Reklama

Tekst powstał, a właściwie wykroił się z komentarza do tekstu szanownego Gospodarza, za Gospodarza radą zresztą…


Tekst powstał, a właściwie wykroił się z komentarza do tekstu szanownego Gospodarza, za Gospodarza radą zresztą…

Reklama

Pretekstem, czy jak kto woli, powodem jego powstania są wydarzenia związane z komentarzem gen, Skrzypczaka co do stanu zaopatrzenia polskiego kontyngentu w Afganistanie, oraz pewnego rodzaju złość na powstałą w poniedziałek rano luźną koncepcję rządzących, aby Skrzypczaka przerobić szybciutko na „obiad drawski”. Skoro gość nie chciał sobie doczekać do emeryturki, a potem zostać gdzieś attache wojskowym albo ambasadorem, tylko się tak wziął i zawziął, to może coś w tym jego zawzięciu jest…
Wiedza i informacje wzięły się z długotrwałego, hobbystycznego czytania mądrzejszych i bardziej doświadczonych od siebie, więc są w pewnym sensie właśnie światłem odbitym cudzego wysiłku.

Na początek, skąd się biorą zakupy w wojsku? Biorą się z Założeń Taktyczno-Technicznych.
Założenia Taktyczno-Techniczne do przetargów przygotowują wojskowi urzędnicy z MON, wspierani przez instytucje takie, jak WITU, czyli Wojskowy Instytut Techniki Uzbrojenia.
W wielu, nawet zbyt wielu przypadkach robią to pod kuratelą wszelkich pomagierów polityków z różnych gabinetów politycznych, asystentów posłów co zostali ministrami albo wiceministrami. Wojsko czujnie wsłuchuje się oczywiście w opinie praktyków, czyli żołnierzy, po czym równie często ma je w dupie. W grze są też po prostu zaprzyjaźnieni „biznesmeni”, wtedy zwykle dochodzi to sytuacji zabawnych ale i strasznych, jak to było przy przetargu na pistolet, kiedy to w ZTT swobodnie wpisano, po raz pierwszy na świecie warunek, że broni nie będzie można rozebrać z nabojem w komorze nabojowej ( powszechnie wiadomo, że polski żołnierz jest dużo mniej bystry od każdego swojego zagranicznego kolegi ). Wyeliminowało to sprawnym ruchem wszystkie znane i sprawdzone światowe konstrukcje, za to przez przypadek promowało konstrukcję pewnej łódzkiej spółki związanej później z WITU…
Do legendy przeszedł przetarg na niezbędnik, gdzie kłopoty rozwiązano warunkiem, iż zdaje się łyżka musi być scalona z widelcem, w ten sposób odpadli wszyscy z wyjątkiem gościa, który takie właśnie miał. Najwspanialsze interesy robi się więc na rzeczach małych i średnich.
Przy wielkich przetargach siła zaangażowanych w nie frakcji w pewnym sensie się znosi,
ponieważ każdy z zainteresowanych angażuje podobne miliony dolarów w lobbystów, polityków, wszawych dziennikarzy, niekoniecznie zresztą wyłącznie przy pomocy „wziątek” ale też przyjęć, konferencji, wyjazdów na oglądanie sprzętu, materiałów „reklamowych”, wreszcie kwitów na konkurencję podsuwanych osobnikom, którym wystarczy powiedzieć „Pan napisze, tu jest wszystko, Pan zaistnieje”.
Potem całe to towarzystwo, kiedy już jest po ptakach zamyka aktówki z gotówką i jedzie na drugi koniec świata, u nas natomiast zostaje smrodek pomówień, kilometry bzdur wypisanych
w prasowych i internetowych archiwach i grono pryszczatych nastoletnich speców wypisujących z uporem godnym lepszej sprawy na wszelkich możliwych forach, który sprzęt jest kompletnie syfiasty, a jakie to skarby przeszły nam koło nosa.

Gdyby Amerykanie nie przespali całej pierwszej fazy lobowania za Stryker’em ( ichnim kandydatem na nasz Kołowy Transporter Opancerzony produkowanym przez General Electric), chyba z powodu przekonania, że wygra tak czy siak, to on byłby naszym KTO.
Zresztą akurat Rosomaka ciężko jest teraz krytykować, bo został „bohaterem” Afganistanu, a jego słabości wynikają tak naprawdę z kabotyńskich warunków przetargu, nie jego własnych niedociągnięć ( warunek pływalności i transportowalności Herkulesami, których nawet nie mieliśmy i nie mamy, bo te obiecane musiały przejść baaaaardzo kapitalny remont ze względu na kesony w nienajlepszym stanie…).
W komentarzu do wpisu MK wspomniano drogie, bo kosztujące 60 zł mocowanie do hełmu. To się nazywa fasunek, to coś na czym hełm trzyma się na głowie. Jak się go ma używać do parady po przysiędze, to jest to trochę sznurka i skóry. Jeśli ma się w nim przechodzić codziennie wiele godzin w trzydziestu paru stopniach i jeszcze zachować wygodę i uratować kręgi szyjne, okazuje się, że to nie jest takie proste zrobić ten fasunek. Na marginesie polski hełm wz. 2005 w zgodnych opiniach użytkowników i fachowców, które czytałem, jest gorszy od swojego poprzednika, czym nikt z zamawiających ten cud techniki początku wieku się oczywiście nie przejął, dla przykładu gdy leżący żołnierz próbuje podnieść głowę i się rozejrzeć, tył jego polskiego hełmu opiera o się o kołnierz jego polskiej, przydziałowej kamizelki OLV a wtedy przód jego hełmu opada mu na oczy, właśnie dlatego, że fasunek wymaga i oczekuje dalszego udoskonalenia. Ot, komuś nie wyszło. Na szczęście można drogą handlu wejść w posiadanie hełmu swojego amerykańskiego kolegi. Można również uhandlować od tego kolegi działającą kamizelkę. Smutne, ale przynajmniej ratuje życie.

Inną, a ważną sprawą jest to, że po wszystkich zadymach wokół zaopatrzenia wojska z epoki AWS i millerowskiego SLD, antykorupcyjna metoda Lecha Kaczyńskiego z czasów jego „dynamicznej” warszawskiej prezydentury polegająca na tym, że jak się nic nie wybuduje, nie kupi, nie sprzeda, to się korupcji nie da żadnej szansy, doskonale przyjęła się w MON. Warszawski radny PiS, Pan Wnuk, wielki przyjaciel i admirator amerykańskiego przemysłu obronnego, taki pisowski odpowiednik Pani Julki „wiem wszystko na każdy temat byle była kamera”, został pełnomocnikiem ds. korupcji w MON i z praktycznego punktu widzenia sparaliżował działanie resortu, mając władzę porównywalną wyłącznie z ministrem, a może i większą, no bo kto podskoczy gościowi walczącemu z hydrą przekupstwa? Skończył zresztą lepiej niż Pani Julia, bo walczy teraz z korupcją w Kwaterze Głównej NATO z amerykańskiej rekomendacji. Ale atmosfera niechęci do podjęcia jakiejkolwiek decyzji nadal po nim pozostała, a ostrożna bierność okazała się świetną metodą na dotrwanie do wczesnej emerytury.

