Sytuacja jest tak do upawienia ( podobno „człowiek z pawiem na kolanie – dowie się że żyje” – pamiętacie?) powszednia, że długo zastanawiałam się, czy ją opisywać.
Sytuacja jest tak do upawienia ( podobno „człowiek z pawiem na kolanie – dowie się że żyje” – pamiętacie?) powszednia, że długo zastanawiałam się, czy ją opisywać. I niewykluczone, że bym przemilczała, gdyby nie dotyczyła naszego portalu. Tak mi się przynajmniej wydaje.
Typowość przypadku polegała na tym, że mąż, zastawszy w łóżku małżonkę z zupełnie nieznajomym mężczyzną, chciał nieborak zaakcentować swoje prawa do niewiasty a nadto odpowiednio zaprezentować się nieznajomemu. Od wczesnych lat dziecięcych żył bowiem w przeświadczeniu, że kultura obowiązuje zawsze i wszędzie – nie można jej ograniczać do zamykania po sobie drzwi i takoż po sobie spuszczania wody.
Kierując się zatem wspomnianą ideą kultury przez duże K wślizgnął się elegancko do własnego, od tej chwili nieco przyciasnego łóżka i poprosił miłym głosem małżonkę, by go przedstawiła.
Padły nicki, a ponieważ oba dość ogólnikowo charakteryzowały postaci, panowie dopełnili prezentacji wymieniając imiona i nazwiska.
Czyli szablon, który nadal nie zaspokajał męskiej ciekawości i ambicji poznawczych. Z pomocą pospieszyła niewiasta pytając Tego z Lewej ( mąż), czy zna Monikę. Po ustaleniu o którą Monikę chodzi odpowiedź ślubnego zrobiła wrażenie przekonywającej. Od tej chwili nabrano wzajemnego zaufania i konwersacja pomknęła jak … (a sami sobie wstawcie ulubioną figurę, trudno mi się zdecydować):
– No widzisz, to jest właśnie jej przyjaciel. Aktualny, o ile jestem na bieżąco.
– Aaaaaaa… – skwitował inteligentnie, choć z lekką nutką współczucia, Ten z Lewej(mąż).
– Mhmm… – potwierdził ochoczo Ten z Prawej.
Wypadało teraz przybliżyć sylwetkę Tego z Lewej(męża) Temu z Prawej (dochodzącemu). Kindersztuba to podstawa, prawda?
Ta w Środku ( personalia zmieniłam, bo obiecałam dyskrecję) zagaiła, że małżonek ma funkcyjne nazwisko. Dochodzenie ojcostwa mimo przewlekłego procesu nie było pomyślne dla dziecięcia i w sądzie wyjednano jedynie stwierdzenie, ze jego ojcem jest milicjant. I tak mu zapisano, po ojcu. W obliczu wichru historii i powszechnej tendencji do przemalowywania starego na nowe chciał nawet zmieniać na „policjant”, ale ponieważ w blogosferze wyrobił już sobie dobrą opinię, pozostawił to uroczo staroświeckie, brzmiące nieco archaicznie miano.
Od momentu, kiedy panowie, dzięki pośrednictwu Tej w Środku, stali sie sobie bliscy, zrobiło się miło i rodzinnie. Co nie oznacza, że zaprzestali wzajemnej obserwacji. Przeciwnie. Jak jeden zaczynał całować Tę w Środku w ucho, drugi natychmiast dublował posunięcie całując drugie ucho i angażując w czynność znacznie więcej śliny.
Widać było, że chłopy ambitne, a to dobrze rokowało.
Niestety zdarzały się i zgrzyty, bo Raj na Ziemi (Lukrecjo, co u Ciebie?), jak okazało się po raz kolejny, trwa krótko.
