Tak mi się jakoś ostatnio pomyślało. Nie czytamy.
Tak mi się jakoś ostatnio pomyślało. Nie czytamy. Ja nie czytam. Dokładniej, to książek. Dlaczego? Oto jest pytanie.
Literki zaczęłam składać w wyrazy jako czteroletnie dziecię. Mówią, że genialne. Z czasem mi przeszło. Nie wiem na kogo. Ktoś wie?
Miałam szczęście być posiadaczką starszego zaczytanego rodzeństwa, rodziców i domu-biblioteki. Coś jak matka tka i tatka tka a przy okazji tkają dzieci. Tkanie jest zaraźliwe!
W drugiej klasie szkoły podstawowej, wówczas jeszcze ośmioklasowej, miałam wyczytane wszystkie lektury aż do ósmej klasy, plus ponadobowiązkowe i nie tylko. Rok spędzony na leniuchowaniu w szpitalu co nieco pomógł w wyrabianiu ponadnormy.
Był czas, że na nic nie miałam czasu, ale na czytanie zawsze się znalazł. W pociągu, w przeciągu, na dworcu, w WC. Wszędzie. Normą było jedna na dobę. Książka.
I stało się! Wywalczyłam dostęp do internetu! Hura! Hura? Nie do końca. Coś za coś. Wciągnęło mnie po uszy i…
Już nie pamiętam kiedy ostatni raz zasnęłam z głową na książce. Za to raz zdarzyło mi się odcisnąć klawiaturę na policzku. Gdy zasnęłam surfując po internecie.
Książki to najlepsi nasi przyjaciele. Nie zdradzą, nie zostawią a nauczą wiele. Tak mi się ktoś tam dawno temu wpisał do Pamiętnika. To prawda. To ja je zdradziłam, nie one mnie.
Może ktoś zna sposób na nieczytanie? Co ostatnio czytaliście? Co polecacie? Byle nie politycznie, tego mam jak na razie dość tu i tam, i ówdzie też.
Zdaje się,
że kłopot techniczny ustał.
Mam tylko jedną wątpliwość – co to jest “ostatnio”? Ostatni tydzień, miesiąc, kwartał?
Mogę policzyć w tył, ale ograniczę się tylko do fikcji/ lit. pięknej:
“Zamek z piasku, który runął” Larssona (ostatnia część trylogii, tym razem oddzielnie czytana)
“Szlak chwały” Heinleina
“Wodnikowe Wzgórze” Adamsa (odświeżyłem dzięki Lukrecji)
“Nocny patrol”, “Patrol Zmroku” i “Ostatni Patrol” Łukjanienki (“Dziennego Patrolu” jakoś nie)
“Fantastyka” rocznik 1983 (niekompletny)
Chyba tyle, jak pamięcią sięgnę.
Ostatnio to już kilka
Ostatnio to już kilka miesięcy. Nieczytania. A co do ostatnio pomyślało, to przed chwilą. Zdarza mi się przeciętnie raz w tygodniu.
Refleksja naszła mnie znienacka dzięki Tobie/przez Ciebie?
Widzę, że poruszamy się po zbliżonych okręgach czytelniczych.:)
PS.
Coraz więcej książek mam w plikach, zwłaszcza tych, które nie zdążyły jeszcze wyjść w Polsce, więc coraz intensywniej się rozglądam za czytnikiem do e-booków, niekoniecznie wypasionym tabletem, z dostępem do netu etc., wręcz przeciwnie, im prostszy, tym lepszy. To w kontekście różnicy tradycyjna książka vs zasypianie z głową na klawiaturze ; )
Fantastyka
rocznik 1983 to jeszcze okładki były takie trochę tekturowe?
Pamiętam opowiadanie “Co większe muchy”
http://niniwa2.cba.pl/lipka_co_wieksze_muchy.htm
Regularnie zacząłem prenumerować w kwietniu 1986 (Czernobyl?)
Jak najbardziej tekturowe.
Dorwałem roczniki od 1983 do początku XXI wieku (gdzieś do 2001-2002), z czego większość niekompletnych, ale parę jest całych, z lat 90′, już jako Nowa Fantastyka. Obiecałem sobie, że będę sukcesywnie czytał i jakoś nie mogę. “Co większe muchy” czytałem pierwszy raz w jednym ze zbiorów opowiadań (Antologia Młodych się to nazywało czy jakoś podobnie).
Trochę tekturowe były. Tylko,
Trochę tekturowe były. Tylko, że ja kojarzę z dorwania do onych i czytania.. Sama z siebie to bym nie trafiła. Tylko i wyłącznie szwagrem, ale to pamiętam. Tam po raz pierwszy spotkałam się z Władcami much np. I nie tylko.
A
Takie opowiadanie Piaseczniki pamiętacie?
