku możesz być król branży, ściągasz darmowe oprogramowania i po pół godzinnej prostej instalacji jesteś wydawcą Gazety. Masz do dyspozycji serwer, gdzie możesz robić sobie za frajer własną telewizję, możesz nadawać dowolne treści w internetowym radiu, które zbudujesz w sekund pięć.

Genialne narzędzie i w genialności niebezpieczne, ponieważ przesuwające nienaruszalne granice dystrybucji dóbr rzadkich. Patologia zaszła tak daleko, że ludzkość od ludzkości dostaje darmowy system operacyjny, jeśli ludzkości nie stać na system oficjalny, a jeśli ludzkość chce system oficjalny, może i taki dostać za darmo w formie „pirata”. Kto pamięta ceny pierwszych „Windowsów”, albo pakietu Office, tak szczegółowo nie pamiętam, ale pakiet Office 5 lat temu to było coś około 2 tysięcy, do tego „legal” Windows za drugie tyle i wszystko w łapach jednego ośrodka dystrybucyjnego. Pewnie, że ośrodek to wymyślił i poniósł nakłady, ale jeśli ten szlachetny wynalazek kosztuje cenę absurdalną, no to kogo na taki wynalazek stać? Stać tych, którym wynalazki się zwrócą, zatem oficjalne i ugruntowane czynniki, ale tu następuje mała niespodzianka. Można sobie wziąć takie oprogramowanie, „spiratować”, co niektórzy nazywają złodziejstwem, a ja urealnianiem ceny zmonopolizowanego produktu, albo można zupełnie legalnie ściągnąć sobie za darmo innego Office i do tego Linux’a. Ściągnąć i robić biznes, robić dziennikarstwo, robić politykę.

Tych mechanizmów nie da się już powstrzymać, a kiedy się czegoś nie daje powstrzymać to można to coś uznać za nielegalne, społecznie szkodliwe, zagrażające tożsamości narodów i porządkowi na świecie. Tyle źródeł i praprzyczyn, pora na żałosną akcję Tusk kontra „blogosfera”. Już na początku pragnę wyjaśnić, że każdemu kto nazwie mnie blogerem i tym samym częścią blogosfery „wypalę z laczka i poprawię z kopyta”. Blogosfera i blogerzy to Microsoft dla ubogich, stadny odruch, monopol żebraczy. Nie mam pojęcia co to za instytucja „blogosfera”, dla mnie to brzmi jak obelga. Za dawnych reglamentowanych czasów było mnóstwo produktów udających inne produkty, zmielony smalec i kora dębu, udawał czekoladę, motopompa strażacka samochód, bunkry osiedla mieszkaniowe i nie inaczej jest z blogosferą. Blogosfera jako powielenie oficjalnych czynników w amatorskiej formule i treści. Blogosfera jako instytucja kontestująca, to coś przeraźliwie konformistycznego i płytkiego. Władza cenzuruje blogosferę? Póki co nic podobnego się nie dzieję i aby potwierdzić te opinię pozwolę sobie na mały eksperyment. Uwaga eksperymentuję.

W swoim internetowym produkowaniu treści, chyba nie ma takiej partii politycznej, której członka nie nazwałbym tak, za co się zwykle dostaje w ryj, albo pozew do sądu. Nazwałem i żyję na powietrzu. Jestem podpisany z imienia i nazwiska, ujawniałem dane anonimowej prezesowej publicznej fundacji i wyznaczałem nagrodę za jej zakuty łeb, sprzedawałem Igora Janke na Allegro, poniewierałem prezydenta, premierów, RPO, znanych dziennikarzy i nic. Wolny jestem jak ptak i bezczelny w swojej wolości, przekraczam przyzwoite granice wolności, a czynniki mnie nie dopadają. Odwróćmy teraz kierunek działań, zaatakuję blogosferę i co się dzieje z tą hydrą hybryd, podnosi się jazgot, robi się lincz, ponieważ rękę podniesiono na świętość, a czym jest ta świętość, ta świętość jest świętym prawem do bezkarności. Jeśli jedną ręką znana „blogerka” jako prezes podaje do sądu Czynnik za ujawnienie swoich fundacyjnych danych, a drugą ręką klepie jako anonimowa blogerka przy pomocy komunikatora do publicznej telewizji, to ja muszę powiedzieć, że tego nawet czynnik oficjalny by nie wykoncypował. Blogosfera kontestuje spotkanie z Tuskiem, ponieważ nie zaproszono prezesowej blogosfery, śmiech.

