Pan Ignacy Lajkonik – który, nawiasem mówiąc, miał już dosyć, że każde opowiadanie zaczyna się od wymieniania jego imienia i nazwiska („A reszta postaci to co?
Pan Ignacy Lajkonik – który, nawiasem mówiąc, miał już dosyć, że każde opowiadanie zaczyna się od wymieniania jego imienia i nazwiska („A reszta postaci to co? Proszę może sprawdzać listę obecności jak w szkole, alfabetycznie, jak z dziennika, ale żeby wszyscy byli wymienieni, drogi Autorze!”) – był, jak wiemy, kawalerem. Niektórzy uważali nawet, że starym kawalerem, ale ponieważ starokawalerstwo to bardziej stan umysłu niż stan cywilny, to wypada się z niektórymi nie zgodzić. Był więc pan Ignacy na ogół dość czystym i schludnym kawalerem, zwłaszcza w kuchni, w której lubił podziałać i poprzyrządzać czasem także i wyszukane potrawy.
Problem był w tych dwóch słowach: „na ogół”. Pan Lajkonik zapoznał się z problemem pewnego dnia, kiedy postanowił zrobić porządki w lodówce i w sposób mało nagły, ale dla powonienia dość jednak nieprzyjemny przekonał się, że od jego czystości i schludności bywają niestety wyjątki. Otóż na dolnej półce przyczaiło się plastikowe pudełko do przechowywania różnych różności, a kiedy pan Ignacy je wyjął, okazało się, że ma ono zawartość. Nasz bohater wyciągnął pudełko, otworzył, zaiste po bohatersku, wieczko i omal nie upadł, powalony falą zapachu, jaka wionęła nań z wnętrza. Czym prędzej zamknął pokrywkę, odstawił pudełko na blat koło lodówki i popatrzył na nie podejrzliwie.
Podejrzliwość jednak po chwili minęła, twarz pana Lajkonika rozjaśniła się w błysku zrozumienia, a pamięć, niezawodna, ale też i nie pierwszej młodości, podsunęła mu rozwiązanie: pudełko musiało zawierać porcję francuskiego sera, zakupionego niegdyś hurtowo w podmuchu gastronomicznego szaleństwa, a użytego zaledwie kilka razy w ilościach symbolicznych jako dodatku do zapiekanek, zup (francuska cebulowa z roztopionym serem, palce lizać) czy też po prostu kanapek. Po niedługim czasie pan Ignacy znalazł inną kulinarną inspirację, ser został więc zapakowany do pudełka i odstawiony na czarną godzinę. No i właśnie nadeszła, kiedy z wnętrza pudełka rozległo się delikatne, ale stanowcze pukanie!
Pan Lajkonik zdębiał. Zaczął nawet wypuszczać liście i zapuszczać korzenie, ale opamiętał się w porę i delikatnie otworzył pudełko, z tym że zanim to zrobił, zdążył jeszcze chwycić klamerkę do bielizny i zatkać sobie nos. Powoli, delikatnie podniósł pokrywkę i zobaczył, że zamiast sera w środku spoczywa coś, co wygląda jak stereotypowy Obcy z filmów SF. Bryła zielonkawej materii patrzyła na pana Ignacego wodnistymi oczami, a on patrzył na nią, nie wiedząc, co powiedzieć. W tej sytuacji istota zdecydowała się powiedzieć coś jako pierwsza.
– Dzień dobry – powiedziała bulgocącym głosem.
– Dddzień dobry – wyjąkał pan Lajkonik, nie zapominając mimo zaskoczenia o dobrych manierach – Czym… kim jesteś? – dodał, bo ciekawość jednak wzięła górę.
