Wychowują nas rodzice, szkoła uczy, podwórko doświadcza, życie weryfikuje.
Wychowują nas rodzice, szkoła uczy, podwórko doświadcza, życie weryfikuje. Pośród wszelkich metod i sposobów abyśmy byli godni rozmaitych mian: człowiek, Polak, patriota, humanista, jest taki fragment naszego życia, który się wymyka wszelkiej kontroli. To co w życiu przeczytamy, usłyszymy, zobaczymy i co nam zapadnie w pamięci, nie ulega żadnym korektom i weryfikacjom. Często nie potrafimy racjonalnie wytłumaczyć dlaczego ten obraz, ta pieśń, ten rozdział utkwił nam i towarzyszy przez całe życie. Nie potrafimy wytłumaczyć, bo ciężko tłumaczyć się z emocji i chyba nie ma takiego człowieka, który nie miałby czegoś drobnego w swoim życiorysie, co zdecydowało o jego dalszym życiu. W ogóle nie wybierałem się na maturę, taki byłem kontestujący. Na dzień przed maturą balowałem jak szewc, po balu spałem 3 godziny i kiedy do pokoju weszła mama spodziewałem się alarmującego wykładu na temat odpowiedzialności i przyszłości. Nawet nie chciało mi się wyściubiać skacowanej głowy spod kołderki i gdy przewracałem się na drugi bok mama powiedziała bez wielkiej nadziei: ?Idź i spróbuj, co ci zależy?.
Postawiły mnie te słowa na nogi, tamtego dnia Cyceron z Schopenhauerem nie byli mnie w stanie przekonać do czegokolwiek, a mama bez wysiłku pokazała mi, że warto spróbować, bo nic mi nie zależy. Prostym i mądrym słowom mamy zawdzięczam maturę, zdałem bez większego wysiłku, co więcej wiedziałem, że zdam i to w tej samej sekundzie kiedy usłyszałem słowa mamy. Oczywiście nie potrafię tego wytłumaczyć, ale to jedno z tych wydarzeń, kiedy parę prostych słów, na które nie zwracamy codziennej uwagi zdecydowały o moim losie. Takich wydarzeń mam sporo w swoim burzliwym życiu, nie wszystkie umiem jednocześnie wymienić i nie wszystkie umiem odtworzyć, ale kiedy coś pachnie jak dawniej, kiedy coś słychać jak dawniej, kiedy coś przypomina dawny obraz, rozum budzi emocje. Dziś właśnie usłyszałem taki dźwięk, właściwie namiastkę dawnego dźwięku, który od razu skojarzyłem z dawnym dobrze znanym dźwiękiem. Z krakowskiej wieży zabrzmiał fragment muzyki Marka Grechuty i od pierwszych dźwięków, odruchowo, w środku, po cichu, dopowiedziałem bezdźwięcznie znane słowa ?ocalić od zapomnienia?.
Z piosenkami Marka Grechuty jest tak jak ze słowami mamy, słysząc te najważniejsze spośród ważnych coś mi kazało iść i spróbować. Najbardziej fenomenalne w moim słuchaniu Marka Grechuty było to, że poza jedną czarną płytą, nigdy nie miałem w swojej kolekcji nagrań Grechuty, słuchałem zupełnie innej muzyki i jakoś zawsze brakowało czasu i pieniędzy, żeby uzupełnić kolekcję o piosenki, które zmieniły moje życie. Marek Grechuta dopadał mnie zawsze w nietypowym miejscu i czasie, kiedy coś się waliło, albo coś eksplodowało radością, z samochodowego radia, z głośnika hipermarketu, w telewizyjnej zapowiedzi dochodził tekst i melodia, które prosiły aby się zastanowić, czy warto tak rozpaczać, czy warto wpadać w taką euforię.