Od wczoraj dowiedziałem się, że jest też i prezes blogosfery, gość się nazywa jakiś madiafun.pl i ów dogadał się z kancelarią czynnika oficjalnego, że wyznaczy 300 blogerów do rozmowy z przedstawicielem władzy. Już nie wnikam w klucz doboru synów i cór blogosfery, ale sam patent jest niezwykle ucieszny. Przedstawiciel blogosfery, zatem nie mnie, bo ja sram na blogosferę, zbiera 300 frajerów, żeby sobie mogli popyskować do Tuska, bo ten zamyka im usta i to ta grupa wypracuje kompromis. Szanowni Kochani, zwrócicie uwagę na słowo „kompromis” i ja się natychmiast pytam jaki kompromis? Między czym i czym? Kim i kim? Bronimy niezależności Internetu delegując 300 dupków do rozmów z profesjonalistami od reglamentacji? I pakujemy to mięso armatnie w na tony. 300 blogerów, to będzie kilkanaście wychudłych ton blogerów. Naprzeciw ton blogerskich stanie jeden Tusk i to już wyznacza poziom tej debaty. Jeden Tusk gadający z tonami blogerów. Znacie podbny sport? Kto to będzie sędziował? Co więcej te dupki dobierane tonami, z reguły są politycznymi zakładnikami i męczennikami partyjnych opcji i oni mają mi posłać i ja mam się na tym spokojnie wyspać? A pewnie, że jest zagrożenie dla wolności Internetu, ale bądźmy poważni, po pierwsze jeśli powstaną prawdziwe cenzorskie regulacje, to nie jakiś parafianin Tusk będzie je rozdawał, ale światowi strażnicy reglamentacji.

Któregoś pięknego dnia zagrożenie terroryzmem w oficjalnym komunikacie przeniesie się do Internetu (już się przenosi), ogłosi to czarny Obama, potwierdzi jurny Sarkozy, przyłączy się akuratna Merkel, podepnie parę gwiazd rocka i profesorów ekspertów i zbuduje się bezpieczną wersję Internetu. Takie limity CO2, albo szczepionkę sprzedawaną przez zatroskane rządy. Wiecie, rozumiecie, taki Windows z kodami, hologramami, rejestracją użytkownika, a gdy kto nie będzie miał w dowodzie hologramu, prześwietlą go na wylot i zapali się pomarańczowy alarm. Taki atak na Internet też będzie objęty społecznymi konsultacjami, nobilituje się kliku głodnych sławy pisarczyków blogerskich, którzy w poczuciu misji i władzy wygłoszą parę pyskówek, a potem parafują co trzeba. Jak się kończy porozumiewanie władzy z przedstawicielami narodu? Już na etapie doboru przedstawicieli, dobiera się tak, aby lud nie miał nic do powiedzenia. Skończy się tak jak regulacje ONZ, tak się skończy jak Karta Praw Rozmaitych z prawem do obsrania niemodnego symbolu i bez prawa do obsrywania czarnego homoseksualisty. Moda się po prostu wytworzy na „poprawny Internet”, będzie to moda chroniąca ludzkość przed ociepleniem Ziemi, szczepiąca na zagrożenia i walcząca o tolerancję.

Tym wszystkim nie należy się jednak martwić, ataki na Internet będą, one już są, przecież budowanie obrazu Internetu jako miejsca, w którym szerzy się pedofilia, brzydkie wyrazy i opinie, po których ludzie popełniają samobójstwa, to dzieło polityków i mediów. Wspólny interes monopolu dystrybucyjnego, ale jeśli się coś dostało za darmo, to trzeba odpracować. Na ataki Windowsów będzie odpowiedź Linuxów i tego nie da się tak po prostu zamknąć i już, jeśli czynniki wychylą się za bardzo, odpowie podziemie. Jeśli miałbym znaleźć najbardziej prawdopodobną rewolucję, krwawą i ogólnoświatową, to początkiem zbrojnego wystąpienia narodów byłoby odebranie ludzkości telefonów komórkowych. Nie inaczej widzę kwestię wolności Internetu, pewnie prób reglamentacji nie braknie, już są, natomiast jeśli to ma być narzędzie wolne i bezgraniczne, to każdy kto ma odrobinę oleju w piątek klepce, wyśmieje takie inicjatywy jak „blogosfera” debatująca z Tuskiem. Przepraszam bardzo, ale o czym ja mam z Tuskiem gadać? O prawie do 10 oddechów na minutę? Stając do takiej debaty, przyznaję, że Tusk może mi coś dać lub odebrać, a Tusk może mi tyle, że wstydzę się napisać. Ani Tusk, ani blogosfera nie jest dla mnie partnerem do rozmów o mojej wolności, to są jedynie nieudolne grupy usiłujące reglamentować wolność.

