Złe informacje dla polskiego Kościoła Katolickiego są na porządku dziennym. Nie ma praktycznie tygodnia, aby nie docierały do nas informacje o mniejszej, czy większej aferze kościelnej. Media, i to nie tylko te ?liberalne?, żeby nie powiedzieć – libertyńsko – lewackie nie zamiatają już spraw społecznych, majątkowych, czy wręcz aferalnych pod dywan – tylko o nich informują. Zdarzają się jeszcze wprawdzie sytuacje, kiedy administracja państwa, czy aparat prawa ulegają presji swoistej poprawności klerykalnej, jak było w przypadku umorzeń dochodzeń wobec różnych aspektów działania redemptorysty z Torunia – ale dzieje się to już co raz rzadziej. Gorzej jest z samą hierarchią kościelną, która mentalnie tkwi w swojej twierdzy i każdą informację, czy publikację traktuje jako atak na ?świętości?.
?Czarny Piotruś? betanek z Kazimierza Dolnego, ksiądz Roman K., który według zeznań kilku z sióstr dopuścił się co najmniej czynów lubieżnych – nie spotkał się z żadną sankcją, lecz został w nagrodę wikarym, w diecezji stronnika Tadeusza Rydzyka, biskupa Stefanka. A prokuratorzy, którzy go poszukiwali, zamiast zarządzić doprowadzenie go do prokuratury – sami się pofatygowali do parafii w Długosiodle. Potraktowali go jak prezydenta, do którego też do Pałacu Namiestnikowskiego przyjeżdżają.
Wstyd jest obcy Kościołowi. Kościół przeprasza za winy tylko wtedy, kiedy jest do tego przymuszony, żelaznymi dowodami – albo z czystego koniunkturalizmu. A już na pewno nigdy nie odda pola, które zajął.
Obywatele, wierni widzą jednak wszystko – i wyciągają wnioski – nie wobec swojej wiary, lecz wobec namiestników Kościoła. Badania uczestnictwa w mszy niedzielnej, przeprowadzone kilka miesięcy temu, wykazały, że w niektórych regionach liczba wiernych w kościołach spadła o kilka, a nawet kilkanaście procent. Są regiony ( jak np. Łódź), gdzie liczba ta nie wiele przekracza 30% wszystkich parafian?
Spada też dramatycznie ilość powołań. Okazuje się, że dla wsi, gdzie zawód księdza (bo trudno mówić o powołaniu) był pierwszym wyborem – przegrywa on już z wojskiem, emigracją zarobkową, czy po prostu z nauką.
Rodzice z kolei stwierdzili, że nauka religii w szkole nie jest takim znów dobrodziejstwem. Okazuje się, że już około 50% rodziców dzieci w wieku szkolnym woli dzieci posyłać do salek katechetycznych. Za utrzymaniem obecnego status quo jest około 35% rodziców. Nie jest to argument dla hierarchów, choć nawet publicyści katoliccy widzą ten problem, i tak jak dyrektor Katolickiej Agencji Informacyjnej, Marcin Przeciszewski, widzą jego rozwiązanie w systemie mieszanym – czyli cześć zajęć w szkole – część w salach przy parafiach. Problem jednak jest taki, że oznaczałby to konieczność ograniczenia kościoła i jego wpływu na edukację – i oczywiście ograniczyłoby wpływy finansowe. A nic tak Kościoła nie martwi, jak kasa?
Kościół w Polsce jest praktycznie poza jakąkolwiek kontrolą finansową. Może poza Caritasem. Fundusz Kościelny, z którego płacone są składki na ubezpieczenia społeczne (przez Skarb Państwa – czyli przez nas, świeckich podatników) jest jeszcze gorszą patologią, niż KRUS. Zwolnienia podatkowe, dla instytucji kościelnych, a także praktycznie nieograniczone ulgi i zwolnienia podatkowe, czyli odliczania bez ograniczeń przez podatników podatku dochodowego darowizn na działalność charytatywno-opiekuńczą na rzecz Kościoła – dają możliwość różnego rodzaju machlojek finansowych. Sprawa ?Stella Maris? to tylko malutki wierzchołek powszechnego procederu Kościoła w Polsce.