Będziemy więc drodzy Państwo świadkami śmiesznych ale i strasznych wydarzeń, jeśli minister zażąda dymisji generała, to prezydent go oszczędzi, jako przyjemne i przyszłościowe zarzewie konfliktów, min. Klich złoży głowę na pieńku, bo putinowska metoda dobrego cara i złych urzędników świetnie się u nas przyjmuje. Kupimy interwencyjnie Mi-24 jeszcze niedawno ( i niesłusznie ) nazywane zabytkami, nie zdziwię się jak na Ukrainie, bo ostatnie parę lat to było za mało żeby bez ryzyka zdecydować chociaż co kupić. Znajdzie się 100 mln USD na Predatory, ale do obsługi wynajmiemy sobie pewnie ekipę z Blackwather albo DynaCorp ( ci międzynarodowi ochroniarze bardzo się rozwinęli asortymentowo w czasach Iraku ), krajowe prawie-przeciwminowe pojazdy TUR, do niedawna ignorowane przez armię okażą się nagle kolejnym cudem polskiej techniki. I w sumie będzie chociaż z tej hecy jakiś pożytek, inny niż wyprężanie swojego oburzenia przed kamerami…
Zupełnie już na marginesie, na całym świecie takie ekstra wydatki, jak nasze afgańskie przygody, opłacane są z centralnego budżetu, nie z miejscowych MON’ów…

Reklama

32 KOMENTARZE

  1. przyzwoitszą armię
    Chociaż przyzwoitszą armię. teraz, jak nigdy dotąd mamy dwie, tą iracko-afgańską i tą polska koszarową, w stylu połowy lat 80-tych, myślę że i mentalnie i wyposażeniowo. Chodzi o to, żeby ta pierwsza rosła jak najszybciej, a ta druga znikała.
    Zresztą w tej kwestii jestem optymistą, ludziom którzy tam byli nie da się juz zabrać pewnych doświadczeń, obserwacji i przekonania, ze z krajowa szwejownia coś zrobić trzeba.

  2. przyzwoitszą armię
    Chociaż przyzwoitszą armię. teraz, jak nigdy dotąd mamy dwie, tą iracko-afgańską i tą polska koszarową, w stylu połowy lat 80-tych, myślę że i mentalnie i wyposażeniowo. Chodzi o to, żeby ta pierwsza rosła jak najszybciej, a ta druga znikała.
    Zresztą w tej kwestii jestem optymistą, ludziom którzy tam byli nie da się juz zabrać pewnych doświadczeń, obserwacji i przekonania, ze z krajowa szwejownia coś zrobić trzeba.

  3. kiedy nie ma afery Skrzypczaka,
    to znaczy jest jedynie w sensie takim, że przed jakimikolwiek przemyśleniami, pracownicy firm oligopolistycznie dzielących polski rynek polityczny, podnieśli swoje ulubione larum, że oto ktoś im się pakuje do ogródka, i do tego jeszcze wojskowy, czyli prawie przewrót i junta na horyzoncie. To jest również dlatego niebezpieczne, że wkrótce i Pan i ja możemy usłyszeć “Pan się na tym nie zna, Pan się nie odzywa, Pan to nam zostawi, przyjda wybory to Pan wrzuci kartkę a na razie to nasza piaskownica”. Ta reakcja była wspólna, bo wczoraj takie same rzeczy jak Klich i Julia, co wie wszystko, wygadywał też Szmajdziński w telewizorze, ten co to czeka aż przywódctwo na lewicy będzie wreszcie leżało na chodniku, to się po nie schyli, jak go najpierw nie rozdepcze.
    Wreszcie, tu nie chodzi o zabawki do zabijania nawet, i nie będziemy rozwijać tematu, że cały swiat je robi, daje to zajęcie nawet w Polsce jeszcze tysiącom ludzi, tu chodzi o elementarną niemoc, także tą koncepcyjną, ciągnącą się od lat a pokrywaną banałami “dajemy wojsku co mamy najlepsze, choc sytuacja jest trudna”. I teraz w okolicznościach natowskiej misji, lub jak kto woli afgańskiej awantury okazuje się, że nie dajemy, a jak dajemy to nienajlepsze i nawet do końca nie umiemy zdecydować co my dać chcemy. To jest sedno problemu i dobrze, że ktoś to powiedział i miał odwagę ryzykować karierę. Inaczej sprawa wałkowałaby sie nadal w branżowych gazetach i portalach dla paru tysiecy osób.
    Nie ograniczyłbym, i takie ograniczenie się nie wydarzy, umówiliśmy się ilu ludzi tam poślemy i co będą robić, jesteśmy trybem maszynki, która tam pracuje. Co nie zmienia faktu, że cała impreza Afgańska moim zdaniem skończy się dla USA i NATO porażką, ponieważ nigdy nie będziemy mieli najcenniejszej broni w tej wojnie, czyli czasu, a tego miejscowi mają w nadmiarze, oni mogą po prostu czekać aż opinie publiczne Zachodu załatwią sprawę za nich…

  4. kiedy nie ma afery Skrzypczaka,
    to znaczy jest jedynie w sensie takim, że przed jakimikolwiek przemyśleniami, pracownicy firm oligopolistycznie dzielących polski rynek polityczny, podnieśli swoje ulubione larum, że oto ktoś im się pakuje do ogródka, i do tego jeszcze wojskowy, czyli prawie przewrót i junta na horyzoncie. To jest również dlatego niebezpieczne, że wkrótce i Pan i ja możemy usłyszeć “Pan się na tym nie zna, Pan się nie odzywa, Pan to nam zostawi, przyjda wybory to Pan wrzuci kartkę a na razie to nasza piaskownica”. Ta reakcja była wspólna, bo wczoraj takie same rzeczy jak Klich i Julia, co wie wszystko, wygadywał też Szmajdziński w telewizorze, ten co to czeka aż przywódctwo na lewicy będzie wreszcie leżało na chodniku, to się po nie schyli, jak go najpierw nie rozdepcze.
    Wreszcie, tu nie chodzi o zabawki do zabijania nawet, i nie będziemy rozwijać tematu, że cały swiat je robi, daje to zajęcie nawet w Polsce jeszcze tysiącom ludzi, tu chodzi o elementarną niemoc, także tą koncepcyjną, ciągnącą się od lat a pokrywaną banałami “dajemy wojsku co mamy najlepsze, choc sytuacja jest trudna”. I teraz w okolicznościach natowskiej misji, lub jak kto woli afgańskiej awantury okazuje się, że nie dajemy, a jak dajemy to nienajlepsze i nawet do końca nie umiemy zdecydować co my dać chcemy. To jest sedno problemu i dobrze, że ktoś to powiedział i miał odwagę ryzykować karierę. Inaczej sprawa wałkowałaby sie nadal w branżowych gazetach i portalach dla paru tysiecy osób.
    Nie ograniczyłbym, i takie ograniczenie się nie wydarzy, umówiliśmy się ilu ludzi tam poślemy i co będą robić, jesteśmy trybem maszynki, która tam pracuje. Co nie zmienia faktu, że cała impreza Afgańska moim zdaniem skończy się dla USA i NATO porażką, ponieważ nigdy nie będziemy mieli najcenniejszej broni w tej wojnie, czyli czasu, a tego miejscowi mają w nadmiarze, oni mogą po prostu czekać aż opinie publiczne Zachodu załatwią sprawę za nich…

  5. Bardzo
    dobry wpis. Rozjaśnia pogląd na sprawę.
    Przy okazji nasuwa się głębsza refleksja – czy jest jakiekolwiek pole działalności na styku państwo – prywatny biznes gdzie nie dochodzi do przekrętów (czytaj okradanie państwa)? I co z tym fantem zrobić? – Upaństwowić wszystko?
    – Sprywatyzować wszystko??

  6. Bardzo
    dobry wpis. Rozjaśnia pogląd na sprawę.
    Przy okazji nasuwa się głębsza refleksja – czy jest jakiekolwiek pole działalności na styku państwo – prywatny biznes gdzie nie dochodzi do przekrętów (czytaj okradanie państwa)? I co z tym fantem zrobić? – Upaństwowić wszystko?
    – Sprywatyzować wszystko??

  7. zaorać
    Ręce opadają jak się pomyśli ilu polityków, złodziei i tym podobnych żyje godnie dzięki wojsku.
    Zlikwidować, zaorać, dać straż miejską do pilnowania granic, zostawić oddział super wyposażonych speców do akcji zagranicznych i koniec z tym zbędnym dziadostwem.
    Armia w tej ilości jest nam niepotrzebna “i tyle w temacie”.

