Rząd niemiecki wpadł na świetny pomysł. Żeby pomóc koncernom samochodowym i przy okazji rozkręcić koniunkturę na rynku złomiarskim, postanowił zapłacić 2,5 tys.
Rząd niemiecki wpadł na świetny pomysł. Żeby pomóc koncernom samochodowym i przy okazji rozkręcić koniunkturę na rynku złomiarskim, postanowił zapłacić 2,5 tys. euro każdemu, kto kupi nowy samochód i zezłomuje stary. Dzięki temu sprzedaż nowych samochodów nie maleje, a niemieckie złomowiska przeżywają prawdziwy rozkwit. Pomysł jest więc genialny, nieprawdaż? Nieprawdaż. Jest idiotyczny.
Efekty pomysłu rządu pani Merkel są wprawdzie dobre, ale identyczne efekty udałoby się osiągnąć, gdyby po prostu obniżono VAT na samochody i na usługi złomiarskie. Przeciętny Schmidt nie miałby wtedy wprawdzie więcej pieniędzy na nowy wóz, ale wóz kosztowałby za to mniej, więc na jedno by wyszło. Co za różnica? Różnica taka, że w proponowanym przeze mnie rozwiązaniu rząd po prostu nie zabiera ludziom pieniędzy, a rozwiązaniu zastosowanym przez panią Merkel i spółkę najpierw zabiera je im w formie podatków, by następnie zwrócić je w formie dotacji. Albo na odwrót: najpierw rozdaje dotacje, by następnie poVATować sobie straty odbierając przyznane pieniądze w formie wysokiego VATu. Po co, na co? Pojęcia nie mam, być może zarabia na tym jakiś biurokrata, a może chodzi po prostu o zwyczajną propagandę, o pokazanie rządu jako tego dobrego wujka, który da gromadzie siostrzeńców i bratanic parę groszy na drobne wydatki. Nikt jednak nie widzi prostej rzeczy: wujek daje dzieciom pieniądze, które wcześniej wyjął im ze skarbonki.
Przedwczoraj napisałem o moim braku wiary w wszechmogące państwo i o mojej niechęci do protekcjonizmu i interwencjonizmu gospodarczego. Dowiedziałem się w zamian, że klepię liberalne zdrowaśki, a teraz trzeba się ratować. Ratuje państwo, ratuje na zachodzie i tylko taki frajer jak Tusk nie przyłącza się do ratowania. A jednak to ratowanie nie jest takie idealne, przeciwnie, ze scenki z niemieckiego złomowiska wynika, że sposób udzielania ratunku jest głupi, bo całą sprawę można załatwić dużo prościej, przy okazji nie wmawiając obywatelom, że dostają jakiś bonus. Zresztą nie tylko obywatele taki "bonus" dostają, takim "prezentem" jest także pomoc finansowa dla firm, która pochodzi z… podatków płaconych m. in. przez te firmy. A jeśli nie z podatków, to z długu. Dług zaciągany jest w bankach, które odwdzięczają się swoim wierzycielom dokonywaniem spekulacji na rynkach finansowych, w wyniku których może spaść cena waluty, albo jakiś indeks giełdowy, itp. Spadki budzą oczywiście zaniepokojenie części społeczeństwa, które w takiej sytuacji robi najprostszą możliwą rzecz: idzie do wujka, który dał pieniądze, by dał znowu, albo by przynajmniej "coś zrobił". Zrobienie czegoś oznacza oczywiście kolejną interwencję i spirala się nakręca, nakręca, nakręca. A można było na samym początku postąpić inaczej. Wystarczyłoby zapoznać się z prośbą kogoś, kto wpadł w tarapaty i ocenić, czy da się tego kogoś z tarapatów wyciągnąć za uszy, czy też nie. Jeśli się nie da, niech spoczywa w pokoju i na własne życzenie, jeśli się da, niech ma obniżone podatki i inne opłaty. Mniej wydatków oznacza dla firmy więcej pieniędzy, więcej pieniędzy oznacza większą, albo przynajmniej taką samą jak dotychczas, produkcję, brak spadków produkcji oznacza brak nowych zwolnień, a brak zwolnień oznacza mniejsze obciążenie budżetu zasiłkami, dzięki czemu mniejsze wpływy podatkowe nie doskwierają zbyt mocno.
Możecie nazwać mnie frajerem, możecie nazwać mnie oszołomem, ale ja nie wierzę w żaden dogmat, zwłaszcza w ten, który mówi, że państwo musi pomagać gospodarce. Nie wierzę, bo historia i współczesność pokazują, że ta pomoc to najczęściej pomoc w pokonywaniu przeszkód tworzonych przez samo państwo. Jeśli państwo po prostu nie będzie przeszkadzać, to będzie wspaniale. Oczywiście bywają przypadki, gdy państwo zainterweniować powinno, ale to są przypadki skrajne. Interwencja jest wskazana wtedy, gdy spekulacja na giełdzie osiąga szczyty nieprzyzwoitości i gdy prowadzi do nienaturalnego podwyższenia lub obniżenia kursu akcji, albo waluty. Interwencja ta powinna polegać na zmianach w prawie, które możliwość takich spekulacji by ograniczyły. Na początek proponuję zakaz obstawiania indeksów na giełdzie i obciążenie spekulacyjnych transakcji walutowych wysokim podatkiem. To powinno ostudzić zapał spekulantów, przynajmniej częściowo. Co z resztą pakietów ratunkowych i ochronnych? Nic. Nie musicie chronić ludzi, po prostu im nie przeszkadzajcie.
Głos rozsądku wśród szamanów – gratuluję
Nie rozumiem dlaczego zadłużanie państwa dla jego zwolenników ma podlegać innym regułom niż zadłużanie się osób prywatnych, albo przedsiębiorców. Ci pierwsi z reguły biorą kredyt konsumpcyjny licząc, albo na wyższe zarobki w okresie spłaty zadłużenia albo decydując się na zaciśnięcie pasa. Przedsiębiorcy z kolei przygotowują biznes plan z całym zestawem wskaźników finansowych dla przyszłych okresów (NPV, IRR, płynność finansowa itd), które wskazują na opłacalność inwestycji i zdolność do spłacania zadłużenia.
Konia z rzędem temu kto słyszał o spójnym projekcie, czymś w rodzaju biznes planu dla np. niemieckiej gospodarki. Jakie są przewidywane efekty wpompowania w gospodarkę miliardów euro bezpośrednio albo za pośrednictwem banków. Ktoś coś może słyszał? Jakieś wskaźniki efektywności? Kto zaręczy i z jakim prodopodobieństwem że akcja spłodzi spodziewaną reakcję? W Polsce już przedsmak tego mieliśmy. Gdy NBP uruchomił dodatkowe zasilanie dla banków chcąc pobudzić rynek kredytowy, banki wypieły się i kupiły obligacje. Teraz Donek zapowiada wrzucenie na rynek euro z pomocy unijnej, bo kurs wydaje się najwyższy i jak twierdzą analitycy (he he) oczekiwać można wkrótce aprecjacji złotówki. Korzyść wydaje się podwójna: 1. wzrost wartości złotego i pokaźny złotówkowy wpływ do budżetu. Ja tylko zadam niedyskretne pytanie: na ile rząd liczy i co się może stać jak się przeliczy? Czy rząd przeczuwa co może zrobić rynek nie tak i jakie jest tego prawdopodobieństwo? Pytań mogę mnożyć. Tylko po co. Miłośnicy wydawania publicznych pieniędzy i tak wiedzą lepiej. Wolą znachora od doktora (nomen omen).
Póki co
to na razie Tusk i Pawlak tylko gadają. Co prawda tym gadaniem szkodzą na mój gust gospodarce (Pawlak o unieważnieniu opcji, Tusk o obronie kursu złotego) ale na razie nie wyrzucają pieniędzy to tu to tam. Nie zwiększają długu drukując papiery. Tak więc moim zdaniem ich postępowanie nie jest tragiczne dla gospodarki ale nie jest też rewelacyjne (powinni chyba siedzieć po cichu w sprawie opcji i obrony złotego). A propos słabego złotego – zaczęły się zakupy przez Słowaków, Litwiniów. Ciekawe czy Niemcy ruszyli już do Polski? Bo nie wiem.
pzdr
No proszę i jest piękne narzędzie ekonomiczne
Zdeporecjonować narodową walutę po to żeby zachęcić innostrańców do zakupów. Oto sposób na rozruszanie popytu. Z makroekonomicznego punktu widzenia twórczość to równie radosna jak interwencja rządu na rynku walutowym lub pompowanie kaski na rynek, bez dostatecznych dowodów dotyczących spodziewanych efektów. Ale szamani naszej ekonomii będą zadowoleni.
Pora ladies and gentelmen się pogodzić, że rządy narodowe w tej sytuacji niewiele znaczą. No chyba że chłopcy na spotkaniach G7+1 dojdą do wniosku że pora przykrócić swobodę obrotu kapitałowego nawet kosztem poważnego spadku tempa rozwoju gospodarczego. Ale na to się nie zanosi, bo w obecnej sytuacji oznaczać to może racesję nie na 2-3 lata, ale na 5-10 lat.
NIe napisałem
że to jest powód – deprecjacja waluty aby rozruszać handel przygraniczny. Po prostu sądzę iż skutkiem osłabienia waluty będzie trochę łatwiejsze życie eksporterów i tych, którzy zarabiaja na małym handlu. Zgadzam się, że właściwie to Polska nie ma nic do powiedzenia w obecnej sytuacji gospodarczej. Po prostu kryzys ten przerósł praktycznie wszystkich. Tak przy okazji nie daje mi spokoju myśl co USA zrobi ze swoim długiem który dość szybko przyrasta. I co się stanie z US$ w ciągu roku, 5lat i 10lat.
Przepraszam – nieporozumienie
To nie była osobista wycieczka. Rozwinąłem tylko wątek, żeby pokazać złożoność problemów. Bo po pierwsze niska lub wysoka wartość krajowej waluty zawsze powoduje, że ktoś zyskuje a inny traci (jak sam piszesz o eksporterach), łatwiej lub trudniej spłacać zadłużenie itd itd dziesiątki zróżnicowanych oddziaływań na gospodarkę.
Mam taką swoja własną teorię, że finanse w gospodarce globalnej oderwały się od reguł ekonomii, którą luminarze tej nauki badali przez ostatnie lata. Widać to po żenujących efektach polityki makroekonomicznej, w tym monetarnej. Obawiam się, że podstawowy problem tkwi w tym, że mamy do czynienia z operatorem maszyny, który przesuwa dźwignię, włącza i wyłącza przyciski a maszyna robi co chce. Jedyną regułą jaką jesteśmy w stanie opisać zachodzące zależności w dzisiejszej gospodarce jest probabilistyka.
