Reklama

Pan Ignacy Lajkonik z przyjemnością wciągnął przez nos świeże wiosenne powietrze.

Reklama

Pan Ignacy Lajkonik z przyjemnością wciągnął przez nos świeże wiosenne powietrze. Po efektownej burzy poprzedniego dnia trochę się ochłodziło, dokuczliwy majowy upał (!) zelżał więc, ale były też i złowrogie następstwa nawałnicy: deszcz i wiatr połamały kilka kwiatków w skrzynkach na balkonie pana Ignacego. Nie był ci on (pan Ignacy, nie balkon) specjalnym zwolennikiem kwiatków na balkonie, bo to i podlewać trzeba, i gołębie gonić, i chwasty – samosiejki wyrywać… No ale skoro pani Chandrze kwiatki się podobały, to kwiatki mają być.

W celu uzupełnienia braków po burzy pan Lajkonik musiał udać się na znany już stałym Czytelnikom bazarek, gdzie nie brakowało straganów z nasionami, sadzonkami, ziemią i w ogóle wszystkim, co potrzebne na grządce czy balkonie. Najpierw załatwił zakupy spożywcze, wymienił kilka uwag o pogodzie z panem Modestem, sceptycznym jak zwykle („No, panie kochany, najpierw wymroziło, potem wywiało, a teraz zaleje! Guzik będzie w tym roku, a nie morele!”), nabył od niego młodą marchewkę do pochrupania, włoszczyznę na zupę, pęczek koperku (specjalnie dla siostrzeńca Karola) i na deser najlepsze na świecie jabłuszka, takie jak pan Modest zawsze dla pana Ignacego odkładał.

Kiedy podszedł do właściwego, czyli ogrodniczego straganu, lekko się zdziwił. Na pyzatym, pogodnym licu sprzedawcy najpierw pojawiło się zaskoczenie, potem niedowierzanie, a wreszcie rozpoznanie i szeroki uśmiech radości. A pan Lajkonik miał ten problem, że nawet kiedy kojarzył czyjeś szlachetne oblicze, to nie zawsze potrafił z tym obliczem połączyć imię, nazwisko czy choćby okoliczności, w których je poznał (oblicze i resztę danych osobowych). Tym razem jednak niedługo się zastanawiał, z pomocą przyszedł mu sam zainteresowany.

– Ależ dzień dobry panu! Czy goleń już nie dokucza? – odezwał się dziarskim głosem straganiarz, w którym pan Ignacy drogą błyskawicznego skojarzenia z potłuczoną golenią rozpoznał jednego z trzech ogrodników, którym rok temu pomógł… Stop. Którym rok temu pani Chandra pomogła rozprawić się ze złowrogą kierowniczką. Jak to bolesne wspomnienia pomagają w odświeżeniu pamięci, prawda? Ale też i pan Lajkonik natychmiast zrozumiał, dlaczego wcześniej nie poznał pana Bonifacego – on to bowiem stał za straganem. Z neurotycznego, wychudzonego, bojaźliwie wciskającego głowę w ramiona chudzielca zmienił się w kawał chłopa, z dużą przewagą chłopa. Małorolnego raczej, ponieważ – jak wyjaśnił panu Ignacemu – zainwestował w spory ogród koło domu i rozwinął go w sprawnie działające gospodarstwo ogrodnicze. – Mamy nawet sadzonki przechery zjadliwej, jako jedyni w kraju! – pochwalił się panu Lajkonikowi, który pogratulował mu, ale zarazem delikatnie przyznał się do niewiedzy w kwestii zastosowania rośliny. 

– Aaa, proszę pana, to ostatnia zdobycz nauki! – uradował się pan Bonifacy. – Jakby miał pan wiśnię albo czereśnię, to by pan wiedział. Normalnie obsiądą ją szpaki, całe stado, dwa-trzy dni i po owocach. Ale sadzi pan te przecherę koło drzewka i proszę, ma pan święty spokój.
– A jak to działa? – zaciekawił się pan Ignacy
– Prosto, jak każda naturalna metoda – objaśnił jego rozmówca. – Przechera zjadliwa obrzuca nadlatujące szpaki przekleństwami tak ohydnymi, że szpacze mamy muszą zasłaniać młodym uszy, w związku z czym skrzydełka mają zajęte i nie mogą dolecieć na wysokość korony czereśni. No to w końcu dają za wygraną, wołają mężów i odlatują gdzieś indziej. Taka sztuczka, proszę pana! No i nieszkodliwa, bo co pan zrozumie ze szpaczych wyzwisk? Chyba że – tu spojrzał bacznie na pana Lajkonika – jest pan doktorem Dolittle?