  8. zaorać
    Ręce opadają jak się pomyśli ilu polityków, złodziei i tym podobnych żyje godnie dzięki wojsku.
    Zlikwidować, zaorać, dać straż miejską do pilnowania granic, zostawić oddział super wyposażonych speców do akcji zagranicznych i koniec z tym zbędnym dziadostwem.
    Armia w tej ilości jest nam niepotrzebna “i tyle w temacie”.

  9. Nie jest tak niestety
    przynajmniej w moim odczuciu, ponieważ samo zapisanie się do klubu golfowego nie czyni z nas Tigera Woodsa. Piszę przede wszystkim o braku drive’u do podejmowania decyzji, chęci zachowania świętego spokoju, który przez lata był najlepszą, a często jedyna metodą przetrwania i awansu. O ile mozna dyskutować o Iraku, o tyle Afganistan jest wspólną misją i wspólnym natowskim postanowieniem. jednocześnie te wyprawy, na wojny tak naprawdę, nie żadne misje stabilizacyjne, pokazują, ze król jest nagi. Z drugiej jednak strony, mogą być jedyną szansą żeby go wreszcie ubrać. W koszarach trwa zawsze jest zielona a pojazdy co do jednego wyjeżdżają z garażu, broń sie błyszczy i korytarze też. I pięknie jest. I uspokajająco. Ale jak trzeba gdzieś wysłać 2000 ludzi to się okazuje, że w 40 milionowym kraju, ze 100 tyś. armią w kółko i na zmianę jeżdżą te same jednostki i ci sami żołnierze. Czyli zamyka się to cyfrą kilku tysięcy osób. I nawet tej niewielkiej gromady nie można przyzwoicie wyposażyć, bo albo odbywa się zaklinanie rzeczywistości pod hasłem ” To nie jest złe, bo jest dobre i do tego najlepsze jakie mamy” albo żebranina u sojusznika, który co jest zrozumiałe, dba najpierw o swojego żołnierza, potem o naszego.
    Pan wie, ze my od parunastu lat budujemy korwetę 🙂
    http://wyborcza.pl/1,76842,5566034,Korweta_bez_dna.html
    To są własnie miejsca, gdzie lądują pieniądze.
    Ja, i wiekszość z nas jest w stanie ocenić czy państwo wywiązuje się czy nie z obowiązku budowy dróg, zapewnienia ubezpieczenia zdrowotnego i paru innych rzeczy. W tym segmencie nie damy sie politykom zrobić w balona, bo każdego dnia widzimy jak jest, żaden z nich nie przyjdzie i nie powie ” No jest świetnie przecież!”. Ale nie jesteśmy w stanie ocenić, czy państwo zapewnia żołnierzom rozsądne, nie najlepsze z najlepszych, bo o tym już nikt od dawna nie marzy, ale przyzwoite wyposażenie. I dlatego tu akurat od lat robią nas w balona. To przypadek asymetrii wiedzy, zupełnie taki sam jak w kontakcie na przykład z lekarzem, kótrego pracy i wiedzy wiekszość z nas ocenić nie jest w stanie.
    A kiedy czar iluzji na chwilę słabnie to są w stanie wykonać conajwyżej kawałki w stylu Klicha lub Pitery.

  10. Nie jest tak niestety
    przynajmniej w moim odczuciu, ponieważ samo zapisanie się do klubu golfowego nie czyni z nas Tigera Woodsa. Piszę przede wszystkim o braku drive’u do podejmowania decyzji, chęci zachowania świętego spokoju, który przez lata był najlepszą, a często jedyna metodą przetrwania i awansu. O ile mozna dyskutować o Iraku, o tyle Afganistan jest wspólną misją i wspólnym natowskim postanowieniem. jednocześnie te wyprawy, na wojny tak naprawdę, nie żadne misje stabilizacyjne, pokazują, ze król jest nagi. Z drugiej jednak strony, mogą być jedyną szansą żeby go wreszcie ubrać. W koszarach trwa zawsze jest zielona a pojazdy co do jednego wyjeżdżają z garażu, broń sie błyszczy i korytarze też. I pięknie jest. I uspokajająco. Ale jak trzeba gdzieś wysłać 2000 ludzi to się okazuje, że w 40 milionowym kraju, ze 100 tyś. armią w kółko i na zmianę jeżdżą te same jednostki i ci sami żołnierze. Czyli zamyka się to cyfrą kilku tysięcy osób. I nawet tej niewielkiej gromady nie można przyzwoicie wyposażyć, bo albo odbywa się zaklinanie rzeczywistości pod hasłem ” To nie jest złe, bo jest dobre i do tego najlepsze jakie mamy” albo żebranina u sojusznika, który co jest zrozumiałe, dba najpierw o swojego żołnierza, potem o naszego.
    Pan wie, ze my od parunastu lat budujemy korwetę 🙂
    http://wyborcza.pl/1,76842,5566034,Korweta_bez_dna.html
    To są własnie miejsca, gdzie lądują pieniądze.
    Ja, i wiekszość z nas jest w stanie ocenić czy państwo wywiązuje się czy nie z obowiązku budowy dróg, zapewnienia ubezpieczenia zdrowotnego i paru innych rzeczy. W tym segmencie nie damy sie politykom zrobić w balona, bo każdego dnia widzimy jak jest, żaden z nich nie przyjdzie i nie powie ” No jest świetnie przecież!”. Ale nie jesteśmy w stanie ocenić, czy państwo zapewnia żołnierzom rozsądne, nie najlepsze z najlepszych, bo o tym już nikt od dawna nie marzy, ale przyzwoite wyposażenie. I dlatego tu akurat od lat robią nas w balona. To przypadek asymetrii wiedzy, zupełnie taki sam jak w kontakcie na przykład z lekarzem, kótrego pracy i wiedzy wiekszość z nas ocenić nie jest w stanie.
    A kiedy czar iluzji na chwilę słabnie to są w stanie wykonać conajwyżej kawałki w stylu Klicha lub Pitery.

  11. po kiego nam to?
    No fakt, nawet do granic już nie są potrzebni, czyli ewentualnie część wschodniej granicy można pilnować na wszelki wypadek.
    A cała reszta chłopa, na co jest właściwie?
    Wysadzanie zatorów lodowych, łowienie powodzian, czy inne takie zajęcia?

  12. po kiego nam to?
    No fakt, nawet do granic już nie są potrzebni, czyli ewentualnie część wschodniej granicy można pilnować na wszelki wypadek.
    A cała reszta chłopa, na co jest właściwie?
    Wysadzanie zatorów lodowych, łowienie powodzian, czy inne takie zajęcia?

  13. Niektórzy z jeżdżacych
    Niektórzy z jeżdżących spędzili juz w warunkach bojowych więcej czasu ( liczymy bez Libanu, bo to misja dietowo-turystyczna dla znajomych królika, ale z Bośnią, Irakiem i Afganistanem ) więcej czasu niż amerykański żołnierz na frontach II WŚ. Tak mają niektórzy z 18 batalionu desantowo szturmowego na przykład.
    Mnie nie chodzi o wywiązywanie się jako takie, tylko o możliwość oceny tego się wywiązywania. Państwo ma obowiązki wobec żołnierzy, tak samo jak wobec chorych czy kierowców ( a nie “wszystkich” przeciwstawionych żołnierzom, chociaż faktycznie rozumiem czemu było Panu wygodniej dokonać takiego przesunięcia ). Ci jeżdżący nie są żadnymi wyjątkowymi elitarnymi, chyba że pod tym względem, iż część wyposażenia kupili sobie za własne pieniądze, buty, kamizelki, celowniki kolimatorowe. W roku chyba zeszłym pod jednym z pojazdów polskiego patrolu w Afganistanie wybuchła mina-pułapka, rannych zostało 5 saperów, bo cały samochód był wypełniony saperami, cały patrol się z saperów składał, bo dosłano saperów jak trzeba było uzupełnić, i nie chodziło o budowę mostów ani rozminowanie, tylko zwykłą robotę piechoty. I to jest chore. Wcale nie elitarne.
    To są tylko te jednostki, które w ogóle nadają się do współpracy w ramach NATO, czyli język, procedury, szkolenie, łączność, i chyba też zdrowy rozsądek, bo tam sie pchają “lepsi”, chociaż i tego czasem brakuje, czytałem o gościu który nalegał na zbieranie łusek po nawalance no bo trzeba się rozliczyć pod hasłem wydano=zostało+łuski…
    Ja nie traktuję tego pod hasłem skoro nie mamy najgorzej to już jest powód do radości. Gorzej mają Kanadyjczycy, bo mieli dostać spokojny kawałek Afganistanu, a wyszło tak, że mają piekło, ale się potrafili ogarnąć, zareagować, kupić i sprowadzić co było potrzebne, no i dają radę.
    No i jeszcze to, że to jest też po prostu najzwyczajniej obciachowe, jak tak wyglada jak wygląda. Tak zwyczajnie i po ludzku obciachowe.
    Pozdrawiam
    MK