Zielonkawy zmarszczył miejsce, które wypadało u niego ponad oczami. Efekt był taki, że pan Ignacy zaczął się zastanawiać, czy na wszelki wypadek nie stanąć bliżej kuchennego zlewu. Ale obca istota przemówiła:
– Właściwą wszystkim inteligentnym stworzeniom metodą dedukcji ustaliłem, iż musiałem wyewoluować drogą wewnętrznego samodoskonalenia i cierpliwej filtracji komórek z substancji, którą wy nazywacie serem. Czy mógłbyś na pewien czas pozostawić mnie na zewnątrz tego oto pomieszczenia – tu czymś w rodzaju nibynóżki istota zastukała w ściankę pudełka – abym mógł w pełni doświadczyć wszystkimi dostępnymi mi zmysłami nowych głębi wszechświata, który tak niespodziewanie przede mną otworzyłeś?
Pan Lajkonik zgodził się pospiesznie, ponieważ zapach zaczął przebijać się już nawet przez spinacz, a nawet poszedł istocie na rękę (na nibyrączkę?), wystawiając pudełko z lokatorem na balkon, aby umożliwić mu poznanie jeszcze większych głębi. Korzystając z faktu, że po wyniesieniu pudełka i pozostawieniu otwartego okna można było wreszcie zdjąć z nosa klamerkę, pan Ignacy chwycił za telefon i na dobry początek połączył się z lokalnym komisariatem Policji. Co mu tam powiedzieli, nie wypada powtarzać, ale wiadomo, że odpowiedź zaczynała się od porady, aby pan Lajkonik zaczął ograniczać spożycie alkoholu (w nieco innych słowach), a dalej było tylko gorzej. Siny z irytacji pan Ignacy zadzwonił z kolei do Inspekcji Sanitarnej. Tam z kolei po chwili ostrożnej ciszy dyżurna pani inspektor zapytała, czy były ser stwarza dla otoczenia zagrożenie epidemiologiczne, na co pan Lajkonik po zastanowieniu odparł, że chyba nie. Pożałował tego w tej samej minucie, ponieważ pani szybciutko powiedziała „A to nie do nas z tą sprawą”, pożegnała się i odwiesiła słuchawkę.
Pan Ignacy poskrobał się nieco bezradnie w głowę. Usiadł do komputera i znalazł numer polskiego oddziału organizacji SETI, czyli Searching for Extra-Terrestial Intelligence. Bardzo miły i pełen zapału młodzieniec wysłuchał całej historii, po czym zapytał, czy wspomniany ser pochodził może z innej planety? A może chociaż, hehe, z Księżyca? Nie, odpowiedział pan Lajkonik, ze sklepu, a dalej to ponoć z Francji. Aaa, to w takim razie będzie pan uprzejmy zwrócić uwagę na naszą nazwę – „Extra-Terrestrial” oznacza „Pozaziemskie”, a ta istota najwyraźniej jest całkiem ziemskiego pochodzenia. – Jedyne, co mogę panu zaproponować – ciągnął niezwykle poważnie młody człowiek – to stworzenie własnej organizacji – Searching for Intra-Refrigerator Intelligence, SIRI. Już na starcie będzie pan w o niebo lepszej sytuacji od nas, przecież pan odnalazł w swojej lodówce inteligentną istotę! Pan Ignacy zakończył tę rozmowę dość nieuprzejmie, ale też i nie było mu wcale do śmiechu! Jak zadbać o takie stworzenie? Czym je karmić? Jakie warunki mu zapewnić? Jak mu najlepiej okazać gościnność?
Na takich rozmyślaniach zastał pana Lajkonika jego siostrzeniec, przybyły tym razem nie na pomidorową i w ogóle nie w celach kulinarnych, ale dla podtrzymania wuja na duchu po wyjeździe pani Chandry. Karol w pierwszej chwili przestraszył się, że panu Ignacemu zaszkodziła samotność, ale po przedstawieniu sobie byłego sera zrozumiał, zachwycił się i po chwili wpadł na znakomity pomysł. – Wujek, ja mam tam koło nas taką znajomą mleczarnię – rozwijał przez panem Ignacym swoją koncepcję – Zawiozę go do nich, tam już będą wiedzieli, co z nim zrobić!