Kiedy zwróciła uwagę Temu z Lewej (mąż), że Ten z Prawej (dochodzący) ssie jej pierś delikatniej, to tak się mężowi odwinęło, że trzeba mu było przypomnieć iż kobietę pieści się jednak w jakimś celu i dlatego nie bez znaczenia jest, by mogła to wyczuć. Pomagało.
Wiecie, czemu u nas nie obowiązuje w łóżku system trójkowy? Nie wiecie? To wam powiem.
Bo wcześniej czy później kończy się wszystko Polaków rozmową.
I tak też było w opisywanym przypadku. Panowie, by nie angażować ust, bez reszty zaabsorbowanych konwersacją, ochoczo przeszli do rękoczynów. Zafascynowani dyskusją – od czynu do czynu – przez nieuwagę, roztargnienie lub trywialny brak podzielności uwagi – nonszalancko demolowali Tej w Środku klatkę piersiową. Byli tak zajęci problemami banowania, zmiany rękawiczek, stałości poglądów, choroby wyższości świąt Wielkiej Nocy nad Świętami Bożego Narodzenia, jurorami w konkursie na Blogera Roku, że im przez myśl nie przemkło. Co? Że Ta w Środku nie kończy sie na piersiach. Że pozostałe atrybuty ma nie mniej ponętne.
Gnojki.
No ja się nie dziwię (a Wy zapewne wraz ze mną), że Tę w Środku, z tych nerw, wyrwało z łóżka. Definitywnie.
A oni, w ferworze wymiany poglądów, nawet nie zauważyli jej, może trochę mało kobiecej, ale jednak zgrabnej sylwetki i urokliwego nosa (wypisz, wymaluj – Quackiego).
Inna sprawa, że jak ja się zapędzę w konwersacji, to też wielu rzeczy nie zauważam. Owszem, nawet płci.
Niemniej takiego afrontu, jaki spotkał Tę w Środku, to bym nie zniosła.
Z miejsca daję ignora i dzwonię po tego mojego szlachetnie urodzonego.
Kochany chłop. Zasypia momentalnie, a wtedy mogę sobie gadać i gadać.
Nikt mi nie przerywa, nikt się nie kłóci, nie poucza, nikogo nie obrażam, nikt mi nie grozi banem.
Ja się przy nim zestarzeję. O ile jeszcze nie jest za późno.
Kobieta cierpliwa jest, łaskawa jest.
Reklama
Reklama
U mnie, dziękuję
Dobrze. Karnawał- nie tyle KAR NAWAŁ, ale pracy nawał. Ledwo nadążam. Część już zapłacona.
Kultura teraz i kindersztuba.A drzewiej nie tak bywało:
Kneź Dreptak rozgiął kraty
Przeciął mieczem firanki
Wpadł oknem do komnaty
Zastał żonę z kochankiem
Zakrzyknął „Wielkie nieba”
Potrząsnął gachem jak listkiem
I uciął mu co trzeba
A głowę przede wszystkim
Tu spojrzeniem okrutnym
Swą małżonkę obrzucił
I krzyknął „tobie też utnę”
I rzeczywiście uciął.
Ba, to był kniaź!
Dziś prawdziwych kniaziów już nie ma. Chociaż…
Ps. Harując w pracnawale strzeż się grypy, utrudnia robotę jak cholera. Trzymaj się, każdy nawał kiedyś mija.
U mnie, dziękuję
Dobrze. Karnawał- nie tyle KAR NAWAŁ, ale pracy nawał. Ledwo nadążam. Część już zapłacona.
Kultura teraz i kindersztuba.A drzewiej nie tak bywało:
Kneź Dreptak rozgiął kraty
Przeciął mieczem firanki
Wpadł oknem do komnaty
Zastał żonę z kochankiem
Zakrzyknął „Wielkie nieba”
Potrząsnął gachem jak listkiem
I uciął mu co trzeba
A głowę przede wszystkim
Tu spojrzeniem okrutnym
Swą małżonkę obrzucił
I krzyknął „tobie też utnę”
I rzeczywiście uciął.