Pan Ignacy zapewnił go, że nie ma nic wspólnego z angielskim lekarzem i że to w ogóle inna bajka, po czym, żeby zmienić temat rozmowy, zapytał o kolegów pana Bonifacego sprzed roku – jak im się powodzi, czy również mają gospodarstwa i stragany?
– E, niee – roześmiał się straganiarz – Zupełnie pan nie trafił. Serwacy, owszem, dalej robi w ogrodnictwie, ale na jakim szczeblu, pan nie zgadnie. Wyjechał do Anglii i tak mu się udało, że po pięciu miesiącach zajmował się już strzyżeniem żywopłotów w posiadłości królewskiej w Windsorze. A pan wie, że chłop ma talent i cierpliwość, więc jak wystrzygł taką wielką tuję w herb brytyjskiej rodziny panującej, z najdrobniejszymi szczegółami, to zauważyła go sama królowa Elżbieta. No i Serwuś awansował na królewskiego nadzorcę żywopłotów, nazywa się teraz Sir Vacy i o piątej po południu od herbaty się go nie da oderwać.

– A trzeci kolega? – zapytał pan Lajkonik, zaciekawiony nagłym awansem prostego ogrodnika.
– Ach, z Pankracym to lepszy numer – machnął ręką pan Bonifacy – Najpierw się wydawało, że złapał Pana Boga za nogi, bo hodował gruszki na dębie…
– Metodą Miczurina? – zdumiał się pan Ignacy, który miał wrażenie, że te czasy minęły już bezpowrotnie.
– Nie, czort go wie, jaką metodą. Pracował dla NASA i wyhodował im dąb bonsai, na którym rosły kumkwaty. Wie pan, małe rozmiary w sam raz na stację kosmiczną, gdzie wszystko musi być zminiaturyzowane, a astronauci uwielbiają świeże owoce. Wszystko szło jak najlepiej, tylko okazało się, że po zjedzeniu tych owoców załoga zaczęła chrumkać przez sen i porastać szczeciną… Na genetykę nie ma mocnych, niestety, co dąb, to dąb.
– Ależ to tragedia! – wykrzyknął autentycznie przejęty pan Lajkonik
– Dla Pankracego tak, owszem. Całkiem się chłop zniechęcił do ogrodnictwa i z tego wszystkiego zajął się niebieskimi migdałami.

Pan Ignacy uniósł brwi. – Ale jak to? Przecież mówi pan, że zrezygnował z ogrodnictwa?
– No tak, ja tak tylko metaforycznie – wyjaśnił dumny z siebie pan Bonifacy. – Poetą został, mówią, że zdolny nawet. Zobaczymy, może jakąś nagrodę zdobędzie, bo wiem, że wziął udział w konkursie. Widujemy się wszyscy trzej, wie pan, stara przyjaźń nie rdzewieje. Siadamy nad piwem i gadamy do późna… A to najlepiej schłodzone piwo w kraju!
– Ooo, a skąd panowie je bierzecie? – zaciekawił się pan Lajkonik.
– Hehe, nie uwierzy pan, do czyjej piwiarni chodzimy. Ale to fakt, pani Zosia chłodzi piwo jak nikt inny!

Panu Ignacemu przeszedł po plecach zimny dreszcz.

___________

Tekst chroniony prawem autorskim (wszystkie części cyklu o p. Lajkoniku). Opublikowany w witrynie www.kontrowersje.net oraz na blogu www.madagaskar08.blog.onet.pl . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.

Reklama

54 KOMENTARZE

  1. tylko chwasty się udają
    Wczoraj byłem niechcący na targach ogrodniczych.
    Okazuje się że masa ludzi lubi zapuszczać jakieś korzenie.
    A mi nigdy nic nie wyrasta, każdy kwiatek czy krzak pada po tygodniu. Kupiłem w internecie tajemnicze nasiona z których miało migiem wyrosnąć 3 metrowe drzewo, a uzyskałem coś o długości marnej trawki.

