Socjalista Donald Tusk odegrał w sejmie kolejny spektakl nadziany pop
Socjalista Donald Tusk odegrał w sejmie kolejny spektakl nadziany populizmem i polany demagogią. W zasadzie socjalista Tusk ma jedną gadkę szmatkę, do której zmienia tylko resorty. Nie będę siebie i Czytelników katował relacją z gadki szmatki, powiem tylko tyle, że Lech Kaczyński wetuje nadal. Zacząłem od socjalisty Donalda Tuska, ale mam wrażenie, że dziś i tak zbiorę od liberałów, których akurat znoszę najłatwiej. Naturalnie mówię o liberałach nie o showmanach od partnerstwa związkowego i socjalistach, którzy uwłaszczyli mienie proletariackie, stawiając na czele mienia sekretarza lub pułkownika. Dziś narażę się liberałom w klasycznym rozumieniu wolnorynkowych, bo ci liberałowie, którzy do tej formuły dodają konserwatywny obszar moralny, nie powinni się czuć w obowiązku, bym się im narażał. Wolny rynek, własność prywatna jako naczelne zasady funkcjonowania w handlu, produkcji i usługach, to jest coś czego podważać nie ma sensu i ja podważać nie zamierzam. Chciałbym tylko zwrócić delikatną uwagę na wyjątki, które występują w najbardziej doskonałych regułach. Nie spierajmy się bez sensu co jakie ma być, przyjmijmy, że nomen omen lekarstwem na całe zło w medycynie, jest prywatna służba zdrowia. Zawierzę na moment doktrynie liberalnej, ale już w tym samym momencie, miast setny raz przyrównywać weterynarię do medycyny, przyrównam do czegoś innego, by nie traktować człowieka jak psa. Farmację mam w zanadrzu. Porównam farmację do usług medycznych. Mój przyjazny stosunek do liberałów opiera się również na tym, że podobnie jak liberałowie nie bronię nikomu żadnej działalności. W mieścinie, gdzie się wychowywałem i mieszkałem 25 lat, a do której mam teraz 7 km z górki i tyle samo z powrotem pod górkę, działa na wolnym rynku bodaj cztery apteki. W 9 tysięcznym miasteczku cztery, nie przepraszam już pięć aptek! Działa prywatnie, są właściciele, zarabiają kasę, jest konkurencja wszystko fajnie. Nikomu do głowy nie przychodzi nacjonalizować aptek, nikt nie pyta kto tam jest właścicielem tylko „po czemu” Polopiryna i czy jest to co na recepcie. Tak jest z farmacją w moim mieście. Pytam ostrożnie. Kto komu zabrania postawić nowoczesną klinikę, piękną jak te wszystkie apteki? Zapraszam do mojego miasteczka, jest tu absolutna nisza rynkowa. By wyjść z zadupia, zapraszam szerzej do Wrocławia, Warszawy, Poznania, Krakowa, wszędzie, zapraszam do całej Polski. Wszyscy wiemy, że tak podłego rynku usług jak rynek usług medycznych w Polsce próżno szukać, no może jeszcze usługi prawne, ale tam się mimo wszystko częściej przeżywa. Dlaczego zatem nie ma w Polsce masowego rzucania się na kompletnie zaniedbany rynek usług medycznych? Jeśli ma być liberalnie, to nie ma najmniejszej potrzeby czekać, aż się ustawowo sprywatyzuje, skomercjalizuje, czy co tam zrobi ze socjalistyczną służbą zdrowia. Nie ma żadnej potrzeby czekać na odgórną decyzję, w tej chwili nikt nikomu nie broni budowy prywatnej kliniki, zatrudnienia najlepszych lekarzy i przedłożenia konkurencyjnej, dla państwowej padaczki, oferty medycznej. Proszę mi uwierzyć na słowo, że wysypu prywatnych przychodni i szpitali w moim miasteczku nie uświadczysz. Owszem jest jedna nora przerobiona na prywatną przychodnię, ale ludzie nie walą tam drzwiami i oknami, ciągle stara przychodnia ma większe „obroty”. Nie rozumiem po co dyskutować o tym, czy prywatyzować, czy nie prywatyzować? Na co czekać? Budować prywatne, oferować pozyskiwać klientów, gdy kto widzi w tym krocie dla usługodawców i zbawienie dla klientów.
Liberałowie nie powinni się na mnie obrażać, a to z prostego powodu. Pora przyjąć do wiadomości, że są obszary usług, produkcji, nawet handlu, które nie mieszczą się w doktrynie liberalnej. Gdyby medycyna była weterynarią, bez czekania na to co wymyślą politycy, kliniki medyczne rosłyby na każdym zadupiu, niczym apteki. Medycyna nie jest weterynarią, medycyna nie może i nie podlega mechanizmom wolnorynkowym i to w elementarnym zakresie nie podlega. Przede wszystkim klient w usługach medycznych nie ma pojęcia co kupuje. Klient idzie do lekarza i słyszy, że jest mu potrzebne to lub tamto, ale nie ma żadnej możliwości zweryfikowania, czy jest mu to potrzebne na pewno. Potężny obszar do akwizycji, potężny i już w warunkach socjalistycznych konsumowany. Znany wszystkim przykład „leków wycieczkowych” i szaleństw antybiotykowych. Gdy klient wchodzi do salonu z telefonami, samochodami, bateriami łazienkowymi, ma możliwość przynajmniej organoleptycznie sprawdzić co mu się wciska. Ma przy tym komfort, od wyboru nie zleży jego życie i zdrowie, przynajmniej nie w bezpośredniej relacji. Do lekarza człowiek idzie i nie wie z czym, nie wie też po co. Coś go boli, często nawet nie wie co, po prostu brzuch albo głowa. Jest całkowicie zdany na diagnozę lekarza, na dobór medykamentów, na metodę leczenia i niczego nie jest w stanie zweryfikować, również dlatego, że działa w warunkach stresu. Nie jest w stanie ocenić, czy został obsłużony na wysokim poziomie, średnim, czy beznadziejnym. Być może z tym ostatnim poziomem przesadziłem, przypadki zaniedbań lekarskich, które są widoczne gołym okiem dadzą się zweryfikować. Tak czy inaczej w masowej skali, klient w medycynie może być nabity w butelkę, nawet nie zdając sobie sprawy z tego jak bardzo. Jest nabijany i teraz, w socjalistycznej służbie, ale tutaj paradoksalnie działa zasada: „pie..ę, to nie moje, to państwowe”. Paradoksalnie na korzyść pacjenta, lekarz w socjalizmie nie martwi się tak bardzo, kto za operację zapłaci. Nie martwi się tak bardzo, a mimo wszystko w warunkach państwowych pacjenci są odsyłani na drzewo. Placówki kombinują jakie usługi wykonywać jakich nie, ile dostaną za usługę, a na jakiej usłudze zwyczajnie stracą. Co się wydarzy, gdy ci sami lekarze, bo nowych nie będzie, pójdą na swoje? A na swoim już nie powiedzą: „pie..ę, to państwowe”. Na swoim każda złotówka wydana będzie ich.
Czy klient w usłudze medycznej, może sobie trzasnąć drzwiami i pójść gdzie indziej? Tak się dzieje na wolnym rynku, podstawowa wolność klienta, poza medycyną. W tej branży nigdy nie będzie konkurencji na poziomie innych branż. Zawsze będą wąskie specjalizacje i niewielka liczba usługodawców. Zawsze będą nagłe przypadki, na wczasach w Pułtusku coś chrupnęło w krzyżu, pękło w brzuchu i albo idę na stół operacyjny w pierwszej z brzegu klinice albo idę do piachu. Korzystając z usług medycznych nie wybieram sobie pomadki, tylko walczę o zdrowie i życie, będąc w tej walce kompletnie bezbronnym i skazanym na usługodawcę medycznego. Z drugiej strony usługi, czyli ze strony właściciela klinik, występuje coś takiego, co z wolnym rynkiem nie ma absolutnie nic wspólnego. Usługodawca MUSI wykonać usługę, nawet w tak skrajnych warunkach, kiedy ma pełną wiedzę, że klient nie zapłaci za wykonaną usługę. Jeśli usługodawca nie wykona usługi, idzie siedzieć i to z najcięższego paragrafu. Usługodawca jest SKAZANY na świadczenie usług, które są nierentowne, innymi słowy jest skazany na dopłacanie do interesu. Usługodawca nie strzeli do swoich pracowników znanym tekstem: „na twoje miejsce przyjdzie 10”. Nie ma praktycznie żadnej konkurencji na rynku pracy, musi brać co dają. W końcu zbudowanie prywatnej kliniki wiąże się z niebywałymi nakładami, niesamowitą odpowiedzialnością, nie byle jakim ryzykiem ekonomicznym i nikłymi gwarancjami sukcesu. Liberałowie powinni wiedzieć, że tam gdzie biznes nie daje sensownych gwarancji rentowności, tam zaczyna się socjalizm. Jeśli na tę roboczą definicję nałożyć fatalne płożenie klienta, który jest skazany na bardzo ewentualną i najwyższą etykę zawodową usługodawcy, to mamy pełen obraz gospodarki centralnie sterowanej, choćby się formalnie prywatnym sektorem nazywała.