Ba, to był kniaź!
Dziś prawdziwych kniaziów już nie ma. Chociaż…
Ps. Harując w pracnawale strzeż się grypy, utrudnia robotę jak cholera. Trzymaj się, każdy nawał kiedyś mija.
U mnie, dziękuję
Dobrze. Karnawał- nie tyle KAR NAWAŁ, ale pracy nawał. Ledwo nadążam. Część już zapłacona.
Kultura teraz i kindersztuba.A drzewiej nie tak bywało:
Kneź Dreptak rozgiął kraty
Przeciął mieczem firanki
Wpadł oknem do komnaty
Zastał żonę z kochankiem
Zakrzyknął „Wielkie nieba”
Potrząsnął gachem jak listkiem
I uciął mu co trzeba
A głowę przede wszystkim
Tu spojrzeniem okrutnym
Swą małżonkę obrzucił
I krzyknął „tobie też utnę”
I rzeczywiście uciął.
Ba, to był kniaź!
Dziś prawdziwych kniaziów już nie ma. Chociaż…
Ps. Harując w pracnawale strzeż się grypy, utrudnia robotę jak cholera. Trzymaj się, każdy nawał kiedyś mija.
Pewnie nie zauważyli, że ją wyrwało
Dobry wieczór Izis,
Trzymam kciuki i nie tylko 🙂 Głowa do góry, Boska!
Buziaczki
Witaj Graz:)
Przeczytałam tu w okolicy, że trzymasz i nie tylko, więc od razu cieplutko się zrobiło. A skoro cieplutko, to i głowa w górze. Bo jesteście. Dziękuję Graz, buźki:)
Pewnie nie zauważyli, że ją wyrwało
Dobry wieczór Izis,
Trzymam kciuki i nie tylko 🙂 Głowa do góry, Boska!
Buziaczki
Witaj Graz:)
Przeczytałam tu w okolicy, że trzymasz i nie tylko, więc od razu cieplutko się zrobiło. A skoro cieplutko, to i głowa w górze. Bo jesteście. Dziękuję Graz, buźki:)
Pewnie nie zauważyli, że ją wyrwało
Dobry wieczór Izis,
Trzymam kciuki i nie tylko 🙂 Głowa do góry, Boska!
Buziaczki
Witaj Graz:)
Przeczytałam tu w okolicy, że trzymasz i nie tylko, więc od razu cieplutko się zrobiło. A skoro cieplutko, to i głowa w górze. Bo jesteście. Dziękuję Graz, buźki:)
Mnie by to do łba nie przyszło!
A mam niewąski, większość kapeluszy nie pasuje. Dlatego jak mówię szapoba! – a mówię w tym przypadku – to znaczy właśnie to i to z całą mocą.
Nos za to dość duży i po słowiańsku dobrotliwy, ani zagięty specjalnie, ani też wystający, ale czuły na zmiany zapachu. Może być urokliwy, dziękuję, zapiszę sobie w kajeciku i będę stosował stosownie.
PS. Bo jeszcze nikt nie zgłosił się – cycat na początku z pieśni bitewnej “Hymn wieczoru kawalerskiego” wykonanie Gintrowski, Kaczmarski, Łapiński. (tutaj tylko Kaczmarski, znałem inną wersję, chóralną)
To doradzam
z włóczki kapelusik zrobić, jest rozciągliwy. Ale ja nie o tym. Tylko o tym, że już wysłałam SMS, a potem, pod nieuwagę właścicieli wysyłałam i z ich telefonków. Duża oszczędność czasu jak się pominie objaśnianie o co chodzi, a efekt zadowalający.
Taa, tylko że w kapelusikach z włóczki
wyglądam (ja osobiście) jak w krowim placku. W związku z gabarytami i kształtem dotyczy to zresztą większości nakryć głowy, minus moja ulubiona wojskowa czapeczka w kamuflaż.