  2. tylko chwasty się udają
    Wczoraj byłem niechcący na targach ogrodniczych.
    Okazuje się że masa ludzi lubi zapuszczać jakieś korzenie.
    A mi nigdy nic nie wyrasta, każdy kwiatek czy krzak pada po tygodniu. Kupiłem w internecie tajemnicze nasiona z których miało migiem wyrosnąć 3 metrowe drzewo, a uzyskałem coś o długości marnej trawki.

  3. tylko chwasty się udają
    Wczoraj byłem niechcący na targach ogrodniczych.
    Okazuje się że masa ludzi lubi zapuszczać jakieś korzenie.
    A mi nigdy nic nie wyrasta, każdy kwiatek czy krzak pada po tygodniu. Kupiłem w internecie tajemnicze nasiona z których miało migiem wyrosnąć 3 metrowe drzewo, a uzyskałem coś o długości marnej trawki.

  4. Nie tylko rok później
    Pana Lajkonika będzie można i będzie się chciało czytać wiele lat później, choć oczywiście lepiej wcześniej, wtedy dłużej przebywa się w wytwornym towarzystwie, w którym, mimo że czas płynie szybciej, to jednak nie na jedno wychodzi.

    Z Pańskich tekstów płynie pozytywna energia, w Polsce to rzadkość i jakby zarzut, ale też ukryte pragnienie; wiadomo, pragnienia słowiańskiej duszy najczęściej, w każdym razie świadomie pokrywają się z nie wiadomo czym, a jak nie wiadomo z czym i o co chodzi, to po drodze różne rzeczy wyłażą. Panu na szczęście nic nie wyłazi, Panu wszystko wychodzi, i to nie na jedno, a na sześć.

    • Dobry wieczór
      Mówi się, że przekaz energii zawsze jest obarczony stratą; jeżeli do Pana ta energia dochodzi, to pozostaje mi tylko żywić nadzieję, że w przypadku pana Lajkonika strata jest minimalna : ) Dziękuję i jak zwykle bardzo się cieszę, że się Panu podobało.

  5. Nie tylko rok później
    Pana Lajkonika będzie można i będzie się chciało czytać wiele lat później, choć oczywiście lepiej wcześniej, wtedy dłużej przebywa się w wytwornym towarzystwie, w którym, mimo że czas płynie szybciej, to jednak nie na jedno wychodzi.

    Z Pańskich tekstów płynie pozytywna energia, w Polsce to rzadkość i jakby zarzut, ale też ukryte pragnienie; wiadomo, pragnienia słowiańskiej duszy najczęściej, w każdym razie świadomie pokrywają się z nie wiadomo czym, a jak nie wiadomo z czym i o co chodzi, to po drodze różne rzeczy wyłażą. Panu na szczęście nic nie wyłazi, Panu wszystko wychodzi, i to nie na jedno, a na sześć.

    • Dobry wieczór
      Mówi się, że przekaz energii zawsze jest obarczony stratą; jeżeli do Pana ta energia dochodzi, to pozostaje mi tylko żywić nadzieję, że w przypadku pana Lajkonika strata jest minimalna : ) Dziękuję i jak zwykle bardzo się cieszę, że się Panu podobało.

  6. Nie tylko rok później
    Pana Lajkonika będzie można i będzie się chciało czytać wiele lat później, choć oczywiście lepiej wcześniej, wtedy dłużej przebywa się w wytwornym towarzystwie, w którym, mimo że czas płynie szybciej, to jednak nie na jedno wychodzi.

    Z Pańskich tekstów płynie pozytywna energia, w Polsce to rzadkość i jakby zarzut, ale też ukryte pragnienie; wiadomo, pragnienia słowiańskiej duszy najczęściej, w każdym razie świadomie pokrywają się z nie wiadomo czym, a jak nie wiadomo z czym i o co chodzi, to po drodze różne rzeczy wyłażą. Panu na szczęście nic nie wyłazi, Panu wszystko wychodzi, i to nie na jedno, a na sześć.

    • Dobry wieczór
      Mówi się, że przekaz energii zawsze jest obarczony stratą; jeżeli do Pana ta energia dochodzi, to pozostaje mi tylko żywić nadzieję, że w przypadku pana Lajkonika strata jest minimalna : ) Dziękuję i jak zwykle bardzo się cieszę, że się Panu podobało.