Prawdziwa wojna o Internet toczy się siłą jednostki, porozumienie „kompromisowe” miedzy stadami to najkrótsza definicja reglamentacji i cenzury jednocześnie. Jest coś takiego jak prawo i to prawo obowiązuje w każdym aspekcie ludzkiej działalności. Prawo zabrania oszukiwać ludzi i propagować pedofilię i budowanie specjalnego prawa dla Internetu, które w dodatku nie zawiera konkretów, tylko „rejestr niebezpiecznych stron”, jest oczywistym kantem. Próbuj Tusku odebrać ludowi komóry, o niczym innym nie marzę, to jest właśnie ta nieistniejąca alternatywa dla ciebie i twojej partii. Całkowicie popieram cię Tusku w kwestii ograniczenia pedofilii w Internecie, nie lubię cię Tusku, ale trzymam kciuki, żeby ci się udało. Absolutne i wierne masz moje poparcie by kasować strony złodziejskie, jest tego multum. Dalej pójdę, właściciele stron rozsiewających wirusy i inne syfy, powinni za to siedzieć, podobnie jak spamerzy, których sam bym kastrował. Żadnego nie czuję w tym obszarze zagrożenia i dalej pójdę. Uważam, że polityka mieszać z błotem to żaden grzech, ale w najmniejszym stopniu nie uważam, że gnojenie polityka i innych osób publicznych, może się odbywać na zasadzie anonimowego bezprawia. Wolność jest wyborem, mam ochotę zgnoić Ołenę Marczuk, nazywając ją cichodajką, to sobie nazywam, ale kiedy Ołena chce mnie za to pozwać do sądu nie kryję się za „wolnością”, tylko podpisuję się Piotr Wielgucki.

Anonimowość w sieci mi nie przeszkadza, obligatoryjne podawanie danych do serwerów to bezwątpienia zamach na człowieka, ale anonim przekraczający granice prawa i kryjący się za „etosem blogosfery”, to szmaciarz. Piszę co mi ślina na klawiaturę naniesie, ale nie będę skamlał o bezkarność, kiedy bliźniego nazywam dziwką, złodziejem, bandytą lub łagodnie idiotą. Podpisuję się pod takimi opiniami, a gdybym nawet się nie podpisywał, od tego są organa ścigania, aby na życzenie Marczuk, Kaczyńskiego, czy Kowalskiego ścigać chama Wielguckiego, by sąd rozstrzygał co jest prawem do wypowiedzi, a co jest paszkwilem. Całe te jęki blogosfery, to jest tęsknota do narzędzi i bezkarności jakie posiada władza i na mnie w porozumieniu między jednym ośrodkiem reglamentacji i drugim liczyć nie można, ja sobie poradzę z jednymi i drugimi, nawet trzecimi jeśli się pojawią. Wciąganie przez czynniki oficjalne, tych biednych frajerów, którym się wydaje, że decydują o losach, to najbardziej prostacka socjotechnika, to samo genialny komitet proletariackiej partii zrobił ze społecznym ruchem Solidarność. Oddał skrawek władzy w tych miejscach gdzie można się najszybciej skompromitować, sobie pozostawiając prawdziwe konfitury.

Po takiej akcji z Tuskiem jak znam całą tę durną blogosferę, oczy sobie wydrapie blogosfera w dochodzeniu do racji i oceny kompromisu, w tym czasie powstanie z pięć dużo bardziej niebezpiecznych zapisów i nikt tego nie zauważy. Na koniec wyprzedzę oczywiste pytanie i podsumowanie mojego wywodu. Pewnie żal mi dupę ściska, że nie mnie wyznaczono na Noego blogosfery, który ocali 300 sprawiedliwych i położy Tuska na łopatki? Ściska mi żal dupę kiedy patrzę, że na 100 pajacyków z blogosfery 99 za taką nominację dałoby sobie ogolić na sucho i to jest prawdziwe zagrożenie. Czynniki mogą sobie kupić stado, tanią emocjonalną łapówką, dającą poczucie uczestniczenia w procesie reglamentacji, by potem powiedzieć, że odpowiedzialni blogerzy, w procesie demokratycznym wypracowali regulacje, które gwarantują poczucie bezpieczeństwa w sieci. I w tym komunikacie stado blogosferyczne nie zauważy nawet słowa klucza „regulacje”. Mnie żal dupę ściska kiedy widzę, jakie to łatwe zarządzać stadem, które żyje w przeświadczeniu, że jest przewodnikiem. Ale rozluźniają mi się pośladki, kiedy pomyślę jakie to trudne odebrać ludzkości komórki. Kiedy przyjdzie czas dołączę do krwawej rewolucji, jako snajper, póki co jedni gówniarze udają ważniejszych przed drugimi, jedno stado czuje się przewodnikiem drugiego. Tuska zabiegi żałosne, odpowiedź stada jeszcze bardziej, o Internet jestem spokojny, nie w takim sensie, że wojny nie będzie, w takim sensie, że tej wojny ustawami wygrać się nie da, jeśli będzie wojna, to tak zwykła z krwią, wybuchami, powstaniami, podziemiem, ruchem oporu, tak jak na amerykańskich filmach z Terminatorem.

 

Reklama

48 KOMENTARZE

  1. wezmą nas za morde
    To prawda, że „blogosfera” to niewielki margines internetu.
    Internet to miliardy gmeraczy szukających sklepów, filmów, trudno dostępnych informacji, danych naukowych i gołych bab. I ten Internet faktycznie jest zagrożeniem dla władzy i mediów.
    Jak tu sprawnie wdrażać np. globalne ocieplenie jeśli jakiś prostak siedząc sobie w domu, wygrzebie prawdziwe informacje o temperaturze na świecie na przestrzeni 100 lat?