Nie
obrażam się;-). Dokładnie mam takie same odczucia – duch w maszynie. Za dużo elektronicznych (przy okazji bez pokrycia) pieniędzy krąży po świecie powodując turbulencje tu i ówdzie a nawet falę tsunami co zmiata różne waluty.
I teraz pytanie za 100pkt (pewnie nikt nie zna odpowiedzi). Jaki kurs wymiany złotego na euro (przy hipotetycznym przyjęciu euro) będzie najlepszy dla polskiej gospodarki? Załóżmy 5zł – 1euro – bardzo tania siła robocza w Polsce, niskie bezrobocie, niskie zarobki ludzi – przepływ mocy produkcyjnych do naszego kraju (przy okazji bamkructwo tych którzy mają kredyt w obcej walucie) . 3zł – 1euro – droga siła robocza, wyższe bezrobocie, wyższe zarobki społeczeństwa, mniej obcych inwestycji w Polsce (chwila oddechu dla kredytobiorców franków;-).
pzdr
No to jest właśnie przykład złożoności zagadnień
które niektórzy chcieliby wyprostować jednym pociągnięciem magicznej różczki. A ty wymieniłeś dwa, trzy parametry. A są ich setki. Przecież spadek wartości krajowej waluty też nie musi oznaczać równocześnie wzrostu opłacalności eksportu każdego producenta krajowego. Bo jeżeli strukturze jego kosztów przeważają, te którte są uzależnione od importowanych surowców, materiałów, technologii itp., to taki eksport będzie o d..pę rozbić.
Pozdrawiam
No
nie mogę z tobą podyskutować bo się zgadzam. Shit;-)
Mam wrażenie, że ludzie w swojej masie chcą prostych rozwiązań trudnych problemów. Choćby na wyjście z kryzysu. Ot taka recepta na poczekaniu:
1. Powiesić bankierów
2. Anulować wszystkie długi (no przynajmniej większość – nieważne jak)
3. Zrobić jeden państwowy bank.
To wszystko w 2 miesiące.
hehe – a co z funduszami emerytalnymi – aaaa to później się pomysli…
pozdr.
Tanie siła robocza w Polsce
Tanie siła robocza w Polsce wynika przede wszystkim z tego, że przeciętna pensja Polaka to kilkaset Euro, bez względu na kurs. Oczywiście kursem możemy jeszcze ją “potanić” i będziemy takim tygrysem jak Chiny, gdzie rosną najwyższe drapacze na świecie, które stawiają budowlańcy za miskę ryżu. To też jest złożone dość. Polska jako tania siła Europy? Jest to jakiś pomysł na rozwój.
I pół
Polski wq.. że nie może sobie nowego niemieckeigo samochodu kupić bo za drogi (można się pocieszyć, że Niemcy też nie kupią bo im Polacy zabiorą pracę). To jest problem – jak to zrobić aby Niemcy miały kasę i prace, Polacy robili za półdarmo w imię zjednoczonej Europy.
Podoba mi się Twoja teoria
Greenspan do końca nie rozumiał derywatów, co sam przyznał już po swoim odejściu, więc jeden dowód już masz. Nie jest to ujmą dla staruszka, gdyż nawet nobliści Merton i Scholes mieli z tym problemy.
PS
Jedynie dziennikarze i blogerzy nie mają problemów ze zrozumieniem współczesnej makroekonomii, ale oni niestety nie trzymają sterów w swoich rękach.
Dziękuję.
Dla mnie sprawa jest prosta: rząd może interweniować w nagłych wypadkach, ale nie szastając publiczną kasą na lewo i prawo, lecz ustanawiając prawo, które będzie tym nagłym wypadkom skutecznie zapobiegać.
Pozdrawiam.
Tak
na mój gust nie da się ustanowić takego prawa..
Głos rozsądku wśród szamanów – gratuluję
Nie rozumiem dlaczego zadłużanie państwa dla jego zwolenników ma podlegać innym regułom niż zadłużanie się osób prywatnych, albo przedsiębiorców. Ci pierwsi z reguły biorą kredyt konsumpcyjny licząc, albo na wyższe zarobki w okresie spłaty zadłużenia albo decydując się na zaciśnięcie pasa. Przedsiębiorcy z kolei przygotowują biznes plan z całym zestawem wskaźników finansowych dla przyszłych okresów (NPV, IRR, płynność finansowa itd), które wskazują na opłacalność inwestycji i zdolność do spłacania zadłużenia.
Konia z rzędem temu kto słyszał o spójnym projekcie, czymś w rodzaju biznes planu dla np. niemieckiej gospodarki. Jakie są przewidywane efekty wpompowania w gospodarkę miliardów euro bezpośrednio albo za pośrednictwem banków. Ktoś coś może słyszał? Jakieś wskaźniki efektywności? Kto zaręczy i z jakim prodopodobieństwem że akcja spłodzi spodziewaną reakcję? W Polsce już przedsmak tego mieliśmy. Gdy NBP uruchomił dodatkowe zasilanie dla banków chcąc pobudzić rynek kredytowy, banki wypieły się i kupiły obligacje. Teraz Donek zapowiada wrzucenie na rynek euro z pomocy unijnej, bo kurs wydaje się najwyższy i jak twierdzą analitycy (he he) oczekiwać można wkrótce aprecjacji złotówki. Korzyść wydaje się podwójna: 1. wzrost wartości złotego i pokaźny złotówkowy wpływ do budżetu. Ja tylko zadam niedyskretne pytanie: na ile rząd liczy i co się może stać jak się przeliczy? Czy rząd przeczuwa co może zrobić rynek nie tak i jakie jest tego prawdopodobieństwo? Pytań mogę mnożyć. Tylko po co. Miłośnicy wydawania publicznych pieniędzy i tak wiedzą lepiej. Wolą znachora od doktora (nomen omen).
Póki co
to na razie Tusk i Pawlak tylko gadają. Co prawda tym gadaniem szkodzą na mój gust gospodarce (Pawlak o unieważnieniu opcji, Tusk o obronie kursu złotego) ale na razie nie wyrzucają pieniędzy to tu to tam. Nie zwiększają długu drukując papiery. Tak więc moim zdaniem ich postępowanie nie jest tragiczne dla gospodarki ale nie jest też rewelacyjne (powinni chyba siedzieć po cichu w sprawie opcji i obrony złotego). A propos słabego złotego – zaczęły się zakupy przez Słowaków, Litwiniów. Ciekawe czy Niemcy ruszyli już do Polski? Bo nie wiem.
pzdr
No proszę i jest piękne narzędzie ekonomiczne
Zdeporecjonować narodową walutę po to żeby zachęcić innostrańców do zakupów. Oto sposób na rozruszanie popytu. Z makroekonomicznego punktu widzenia twórczość to równie radosna jak interwencja rządu na rynku walutowym lub pompowanie kaski na rynek, bez dostatecznych dowodów dotyczących spodziewanych efektów. Ale szamani naszej ekonomii będą zadowoleni.
Pora ladies and gentelmen się pogodzić, że rządy narodowe w tej sytuacji niewiele znaczą. No chyba że chłopcy na spotkaniach G7+1 dojdą do wniosku że pora przykrócić swobodę obrotu kapitałowego nawet kosztem poważnego spadku tempa rozwoju gospodarczego. Ale na to się nie zanosi, bo w obecnej sytuacji oznaczać to może racesję nie na 2-3 lata, ale na 5-10 lat.
NIe napisałem
że to jest powód – deprecjacja waluty aby rozruszać handel przygraniczny. Po prostu sądzę iż skutkiem osłabienia waluty będzie trochę łatwiejsze życie eksporterów i tych, którzy zarabiaja na małym handlu. Zgadzam się, że właściwie to Polska nie ma nic do powiedzenia w obecnej sytuacji gospodarczej. Po prostu kryzys ten przerósł praktycznie wszystkich. Tak przy okazji nie daje mi spokoju myśl co USA zrobi ze swoim długiem który dość szybko przyrasta. I co się stanie z US$ w ciągu roku, 5lat i 10lat.
Przepraszam – nieporozumienie
To nie była osobista wycieczka. Rozwinąłem tylko wątek, żeby pokazać złożoność problemów. Bo po pierwsze niska lub wysoka wartość krajowej waluty zawsze powoduje, że ktoś zyskuje a inny traci (jak sam piszesz o eksporterach), łatwiej lub trudniej spłacać zadłużenie itd itd dziesiątki zróżnicowanych oddziaływań na gospodarkę.
Mam taką swoja własną teorię, że finanse w gospodarce globalnej oderwały się od reguł ekonomii, którą luminarze tej nauki badali przez ostatnie lata. Widać to po żenujących efektach polityki makroekonomicznej, w tym monetarnej. Obawiam się, że podstawowy problem tkwi w tym, że mamy do czynienia z operatorem maszyny, który przesuwa dźwignię, włącza i wyłącza przyciski a maszyna robi co chce. Jedyną regułą jaką jesteśmy w stanie opisać zachodzące zależności w dzisiejszej gospodarce jest probabilistyka.
Nie
obrażam się;-). Dokładnie mam takie same odczucia – duch w maszynie. Za dużo elektronicznych (przy okazji bez pokrycia) pieniędzy krąży po świecie powodując turbulencje tu i ówdzie a nawet falę tsunami co zmiata różne waluty.
I teraz pytanie za 100pkt (pewnie nikt nie zna odpowiedzi). Jaki kurs wymiany złotego na euro (przy hipotetycznym przyjęciu euro) będzie najlepszy dla polskiej gospodarki? Załóżmy 5zł – 1euro – bardzo tania siła robocza w Polsce, niskie bezrobocie, niskie zarobki ludzi – przepływ mocy produkcyjnych do naszego kraju (przy okazji bamkructwo tych którzy mają kredyt w obcej walucie) . 3zł – 1euro – droga siła robocza, wyższe bezrobocie, wyższe zarobki społeczeństwa, mniej obcych inwestycji w Polsce (chwila oddechu dla kredytobiorców franków;-).
pzdr
No to jest właśnie przykład złożoności zagadnień
które niektórzy chcieliby wyprostować jednym pociągnięciem magicznej różczki. A ty wymieniłeś dwa, trzy parametry. A są ich setki. Przecież spadek wartości krajowej waluty też nie musi oznaczać równocześnie wzrostu opłacalności eksportu każdego producenta krajowego. Bo jeżeli strukturze jego kosztów przeważają, te którte są uzależnione od importowanych surowców, materiałów, technologii itp., to taki eksport będzie o d..pę rozbić.
Pozdrawiam
No
nie mogę z tobą podyskutować bo się zgadzam. Shit;-)
Mam wrażenie, że ludzie w swojej masie chcą prostych rozwiązań trudnych problemów. Choćby na wyjście z kryzysu. Ot taka recepta na poczekaniu:
1. Powiesić bankierów
2. Anulować wszystkie długi (no przynajmniej większość – nieważne jak)
3. Zrobić jeden państwowy bank.
To wszystko w 2 miesiące.
hehe – a co z funduszami emerytalnymi – aaaa to później się pomysli…
pozdr.