No jak zadowalający? Ty wyślesz, oni dostaną podziękowania za głosowanie na mojego bloga (adres podawany w zwrotnym SMSie) i przyjdą komentować z pretensjami?
[żartuję! To był żart! – zawołał Król Kier. Dzięki wielkie i tylko tak dalej : )) ]
Król Kier
zawołał “to była gra słów” z tłumaczenia Marianowicza.
Oj
No to wpadka, bo nie pamiętam, z czyjego ja cytowałem. Chyba Słomczyńskiego? O tej porze po prostu nie mam fizycznie dostępu do części książek (są u Juniorów), więc nie mogę zweryfikować tłumacza ani cytatu : (
Niech żesz
Szanowny Pan (w skrócie SzanPan) nie przesadza z tą wpadką. Mogło być u Słomczyńsiego, albo Stillera. Dziecek oczywiściw w żadnym razie o tej porze nie budzić.
Bo ja to mam takie wydanie,
bron Boże żaden biały kruk, ale nie mogę znaleźć nigdzie okładek, tzn. znalazłem takie wydanie obu powieści w jednej książce
a ja mam w dwóch osobnych książkach, ale w tej samej serii, jedną bordową, drugą w fioletach. I jestem pewien, że to wydanie przekładu Słomczyńskiego.
Z niewąskiego szapo to
Z niewąskiego szapo to zaszczyt, przyjmuję wzruszona:)
Ależ cała zabawa w tym, że każdemu co innego do łba przychodzi i można się wymienić, czyż nie? Moc owszem – niech jak najbardziej.
Za cycat ukłon zwrotny należy się. Odkurzałam niedawno szufladę z płytami i wpadła w ręce składanka niecnie spiracona sto lat temu. Gdyby nie świąteczne porządki – całkiem zapomniałabym tę piękną, niedocenianą przez krytyków pieśń.
Mnie by to do łba nie przyszło!
A mam niewąski, większość kapeluszy nie pasuje. Dlatego jak mówię szapoba! – a mówię w tym przypadku – to znaczy właśnie to i to z całą mocą.
Nos za to dość duży i po słowiańsku dobrotliwy, ani zagięty specjalnie, ani też wystający, ale czuły na zmiany zapachu. Może być urokliwy, dziękuję, zapiszę sobie w kajeciku i będę stosował stosownie.
PS. Bo jeszcze nikt nie zgłosił się – cycat na początku z pieśni bitewnej “Hymn wieczoru kawalerskiego” wykonanie Gintrowski, Kaczmarski, Łapiński. (tutaj tylko Kaczmarski, znałem inną wersję, chóralną)
To doradzam
z włóczki kapelusik zrobić, jest rozciągliwy. Ale ja nie o tym. Tylko o tym, że już wysłałam SMS, a potem, pod nieuwagę właścicieli wysyłałam i z ich telefonków. Duża oszczędność czasu jak się pominie objaśnianie o co chodzi, a efekt zadowalający.
Taa, tylko że w kapelusikach z włóczki
wyglądam (ja osobiście) jak w krowim placku. W związku z gabarytami i kształtem dotyczy to zresztą większości nakryć głowy, minus moja ulubiona wojskowa czapeczka w kamuflaż.
No jak zadowalający? Ty wyślesz, oni dostaną podziękowania za głosowanie na mojego bloga (adres podawany w zwrotnym SMSie) i przyjdą komentować z pretensjami?
[żartuję! To był żart! – zawołał Król Kier. Dzięki wielkie i tylko tak dalej : )) ]
Król Kier
zawołał “to była gra słów” z tłumaczenia Marianowicza.
Oj
No to wpadka, bo nie pamiętam, z czyjego ja cytowałem. Chyba Słomczyńskiego? O tej porze po prostu nie mam fizycznie dostępu do części książek (są u Juniorów), więc nie mogę zweryfikować tłumacza ani cytatu : (
Niech żesz
Szanowny Pan (w skrócie SzanPan) nie przesadza z tą wpadką. Mogło być u Słomczyńsiego, albo Stillera. Dziecek oczywiściw w żadnym razie o tej porze nie budzić.