    Coś trzeba z tym nieszczęściem zrobić, i jako testera nowego, bezpiecznego dla władzy Internetu wyznaczono Polskę z Tuskiem na czele. Pewnie z uwagi na specyficzne dla tutejszego ludu umiłowanie dla silnej władzy.
    Ta siłę mierzy się w kraju prasłowiańskim ilością zakazów, im bardziej drakońskie i głupsze, tym władza zdobywa większy szacunek polskiego ludu.
    Nie wiem skąd to się wzięło, podobna mentalność jest w Polsce nowością powojenną, może to import dołączony do przesiedleńców zza Buga?

    W każdym razie nie lekceważył bym zakusów światowego gangu na wolność w Internecie, coś te łajzy wymyślą. Sądzę że żyjemy w schyłkowym okresie, za parę lat szukanie tego czego się chce, odejdzie w przeszłość.

  2. wezmą nas za morde
    To prawda, że „blogosfera” to niewielki margines internetu.
    Internet to miliardy gmeraczy szukających sklepów, filmów, trudno dostępnych informacji, danych naukowych i gołych bab. I ten Internet faktycznie jest zagrożeniem dla władzy i mediów.
    Jak tu sprawnie wdrażać np. globalne ocieplenie jeśli jakiś prostak siedząc sobie w domu, wygrzebie prawdziwe informacje o temperaturze na świecie na przestrzeni 100 lat?

    Coś trzeba z tym nieszczęściem zrobić, i jako testera nowego, bezpiecznego dla władzy Internetu wyznaczono Polskę z Tuskiem na czele. Pewnie z uwagi na specyficzne dla tutejszego ludu umiłowanie dla silnej władzy.
    Ta siłę mierzy się w kraju prasłowiańskim ilością zakazów, im bardziej drakońskie i głupsze, tym władza zdobywa większy szacunek polskiego ludu.
    Nie wiem skąd to się wzięło, podobna mentalność jest w Polsce nowością powojenną, może to import dołączony do przesiedleńców zza Buga?

    W każdym razie nie lekceważył bym zakusów światowego gangu na wolność w Internecie, coś te łajzy wymyślą. Sądzę że żyjemy w schyłkowym okresie, za parę lat szukanie tego czego się chce, odejdzie w przeszłość.

  3. wezmą nas za morde
    To prawda, że „blogosfera” to niewielki margines internetu.
    Internet to miliardy gmeraczy szukających sklepów, filmów, trudno dostępnych informacji, danych naukowych i gołych bab. I ten Internet faktycznie jest zagrożeniem dla władzy i mediów.
    Jak tu sprawnie wdrażać np. globalne ocieplenie jeśli jakiś prostak siedząc sobie w domu, wygrzebie prawdziwe informacje o temperaturze na świecie na przestrzeni 100 lat?

    Coś trzeba z tym nieszczęściem zrobić, i jako testera nowego, bezpiecznego dla władzy Internetu wyznaczono Polskę z Tuskiem na czele. Pewnie z uwagi na specyficzne dla tutejszego ludu umiłowanie dla silnej władzy.
    Ta siłę mierzy się w kraju prasłowiańskim ilością zakazów, im bardziej drakońskie i głupsze, tym władza zdobywa większy szacunek polskiego ludu.
    Nie wiem skąd to się wzięło, podobna mentalność jest w Polsce nowością powojenną, może to import dołączony do przesiedleńców zza Buga?

    W każdym razie nie lekceważył bym zakusów światowego gangu na wolność w Internecie, coś te łajzy wymyślą. Sądzę że żyjemy w schyłkowym okresie, za parę lat szukanie tego czego się chce, odejdzie w przeszłość.

  4. Trochę niezłych zdań. Podobały mi się
    o czym ja mam z Tuskiem gadać? O prawie do 10 oddechów na minutę?

    Skończy się tak jak regulacje ONZ, tak się skończy jak Karta Prawa Rozmaitych z prawem do obsrania niemodnego symbolu i bez prawa do obsrywania czarnego

    I w tym komunikacie stado blogosferyczne nie zauważy nawet słowa klucza „regulacje”. Mnie żal dupę ściska kiedy widzę, jakie to łatwe, zarządzać stadem, które żyje w przeświadczeniu, że jest przewodnikiem.

    Przypomnę: http://www.kontrowersje.net/tresc/nie_jestem_najmadrzejszy_ale_nie_ma_na_mnie_mocnych#comment-75299
    http://www.kontrowersje.net/tresc/skreslaj_nie_pytaj_premiera#comment-81804
    i
    http://www.youtube.com/watch?v=bGNhACJyawk

  5. Trochę niezłych zdań. Podobały mi się
    o czym ja mam z Tuskiem gadać? O prawie do 10 oddechów na minutę?

    Skończy się tak jak regulacje ONZ, tak się skończy jak Karta Prawa Rozmaitych z prawem do obsrania niemodnego symbolu i bez prawa do obsrywania czarnego

    I w tym komunikacie stado blogosferyczne nie zauważy nawet słowa klucza „regulacje”. Mnie żal dupę ściska kiedy widzę, jakie to łatwe, zarządzać stadem, które żyje w przeświadczeniu, że jest przewodnikiem.