Tanie siła robocza w Polsce
Tanie siła robocza w Polsce wynika przede wszystkim z tego, że przeciętna pensja Polaka to kilkaset Euro, bez względu na kurs. Oczywiście kursem możemy jeszcze ją “potanić” i będziemy takim tygrysem jak Chiny, gdzie rosną najwyższe drapacze na świecie, które stawiają budowlańcy za miskę ryżu. To też jest złożone dość. Polska jako tania siła Europy? Jest to jakiś pomysł na rozwój.
I pół
Polski wq.. że nie może sobie nowego niemieckeigo samochodu kupić bo za drogi (można się pocieszyć, że Niemcy też nie kupią bo im Polacy zabiorą pracę). To jest problem – jak to zrobić aby Niemcy miały kasę i prace, Polacy robili za półdarmo w imię zjednoczonej Europy.
Podoba mi się Twoja teoria
Greenspan do końca nie rozumiał derywatów, co sam przyznał już po swoim odejściu, więc jeden dowód już masz. Nie jest to ujmą dla staruszka, gdyż nawet nobliści Merton i Scholes mieli z tym problemy.
PS
Jedynie dziennikarze i blogerzy nie mają problemów ze zrozumieniem współczesnej makroekonomii, ale oni niestety nie trzymają sterów w swoich rękach.
Dziękuję.
Dla mnie sprawa jest prosta: rząd może interweniować w nagłych wypadkach, ale nie szastając publiczną kasą na lewo i prawo, lecz ustanawiając prawo, które będzie tym nagłym wypadkom skutecznie zapobiegać.
Pozdrawiam.
Tak
na mój gust nie da się ustanowić takego prawa..
Głos rozsądku wśród szamanów – gratuluję
Nie rozumiem dlaczego zadłużanie państwa dla jego zwolenników ma podlegać innym regułom niż zadłużanie się osób prywatnych, albo przedsiębiorców. Ci pierwsi z reguły biorą kredyt konsumpcyjny licząc, albo na wyższe zarobki w okresie spłaty zadłużenia albo decydując się na zaciśnięcie pasa. Przedsiębiorcy z kolei przygotowują biznes plan z całym zestawem wskaźników finansowych dla przyszłych okresów (NPV, IRR, płynność finansowa itd), które wskazują na opłacalność inwestycji i zdolność do spłacania zadłużenia.
Konia z rzędem temu kto słyszał o spójnym projekcie, czymś w rodzaju biznes planu dla np. niemieckiej gospodarki. Jakie są przewidywane efekty wpompowania w gospodarkę miliardów euro bezpośrednio albo za pośrednictwem banków. Ktoś coś może słyszał? Jakieś wskaźniki efektywności? Kto zaręczy i z jakim prodopodobieństwem że akcja spłodzi spodziewaną reakcję? W Polsce już przedsmak tego mieliśmy. Gdy NBP uruchomił dodatkowe zasilanie dla banków chcąc pobudzić rynek kredytowy, banki wypieły się i kupiły obligacje. Teraz Donek zapowiada wrzucenie na rynek euro z pomocy unijnej, bo kurs wydaje się najwyższy i jak twierdzą analitycy (he he) oczekiwać można wkrótce aprecjacji złotówki. Korzyść wydaje się podwójna: 1. wzrost wartości złotego i pokaźny złotówkowy wpływ do budżetu. Ja tylko zadam niedyskretne pytanie: na ile rząd liczy i co się może stać jak się przeliczy? Czy rząd przeczuwa co może zrobić rynek nie tak i jakie jest tego prawdopodobieństwo? Pytań mogę mnożyć. Tylko po co. Miłośnicy wydawania publicznych pieniędzy i tak wiedzą lepiej. Wolą znachora od doktora (nomen omen).
Póki co
to na razie Tusk i Pawlak tylko gadają. Co prawda tym gadaniem szkodzą na mój gust gospodarce (Pawlak o unieważnieniu opcji, Tusk o obronie kursu złotego) ale na razie nie wyrzucają pieniędzy to tu to tam. Nie zwiększają długu drukując papiery. Tak więc moim zdaniem ich postępowanie nie jest tragiczne dla gospodarki ale nie jest też rewelacyjne (powinni chyba siedzieć po cichu w sprawie opcji i obrony złotego). A propos słabego złotego – zaczęły się zakupy przez Słowaków, Litwiniów. Ciekawe czy Niemcy ruszyli już do Polski? Bo nie wiem.
pzdr
No proszę i jest piękne narzędzie ekonomiczne
Zdeporecjonować narodową walutę po to żeby zachęcić innostrańców do zakupów. Oto sposób na rozruszanie popytu. Z makroekonomicznego punktu widzenia twórczość to równie radosna jak interwencja rządu na rynku walutowym lub pompowanie kaski na rynek, bez dostatecznych dowodów dotyczących spodziewanych efektów. Ale szamani naszej ekonomii będą zadowoleni.
Pora ladies and gentelmen się pogodzić, że rządy narodowe w tej sytuacji niewiele znaczą. No chyba że chłopcy na spotkaniach G7+1 dojdą do wniosku że pora przykrócić swobodę obrotu kapitałowego nawet kosztem poważnego spadku tempa rozwoju gospodarczego. Ale na to się nie zanosi, bo w obecnej sytuacji oznaczać to może racesję nie na 2-3 lata, ale na 5-10 lat.
NIe napisałem
że to jest powód – deprecjacja waluty aby rozruszać handel przygraniczny. Po prostu sądzę iż skutkiem osłabienia waluty będzie trochę łatwiejsze życie eksporterów i tych, którzy zarabiaja na małym handlu. Zgadzam się, że właściwie to Polska nie ma nic do powiedzenia w obecnej sytuacji gospodarczej. Po prostu kryzys ten przerósł praktycznie wszystkich. Tak przy okazji nie daje mi spokoju myśl co USA zrobi ze swoim długiem który dość szybko przyrasta. I co się stanie z US$ w ciągu roku, 5lat i 10lat.
Przepraszam – nieporozumienie
To nie była osobista wycieczka. Rozwinąłem tylko wątek, żeby pokazać złożoność problemów. Bo po pierwsze niska lub wysoka wartość krajowej waluty zawsze powoduje, że ktoś zyskuje a inny traci (jak sam piszesz o eksporterach), łatwiej lub trudniej spłacać zadłużenie itd itd dziesiątki zróżnicowanych oddziaływań na gospodarkę.
Mam taką swoja własną teorię, że finanse w gospodarce globalnej oderwały się od reguł ekonomii, którą luminarze tej nauki badali przez ostatnie lata. Widać to po żenujących efektach polityki makroekonomicznej, w tym monetarnej. Obawiam się, że podstawowy problem tkwi w tym, że mamy do czynienia z operatorem maszyny, który przesuwa dźwignię, włącza i wyłącza przyciski a maszyna robi co chce. Jedyną regułą jaką jesteśmy w stanie opisać zachodzące zależności w dzisiejszej gospodarce jest probabilistyka.
Nie
obrażam się;-). Dokładnie mam takie same odczucia – duch w maszynie. Za dużo elektronicznych (przy okazji bez pokrycia) pieniędzy krąży po świecie powodując turbulencje tu i ówdzie a nawet falę tsunami co zmiata różne waluty.
I teraz pytanie za 100pkt (pewnie nikt nie zna odpowiedzi). Jaki kurs wymiany złotego na euro (przy hipotetycznym przyjęciu euro) będzie najlepszy dla polskiej gospodarki? Załóżmy 5zł – 1euro – bardzo tania siła robocza w Polsce, niskie bezrobocie, niskie zarobki ludzi – przepływ mocy produkcyjnych do naszego kraju (przy okazji bamkructwo tych którzy mają kredyt w obcej walucie) . 3zł – 1euro – droga siła robocza, wyższe bezrobocie, wyższe zarobki społeczeństwa, mniej obcych inwestycji w Polsce (chwila oddechu dla kredytobiorców franków;-).
pzdr
No to jest właśnie przykład złożoności zagadnień
które niektórzy chcieliby wyprostować jednym pociągnięciem magicznej różczki. A ty wymieniłeś dwa, trzy parametry. A są ich setki. Przecież spadek wartości krajowej waluty też nie musi oznaczać równocześnie wzrostu opłacalności eksportu każdego producenta krajowego. Bo jeżeli strukturze jego kosztów przeważają, te którte są uzależnione od importowanych surowców, materiałów, technologii itp., to taki eksport będzie o d..pę rozbić.
Pozdrawiam
No
nie mogę z tobą podyskutować bo się zgadzam. Shit;-)
Mam wrażenie, że ludzie w swojej masie chcą prostych rozwiązań trudnych problemów. Choćby na wyjście z kryzysu. Ot taka recepta na poczekaniu:
1. Powiesić bankierów
2. Anulować wszystkie długi (no przynajmniej większość – nieważne jak)
3. Zrobić jeden państwowy bank.
To wszystko w 2 miesiące.
hehe – a co z funduszami emerytalnymi – aaaa to później się pomysli…
pozdr.
Tanie siła robocza w Polsce
Tanie siła robocza w Polsce wynika przede wszystkim z tego, że przeciętna pensja Polaka to kilkaset Euro, bez względu na kurs. Oczywiście kursem możemy jeszcze ją “potanić” i będziemy takim tygrysem jak Chiny, gdzie rosną najwyższe drapacze na świecie, które stawiają budowlańcy za miskę ryżu. To też jest złożone dość. Polska jako tania siła Europy? Jest to jakiś pomysł na rozwój.
I pół
Polski wq.. że nie może sobie nowego niemieckeigo samochodu kupić bo za drogi (można się pocieszyć, że Niemcy też nie kupią bo im Polacy zabiorą pracę). To jest problem – jak to zrobić aby Niemcy miały kasę i prace, Polacy robili za półdarmo w imię zjednoczonej Europy.
Podoba mi się Twoja teoria
Greenspan do końca nie rozumiał derywatów, co sam przyznał już po swoim odejściu, więc jeden dowód już masz. Nie jest to ujmą dla staruszka, gdyż nawet nobliści Merton i Scholes mieli z tym problemy.
PS
Jedynie dziennikarze i blogerzy nie mają problemów ze zrozumieniem współczesnej makroekonomii, ale oni niestety nie trzymają sterów w swoich rękach.
Dziękuję.
Dla mnie sprawa jest prosta: rząd może interweniować w nagłych wypadkach, ale nie szastając publiczną kasą na lewo i prawo, lecz ustanawiając prawo, które będzie tym nagłym wypadkom skutecznie zapobiegać.