Istnieją wyjątki od liberalnej doktryny, nie jeden, nie dwa, a medycyna wśród nich jest wyjątkiem najbardziej wyjątkowym. W tych warunkach nie ma sensu się szarpać między zwolennikami i przeciwnikami. Rozwiązanie jest proste. Kto chce niech sobie stawia szpitale piękne jak apteki, niech zarabia, niech kusi klientów. Ale warto się zastanowić dlaczego takich tendencji na zaniedbanym rynku nie ma, a jeśli, to można je palcami policzyć i wcale nie dzieje się tam tak strasznie lepiej niż dzieje się w socjalizmie. Nie dzieje się, bo dziać się nie może, ci sami lekarze, te same problemy, ci sami pacjenci skazani na wiedzę i niewiedzę, na zyski i straty usługodawców. Nie wspomnę już o łowcach skór i innych patologiach, które w warunkach bezwzględnej pogoni za zyskiem nie złagodnieją, tylko się nasilą. Budujcie szpitale liberałowie, nie czekajcie na ochłapy socjalizmu, ja mimo wszystko w tym sektorze usług chciałbym zachować nie tylko socjalizm, ale ścisły nadzór państwa, bo tu już nie chodzi o mandat za „Tuska matoła”, tu gra się o wszystko, o zdrowie i życie., W takiej grze powierzyć swoje losy tym, co trzymają wszystkie asy w rękawie i dostają wycieczki od akwizytorów farmaceutycznych, jak dla mnie jest doktrynalnym samobójstwem. Na moje oko nie ma lepszego rozwiązania niż system mieszany, takie rozwiązanie daje namiastkę konkurencji i gwarancji. Drobne usługi medyczne sam chętnie wykonuję prywatnie, natomiast poważne komplikacje zdrowotne, to już nie jest produkt na wolny rynek, jestem co do tego przekonany i żadna zgrana metafora weterynaryjna, czy inna jeszcze bardziej barwna, tego stanu rzeczy nie zmieni.
No nie wiem, trochę się pogubiłem w tekście,
ale wydaje mi się że w usługach medycznych jest prawie pełny liberalizm.
No nie wiem, trochę się pogubiłem w tekście,
ale wydaje mi się że w usługach medycznych jest prawie pełny liberalizm.
No nie wiem, trochę się pogubiłem w tekście,
ale wydaje mi się że w usługach medycznych jest prawie pełny liberalizm.
walka z nieuczciwą konkurencją
A jakim cudem te słusznie nieistniejące prywatne szpitale mogłyby konkurować z państwowymi, czyli darmowymi? Jakim sposobem kowal może wytrzymać konkurencję państwowego zakładu kowalskiego podkuwającego konia za darmo?
Bez wypalenia żelazem śladów socjalizmu w medycynie, wolny i szczęśliwy rynek szpitalny nigdy nie wystartuje.
To tyle z punktu widzenia czystego kapitalizmu.
Osobiście uważam jednak, że jedyny udany model finansowania służby zdrowia, to bogate, nażarte państwo finansujące doskonałą i darmową opiekę medyczną.
To piekielnie drogie rozwiązanie, lecz niestety najlepsze dla prostego obywatela.
Szpitale państwowe wcale nie
Szpitale państwowe wcale nie są darmowe. One są płatne formalnie i pod ladą. Ponad to palcówki prywatne konkurują z państwowymi DOKŁADNIE na tych samych zasadach, czyli niby leczą, a rachunek wystawiają państwu. Tak, że tu nie ma problemu z czysto kapitalistycznego punktu widzenia. Ponawiam zatem pytanie dlaczego nikt się nie garnie do tworzenia prywatnych placówek? Od razu odpowiem. Po pierwsze w obecnym systemie finansowania to żaden interes, a obecni złodzieje socjaliści nie mają zamiaru zmieniać systemu finansowania, tylko przejąć nieruchomości i przy tej okazji ukręcić lewych interesów na grube miliony. Po drugie w czysto wolnorynkowych warunkach, to też żaden interes, bo najzwyczajniej klientów nie będzie stać na usługi i to te ratujące życie, na poskładanie złamanej giry od czasu do czasu można sobie pozwolić. W tej branży z wielu powodów nie ma mowy o zafunkcjonowaniu normalnego rynku, dlatego tutaj doktryna liberalna musi polec, a socjalizm radzi sobie nieco lepiej. Oczywiście zawsze można powiedzieć, że trudno, zdrowie i życie towar jak każdy inny, nie każdego musi być stać na Mercedesa i doktrynerzy tak twierdzą. Ja jednak mimo swojego cynizmu uważam, że nie wszystkim należy handlować, zdrowie i życie umieściłbym na czele. Drogie? Ano drogie? Ale znasz coś wartościowszego na tym łez padole?
I tutaj się mylisz Chlorze, niestety
bo jest pokaźna rzesza obywateli, i coraz większa, mówiąca zdecydowane nie ,,darmowej” służbie zdrowia. Wolą rozpytać znajomych, poczytać komentarze na ,,dobry lekarz” albo rankingi przejrzeć ogólnopolskie, i z kasą w ręku, omijając szerokim łukiem, swoją przychodnię z lekarzem pierwszego kontaktu, jadą – po zdrowie.
Wiem, że bywają sytuacje kiedy nie ma żadnego wyboru, ale nawet po ciężkim wypadku wychodzi się ze szpitala i – wybór należy do Ciebie.
Powtórzę przykład, którym się już posiłkowałem : szpital zakupił tomograf za ponad 2 mln zł. Do obsługi i opisu zdjęć zatrudnił małpy, mimo, że kasował 500 zł od ,,sztuki”. Skutkiem tego umarł człowiek ,,absolutnie zdrowy”.
Inny znowu pacjent ,,szczęśliwy posiadacz” zdjęć z rezonansu(wypalonych na płycie jako plik video), w które zainwestował kilkaset złotych, biega od lekarza do lekarza, bo nikt tego odczytać nie może ani zinterpretować. Aż się ciśnie porównanie z małpą co brzytwę….
Między bajki należy włożyć opowieści o niedoinwestowaniu szpitali, skoro wyrzucają lekką ręką 2-3 mln złotych. Ostatnia afera ,,Philipsa” obnażyła złodziejsko-mafijny mechanizm. Philips-Poland ma specjalny fundusz dla dyrektorów szpitali.
Brakuje tylko mechanizmu PEŁNEJ ODPOWIEDZIALNOŚCI za WSZELKIE decyzje.
walka z nieuczciwą konkurencją
A jakim cudem te słusznie nieistniejące prywatne szpitale mogłyby konkurować z państwowymi, czyli darmowymi? Jakim sposobem kowal może wytrzymać konkurencję państwowego zakładu kowalskiego podkuwającego konia za darmo?
Bez wypalenia żelazem śladów socjalizmu w medycynie, wolny i szczęśliwy rynek szpitalny nigdy nie wystartuje.
To tyle z punktu widzenia czystego kapitalizmu.
Osobiście uważam jednak, że jedyny udany model finansowania służby zdrowia, to bogate, nażarte państwo finansujące doskonałą i darmową opiekę medyczną.
To piekielnie drogie rozwiązanie, lecz niestety najlepsze dla prostego obywatela.
Szpitale państwowe wcale nie
Szpitale państwowe wcale nie są darmowe. One są płatne formalnie i pod ladą. Ponad to palcówki prywatne konkurują z państwowymi DOKŁADNIE na tych samych zasadach, czyli niby leczą, a rachunek wystawiają państwu. Tak, że tu nie ma problemu z czysto kapitalistycznego punktu widzenia. Ponawiam zatem pytanie dlaczego nikt się nie garnie do tworzenia prywatnych placówek? Od razu odpowiem. Po pierwsze w obecnym systemie finansowania to żaden interes, a obecni złodzieje socjaliści nie mają zamiaru zmieniać systemu finansowania, tylko przejąć nieruchomości i przy tej okazji ukręcić lewych interesów na grube miliony. Po drugie w czysto wolnorynkowych warunkach, to też żaden interes, bo najzwyczajniej klientów nie będzie stać na usługi i to te ratujące życie, na poskładanie złamanej giry od czasu do czasu można sobie pozwolić. W tej branży z wielu powodów nie ma mowy o zafunkcjonowaniu normalnego rynku, dlatego tutaj doktryna liberalna musi polec, a socjalizm radzi sobie nieco lepiej. Oczywiście zawsze można powiedzieć, że trudno, zdrowie i życie towar jak każdy inny, nie każdego musi być stać na Mercedesa i doktrynerzy tak twierdzą. Ja jednak mimo swojego cynizmu uważam, że nie wszystkim należy handlować, zdrowie i życie umieściłbym na czele. Drogie? Ano drogie? Ale znasz coś wartościowszego na tym łez padole?
I tutaj się mylisz Chlorze, niestety
bo jest pokaźna rzesza obywateli, i coraz większa, mówiąca zdecydowane nie ,,darmowej” służbie zdrowia. Wolą rozpytać znajomych, poczytać komentarze na ,,dobry lekarz” albo rankingi przejrzeć ogólnopolskie, i z kasą w ręku, omijając szerokim łukiem, swoją przychodnię z lekarzem pierwszego kontaktu, jadą – po zdrowie.