Jak mi się ono podobało:
http://niniwa2.cba.pl/piaseczniki_george_r_r_martin.htm
Hehe
Popatrz na listę pod swoim wpisem o fantastyce, p. 10. Dziękuję za link, pamiętałem, że gdzieś na tym serwerze to jest, ale nie chciało mi się szukać : )))
Heh
Jak zwykle splątani kwantowo;-)
Pamiętam.:) Dziękuję za
Pamiętam.:) Dziękuję za link.:)
Zdaje się,
że kłopot techniczny ustał.
Mam tylko jedną wątpliwość – co to jest “ostatnio”? Ostatni tydzień, miesiąc, kwartał?
Mogę policzyć w tył, ale ograniczę się tylko do fikcji/ lit. pięknej:
“Zamek z piasku, który runął” Larssona (ostatnia część trylogii, tym razem oddzielnie czytana)
“Szlak chwały” Heinleina
“Wodnikowe Wzgórze” Adamsa (odświeżyłem dzięki Lukrecji)
“Nocny patrol”, “Patrol Zmroku” i “Ostatni Patrol” Łukjanienki (“Dziennego Patrolu” jakoś nie)
“Fantastyka” rocznik 1983 (niekompletny)
Chyba tyle, jak pamięcią sięgnę.
Ostatnio to już kilka
Ostatnio to już kilka miesięcy. Nieczytania. A co do ostatnio pomyślało, to przed chwilą. Zdarza mi się przeciętnie raz w tygodniu.
Refleksja naszła mnie znienacka dzięki Tobie/przez Ciebie?
Widzę, że poruszamy się po zbliżonych okręgach czytelniczych.:)
PS.
Coraz więcej książek mam w plikach, zwłaszcza tych, które nie zdążyły jeszcze wyjść w Polsce, więc coraz intensywniej się rozglądam za czytnikiem do e-booków, niekoniecznie wypasionym tabletem, z dostępem do netu etc., wręcz przeciwnie, im prostszy, tym lepszy. To w kontekście różnicy tradycyjna książka vs zasypianie z głową na klawiaturze ; )
Fantastyka
rocznik 1983 to jeszcze okładki były takie trochę tekturowe?
Pamiętam opowiadanie “Co większe muchy”
http://niniwa2.cba.pl/lipka_co_wieksze_muchy.htm
Regularnie zacząłem prenumerować w kwietniu 1986 (Czernobyl?)
Jak najbardziej tekturowe.
Dorwałem roczniki od 1983 do początku XXI wieku (gdzieś do 2001-2002), z czego większość niekompletnych, ale parę jest całych, z lat 90′, już jako Nowa Fantastyka. Obiecałem sobie, że będę sukcesywnie czytał i jakoś nie mogę. “Co większe muchy” czytałem pierwszy raz w jednym ze zbiorów opowiadań (Antologia Młodych się to nazywało czy jakoś podobnie).
Trochę tekturowe były. Tylko,
Trochę tekturowe były. Tylko, że ja kojarzę z dorwania do onych i czytania.. Sama z siebie to bym nie trafiła. Tylko i wyłącznie szwagrem, ale to pamiętam. Tam po raz pierwszy spotkałam się z Władcami much np. I nie tylko.
A
Takie opowiadanie Piaseczniki pamiętacie?
Jak mi się ono podobało:
http://niniwa2.cba.pl/piaseczniki_george_r_r_martin.htm
Hehe
Popatrz na listę pod swoim wpisem o fantastyce, p. 10. Dziękuję za link, pamiętałem, że gdzieś na tym serwerze to jest, ale nie chciało mi się szukać : )))
Heh
Jak zwykle splątani kwantowo;-)
Pamiętam.:) Dziękuję za
Pamiętam.:) Dziękuję za link.:)
Nawet bardzo.
Tym bardziej,
Nawet bardzo.
Tym bardziej, że nie czytałam i z polecenia skorzystam.:)
fantastyka, wampiry, światy obce, itp
Z moich obserwacji wynika brak związku między czytelnictwem a sprawnością intelektualną człowieka. Jest sporo myślicieli którzy nie cierpią czytania, sporo też takich którzy bezskutecznie próbują zmądrzeć metodą czytania.
Kompletny brak reguł w tym zjawisku psychospołecznym.
Osobiście nie jestem oryginalny w wyborze paszy literackiej, przede wszystkim fantastyka (z polskich to Grzędowicz, Pilipiuk, Piekara).
Zagraniczne to tak jak wszyscy plus ten słynny Japończyk, jak mu tam.. O, Murakami.
O nie
pamiętam tego gościa z Japonii.
Grzędowicza musiałem czytać
w “Fenixie” swego czasu, Piekarę prawdopodobnie w NF, ale nazwisk nie kojarzę z treścią.
Grzędowicz
chodzi mi po głowie z Orbitowskim. Może ktoś mi wyjaśni dlaczego?