  7. Z tą “przecherą zjadliwą” wyszedł mi dobry kawał;-))
    przyjaciółka kolegi urządza mały sad;-))doświadczenia nie ma,więc pytała już w 3 marketach o ową przecherę;-)) najlepsze jest to że w jednym markecie obiecali sprawdzić;-)) i dac znać jak się coś takiego pojawi;-)) tak na wszelki wypadek to o namiary na Pana Bonifacego prosze;-)) Pozdrawiam;-))

    • Życie nam nadąża za fikcją : ))))
      a czasem nawet wyprzedza. Miło mi to czytać : ) ale namiarów nie potrafię niestety dać; nb. to nie pierwszy raz, kiedy ktoś prosi o namiary na kogoś z moich opowiadań, czy to świadczy o ich realiźmie??? ; )))

      • jasne że tak;-)) jesteśmy zagonieni na codzień;-)) a taki
        pan Lajkonik jest miłą odskocznią od rzeczywistości;-)) No i tekst potrafi zainspirować;-)) Dobrze że owa znajoma jest osobą,która ma duzy dystans do siebie;-)) klopotów nie przewiduje;-)) ale nic nie odkręcałem bo wiem że czeka na telefon z marketu;-)) swoją drogą kto rekrutuje sprzedawców do tych super hiper?;-))

        • Zapewne ktoś,
          kto nie ceni sobie nieco szerszej znajomości naszego języka; a jakby tak ten ktoś, albo i sam sprzedawca, czytał w dzieciństwie chociażby “Szelmostwa lisa Witalisa”, to by się może zorientował:

          “Znano różne w świecie lisy:
          Był więc lis Ancymon Łysy;
          Pospolity lisek rudy,
          Pełen sprytu i obłudy;
          Lis niebieski – wielka sknera;
          Zezowaty lis – przechera;”

          • Lisa Witalisa pamiętam ale mgliście;-)) natomiast czytałem swoim
            pociechom opowiadania Tuwima;-)) język szło połamać;-))

          • A choćby na tym;-))
            Ptasie radio
            Halo, halo! Tutaj ptasie radio w brzozowym gaju,
            Nadajemy audycję z ptasiego kraju.
            Proszę, niech każdy nastawi aparat,
            Bo sfrunęły się ptaszki dla odbycia narad:
            Po pierwsze – w sprawie,
            Co świtem piszczy w trawie?
            Po drugie – gdzie się
            Ukrywa echo w lesie?
            Po trzecie – kto się
            Ma pierwszy kąpać w rosie?
            Po czwarte – jak
            Poznać, kto ptak,
            A kto nie ptak?
            A po piąte przez dziesiąte
            Będą ćwierkać, świstać, kwilić,
            Pitpilitać i pimpilić
            Ptaszki następujące:

            Słowik, wróbel, kos, jaskółka,
            Kogut, dzięcioł, gil, kukułka,
            Szczygieł, sowa, kruk, czubatka,
            Drozd, sikora i dzierlatka,
            Kaczka, gąska, jemiołuszka,
            Dudek, trznadel, pośmieciuszka,
            Wilga, zięba, bocian, szpak
            Oraz każdy inny ptak.

            Pierwszy – słowik
            Zaczął tak:
            “Halo! O, halo lo lo lo lo!
            Tu tu tu tu tu tu tu
            Radio, radijo, dijo, ijo, ijo,
            Tijo, trijo, tru lu lu lu lu
            Pio pio pijo lo lo lo lo lo
            Plo plo plo plo plo halo!”

            Na to wróbel zaterlikał:
            “Cóż to znowu za muzyka?
            Muszę zajrzeć do słownika,
            By zrozumieć śpiew słowika.
            Ćwir ćwir świrk!
            Świr świr ćwirk!
            Tu nie teatr
            Ani cyrk!

            Patrzcie go! Nastroszył piórka!
            I wydziera się jak kurka!
            Dość tych arii, dość tych liryk!
            Ćwir ćwir czyrik,
            Czyr czyr ćwirik!”

            I tak zaczął ćwirzyć, ćwikać,
            Ćwierkać, czyrkać, czykczyrikać,
            Że aż kogut na patyku
            Zapiał gniewnie: “Kukuryku!”