Po łatwo zarobionej mamonie dobiegał mnie dźwięk historii pewnego znanego kogoś, kto miał dom i sad i w złe kręgi wpadł, gdy byłem wściekły i bezsilny nie usłyszałem kto pierwszy cel wyznaczył, kto pierwszy w nas rozpoznał, kto wrogów, kto przyjaciół. Zdarzyło mi się zakochać w Pani, która wcale nie była takim cudem, jak dokazywała i odkochałem się, chociaż wydawało się, że bez niej nic nie ma sensu. Zdarzało się szukać dziury w całym i cystern z ptasim mleczkiem, zdarzało się narzekać, że za mało, a Grechuta śpiewał w najmniej odpowiednim momencie, co jest możliwe to jest możliwe, co mi się zdaje to się zdaje. Nieraz problem stawało uczucie i łatwiej było z Grechutą rozważyć, czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie.
Nie umiem wytłumaczyć skąd się wziął Grechuta w moim życiu, dlaczego miał na moje życie wpływ i dlaczego już w moim życiu pozostanie. Nawet nie pytałem tych, z którymi dzielę dolę i niedolę, kim Grechuta jest dla nich. Nie czuję takiej potrzeby, aby Grechuta był kimś wielkim i ważnym i aby w ten sposób wytłumaczyć swoją słabość do słów i dźwięków nadających bieg, czasami sens mojemu życiu. Chwilami czuję się dziwnie, że nierzadko banalne piosenki kierowały moimi poczynaniami, ale to tylko tymi chwilami, gdy znów mam zbyt wiele i poczuje się zbyt pewnie. Miałem pisać znów o tym samym, jak jeden drugiego okłada w imię najwyższych racji i usłyszałem hejnał ?Ocalić od zapomnienia?. Usłyszałem i już nie mogłem się powstrzymać przed napisaniem paru słów o Marku Grechucie w moim życiu. Znów Marek Grechuta, dyskretnie i już z tamtego lepszego świata, wpłynął na moje życie, wpłynął pozytywnie, dzięki Grechucie nie sponiewierałem kliku polityków. Dzięki Marek za wszystko, to proste słowa, ale mam nadzieję, że je usłyszysz i zabrzmią dla Ciebie tak jak mnie zabrzmiały słowa mamy: ?idź i spróbuj, co ci zależy?.
Pewnie parafraza, ale poprawię, gdyż sens jakby inny
“Kto pierwszy sławę wszelką+I włości swe miał za nic”… i jakoś bardziej mi pasuje do autora powyższego tekstu.
hmmmmm
Kto pierwszy szedł przed siebie
kto pierwszy cel wyznaczył
kto pierwszy w nas rozpoznał
kto wrogów kto przyjaciół
kto pierwszy sławę wszelką
i włości swe miał za nic
A nie zabrakło całości
wiec przepraszam za dołożenie
Marek Grechuta
Dobry wieczór.
Bardzo dziękuję za wspomnienie o Marku Grechucie, aż mi trudno uwierzyć, że podobnie Jak Ty w pewnym momencie polubiłam śpiewane przez Niego utwory.
Jak byłam małą młodzieżą nie lubiłam Jego piosenek. Mogły nie istnieć, przerzucałam kanały.
Kiedy dorastałam zwróciłam uwagę na treść utworu “nie dokazuj miła nie dokazuj”,który zrobił na mnie wrażenie i tak poszło.
Od wielu lat uwielbiam Grechutę. Utwory są jak piszesz prawdziwe, piękne i wzruszające.
Mloda byc musisz!
Za poznego Gomolki studiowalem elektronike na PW. Na koncert Grechuty na Riwierze (akademik meski przy Polnej), na ktorym go uslyszalem po raz pierwszy w zyciu, zaciagnela mnie kolezanka z grupy ktora sie w nim nieprzytomnie kochala.
mile to
nie mial lekko Grechuta,ale,innym dodawal otuchy to prawda
/poza tymi milymi wspomnieniami -obawiam sie,ze Oprycznina z IPN “przypomni sobie” i cos przyklei,tfu,zeby nie w zla godzine/
W latach 60 dostał kawalerkę od reżimu,
ale usprawiedliwieniem może być to, że nie skończył reżimowej architektury. Może lepiej nie wywołujmy wilka Bronka z lasu.