Pozdrawiam.
Tak
na mój gust nie da się ustanowić takego prawa..
Głos rozsądku wśród szamanów – gratuluję
Nie rozumiem dlaczego zadłużanie państwa dla jego zwolenników ma podlegać innym regułom niż zadłużanie się osób prywatnych, albo przedsiębiorców. Ci pierwsi z reguły biorą kredyt konsumpcyjny licząc, albo na wyższe zarobki w okresie spłaty zadłużenia albo decydując się na zaciśnięcie pasa. Przedsiębiorcy z kolei przygotowują biznes plan z całym zestawem wskaźników finansowych dla przyszłych okresów (NPV, IRR, płynność finansowa itd), które wskazują na opłacalność inwestycji i zdolność do spłacania zadłużenia.
Konia z rzędem temu kto słyszał o spójnym projekcie, czymś w rodzaju biznes planu dla np. niemieckiej gospodarki. Jakie są przewidywane efekty wpompowania w gospodarkę miliardów euro bezpośrednio albo za pośrednictwem banków. Ktoś coś może słyszał? Jakieś wskaźniki efektywności? Kto zaręczy i z jakim prodopodobieństwem że akcja spłodzi spodziewaną reakcję? W Polsce już przedsmak tego mieliśmy. Gdy NBP uruchomił dodatkowe zasilanie dla banków chcąc pobudzić rynek kredytowy, banki wypieły się i kupiły obligacje. Teraz Donek zapowiada wrzucenie na rynek euro z pomocy unijnej, bo kurs wydaje się najwyższy i jak twierdzą analitycy (he he) oczekiwać można wkrótce aprecjacji złotówki. Korzyść wydaje się podwójna: 1. wzrost wartości złotego i pokaźny złotówkowy wpływ do budżetu. Ja tylko zadam niedyskretne pytanie: na ile rząd liczy i co się może stać jak się przeliczy? Czy rząd przeczuwa co może zrobić rynek nie tak i jakie jest tego prawdopodobieństwo? Pytań mogę mnożyć. Tylko po co. Miłośnicy wydawania publicznych pieniędzy i tak wiedzą lepiej. Wolą znachora od doktora (nomen omen).
Póki co
to na razie Tusk i Pawlak tylko gadają. Co prawda tym gadaniem szkodzą na mój gust gospodarce (Pawlak o unieważnieniu opcji, Tusk o obronie kursu złotego) ale na razie nie wyrzucają pieniędzy to tu to tam. Nie zwiększają długu drukując papiery. Tak więc moim zdaniem ich postępowanie nie jest tragiczne dla gospodarki ale nie jest też rewelacyjne (powinni chyba siedzieć po cichu w sprawie opcji i obrony złotego). A propos słabego złotego – zaczęły się zakupy przez Słowaków, Litwiniów. Ciekawe czy Niemcy ruszyli już do Polski? Bo nie wiem.
pzdr
No proszę i jest piękne narzędzie ekonomiczne
Zdeporecjonować narodową walutę po to żeby zachęcić innostrańców do zakupów. Oto sposób na rozruszanie popytu. Z makroekonomicznego punktu widzenia twórczość to równie radosna jak interwencja rządu na rynku walutowym lub pompowanie kaski na rynek, bez dostatecznych dowodów dotyczących spodziewanych efektów. Ale szamani naszej ekonomii będą zadowoleni.
Pora ladies and gentelmen się pogodzić, że rządy narodowe w tej sytuacji niewiele znaczą. No chyba że chłopcy na spotkaniach G7+1 dojdą do wniosku że pora przykrócić swobodę obrotu kapitałowego nawet kosztem poważnego spadku tempa rozwoju gospodarczego. Ale na to się nie zanosi, bo w obecnej sytuacji oznaczać to może racesję nie na 2-3 lata, ale na 5-10 lat.
NIe napisałem
że to jest powód – deprecjacja waluty aby rozruszać handel przygraniczny. Po prostu sądzę iż skutkiem osłabienia waluty będzie trochę łatwiejsze życie eksporterów i tych, którzy zarabiaja na małym handlu. Zgadzam się, że właściwie to Polska nie ma nic do powiedzenia w obecnej sytuacji gospodarczej. Po prostu kryzys ten przerósł praktycznie wszystkich. Tak przy okazji nie daje mi spokoju myśl co USA zrobi ze swoim długiem który dość szybko przyrasta. I co się stanie z US$ w ciągu roku, 5lat i 10lat.
Przepraszam – nieporozumienie
To nie była osobista wycieczka. Rozwinąłem tylko wątek, żeby pokazać złożoność problemów. Bo po pierwsze niska lub wysoka wartość krajowej waluty zawsze powoduje, że ktoś zyskuje a inny traci (jak sam piszesz o eksporterach), łatwiej lub trudniej spłacać zadłużenie itd itd dziesiątki zróżnicowanych oddziaływań na gospodarkę.
Mam taką swoja własną teorię, że finanse w gospodarce globalnej oderwały się od reguł ekonomii, którą luminarze tej nauki badali przez ostatnie lata. Widać to po żenujących efektach polityki makroekonomicznej, w tym monetarnej. Obawiam się, że podstawowy problem tkwi w tym, że mamy do czynienia z operatorem maszyny, który przesuwa dźwignię, włącza i wyłącza przyciski a maszyna robi co chce. Jedyną regułą jaką jesteśmy w stanie opisać zachodzące zależności w dzisiejszej gospodarce jest probabilistyka.
Nie
obrażam się;-). Dokładnie mam takie same odczucia – duch w maszynie. Za dużo elektronicznych (przy okazji bez pokrycia) pieniędzy krąży po świecie powodując turbulencje tu i ówdzie a nawet falę tsunami co zmiata różne waluty.
I teraz pytanie za 100pkt (pewnie nikt nie zna odpowiedzi). Jaki kurs wymiany złotego na euro (przy hipotetycznym przyjęciu euro) będzie najlepszy dla polskiej gospodarki? Załóżmy 5zł – 1euro – bardzo tania siła robocza w Polsce, niskie bezrobocie, niskie zarobki ludzi – przepływ mocy produkcyjnych do naszego kraju (przy okazji bamkructwo tych którzy mają kredyt w obcej walucie) . 3zł – 1euro – droga siła robocza, wyższe bezrobocie, wyższe zarobki społeczeństwa, mniej obcych inwestycji w Polsce (chwila oddechu dla kredytobiorców franków;-).
pzdr
No to jest właśnie przykład złożoności zagadnień
które niektórzy chcieliby wyprostować jednym pociągnięciem magicznej różczki. A ty wymieniłeś dwa, trzy parametry. A są ich setki. Przecież spadek wartości krajowej waluty też nie musi oznaczać równocześnie wzrostu opłacalności eksportu każdego producenta krajowego. Bo jeżeli strukturze jego kosztów przeważają, te którte są uzależnione od importowanych surowców, materiałów, technologii itp., to taki eksport będzie o d..pę rozbić.
Pozdrawiam
No
nie mogę z tobą podyskutować bo się zgadzam. Shit;-)
Mam wrażenie, że ludzie w swojej masie chcą prostych rozwiązań trudnych problemów. Choćby na wyjście z kryzysu. Ot taka recepta na poczekaniu:
1. Powiesić bankierów
2. Anulować wszystkie długi (no przynajmniej większość – nieważne jak)
3. Zrobić jeden państwowy bank.
To wszystko w 2 miesiące.
hehe – a co z funduszami emerytalnymi – aaaa to później się pomysli…
pozdr.
Tanie siła robocza w Polsce
Tanie siła robocza w Polsce wynika przede wszystkim z tego, że przeciętna pensja Polaka to kilkaset Euro, bez względu na kurs. Oczywiście kursem możemy jeszcze ją “potanić” i będziemy takim tygrysem jak Chiny, gdzie rosną najwyższe drapacze na świecie, które stawiają budowlańcy za miskę ryżu. To też jest złożone dość. Polska jako tania siła Europy? Jest to jakiś pomysł na rozwój.
I pół
Polski wq.. że nie może sobie nowego niemieckeigo samochodu kupić bo za drogi (można się pocieszyć, że Niemcy też nie kupią bo im Polacy zabiorą pracę). To jest problem – jak to zrobić aby Niemcy miały kasę i prace, Polacy robili za półdarmo w imię zjednoczonej Europy.
Podoba mi się Twoja teoria
Greenspan do końca nie rozumiał derywatów, co sam przyznał już po swoim odejściu, więc jeden dowód już masz. Nie jest to ujmą dla staruszka, gdyż nawet nobliści Merton i Scholes mieli z tym problemy.
PS
Jedynie dziennikarze i blogerzy nie mają problemów ze zrozumieniem współczesnej makroekonomii, ale oni niestety nie trzymają sterów w swoich rękach.
Dziękuję.
Dla mnie sprawa jest prosta: rząd może interweniować w nagłych wypadkach, ale nie szastając publiczną kasą na lewo i prawo, lecz ustanawiając prawo, które będzie tym nagłym wypadkom skutecznie zapobiegać.
Pozdrawiam.
Tak
na mój gust nie da się ustanowić takego prawa..
Głos rozsądku wśród szamanów – gratuluję
Nie rozumiem dlaczego zadłużanie państwa dla jego zwolenników ma podlegać innym regułom niż zadłużanie się osób prywatnych, albo przedsiębiorców. Ci pierwsi z reguły biorą kredyt konsumpcyjny licząc, albo na wyższe zarobki w okresie spłaty zadłużenia albo decydując się na zaciśnięcie pasa. Przedsiębiorcy z kolei przygotowują biznes plan z całym zestawem wskaźników finansowych dla przyszłych okresów (NPV, IRR, płynność finansowa itd), które wskazują na opłacalność inwestycji i zdolność do spłacania zadłużenia.
Konia z rzędem temu kto słyszał o spójnym projekcie, czymś w rodzaju biznes planu dla np. niemieckiej gospodarki. Jakie są przewidywane efekty wpompowania w gospodarkę miliardów euro bezpośrednio albo za pośrednictwem banków. Ktoś coś może słyszał? Jakieś wskaźniki efektywności? Kto zaręczy i z jakim prodopodobieństwem że akcja spłodzi spodziewaną reakcję? W Polsce już przedsmak tego mieliśmy. Gdy NBP uruchomił dodatkowe zasilanie dla banków chcąc pobudzić rynek kredytowy, banki wypieły się i kupiły obligacje. Teraz Donek zapowiada wrzucenie na rynek euro z pomocy unijnej, bo kurs wydaje się najwyższy i jak twierdzą analitycy (he he) oczekiwać można wkrótce aprecjacji złotówki. Korzyść wydaje się podwójna: 1. wzrost wartości złotego i pokaźny złotówkowy wpływ do budżetu. Ja tylko zadam niedyskretne pytanie: na ile rząd liczy i co się może stać jak się przeliczy? Czy rząd przeczuwa co może zrobić rynek nie tak i jakie jest tego prawdopodobieństwo? Pytań mogę mnożyć. Tylko po co. Miłośnicy wydawania publicznych pieniędzy i tak wiedzą lepiej. Wolą znachora od doktora (nomen omen).