Najbardziej sensowną formą finansowania Kościoła wydaje się być wprowadzenie podatku kościelnego. Tylko, że wtedy Kościół musiałby się zająć tym, od czego się już dawno odzwyczaił – czyli działalnością służebną na rzecz wiernych. No i oczywiście musiałby poddać swoje finanse kontroli państwa. I to boli najbardziej hierarchię kościelną.
Dodajmy do tego dotowanie Kościoła przez państwo. Państwo finansuje też dwie uczelnie ? lubelski KUL oraz Papieską Akademię Teologiczną w Krakowie, na kwotę 80 mln rocznie. Sprawa Świątyni Opatrzności w Wilanowie jest następnym krokiem, jak daleko Kościół może się posunąć w zawłaszczaniu pieniędzy państwa.
Kościół jest w ogóle czysty i niewinny. Oczyścił się na przykład całkowicie z agentów bezpieki. Na ponad 130 biskupów Konferencji Episkopatu Polski nie ma ANI JEDNEGO AGENTA SB PRL?!. Tylko ?oszołom?, ksiądz Isakowicz – Zaleski twierdzi coś innego (byłem na spotkaniu z nim – więc wiem, co on mówi – a wiedza jego oparta jest o solidną kwerendę dokumentów).
Ksiądz Nęcek, asystent kardynała Dziwisza, twierdzi wprost, że Kościół Katolicki (przynajmniej w diecezji krakowskiej) został już całkowicie zlustrowany i oczyszczony z agentów. Jak to uczyniono? We własnym zakresie, tak, aby przypadkiem nic nie przedostało się na zewnątrz i nikt nie poniósł uszczerbku na tak zwanym honorze. Wszystko przybrało wymiar ?moralny? i zakończyło się opracowaniami studialnymi historyków historyków Papieskiej Akademii Teologicznej. A wierni w dalszym ciągu zadają sobie pytania, czy chodząc do spowiedzi, szli po rozgrzeszenie, czy po prostu bezwiednie składali raporty?
Kościół Katolicki w Polsce nie miałby takiej pozycji, gdyby nie jego oczywiste zasługi dla odzyskania suwerenności. Nie miałby jednak tak nieuzasadnionej pozycji – gdyby nie polscy politycy. To oni, bez wyjątku i bez podziału na poszczególne opcje polityczne, doprowadzili do rozpanoszenia się kościoła. Kościół nie ustaje w walce o wpływy, pieniądze, dotacje, o bezpośredni wpływ na struktury państwa.
Przykład tego mieliśmy w poprzedniej kadencji Sejmu, kiedy fundamentaliści katoliccy próbowali tylnymi drzwiami wprowadzić do Konstytucji RP zapisy o tak zwanej ?ochronie życia poczętego?, co dałoby im możliwość zmiany ustawy z roku 1993, zostawiającej kobietom jeszcze minimalne prawa o decydowaniu o tym, czy chcą dziecko urodzić, czy nie. Przypomnijmy – chodziło wtedy o zmiany zapisów art. 30 i 38 Konstytucji RP.Z punktu widzenia Polski, jej stabilności i demokracji ? dobrze się stało, że nie doszło do zmian w Konstytucji RP, realizowanych w ten sposób. Bo to nie tylko chodziło o zagadnienia moralne.
Podobną rozgrywką – tylko jeszcze bardziej nieudolną – była próba autorstwa 46 posłów LPR, PiS, i PSL, pod światłym przewodnictwem Artura Górskiego, intronizacji Jezusa Chrystusa na króla Polski?
Możemy się z tego śmiać, gdyby nie to, że ukazuje to, jak zdeterminowani są to ludzie, jak zdeterminowani są ich mocodawcy kościelni.
Mówi się wiele o wpływach w Polsce prałatury Opus Dei, o jej zakulisowych działaniach. Wpływy Opus Dei są dużo większe, niż by się nawet wydawało z punktu widzenia pozycji Kościoła Katolickiego w Polsce. Ta działalność polega głównie na przenikaniu do środowisk biznesu, administracji państwa, szkolnictwa. Opus Dei wybiera sobie ludzi zaangażowanych, elity intelektualne i zawodowe i poprzez nich próbuje ?formatować? różne instytucje w myśl interesów Kościoła Katolickiego.