            Jak usłyszy to kukułka,
            Wrzaśnie: “A to co za spółka?
            Kuku-ryku? Kuku-ryku?
            Nie pozwalam, rozbójniku!
            Bierz, co chcesz, bo ja nie skąpię,

            Ale kuku nie ustąpię.
            Ryku – choć do jutra skrzecz!
            Ale kuku – moja rzecz!”
            Zakukała: kuku! kuku!
            Na to dzięcioł: stuku! puku!
            Czajka woła: czyjaś ty, czyjaś?
            Byłaś gdzie? Piłaś co? Piłaś, to wyłaź!
            Przepióreczka: chodź tu! Pójdź tu!
            Masz co? daj mi! rzuć tu! rzuć tu!

            I od razu wszystkie ptaki
            W szczebiot, w świegot, w zgiełk – o taki:
            “Daj tu! Rzuć tu! Co masz? Wiórek?
            Piórko? Ziarnko? Korek? Sznurek?
            Pójdź tu, rzuć tu! Ja ćwierć i ty ćwierć!
            Lepię gniazdko, przylep to, przytwierdź!
            Widzisz go! Nie dam ci! Moje! Czyje?
            Gniazdko ci wiję, wiję, wiję!
            Nie dasz mi? Takiś ty? Wstydź się, wstydź się!”
            I wszystkie ptaki zaczęły bić się.
            Przyfrunęła ptasia milicja
            I tak się skończyła ta leśna audycja.

  8. Z tą “przecherą zjadliwą” wyszedł mi dobry kawał;-))
    przyjaciółka kolegi urządza mały sad;-))doświadczenia nie ma,więc pytała już w 3 marketach o ową przecherę;-)) najlepsze jest to że w jednym markecie obiecali sprawdzić;-)) i dac znać jak się coś takiego pojawi;-)) tak na wszelki wypadek to o namiary na Pana Bonifacego prosze;-)) Pozdrawiam;-))

    • Życie nam nadąża za fikcją : ))))
      a czasem nawet wyprzedza. Miło mi to czytać : ) ale namiarów nie potrafię niestety dać; nb. to nie pierwszy raz, kiedy ktoś prosi o namiary na kogoś z moich opowiadań, czy to świadczy o ich realiźmie??? ; )))

      • jasne że tak;-)) jesteśmy zagonieni na codzień;-)) a taki
        pan Lajkonik jest miłą odskocznią od rzeczywistości;-)) No i tekst potrafi zainspirować;-)) Dobrze że owa znajoma jest osobą,która ma duzy dystans do siebie;-)) klopotów nie przewiduje;-)) ale nic nie odkręcałem bo wiem że czeka na telefon z marketu;-)) swoją drogą kto rekrutuje sprzedawców do tych super hiper?;-))

        • Zapewne ktoś,
          kto nie ceni sobie nieco szerszej znajomości naszego języka; a jakby tak ten ktoś, albo i sam sprzedawca, czytał w dzieciństwie chociażby “Szelmostwa lisa Witalisa”, to by się może zorientował:

          “Znano różne w świecie lisy:
          Był więc lis Ancymon Łysy;
          Pospolity lisek rudy,
          Pełen sprytu i obłudy;
          Lis niebieski – wielka sknera;
          Zezowaty lis – przechera;”

          • Lisa Witalisa pamiętam ale mgliście;-)) natomiast czytałem swoim
            pociechom opowiadania Tuwima;-)) język szło połamać;-))

          • A choćby na tym;-))
            Ptasie radio
            Halo, halo! Tutaj ptasie radio w brzozowym gaju,
            Nadajemy audycję z ptasiego kraju.
            Proszę, niech każdy nastawi aparat,
            Bo sfrunęły się ptaszki dla odbycia narad:
            Po pierwsze – w sprawie,
            Co świtem piszczy w trawie?
            Po drugie – gdzie się
            Ukrywa echo w lesie?
            Po trzecie – kto się
            Ma pierwszy kąpać w rosie?
            Po czwarte – jak
            Poznać, kto ptak,
            A kto nie ptak?
            A po piąte przez dziesiąte
            Będą ćwierkać, świstać, kwilić,
            Pitpilitać i pimpilić
            Ptaszki następujące:

            Słowik, wróbel, kos, jaskółka,
            Kogut, dzięcioł, gil, kukułka,
            Szczygieł, sowa, kruk, czubatka,
            Drozd, sikora i dzierlatka,
            Kaczka, gąska, jemiołuszka,
            Dudek, trznadel, pośmieciuszka,
            Wilga, zięba, bocian, szpak
            Oraz każdy inny ptak.