Póki co
to na razie Tusk i Pawlak tylko gadają. Co prawda tym gadaniem szkodzą na mój gust gospodarce (Pawlak o unieważnieniu opcji, Tusk o obronie kursu złotego) ale na razie nie wyrzucają pieniędzy to tu to tam. Nie zwiększają długu drukując papiery. Tak więc moim zdaniem ich postępowanie nie jest tragiczne dla gospodarki ale nie jest też rewelacyjne (powinni chyba siedzieć po cichu w sprawie opcji i obrony złotego). A propos słabego złotego – zaczęły się zakupy przez Słowaków, Litwiniów. Ciekawe czy Niemcy ruszyli już do Polski? Bo nie wiem.
pzdr
No proszę i jest piękne narzędzie ekonomiczne
Zdeporecjonować narodową walutę po to żeby zachęcić innostrańców do zakupów. Oto sposób na rozruszanie popytu. Z makroekonomicznego punktu widzenia twórczość to równie radosna jak interwencja rządu na rynku walutowym lub pompowanie kaski na rynek, bez dostatecznych dowodów dotyczących spodziewanych efektów. Ale szamani naszej ekonomii będą zadowoleni.
Pora ladies and gentelmen się pogodzić, że rządy narodowe w tej sytuacji niewiele znaczą. No chyba że chłopcy na spotkaniach G7+1 dojdą do wniosku że pora przykrócić swobodę obrotu kapitałowego nawet kosztem poważnego spadku tempa rozwoju gospodarczego. Ale na to się nie zanosi, bo w obecnej sytuacji oznaczać to może racesję nie na 2-3 lata, ale na 5-10 lat.
NIe napisałem
że to jest powód – deprecjacja waluty aby rozruszać handel przygraniczny. Po prostu sądzę iż skutkiem osłabienia waluty będzie trochę łatwiejsze życie eksporterów i tych, którzy zarabiaja na małym handlu. Zgadzam się, że właściwie to Polska nie ma nic do powiedzenia w obecnej sytuacji gospodarczej. Po prostu kryzys ten przerósł praktycznie wszystkich. Tak przy okazji nie daje mi spokoju myśl co USA zrobi ze swoim długiem który dość szybko przyrasta. I co się stanie z US$ w ciągu roku, 5lat i 10lat.
Przepraszam – nieporozumienie
To nie była osobista wycieczka. Rozwinąłem tylko wątek, żeby pokazać złożoność problemów. Bo po pierwsze niska lub wysoka wartość krajowej waluty zawsze powoduje, że ktoś zyskuje a inny traci (jak sam piszesz o eksporterach), łatwiej lub trudniej spłacać zadłużenie itd itd dziesiątki zróżnicowanych oddziaływań na gospodarkę.
Mam taką swoja własną teorię, że finanse w gospodarce globalnej oderwały się od reguł ekonomii, którą luminarze tej nauki badali przez ostatnie lata. Widać to po żenujących efektach polityki makroekonomicznej, w tym monetarnej. Obawiam się, że podstawowy problem tkwi w tym, że mamy do czynienia z operatorem maszyny, który przesuwa dźwignię, włącza i wyłącza przyciski a maszyna robi co chce. Jedyną regułą jaką jesteśmy w stanie opisać zachodzące zależności w dzisiejszej gospodarce jest probabilistyka.
Nie
obrażam się;-). Dokładnie mam takie same odczucia – duch w maszynie. Za dużo elektronicznych (przy okazji bez pokrycia) pieniędzy krąży po świecie powodując turbulencje tu i ówdzie a nawet falę tsunami co zmiata różne waluty.
I teraz pytanie za 100pkt (pewnie nikt nie zna odpowiedzi). Jaki kurs wymiany złotego na euro (przy hipotetycznym przyjęciu euro) będzie najlepszy dla polskiej gospodarki? Załóżmy 5zł – 1euro – bardzo tania siła robocza w Polsce, niskie bezrobocie, niskie zarobki ludzi – przepływ mocy produkcyjnych do naszego kraju (przy okazji bamkructwo tych którzy mają kredyt w obcej walucie) . 3zł – 1euro – droga siła robocza, wyższe bezrobocie, wyższe zarobki społeczeństwa, mniej obcych inwestycji w Polsce (chwila oddechu dla kredytobiorców franków;-).
pzdr
No to jest właśnie przykład złożoności zagadnień
które niektórzy chcieliby wyprostować jednym pociągnięciem magicznej różczki. A ty wymieniłeś dwa, trzy parametry. A są ich setki. Przecież spadek wartości krajowej waluty też nie musi oznaczać równocześnie wzrostu opłacalności eksportu każdego producenta krajowego. Bo jeżeli strukturze jego kosztów przeważają, te którte są uzależnione od importowanych surowców, materiałów, technologii itp., to taki eksport będzie o d..pę rozbić.
Pozdrawiam
No
nie mogę z tobą podyskutować bo się zgadzam. Shit;-)
Mam wrażenie, że ludzie w swojej masie chcą prostych rozwiązań trudnych problemów. Choćby na wyjście z kryzysu. Ot taka recepta na poczekaniu:
1. Powiesić bankierów
2. Anulować wszystkie długi (no przynajmniej większość – nieważne jak)
3. Zrobić jeden państwowy bank.
To wszystko w 2 miesiące.
hehe – a co z funduszami emerytalnymi – aaaa to później się pomysli…
pozdr.
Tanie siła robocza w Polsce
Tanie siła robocza w Polsce wynika przede wszystkim z tego, że przeciętna pensja Polaka to kilkaset Euro, bez względu na kurs. Oczywiście kursem możemy jeszcze ją “potanić” i będziemy takim tygrysem jak Chiny, gdzie rosną najwyższe drapacze na świecie, które stawiają budowlańcy za miskę ryżu. To też jest złożone dość. Polska jako tania siła Europy? Jest to jakiś pomysł na rozwój.
I pół
Polski wq.. że nie może sobie nowego niemieckeigo samochodu kupić bo za drogi (można się pocieszyć, że Niemcy też nie kupią bo im Polacy zabiorą pracę). To jest problem – jak to zrobić aby Niemcy miały kasę i prace, Polacy robili za półdarmo w imię zjednoczonej Europy.
Podoba mi się Twoja teoria
Greenspan do końca nie rozumiał derywatów, co sam przyznał już po swoim odejściu, więc jeden dowód już masz. Nie jest to ujmą dla staruszka, gdyż nawet nobliści Merton i Scholes mieli z tym problemy.
PS
Jedynie dziennikarze i blogerzy nie mają problemów ze zrozumieniem współczesnej makroekonomii, ale oni niestety nie trzymają sterów w swoich rękach.
Dziękuję.
Dla mnie sprawa jest prosta: rząd może interweniować w nagłych wypadkach, ale nie szastając publiczną kasą na lewo i prawo, lecz ustanawiając prawo, które będzie tym nagłym wypadkom skutecznie zapobiegać.
Pozdrawiam.
Tak
na mój gust nie da się ustanowić takego prawa..
Głos rozsądku wśród szamanów – gratuluję
Nie rozumiem dlaczego zadłużanie państwa dla jego zwolenników ma podlegać innym regułom niż zadłużanie się osób prywatnych, albo przedsiębiorców. Ci pierwsi z reguły biorą kredyt konsumpcyjny licząc, albo na wyższe zarobki w okresie spłaty zadłużenia albo decydując się na zaciśnięcie pasa. Przedsiębiorcy z kolei przygotowują biznes plan z całym zestawem wskaźników finansowych dla przyszłych okresów (NPV, IRR, płynność finansowa itd), które wskazują na opłacalność inwestycji i zdolność do spłacania zadłużenia.
Konia z rzędem temu kto słyszał o spójnym projekcie, czymś w rodzaju biznes planu dla np. niemieckiej gospodarki. Jakie są przewidywane efekty wpompowania w gospodarkę miliardów euro bezpośrednio albo za pośrednictwem banków. Ktoś coś może słyszał? Jakieś wskaźniki efektywności? Kto zaręczy i z jakim prodopodobieństwem że akcja spłodzi spodziewaną reakcję? W Polsce już przedsmak tego mieliśmy. Gdy NBP uruchomił dodatkowe zasilanie dla banków chcąc pobudzić rynek kredytowy, banki wypieły się i kupiły obligacje. Teraz Donek zapowiada wrzucenie na rynek euro z pomocy unijnej, bo kurs wydaje się najwyższy i jak twierdzą analitycy (he he) oczekiwać można wkrótce aprecjacji złotówki. Korzyść wydaje się podwójna: 1. wzrost wartości złotego i pokaźny złotówkowy wpływ do budżetu. Ja tylko zadam niedyskretne pytanie: na ile rząd liczy i co się może stać jak się przeliczy? Czy rząd przeczuwa co może zrobić rynek nie tak i jakie jest tego prawdopodobieństwo? Pytań mogę mnożyć. Tylko po co. Miłośnicy wydawania publicznych pieniędzy i tak wiedzą lepiej. Wolą znachora od doktora (nomen omen).
Póki co
to na razie Tusk i Pawlak tylko gadają. Co prawda tym gadaniem szkodzą na mój gust gospodarce (Pawlak o unieważnieniu opcji, Tusk o obronie kursu złotego) ale na razie nie wyrzucają pieniędzy to tu to tam. Nie zwiększają długu drukując papiery. Tak więc moim zdaniem ich postępowanie nie jest tragiczne dla gospodarki ale nie jest też rewelacyjne (powinni chyba siedzieć po cichu w sprawie opcji i obrony złotego). A propos słabego złotego – zaczęły się zakupy przez Słowaków, Litwiniów. Ciekawe czy Niemcy ruszyli już do Polski? Bo nie wiem.
pzdr
No proszę i jest piękne narzędzie ekonomiczne
Zdeporecjonować narodową walutę po to żeby zachęcić innostrańców do zakupów. Oto sposób na rozruszanie popytu. Z makroekonomicznego punktu widzenia twórczość to równie radosna jak interwencja rządu na rynku walutowym lub pompowanie kaski na rynek, bez dostatecznych dowodów dotyczących spodziewanych efektów. Ale szamani naszej ekonomii będą zadowoleni.
Pora ladies and gentelmen się pogodzić, że rządy narodowe w tej sytuacji niewiele znaczą. No chyba że chłopcy na spotkaniach G7+1 dojdą do wniosku że pora przykrócić swobodę obrotu kapitałowego nawet kosztem poważnego spadku tempa rozwoju gospodarczego. Ale na to się nie zanosi, bo w obecnej sytuacji oznaczać to może racesję nie na 2-3 lata, ale na 5-10 lat.