Wiem, że bywają sytuacje kiedy nie ma żadnego wyboru, ale nawet po ciężkim wypadku wychodzi się ze szpitala i – wybór należy do Ciebie.
Powtórzę przykład, którym się już posiłkowałem : szpital zakupił tomograf za ponad 2 mln zł. Do obsługi i opisu zdjęć zatrudnił małpy, mimo, że kasował 500 zł od ,,sztuki”. Skutkiem tego umarł człowiek ,,absolutnie zdrowy”.
Inny znowu pacjent ,,szczęśliwy posiadacz” zdjęć z rezonansu(wypalonych na płycie jako plik video), w które zainwestował kilkaset złotych, biega od lekarza do lekarza, bo nikt tego odczytać nie może ani zinterpretować. Aż się ciśnie porównanie z małpą co brzytwę….
Między bajki należy włożyć opowieści o niedoinwestowaniu szpitali, skoro wyrzucają lekką ręką 2-3 mln złotych. Ostatnia afera ,,Philipsa” obnażyła złodziejsko-mafijny mechanizm. Philips-Poland ma specjalny fundusz dla dyrektorów szpitali.
Brakuje tylko mechanizmu PEŁNEJ ODPOWIEDZIALNOŚCI za WSZELKIE decyzje.
walka z nieuczciwą konkurencją
A jakim cudem te słusznie nieistniejące prywatne szpitale mogłyby konkurować z państwowymi, czyli darmowymi? Jakim sposobem kowal może wytrzymać konkurencję państwowego zakładu kowalskiego podkuwającego konia za darmo?
Bez wypalenia żelazem śladów socjalizmu w medycynie, wolny i szczęśliwy rynek szpitalny nigdy nie wystartuje.
To tyle z punktu widzenia czystego kapitalizmu.
Osobiście uważam jednak, że jedyny udany model finansowania służby zdrowia, to bogate, nażarte państwo finansujące doskonałą i darmową opiekę medyczną.
To piekielnie drogie rozwiązanie, lecz niestety najlepsze dla prostego obywatela.
Szpitale państwowe wcale nie
Szpitale państwowe wcale nie są darmowe. One są płatne formalnie i pod ladą. Ponad to palcówki prywatne konkurują z państwowymi DOKŁADNIE na tych samych zasadach, czyli niby leczą, a rachunek wystawiają państwu. Tak, że tu nie ma problemu z czysto kapitalistycznego punktu widzenia. Ponawiam zatem pytanie dlaczego nikt się nie garnie do tworzenia prywatnych placówek? Od razu odpowiem. Po pierwsze w obecnym systemie finansowania to żaden interes, a obecni złodzieje socjaliści nie mają zamiaru zmieniać systemu finansowania, tylko przejąć nieruchomości i przy tej okazji ukręcić lewych interesów na grube miliony. Po drugie w czysto wolnorynkowych warunkach, to też żaden interes, bo najzwyczajniej klientów nie będzie stać na usługi i to te ratujące życie, na poskładanie złamanej giry od czasu do czasu można sobie pozwolić. W tej branży z wielu powodów nie ma mowy o zafunkcjonowaniu normalnego rynku, dlatego tutaj doktryna liberalna musi polec, a socjalizm radzi sobie nieco lepiej. Oczywiście zawsze można powiedzieć, że trudno, zdrowie i życie towar jak każdy inny, nie każdego musi być stać na Mercedesa i doktrynerzy tak twierdzą. Ja jednak mimo swojego cynizmu uważam, że nie wszystkim należy handlować, zdrowie i życie umieściłbym na czele. Drogie? Ano drogie? Ale znasz coś wartościowszego na tym łez padole?
I tutaj się mylisz Chlorze, niestety
bo jest pokaźna rzesza obywateli, i coraz większa, mówiąca zdecydowane nie ,,darmowej” służbie zdrowia. Wolą rozpytać znajomych, poczytać komentarze na ,,dobry lekarz” albo rankingi przejrzeć ogólnopolskie, i z kasą w ręku, omijając szerokim łukiem, swoją przychodnię z lekarzem pierwszego kontaktu, jadą – po zdrowie.
Wiem, że bywają sytuacje kiedy nie ma żadnego wyboru, ale nawet po ciężkim wypadku wychodzi się ze szpitala i – wybór należy do Ciebie.
Powtórzę przykład, którym się już posiłkowałem : szpital zakupił tomograf za ponad 2 mln zł. Do obsługi i opisu zdjęć zatrudnił małpy, mimo, że kasował 500 zł od ,,sztuki”. Skutkiem tego umarł człowiek ,,absolutnie zdrowy”.
Inny znowu pacjent ,,szczęśliwy posiadacz” zdjęć z rezonansu(wypalonych na płycie jako plik video), w które zainwestował kilkaset złotych, biega od lekarza do lekarza, bo nikt tego odczytać nie może ani zinterpretować. Aż się ciśnie porównanie z małpą co brzytwę….
Między bajki należy włożyć opowieści o niedoinwestowaniu szpitali, skoro wyrzucają lekką ręką 2-3 mln złotych. Ostatnia afera ,,Philipsa” obnażyła złodziejsko-mafijny mechanizm. Philips-Poland ma specjalny fundusz dla dyrektorów szpitali.
Brakuje tylko mechanizmu PEŁNEJ ODPOWIEDZIALNOŚCI za WSZELKIE decyzje.
mają swoje szpitale chamy jedne
Czy ktoś widział ostatnio jakiegoś premiera, ministra, czy choćby posła w kolejce do przychodni rejonowej?
Czy utrzymywanie z podatkowych pieniędzy, wydzielonej i prawdziwie skutecznej opieki zdrowotnej dla kasty panującej i jej rodzin, nie jest aby kpiną z Konstytucji i główną przyczyną olewania potrzeb plebsu?
jest
– a w ogole, co to za cywilizacja, ktora czerpie z tych historycznych doswiadczen, kiedy opieka lekarska byla klasowa i dla uprzywilejowanych? W Niemczech prywatny pacjent dostaje termin u okulisty na jutro, pacjent kasy chorych za szesc miesiecy. Jakos nam sie te systemy zdrowotne w Polsce i Niemczech coraz bardziej zblizaja do siebie.
mają swoje szpitale chamy jedne
Czy ktoś widział ostatnio jakiegoś premiera, ministra, czy choćby posła w kolejce do przychodni rejonowej?
Czy utrzymywanie z podatkowych pieniędzy, wydzielonej i prawdziwie skutecznej opieki zdrowotnej dla kasty panującej i jej rodzin, nie jest aby kpiną z Konstytucji i główną przyczyną olewania potrzeb plebsu?
jest
– a w ogole, co to za cywilizacja, ktora czerpie z tych historycznych doswiadczen, kiedy opieka lekarska byla klasowa i dla uprzywilejowanych? W Niemczech prywatny pacjent dostaje termin u okulisty na jutro, pacjent kasy chorych za szesc miesiecy. Jakos nam sie te systemy zdrowotne w Polsce i Niemczech coraz bardziej zblizaja do siebie.
mają swoje szpitale chamy jedne
Czy ktoś widział ostatnio jakiegoś premiera, ministra, czy choćby posła w kolejce do przychodni rejonowej?
Czy utrzymywanie z podatkowych pieniędzy, wydzielonej i prawdziwie skutecznej opieki zdrowotnej dla kasty panującej i jej rodzin, nie jest aby kpiną z Konstytucji i główną przyczyną olewania potrzeb plebsu?
jest
– a w ogole, co to za cywilizacja, ktora czerpie z tych historycznych doswiadczen, kiedy opieka lekarska byla klasowa i dla uprzywilejowanych? W Niemczech prywatny pacjent dostaje termin u okulisty na jutro, pacjent kasy chorych za szesc miesiecy. Jakos nam sie te systemy zdrowotne w Polsce i Niemczech coraz bardziej zblizaja do siebie.
Jak już o zdrowiu mówimy – wieści z Hamburga, potwierdzone
nie jedzcie surowych warzyw, sałaty i ogórków w szczególności :
Obecność groźnej bakterii EHEC, która jest przyczyną fali zatruć pokarmowych w Niemczech, stwierdzono w próbkach ogórków sałatkowych z Hiszpanii – poinformowały władze landu Hamburg.
Mikrobiolodzy z Hamburskiego Instytutu Higieny wykryli EHEC, czyli jeden ze szczepów pałeczki okrężnicy, Escherichia coli, w trzech próbkach hiszpańskich ogórków. Ogórki te są wycofywane ze sprzedaży – poinformowała hamburska senator ds. zdrowia Cornelia Pruefer-Storcks.
– Nie można wykluczyć, że także inne artykuły spożywcze mogą być źródłem zakażenia – zastrzegła senator.
Berliński Instytut im. Roberta Kocha ostrzegł przed spożywaniem na surowo sałaty, pomidorów i ogórków z północy Niemiec, gdzie liczba zatruć, spowodowanych bakterią EHEC jest największa.
Do czwartku w samym Hamburgu odnotowano 300 podejrzanych przypadków zakażenia, które objawia się krwawą biegunką i może prowadzić do uszkodzeń nerek. Większość chorych to kobiety. Potwierdzono też trzy przypadki śmiertelne zatrucia.