            Pierwszy – słowik
            Zaczął tak:
            “Halo! O, halo lo lo lo lo!
            Tu tu tu tu tu tu tu
            Radio, radijo, dijo, ijo, ijo,
            Tijo, trijo, tru lu lu lu lu
            Pio pio pijo lo lo lo lo lo
            Plo plo plo plo plo halo!”

            Na to wróbel zaterlikał:
            “Cóż to znowu za muzyka?
            Muszę zajrzeć do słownika,
            By zrozumieć śpiew słowika.
            Ćwir ćwir świrk!
            Świr świr ćwirk!
            Tu nie teatr
            Ani cyrk!

            Patrzcie go! Nastroszył piórka!
            I wydziera się jak kurka!
            Dość tych arii, dość tych liryk!
            Ćwir ćwir czyrik,
            Czyr czyr ćwirik!”

            I tak zaczął ćwirzyć, ćwikać,
            Ćwierkać, czyrkać, czykczyrikać,
            Że aż kogut na patyku
            Zapiał gniewnie: “Kukuryku!”

            Jak usłyszy to kukułka,
            Wrzaśnie: “A to co za spółka?
            Kuku-ryku? Kuku-ryku?
            Nie pozwalam, rozbójniku!
            Bierz, co chcesz, bo ja nie skąpię,

            Ale kuku nie ustąpię.
            Ryku – choć do jutra skrzecz!
            Ale kuku – moja rzecz!”
            Zakukała: kuku! kuku!
            Na to dzięcioł: stuku! puku!
            Czajka woła: czyjaś ty, czyjaś?
            Byłaś gdzie? Piłaś co? Piłaś, to wyłaź!
            Przepióreczka: chodź tu! Pójdź tu!
            Masz co? daj mi! rzuć tu! rzuć tu!

            I od razu wszystkie ptaki
            W szczebiot, w świegot, w zgiełk – o taki:
            “Daj tu! Rzuć tu! Co masz? Wiórek?
            Piórko? Ziarnko? Korek? Sznurek?
            Pójdź tu, rzuć tu! Ja ćwierć i ty ćwierć!
            Lepię gniazdko, przylep to, przytwierdź!
            Widzisz go! Nie dam ci! Moje! Czyje?
            Gniazdko ci wiję, wiję, wiję!
            Nie dasz mi? Takiś ty? Wstydź się, wstydź się!”
            I wszystkie ptaki zaczęły bić się.
            Przyfrunęła ptasia milicja
            I tak się skończyła ta leśna audycja.

  9. Z tą “przecherą zjadliwą” wyszedł mi dobry kawał;-))
    przyjaciółka kolegi urządza mały sad;-))doświadczenia nie ma,więc pytała już w 3 marketach o ową przecherę;-)) najlepsze jest to że w jednym markecie obiecali sprawdzić;-)) i dac znać jak się coś takiego pojawi;-)) tak na wszelki wypadek to o namiary na Pana Bonifacego prosze;-)) Pozdrawiam;-))

    • Życie nam nadąża za fikcją : ))))
      a czasem nawet wyprzedza. Miło mi to czytać : ) ale namiarów nie potrafię niestety dać; nb. to nie pierwszy raz, kiedy ktoś prosi o namiary na kogoś z moich opowiadań, czy to świadczy o ich realiźmie??? ; )))

      • jasne że tak;-)) jesteśmy zagonieni na codzień;-)) a taki
        pan Lajkonik jest miłą odskocznią od rzeczywistości;-)) No i tekst potrafi zainspirować;-)) Dobrze że owa znajoma jest osobą,która ma duzy dystans do siebie;-)) klopotów nie przewiduje;-)) ale nic nie odkręcałem bo wiem że czeka na telefon z marketu;-)) swoją drogą kto rekrutuje sprzedawców do tych super hiper?;-))