    Przypomnę: http://www.kontrowersje.net/tresc/nie_jestem_najmadrzejszy_ale_nie_ma_na_mnie_mocnych#comment-75299
    http://www.kontrowersje.net/tresc/skreslaj_nie_pytaj_premiera#comment-81804
    i
    http://www.youtube.com/watch?v=bGNhACJyawk

  6. Trochę niezłych zdań. Podobały mi się
    o czym ja mam z Tuskiem gadać? O prawie do 10 oddechów na minutę?

    Skończy się tak jak regulacje ONZ, tak się skończy jak Karta Prawa Rozmaitych z prawem do obsrania niemodnego symbolu i bez prawa do obsrywania czarnego

    I w tym komunikacie stado blogosferyczne nie zauważy nawet słowa klucza „regulacje”. Mnie żal dupę ściska kiedy widzę, jakie to łatwe, zarządzać stadem, które żyje w przeświadczeniu, że jest przewodnikiem.

    Przypomnę: http://www.kontrowersje.net/tresc/nie_jestem_najmadrzejszy_ale_nie_ma_na_mnie_mocnych#comment-75299
    http://www.kontrowersje.net/tresc/skreslaj_nie_pytaj_premiera#comment-81804
    i
    http://www.youtube.com/watch?v=bGNhACJyawk

    • Pół godziny dałem radę.
      Pół godziny dałem radę. Subiektywnie wyglądało to tak. Oficjele blogosfery, większość wbita w tanie garnitury i funkcje prezesa czegoś tam, fundacji, organizacji, struktur rozmaitych, próbowali w mowie i piśmie naśladować język nurtu, w proteście przeciw nurtowi. Nie widziałem tam jednego człowieka, co po prostu sobie siedzi w internecie i robi co mu się podoba. Całość moderowana i sponsorowana przez Onet. Koniec debaty o wolnym internecie.

      • Czyli zero konkretów, żadnych
        Czyli zero konkretów, żadnych konkretnych pytań i rzeczowych odpowiedzi nie było.
        Zalogowałam się po raz pierwszy od lat na czat onetowski, bo tam także internauci mieli pytać a Premier odpowiadać. W pokoju ponad 400 osób, pytania były, a i owszem, ale odpowiedzi żadnej. Pomyślało mi się, że jako niegodni zaproszenia na bezpośrednie spotkanie takowych nie otrzymali, ale tam, dla wybrańców było inaczej. Okazuje się, że nie było. W sumie można się było tego spodziewać.
        Dziękuję za odpowiedź.:)

    • Pół godziny dałem radę.
      Pół godziny dałem radę. Subiektywnie wyglądało to tak. Oficjele blogosfery, większość wbita w tanie garnitury i funkcje prezesa czegoś tam, fundacji, organizacji, struktur rozmaitych, próbowali w mowie i piśmie naśladować język nurtu, w proteście przeciw nurtowi. Nie widziałem tam jednego człowieka, co po prostu sobie siedzi w internecie i robi co mu się podoba. Całość moderowana i sponsorowana przez Onet. Koniec debaty o wolnym internecie.

      • Czyli zero konkretów, żadnych
        Czyli zero konkretów, żadnych konkretnych pytań i rzeczowych odpowiedzi nie było.
        Zalogowałam się po raz pierwszy od lat na czat onetowski, bo tam także internauci mieli pytać a Premier odpowiadać. W pokoju ponad 400 osób, pytania były, a i owszem, ale odpowiedzi żadnej. Pomyślało mi się, że jako niegodni zaproszenia na bezpośrednie spotkanie takowych nie otrzymali, ale tam, dla wybrańców było inaczej. Okazuje się, że nie było. W sumie można się było tego spodziewać.
        Dziękuję za odpowiedź.:)

    • Pół godziny dałem radę.
      Pół godziny dałem radę. Subiektywnie wyglądało to tak. Oficjele blogosfery, większość wbita w tanie garnitury i funkcje prezesa czegoś tam, fundacji, organizacji, struktur rozmaitych, próbowali w mowie i piśmie naśladować język nurtu, w proteście przeciw nurtowi. Nie widziałem tam jednego człowieka, co po prostu sobie siedzi w internecie i robi co mu się podoba. Całość moderowana i sponsorowana przez Onet. Koniec debaty o wolnym internecie.