Potwierdzam
powyzsze wiadomosci plus dodatkowo podkreslam ostrzezenie. W Münster smiercionosna bakteria zostala zidentyfikowana: HUSEC 41′, sekwencja ST678.
Jest odporna na wszystkie antybiotyki, zwlaszcza penicyline.
Mała uwaga.
E. coli, jako bakteria gram(-) jest z definicji oporna na penicylinę. Co nie zmienia faktu, że szczepy O157:H7 mogą dokonać niezłego zamieszania na rynku rolnym. Zamieszania, na którym zawsze skorzysta konkurencja 🙂
sprobuje
w tym zamieszaniu nie tracic glowy; zycze wszystkiego najlepszego konkurencji, bo bez konferencji nie ma rozwoju, ale… jako osoba zywiaca sie prawie wylacznie zielonym, ciesze sie, ze z powodu ogrodniczego alzheimera pomylilam nasiona kwiatow z salata, dzieki czemu moze nie umre glodowa smiercia 😉
plus: nasturcje sa ponoc smaczne. Podobno…
Podobno marynowane nasiona nasturcji
całkiem nieźle imitują kapary. Ja jednak polecam sałatkę z młodego krwawnika i liści mlecza 🙂 Brzmi jak brzmi, ale z oliwą z oliwek jest nawet zjadliwe.
A sałatka z pokrzywy? Też smaczna ze śmietaną 🙂
Co do mlecza to radziłbym tylko młode listki a najlepiej jak mniszek rośnie przy domu – wtedy nakryć płachtą, żeby nie było słońca i bledziutkie listki są smaczne i zdrowe. A na koniec wykopać korzeń mniszka jako surowiec zielarski a kwiatostany na wino! 🙂
takie kulki włochate
Czy mlecz to to samo co ten, za przeproszeniem, “dmuchawiec”?
To samo, tylko zastarzałe
Nie wstydź się, Chlor 🙂
jak
z konkurencji udalo mi sie zrobic konferencje, to nie ma sprawy, takie zdrowe potrawy od dzisiaj na stol, i sluzba zdrowia bedzie bezrobotna 🙂
Nasturcje, droga Ray 🙂
Są smaczne, jeśli zjada je małżonek.
Ja na sałatę rzucam kwiaty nasturcji, pięknie wyglądają, ale ich nie jem. Ktoś musi 🙂
I jeszcze – przed wrzuceniem trzeba wygonić mrówki. Wiem to, bo mi się zdarzyło w dużym towarzystwie, że ładnie było i owszem, ale mrówki 🙂
Nie to, żebym się przejmowała, oczywiście.
Jak już o zdrowiu mówimy – wieści z Hamburga, potwierdzone
nie jedzcie surowych warzyw, sałaty i ogórków w szczególności :
Obecność groźnej bakterii EHEC, która jest przyczyną fali zatruć pokarmowych w Niemczech, stwierdzono w próbkach ogórków sałatkowych z Hiszpanii – poinformowały władze landu Hamburg.
Mikrobiolodzy z Hamburskiego Instytutu Higieny wykryli EHEC, czyli jeden ze szczepów pałeczki okrężnicy, Escherichia coli, w trzech próbkach hiszpańskich ogórków. Ogórki te są wycofywane ze sprzedaży – poinformowała hamburska senator ds. zdrowia Cornelia Pruefer-Storcks.
– Nie można wykluczyć, że także inne artykuły spożywcze mogą być źródłem zakażenia – zastrzegła senator.
Berliński Instytut im. Roberta Kocha ostrzegł przed spożywaniem na surowo sałaty, pomidorów i ogórków z północy Niemiec, gdzie liczba zatruć, spowodowanych bakterią EHEC jest największa.
Do czwartku w samym Hamburgu odnotowano 300 podejrzanych przypadków zakażenia, które objawia się krwawą biegunką i może prowadzić do uszkodzeń nerek. Większość chorych to kobiety. Potwierdzono też trzy przypadki śmiertelne zatrucia.
Potwierdzam
powyzsze wiadomosci plus dodatkowo podkreslam ostrzezenie. W Münster smiercionosna bakteria zostala zidentyfikowana: HUSEC 41′, sekwencja ST678.
Jest odporna na wszystkie antybiotyki, zwlaszcza penicyline.
Mała uwaga.
E. coli, jako bakteria gram(-) jest z definicji oporna na penicylinę. Co nie zmienia faktu, że szczepy O157:H7 mogą dokonać niezłego zamieszania na rynku rolnym. Zamieszania, na którym zawsze skorzysta konkurencja 🙂
sprobuje
w tym zamieszaniu nie tracic glowy; zycze wszystkiego najlepszego konkurencji, bo bez konferencji nie ma rozwoju, ale… jako osoba zywiaca sie prawie wylacznie zielonym, ciesze sie, ze z powodu ogrodniczego alzheimera pomylilam nasiona kwiatow z salata, dzieki czemu moze nie umre glodowa smiercia 😉
plus: nasturcje sa ponoc smaczne. Podobno…
Podobno marynowane nasiona nasturcji
całkiem nieźle imitują kapary. Ja jednak polecam sałatkę z młodego krwawnika i liści mlecza 🙂 Brzmi jak brzmi, ale z oliwą z oliwek jest nawet zjadliwe.
A sałatka z pokrzywy? Też smaczna ze śmietaną 🙂
Co do mlecza to radziłbym tylko młode listki a najlepiej jak mniszek rośnie przy domu – wtedy nakryć płachtą, żeby nie było słońca i bledziutkie listki są smaczne i zdrowe. A na koniec wykopać korzeń mniszka jako surowiec zielarski a kwiatostany na wino! 🙂
takie kulki włochate
Czy mlecz to to samo co ten, za przeproszeniem, “dmuchawiec”?
To samo, tylko zastarzałe
Nie wstydź się, Chlor 🙂
jak
z konkurencji udalo mi sie zrobic konferencje, to nie ma sprawy, takie zdrowe potrawy od dzisiaj na stol, i sluzba zdrowia bedzie bezrobotna 🙂
Nasturcje, droga Ray 🙂
Są smaczne, jeśli zjada je małżonek.
Ja na sałatę rzucam kwiaty nasturcji, pięknie wyglądają, ale ich nie jem. Ktoś musi 🙂
I jeszcze – przed wrzuceniem trzeba wygonić mrówki. Wiem to, bo mi się zdarzyło w dużym towarzystwie, że ładnie było i owszem, ale mrówki 🙂
Nie to, żebym się przejmowała, oczywiście.
Jak już o zdrowiu mówimy – wieści z Hamburga, potwierdzone
nie jedzcie surowych warzyw, sałaty i ogórków w szczególności :
Obecność groźnej bakterii EHEC, która jest przyczyną fali zatruć pokarmowych w Niemczech, stwierdzono w próbkach ogórków sałatkowych z Hiszpanii – poinformowały władze landu Hamburg.
Mikrobiolodzy z Hamburskiego Instytutu Higieny wykryli EHEC, czyli jeden ze szczepów pałeczki okrężnicy, Escherichia coli, w trzech próbkach hiszpańskich ogórków. Ogórki te są wycofywane ze sprzedaży – poinformowała hamburska senator ds. zdrowia Cornelia Pruefer-Storcks.
– Nie można wykluczyć, że także inne artykuły spożywcze mogą być źródłem zakażenia – zastrzegła senator.
Berliński Instytut im. Roberta Kocha ostrzegł przed spożywaniem na surowo sałaty, pomidorów i ogórków z północy Niemiec, gdzie liczba zatruć, spowodowanych bakterią EHEC jest największa.
Do czwartku w samym Hamburgu odnotowano 300 podejrzanych przypadków zakażenia, które objawia się krwawą biegunką i może prowadzić do uszkodzeń nerek. Większość chorych to kobiety. Potwierdzono też trzy przypadki śmiertelne zatrucia.
Potwierdzam
powyzsze wiadomosci plus dodatkowo podkreslam ostrzezenie. W Münster smiercionosna bakteria zostala zidentyfikowana: HUSEC 41′, sekwencja ST678.
Jest odporna na wszystkie antybiotyki, zwlaszcza penicyline.
Mała uwaga.
E. coli, jako bakteria gram(-) jest z definicji oporna na penicylinę. Co nie zmienia faktu, że szczepy O157:H7 mogą dokonać niezłego zamieszania na rynku rolnym. Zamieszania, na którym zawsze skorzysta konkurencja 🙂
sprobuje
w tym zamieszaniu nie tracic glowy; zycze wszystkiego najlepszego konkurencji, bo bez konferencji nie ma rozwoju, ale… jako osoba zywiaca sie prawie wylacznie zielonym, ciesze sie, ze z powodu ogrodniczego alzheimera pomylilam nasiona kwiatow z salata, dzieki czemu moze nie umre glodowa smiercia 😉
plus: nasturcje sa ponoc smaczne. Podobno…
Podobno marynowane nasiona nasturcji
całkiem nieźle imitują kapary. Ja jednak polecam sałatkę z młodego krwawnika i liści mlecza 🙂 Brzmi jak brzmi, ale z oliwą z oliwek jest nawet zjadliwe.