Grzędowicz ma łeb
Grzędowicz mocno ociera się o genialność, wręcz.
Piekara z kolei machnął świetną książkę “Przenajświętsza Rzeczpospolita” – dzieło skrajnie niepoprawne politycznie, oraz zbiór całkiem oryginalnych opowiadań.
No własnie
w takim razie Orbitowski też musi mieć łeb – bo oni w mojej głowie są w tej samej przegródce.
Piekarę czytałam i mam na
Piekarę czytałam i mam na półce. Komu pożyczyć?:)
Grzędowicza nie kojarzę.:(
Grzędowicza nie kojarzę.:(
Grzędowicz
Pozostali z polskich fantastyków często uważają go za numer jeden.
Bardzo mało pisze niestety, np “Księga jesiennych demonów”, “Popiół i kurz”, “Pan Lodowego Ogrodu” no i “Wypychacz zwierząt”. Smutno pisze, bajkowo, ale cholernie blisko prawdziwego życia. Dosyć depresyjna lektura.
Poszukam, poczytam, żeby się
Poszukam, poczytam, żeby się dobić.;) Dziękuję.:)
Nawet bardzo.
Tym bardziej,
Nawet bardzo.
Tym bardziej, że nie czytałam i z polecenia skorzystam.:)
fantastyka, wampiry, światy obce, itp
Z moich obserwacji wynika brak związku między czytelnictwem a sprawnością intelektualną człowieka. Jest sporo myślicieli którzy nie cierpią czytania, sporo też takich którzy bezskutecznie próbują zmądrzeć metodą czytania.
Kompletny brak reguł w tym zjawisku psychospołecznym.
Osobiście nie jestem oryginalny w wyborze paszy literackiej, przede wszystkim fantastyka (z polskich to Grzędowicz, Pilipiuk, Piekara).
Zagraniczne to tak jak wszyscy plus ten słynny Japończyk, jak mu tam.. O, Murakami.
O nie
pamiętam tego gościa z Japonii.
Grzędowicza musiałem czytać
w “Fenixie” swego czasu, Piekarę prawdopodobnie w NF, ale nazwisk nie kojarzę z treścią.
Grzędowicz
chodzi mi po głowie z Orbitowskim. Może ktoś mi wyjaśni dlaczego?
Grzędowicz ma łeb
Grzędowicz mocno ociera się o genialność, wręcz.
Piekara z kolei machnął świetną książkę “Przenajświętsza Rzeczpospolita” – dzieło skrajnie niepoprawne politycznie, oraz zbiór całkiem oryginalnych opowiadań.
No własnie
w takim razie Orbitowski też musi mieć łeb – bo oni w mojej głowie są w tej samej przegródce.
Piekarę czytałam i mam na
Piekarę czytałam i mam na półce. Komu pożyczyć?:)
Grzędowicza nie kojarzę.:(
Grzędowicza nie kojarzę.:(
Grzędowicz
Pozostali z polskich fantastyków często uważają go za numer jeden.
Bardzo mało pisze niestety, np “Księga jesiennych demonów”, “Popiół i kurz”, “Pan Lodowego Ogrodu” no i “Wypychacz zwierząt”. Smutno pisze, bajkowo, ale cholernie blisko prawdziwego życia. Dosyć depresyjna lektura.
Poszukam, poczytam, żeby się
Poszukam, poczytam, żeby się dobić.;) Dziękuję.:)
Mogę się wtrącić? Mogę? Ja za
Mogę się wtrącić? Mogę?
Ja SF zaraziłam się dawno temu od szwagra. Pierwsze co mnie zachwyciło to Brian W. Aldiss. I nie “Non stop”. ale “Cieplarnia”. Czytał Pan? Wszystkie numery “Fantastyki” przechowywane są szwagrem jak relikwie. Wyczytałam do dna, bo mnie podobno lubi.
Mogę się wtrącić? Mogę? Ja za
Mogę się wtrącić? Mogę?
Ja SF zaraziłam się dawno temu od szwagra. Pierwsze co mnie zachwyciło to Brian W. Aldiss. I nie “Non stop”. ale “Cieplarnia”. Czytał Pan? Wszystkie numery “Fantastyki” przechowywane są szwagrem jak relikwie. Wyczytałam do dna, bo mnie podobno lubi.
Przeczytałam i chcę bardzo,
Przeczytałam i chcę bardzo, żeby Panu zrobiło się lekko na sercu, zaczęło kojarzyć się ze mną. Zapomniało się Pani, że jestem Aniołem? Wspierać będę. Tamto zostawić. Przetrawić, wypluć, zostawić. Zaczynamy od nowa. Poda mi Pani rękę?