      • Czyli zero konkretów, żadnych
        Czyli zero konkretów, żadnych konkretnych pytań i rzeczowych odpowiedzi nie było.
        Zalogowałam się po raz pierwszy od lat na czat onetowski, bo tam także internauci mieli pytać a Premier odpowiadać. W pokoju ponad 400 osób, pytania były, a i owszem, ale odpowiedzi żadnej. Pomyślało mi się, że jako niegodni zaproszenia na bezpośrednie spotkanie takowych nie otrzymali, ale tam, dla wybrańców było inaczej. Okazuje się, że nie było. W sumie można się było tego spodziewać.
        Dziękuję za odpowiedź.:)

  7. A może inaczej ,,,
    No cóż… Czas zaprosić Tuska na dyskusję z kontrowersyjnymi.
    Gospodarzu drogi, przemyśl to, z pewnością jego zaplecze “monitoruje” portal.
    A nóż-widelec podejmie wyzwanie i w końcu spróbuje przemówić ludzkim-kontrowersyjnym głosem.
    Upssss…
    Właśnie złapałem się na tym, że stereotypizuję…
    Uznaję kontrowersje za ludzki głos.
    Ale pewnie coś w tym jest.
    Więc spróbować warto!

    • Ale problemy Tuska nie są
      Ale problemy Tuska nie są naszymi portalowymi problemami. Jakież to dla nas zagrożenie, że on czy ktokolwiek będzie prowadził rejestr i tak prowadzą, to tylko igrzyska dla ubogich. Kombinacje będą, ale nie negocjuje się z terrorystami, w tym jednym się z politykami zgadzam.

  8. A może inaczej ,,,
    No cóż… Czas zaprosić Tuska na dyskusję z kontrowersyjnymi.
    Gospodarzu drogi, przemyśl to, z pewnością jego zaplecze “monitoruje” portal.
    A nóż-widelec podejmie wyzwanie i w końcu spróbuje przemówić ludzkim-kontrowersyjnym głosem.
    Upssss…
    Właśnie złapałem się na tym, że stereotypizuję…
    Uznaję kontrowersje za ludzki głos.
    Ale pewnie coś w tym jest.
    Więc spróbować warto!

    • Ale problemy Tuska nie są
      Ale problemy Tuska nie są naszymi portalowymi problemami. Jakież to dla nas zagrożenie, że on czy ktokolwiek będzie prowadził rejestr i tak prowadzą, to tylko igrzyska dla ubogich. Kombinacje będą, ale nie negocjuje się z terrorystami, w tym jednym się z politykami zgadzam.

  9. A może inaczej ,,,
    No cóż… Czas zaprosić Tuska na dyskusję z kontrowersyjnymi.
    Gospodarzu drogi, przemyśl to, z pewnością jego zaplecze “monitoruje” portal.
    A nóż-widelec podejmie wyzwanie i w końcu spróbuje przemówić ludzkim-kontrowersyjnym głosem.
    Upssss…
    Właśnie złapałem się na tym, że stereotypizuję…
    Uznaję kontrowersje za ludzki głos.
    Ale pewnie coś w tym jest.
    Więc spróbować warto!

    • Ale problemy Tuska nie są
      Ale problemy Tuska nie są naszymi portalowymi problemami. Jakież to dla nas zagrożenie, że on czy ktokolwiek będzie prowadził rejestr i tak prowadzą, to tylko igrzyska dla ubogich. Kombinacje będą, ale nie negocjuje się z terrorystami, w tym jednym się z politykami zgadzam.

  10. Słowo klucz – Informacja
    Począwszy od podstawowej jednostki jaką jest bit, cały ten nasz wirtualny świat to informacja i nic więcej. 0 i 1 nie mają uczuć, emocji, wrażliwości i honoru. To właśnie popycha wybrańców narodów wszelakich, do prób reglamentacji. Niezrozumiałe jawi się wybrańcom diabolicznie, zwłaszcza że wybrańcy komputer na oczy po raz pierwszy zobaczyli na długo po urodzeniu. Historia (wikipedia 😀 ) uczy co taki strach uczynić potrafi.

    Na świat patrzę poprzez pryzmat przyszłych milionów lat. Zawsze w tej skali. Internet jawi się po troszę jako wspólna jaźń w wersji theta. Na RC trzeba będzie jeszcze długo poczekać o wersji 1.0 nie wspominając. Z tej perspektywy zamykanie ust komukolwiek i jakkolwiek to zaklinanie rzeczywistości. Jako rasa jesteśmy jacy jesteśmy, ani dobrzy ani źli. Są wśród nas kuraki, są i mumie, są zbieracze znaczków, czarnuchy mentalne, są afro-amerykanie, są Rosjanie i ci którzy kupują serki homogenizowane, są panie które lubią sobie przypinać penisy, są zwolennicy Jaruzelskiego i tak do nieskończonej różnorodności wyliczać by można. Tylko akceptacja owej różnorodności z całym dobrodziejstwem inwentarza, z posłem Mularczykiem, pedofilami, strzegomskimi 16latkami i całą resztą mniej lub bardziej uroczych aberracji oraz debata nad nimi w trybie free for all daje nam szansę na zachowanie równowagi. Jeżeli nie osiągniemy stanu równowagi to cała ta nasza cywilizacja rozpierdoli się w drobny mak, fizyka układu słonecznego zrobi swoje kładąc na to wszystko kometę ( lub inną lagę ) i tylko nasze DNA się być może przyda jako podwalina nowych gatunków, rodzin czy rzędów.