Jak powiedział, tak się i stało. Ser o znacznej zawartości inteligencji został przetransportowany do lokalnej mleczarni w pobliżu domu pani Moniki, po drodze zachwycając się każdym mijanym widokiem. Prezes mleczarni zatrudnił go na stanowisku konsultanta ds. produkcji i w krótkim czasie mleczarnia zawojowała rynek serów w Polsce, Europie i na świecie, a serowarzy z Francji, Holandii i Szwajcarii pielgrzymowali do Polski, żeby poznać serowego geniusza. W końcu kto lepiej wie, co najlepsze dla sera, niż sam ser? A jeżeli jeszcze potrafi o tym sensownie opowiedzieć, no to sukces murowany. Wszystko szło jak najlepiej, a ser – dla którego, nawiasem mówiąc, naukowcy znaleźli nazwę gatunkową Caseus magnus sapiens – odkrył pewnego dnia Internet. Od tej pory po godzinach pracy zawzięcie surfował, wypowiadał się na forach, a nawet założył własnego bloga. Zatytułowanego „Uśmiechnij się do sera!”.
_____________
Tekst chroniony prawem autorskim (wszystkie części cyklu o p. Lajkoniku). Opublikowany w witrynie www.kontrowersje.net oraz na blogu www.madagaskar08.blog.onet.pl . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.
W międzyczasie czytając
W międzyczasie czytając podziwiałam Pana Lajkonika za odwagę. Ja bym uciekła, zemdlała, rozpłakała się, mój wrzask…może przemilczę… (Można wybierać dowolnie każdą z opcji) gdyby coś takiego osobiście mi się przytrafiło. Po czasie w którym doszłabym do siebie i zwyciężyłaby ciekawość połączona nierozerwalnym węzłem ze współczuciem do jak by na to nie patrzeć inteligentnej istoty, istota owa mogłaby już zemrzeć w owym pudełku.:(
Brawa dla Karola! Stanął na wysokości zadania, o co go zresztą poniekąd od zawsze podejrzewałam.:)
: )), : ))
i jeszcze raz : ))
No co?;p
No co?;p
Wiem. Wklej do notatnika, przeczytaj uważnie n razy. Aż do skutku! Nie pomaga, bo i tak…:(
W międzyczasie czytając
W międzyczasie czytając podziwiałam Pana Lajkonika za odwagę. Ja bym uciekła, zemdlała, rozpłakała się, mój wrzask…może przemilczę… (Można wybierać dowolnie każdą z opcji) gdyby coś takiego osobiście mi się przytrafiło. Po czasie w którym doszłabym do siebie i zwyciężyłaby ciekawość połączona nierozerwalnym węzłem ze współczuciem do jak by na to nie patrzeć inteligentnej istoty, istota owa mogłaby już zemrzeć w owym pudełku.:(
Brawa dla Karola! Stanął na wysokości zadania, o co go zresztą poniekąd od zawsze podejrzewałam.:)
: )), : ))
i jeszcze raz : ))
No co?;p
No co?;p
Wiem. Wklej do notatnika, przeczytaj uważnie n razy. Aż do skutku! Nie pomaga, bo i tak…:(
O!
.
Czy nie miewają Koty
Na nietoperze ochoty?
Właściwą wszystkim inteligentnym stworzeniom metodą dedukcji
Trafi na kontro, zainteresuje się polityką i stanie do wyborów na posła lub senatora…
Ło matko z córko!!! W moim
Ło matko z córko!!! W moim okręgu wyborczym?
Wybierz ser!
Czy wygramy? Yes, ser!
A wśród młodego elektoratu: Choose the cheese!
Zamiast kiełbasy wyborczej będą wyborcze SerDelki.
A skończy się to założeniem Partii Przyjaciół Sera – skrót ma już pewną tradycję.
A w logo
tej partii będzie kawałek sera, z lekka nadgryziony… Czy może SerCe?