NIe napisałem
że to jest powód – deprecjacja waluty aby rozruszać handel przygraniczny. Po prostu sądzę iż skutkiem osłabienia waluty będzie trochę łatwiejsze życie eksporterów i tych, którzy zarabiaja na małym handlu. Zgadzam się, że właściwie to Polska nie ma nic do powiedzenia w obecnej sytuacji gospodarczej. Po prostu kryzys ten przerósł praktycznie wszystkich. Tak przy okazji nie daje mi spokoju myśl co USA zrobi ze swoim długiem który dość szybko przyrasta. I co się stanie z US$ w ciągu roku, 5lat i 10lat.
Przepraszam – nieporozumienie
To nie była osobista wycieczka. Rozwinąłem tylko wątek, żeby pokazać złożoność problemów. Bo po pierwsze niska lub wysoka wartość krajowej waluty zawsze powoduje, że ktoś zyskuje a inny traci (jak sam piszesz o eksporterach), łatwiej lub trudniej spłacać zadłużenie itd itd dziesiątki zróżnicowanych oddziaływań na gospodarkę.
Mam taką swoja własną teorię, że finanse w gospodarce globalnej oderwały się od reguł ekonomii, którą luminarze tej nauki badali przez ostatnie lata. Widać to po żenujących efektach polityki makroekonomicznej, w tym monetarnej. Obawiam się, że podstawowy problem tkwi w tym, że mamy do czynienia z operatorem maszyny, który przesuwa dźwignię, włącza i wyłącza przyciski a maszyna robi co chce. Jedyną regułą jaką jesteśmy w stanie opisać zachodzące zależności w dzisiejszej gospodarce jest probabilistyka.
Nie
obrażam się;-). Dokładnie mam takie same odczucia – duch w maszynie. Za dużo elektronicznych (przy okazji bez pokrycia) pieniędzy krąży po świecie powodując turbulencje tu i ówdzie a nawet falę tsunami co zmiata różne waluty.
I teraz pytanie za 100pkt (pewnie nikt nie zna odpowiedzi). Jaki kurs wymiany złotego na euro (przy hipotetycznym przyjęciu euro) będzie najlepszy dla polskiej gospodarki? Załóżmy 5zł – 1euro – bardzo tania siła robocza w Polsce, niskie bezrobocie, niskie zarobki ludzi – przepływ mocy produkcyjnych do naszego kraju (przy okazji bamkructwo tych którzy mają kredyt w obcej walucie) . 3zł – 1euro – droga siła robocza, wyższe bezrobocie, wyższe zarobki społeczeństwa, mniej obcych inwestycji w Polsce (chwila oddechu dla kredytobiorców franków;-).
pzdr
No to jest właśnie przykład złożoności zagadnień
które niektórzy chcieliby wyprostować jednym pociągnięciem magicznej różczki. A ty wymieniłeś dwa, trzy parametry. A są ich setki. Przecież spadek wartości krajowej waluty też nie musi oznaczać równocześnie wzrostu opłacalności eksportu każdego producenta krajowego. Bo jeżeli strukturze jego kosztów przeważają, te którte są uzależnione od importowanych surowców, materiałów, technologii itp., to taki eksport będzie o d..pę rozbić.
Pozdrawiam
No
nie mogę z tobą podyskutować bo się zgadzam. Shit;-)
Mam wrażenie, że ludzie w swojej masie chcą prostych rozwiązań trudnych problemów. Choćby na wyjście z kryzysu. Ot taka recepta na poczekaniu:
1. Powiesić bankierów
2. Anulować wszystkie długi (no przynajmniej większość – nieważne jak)
3. Zrobić jeden państwowy bank.
To wszystko w 2 miesiące.
hehe – a co z funduszami emerytalnymi – aaaa to później się pomysli…
pozdr.
Tanie siła robocza w Polsce
Tanie siła robocza w Polsce wynika przede wszystkim z tego, że przeciętna pensja Polaka to kilkaset Euro, bez względu na kurs. Oczywiście kursem możemy jeszcze ją “potanić” i będziemy takim tygrysem jak Chiny, gdzie rosną najwyższe drapacze na świecie, które stawiają budowlańcy za miskę ryżu. To też jest złożone dość. Polska jako tania siła Europy? Jest to jakiś pomysł na rozwój.
I pół
Polski wq.. że nie może sobie nowego niemieckeigo samochodu kupić bo za drogi (można się pocieszyć, że Niemcy też nie kupią bo im Polacy zabiorą pracę). To jest problem – jak to zrobić aby Niemcy miały kasę i prace, Polacy robili za półdarmo w imię zjednoczonej Europy.
Podoba mi się Twoja teoria
Greenspan do końca nie rozumiał derywatów, co sam przyznał już po swoim odejściu, więc jeden dowód już masz. Nie jest to ujmą dla staruszka, gdyż nawet nobliści Merton i Scholes mieli z tym problemy.
PS
Jedynie dziennikarze i blogerzy nie mają problemów ze zrozumieniem współczesnej makroekonomii, ale oni niestety nie trzymają sterów w swoich rękach.
Dziękuję.
Dla mnie sprawa jest prosta: rząd może interweniować w nagłych wypadkach, ale nie szastając publiczną kasą na lewo i prawo, lecz ustanawiając prawo, które będzie tym nagłym wypadkom skutecznie zapobiegać.
Pozdrawiam.
Tak
na mój gust nie da się ustanowić takego prawa..
Głos rozsądku wśród szamanów – gratuluję
Nie rozumiem dlaczego zadłużanie państwa dla jego zwolenników ma podlegać innym regułom niż zadłużanie się osób prywatnych, albo przedsiębiorców. Ci pierwsi z reguły biorą kredyt konsumpcyjny licząc, albo na wyższe zarobki w okresie spłaty zadłużenia albo decydując się na zaciśnięcie pasa. Przedsiębiorcy z kolei przygotowują biznes plan z całym zestawem wskaźników finansowych dla przyszłych okresów (NPV, IRR, płynność finansowa itd), które wskazują na opłacalność inwestycji i zdolność do spłacania zadłużenia.
Konia z rzędem temu kto słyszał o spójnym projekcie, czymś w rodzaju biznes planu dla np. niemieckiej gospodarki. Jakie są przewidywane efekty wpompowania w gospodarkę miliardów euro bezpośrednio albo za pośrednictwem banków. Ktoś coś może słyszał? Jakieś wskaźniki efektywności? Kto zaręczy i z jakim prodopodobieństwem że akcja spłodzi spodziewaną reakcję? W Polsce już przedsmak tego mieliśmy. Gdy NBP uruchomił dodatkowe zasilanie dla banków chcąc pobudzić rynek kredytowy, banki wypieły się i kupiły obligacje. Teraz Donek zapowiada wrzucenie na rynek euro z pomocy unijnej, bo kurs wydaje się najwyższy i jak twierdzą analitycy (he he) oczekiwać można wkrótce aprecjacji złotówki. Korzyść wydaje się podwójna: 1. wzrost wartości złotego i pokaźny złotówkowy wpływ do budżetu. Ja tylko zadam niedyskretne pytanie: na ile rząd liczy i co się może stać jak się przeliczy? Czy rząd przeczuwa co może zrobić rynek nie tak i jakie jest tego prawdopodobieństwo? Pytań mogę mnożyć. Tylko po co. Miłośnicy wydawania publicznych pieniędzy i tak wiedzą lepiej. Wolą znachora od doktora (nomen omen).
Póki co
to na razie Tusk i Pawlak tylko gadają. Co prawda tym gadaniem szkodzą na mój gust gospodarce (Pawlak o unieważnieniu opcji, Tusk o obronie kursu złotego) ale na razie nie wyrzucają pieniędzy to tu to tam. Nie zwiększają długu drukując papiery. Tak więc moim zdaniem ich postępowanie nie jest tragiczne dla gospodarki ale nie jest też rewelacyjne (powinni chyba siedzieć po cichu w sprawie opcji i obrony złotego). A propos słabego złotego – zaczęły się zakupy przez Słowaków, Litwiniów. Ciekawe czy Niemcy ruszyli już do Polski? Bo nie wiem.
pzdr
No proszę i jest piękne narzędzie ekonomiczne
Zdeporecjonować narodową walutę po to żeby zachęcić innostrańców do zakupów. Oto sposób na rozruszanie popytu. Z makroekonomicznego punktu widzenia twórczość to równie radosna jak interwencja rządu na rynku walutowym lub pompowanie kaski na rynek, bez dostatecznych dowodów dotyczących spodziewanych efektów. Ale szamani naszej ekonomii będą zadowoleni.
Pora ladies and gentelmen się pogodzić, że rządy narodowe w tej sytuacji niewiele znaczą. No chyba że chłopcy na spotkaniach G7+1 dojdą do wniosku że pora przykrócić swobodę obrotu kapitałowego nawet kosztem poważnego spadku tempa rozwoju gospodarczego. Ale na to się nie zanosi, bo w obecnej sytuacji oznaczać to może racesję nie na 2-3 lata, ale na 5-10 lat.
NIe napisałem
że to jest powód – deprecjacja waluty aby rozruszać handel przygraniczny. Po prostu sądzę iż skutkiem osłabienia waluty będzie trochę łatwiejsze życie eksporterów i tych, którzy zarabiaja na małym handlu. Zgadzam się, że właściwie to Polska nie ma nic do powiedzenia w obecnej sytuacji gospodarczej. Po prostu kryzys ten przerósł praktycznie wszystkich. Tak przy okazji nie daje mi spokoju myśl co USA zrobi ze swoim długiem który dość szybko przyrasta. I co się stanie z US$ w ciągu roku, 5lat i 10lat.
Przepraszam – nieporozumienie
To nie była osobista wycieczka. Rozwinąłem tylko wątek, żeby pokazać złożoność problemów. Bo po pierwsze niska lub wysoka wartość krajowej waluty zawsze powoduje, że ktoś zyskuje a inny traci (jak sam piszesz o eksporterach), łatwiej lub trudniej spłacać zadłużenie itd itd dziesiątki zróżnicowanych oddziaływań na gospodarkę.
Mam taką swoja własną teorię, że finanse w gospodarce globalnej oderwały się od reguł ekonomii, którą luminarze tej nauki badali przez ostatnie lata. Widać to po żenujących efektach polityki makroekonomicznej, w tym monetarnej. Obawiam się, że podstawowy problem tkwi w tym, że mamy do czynienia z operatorem maszyny, który przesuwa dźwignię, włącza i wyłącza przyciski a maszyna robi co chce. Jedyną regułą jaką jesteśmy w stanie opisać zachodzące zależności w dzisiejszej gospodarce jest probabilistyka.