Kościół wszedł w polskie życie polityczne bardzo głęboko, szczególnie w ostatnich dwóch latach panowania PiS. I bardzo mu się to podoba. Oczywiście ? ani poszczególni hierarchowie, ani Konferencja Episkopatu Polski nie może się bezpośrednio angażować w życie polityczne, nie może zabierać głosu w sprawie inicjatyw czysto politycznych, ale ilość i jakość spraw podejmowanych przez instytucję państwa, rzutująca na sytuację KK jest tak ogromna ? że nie może to pozostać poza ich sferą zainteresowania i wpływów. Można ? a nawet trzeba wykorzystać do tego Tadeusza Rydzyka. I tak wszyscy wiedzą, że jest to bardziej lobbysta polityczny i gracz ? niż ksiądz. Ma do tego zaplecze medialne ? i dobre kontakty.
Działania Kościoła Katolickiego w przestrzeni publicznej nasiliły się. Aktywność hierarchów Kościoła jest aż nazbyt widoczna. Pamiętamy sprawy in vitro, matury z religii. Katolicyzm nie jest w Polsce, religią panującą, ale można śmiało powiedzieć, że instytucje kościelne w sposób mocno niepokojący ingerują w życie społeczne i polityczne.
Azrael
Coś Kościół dzisiaj popularny
Azrael!
Tak się dzisiaj złożyło, że piszemy na podobny temat.
Tylko każdy w swoim stylu – Ty wyczerpująco, poważnie, na faktach – ja zaś “happeningowo”.
Cieszę się z Twojego wpisu, bo temat jest poważny i dobrze, że ktoś poważny go podjął.
Pozdrawiam
Temat nie tyle poważny…
… co tragiczny i groteskowy – jak to w państwie świeckim.
Tyż pozdrawiam…
Ratuj Panie Boże
M-K pisał o lewicowości/prawicowości w związku z Jezusem. Dziś pewnie Jezus wstydziłby się za KK. Ciekawe, jak oceniłby kościoły protestanckie wszelkiej maści. A mormonów?
Azraelu, Azraelu, nacisnąłeś wszystkie możliwe guziki. Wszystkie kontrolki – na czerwono (w sensie alarmu oczywiście). Ważny głos wołającego na puszczy.
Z uporem maniaka powtarzam sobie – co dajesz, to dostajesz. Biskupom ku rozwadze tekst Twój warto polecić. A ja pójdę poczytać Nowy Testament dla pokrzepienia serca.
Świeckie?
Ja nie mam wrażenia, że żyję w Państwie świeckim ino w kościelnym.
Coś na kształt deja vu. Było państwo komunistyczne (czy socjalistyczne, pal to licho) i tych komunistów ze świecą było szukać dokoła. Głupi oszołomi zdarzali się owszem, często.
Teraz jest państwo katolickie-kościelne. Tylo tych prawdziwych wierzących brak. Za to dewotów i świętoszków nie brakuje. Tylko urzędasy nic się nie zmienili, władzy włażą jak włazili…kiedyś komuchom , teraz sukienkowym.
Podatkowi na sukienkowych bym przyklasnął. Kościołowi pokornemu, służebnemu i znającemu swoje właściwe miejsce może bym nawet zaczął kibicować.
Jakże to piekna i budująca scena jest,
kiedy przedstawiciel lewicy pochyla się nad upadłym Kościołem i z bolącą miną wskazuje na błędy i wypaczenia. To ciekawe, że najwięcej ( i bez watpienia najtrafniej) wypowiadają się na ten temat ludzie, którzy wnętrze kościoła widzieli ostatnio fafnaście lat temu i to tylko przy okazji ślubu znajomych.
Ale mają receptę: jak Malapucy Chałos znają sposób aby uszczęśliwić wszystkich dookoła i wyprowadzić ich na prostą i jasną drogę.
Przymykam oczy i widzę taką scenę: Azrael po głębokiej dyskusji z Leszkiem Millerem (idolem), siedzą ze zwieszonymi głowami nad najnowszym numerem “Faktów i Mitów”
– Tak, tak – ze smutkiem konstatuje Azrael
– Ho, ho, tak, tak – potwierdza zamyślony Miller
Fafnaście.
Na temat kościoła winni wypowiadać się tylko jego książęta. Przymykam oczy i widzę taką scenę: Feldkurat po głębokiej dyskusji z Flaszką (idolem), siedzą ze zwieszonymi głowami nad najnowszym numerem "Naszego Dziennika"
– Tak, tak – ze smutkiem konstatuje Feldkurat.