Przeczytałam i chcę bardzo,
Przeczytałam i chcę bardzo, żeby Panu zrobiło się lekko na sercu, zaczęło kojarzyć się ze mną. Zapomniało się Pani, że jestem Aniołem? Wspierać będę. Tamto zostawić. Przetrawić, wypluć, zostawić. Zaczynamy od nowa. Poda mi Pani rękę?
Którą Pan sobie zażyczy. Mogą
Którą Pan sobie zażyczy. Mogą być obie, choć aż na tyle nie liczę.
Którą Pan sobie zażyczy. Mogą
Którą Pan sobie zażyczy. Mogą być obie, choć aż na tyle nie liczę.
Uuu
10 rzeczy, powiada Pan? Nie jest to przesadnie dużo, ale można spróbować
(kolejność NIE będzie odzwierciedlała żadnego rankingu, co lepsze, a co gorsze; uwaga, to są pozycje SF, A NIE fantasy, czyli zabraknie Sapkowskiego, Tolkiena i Ursuli LeGuin, żeby wymienić tak z brzegu):
1. Stanisław Lem. Najlepiej całość, ale tak hop siup to nierealne – więc może zacząć od opowiadań o pilocie Pirxie, potem przejść do tragikomicznego “Kongresu futurologicznego”, a wreszcie dać sobie oddech “Solaris”. Potem można CAŁĄ resztę.
2. Orson Scott Card – “Gra Endera”. To jest pierwsza część cyklu, więc jak już Pan to przeczyta, polecam ciąg dalszy.
3. Bracia Arkadij i Borys Strugaccy, obowiązkowo 3 x P – “Piknik na skraju drogi”, “Poniedziałek zaczyna się w sobotę” i “Przenicowany świat”. Ciąg dalszy jak wyżej.
4. Robert Anson Heinlein, i tu zależy: można zacząć od opus magnum (i wtedy “Obcy w obcym kraju”), a można i od rzeczy lżejszych (np. od “Żołnierzy kosmosu”, wydanych wcześniej z niewielkimi skrótami jako “Kawaleria kosmosu”). Po drodze jeszcze “Luna to surowa pani”, “Kot, który przenika przez ściany” (jako dylogia) i ew. w uzupełnieniu “Liczba Bestii” (“The Number Of The Beast”, o ile mi wiadomo, tylko w oryginale). Plus reszta jak wyżej.
5. Harry Harrison – “Planeta śmierci”, potem jest cały cykl, ale to jak z sequelami – im dalej, tym słabiej. Można również fantastyczne kryminały z serii powieści o międzyplanetarnym przestępcy Stalowym Szczurze.
6. Henry Kuttner – dwa tomy wydano po polsku, “Stos kłopotów” i “Twonk. Opowiadania”. Oba polecam, przy pierwszym należy się położyć, bo większość opowiadań i tak rozkłada na łopatki.
7. James White – “Szpital kosmiczny” i następne tomy cyklu. Zasługuje na uwagę, bo walki, wojny i zabijania jest tu jak na lekarstwo, za to zgodnie z tytułem – diagnostyka, i to lepsza niż w serialu “House MD”, bo w większości dotycząca nieziemców.
8. Ray Bradbury – “Kroniki marsjańskie”. Klasyk SF, mój ulubiony – z klasyków.
9. Marek Oramus – “Senni zwycięzcy”. Trudno określić dokładnie, o czym to. O kosmosie, socjotechnice, ludziach, którzy mimo upływu lat i rozwoju techniki nic a nic się nie zmieniają.
10. To już upchnąłem do jednego punktu – powieści z gatunku historii alternatywnych: James Hogan “Operacja Proteusz” i John Birmingham – trylogia “Oś czasu”, obu panów pisze o alternatywnej historii II wojny światowej, Eric Flint i inni autorzy – seria “1632”, alternatywna historia wojny trzydziestoletniej, po dwóch pierwszych tomach nieźle się rozrasta.
Ale mnie Pan odciągnął od roboty!
Wszystkie czytałam onegdaj,
Wszystkie czytałam onegdaj, jeszcze przed erą internetu!
Wszystkie?
Aż mi się nie chce wierzyć ; ) Punkt 10. też?
Ups… Punkt 10 nie.
Ups… Punkt 10 nie. Skłamałam.:(
K….a:-)
Pozycji szóstej i dziesiątej nie czytałem.
Resztę po parę razy.
Dorzuciłbym Diunę za klimat – chociaż niedawno wziąłem ją do rąk i odrzuciła mnie po paru stronach (zbyt dużo razy czytałem;-)
Diuna odrzuciła mnie po 50-u
Diuna odrzuciła mnie po 50-u stronach, ale się przemogłam i poleciało. Łącznie z Kapitularzem.
Diuna też, ale…
nie polecałbym Yo li na początek, poza tym IMHO tylko pierwsza powieść z cyklu jest OK, reszta to już nie to.