  14. Niektórzy z jeżdżacych
    Niektórzy z jeżdżących spędzili juz w warunkach bojowych więcej czasu ( liczymy bez Libanu, bo to misja dietowo-turystyczna dla znajomych królika, ale z Bośnią, Irakiem i Afganistanem ) więcej czasu niż amerykański żołnierz na frontach II WŚ. Tak mają niektórzy z 18 batalionu desantowo szturmowego na przykład.
    Mnie nie chodzi o wywiązywanie się jako takie, tylko o możliwość oceny tego się wywiązywania. Państwo ma obowiązki wobec żołnierzy, tak samo jak wobec chorych czy kierowców ( a nie “wszystkich” przeciwstawionych żołnierzom, chociaż faktycznie rozumiem czemu było Panu wygodniej dokonać takiego przesunięcia ). Ci jeżdżący nie są żadnymi wyjątkowymi elitarnymi, chyba że pod tym względem, iż część wyposażenia kupili sobie za własne pieniądze, buty, kamizelki, celowniki kolimatorowe. W roku chyba zeszłym pod jednym z pojazdów polskiego patrolu w Afganistanie wybuchła mina-pułapka, rannych zostało 5 saperów, bo cały samochód był wypełniony saperami, cały patrol się z saperów składał, bo dosłano saperów jak trzeba było uzupełnić, i nie chodziło o budowę mostów ani rozminowanie, tylko zwykłą robotę piechoty. I to jest chore. Wcale nie elitarne.
    To są tylko te jednostki, które w ogóle nadają się do współpracy w ramach NATO, czyli język, procedury, szkolenie, łączność, i chyba też zdrowy rozsądek, bo tam sie pchają “lepsi”, chociaż i tego czasem brakuje, czytałem o gościu który nalegał na zbieranie łusek po nawalance no bo trzeba się rozliczyć pod hasłem wydano=zostało+łuski…
    Ja nie traktuję tego pod hasłem skoro nie mamy najgorzej to już jest powód do radości. Gorzej mają Kanadyjczycy, bo mieli dostać spokojny kawałek Afganistanu, a wyszło tak, że mają piekło, ale się potrafili ogarnąć, zareagować, kupić i sprowadzić co było potrzebne, no i dają radę.
    No i jeszcze to, że to jest też po prostu najzwyczajniej obciachowe, jak tak wyglada jak wygląda. Tak zwyczajnie i po ludzku obciachowe.
    Pozdrawiam
    MK

  15. przecież
    przeciez ja wcale nie twierdzę, że powinni otrzymać najlepsze:-) Ta sytuacja jest podobna do wynikającej z innych obowiazków państwa, powinno byc jak najlepsze, a jest, tu jest klucz do problemu, w jednych wypadkach jedynie na miarę możliwości, a w innych poniżej tych możliwości. Moje odczucie, ale nie tylko moje bo też poparte opiniami ludzi w temacie zorientowanych dużo ode mnie lepiej, jest takie, że na polu wyposażenia na wojnę, bo to wojna jest, mogłoby i powinno być lepiej.
    Polscy konni wojownicy, jakkolwiek nie zirytowało mnie to określenie, byli piechotą, wbrew mitom pracowicie wpajanym przez “dzieła literackie” typu “Lotna”. Regulamin ułanów przewidywał walkę pieszą i tą ćwiczono. Koń był jedynie środkiem transportu tych żołnierzy, a “dzida”, czyli lanca ułańska była tradycyjnym elementem wyposażenia jeszcze od XVIII wieku, w WP miała juz charakter ozdobno-zręcznościowy. Wrześniowe rozkazy, fakt że nie wszędzie wykonane, nakazywały zostawienie lanc w koszarach lub w taborach. Chłopcy malowniczo z tym wyglądali i o tym wiedzieli:-). Lance były zresztą przypisane regulaminowo tylko do pierwszej trójki kawalerzystów w sekcji, czyli miała je wogóle połowa ułanów, nie wszyscy. Sami kawalerzyści śmiali się zresztą, że najważniejszym bojowym okrzykiem w kawalerii był wrzask “Koniooooowodziiii!!!” a nie żadne hurra czy coś tam. Do tzw. szarż z bronią biała dochodziło tylko wtedy, kiedy przewidywał to regulamin, występował element zaskoczenia, który zostałby stracony przy spieszaniu, dogodny teren, niewielki dystans do nieprzyjaciela minimalizujący straty na skutek ognia itp. Większość wrześniowych szarż, a było ich niewiele, skończyło się zresztą wygraną.
    W szarży pod Mokrą użyto lanc na obozującą piechotę, a pod Janowcem w Lesie Królewskim oddział ułanów 11 Pułku Ułanów Legionowych po wyjściu z lasu natknął się na grupę niemieckiej kawalerii i z marszu rozwinął się do szarży, którą zresztą Niemcy przyjeli, tak że nie tylko my mieliśmy dzielnych żołnierzy na konikach:-)
    Po przydługiej dygresji, za którą przepraszam, choć mam nadzieję, że była ciekawa, wracamy do tematu.
    Armia ne jest i nie będzie już nigdy zwornikiem narodowych interesów. Myli pan moje przekonania z moim hobby:-) Bywała w naszej historii, kiedy nasz nie tylko narodowy interes ale i byt był zagrożony, ale to naturalne.
    Nie porównałem armii naszej do kanadyjskiej, przytoczyłem Kanadyjczyków jako przykład rozsądnej, takiej biznesowej reakcji na “dynamiczną sytuację” w Afganistanie ( na marginesie ten eufemizm pojawiający się coraz częściej, oznacza po prostu “jest gorzej niż się spodziewaliśmy, a będzie jeszcze bardziej” ), której u nas brakuje, bo łatwiej jest wygłosić zaklęcie, albo ostatecznie nawet powiedzieć, brakuje “pieniędzy na inne ważne rzeczy”. Na korwetę są w każdym razie.
    Tak nasze wyposażenie indywidualne jest jednym z najbardziej dziadowskich w Afganistanie, gdyby nie upokarzająca żebranina u Amerykanów byłoby jeszcze gorsze ( wyżebralismy zdaje się kamizelki kuloodporne, bo Amerykanie przeszli na nowsze).
    Pan wie, że afgańscy policjani i żołnierze będa mieli wkrótce brytyjskie kamizelki VestGuarda nowocześniejsze i bezpieczniejsze o dwie generacje od naszych “przydziałowych” OLV. No nic mnie tak nie wkurza jak to nasz dziadzing podparty dobrym samopoczuciem.
    To jest news 2007
    http://www.wiadomosci24.pl/artykul/matka_pozyczyla_synowi_pieniadze_na_kamizelke_kuloodporna_32450.html
    A to jest news 2009
    http://wiadomosci.onet.pl/2027204,11,1,1,item.html
    Zmieniło się coś?
    Brytyjczycy przynajmniej zwracają pewną kwotę za prywatne zakupy, którą oszczędzają na wyposażeniu standardowym, a i ono jest lepsze od naszego.
    Na marginesie zupełnym, brytyjski głównodowodzący w Afganistanie niedawno “wykonał” podobną wypowiedź jak gen. Skrzypczak i nikt go nie próbuje zlinczować. Pewnie nie tylko dlatego, że Brytyjczyków zginęło już dwustu, ale też dlatego, że oni to traktują jakoś tak bardziej jak sprawę ich wszystkich a nie na zasadzie “jak pojechali na nieswoją wojnę to dobrze im tak”.