PS
Na półce komplet płyt – często słuchanych.
Marek taki byl wlasnie, dla
Marek taki byl wlasnie, dla mnie tez – jakos nie epatowal, nie pchal sie na listy przebojow – oddzialywal z tla.
Teraz… Grechuta nadal jest w tle, tyle ze mam i czasem wlaczam bodaj wszystkie jego plyty, i jeszcze troche innych “grechutianow”.
Polecam zwlaszcza jazzowa plyte “Grechuta”, swietnie zagrana przez Wojciech Majewski Quintet.
http://www.diapazon.pl/PelnaWiadomosc.php?bn=Recenzje&Id=387
http://merlin.pl/Grechuta_Robert-Majewski-Tomasz-Szukalski-Wojciech-Majewski-Quintet/browse/product/4,265734.html
Jest tez fajny spektakl “kolejowy” z jego piosenek, ?Muza Pomyślności? zrobiony przez Margite Slizowska z Marcinem Kolaczkowskim; bylem ze 3 razy, za kazdym razem fajniejszy.
Dopiero co wyszla tez plyta (niestety nie DVD) z tego spektaklu, ale chyba jej nie ma w “wielkosklepowym” obiegu – informacja na stronce Margity http://www.margita.art.pl lub Marcina http://www.kolaczkowski.wizytowka.pl, albo u wydawcy –
http://www.sztukoteka.pl
Pozdrawiam
To jest KTOŚ
niepowtarzalny, kojący,budzący refleksje, nieustannie przywoływany…
Moja matka, w podobnej sytuacji co Twoja – Matko Kurko, w desperacji podała mi szklanicę wina.Byłam tak spięta,że trunek zadziałał maksymalnie rozluźniająco, nie wywołując objawów wskazujących na spożycie…Maturę zdałam śpiewająco.Miałam drogę otwartą na studia…To doświadczenie sprawiło, że nigdy nie byłam zestresowana egzaminami.
MK, z beczki maturalnej
zapomnialem dodac, ze mojego brata z kolesiem Milicja Obywatelska nyska prosto z izby zatrzyman na mature przywiozla… bo sie chlopcy poszli wyluzowac.
Tak tak, Milicja bywala jak ta Matka.
Zeby powrocic do swiata piosenki – Olek Grotowski chyba o tym spiewal, zreszta z milego Twemu i memu sercu Wrocka 🙂
Grechuta…
[…]Popatrz jak na złotą drogę twój cukrowy konik wskoczył[…]
^^^^^^
“Gdziekolwiek będziesz,cokolwiek się stanie,
Będą miejsca w książkach i miejsca przy stole.
Kasztan kiedy kwitnie lub owoc otwiera
Będą drzewa, ulice, ktoś nagle zawoła.
Ktoś do drzwi zapuka, pamięć przyniesie
Z kwiatem, z godziną, z kolorem.
Gdziekolwiek będziesz, cokolwiek się stanie.
Gdziekolwiek będziesz…
Gdziekolwiek będziesz, cokolwiek się stanie,
Będą miejsca w książkach i miejsca przy stole.
Kasztan kiedy kwitnie lub owoc otwiera
Wciąż będzie początek, bo wszędzie są mosty
Prawdziwe jak powietrze,ode mnie do ciebie,
Gdziekolwiek będę, cokolwiek się stanie.
Gdziekolwiek będę…”
Z siostrą Olka Grotowskiego chodziłem do jednej klasy
Z siostrą Olka Grotowskiego
(a nazywała się Hania Kowalik)
chodziłem do jednej klasy.
Olkowi zaś dawałem korepetycje
z angielskiego.
Eeehhhh … To było tak dawno
temu …