Dokładnie
reszta jest dużo słabsza.
Dzieci Diuny mi się podobały.
Dzieci Diuny mi się podobały. Też.
imho, co do SF na bardzo szybko
1, z 2 pierwsza tylko, 3, 6, 8,
Zajdel
Dick, Ubik dla przykładu
Diuna i reszta,
Ślepowidzenie – Peter Watts
Uuu
10 rzeczy, powiada Pan? Nie jest to przesadnie dużo, ale można spróbować
(kolejność NIE będzie odzwierciedlała żadnego rankingu, co lepsze, a co gorsze; uwaga, to są pozycje SF, A NIE fantasy, czyli zabraknie Sapkowskiego, Tolkiena i Ursuli LeGuin, żeby wymienić tak z brzegu):
1. Stanisław Lem. Najlepiej całość, ale tak hop siup to nierealne – więc może zacząć od opowiadań o pilocie Pirxie, potem przejść do tragikomicznego “Kongresu futurologicznego”, a wreszcie dać sobie oddech “Solaris”. Potem można CAŁĄ resztę.
2. Orson Scott Card – “Gra Endera”. To jest pierwsza część cyklu, więc jak już Pan to przeczyta, polecam ciąg dalszy.
3. Bracia Arkadij i Borys Strugaccy, obowiązkowo 3 x P – “Piknik na skraju drogi”, “Poniedziałek zaczyna się w sobotę” i “Przenicowany świat”. Ciąg dalszy jak wyżej.
4. Robert Anson Heinlein, i tu zależy: można zacząć od opus magnum (i wtedy “Obcy w obcym kraju”), a można i od rzeczy lżejszych (np. od “Żołnierzy kosmosu”, wydanych wcześniej z niewielkimi skrótami jako “Kawaleria kosmosu”). Po drodze jeszcze “Luna to surowa pani”, “Kot, który przenika przez ściany” (jako dylogia) i ew. w uzupełnieniu “Liczba Bestii” (“The Number Of The Beast”, o ile mi wiadomo, tylko w oryginale). Plus reszta jak wyżej.
5. Harry Harrison – “Planeta śmierci”, potem jest cały cykl, ale to jak z sequelami – im dalej, tym słabiej. Można również fantastyczne kryminały z serii powieści o międzyplanetarnym przestępcy Stalowym Szczurze.
6. Henry Kuttner – dwa tomy wydano po polsku, “Stos kłopotów” i “Twonk. Opowiadania”. Oba polecam, przy pierwszym należy się położyć, bo większość opowiadań i tak rozkłada na łopatki.
7. James White – “Szpital kosmiczny” i następne tomy cyklu. Zasługuje na uwagę, bo walki, wojny i zabijania jest tu jak na lekarstwo, za to zgodnie z tytułem – diagnostyka, i to lepsza niż w serialu “House MD”, bo w większości dotycząca nieziemców.
8. Ray Bradbury – “Kroniki marsjańskie”. Klasyk SF, mój ulubiony – z klasyków.
9. Marek Oramus – “Senni zwycięzcy”. Trudno określić dokładnie, o czym to. O kosmosie, socjotechnice, ludziach, którzy mimo upływu lat i rozwoju techniki nic a nic się nie zmieniają.
10. To już upchnąłem do jednego punktu – powieści z gatunku historii alternatywnych: James Hogan “Operacja Proteusz” i John Birmingham – trylogia “Oś czasu”, obu panów pisze o alternatywnej historii II wojny światowej, Eric Flint i inni autorzy – seria “1632”, alternatywna historia wojny trzydziestoletniej, po dwóch pierwszych tomach nieźle się rozrasta.
Ale mnie Pan odciągnął od roboty!
Wszystkie czytałam onegdaj,
Wszystkie czytałam onegdaj, jeszcze przed erą internetu!
Wszystkie?
Aż mi się nie chce wierzyć ; ) Punkt 10. też?
Ups… Punkt 10 nie.
Ups… Punkt 10 nie. Skłamałam.:(
K….a:-)
Pozycji szóstej i dziesiątej nie czytałem.
Resztę po parę razy.
Dorzuciłbym Diunę za klimat – chociaż niedawno wziąłem ją do rąk i odrzuciła mnie po paru stronach (zbyt dużo razy czytałem;-)
Diuna odrzuciła mnie po 50-u
Diuna odrzuciła mnie po 50-u stronach, ale się przemogłam i poleciało. Łącznie z Kapitularzem.
Diuna też, ale…
nie polecałbym Yo li na początek, poza tym IMHO tylko pierwsza powieść z cyklu jest OK, reszta to już nie to.
Dokładnie
reszta jest dużo słabsza.
Dzieci Diuny mi się podobały.