  16. przecież
    przeciez ja wcale nie twierdzę, że powinni otrzymać najlepsze:-) Ta sytuacja jest podobna do wynikającej z innych obowiazków państwa, powinno byc jak najlepsze, a jest, tu jest klucz do problemu, w jednych wypadkach jedynie na miarę możliwości, a w innych poniżej tych możliwości. Moje odczucie, ale nie tylko moje bo też poparte opiniami ludzi w temacie zorientowanych dużo ode mnie lepiej, jest takie, że na polu wyposażenia na wojnę, bo to wojna jest, mogłoby i powinno być lepiej.
    Polscy konni wojownicy, jakkolwiek nie zirytowało mnie to określenie, byli piechotą, wbrew mitom pracowicie wpajanym przez “dzieła literackie” typu “Lotna”. Regulamin ułanów przewidywał walkę pieszą i tą ćwiczono. Koń był jedynie środkiem transportu tych żołnierzy, a “dzida”, czyli lanca ułańska była tradycyjnym elementem wyposażenia jeszcze od XVIII wieku, w WP miała juz charakter ozdobno-zręcznościowy. Wrześniowe rozkazy, fakt że nie wszędzie wykonane, nakazywały zostawienie lanc w koszarach lub w taborach. Chłopcy malowniczo z tym wyglądali i o tym wiedzieli:-). Lance były zresztą przypisane regulaminowo tylko do pierwszej trójki kawalerzystów w sekcji, czyli miała je wogóle połowa ułanów, nie wszyscy. Sami kawalerzyści śmiali się zresztą, że najważniejszym bojowym okrzykiem w kawalerii był wrzask “Koniooooowodziiii!!!” a nie żadne hurra czy coś tam. Do tzw. szarż z bronią biała dochodziło tylko wtedy, kiedy przewidywał to regulamin, występował element zaskoczenia, który zostałby stracony przy spieszaniu, dogodny teren, niewielki dystans do nieprzyjaciela minimalizujący straty na skutek ognia itp. Większość wrześniowych szarż, a było ich niewiele, skończyło się zresztą wygraną.
    W szarży pod Mokrą użyto lanc na obozującą piechotę, a pod Janowcem w Lesie Królewskim oddział ułanów 11 Pułku Ułanów Legionowych po wyjściu z lasu natknął się na grupę niemieckiej kawalerii i z marszu rozwinął się do szarży, którą zresztą Niemcy przyjeli, tak że nie tylko my mieliśmy dzielnych żołnierzy na konikach:-)
    Po przydługiej dygresji, za którą przepraszam, choć mam nadzieję, że była ciekawa, wracamy do tematu.
    Armia ne jest i nie będzie już nigdy zwornikiem narodowych interesów. Myli pan moje przekonania z moim hobby:-) Bywała w naszej historii, kiedy nasz nie tylko narodowy interes ale i byt był zagrożony, ale to naturalne.
    Nie porównałem armii naszej do kanadyjskiej, przytoczyłem Kanadyjczyków jako przykład rozsądnej, takiej biznesowej reakcji na “dynamiczną sytuację” w Afganistanie ( na marginesie ten eufemizm pojawiający się coraz częściej, oznacza po prostu “jest gorzej niż się spodziewaliśmy, a będzie jeszcze bardziej” ), której u nas brakuje, bo łatwiej jest wygłosić zaklęcie, albo ostatecznie nawet powiedzieć, brakuje “pieniędzy na inne ważne rzeczy”. Na korwetę są w każdym razie.
    Tak nasze wyposażenie indywidualne jest jednym z najbardziej dziadowskich w Afganistanie, gdyby nie upokarzająca żebranina u Amerykanów byłoby jeszcze gorsze ( wyżebralismy zdaje się kamizelki kuloodporne, bo Amerykanie przeszli na nowsze).
    Pan wie, że afgańscy policjani i żołnierze będa mieli wkrótce brytyjskie kamizelki VestGuarda nowocześniejsze i bezpieczniejsze o dwie generacje od naszych “przydziałowych” OLV. No nic mnie tak nie wkurza jak to nasz dziadzing podparty dobrym samopoczuciem.
    To jest news 2007
    http://www.wiadomosci24.pl/artykul/matka_pozyczyla_synowi_pieniadze_na_kamizelke_kuloodporna_32450.html
    A to jest news 2009
    http://wiadomosci.onet.pl/2027204,11,1,1,item.html
    Zmieniło się coś?
    Brytyjczycy przynajmniej zwracają pewną kwotę za prywatne zakupy, którą oszczędzają na wyposażeniu standardowym, a i ono jest lepsze od naszego.
    Na marginesie zupełnym, brytyjski głównodowodzący w Afganistanie niedawno “wykonał” podobną wypowiedź jak gen. Skrzypczak i nikt go nie próbuje zlinczować. Pewnie nie tylko dlatego, że Brytyjczyków zginęło już dwustu, ale też dlatego, że oni to traktują jakoś tak bardziej jak sprawę ich wszystkich a nie na zasadzie “jak pojechali na nieswoją wojnę to dobrze im tak”.

  17. Chciałby Pan 🙂
    Żeby zeszło, tylko że ja raczej konsekwentnie twierdzę, że nie trzeba zabrać emerytom, pielęgniarkom ( Pan poczeka, otrę łzy, które mi się puściły jak pomyślałem kogo chcę ograbić, umierających i obłożnie chorych jeszcze możemy dodać ), trzeba natomiast zdecydować, co w ogóle się chce kupić, nie ignorując tych co tego używają, i tych co sobie pojeździli po świecie i zobaczyli co mają inni, zarówno żołnierzy, jak i np. branżowych dziennikarzy. To tak na początek. Ale decyzja, to odpowiedzialność i jak zawsze u nas konsekwencje. Potem na przykład przestać budwać korwetę, albo zakończyć fikcję utrzymywania T-72 na stanie. Potem również uruchomic środki rezerwowe, choćby rezerwę Prezesa RM lub Ministerstwa Finansów.
    Ostatni raz napiszę też, nie porównywałem polskiej armii do kanadyjskiej. Od powtarzania tego w kółko nie stanie się to prawdą:-) Porównałem metody reagowania na kłopoty.
    Afganistan to wojna NATO, przydupas to słowo obraźliwe, oczywiście nie użyłby go Pan w obecności tych żołnierzy, no i obaj wiemy dlaczego by go Pan nie użył…
    Jeśli zajrzał Pan w linki to powinien Pan wiedzieć, że facet pożyczał pieniądze od matki nie dlatego, że mu się spóźniło wyrównanie z Kwatermistrzostwa.
    Pana negatywny stosunek no wojny w Afganistanie nie powinien wpływać aż bardzo na racjonalną ocenę sukcesów MON w “wyszykowaniu” i zaopatrzeniu. Wieloletnich dodam sukcesów, bo tu nie o samego Klicha chodzi.