A sałatka z pokrzywy? Też smaczna ze śmietaną 🙂
Co do mlecza to radziłbym tylko młode listki a najlepiej jak mniszek rośnie przy domu – wtedy nakryć płachtą, żeby nie było słońca i bledziutkie listki są smaczne i zdrowe. A na koniec wykopać korzeń mniszka jako surowiec zielarski a kwiatostany na wino! 🙂
takie kulki włochate
Czy mlecz to to samo co ten, za przeproszeniem, “dmuchawiec”?
To samo, tylko zastarzałe
Nie wstydź się, Chlor 🙂
jak
z konkurencji udalo mi sie zrobic konferencje, to nie ma sprawy, takie zdrowe potrawy od dzisiaj na stol, i sluzba zdrowia bedzie bezrobotna 🙂
Nasturcje, droga Ray 🙂
Są smaczne, jeśli zjada je małżonek.
Ja na sałatę rzucam kwiaty nasturcji, pięknie wyglądają, ale ich nie jem. Ktoś musi 🙂
I jeszcze – przed wrzuceniem trzeba wygonić mrówki. Wiem to, bo mi się zdarzyło w dużym towarzystwie, że ładnie było i owszem, ale mrówki 🙂
Nie to, żebym się przejmowała, oczywiście.
Wiem Matka, że nie lubisz
Wiem Matka, że nie lubisz tych indywidualnych szwagrów, ciotek i przykładów na własnych krostach. Przyznam, że ja prywatnie, też wolę dyskutować na dużym stopniu ogólności i denerwują mnie jakieś porównania, pojedynczych przykładów na nie albo na tak. Trend, zjawisko, problem.
Ale chciałem zrobić jednostkowy wtręt, który dotyczy mojego przypadku chorobowego.
Nie wnikając w szczegóły, 10 lat temu wykryto u mnie nowotwór. To był nowotwór należący do mięsaków i był bardzo bardzo rzadkim przypadkiem zarówno w Polsce jak i na świecie.
Zanim usłyszałem sensownie postawioną diagnozę (prywatny gabinet) łaziłem po lekarzach 10 miesięcy, przypadkowo ktoś doradził mi prywatna wizytę i tenże lekarz chyba uratował mi zycie.
Za podstawie zwykłego zdjecia rtg które państwowa słuzba zdrowia opisała jako wspaniałe, lekarz ten dopatrzył sie zmian nowotworowych, dostałem skierowanie do szpitala na pobranie materiału do badania histopatologicznego, no więc chirurdzy pobrali, ale niestety z zupełnie innego, nie zmienionego chorobowo miejsca, a szczegółowo pokazanego na zdjęciach tomografu. Wynik doskonały, wykluczajacy nowotwór (cały czas służba zdrowia państwowa w rezultacie moje wątpliwości… powrót do prywatnego, prywatny skierował do innego szpitala (państwowego), gdzie pracował jako chirurg, pobrał materiał jako państwowy, potem dalej już leczenie ze wspaniałym rezultatem, w najlepszej wg mnie klinice onkologicznej na Ursynowie, dalej wszelkie powikłania po terapii konsultowałem, leczyłem, badałem w większości prywatnie, ponieważ były to specjalistyczne porady, na które czekałbym miesiącami.
Po terapii miałem tez dość poważna operację ortopedyczną w najlepszej klinice w Warszawie (państwowej). I tak na przemian prywatnie-państwowo leczę się badam i przeglądam juz ponad 10 lat. Nie wiem czy przyznać Kurce rację czy nie, ale na podstawie swoich własnych przeżyć, nie małych przecież, nie wyobrażam sobie takiej kliniki jak Centrum Onkologii jako prywatnej placówki, gdzie prowadzone są nowatorskie terapie. Lekarze w trakcie konsyliów analizują, konsultują i zalecają nierzadko kosztowne, niestandardowe rozwiązania, prowadząc działność naukową, praktyki da młodych lekarzy, dla studentów. Kliniki te wyposażone są najnowoczęśniejszy sprzęt, pracują bez presji problemów finansowych. Nie wyobrazam sobie, żeby tego typu placókę prowadził ktoś, kto jak księgowy szczypie się z kazdym groszem. Na moim przykładzie, można stwierdzić jednoznacznie, że jak najbardziej pożyteczna jest forma prywatnych usług medycznych, ale tylko w zakresie porad i konsultacji, bądź wyboru najlepszych lekarzy do diagnozowania. Lecz niestety, ciężkie przypadki chyba będziemy nadal leczyć w państwowych klinikach porządnie finansowanych przez budżet państwa.
PS i najważniejsze, nie wspominam o kosztach, a trochę mnie to kosztowało, nie jestem pewien, że każego statystycznego Kowalskiego byłoby na to stać.
Przykład jest indywidualny,
Przykład jest indywidualny, ale opisuje MAKRO i nigdy przeciw takim przykładom nic nie miałem. Mnie do szału doprowadza: “a moja ciotka była w prywatnym i super”, a “nie-ciotka w publicznym i nie super”. Sam bywałem tu i tam i mogę się podzielić wrażeniami, ale nie odnoszę wrażeń do mechanizmów w skali makro. Tu jest kwintesencja tego co usiłuję przekazać od rana niemalże. Dokładnie tak, jest SEGMENT gdzie naprawdę warto olać publiczną służbę zdrowia i ten segment nazwałbym ogólnie usługami diagnostycznymi, drobnymi zabiegami itp. I tutaj od dziś można prywatyzować jak leci, bez większych zagrożeń. Ale ten sam lekarz co uratował Ci życie diagnozą, jest bezsilny w zakresie niewyobrażalnych kosztów utrzymania, bazy, sprzętu, nieruchomości, specjalistów i jeszcze do tego kosmicznie drogich leków. Mówiąc krótko i brutalnie, mając dobrą diagnozę, bez wykonania operacji nie ma szans. I teraz pytanie. Czy robimy tak, że podobne przypadki jak Twoje kwitujemy zdaniem Cimoszewicza: “trzeba było się ubezpieczyć, a Leonardo zaciera łapki”. Czy może mamy świadomość, że przeciętny pacjent w polskich realiach nie tylko nie ma szans na zapłacenie po 300 tysięcy z zabieg, ale nie ma szans na dodatkowe kilkuset złotowe ubezpieczanie. Dlatego system mieszany z państwową gwarancją świadczeń ratujących życie i dowolną liczbą prywatnych usług, jak najwięcej takich usług, bo w tym segmencie po pierwsze wielu pacjentów wydoli finansowo i odblokuje kolejki w publicznych. Po drugie diagnostyka obejmuje znacznie szerszą “klientelę” niż “twarde” zabiegi. To naprawdę nie jest trudno do zrozumienia, nawet nie proszę, by się z tym zgadzać, tylko podać lepsze rozwiązanie, z realnymi gwarancjami. Państwo ma obowiązek zapewnić obywatelowi świadczenie ratujące życie, prywatny właściciel ma obowiązek ZARABIAĆ. I niech zarabia z korzyścią dla pacjenta i siebie, ale nie popadajmy w paranoję naiwności, że ktoś będzie utrzymywał potężną bazę, żeby do tego dokładać. Koszyk świadczeń podzielony na twarde i miękkie usługi, mieszany system własności, jeden zyskowny i wygodny dla pacjenta, drugi z gwarancjami państwa i tym co wspomniałeś, rozwojem badań, szkoleniem i tak dalej, co każdy prywatny oleje.
Wiem Matka, że nie lubisz
Wiem Matka, że nie lubisz tych indywidualnych szwagrów, ciotek i przykładów na własnych krostach. Przyznam, że ja prywatnie, też wolę dyskutować na dużym stopniu ogólności i denerwują mnie jakieś porównania, pojedynczych przykładów na nie albo na tak. Trend, zjawisko, problem.
Ale chciałem zrobić jednostkowy wtręt, który dotyczy mojego przypadku chorobowego.
Nie wnikając w szczegóły, 10 lat temu wykryto u mnie nowotwór. To był nowotwór należący do mięsaków i był bardzo bardzo rzadkim przypadkiem zarówno w Polsce jak i na świecie.
Zanim usłyszałem sensownie postawioną diagnozę (prywatny gabinet) łaziłem po lekarzach 10 miesięcy, przypadkowo ktoś doradził mi prywatna wizytę i tenże lekarz chyba uratował mi zycie.
Za podstawie zwykłego zdjecia rtg które państwowa słuzba zdrowia opisała jako wspaniałe, lekarz ten dopatrzył sie zmian nowotworowych, dostałem skierowanie do szpitala na pobranie materiału do badania histopatologicznego, no więc chirurdzy pobrali, ale niestety z zupełnie innego, nie zmienionego chorobowo miejsca, a szczegółowo pokazanego na zdjęciach tomografu. Wynik doskonały, wykluczajacy nowotwór (cały czas służba zdrowia państwowa w rezultacie moje wątpliwości… powrót do prywatnego, prywatny skierował do innego szpitala (państwowego), gdzie pracował jako chirurg, pobrał materiał jako państwowy, potem dalej już leczenie ze wspaniałym rezultatem, w najlepszej wg mnie klinice onkologicznej na Ursynowie, dalej wszelkie powikłania po terapii konsultowałem, leczyłem, badałem w większości prywatnie, ponieważ były to specjalistyczne porady, na które czekałbym miesiącami.
