miał niemożliwe do wymówienia imię, rysował na piasku dom
dookoła kwadratowego podwórka. W środku
rosło figowe drzewo. W upał
miał niemożliwe do wymówienia imię, rysował na piasku dom
dookoła kwadratowego podwórka. W środku
rosło figowe drzewo. W upał
wyprowadzali się na płaski dach. Dziadek z brodą monarchy
opowiadał bajki. Figi mdlały jak ręce staruszek
w luźnych rękawiczkach; z nieba kapała słodycz, słońce
toczyło po niewidzialnej krawędzi
gwiazdy czepiały się minaretów żeby nie spaść w przepaść
ona pisała w powietrzu powieść o dzieciństwie w którym schadzki
pod morwowym drzewem były jedyną egzotyką, za domem z altanką
rosły wierzby. I bała się iść nad staw bo tam
syczały gęsi – białe na zielonym tle –
za kościołem rosły fiołki; on nie wiedział
że tyle można powiedzieć zataczając ramionami krąg
zamigotać, odkryć język migowy i mimo wszystko
słyszeć
każdy kryształek śmiechu z osobna
kilka lat później spotkają się przy tej samej ławce
jak cudem wyleczeni głuchoniemi, ona mu powie
że przedłużyła umowę o życie do następnej chemii, on
zobaczy w jej oczach prognozę
jak para uczniaków na wagarach
pójdą na lody do gelaterii
ona krzyknie po polsku że nienawidzi szpitalnych parków, on powie
jaki to piękny język
(happy&, 2005/2011)