  18. Chciałby Pan 🙂
    Żeby zeszło, tylko że ja raczej konsekwentnie twierdzę, że nie trzeba zabrać emerytom, pielęgniarkom ( Pan poczeka, otrę łzy, które mi się puściły jak pomyślałem kogo chcę ograbić, umierających i obłożnie chorych jeszcze możemy dodać ), trzeba natomiast zdecydować, co w ogóle się chce kupić, nie ignorując tych co tego używają, i tych co sobie pojeździli po świecie i zobaczyli co mają inni, zarówno żołnierzy, jak i np. branżowych dziennikarzy. To tak na początek. Ale decyzja, to odpowiedzialność i jak zawsze u nas konsekwencje. Potem na przykład przestać budwać korwetę, albo zakończyć fikcję utrzymywania T-72 na stanie. Potem również uruchomic środki rezerwowe, choćby rezerwę Prezesa RM lub Ministerstwa Finansów.
    Ostatni raz napiszę też, nie porównywałem polskiej armii do kanadyjskiej. Od powtarzania tego w kółko nie stanie się to prawdą:-) Porównałem metody reagowania na kłopoty.
    Afganistan to wojna NATO, przydupas to słowo obraźliwe, oczywiście nie użyłby go Pan w obecności tych żołnierzy, no i obaj wiemy dlaczego by go Pan nie użył…
    Jeśli zajrzał Pan w linki to powinien Pan wiedzieć, że facet pożyczał pieniądze od matki nie dlatego, że mu się spóźniło wyrównanie z Kwatermistrzostwa.
    Pana negatywny stosunek no wojny w Afganistanie nie powinien wpływać aż bardzo na racjonalną ocenę sukcesów MON w “wyszykowaniu” i zaopatrzeniu. Wieloletnich dodam sukcesów, bo tu nie o samego Klicha chodzi.

  19. neospasmin
    Jeśli nie wywnioskował Pan tego z opowieści o teściowej, a nie bo próbuje Pan pohukiwać, piszę jasno, MON nie zwraca żadnych pieniędzy za prywatne zakupy rzeczy, które żołnierze innych krajów
    a) dostają w ramach swojego zwykłego wyposażenia
    b) kupują sobie podług własnych upodobań lub doświadczeń.
    Nie jest tak, ponieważ godzi to w fundament działań MON pod tytułem “urzędnik od przetargu i jego polityczny protektor wie lepiej”
    Proszę sobie uzmysłowić sytuację w której, kto inny kupuje, kto inny używa. To nie jest sklep, w którym Pan wypełnia koszyk i może mieć pretensje wyłącznie do siebie bo. Nie przyznam że dopiero śmierć żołnierza pozwala coś tam żołnierzom, nie trepom kwestionować, bo się z tym nie zgadzam, tyle że w miedach z którymi Pan ma doczynienia jako laik pojawia się to nieczęsto i własnie na zasadzie przedstawianej przez polityków, a więc “trepom się wydaje, że to junta wojskowa albo co…”. Reklamacja konsumencka nie ma tu nic do rzeczy, my nie mówimy o szelkach, którym się szew odpruł, tylko o szelkach, które po założeniu na żołnierza owijają się wokół szyi ( produkt zamawiany przez MON od lat zwany przez, jak Pan ich nazywa trepów pieszczotliwie szelki-dusiceilki. Pan idzie je zareklamować, dostanie Pan drugie takie same.
    Po parunastu latach zaniedbań i “oszczędności” dla mnie armia nie jest trzeciorzędnym priorytetem. A juz na pewno nie ta część, która politycy wysyłają na wojnę. jesli nie ma Pan pojęcia czy użytkownicy sprzętu są podczas zakupu ignorowani najrozsądniej rzeczywiście się przyznać że Pan nie wie, ale mnie proszę w to nie mieszać:-). Są ignorowani zarówno liniowi wojskowi, jak i eksperci, jak i branżowi dziennikarze. Wojskowi bo armia jest apolityczna, pozostali bo ‘reprezentują określone interesy zagranicznych producentów, mimo że to oni najczęściej ujmują się za przemysłem właśnie krajowym, nawet jak nie dorósł do produkcji nektórych rzeczy. Wreszcie nie mówimy o wydatku rzędu program F-16. Mówmy na przykład 4 tysiącach
    kamizelek IOTV cena ponad 300 USD, dwie płyty pancerne po ok. 300 USD ( te najlepsze po 600 USD, no ale nas nie stać mamy emerytów. i stoczniowców. Niech daje 1000 USD minus rabat przy tej ilości. Do wydania 4 mln. dolarów, bankowo to złamie budżet na pół. To nie jest poważniejsza historia, jak pojazd odporny na miny MRAP, pożyczyliśmy 30 Cougar’ów, potrzebujemy jeszcze ze 30 żeby jak najmniej jeździć HMMWV. cena za sztukę 600 tyś dolarów. Razem 180 mln. Nie wydamy. Nie dlatego, że nie znaleźli byśmy, znaleźlibyśmy, a na uroczystym przekazaniu byłby premier, i minister jak się uchowa. Nie kupimy, bo już w Iraku się, że potrzeba, że przetarg potrzeba zrobić, się zrobiło, nie wybrało, odwołało, mówiło, że trzeba zrobić znowu… Teraz się czeka rok na dostawę, bo wszyscy domówili, samo US Army ma zamówienie z 1 bilion USD ( 1700 pojazdów ), a USMC drugie też na bilion.
    Pan już da spokój z tymi Kanadyjczykami, my, to znaczy decydenci wojskowi, wcale nie dowódcy, nawet nie zdefiniowalismy naszych problemów, bo byśmy musieli przyznać, że są. Do zakupów to mieliśmy bardzo daleko.
    Doceniając znawstwo w ocenie dowodzenia i ubolewając nad tym, że dowódca nie moze wysyłać swoich żołnierzy wyłącznie na zabezpieczone akcje, przypomnę Panu fakty: było tam 12 polskich żołnierzy, słownie dwunastu, zajmujących się szkoleniem Afgańczyków, nie utrzymywaniem kontorli nad terenem, jak przeważająca większość kontyngentu, ciężko z nich zrobić 3 linie obrony z centrum dowodzenia na zapleczu. Kapitan był ze swoimi żołnierzami i podjął słuszną decyzję, żeby bronić sie zabudowaniach bo dają dodatkową ochronę i chwilę oddechu przed odskokiem. Czego Pan od niego chce?
    Tak na koniec, ponieważ jednak chyba Pan nie powie przydupasom, że nimi są, niech Pan więc sprawiedliwie obetnie dopłatę budżetową do ZUS’u, jak Tusk Klichowi 2 mld. Umówię Pana z emerytami potem. Wybiorę takich mniej żwawych bo Pana polubiłem, szczególnie za argumenty “W mej opinii,a mam nadzieje ze i panskiej” oraz “Przyzna Pan” 🙂 Chodzi o to, że przy całym szacunku, Pan się na tym nie zna, a ja interesuję się tym od lat.
    W wolniejszej chwili polecam tu “dobrze” wydane 200 mln USD przez MON 🙂
    http://www.altair.com.pl/start-2466

    P.S. Czeska armia jest bardzo przyzwoita, mają nawet rozsądnie prowadzony projekt “żołnierz XIX wieku” czy jakoś tak…