Po terapii miałem tez dość poważna operację ortopedyczną w najlepszej klinice w Warszawie (państwowej). I tak na przemian prywatnie-państwowo leczę się badam i przeglądam juz ponad 10 lat. Nie wiem czy przyznać Kurce rację czy nie, ale na podstawie swoich własnych przeżyć, nie małych przecież, nie wyobrażam sobie takiej kliniki jak Centrum Onkologii jako prywatnej placówki, gdzie prowadzone są nowatorskie terapie. Lekarze w trakcie konsyliów analizują, konsultują i zalecają nierzadko kosztowne, niestandardowe rozwiązania, prowadząc działność naukową, praktyki da młodych lekarzy, dla studentów. Kliniki te wyposażone są najnowoczęśniejszy sprzęt, pracują bez presji problemów finansowych. Nie wyobrazam sobie, żeby tego typu placókę prowadził ktoś, kto jak księgowy szczypie się z kazdym groszem. Na moim przykładzie, można stwierdzić jednoznacznie, że jak najbardziej pożyteczna jest forma prywatnych usług medycznych, ale tylko w zakresie porad i konsultacji, bądź wyboru najlepszych lekarzy do diagnozowania. Lecz niestety, ciężkie przypadki chyba będziemy nadal leczyć w państwowych klinikach porządnie finansowanych przez budżet państwa.
PS i najważniejsze, nie wspominam o kosztach, a trochę mnie to kosztowało, nie jestem pewien, że każego statystycznego Kowalskiego byłoby na to stać.
Przykład jest indywidualny,
Przykład jest indywidualny, ale opisuje MAKRO i nigdy przeciw takim przykładom nic nie miałem. Mnie do szału doprowadza: “a moja ciotka była w prywatnym i super”, a “nie-ciotka w publicznym i nie super”. Sam bywałem tu i tam i mogę się podzielić wrażeniami, ale nie odnoszę wrażeń do mechanizmów w skali makro. Tu jest kwintesencja tego co usiłuję przekazać od rana niemalże. Dokładnie tak, jest SEGMENT gdzie naprawdę warto olać publiczną służbę zdrowia i ten segment nazwałbym ogólnie usługami diagnostycznymi, drobnymi zabiegami itp. I tutaj od dziś można prywatyzować jak leci, bez większych zagrożeń. Ale ten sam lekarz co uratował Ci życie diagnozą, jest bezsilny w zakresie niewyobrażalnych kosztów utrzymania, bazy, sprzętu, nieruchomości, specjalistów i jeszcze do tego kosmicznie drogich leków. Mówiąc krótko i brutalnie, mając dobrą diagnozę, bez wykonania operacji nie ma szans. I teraz pytanie. Czy robimy tak, że podobne przypadki jak Twoje kwitujemy zdaniem Cimoszewicza: “trzeba było się ubezpieczyć, a Leonardo zaciera łapki”. Czy może mamy świadomość, że przeciętny pacjent w polskich realiach nie tylko nie ma szans na zapłacenie po 300 tysięcy z zabieg, ale nie ma szans na dodatkowe kilkuset złotowe ubezpieczanie. Dlatego system mieszany z państwową gwarancją świadczeń ratujących życie i dowolną liczbą prywatnych usług, jak najwięcej takich usług, bo w tym segmencie po pierwsze wielu pacjentów wydoli finansowo i odblokuje kolejki w publicznych. Po drugie diagnostyka obejmuje znacznie szerszą “klientelę” niż “twarde” zabiegi. To naprawdę nie jest trudno do zrozumienia, nawet nie proszę, by się z tym zgadzać, tylko podać lepsze rozwiązanie, z realnymi gwarancjami. Państwo ma obowiązek zapewnić obywatelowi świadczenie ratujące życie, prywatny właściciel ma obowiązek ZARABIAĆ. I niech zarabia z korzyścią dla pacjenta i siebie, ale nie popadajmy w paranoję naiwności, że ktoś będzie utrzymywał potężną bazę, żeby do tego dokładać. Koszyk świadczeń podzielony na twarde i miękkie usługi, mieszany system własności, jeden zyskowny i wygodny dla pacjenta, drugi z gwarancjami państwa i tym co wspomniałeś, rozwojem badań, szkoleniem i tak dalej, co każdy prywatny oleje.
Wiem Matka, że nie lubisz
Wiem Matka, że nie lubisz tych indywidualnych szwagrów, ciotek i przykładów na własnych krostach. Przyznam, że ja prywatnie, też wolę dyskutować na dużym stopniu ogólności i denerwują mnie jakieś porównania, pojedynczych przykładów na nie albo na tak. Trend, zjawisko, problem.
Ale chciałem zrobić jednostkowy wtręt, który dotyczy mojego przypadku chorobowego.
Nie wnikając w szczegóły, 10 lat temu wykryto u mnie nowotwór. To był nowotwór należący do mięsaków i był bardzo bardzo rzadkim przypadkiem zarówno w Polsce jak i na świecie.
Zanim usłyszałem sensownie postawioną diagnozę (prywatny gabinet) łaziłem po lekarzach 10 miesięcy, przypadkowo ktoś doradził mi prywatna wizytę i tenże lekarz chyba uratował mi zycie.
Za podstawie zwykłego zdjecia rtg które państwowa słuzba zdrowia opisała jako wspaniałe, lekarz ten dopatrzył sie zmian nowotworowych, dostałem skierowanie do szpitala na pobranie materiału do badania histopatologicznego, no więc chirurdzy pobrali, ale niestety z zupełnie innego, nie zmienionego chorobowo miejsca, a szczegółowo pokazanego na zdjęciach tomografu. Wynik doskonały, wykluczajacy nowotwór (cały czas służba zdrowia państwowa w rezultacie moje wątpliwości… powrót do prywatnego, prywatny skierował do innego szpitala (państwowego), gdzie pracował jako chirurg, pobrał materiał jako państwowy, potem dalej już leczenie ze wspaniałym rezultatem, w najlepszej wg mnie klinice onkologicznej na Ursynowie, dalej wszelkie powikłania po terapii konsultowałem, leczyłem, badałem w większości prywatnie, ponieważ były to specjalistyczne porady, na które czekałbym miesiącami.
Po terapii miałem tez dość poważna operację ortopedyczną w najlepszej klinice w Warszawie (państwowej). I tak na przemian prywatnie-państwowo leczę się badam i przeglądam juz ponad 10 lat. Nie wiem czy przyznać Kurce rację czy nie, ale na podstawie swoich własnych przeżyć, nie małych przecież, nie wyobrażam sobie takiej kliniki jak Centrum Onkologii jako prywatnej placówki, gdzie prowadzone są nowatorskie terapie. Lekarze w trakcie konsyliów analizują, konsultują i zalecają nierzadko kosztowne, niestandardowe rozwiązania, prowadząc działność naukową, praktyki da młodych lekarzy, dla studentów. Kliniki te wyposażone są najnowoczęśniejszy sprzęt, pracują bez presji problemów finansowych. Nie wyobrazam sobie, żeby tego typu placókę prowadził ktoś, kto jak księgowy szczypie się z kazdym groszem. Na moim przykładzie, można stwierdzić jednoznacznie, że jak najbardziej pożyteczna jest forma prywatnych usług medycznych, ale tylko w zakresie porad i konsultacji, bądź wyboru najlepszych lekarzy do diagnozowania. Lecz niestety, ciężkie przypadki chyba będziemy nadal leczyć w państwowych klinikach porządnie finansowanych przez budżet państwa.
PS i najważniejsze, nie wspominam o kosztach, a trochę mnie to kosztowało, nie jestem pewien, że każego statystycznego Kowalskiego byłoby na to stać.
Przykład jest indywidualny,
Przykład jest indywidualny, ale opisuje MAKRO i nigdy przeciw takim przykładom nic nie miałem. Mnie do szału doprowadza: “a moja ciotka była w prywatnym i super”, a “nie-ciotka w publicznym i nie super”. Sam bywałem tu i tam i mogę się podzielić wrażeniami, ale nie odnoszę wrażeń do mechanizmów w skali makro. Tu jest kwintesencja tego co usiłuję przekazać od rana niemalże. Dokładnie tak, jest SEGMENT gdzie naprawdę warto olać publiczną służbę zdrowia i ten segment nazwałbym ogólnie usługami diagnostycznymi, drobnymi zabiegami itp. I tutaj od dziś można prywatyzować jak leci, bez większych zagrożeń. Ale ten sam lekarz co uratował Ci życie diagnozą, jest bezsilny w zakresie niewyobrażalnych kosztów utrzymania, bazy, sprzętu, nieruchomości, specjalistów i jeszcze do tego kosmicznie drogich leków. Mówiąc krótko i brutalnie, mając dobrą diagnozę, bez wykonania operacji nie ma szans. I teraz pytanie. Czy robimy tak, że podobne przypadki jak Twoje kwitujemy zdaniem Cimoszewicza: “trzeba było się ubezpieczyć, a Leonardo zaciera łapki”. Czy może mamy świadomość, że przeciętny pacjent w polskich realiach nie tylko nie ma szans na zapłacenie po 300 tysięcy z zabieg, ale nie ma szans na dodatkowe kilkuset złotowe ubezpieczanie. Dlatego system mieszany z państwową gwarancją świadczeń ratujących życie i dowolną liczbą prywatnych usług, jak najwięcej takich usług, bo w tym segmencie po pierwsze wielu pacjentów wydoli finansowo i odblokuje kolejki w publicznych. Po drugie diagnostyka obejmuje znacznie szerszą “klientelę” niż “twarde” zabiegi. To naprawdę nie jest trudno do zrozumienia, nawet nie proszę, by się z tym zgadzać, tylko podać lepsze rozwiązanie, z realnymi gwarancjami. Państwo ma obowiązek zapewnić obywatelowi świadczenie ratujące życie, prywatny właściciel ma obowiązek ZARABIAĆ. I niech zarabia z korzyścią dla pacjenta i siebie, ale nie popadajmy w paranoję naiwności, że ktoś będzie utrzymywał potężną bazę, żeby do tego dokładać. Koszyk świadczeń podzielony na twarde i miękkie usługi, mieszany system własności, jeden zyskowny i wygodny dla pacjenta, drugi z gwarancjami państwa i tym co wspomniałeś, rozwojem badań, szkoleniem i tak dalej, co każdy prywatny oleje.