        • Zapewne ktoś,
          kto nie ceni sobie nieco szerszej znajomości naszego języka; a jakby tak ten ktoś, albo i sam sprzedawca, czytał w dzieciństwie chociażby “Szelmostwa lisa Witalisa”, to by się może zorientował:

          “Znano różne w świecie lisy:
          Był więc lis Ancymon Łysy;
          Pospolity lisek rudy,
          Pełen sprytu i obłudy;
          Lis niebieski – wielka sknera;
          Zezowaty lis – przechera;”

          • Lisa Witalisa pamiętam ale mgliście;-)) natomiast czytałem swoim
            pociechom opowiadania Tuwima;-)) język szło połamać;-))

          • A choćby na tym;-))
            Ptasie radio
            Halo, halo! Tutaj ptasie radio w brzozowym gaju,
            Nadajemy audycję z ptasiego kraju.
            Proszę, niech każdy nastawi aparat,
            Bo sfrunęły się ptaszki dla odbycia narad:
            Po pierwsze – w sprawie,
            Co świtem piszczy w trawie?
            Po drugie – gdzie się
            Ukrywa echo w lesie?
            Po trzecie – kto się
            Ma pierwszy kąpać w rosie?
            Po czwarte – jak
            Poznać, kto ptak,
            A kto nie ptak?
            A po piąte przez dziesiąte
            Będą ćwierkać, świstać, kwilić,
            Pitpilitać i pimpilić
            Ptaszki następujące:

            Słowik, wróbel, kos, jaskółka,
            Kogut, dzięcioł, gil, kukułka,
            Szczygieł, sowa, kruk, czubatka,
            Drozd, sikora i dzierlatka,
            Kaczka, gąska, jemiołuszka,
            Dudek, trznadel, pośmieciuszka,
            Wilga, zięba, bocian, szpak
            Oraz każdy inny ptak.

            Pierwszy – słowik
            Zaczął tak:
            “Halo! O, halo lo lo lo lo!
            Tu tu tu tu tu tu tu
            Radio, radijo, dijo, ijo, ijo,
            Tijo, trijo, tru lu lu lu lu
            Pio pio pijo lo lo lo lo lo
            Plo plo plo plo plo halo!”

            Na to wróbel zaterlikał:
            “Cóż to znowu za muzyka?
            Muszę zajrzeć do słownika,
            By zrozumieć śpiew słowika.
            Ćwir ćwir świrk!
            Świr świr ćwirk!
            Tu nie teatr
            Ani cyrk!

            Patrzcie go! Nastroszył piórka!
            I wydziera się jak kurka!
            Dość tych arii, dość tych liryk!
            Ćwir ćwir czyrik,
            Czyr czyr ćwirik!”

            I tak zaczął ćwirzyć, ćwikać,
            Ćwierkać, czyrkać, czykczyrikać,
            Że aż kogut na patyku
            Zapiał gniewnie: “Kukuryku!”

            Jak usłyszy to kukułka,
            Wrzaśnie: “A to co za spółka?
            Kuku-ryku? Kuku-ryku?
            Nie pozwalam, rozbójniku!
            Bierz, co chcesz, bo ja nie skąpię,

            Ale kuku nie ustąpię.
            Ryku – choć do jutra skrzecz!
            Ale kuku – moja rzecz!”
            Zakukała: kuku! kuku!
            Na to dzięcioł: stuku! puku!
            Czajka woła: czyjaś ty, czyjaś?
            Byłaś gdzie? Piłaś co? Piłaś, to wyłaź!
            Przepióreczka: chodź tu! Pójdź tu!
            Masz co? daj mi! rzuć tu! rzuć tu!

            I od razu wszystkie ptaki
            W szczebiot, w świegot, w zgiełk – o taki:
            “Daj tu! Rzuć tu! Co masz? Wiórek?
            Piórko? Ziarnko? Korek? Sznurek?
            Pójdź tu, rzuć tu! Ja ćwierć i ty ćwierć!
            Lepię gniazdko, przylep to, przytwierdź!
            Widzisz go! Nie dam ci! Moje! Czyje?
            Gniazdko ci wiję, wiję, wiję!
            Nie dasz mi? Takiś ty? Wstydź się, wstydź się!”
            I wszystkie ptaki zaczęły bić się.
            Przyfrunęła ptasia milicja
            I tak się skończyła ta leśna audycja.