Kiedy już niecnota i manipulacja ze strony polskich polityków przeróżnej maści da mi do wiwatu, zaczynam robić coś, co Anglosasi nazywają ‘channel surfing’ – szybko i z pewną taką ner
Kiedy już niecnota i manipulacja ze strony polskich polityków przeróżnej maści da mi do wiwatu, zaczynam robić coś, co Anglosasi nazywają ‘channel surfing’ – szybko i z pewną taką nerwowością zmieniam kolejne kanały TV. Kilka dni temu podczas takiego surfowania trafiłem na jedną z moich ulubionych dyscyplin sportowych – snookera. Impreza najważniejsza w sezonie – mistrzostwa świata w Sheffield.
Tego, że snooker, jak właściwie każdy bilard (i jeszcze parę dyscyplin) to czysta fizyka, połączona z dużą dozą wyobraźni przestrzennej, nie trzeba chyba udowadniać. Mnie oprócz precyzji, niemal-niemożliwych uderzeń, odbić i odstawnych pociąga w snookerze jedna sprawa: obserwowanie graczy. To dzięki TV (dziękujemy ci, Eurosporcie!) pojąłem, że określenie "pokerowa twarz" powinno się zamienić na "snookerowa twarz". Być może
dlatego, że przewagę w światowym snookerze mają Brytyjczycy (wśród których okazywanie emocji uchodzi za nietakt) i okolice plus Azjaci (o kamiennych zaiste twarzach). I to, że nic nie jest przesądzone – tak jak przegrana Davisa z Robertsonem (czyżby stary mistrz się kończył?), czy też prowadzenie Bonda w meczu z Ebdonem.
I tu naszła mnie refleksja – być może to właśnie umiarkowanie w gestach i mimice graczy najwyższej klasy jest tym, co mnie tak w snookerze pociąga. Po rozgestykulowaniu i rozemocjonowaniu polityków – cisza, spokój, fair play. A przez moment wyobraziłem sobie, jak zachowywałyby się nasze media, gdyby politycy przyjęli maniery snookerzystów. Jak poważne dzienniki analizowałyby każde uniesienie brwi Donalda Tuska albo skrzywienie lewego kącika ust Jarosława Kaczyńskiego. Jak znany psycholog rozważa w topowej audycji radiowej, co oznacza nawyk muskania palcem końca nosa przez Jarosława Kalinowskiego. Jak telewizje zatrudniałyby specjalistów od czytania z ruchu ust, żeby dowiedzieć się, co mruknął pod nosem Grzegorz Napieralski, siadając w narożniku po odejściu od stołu. Jak Janusz Palikot byłby określany mianem "Ronniego O’Sullivana" polskiej polityki…
Chcecie odpocząć od polityki? Idźcie na spacer. A jeżeli leje, sprawdźcie, kiedy zaczyna się najbliższa transmisja snookera.
________
Tekst chroniony prawem autorskim. Opublikowany na witrynie www.kontrowersje.net . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.
Dzięki, Quackie
Dzięki za ukazanie nowej perspektywy. Żyć i grać z kamienną twarzą – to sztuka, która wymaga wielosetletniego treningu, niczym strzyżenie trawników. A podobno skutki uboczne, różne wrzody na żołądku też trzeba wkalkulować?
Szczerze odpowiem, że nie wiem
Nigdy nie grałem w bilard jako zawodnik na jakiejkolwiek rangi turnieju, ani też nie jestem takim fanem, żeby się orientować w przypadłościach zawodników. Można by się spodziewać, że zachowanie takiej kontroli nad sobą rzeczywiście kosztuje… ale czy aż wrzody? Może ktoś tu śledzi snookera dłużej niż ja i wie więcej?
Dzięki, Quackie
Dzięki za ukazanie nowej perspektywy. Żyć i grać z kamienną twarzą – to sztuka, która wymaga wielosetletniego treningu, niczym strzyżenie trawników. A podobno skutki uboczne, różne wrzody na żołądku też trzeba wkalkulować?
Szczerze odpowiem, że nie wiem
Nigdy nie grałem w bilard jako zawodnik na jakiejkolwiek rangi turnieju, ani też nie jestem takim fanem, żeby się orientować w przypadłościach zawodników. Można by się spodziewać, że zachowanie takiej kontroli nad sobą rzeczywiście kosztuje… ale czy aż wrzody? Może ktoś tu śledzi snookera dłużej niż ja i wie więcej?
Nie umiałem tak ładnie
jak Yo la :- (
Ale stalowe opanowanie przy zielonym (rzadziej niebieskim) stole widzę na srebrnym ekranie co wieczór. I o ile wyjścia ze studia polityków, obrażonych na dziennikarzy, zdarzają się co jakiś czas i nie są żadną sensacją, o tyle takie wyjście O’Sullivana w środku meczu (w grudniu 2006 r.) było szokiem dla snookerowego światka.
Nie umiałem tak ładnie
jak Yo la :- (
Ale stalowe opanowanie przy zielonym (rzadziej niebieskim) stole widzę na srebrnym ekranie co wieczór. I o ile wyjścia ze studia polityków, obrażonych na dziennikarzy, zdarzają się co jakiś czas i nie są żadną sensacją, o tyle takie wyjście O’Sullivana w środku meczu (w grudniu 2006 r.) było szokiem dla snookerowego światka.
I tu ujawniła się w całej rozciągłości
nieciągłość mojego tekstu. Wyciągnąłem wnioski z faktu, iż snookerowy zaciąg w tak znakomitej większości rekrutuje się z Wysp i do tego dodałem stereotyp zimnego Brytyjczyka. Czy wybaczy mi Pan to niedociągnięcie i ściągnie pokrowiec gorącej niechęci ze swego – tak przeczącego stereotypom zimnej brytyjskości i skłonnego do wybaczania – serca? Obiecuję, że podciągnę się z przedmiotu "nauka o zbyt szybkim wyciąganiu wniosków" i poddam sile wzajemnego przyciągania umysłów wybitnych, by częściej ciągnąć dobrze wygrzaną ławą w Pańskim kierunku (nie tylko w niedziele).
I tu ujawniła się w całej rozciągłości
nieciągłość mojego tekstu. Wyciągnąłem wnioski z faktu, iż snookerowy zaciąg w tak znakomitej większości rekrutuje się z Wysp i do tego dodałem stereotyp zimnego Brytyjczyka. Czy wybaczy mi Pan to niedociągnięcie i ściągnie pokrowiec gorącej niechęci ze swego – tak przeczącego stereotypom zimnej brytyjskości i skłonnego do wybaczania – serca? Obiecuję, że podciągnę się z przedmiotu "nauka o zbyt szybkim wyciąganiu wniosków" i poddam sile wzajemnego przyciągania umysłów wybitnych, by częściej ciągnąć dobrze wygrzaną ławą w Pańskim kierunku (nie tylko w niedziele).