Oczywiście SerCe
Żółte i z dziurkami 😉
O, takie
Jeśli miałabym prawo głosu to
Jeśli miałabym prawo głosu to wybrałabym ser zamiast
😉
dokładniej –
seratora 🙂
A można i ogólniej
Parmezantarzystę : ))
ogolnie to bedzie
PoSer
Ano
PoSer na SerM RP : ))
lub
do sernatu
O!
.
Czy nie miewają Koty
Na nietoperze ochoty?
Właściwą wszystkim inteligentnym stworzeniom metodą dedukcji
Trafi na kontro, zainteresuje się polityką i stanie do wyborów na posła lub senatora…
Ło matko z córko!!! W moim
Ło matko z córko!!! W moim okręgu wyborczym?
Wybierz ser!
Czy wygramy? Yes, ser!
A wśród młodego elektoratu: Choose the cheese!
Zamiast kiełbasy wyborczej będą wyborcze SerDelki.
A skończy się to założeniem Partii Przyjaciół Sera – skrót ma już pewną tradycję.
A w logo
tej partii będzie kawałek sera, z lekka nadgryziony… Czy może SerCe?
Oczywiście SerCe
Żółte i z dziurkami 😉
O, takie
Jeśli miałabym prawo głosu to
Jeśli miałabym prawo głosu to wybrałabym ser zamiast
😉
dokładniej –
seratora 🙂
A można i ogólniej
Parmezantarzystę : ))
ogolnie to bedzie
PoSer
Ano
PoSer na SerM RP : ))
lub
do sernatu
cebulowa
tak, tak !
r
Ignacy?
Tyżeś to?
no nie
ale już lubię Ignacego.
r
cebulowa
tak, tak !
r
Ignacy?
Tyżeś to?
no nie
ale już lubię Ignacego.
r
I jak tu teraz posprzątać w lodowce?
I ogólnie sprzątać? Tyle potencjalnej inteligencji eksterminuję co sobotę i częściej, a dziś wybrać nie ma kogo.
Samo życie!
A ilu potencjalnych geniuszy ginie co dnia w wypadkach samochodowych?
I jak tu teraz posprzątać w lodowce?
I ogólnie sprzątać? Tyle potencjalnej inteligencji eksterminuję co sobotę i częściej, a dziś wybrać nie ma kogo.
Samo życie!
A ilu potencjalnych geniuszy ginie co dnia w wypadkach samochodowych?
Dzieńdoberek dla odmiany
Muszę sobie wyhodować takiego śmierdziuszka, szalenie mi się podoba. Kto wie, może mi odda deczko swojej inteligencji.
Pozdrówka
Taaa
no jasne, bo Ci brakuje, od sera chcesz dodawać : ) Ale jeżeli się upierasz, to proponuję wyhodować, a potem zrobić fondue, w płynie się dobrze przyswaja wszelką inteligencję. Że okrutnie? Przyrost inteligencji wymaga poświęceń… ; )
Wolę racklette, zdecydowanie wolę,
nawet sobie maszynę do robienia przywiozłam. Lubię sery wszelakie, śmieję się do nich wprost, a wiadomo, że tylko gupie tak mają.
:))
Dzieńdoberek dla odmiany
Muszę sobie wyhodować takiego śmierdziuszka, szalenie mi się podoba. Kto wie, może mi odda deczko swojej inteligencji.
Pozdrówka
Taaa
no jasne, bo Ci brakuje, od sera chcesz dodawać : ) Ale jeżeli się upierasz, to proponuję wyhodować, a potem zrobić fondue, w płynie się dobrze przyswaja wszelką inteligencję. Że okrutnie? Przyrost inteligencji wymaga poświęceń… ; )
Wolę racklette, zdecydowanie wolę,
nawet sobie maszynę do robienia przywiozłam. Lubię sery wszelakie, śmieję się do nich wprost, a wiadomo, że tylko gupie tak mają.
:))