Moje dwa grosze
Na trzy nie mam siły.
Komercjalizacja:
Jest sobie szpital. Ma dużą pralnię, ma dużą kuchnię i obszerny hall. Dzialając wmyśl prawa komercyjnego, nadwyżki “mocy przerobowych” pralni i kuchni, może kontraktować jako usługi na zewnątrz, przynoszące zysk szpitalowi. Obszerne halle mogą zamienić się w aptekę, z której dochód idzie na konto szpitala. Jednym słowem: dobre gospodarowanie, ale komu by się chciało?
Prywatyzacja:
Z definicji: zysk dla właściciela. NFZ wyznacza limity i refunduje. Ma z tego starczyć na leczenie i na zysk.
Moje obawy, częściowo uzasadnione przykładami “chorej cioci”:
Dializoterapia.
W większości przypadków, dla chorych zakwalifikowanych do dializ, jest to etap przejściowy, czekanie na przeszczep. Pacjent dializowany ma na bieżąco wykonywane badania i jest zgłoszony do centrali tak, że o każdej godzinie może zadzwonić telefon: przywoźcie Kowalskiego, mamy nerkę dla niego.
Czy prywatne stacje dializ sprzyjają “utracie” pacjentów na rzecz przeszczepu? Na pewno nie. Nie bardzo można zapobiec ucieknięciu takiego pacjenta, ale co można zrobić?
Firmy od sprzętu, bardzo drogiego, zrobią kilka sympozjów “naukowych”, na których grono specjalistów ustali nowe, rozszerzone wskazania do dializoterapii, dializować będą na siłę kogo bądź – ale ponieważ ogłoszone naukowo, stanie się jedyną etyczną wskazówką działania – choć z rozumem na rozstaju dróg. Baza ma być wykorzystana i pieniądze mają płynąć.
Hysterectomy.
To jest usunięcie macicy. Tak się składa, że tam, gdzie chirurdzy i ginekolodzy mają kontrakty, tam szukają pacjentek. Wskazanie do usunięcia macicy są już tak szerokie, że praktycznie co czwarta kobieta po 40-ce macicy nie posiada. Niepotrzebna – urodziła pani już swoje dzieci, czają się zgrubienia, włókniaki, mięśniaki – trzeba usunąć.
Być może sprawa macicy była pierwowzorem doktryny “wojny prewencyjnej”. Pomysł się liczy, zastosowania się znajdą.
Skrzywienie przegrody nosa.
Każdy z nas ma przegrodę nosa skrzywioną w pewnym stopniu. Przypadek z Polski “powiatowej”, gdzie chirurdzy zawarli umowy z NFZ: kuzyn został skierowany na konsultację laryngologiczną z powodu gardła. W gardle nic nie stwierdzono, ale na operację prostowania bezbjawowej niesymetrycznej przegrody nosa byl gorąco namawiany. Trzeba zarobić.
Tam, gdzie jest pacjent, refundacje i prywatne działanie, tam jest zawsze konflikt interesów – między wszystkimi stronami.
Moje dwa grosze
Na trzy nie mam siły.
Komercjalizacja:
Jest sobie szpital. Ma dużą pralnię, ma dużą kuchnię i obszerny hall. Dzialając wmyśl prawa komercyjnego, nadwyżki “mocy przerobowych” pralni i kuchni, może kontraktować jako usługi na zewnątrz, przynoszące zysk szpitalowi. Obszerne halle mogą zamienić się w aptekę, z której dochód idzie na konto szpitala. Jednym słowem: dobre gospodarowanie, ale komu by się chciało?
Prywatyzacja:
Z definicji: zysk dla właściciela. NFZ wyznacza limity i refunduje. Ma z tego starczyć na leczenie i na zysk.
Moje obawy, częściowo uzasadnione przykładami “chorej cioci”:
Dializoterapia.
W większości przypadków, dla chorych zakwalifikowanych do dializ, jest to etap przejściowy, czekanie na przeszczep. Pacjent dializowany ma na bieżąco wykonywane badania i jest zgłoszony do centrali tak, że o każdej godzinie może zadzwonić telefon: przywoźcie Kowalskiego, mamy nerkę dla niego.
Czy prywatne stacje dializ sprzyjają “utracie” pacjentów na rzecz przeszczepu? Na pewno nie. Nie bardzo można zapobiec ucieknięciu takiego pacjenta, ale co można zrobić?
Firmy od sprzętu, bardzo drogiego, zrobią kilka sympozjów “naukowych”, na których grono specjalistów ustali nowe, rozszerzone wskazania do dializoterapii, dializować będą na siłę kogo bądź – ale ponieważ ogłoszone naukowo, stanie się jedyną etyczną wskazówką działania – choć z rozumem na rozstaju dróg. Baza ma być wykorzystana i pieniądze mają płynąć.
Hysterectomy.
To jest usunięcie macicy. Tak się składa, że tam, gdzie chirurdzy i ginekolodzy mają kontrakty, tam szukają pacjentek. Wskazanie do usunięcia macicy są już tak szerokie, że praktycznie co czwarta kobieta po 40-ce macicy nie posiada. Niepotrzebna – urodziła pani już swoje dzieci, czają się zgrubienia, włókniaki, mięśniaki – trzeba usunąć.
Być może sprawa macicy była pierwowzorem doktryny “wojny prewencyjnej”. Pomysł się liczy, zastosowania się znajdą.
Skrzywienie przegrody nosa.
Każdy z nas ma przegrodę nosa skrzywioną w pewnym stopniu. Przypadek z Polski “powiatowej”, gdzie chirurdzy zawarli umowy z NFZ: kuzyn został skierowany na konsultację laryngologiczną z powodu gardła. W gardle nic nie stwierdzono, ale na operację prostowania bezbjawowej niesymetrycznej przegrody nosa byl gorąco namawiany. Trzeba zarobić.
Tam, gdzie jest pacjent, refundacje i prywatne działanie, tam jest zawsze konflikt interesów – między wszystkimi stronami.
Moje dwa grosze
Na trzy nie mam siły.
Komercjalizacja:
Jest sobie szpital. Ma dużą pralnię, ma dużą kuchnię i obszerny hall. Dzialając wmyśl prawa komercyjnego, nadwyżki “mocy przerobowych” pralni i kuchni, może kontraktować jako usługi na zewnątrz, przynoszące zysk szpitalowi. Obszerne halle mogą zamienić się w aptekę, z której dochód idzie na konto szpitala. Jednym słowem: dobre gospodarowanie, ale komu by się chciało?
Prywatyzacja:
Z definicji: zysk dla właściciela. NFZ wyznacza limity i refunduje. Ma z tego starczyć na leczenie i na zysk.
Moje obawy, częściowo uzasadnione przykładami “chorej cioci”:
Dializoterapia.
W większości przypadków, dla chorych zakwalifikowanych do dializ, jest to etap przejściowy, czekanie na przeszczep. Pacjent dializowany ma na bieżąco wykonywane badania i jest zgłoszony do centrali tak, że o każdej godzinie może zadzwonić telefon: przywoźcie Kowalskiego, mamy nerkę dla niego.
Czy prywatne stacje dializ sprzyjają “utracie” pacjentów na rzecz przeszczepu? Na pewno nie. Nie bardzo można zapobiec ucieknięciu takiego pacjenta, ale co można zrobić?
Firmy od sprzętu, bardzo drogiego, zrobią kilka sympozjów “naukowych”, na których grono specjalistów ustali nowe, rozszerzone wskazania do dializoterapii, dializować będą na siłę kogo bądź – ale ponieważ ogłoszone naukowo, stanie się jedyną etyczną wskazówką działania – choć z rozumem na rozstaju dróg. Baza ma być wykorzystana i pieniądze mają płynąć.
Hysterectomy.