Dzieci Diuny mi się podobały. Też.
imho, co do SF na bardzo szybko
1, z 2 pierwsza tylko, 3, 6, 8,
Zajdel
Dick, Ubik dla przykładu
Diuna i reszta,
Ślepowidzenie – Peter Watts
Z tym pretekstem
jest dokładnie tak, jak Pan napisał. Przyjemność, mam wrażenie, po obu stronach. A propos, zna Pan takie pojęcie jak prokrastynacja? No to to jest właśnie to, w najczystszej postaci.
Z tym pretekstem
jest dokładnie tak, jak Pan napisał. Przyjemność, mam wrażenie, po obu stronach. A propos, zna Pan takie pojęcie jak prokrastynacja? No to to jest właśnie to, w najczystszej postaci.
A myśli Pan,
że z tym pierwszym by była przyjemność? A co do prokrastynacji, to jest to w dużym skrócie robienie wszystkiego, tylko nie tego, co w danym momencie należy.
A myśli Pan,
że z tym pierwszym by była przyjemność? A co do prokrastynacji, to jest to w dużym skrócie robienie wszystkiego, tylko nie tego, co w danym momencie należy.
Hehe
Tu fantastyka się przydaje – u Lema w jednym z opowiadań maszyny rozumne, napotkawszy problem, którego nie mogły rozwiązać, zaczęły zamiast tego konstruować następne maszyny rozumne, które postąpiły tak samo – i tak w nieskończoność. To jest przykład prokrastynacji totalnej : )))
Hehe
Tu fantastyka się przydaje – u Lema w jednym z opowiadań maszyny rozumne, napotkawszy problem, którego nie mogły rozwiązać, zaczęły zamiast tego konstruować następne maszyny rozumne, które postąpiły tak samo – i tak w nieskończoność. To jest przykład prokrastynacji totalnej : )))
Pomyśl, że SF to też my i
Pomyśl, że SF to też my i skojarzenia runą, powstaną nowe.:)
Pomyśl, że SF to też my i
Pomyśl, że SF to też my i skojarzenia runą, powstaną nowe.:)
Nie
przejmuj się – już jest za późno (nie chodzi mi o godzinę) – dla nas to podróż sentymentalna w stare lata ubiegłego tysiąclecia. SF tak naprawdę opisuje bierzący czas w dekoracjach z przyszłości. SF się starzeje szybko i po latach nie da się sporej części tego o czym tu pisaliśmy przeczytać. Jedyną radą jest wzięcie do rąk aktualnych, nowych powieści. Ale tutaj Ci nie pomogę – nie wiem co jest teraz na topie
Pzdr.
Ps. Ufff ale oddech od polityki. Niestety MK znowu coś politycznego napisał – nie czytam na wszelki wypadek.
I o to chodzi Zoe, o to
I o to chodzi Zoe, o to chodzi, o ten oddech od polityki.:)
Nie
przejmuj się – już jest za późno (nie chodzi mi o godzinę) – dla nas to podróż sentymentalna w stare lata ubiegłego tysiąclecia. SF tak naprawdę opisuje bierzący czas w dekoracjach z przyszłości. SF się starzeje szybko i po latach nie da się sporej części tego o czym tu pisaliśmy przeczytać. Jedyną radą jest wzięcie do rąk aktualnych, nowych powieści. Ale tutaj Ci nie pomogę – nie wiem co jest teraz na topie
Pzdr.
Ps. Ufff ale oddech od polityki. Niestety MK znowu coś politycznego napisał – nie czytam na wszelki wypadek.
I o to chodzi Zoe, o to
I o to chodzi Zoe, o to chodzi, o ten oddech od polityki.:)
Nie obawiaj się Yo lu. Anioły
Nie obawiaj się Yo lu. Anioły czuwają.)
Nie obawiaj się Yo lu. Anioły
Nie obawiaj się Yo lu. Anioły czuwają.)
Panie Yo la,
Dobry wieczór tą razą,
Pan mnie łaskawie wciągnie w wywiad z Richardsem, bardzo proszę. Powiedział coś ciekawego albo śmiesznego?
Wciąż padam, padam, padam (Piaf nie chce się ode mnie odczepić)
PS. Przepraszam miłośników fantastyki za zakłócania spokoju; czytałam tylko Lema i trochę Dicka. Reszta to raczej not my cup of tea, wolę literaturę faktu.
Dobry wieczór,
a wie Pani, że Dick podejrzewał Lema o nieistnienie? : ))
Dobry, a jakże, dziękuję
Nie wiedziałam, Panie Szanowny, a to psikus! Faktem jednak jest, że Lem trochę przypomina ufoludka, znaczy, istotę nie-ludzką, znaczy jako ludzka istota nie istnieje :))
Pozdrawiam z szaconkiem, bo się może skończyć źle… (dziś cósik cała w cytatach jestem)
A kto go (Lema) tam wie!