Bo ja to mam takie wydanie,
bron Boże żaden biały kruk, ale nie mogę znaleźć nigdzie okładek, tzn. znalazłem takie wydanie obu powieści w jednej książce
a ja mam w dwóch osobnych książkach, ale w tej samej serii, jedną bordową, drugą w fioletach. I jestem pewien, że to wydanie przekładu Słomczyńskiego.
Z niewąskiego szapo to
Z niewąskiego szapo to zaszczyt, przyjmuję wzruszona:)
Ależ cała zabawa w tym, że każdemu co innego do łba przychodzi i można się wymienić, czyż nie? Moc owszem – niech jak najbardziej.
Za cycat ukłon zwrotny należy się. Odkurzałam niedawno szufladę z płytami i wpadła w ręce składanka niecnie spiracona sto lat temu. Gdyby nie świąteczne porządki – całkiem zapomniałabym tę piękną, niedocenianą przez krytyków pieśń.
Mnie by to do łba nie przyszło!
A mam niewąski, większość kapeluszy nie pasuje. Dlatego jak mówię szapoba! – a mówię w tym przypadku – to znaczy właśnie to i to z całą mocą.
Nos za to dość duży i po słowiańsku dobrotliwy, ani zagięty specjalnie, ani też wystający, ale czuły na zmiany zapachu. Może być urokliwy, dziękuję, zapiszę sobie w kajeciku i będę stosował stosownie.
PS. Bo jeszcze nikt nie zgłosił się – cycat na początku z pieśni bitewnej “Hymn wieczoru kawalerskiego” wykonanie Gintrowski, Kaczmarski, Łapiński. (tutaj tylko Kaczmarski, znałem inną wersję, chóralną)
To doradzam
z włóczki kapelusik zrobić, jest rozciągliwy. Ale ja nie o tym. Tylko o tym, że już wysłałam SMS, a potem, pod nieuwagę właścicieli wysyłałam i z ich telefonków. Duża oszczędność czasu jak się pominie objaśnianie o co chodzi, a efekt zadowalający.
Taa, tylko że w kapelusikach z włóczki
wyglądam (ja osobiście) jak w krowim placku. W związku z gabarytami i kształtem dotyczy to zresztą większości nakryć głowy, minus moja ulubiona wojskowa czapeczka w kamuflaż.
No jak zadowalający? Ty wyślesz, oni dostaną podziękowania za głosowanie na mojego bloga (adres podawany w zwrotnym SMSie) i przyjdą komentować z pretensjami?
[żartuję! To był żart! – zawołał Król Kier. Dzięki wielkie i tylko tak dalej : )) ]
Król Kier
zawołał “to była gra słów” z tłumaczenia Marianowicza.
Oj
No to wpadka, bo nie pamiętam, z czyjego ja cytowałem. Chyba Słomczyńskiego? O tej porze po prostu nie mam fizycznie dostępu do części książek (są u Juniorów), więc nie mogę zweryfikować tłumacza ani cytatu : (
Niech żesz
Szanowny Pan (w skrócie SzanPan) nie przesadza z tą wpadką. Mogło być u Słomczyńsiego, albo Stillera. Dziecek oczywiściw w żadnym razie o tej porze nie budzić.
Bo ja to mam takie wydanie,
bron Boże żaden biały kruk, ale nie mogę znaleźć nigdzie okładek, tzn. znalazłem takie wydanie obu powieści w jednej książce
a ja mam w dwóch osobnych książkach, ale w tej samej serii, jedną bordową, drugą w fioletach. I jestem pewien, że to wydanie przekładu Słomczyńskiego.