– Ho, ho, tak, tak – potwierdza zamyślona i opróżniona do połowy Flaszka.
hmmmmm :-)))))
a teraz przetłumacz tym z poza Galicji kto i zacz rzeczony Feldkurat i rzeczony idol (Flaszka)
;-))))))))))))))))))),
z mroków Galicyjskiej nocy pozdrawiam
Ja wnętrze kościoła oglądałem ostatnio jakiś miesiąc temu
Ja wnętrze kościoła oglądałem ostatnio jakiś miesiąc temu, przy okazji pogrzebu koleżanki, młodej dziewczyny. Zapamiętałem głównie gościa w rozczłapanych butach i brudnej narzutce, który krążąc między ludźmi pobrzękiwał zawartością tacy i podstawiał ją po kolei każdemu, w czasie, kiedy ksiądz przy ołtarzu mówił coś o unoszeniu w górę serc, co wedle mojego skromnego rozeznania ma być zdaje się jednym z ważniejszych momentów takiej uroczystości. Co jest dla mnie niezmiennie szokujące w takich chwilach to to, że ja, odmieniec, wydaję się być jedyną zażenowaną osobą w sali. Choć myślę, że jest nadzieja. W szczenięcych latach miałem kolegów, katolików, pilnie uczęszczających na lekcje religii przy parafii, gdzie w składzie odtworzonej klasy szkolnej brak dwóch kolegów był natychmiast zauważalny, a koledzy skutecznie namawiani do prób nawracania. Około klasy ósmej niektórzy koledzy nauczyli się mnożyć (przepraszam kolegów za sarkazm) i przemnożyli powierzchnię podłogi nowobudowanego kościoła przez cenę metra kwadratowego marmuru. Słowo honoru, ja widziałem ten proces myślowy na ich twarzach, i twierdzę, że jest nieodwracalny, i chcę wierzyć, że brak reakcji wiernych na pobrzękiwanie kassą lub popisy nietolerancji i szczucie od ołtarza są w większości jedynie sposobem funkcjonowania w systemie, i że niedługo nastąpi zmiana, szybsza niż można by sądzić po pozorach, jak przejście fazowe.
Miki, chyba troszke mylisz
Miki, chyba troszke mylisz pojecia.
System, o ktorym mowa, nie polega na dobrowolnosci wplat, tzn. mozliwosci wyboru – placic czy nie placic? Wtedy istotnie moglyby byc trudnosci z uzbieraniem 20-25%.
System mialby jednak polegac na pewnym ustalonym procentowo odpisie od podatku, ktory i tak trzeba zaplacic.
Troche podobnie z aktualnym “odpisem na fundacje”, tyle ze szloby to bardziej automatycznie. Kwota znana, trzeba w formularzu podac tylko, na ktory kosciol lub inny cel. Przy takim ustawieniu pewnie prognoza ok. 50% wydaje sie trafniejsza.
Ale i tak pociagneloby to za soba ujawnienie owego odsetka, i juz samo to byloby dla KK miazdzace. Do tego jeszcze ta cholerna jawnosc finansow…
Pozdrawiam
Drogi Julianie, pragne
Drogi Julianie, pragne wyprowadzic Cie z bledu, w ktorym trwasz, i to bledu plugawego.
Onze pseudonim nie sluzy do przechodzenia przez gardlo ani nawet brania do buzi.
Pewne jest, ze po zabiegu pozyskania owego pseudonimu cala reszta maloletniego Zyda przez chwile placze, potem zas z reguly oddala sie i rozwija w najlepsze.
Byc moze zdarza sie, iz jakas czesc owej reszty takiego juz doroslego Zyda przechodzi przez gardlo (zwane wowczas rytualnie deep throat).
Do czego jednak sluzy sam pozyskany pseudonim, tego nie wie na pewno nikt poza specjalista od jego pozyskiwania, zwanym mohel.
Shalom
Czyja skorka?!
Drogi Julianie,
toz probowalem Ci wyjasnic, ze to skorka nie po zadnym hierarsze, lecz po ktoryms z Naszych.
Moze to stad ta jej cudownosc?
??????? ???????? (Shalom) 😉