Co do Dicka natomiast:
“Znana jest historia paranoi, w jaką popadł na punkcie Lema gigant amerykańskiej s.f. Philip K. Dick. W 1974 r. Dick napisał donos do FBI, w którym utrzymywał, że Lem jako „funkcjonariusz totalnej partii” stoi na czele spisku pisarzy marksistów, którzy chcą przejąć kontrolę nad amerykańską fantastyką. Różnorodna stylistyka utworów Lema była dla Dicka dowodem na to, że za jego nazwiskiem kryje się być może cały „komitet” komunistycznych agentów. Echem tego sporu są parodystyczne wobec Dicka wątki w twórczości Lema, np. opis Ministerstwa Spraw Zaziemskich otwierający „Wizję lokalną” (1981) to subtelna drwina z Dickowskiego opowiadania „Raport mniejszości” (1956) (list Dicka do FBI można znaleźć pod adresem: http://lem.hostingpro.pl/cyberiadinfo/english/english/faq/faq.htm#dick ).”
Więcej… http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,65505,2699331.html#ixzz13h98tj2j
Marksistów, powiada Dick? Ekhmmm….
Otóż dawno, dawno temu czytałam taką trylogię Lema, niefantastyczną bynajmniej, “Czas nieutracony” to się chyba nazywało. Potem ostał się z niej “Szpital przemienienia”, i dobrze, bo dwie części były okropnie marksistowskie, by nie powiedzieć, leninowskie. Podobno Lemowi bardzo zależało na wydaniu “Szpitala”, a waadza postawiła warunek: dopisze jakieś części po linii i na bazie albo szlaban na “Szpital”. Może Dick coś o tym słyszał jednym uchem i tak mu się utrwaliło.
A to możliwe,
znaczy że z relacji słyszał i sobie przetworzył, bo zdaje się, że samą powieść dopiero w 1988 przełożono na angielski (http://lccn.loc.gov/87033659).
Umrę mądrzejsza nieco.
Umrę mądrzejsza nieco. Dziękuję Tobie i Graz.:)
Dla Edith Piaf uczyłam się
Dla Edith Piaf uczyłam się francuskiego Graz, zatem rozumiem, że odczepić się nie chce. A co SF, to nie spodziewałam się, że aż tak zdominuje ten wątek. Ale widać miłośników innych gatunków brak.:) Od kilku lat też preferuję literaturę faktu, bardzo lubię też biografie, ale sentyment do SF pozostał.:) Taki etap w życiu był, czasem przenika i teraz, chociażby Pilipiukiem.:)
Edit:
Oglądałaś “Niczego nie żałuję”? Beczałam oglądając. Baba jestem. Ostatnio tak mnie wzięło na “Fridzie”.:))
Ja też, aha, dopiero teraz doczytałam, więc
jednak nie, nie dla niej, ale na niej się uczyłam…trochę, przyznaję, po bliższym poznaniu zdołowała mnie francuska gramatyka, rozbestwiona angielską byłam, prostą jak metr sznurka w kieszeni.
Oglądałam i jeden, i drugi. Nie ryczałam. Twarda jestem jak Roman Bratny i nieczuła jak kamień 🙂
Panie Yo la,
Dobry wieczór tą razą,
Pan mnie łaskawie wciągnie w wywiad z Richardsem, bardzo proszę. Powiedział coś ciekawego albo śmiesznego?
Wciąż padam, padam, padam (Piaf nie chce się ode mnie odczepić)
PS. Przepraszam miłośników fantastyki za zakłócania spokoju; czytałam tylko Lema i trochę Dicka. Reszta to raczej not my cup of tea, wolę literaturę faktu.
Dobry wieczór,
a wie Pani, że Dick podejrzewał Lema o nieistnienie? : ))
Dobry, a jakże, dziękuję
Nie wiedziałam, Panie Szanowny, a to psikus! Faktem jednak jest, że Lem trochę przypomina ufoludka, znaczy, istotę nie-ludzką, znaczy jako ludzka istota nie istnieje :))
Pozdrawiam z szaconkiem, bo się może skończyć źle… (dziś cósik cała w cytatach jestem)
A kto go (Lema) tam wie!
Co do Dicka natomiast:
“Znana jest historia paranoi, w jaką popadł na punkcie Lema gigant amerykańskiej s.f. Philip K. Dick. W 1974 r. Dick napisał donos do FBI, w którym utrzymywał, że Lem jako „funkcjonariusz totalnej partii” stoi na czele spisku pisarzy marksistów, którzy chcą przejąć kontrolę nad amerykańską fantastyką. Różnorodna stylistyka utworów Lema była dla Dicka dowodem na to, że za jego nazwiskiem kryje się być może cały „komitet” komunistycznych agentów. Echem tego sporu są parodystyczne wobec Dicka wątki w twórczości Lema, np. opis Ministerstwa Spraw Zaziemskich otwierający „Wizję lokalną” (1981) to subtelna drwina z Dickowskiego opowiadania „Raport mniejszości” (1956) (list Dicka do FBI można znaleźć pod adresem: http://lem.hostingpro.pl/cyberiadinfo/english/english/faq/faq.htm#dick ).”