Z niewąskiego szapo to
Z niewąskiego szapo to zaszczyt, przyjmuję wzruszona:)
Ależ cała zabawa w tym, że każdemu co innego do łba przychodzi i można się wymienić, czyż nie? Moc owszem – niech jak najbardziej.
Za cycat ukłon zwrotny należy się. Odkurzałam niedawno szufladę z płytami i wpadła w ręce składanka niecnie spiracona sto lat temu. Gdyby nie świąteczne porządki – całkiem zapomniałabym tę piękną, niedocenianą przez krytyków pieśń.
Bo mnie się spodobało i
Bo mnie się spodobało i trzymam, i wysłałam dziś 5-y różnymi osobami, i jeszcze 2 zdążę jak przyjadą i dorwę, i dlaczego skoro tak wielu to tak wolno dobywa? Nie rozumiem.:((
Serdeczności nieustające zasyłam.:))
PS: To samo bym Panom startującym, niech się poczują zatem napisani do Nich.:))
Bo mnie się spodobało i
Bo mnie się spodobało i trzymam, i wysłałam dziś 5-y różnymi osobami, i jeszcze 2 zdążę jak przyjadą i dorwę, i dlaczego skoro tak wielu to tak wolno dobywa? Nie rozumiem.:((
Serdeczności nieustające zasyłam.:))
PS: To samo bym Panom startującym, niech się poczują zatem napisani do Nich.:))
Bo mnie się spodobało i
Bo mnie się spodobało i trzymam, i wysłałam dziś 5-y różnymi osobami, i jeszcze 2 zdążę jak przyjadą i dorwę, i dlaczego skoro tak wielu to tak wolno dobywa? Nie rozumiem.:((
Serdeczności nieustające zasyłam.:))
PS: To samo bym Panom startującym, niech się poczują zatem napisani do Nich.:))
Byli Dreptaki i się skończyli :
Odejście Dreptaka
Grają trąby i werble warczą,
Idzie Dreptak na rentę starczą,
Idzie Dreptak z bladym obliczem,
Tylko oczy mu płoną jak znicze.
Przez czterdzieści lat siedział w biurze,
Przeżył różne biurowe burze,
Robił spisy i remanenty
I doczekał się wreszcie renty.
Niosą za nim biurowe turkawki
Satynowe czarne rękawki
I liczydła, i bibularz brzydki,
I kulkowe pióro do przebitki.
Idzie Dreptak, łza mu z oka płynie,
A właściwie się cieszyć powinien,
Bo go czeka szlafrok, samowarek,
Ciepłe kapcie i w klatce kanarek,
I w ogóle dolce far niente,
Jak już pójdzie na tę starczą rentę.
Idzie Dreptak, brzmią śpiewy chóralne,
Niosą przed nim listy pochwalne
I dyplomy niosą, jeden i drugi,
I Brązowy oraz Srebrny Krzyż Zasługi.
Idzie Dreptak długim korytarzem,
Niosą przy nim zapalone lichtarze,
A dwie śliczne młodsze buchalterki
Sypią przed nim kolorowe papierki.
Idzie Dreptak korytarzem jak szosą,
Trochę idzie, a trochę go niosą,
W oczach blask ma, w dłoniach ma liczydła,
W nozdrzach zapach kawy i kadzidła.
Idzie Dreptak, coraz jaśniej świeci,
Trochę idzie, trochę jakby leci.
Już nie musi podpisywać listy,
Już się robi niebieski, przejrzysty,
Już się robi lekki jak dmuchawiec,
Już jak anioł jest i jak latawiec,
Już wybywa, odpływa do góry
Między chmury, lazury i chóry,
Już nie Dreptak, lecz meteor, kometa…
Coś gdzieś pękło.
I zwolnił się etat.
Byli Dreptaki i się skończyli :
Odejście Dreptaka
Grają trąby i werble warczą,
Idzie Dreptak na rentę starczą,
Idzie Dreptak z bladym obliczem,
Tylko oczy mu płoną jak znicze.