    Trochę mnie poniosło w otchłanie przestrzeni Minkowskiegi wybaczcie 😀 Konkluzji nie będzie bo każdemu się jakaś rodzi w mózgoczaszce.

    Wolny internet wspólnym dobrem każdego Afgańczyka i Eskimosa czy tego chcą czy nie 😛

  11. Słowo klucz – Informacja
    Począwszy od podstawowej jednostki jaką jest bit, cały ten nasz wirtualny świat to informacja i nic więcej. 0 i 1 nie mają uczuć, emocji, wrażliwości i honoru. To właśnie popycha wybrańców narodów wszelakich, do prób reglamentacji. Niezrozumiałe jawi się wybrańcom diabolicznie, zwłaszcza że wybrańcy komputer na oczy po raz pierwszy zobaczyli na długo po urodzeniu. Historia (wikipedia 😀 ) uczy co taki strach uczynić potrafi.

    Na świat patrzę poprzez pryzmat przyszłych milionów lat. Zawsze w tej skali. Internet jawi się po troszę jako wspólna jaźń w wersji theta. Na RC trzeba będzie jeszcze długo poczekać o wersji 1.0 nie wspominając. Z tej perspektywy zamykanie ust komukolwiek i jakkolwiek to zaklinanie rzeczywistości. Jako rasa jesteśmy jacy jesteśmy, ani dobrzy ani źli. Są wśród nas kuraki, są i mumie, są zbieracze znaczków, czarnuchy mentalne, są afro-amerykanie, są Rosjanie i ci którzy kupują serki homogenizowane, są panie które lubią sobie przypinać penisy, są zwolennicy Jaruzelskiego i tak do nieskończonej różnorodności wyliczać by można. Tylko akceptacja owej różnorodności z całym dobrodziejstwem inwentarza, z posłem Mularczykiem, pedofilami, strzegomskimi 16latkami i całą resztą mniej lub bardziej uroczych aberracji oraz debata nad nimi w trybie free for all daje nam szansę na zachowanie równowagi. Jeżeli nie osiągniemy stanu równowagi to cała ta nasza cywilizacja rozpierdoli się w drobny mak, fizyka układu słonecznego zrobi swoje kładąc na to wszystko kometę ( lub inną lagę ) i tylko nasze DNA się być może przyda jako podwalina nowych gatunków, rodzin czy rzędów.

    Trochę mnie poniosło w otchłanie przestrzeni Minkowskiegi wybaczcie 😀 Konkluzji nie będzie bo każdemu się jakaś rodzi w mózgoczaszce.

    Wolny internet wspólnym dobrem każdego Afgańczyka i Eskimosa czy tego chcą czy nie 😛

  12. Słowo klucz – Informacja
    Począwszy od podstawowej jednostki jaką jest bit, cały ten nasz wirtualny świat to informacja i nic więcej. 0 i 1 nie mają uczuć, emocji, wrażliwości i honoru. To właśnie popycha wybrańców narodów wszelakich, do prób reglamentacji. Niezrozumiałe jawi się wybrańcom diabolicznie, zwłaszcza że wybrańcy komputer na oczy po raz pierwszy zobaczyli na długo po urodzeniu. Historia (wikipedia 😀 ) uczy co taki strach uczynić potrafi.

    Na świat patrzę poprzez pryzmat przyszłych milionów lat. Zawsze w tej skali. Internet jawi się po troszę jako wspólna jaźń w wersji theta. Na RC trzeba będzie jeszcze długo poczekać o wersji 1.0 nie wspominając. Z tej perspektywy zamykanie ust komukolwiek i jakkolwiek to zaklinanie rzeczywistości. Jako rasa jesteśmy jacy jesteśmy, ani dobrzy ani źli. Są wśród nas kuraki, są i mumie, są zbieracze znaczków, czarnuchy mentalne, są afro-amerykanie, są Rosjanie i ci którzy kupują serki homogenizowane, są panie które lubią sobie przypinać penisy, są zwolennicy Jaruzelskiego i tak do nieskończonej różnorodności wyliczać by można. Tylko akceptacja owej różnorodności z całym dobrodziejstwem inwentarza, z posłem Mularczykiem, pedofilami, strzegomskimi 16latkami i całą resztą mniej lub bardziej uroczych aberracji oraz debata nad nimi w trybie free for all daje nam szansę na zachowanie równowagi. Jeżeli nie osiągniemy stanu równowagi to cała ta nasza cywilizacja rozpierdoli się w drobny mak, fizyka układu słonecznego zrobi swoje kładąc na to wszystko kometę ( lub inną lagę ) i tylko nasze DNA się być może przyda jako podwalina nowych gatunków, rodzin czy rzędów.