To jest usunięcie macicy. Tak się składa, że tam, gdzie chirurdzy i ginekolodzy mają kontrakty, tam szukają pacjentek. Wskazanie do usunięcia macicy są już tak szerokie, że praktycznie co czwarta kobieta po 40-ce macicy nie posiada. Niepotrzebna – urodziła pani już swoje dzieci, czają się zgrubienia, włókniaki, mięśniaki – trzeba usunąć.
Być może sprawa macicy była pierwowzorem doktryny “wojny prewencyjnej”. Pomysł się liczy, zastosowania się znajdą.
Skrzywienie przegrody nosa.
Każdy z nas ma przegrodę nosa skrzywioną w pewnym stopniu. Przypadek z Polski “powiatowej”, gdzie chirurdzy zawarli umowy z NFZ: kuzyn został skierowany na konsultację laryngologiczną z powodu gardła. W gardle nic nie stwierdzono, ale na operację prostowania bezbjawowej niesymetrycznej przegrody nosa byl gorąco namawiany. Trzeba zarobić.
Tam, gdzie jest pacjent, refundacje i prywatne działanie, tam jest zawsze konflikt interesów – między wszystkimi stronami.
A o tym, jaki to Obama socjalista
I jak tu jest pięknie co do zdrowotnej opieki, to napiszę innym razem.
Tymczasem trzymam się za boki, bo mnie rozpiera jak czytam peany – takich, którym się wydaje, bo ktoś tak im powiedział. Rzeczywistość to nie są prasowe doniesienia, trzeba tu mieszkać, doświadczyć, wybulić i dopiero wtedy … hm? Chwalić? Tylko idiota by to chwalił.
Musisz Solano napisać jakąś cząstkową chociaż
syntezę amerykańskiej opieki, a najlepiej leczenia szpitalnego. Jak wygląda w, amerykańskiej, praktyce refundacja kosztów leczenia w prywatnym szpitalu, z Twojego ubezpieczenia. Jak to wygląda jeżeli wybierzesz szpital stanowy lub hrabstwa. Czy i kiedy masz wybór.
Dlaczego najwyższe w świecie wydatki na opiekę zdrowotną(17%PKB) nie skutkują najwyższą średnią długością życia(42 pozycja na świecie?). No i jak to jest w najlepszym na świecie systemie leczenia szpitalnego(angielscy lekarze pytają zawsze ciężko i beznadziejnie chorego pacjenta – masz forsę na leczenie w USA?), podobnie jak wszystkich, chorych satrapów, ciągnie do Stanów, w tym naszego Bolka – nawet na zwykłe bajpasy. Jak działa PPACA ? Czy, zgodnie z zamiarem, zapewnił opiekę zdrowotną biednym Amerykanom?
O biednych zapomnij
Bo są zapomniani.
O klasie półśredniej, średniej i półwyższej sklecę tekst, jak wena dopisze.
O wyższej klasie nie ma co pisać – mają wszystko.
A o tym, jaki to Obama socjalista
I jak tu jest pięknie co do zdrowotnej opieki, to napiszę innym razem.
Tymczasem trzymam się za boki, bo mnie rozpiera jak czytam peany – takich, którym się wydaje, bo ktoś tak im powiedział. Rzeczywistość to nie są prasowe doniesienia, trzeba tu mieszkać, doświadczyć, wybulić i dopiero wtedy … hm? Chwalić? Tylko idiota by to chwalił.
Musisz Solano napisać jakąś cząstkową chociaż
syntezę amerykańskiej opieki, a najlepiej leczenia szpitalnego. Jak wygląda w, amerykańskiej, praktyce refundacja kosztów leczenia w prywatnym szpitalu, z Twojego ubezpieczenia. Jak to wygląda jeżeli wybierzesz szpital stanowy lub hrabstwa. Czy i kiedy masz wybór.
Dlaczego najwyższe w świecie wydatki na opiekę zdrowotną(17%PKB) nie skutkują najwyższą średnią długością życia(42 pozycja na świecie?). No i jak to jest w najlepszym na świecie systemie leczenia szpitalnego(angielscy lekarze pytają zawsze ciężko i beznadziejnie chorego pacjenta – masz forsę na leczenie w USA?), podobnie jak wszystkich, chorych satrapów, ciągnie do Stanów, w tym naszego Bolka – nawet na zwykłe bajpasy. Jak działa PPACA ? Czy, zgodnie z zamiarem, zapewnił opiekę zdrowotną biednym Amerykanom?
O biednych zapomnij
Bo są zapomniani.
O klasie półśredniej, średniej i półwyższej sklecę tekst, jak wena dopisze.
O wyższej klasie nie ma co pisać – mają wszystko.
A o tym, jaki to Obama socjalista
I jak tu jest pięknie co do zdrowotnej opieki, to napiszę innym razem.
Tymczasem trzymam się za boki, bo mnie rozpiera jak czytam peany – takich, którym się wydaje, bo ktoś tak im powiedział. Rzeczywistość to nie są prasowe doniesienia, trzeba tu mieszkać, doświadczyć, wybulić i dopiero wtedy … hm? Chwalić? Tylko idiota by to chwalił.
Musisz Solano napisać jakąś cząstkową chociaż
syntezę amerykańskiej opieki, a najlepiej leczenia szpitalnego. Jak wygląda w, amerykańskiej, praktyce refundacja kosztów leczenia w prywatnym szpitalu, z Twojego ubezpieczenia. Jak to wygląda jeżeli wybierzesz szpital stanowy lub hrabstwa. Czy i kiedy masz wybór.
Dlaczego najwyższe w świecie wydatki na opiekę zdrowotną(17%PKB) nie skutkują najwyższą średnią długością życia(42 pozycja na świecie?). No i jak to jest w najlepszym na świecie systemie leczenia szpitalnego(angielscy lekarze pytają zawsze ciężko i beznadziejnie chorego pacjenta – masz forsę na leczenie w USA?), podobnie jak wszystkich, chorych satrapów, ciągnie do Stanów, w tym naszego Bolka – nawet na zwykłe bajpasy. Jak działa PPACA ? Czy, zgodnie z zamiarem, zapewnił opiekę zdrowotną biednym Amerykanom?
O biednych zapomnij
Bo są zapomniani.
O klasie półśredniej, średniej i półwyższej sklecę tekst, jak wena dopisze.
O wyższej klasie nie ma co pisać – mają wszystko.
Cała polemika obecna tutaj
Cała polemika obecna tutaj jest z dupy wyciągnięta, temat sztuczny jak kutas Palikota, bo nikt z tym nie polemizuje że służba zdrowia ma być i publiczna i prywatna, pokażcie mi jednego polityka u koryta obecnie który by mówił inaczej.
Cała polemika obecna tutaj
Cała polemika obecna tutaj jest z dupy wyciągnięta, temat sztuczny jak kutas Palikota, bo nikt z tym nie polemizuje że służba zdrowia ma być i publiczna i prywatna, pokażcie mi jednego polityka u koryta obecnie który by mówił inaczej.
Cała polemika obecna tutaj
Cała polemika obecna tutaj jest z dupy wyciągnięta, temat sztuczny jak kutas Palikota, bo nikt z tym nie polemizuje że służba zdrowia ma być i publiczna i prywatna, pokażcie mi jednego polityka u koryta obecnie który by mówił inaczej.
I to by było na tyle?
strach niszczy więzi społeczne, niszczy wszystko
http://www.newsweek.pl/artykuly/dlaczego–quot-solidarnosc-quot–nie-byla-rewolucja,45422,1/print
I to by było na tyle?
strach niszczy więzi społeczne, niszczy wszystko
http://www.newsweek.pl/artykuly/dlaczego–quot-solidarnosc-quot–nie-byla-rewolucja,45422,1/print
I to by było na tyle?
strach niszczy więzi społeczne, niszczy wszystko
http://www.newsweek.pl/artykuly/dlaczego–quot-solidarnosc-quot–nie-byla-rewolucja,45422,1/print
Kopacz to dobre nazwisko dla ministra zdrowia tego rządu
Za komuny był kiedyś Glazur. Też niezłe, nie?
dobór siły roboczej
Glazur, jak nazwa wskazuje, był ministrem budownictwa u Gierka.
Ciekawsze jest, kto wybiera i czy z chichotem
?
Kopacz to dobre nazwisko dla ministra zdrowia tego rządu
Za komuny był kiedyś Glazur. Też niezłe, nie?
dobór siły roboczej
Glazur, jak nazwa wskazuje, był ministrem budownictwa u Gierka.
Ciekawsze jest, kto wybiera i czy z chichotem
?
Kopacz to dobre nazwisko dla ministra zdrowia tego rządu
Za komuny był kiedyś Glazur. Też niezłe, nie?
dobór siły roboczej
Glazur, jak nazwa wskazuje, był ministrem budownictwa u Gierka.
Ciekawsze jest, kto wybiera i czy z chichotem
?
To nazwisko od przekopania ziemi
w Smoleńsku na głębokość metra? Powinna wyjść za Bujacza i nazwisko Kopacz-Bujacz by było idealne
To nazwisko od przekopania ziemi
w Smoleńsku na głębokość metra? Powinna wyjść za Bujacza i nazwisko Kopacz-Bujacz by było idealne
To nazwisko od przekopania ziemi
w Smoleńsku na głębokość metra? Powinna wyjść za Bujacza i nazwisko Kopacz-Bujacz by było idealne