Przez czterdzieści lat siedział w biurze,
Przeżył różne biurowe burze,
Robił spisy i remanenty
I doczekał się wreszcie renty.
Niosą za nim biurowe turkawki
Satynowe czarne rękawki
I liczydła, i bibularz brzydki,
I kulkowe pióro do przebitki.
Idzie Dreptak, łza mu z oka płynie,
A właściwie się cieszyć powinien,
Bo go czeka szlafrok, samowarek,
Ciepłe kapcie i w klatce kanarek,
I w ogóle dolce far niente,
Jak już pójdzie na tę starczą rentę.
Idzie Dreptak, brzmią śpiewy chóralne,
Niosą przed nim listy pochwalne
I dyplomy niosą, jeden i drugi,
I Brązowy oraz Srebrny Krzyż Zasługi.
Idzie Dreptak długim korytarzem,
Niosą przy nim zapalone lichtarze,
A dwie śliczne młodsze buchalterki
Sypią przed nim kolorowe papierki.
Idzie Dreptak korytarzem jak szosą,
Trochę idzie, a trochę go niosą,
W oczach blask ma, w dłoniach ma liczydła,
W nozdrzach zapach kawy i kadzidła.
Idzie Dreptak, coraz jaśniej świeci,
Trochę idzie, trochę jakby leci.
Już nie musi podpisywać listy,
Już się robi niebieski, przejrzysty,
Już się robi lekki jak dmuchawiec,
Już jak anioł jest i jak latawiec,
Już wybywa, odpływa do góry
Między chmury, lazury i chóry,
Już nie Dreptak, lecz meteor, kometa…
Coś gdzieś pękło.
I zwolnił się etat.
Byli Dreptaki i się skończyli :
Odejście Dreptaka
Grają trąby i werble warczą,
Idzie Dreptak na rentę starczą,
Idzie Dreptak z bladym obliczem,
Tylko oczy mu płoną jak znicze.
Przez czterdzieści lat siedział w biurze,
Przeżył różne biurowe burze,
Robił spisy i remanenty
I doczekał się wreszcie renty.
Niosą za nim biurowe turkawki
Satynowe czarne rękawki
I liczydła, i bibularz brzydki,
I kulkowe pióro do przebitki.
Idzie Dreptak, łza mu z oka płynie,
A właściwie się cieszyć powinien,
Bo go czeka szlafrok, samowarek,
Ciepłe kapcie i w klatce kanarek,
I w ogóle dolce far niente,
Jak już pójdzie na tę starczą rentę.
Idzie Dreptak, brzmią śpiewy chóralne,
Niosą przed nim listy pochwalne
I dyplomy niosą, jeden i drugi,
I Brązowy oraz Srebrny Krzyż Zasługi.
Idzie Dreptak długim korytarzem,
Niosą przy nim zapalone lichtarze,
A dwie śliczne młodsze buchalterki
Sypią przed nim kolorowe papierki.
Idzie Dreptak korytarzem jak szosą,
Trochę idzie, a trochę go niosą,
W oczach blask ma, w dłoniach ma liczydła,
W nozdrzach zapach kawy i kadzidła.
Idzie Dreptak, coraz jaśniej świeci,
Trochę idzie, trochę jakby leci.
Już nie musi podpisywać listy,
Już się robi niebieski, przejrzysty,
Już się robi lekki jak dmuchawiec,
Już jak anioł jest i jak latawiec,
Już wybywa, odpływa do góry
Między chmury, lazury i chóry,
Już nie Dreptak, lecz meteor, kometa…
Coś gdzieś pękło.
I zwolnił się etat.
A czy ojciec
Ten milicjant, przyznał się do ojcostwa?
A czy ojciec
Ten milicjant, przyznał się do ojcostwa?
A czy ojciec
Ten milicjant, przyznał się do ojcostwa?