  20. neospasmin
    Jeśli nie wywnioskował Pan tego z opowieści o teściowej, a nie bo próbuje Pan pohukiwać, piszę jasno, MON nie zwraca żadnych pieniędzy za prywatne zakupy rzeczy, które żołnierze innych krajów
    a) dostają w ramach swojego zwykłego wyposażenia
    b) kupują sobie podług własnych upodobań lub doświadczeń.
    Nie jest tak, ponieważ godzi to w fundament działań MON pod tytułem “urzędnik od przetargu i jego polityczny protektor wie lepiej”
    Proszę sobie uzmysłowić sytuację w której, kto inny kupuje, kto inny używa. To nie jest sklep, w którym Pan wypełnia koszyk i może mieć pretensje wyłącznie do siebie bo. Nie przyznam że dopiero śmierć żołnierza pozwala coś tam żołnierzom, nie trepom kwestionować, bo się z tym nie zgadzam, tyle że w miedach z którymi Pan ma doczynienia jako laik pojawia się to nieczęsto i własnie na zasadzie przedstawianej przez polityków, a więc “trepom się wydaje, że to junta wojskowa albo co…”. Reklamacja konsumencka nie ma tu nic do rzeczy, my nie mówimy o szelkach, którym się szew odpruł, tylko o szelkach, które po założeniu na żołnierza owijają się wokół szyi ( produkt zamawiany przez MON od lat zwany przez, jak Pan ich nazywa trepów pieszczotliwie szelki-dusiceilki. Pan idzie je zareklamować, dostanie Pan drugie takie same.
    Po parunastu latach zaniedbań i “oszczędności” dla mnie armia nie jest trzeciorzędnym priorytetem. A juz na pewno nie ta część, która politycy wysyłają na wojnę. jesli nie ma Pan pojęcia czy użytkownicy sprzętu są podczas zakupu ignorowani najrozsądniej rzeczywiście się przyznać że Pan nie wie, ale mnie proszę w to nie mieszać:-). Są ignorowani zarówno liniowi wojskowi, jak i eksperci, jak i branżowi dziennikarze. Wojskowi bo armia jest apolityczna, pozostali bo ‘reprezentują określone interesy zagranicznych producentów, mimo że to oni najczęściej ujmują się za przemysłem właśnie krajowym, nawet jak nie dorósł do produkcji nektórych rzeczy. Wreszcie nie mówimy o wydatku rzędu program F-16. Mówmy na przykład 4 tysiącach
    kamizelek IOTV cena ponad 300 USD, dwie płyty pancerne po ok. 300 USD ( te najlepsze po 600 USD, no ale nas nie stać mamy emerytów. i stoczniowców. Niech daje 1000 USD minus rabat przy tej ilości. Do wydania 4 mln. dolarów, bankowo to złamie budżet na pół. To nie jest poważniejsza historia, jak pojazd odporny na miny MRAP, pożyczyliśmy 30 Cougar’ów, potrzebujemy jeszcze ze 30 żeby jak najmniej jeździć HMMWV. cena za sztukę 600 tyś dolarów. Razem 180 mln. Nie wydamy. Nie dlatego, że nie znaleźli byśmy, znaleźlibyśmy, a na uroczystym przekazaniu byłby premier, i minister jak się uchowa. Nie kupimy, bo już w Iraku się, że potrzeba, że przetarg potrzeba zrobić, się zrobiło, nie wybrało, odwołało, mówiło, że trzeba zrobić znowu… Teraz się czeka rok na dostawę, bo wszyscy domówili, samo US Army ma zamówienie z 1 bilion USD ( 1700 pojazdów ), a USMC drugie też na bilion.
    Pan już da spokój z tymi Kanadyjczykami, my, to znaczy decydenci wojskowi, wcale nie dowódcy, nawet nie zdefiniowalismy naszych problemów, bo byśmy musieli przyznać, że są. Do zakupów to mieliśmy bardzo daleko.
    Doceniając znawstwo w ocenie dowodzenia i ubolewając nad tym, że dowódca nie moze wysyłać swoich żołnierzy wyłącznie na zabezpieczone akcje, przypomnę Panu fakty: było tam 12 polskich żołnierzy, słownie dwunastu, zajmujących się szkoleniem Afgańczyków, nie utrzymywaniem kontorli nad terenem, jak przeważająca większość kontyngentu, ciężko z nich zrobić 3 linie obrony z centrum dowodzenia na zapleczu. Kapitan był ze swoimi żołnierzami i podjął słuszną decyzję, żeby bronić sie zabudowaniach bo dają dodatkową ochronę i chwilę oddechu przed odskokiem. Czego Pan od niego chce?
    Tak na koniec, ponieważ jednak chyba Pan nie powie przydupasom, że nimi są, niech Pan więc sprawiedliwie obetnie dopłatę budżetową do ZUS’u, jak Tusk Klichowi 2 mld. Umówię Pana z emerytami potem. Wybiorę takich mniej żwawych bo Pana polubiłem, szczególnie za argumenty “W mej opinii,a mam nadzieje ze i panskiej” oraz “Przyzna Pan” 🙂 Chodzi o to, że przy całym szacunku, Pan się na tym nie zna, a ja interesuję się tym od lat.
    W wolniejszej chwili polecam tu “dobrze” wydane 200 mln USD przez MON 🙂
    http://www.altair.com.pl/start-2466

    P.S. Czeska armia jest bardzo przyzwoita, mają nawet rozsądnie prowadzony projekt “żołnierz XIX wieku” czy jakoś tak…

  21. A Pan swoje 🙂
    więc ad 1) nie rozumiem związku, ale pewnie jest.
    ad 2)A po co to pytanie i jaki ma związek ze stanem obecnym?No ale na początek jak już nam się uda coś wybrać, to można by i ministra i pełnomocnika do walki z korupcją zmusić do przestrzegania urzędowych terminów na podpisywanie dokumentów, bo nawet w tym są zatory. Można by też wprowadzić obowiązek ustosunkowania się do pytań do publikowanego ZTT.
    ad 3) powtórzenie przyjęte do wiadomości. w końcu ćwiczenie czyni mistrza.
    ad 4) A co oni będą robić ze stuffem, który się na szelkach wiesza, pod pachę mają wziąć i do kieszeni:-)? Takim rozkazem trzeba by wycofać tak z połowę wyposażenia…
    ad 5) Rzeczony Kapitan dowodził 11 żołnierzami. Patrol był afgański i całością dowodził afgański oficer.
    ad 6) bezpieczeństwo socjalne jest absolutne najważniejsze, ale my tu o armii akurat w tym wątku.

    Na koniec niespodzianka PAP’u z dzisiaj:-)

    “Propozycja Rządu, by zakupy sprzętu dla wojsk za granicą zwolnić z offsetu, pozwoli szybciej kupić m.in. opancerzone samochody patrolowe i bezpilotowe środki rozpoznania – wyjaśnił znaczenie wtorkowej decyzji rządu pierwszy zastępca szefa Sztabu Generalnego gen. broni Mieczysław Stachowiak.
    Rada Ministrów przyjęła we wtorek projekt nowelizacji ustawy offsetowej, tak by z wymogu offsetu były zwolnione dostawy uzbrojenia, sprzętu wojskowego, części zamiennych i materiałów eksploatacyjnych dla żołnierzy polskich kontyngentów wojskowych. Ma to pozwolić na uniknięcie “uciążliwych, biurokratycznych procedur, przewidzianych w obecnie obowiązującej ustawie offsetowej” – napisało CIR. Projekt nowelizacji zostanie skierowany w trybie pilnym do Sejmu.
    Stachowiak powiedział dziennikarzom, że rozpatrywany przez rząd “pakiet afgański” na lata 2010-11 dotyczy m. in. zakupów granatników automatycznych, wielolufowych karabinów maszynowych do instalowania na śmigłowcach i pojazdach, wyposażenia indywidualnego, w tym broni, kamizelek i noktowizorów.
    “Ważną wiadomością jest to, że zakupy dla Afganistanu prawdopodobnie zostaną zwolnione z wymogów ustawy offsetowej” – zaznaczył Stachowiak. Ustawa ta przewiduje, że jeśli w kolejnych trzech latach wartość zakupu przekracza 5 mln euro – ok. 23 mln zł – konieczne jest zawarcie umowy kompensacyjnej. “Tymczasem, jeśli chodzi o środki bezpilotowe średniego zasięgu – potrzebujemy co najmniej dwóch zestawów, a to już wydatek rzędu 185-187 milionów złotych, w normalnym trybie zakupowi musiałaby towarzyszyć umowa offsetowa” – powiedział generał.
    Zwrócił też uwagę, że na lata 2010-11 pakiet przewiduje 1,32 mld zł na potrzeby kontyngentu – średnio ponad 600 mln rocznie, podczas gdy w bieżącym roku na dostawy dla żołnierzy w Afganistanie przewidziano 360, a w ubiegłym roku 240 mln zł. “Jak na możliwości budżetu, to bardzo dużo” – ocenił Stachowiak.
    Za te pieniądze ma zostać kupionych 30 silnie opancerzonych samochodów patrolowych (obecnie afgański kontyngent dysponuje 32 wozami tej klasy użyczonymi przez Amerykanów), generał przewiduje też, że konieczne będzie wysłanie do Afganistanu kilku kolejnych transporterów Rosomak, aby utrzymać ich liczebność na poziomie 90 – tyle wozów ma być pod koniec roku, mimo strat powodowanych przez miny.
    Przypomniał, że po przejęciu w listopadzie ubiegłego roku odpowiedzialności za prowincję Ghazni polski kontyngent miał 53 Rosomaki, w czerwcu bieżącego roku wysłano 13, we wrześniu 7, a 10 następnych w październiku. Poza wozami w wersji bojowej kontyngent ma otrzymać osiem Rosomaków w wersji wozów ewakuacji medycznej.
    Dodał, że sytuacja w Afganistanie wymaga wysłania dodatkowych śmigłowców (przed rokiem było ich osiem) – po cztery transportowe Mi-17 i szturmowe Mi-24. Jeden został uszkodzony wskutek ostrzału, drugiemu skończył się resurs. W maju zostały wysłane dwa śmigłowce, dwa następne dotarły w częściach przed trzema dniami, w czwartek do Afganistanu zostanie dostarczony jeszcze jeden śmigłowiec.
    “Oceniamy, że w Afganistanie powinno być 11 śmigłowców. A ponieważ śmigłowce są potrzebne także w kraju, zachodzi potrzeba dokupienia, pakiet przewiduje duże pieniądze na pięć – prawdopodobnie nowych – śmigłowców” – zwrócił uwagę Stachowiak.
    Przedstawienie “pakietu afgańskiego” uzgodnili w ubiegły piątek premier Donald Tusk i minister obrony Bogdan Klich. Premier, który w sobotę odwiedził bazę polskich żołnierzy Ghazni, ocenił, że potrzeba tam więcej sprzętu i zapowiedział uproszczenie niektórych procedur. ”