Więcej… http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,65505,2699331.html#ixzz13h98tj2j
Marksistów, powiada Dick? Ekhmmm….
Otóż dawno, dawno temu czytałam taką trylogię Lema, niefantastyczną bynajmniej, “Czas nieutracony” to się chyba nazywało. Potem ostał się z niej “Szpital przemienienia”, i dobrze, bo dwie części były okropnie marksistowskie, by nie powiedzieć, leninowskie. Podobno Lemowi bardzo zależało na wydaniu “Szpitala”, a waadza postawiła warunek: dopisze jakieś części po linii i na bazie albo szlaban na “Szpital”. Może Dick coś o tym słyszał jednym uchem i tak mu się utrwaliło.
A to możliwe,
znaczy że z relacji słyszał i sobie przetworzył, bo zdaje się, że samą powieść dopiero w 1988 przełożono na angielski (http://lccn.loc.gov/87033659).
Umrę mądrzejsza nieco.
Umrę mądrzejsza nieco. Dziękuję Tobie i Graz.:)
Dla Edith Piaf uczyłam się
Dla Edith Piaf uczyłam się francuskiego Graz, zatem rozumiem, że odczepić się nie chce. A co SF, to nie spodziewałam się, że aż tak zdominuje ten wątek. Ale widać miłośników innych gatunków brak.:) Od kilku lat też preferuję literaturę faktu, bardzo lubię też biografie, ale sentyment do SF pozostał.:) Taki etap w życiu był, czasem przenika i teraz, chociażby Pilipiukiem.:)
Edit:
Oglądałaś “Niczego nie żałuję”? Beczałam oglądając. Baba jestem. Ostatnio tak mnie wzięło na “Fridzie”.:))
Ja też, aha, dopiero teraz doczytałam, więc
jednak nie, nie dla niej, ale na niej się uczyłam…trochę, przyznaję, po bliższym poznaniu zdołowała mnie francuska gramatyka, rozbestwiona angielską byłam, prostą jak metr sznurka w kieszeni.
Oglądałam i jeden, i drugi. Nie ryczałam. Twarda jestem jak Roman Bratny i nieczuła jak kamień 🙂
To mogłeś mi polecać w mojej
To mogłeś mi polecać w mojej podstawówce. Nie znoszę protekcjonalnego tonu. Następnym razem jak się do mnie zwrócisz spróbuj odezwać się normalnie.
Polecam Jewgienij Iwanowicz Zamiatin – My, pierwowzór Roku 1984. Czytałeś? Ja tak.
To mogłeś mi polecać w mojej
To mogłeś mi polecać w mojej podstawówce. Nie znoszę protekcjonalnego tonu. Następnym razem jak się do mnie zwrócisz spróbuj odezwać się normalnie.
Polecam Jewgienij Iwanowicz Zamiatin – My, pierwowzór Roku 1984. Czytałeś? Ja tak.
Czy wart, czy niewart
to akurat można ocenić dopiero po lekturze… : )
Czy wart, czy niewart
to akurat można ocenić dopiero po lekturze… : )
Znam tylko jej “Pożegnanie z
Znam tylko jej “Pożegnanie z Afryką” i “Ucztę Babette”. Nie czytałam, oglądałam. Przeczytać?
Znam tylko jej “Pożegnanie z
Znam tylko jej “Pożegnanie z Afryką” i “Ucztę Babette”. Nie czytałam, oglądałam. Przeczytać?
Love Story
nie czytałem. Natomiast resztę – owszem. Fahrenheit 451 w tej tonacji – Ray Bradbury.
Love Story
nie czytałem. Natomiast resztę – owszem. Fahrenheit 451 w tej tonacji – Ray Bradbury.
Ledwo dwa miesiące minęly
odkąd zaczełam czytać książkę, a Ty już tak nagle, Jasmine, że nie czytam książek? 🙂
Ledwo dwa miesiące minęly
odkąd zaczełam czytać książkę, a Ty już tak nagle, Jasmine, że nie czytam książek? 🙂
.
Pozdrawiam 🙂
Z mocnym postanowieniem, że też wypadałoby częściej i więcej czytać 🙂
A tu pogoda piękna. Górskie widoki kuszą i zachęcają do wspinaczki.
Dobrego dnia!
.
Pozdrawiam 🙂
Z mocnym postanowieniem, że też wypadałoby częściej i więcej czytać 🙂
A tu pogoda piękna. Górskie widoki kuszą i zachęcają do wspinaczki.
Dobrego dnia!