Nie
obrażam się;-). Dokładnie mam takie same odczucia – duch w maszynie. Za dużo elektronicznych (przy okazji bez pokrycia) pieniędzy krąży po świecie powodując turbulencje tu i ówdzie a nawet falę tsunami co zmiata różne waluty.
I teraz pytanie za 100pkt (pewnie nikt nie zna odpowiedzi). Jaki kurs wymiany złotego na euro (przy hipotetycznym przyjęciu euro) będzie najlepszy dla polskiej gospodarki? Załóżmy 5zł – 1euro – bardzo tania siła robocza w Polsce, niskie bezrobocie, niskie zarobki ludzi – przepływ mocy produkcyjnych do naszego kraju (przy okazji bamkructwo tych którzy mają kredyt w obcej walucie) . 3zł – 1euro – droga siła robocza, wyższe bezrobocie, wyższe zarobki społeczeństwa, mniej obcych inwestycji w Polsce (chwila oddechu dla kredytobiorców franków;-).
pzdr
No to jest właśnie przykład złożoności zagadnień
które niektórzy chcieliby wyprostować jednym pociągnięciem magicznej różczki. A ty wymieniłeś dwa, trzy parametry. A są ich setki. Przecież spadek wartości krajowej waluty też nie musi oznaczać równocześnie wzrostu opłacalności eksportu każdego producenta krajowego. Bo jeżeli strukturze jego kosztów przeważają, te którte są uzależnione od importowanych surowców, materiałów, technologii itp., to taki eksport będzie o d..pę rozbić.
Pozdrawiam
No
nie mogę z tobą podyskutować bo się zgadzam. Shit;-)
Mam wrażenie, że ludzie w swojej masie chcą prostych rozwiązań trudnych problemów. Choćby na wyjście z kryzysu. Ot taka recepta na poczekaniu:
1. Powiesić bankierów
2. Anulować wszystkie długi (no przynajmniej większość – nieważne jak)
3. Zrobić jeden państwowy bank.
To wszystko w 2 miesiące.
hehe – a co z funduszami emerytalnymi – aaaa to później się pomysli…
pozdr.
Tanie siła robocza w Polsce
Tanie siła robocza w Polsce wynika przede wszystkim z tego, że przeciętna pensja Polaka to kilkaset Euro, bez względu na kurs. Oczywiście kursem możemy jeszcze ją “potanić” i będziemy takim tygrysem jak Chiny, gdzie rosną najwyższe drapacze na świecie, które stawiają budowlańcy za miskę ryżu. To też jest złożone dość. Polska jako tania siła Europy? Jest to jakiś pomysł na rozwój.
I pół
Polski wq.. że nie może sobie nowego niemieckeigo samochodu kupić bo za drogi (można się pocieszyć, że Niemcy też nie kupią bo im Polacy zabiorą pracę). To jest problem – jak to zrobić aby Niemcy miały kasę i prace, Polacy robili za półdarmo w imię zjednoczonej Europy.
Podoba mi się Twoja teoria
Greenspan do końca nie rozumiał derywatów, co sam przyznał już po swoim odejściu, więc jeden dowód już masz. Nie jest to ujmą dla staruszka, gdyż nawet nobliści Merton i Scholes mieli z tym problemy.
PS
Jedynie dziennikarze i blogerzy nie mają problemów ze zrozumieniem współczesnej makroekonomii, ale oni niestety nie trzymają sterów w swoich rękach.
Dziękuję.
Dla mnie sprawa jest prosta: rząd może interweniować w nagłych wypadkach, ale nie szastając publiczną kasą na lewo i prawo, lecz ustanawiając prawo, które będzie tym nagłym wypadkom skutecznie zapobiegać.
Pozdrawiam.
Tak
na mój gust nie da się ustanowić takego prawa..
Głos rozsądku wśród szamanów – gratuluję
Nie rozumiem dlaczego zadłużanie państwa dla jego zwolenników ma podlegać innym regułom niż zadłużanie się osób prywatnych, albo przedsiębiorców. Ci pierwsi z reguły biorą kredyt konsumpcyjny licząc, albo na wyższe zarobki w okresie spłaty zadłużenia albo decydując się na zaciśnięcie pasa. Przedsiębiorcy z kolei przygotowują biznes plan z całym zestawem wskaźników finansowych dla przyszłych okresów (NPV, IRR, płynność finansowa itd), które wskazują na opłacalność inwestycji i zdolność do spłacania zadłużenia.
Konia z rzędem temu kto słyszał o spójnym projekcie, czymś w rodzaju biznes planu dla np. niemieckiej gospodarki. Jakie są przewidywane efekty wpompowania w gospodarkę miliardów euro bezpośrednio albo za pośrednictwem banków. Ktoś coś może słyszał? Jakieś wskaźniki efektywności? Kto zaręczy i z jakim prodopodobieństwem że akcja spłodzi spodziewaną reakcję? W Polsce już przedsmak tego mieliśmy. Gdy NBP uruchomił dodatkowe zasilanie dla banków chcąc pobudzić rynek kredytowy, banki wypieły się i kupiły obligacje. Teraz Donek zapowiada wrzucenie na rynek euro z pomocy unijnej, bo kurs wydaje się najwyższy i jak twierdzą analitycy (he he) oczekiwać można wkrótce aprecjacji złotówki. Korzyść wydaje się podwójna: 1. wzrost wartości złotego i pokaźny złotówkowy wpływ do budżetu. Ja tylko zadam niedyskretne pytanie: na ile rząd liczy i co się może stać jak się przeliczy? Czy rząd przeczuwa co może zrobić rynek nie tak i jakie jest tego prawdopodobieństwo? Pytań mogę mnożyć. Tylko po co. Miłośnicy wydawania publicznych pieniędzy i tak wiedzą lepiej. Wolą znachora od doktora (nomen omen).
Póki co
to na razie Tusk i Pawlak tylko gadają. Co prawda tym gadaniem szkodzą na mój gust gospodarce (Pawlak o unieważnieniu opcji, Tusk o obronie kursu złotego) ale na razie nie wyrzucają pieniędzy to tu to tam. Nie zwiększają długu drukując papiery. Tak więc moim zdaniem ich postępowanie nie jest tragiczne dla gospodarki ale nie jest też rewelacyjne (powinni chyba siedzieć po cichu w sprawie opcji i obrony złotego). A propos słabego złotego – zaczęły się zakupy przez Słowaków, Litwiniów. Ciekawe czy Niemcy ruszyli już do Polski? Bo nie wiem.
pzdr
No proszę i jest piękne narzędzie ekonomiczne
Zdeporecjonować narodową walutę po to żeby zachęcić innostrańców do zakupów. Oto sposób na rozruszanie popytu. Z makroekonomicznego punktu widzenia twórczość to równie radosna jak interwencja rządu na rynku walutowym lub pompowanie kaski na rynek, bez dostatecznych dowodów dotyczących spodziewanych efektów. Ale szamani naszej ekonomii będą zadowoleni.
Pora ladies and gentelmen się pogodzić, że rządy narodowe w tej sytuacji niewiele znaczą. No chyba że chłopcy na spotkaniach G7+1 dojdą do wniosku że pora przykrócić swobodę obrotu kapitałowego nawet kosztem poważnego spadku tempa rozwoju gospodarczego. Ale na to się nie zanosi, bo w obecnej sytuacji oznaczać to może racesję nie na 2-3 lata, ale na 5-10 lat.
NIe napisałem
że to jest powód – deprecjacja waluty aby rozruszać handel przygraniczny. Po prostu sądzę iż skutkiem osłabienia waluty będzie trochę łatwiejsze życie eksporterów i tych, którzy zarabiaja na małym handlu. Zgadzam się, że właściwie to Polska nie ma nic do powiedzenia w obecnej sytuacji gospodarczej. Po prostu kryzys ten przerósł praktycznie wszystkich. Tak przy okazji nie daje mi spokoju myśl co USA zrobi ze swoim długiem który dość szybko przyrasta. I co się stanie z US$ w ciągu roku, 5lat i 10lat.
Przepraszam – nieporozumienie
To nie była osobista wycieczka. Rozwinąłem tylko wątek, żeby pokazać złożoność problemów. Bo po pierwsze niska lub wysoka wartość krajowej waluty zawsze powoduje, że ktoś zyskuje a inny traci (jak sam piszesz o eksporterach), łatwiej lub trudniej spłacać zadłużenie itd itd dziesiątki zróżnicowanych oddziaływań na gospodarkę.
Mam taką swoja własną teorię, że finanse w gospodarce globalnej oderwały się od reguł ekonomii, którą luminarze tej nauki badali przez ostatnie lata. Widać to po żenujących efektach polityki makroekonomicznej, w tym monetarnej. Obawiam się, że podstawowy problem tkwi w tym, że mamy do czynienia z operatorem maszyny, który przesuwa dźwignię, włącza i wyłącza przyciski a maszyna robi co chce. Jedyną regułą jaką jesteśmy w stanie opisać zachodzące zależności w dzisiejszej gospodarce jest probabilistyka.
Nie
obrażam się;-). Dokładnie mam takie same odczucia – duch w maszynie. Za dużo elektronicznych (przy okazji bez pokrycia) pieniędzy krąży po świecie powodując turbulencje tu i ówdzie a nawet falę tsunami co zmiata różne waluty.
I teraz pytanie za 100pkt (pewnie nikt nie zna odpowiedzi). Jaki kurs wymiany złotego na euro (przy hipotetycznym przyjęciu euro) będzie najlepszy dla polskiej gospodarki? Załóżmy 5zł – 1euro – bardzo tania siła robocza w Polsce, niskie bezrobocie, niskie zarobki ludzi – przepływ mocy produkcyjnych do naszego kraju (przy okazji bamkructwo tych którzy mają kredyt w obcej walucie) . 3zł – 1euro – droga siła robocza, wyższe bezrobocie, wyższe zarobki społeczeństwa, mniej obcych inwestycji w Polsce (chwila oddechu dla kredytobiorców franków;-).
pzdr
No to jest właśnie przykład złożoności zagadnień
które niektórzy chcieliby wyprostować jednym pociągnięciem magicznej różczki. A ty wymieniłeś dwa, trzy parametry. A są ich setki. Przecież spadek wartości krajowej waluty też nie musi oznaczać równocześnie wzrostu opłacalności eksportu każdego producenta krajowego. Bo jeżeli strukturze jego kosztów przeważają, te którte są uzależnione od importowanych surowców, materiałów, technologii itp., to taki eksport będzie o d..pę rozbić.