    Nad krajowym granatnikiem automatycznym pracujemy troszkę krócej niż nad korwetą, ale jest prostszy, bo to taki rewolwer na granaty wielkości wałka monet. Z funduszy MON pracujemy. I teraz kupimy chyba izraelski. Bo działa. I gotowy jest.
    Kiedyś może opiszę jak wygląda “dolar offsetowy” i jak się go u nas przelicza na “kantorowego”, byle szybciej odkreślić zaliczenie użycia offsetu.

  22. A Pan swoje 🙂
    więc ad 1) nie rozumiem związku, ale pewnie jest.
    ad 2)A po co to pytanie i jaki ma związek ze stanem obecnym?No ale na początek jak już nam się uda coś wybrać, to można by i ministra i pełnomocnika do walki z korupcją zmusić do przestrzegania urzędowych terminów na podpisywanie dokumentów, bo nawet w tym są zatory. Można by też wprowadzić obowiązek ustosunkowania się do pytań do publikowanego ZTT.
    ad 3) powtórzenie przyjęte do wiadomości. w końcu ćwiczenie czyni mistrza.
    ad 4) A co oni będą robić ze stuffem, który się na szelkach wiesza, pod pachę mają wziąć i do kieszeni:-)? Takim rozkazem trzeba by wycofać tak z połowę wyposażenia…
    ad 5) Rzeczony Kapitan dowodził 11 żołnierzami. Patrol był afgański i całością dowodził afgański oficer.
    ad 6) bezpieczeństwo socjalne jest absolutne najważniejsze, ale my tu o armii akurat w tym wątku.

    Na koniec niespodzianka PAP’u z dzisiaj:-)

    “Propozycja Rządu, by zakupy sprzętu dla wojsk za granicą zwolnić z offsetu, pozwoli szybciej kupić m.in. opancerzone samochody patrolowe i bezpilotowe środki rozpoznania – wyjaśnił znaczenie wtorkowej decyzji rządu pierwszy zastępca szefa Sztabu Generalnego gen. broni Mieczysław Stachowiak.
    Rada Ministrów przyjęła we wtorek projekt nowelizacji ustawy offsetowej, tak by z wymogu offsetu były zwolnione dostawy uzbrojenia, sprzętu wojskowego, części zamiennych i materiałów eksploatacyjnych dla żołnierzy polskich kontyngentów wojskowych. Ma to pozwolić na uniknięcie “uciążliwych, biurokratycznych procedur, przewidzianych w obecnie obowiązującej ustawie offsetowej” – napisało CIR. Projekt nowelizacji zostanie skierowany w trybie pilnym do Sejmu.
    Stachowiak powiedział dziennikarzom, że rozpatrywany przez rząd “pakiet afgański” na lata 2010-11 dotyczy m. in. zakupów granatników automatycznych, wielolufowych karabinów maszynowych do instalowania na śmigłowcach i pojazdach, wyposażenia indywidualnego, w tym broni, kamizelek i noktowizorów.
    “Ważną wiadomością jest to, że zakupy dla Afganistanu prawdopodobnie zostaną zwolnione z wymogów ustawy offsetowej” – zaznaczył Stachowiak. Ustawa ta przewiduje, że jeśli w kolejnych trzech latach wartość zakupu przekracza 5 mln euro – ok. 23 mln zł – konieczne jest zawarcie umowy kompensacyjnej. “Tymczasem, jeśli chodzi o środki bezpilotowe średniego zasięgu – potrzebujemy co najmniej dwóch zestawów, a to już wydatek rzędu 185-187 milionów złotych, w normalnym trybie zakupowi musiałaby towarzyszyć umowa offsetowa” – powiedział generał.
    Zwrócił też uwagę, że na lata 2010-11 pakiet przewiduje 1,32 mld zł na potrzeby kontyngentu – średnio ponad 600 mln rocznie, podczas gdy w bieżącym roku na dostawy dla żołnierzy w Afganistanie przewidziano 360, a w ubiegłym roku 240 mln zł. “Jak na możliwości budżetu, to bardzo dużo” – ocenił Stachowiak.
    Za te pieniądze ma zostać kupionych 30 silnie opancerzonych samochodów patrolowych (obecnie afgański kontyngent dysponuje 32 wozami tej klasy użyczonymi przez Amerykanów), generał przewiduje też, że konieczne będzie wysłanie do Afganistanu kilku kolejnych transporterów Rosomak, aby utrzymać ich liczebność na poziomie 90 – tyle wozów ma być pod koniec roku, mimo strat powodowanych przez miny.
    Przypomniał, że po przejęciu w listopadzie ubiegłego roku odpowiedzialności za prowincję Ghazni polski kontyngent miał 53 Rosomaki, w czerwcu bieżącego roku wysłano 13, we wrześniu 7, a 10 następnych w październiku. Poza wozami w wersji bojowej kontyngent ma otrzymać osiem Rosomaków w wersji wozów ewakuacji medycznej.
    Dodał, że sytuacja w Afganistanie wymaga wysłania dodatkowych śmigłowców (przed rokiem było ich osiem) – po cztery transportowe Mi-17 i szturmowe Mi-24. Jeden został uszkodzony wskutek ostrzału, drugiemu skończył się resurs. W maju zostały wysłane dwa śmigłowce, dwa następne dotarły w częściach przed trzema dniami, w czwartek do Afganistanu zostanie dostarczony jeszcze jeden śmigłowiec.
    “Oceniamy, że w Afganistanie powinno być 11 śmigłowców. A ponieważ śmigłowce są potrzebne także w kraju, zachodzi potrzeba dokupienia, pakiet przewiduje duże pieniądze na pięć – prawdopodobnie nowych – śmigłowców” – zwrócił uwagę Stachowiak.
    Przedstawienie “pakietu afgańskiego” uzgodnili w ubiegły piątek premier Donald Tusk i minister obrony Bogdan Klich. Premier, który w sobotę odwiedził bazę polskich żołnierzy Ghazni, ocenił, że potrzeba tam więcej sprzętu i zapowiedział uproszczenie niektórych procedur. ”

    Nad krajowym granatnikiem automatycznym pracujemy troszkę krócej niż nad korwetą, ale jest prostszy, bo to taki rewolwer na granaty wielkości wałka monet. Z funduszy MON pracujemy. I teraz kupimy chyba izraelski. Bo działa. I gotowy jest.
    Kiedyś może opiszę jak wygląda “dolar offsetowy” i jak się go u nas przelicza na “kantorowego”, byle szybciej odkreślić zaliczenie użycia offsetu.