    Trochę mnie poniosło w otchłanie przestrzeni Minkowskiegi wybaczcie 😀 Konkluzji nie będzie bo każdemu się jakaś rodzi w mózgoczaszce.

    Wolny internet wspólnym dobrem każdego Afgańczyka i Eskimosa czy tego chcą czy nie 😛

  13. Prawo jest jedno i obowiązuje w każdej przestrzeni

    działalności człowieka. Grożąc na ulicy drugiemu człowiekowi śmiercią – podpadamy pod paragraf. Używając komórki do przekazania drugiemu człowiekowi gróźb karalnych – podpadamy pod paragraf.

    Trzymając się tuskowej logiki cenzurowania Internetu, należałoby za mordę wziąźć każdego człowieka a za pysk każdą komórę. No bo dlaczego tylko Internet? 

  14. Prawo jest jedno i obowiązuje w każdej przestrzeni

    działalności człowieka. Grożąc na ulicy drugiemu człowiekowi śmiercią – podpadamy pod paragraf. Używając komórki do przekazania drugiemu człowiekowi gróźb karalnych – podpadamy pod paragraf.

    Trzymając się tuskowej logiki cenzurowania Internetu, należałoby za mordę wziąźć każdego człowieka a za pysk każdą komórę. No bo dlaczego tylko Internet? 

  15. Prawo jest jedno i obowiązuje w każdej przestrzeni

    działalności człowieka. Grożąc na ulicy drugiemu człowiekowi śmiercią – podpadamy pod paragraf. Używając komórki do przekazania drugiemu człowiekowi gróźb karalnych – podpadamy pod paragraf.

    Trzymając się tuskowej logiki cenzurowania Internetu, należałoby za mordę wziąźć każdego człowieka a za pysk każdą komórę. No bo dlaczego tylko Internet? 

  16. “Prawo jazdy” na internet
    “Podczas szczytu w Davos sekretarz generalny International Telecommunications Union oraz szef działu badawczo-rozwojowego Microsoftu zaproponowali wprowadzenie licencji na korzystanie z internetu.

    Hamadoun Toure z Międzynarodowego Związku Telekomunikacyjnego (ITU) oraz Craig Mundie z Microsoftu podczas szczytu w Davos zaproponowali zgromadzonym wprowadzenie kontrolowanego dostępu do Internetu na podstawie wydawanych licencji. – Potrzebujemy czegoś na kształt Światowej Organizacji Zdrowia zajmującej się internetem. Jeśli chcesz prowadzić samochód, musisz mieć na to pozwolenie, potwierdzające że jesteś do tego zdolny, samochód musi przejść badania czy jest zdolny do jazdy i trzeba mieć ubezpieczenie – mówił na spotkaniu Mundie.Obaj mowcy sugerowali, że zmniejszy to zagrożenie przed cyberwojną.”

  17. “Prawo jazdy” na internet
    “Podczas szczytu w Davos sekretarz generalny International Telecommunications Union oraz szef działu badawczo-rozwojowego Microsoftu zaproponowali wprowadzenie licencji na korzystanie z internetu.

    Hamadoun Toure z Międzynarodowego Związku Telekomunikacyjnego (ITU) oraz Craig Mundie z Microsoftu podczas szczytu w Davos zaproponowali zgromadzonym wprowadzenie kontrolowanego dostępu do Internetu na podstawie wydawanych licencji. – Potrzebujemy czegoś na kształt Światowej Organizacji Zdrowia zajmującej się internetem. Jeśli chcesz prowadzić samochód, musisz mieć na to pozwolenie, potwierdzające że jesteś do tego zdolny, samochód musi przejść badania czy jest zdolny do jazdy i trzeba mieć ubezpieczenie – mówił na spotkaniu Mundie.Obaj mowcy sugerowali, że zmniejszy to zagrożenie przed cyberwojną.”

  18. “Prawo jazdy” na internet
    “Podczas szczytu w Davos sekretarz generalny International Telecommunications Union oraz szef działu badawczo-rozwojowego Microsoftu zaproponowali wprowadzenie licencji na korzystanie z internetu.

    Hamadoun Toure z Międzynarodowego Związku Telekomunikacyjnego (ITU) oraz Craig Mundie z Microsoftu podczas szczytu w Davos zaproponowali zgromadzonym wprowadzenie kontrolowanego dostępu do Internetu na podstawie wydawanych licencji. – Potrzebujemy czegoś na kształt Światowej Organizacji Zdrowia zajmującej się internetem. Jeśli chcesz prowadzić samochód, musisz mieć na to pozwolenie, potwierdzające że jesteś do tego zdolny, samochód musi przejść badania czy jest zdolny do jazdy i trzeba mieć ubezpieczenie – mówił na spotkaniu Mundie.Obaj mowcy sugerowali, że zmniejszy to zagrożenie przed cyberwojną.”