Pozdrawiam
No
nie mogę z tobą podyskutować bo się zgadzam. Shit;-)
Mam wrażenie, że ludzie w swojej masie chcą prostych rozwiązań trudnych problemów. Choćby na wyjście z kryzysu. Ot taka recepta na poczekaniu:
1. Powiesić bankierów
2. Anulować wszystkie długi (no przynajmniej większość – nieważne jak)
3. Zrobić jeden państwowy bank.
To wszystko w 2 miesiące.
hehe – a co z funduszami emerytalnymi – aaaa to później się pomysli…
pozdr.
Tanie siła robocza w Polsce
Tanie siła robocza w Polsce wynika przede wszystkim z tego, że przeciętna pensja Polaka to kilkaset Euro, bez względu na kurs. Oczywiście kursem możemy jeszcze ją “potanić” i będziemy takim tygrysem jak Chiny, gdzie rosną najwyższe drapacze na świecie, które stawiają budowlańcy za miskę ryżu. To też jest złożone dość. Polska jako tania siła Europy? Jest to jakiś pomysł na rozwój.
I pół
Polski wq.. że nie może sobie nowego niemieckeigo samochodu kupić bo za drogi (można się pocieszyć, że Niemcy też nie kupią bo im Polacy zabiorą pracę). To jest problem – jak to zrobić aby Niemcy miały kasę i prace, Polacy robili za półdarmo w imię zjednoczonej Europy.
Podoba mi się Twoja teoria
Greenspan do końca nie rozumiał derywatów, co sam przyznał już po swoim odejściu, więc jeden dowód już masz. Nie jest to ujmą dla staruszka, gdyż nawet nobliści Merton i Scholes mieli z tym problemy.
PS
Jedynie dziennikarze i blogerzy nie mają problemów ze zrozumieniem współczesnej makroekonomii, ale oni niestety nie trzymają sterów w swoich rękach.
Dziękuję.
Dla mnie sprawa jest prosta: rząd może interweniować w nagłych wypadkach, ale nie szastając publiczną kasą na lewo i prawo, lecz ustanawiając prawo, które będzie tym nagłym wypadkom skutecznie zapobiegać.
Pozdrawiam.
Tak
na mój gust nie da się ustanowić takego prawa..
Czyli sezonowo zwracamy
Czyli sezonowo zwracamy ludziom pieniądze, które im zabraliśmy, wmawiając im przy okazji, że dostali w ten sposób prezent, a potem znów zdzieramy bez zwrotów. Jakie to piękne. A dlaczego obniżka VATu nie mogłaby być trwała? Bo nie byłoby z czego utrzymać rozdętej biurokracji?
Czyli sezonowo zwracamy
Czyli sezonowo zwracamy ludziom pieniądze, które im zabraliśmy, wmawiając im przy okazji, że dostali w ten sposób prezent, a potem znów zdzieramy bez zwrotów. Jakie to piękne. A dlaczego obniżka VATu nie mogłaby być trwała? Bo nie byłoby z czego utrzymać rozdętej biurokracji?
Czyli sezonowo zwracamy
Czyli sezonowo zwracamy ludziom pieniądze, które im zabraliśmy, wmawiając im przy okazji, że dostali w ten sposób prezent, a potem znów zdzieramy bez zwrotów. Jakie to piękne. A dlaczego obniżka VATu nie mogłaby być trwała? Bo nie byłoby z czego utrzymać rozdętej biurokracji?
Czyli sezonowo zwracamy
Czyli sezonowo zwracamy ludziom pieniądze, które im zabraliśmy, wmawiając im przy okazji, że dostali w ten sposób prezent, a potem znów zdzieramy bez zwrotów. Jakie to piękne. A dlaczego obniżka VATu nie mogłaby być trwała? Bo nie byłoby z czego utrzymać rozdętej biurokracji?
Czyli sezonowo zwracamy
Czyli sezonowo zwracamy ludziom pieniądze, które im zabraliśmy, wmawiając im przy okazji, że dostali w ten sposób prezent, a potem znów zdzieramy bez zwrotów. Jakie to piękne. A dlaczego obniżka VATu nie mogłaby być trwała? Bo nie byłoby z czego utrzymać rozdętej biurokracji?
Czyli sezonowo zwracamy
Czyli sezonowo zwracamy ludziom pieniądze, które im zabraliśmy, wmawiając im przy okazji, że dostali w ten sposób prezent, a potem znów zdzieramy bez zwrotów. Jakie to piękne. A dlaczego obniżka VATu nie mogłaby być trwała? Bo nie byłoby z czego utrzymać rozdętej biurokracji?
Czyli sezonowo zwracamy
Czyli sezonowo zwracamy ludziom pieniądze, które im zabraliśmy, wmawiając im przy okazji, że dostali w ten sposób prezent, a potem znów zdzieramy bez zwrotów. Jakie to piękne. A dlaczego obniżka VATu nie mogłaby być trwała? Bo nie byłoby z czego utrzymać rozdętej biurokracji?
Czyli sezonowo zwracamy
Czyli sezonowo zwracamy ludziom pieniądze, które im zabraliśmy, wmawiając im przy okazji, że dostali w ten sposób prezent, a potem znów zdzieramy bez zwrotów. Jakie to piękne. A dlaczego obniżka VATu nie mogłaby być trwała? Bo nie byłoby z czego utrzymać rozdętej biurokracji?
Nikt cię nie zmusza.
Nie wiem, gdzie widzisz "sfałszowane cyferki", ale skoro już o tym piszesz, to pokaż w którym miejscu je zauważyłeś. Ja takich nie widzę.
PS. Jeśli chodziło ci o kwotę "dotacji", to poprawiłem. Nie jest to 4,5 tys. euro, ale 2,5 tys. Mea culpa. Mimo to napisałem wcześniej "bodaj 4,5", a nie "na pewno i na 100% 4,5". To słówko "bodaj" świadczy o tym, że nie jesteśmy czegoś pewni w 100%, więc odpuść sobie te gadki o fałszerstwie.
Nikt cię nie zmusza.
Nie wiem, gdzie widzisz "sfałszowane cyferki", ale skoro już o tym piszesz, to pokaż w którym miejscu je zauważyłeś. Ja takich nie widzę.
PS. Jeśli chodziło ci o kwotę "dotacji", to poprawiłem. Nie jest to 4,5 tys. euro, ale 2,5 tys. Mea culpa. Mimo to napisałem wcześniej "bodaj 4,5", a nie "na pewno i na 100% 4,5". To słówko "bodaj" świadczy o tym, że nie jesteśmy czegoś pewni w 100%, więc odpuść sobie te gadki o fałszerstwie.
Nikt cię nie zmusza.
Nie wiem, gdzie widzisz "sfałszowane cyferki", ale skoro już o tym piszesz, to pokaż w którym miejscu je zauważyłeś. Ja takich nie widzę.
PS. Jeśli chodziło ci o kwotę "dotacji", to poprawiłem. Nie jest to 4,5 tys. euro, ale 2,5 tys. Mea culpa. Mimo to napisałem wcześniej "bodaj 4,5", a nie "na pewno i na 100% 4,5". To słówko "bodaj" świadczy o tym, że nie jesteśmy czegoś pewni w 100%, więc odpuść sobie te gadki o fałszerstwie.
Nikt cię nie zmusza.
Nie wiem, gdzie widzisz "sfałszowane cyferki", ale skoro już o tym piszesz, to pokaż w którym miejscu je zauważyłeś. Ja takich nie widzę.
PS. Jeśli chodziło ci o kwotę "dotacji", to poprawiłem. Nie jest to 4,5 tys. euro, ale 2,5 tys. Mea culpa. Mimo to napisałem wcześniej "bodaj 4,5", a nie "na pewno i na 100% 4,5". To słówko "bodaj" świadczy o tym, że nie jesteśmy czegoś pewni w 100%, więc odpuść sobie te gadki o fałszerstwie.
Nikt cię nie zmusza.
Nie wiem, gdzie widzisz "sfałszowane cyferki", ale skoro już o tym piszesz, to pokaż w którym miejscu je zauważyłeś. Ja takich nie widzę.
PS. Jeśli chodziło ci o kwotę "dotacji", to poprawiłem. Nie jest to 4,5 tys. euro, ale 2,5 tys. Mea culpa. Mimo to napisałem wcześniej "bodaj 4,5", a nie "na pewno i na 100% 4,5". To słówko "bodaj" świadczy o tym, że nie jesteśmy czegoś pewni w 100%, więc odpuść sobie te gadki o fałszerstwie.
Nikt cię nie zmusza.
Nie wiem, gdzie widzisz "sfałszowane cyferki", ale skoro już o tym piszesz, to pokaż w którym miejscu je zauważyłeś. Ja takich nie widzę.
PS. Jeśli chodziło ci o kwotę "dotacji", to poprawiłem. Nie jest to 4,5 tys. euro, ale 2,5 tys. Mea culpa. Mimo to napisałem wcześniej "bodaj 4,5", a nie "na pewno i na 100% 4,5". To słówko "bodaj" świadczy o tym, że nie jesteśmy czegoś pewni w 100%, więc odpuść sobie te gadki o fałszerstwie.
Nikt cię nie zmusza.
Nie wiem, gdzie widzisz "sfałszowane cyferki", ale skoro już o tym piszesz, to pokaż w którym miejscu je zauważyłeś. Ja takich nie widzę.
PS. Jeśli chodziło ci o kwotę "dotacji", to poprawiłem. Nie jest to 4,5 tys. euro, ale 2,5 tys. Mea culpa. Mimo to napisałem wcześniej "bodaj 4,5", a nie "na pewno i na 100% 4,5". To słówko "bodaj" świadczy o tym, że nie jesteśmy czegoś pewni w 100%, więc odpuść sobie te gadki o fałszerstwie.
Nikt cię nie zmusza.
Nie wiem, gdzie widzisz "sfałszowane cyferki", ale skoro już o tym piszesz, to pokaż w którym miejscu je zauważyłeś. Ja takich nie widzę.
PS. Jeśli chodziło ci o kwotę "dotacji", to poprawiłem. Nie jest to 4,5 tys. euro, ale 2,5 tys. Mea culpa. Mimo to napisałem wcześniej "bodaj 4,5", a nie "na pewno i na 100% 4,5". To słówko "bodaj" świadczy o tym, że nie jesteśmy czegoś pewni w 100%, więc odpuść sobie te gadki o fałszerstwie.
Nikt cię nie zmusza.
Nie wiem, gdzie widzisz "sfałszowane cyferki", ale skoro już o tym piszesz, to pokaż w którym miejscu je zauważyłeś. Ja takich nie widzę.
PS. Jeśli chodziło ci o kwotę "dotacji", to poprawiłem. Nie jest to 4,5 tys. euro, ale 2,5 tys. Mea culpa. Mimo to napisałem wcześniej "bodaj 4,5", a nie "na pewno i na 100% 4,5". To słówko "bodaj" świadczy o tym, że nie jesteśmy czegoś pewni w 100%, więc odpuść sobie te gadki o fałszerstwie.