Pan Ignacy Lajkonik zawiązał buty, naciągnął na uszy "peruwiańską" czapkę z nausznikami i wyszedł z mieszkania.
Pan Ignacy Lajkonik zawiązał buty, naciągnął na uszy "peruwiańską" czapkę z nausznikami i wyszedł z mieszkania. Wybierał się do mieszkania pani Chandry, zobaczyć, na jakim etapie są końcowe roboty przy budowie oranżerii, a potem na zakupy. Tym razem jednak, zamiast iść na bazarek, na którym królował pan Modest, zdecydował, że przyjrzy się nowemu centrum handlowemu. Miało to swoją logikę – mieszkanie pani C. było położone po stronie dokładnie przeciwnej niż bazar, a niedaleko mieszkania, tuż za byłą główną przelotową drogą wyrosło w ciągu imponująco krótkiego czasu wielkie centrum pod nazwą "Rezonans SA", zawierające kino, kręgielnię, basen, siłownię, kasyno, galerię handlową, stację obsługi samochodów i palmiarnię. Zapewne właśnie dlatego mieszkańcy osiedla, mówiąc o prezesie firmy zarządzającej centrum, nieodmiennie dochodzili do konstatacji, że odbiła mu palma. Zaś ceny w niektórych sklepach sprawiały, że pukali się w czoło, aż rezonowało.
Oprócz wszystkich wymienionych rewelacji w centrum mieściły się jednak również delikatesy sieci „Jan i Józef”, które pan Lajkonik planował spenetrować, zasłyszawszy, że mają tam w sprzedaży specjały z Indii i Dalekiego Wschodu. Szybko uwinął się w mieszkaniu, podlał wszystkie roślinki, przekazał im czułe słowo od właścicielki i ruszył w kierunku „Rezonansu”. Do przejścia miał jeszcze chodnik koło sporego trawnika pomiędzy blokami a wspomnianą ulicą, kiedy zauważył dziwne zjawisko. Mianowicie na środku trawnika widniała spora wypukłość, której wcześniej tam nie było. Pan Ignacy aż przystanął, żeby popatrzeć. – Czego to ci artyści od happeningów nie wymyślą! – powiedział sobie i poszedł dalej, do centrum, delikatesów i stoiska orientalnego.
Aliści kiedy za czas jakiś wracał tą samą trasą – z bardzo korzystnymi zakupami, dwa słoiczki sosu z mango w cenie jednego i do tego jeszcze opakowanie delikatnego, jaśminowego ryżu – na miejscu wypukłości wznosił się spory stożek, tak mniej więcej ze dwa piętra, z którego szczytu buchały kłęby pary i popiołu. Spomiędzy kawałków darni pod samym szczytem wyglądały smoliście czarne kawałki skały, a w szczelinach pomiędzy nimi przebłyskiwały żółte i pomarańczowe refleksy światła. Wokół pagórka, na balkonach i w oknach okolicznych bloków zgromadzili się przestraszeni i ciekawscy mieszkańcy, zaś samo wzniesienie odgradzał już żółto-czarną taśmą młody człowiek w uniformie.
Pan Ignacy podszedł do niego, spojrzał na mundur i zdębiał. Młodzieniec popatrzył na przybysza i – snadź przyzwyczajony do takich reakcji – dobrodusznie się uśmiechnął, a potem rzekł uspokajająco:
– Nie, proszę pana, to nie to, co pan myśli. Już tłumaczę, jesteśmy z kolegą z wydziału Sejsmologii Semantycznej, a skrót to…
– Właśnie widzę, jaki to skrót – odzyskał mowę pan Lajkonik – i pierwsze słyszę o takim wydziale!
– Nie dziwię się, szanowny panie. Powstaliśmy niedawno, jako interdyscyplinarna komórka pomiędzy Państwowym Instytutem Geologicznym, a Instytutem Badań Literackich.
– No dobrze, i co wy tu robicie? Pomagacie? Zapobiec jużeście nie zdążyli…
– Wie pan, robimy, co w naszej mocy – odezwał się towarzysz młodzieńca, niski grubasek o przyjemnej twarzy – na razie musimy izolować społeczeństwo…
– Tą taśmą? – zdziwił się pan Ignacy – od wulkanu?!? Jak to dalej tak potrwa, to wulkan się sam… zintegruje ze społeczeństwem!
– Dokumenty pana poproszę – zirytował się młody człowiek i zwracając się do towarzysza, rzucił: – Spisz go. Wie pan w ogóle – powiedział, zwracając się znowu do pana Lajkonika – co to za wulkan? I dlaczego to MY się nim zajmujemy, a nie inne służby?
– Właściwie to nie – przyznał pan Ignacy.
– A widzi pan, panie… – tu funkcjonariusz SS spojrzał koledze przez ramię – …Lajkonik. To, co możemy tu obserwować, to jest metaforyczny wulkan ludzkich namiętności! Teraz pan wie, co tu robi Sejsmologia Semantyczna?
– Zaczynam się domyślać… – zaczął pan Lajkonik – …ale ten wulkan wygląda na całkiem realny, niemetaforyczny, znaczy!
– Proszę pana – uśmiechnął się z wyraźnym politowaniem młodzieniec – kto tu wie lepiej? Pan, czy my, profesjonaliści po kursach zawodowych! To jest wulkan ludzkich namiętności, rozbudzonych ostatnimi wydarzeniami w kraju! Ilość i intensywność emocji przekroczyła masę krytyczną i bum!
– No, ale – zastanowił się pan Ignacy – jaki ten wulkan by nie był, dymi jak prawdziwy. I przeszkadza – po czym, widząc rodzinę w piżamach, objuczoną bagażami i wychodzącą w pośpiechu z jednego z bloków, dodał – i straszy, jak prawdziwy!
– Hm, taak – przyznał niechętnie starszy funkcjonariusz – i co by pan proponował w związku z tym?
– Ja?? – przeraził się pan Lajkonik – to panowie jesteście fachowcami! Co ja mam… Bo ja wiem, może by go zatkać?
– Aha. Zatkać. – uniósł brwi młodszy – No to od razu mogę panu powiedzieć, że można zatkać. Ale to spowoduje tylko jeszcze większy wybuch w przyszłości, i to całkiem bliskiej.
– No to może jakoś ugasić? – zaproponował pan Ignacy.
– Ale jak? – skrzywił się starszy – A poza tym, nikomu na tym nie zależy…
– Jak to, nikomu? – pan Lajkonik był już coraz bardziej zirytowany tą rozmową oraz faktem, że raz wymienia się go po imieniu, a raz po nazwisku – Tym na przykład zależy – wskazał na balkon, na którym trwały prace budowlane; to lokatorzy usiłowali zamurować okna i drzwi od strony wulkanu. – I tym też – dodał, dostrzegając pikietę mieszkańców z transparentem „Weźcie sobie ten wulkan!!!”, usiłującą podpalić starą samochodową oponę.
Młodszy mundurowy spoważniał. – Obywatelu! Czy wie pan, ile stanowisk pracy istnieje dzięki temu wulkanowi? Sama Sejsmologia Semantyczna to jest ponad dwieście etatów! A jeszcze dochodzą do tego przedsiębiorcy prywatni: firmy przewozowe – tu wskazał taksówkę, zabierającą następną grupę uciekinierów – hurtownie materiałów budowlanych – machnął dłonią w kierunku zamurowywanego balkonu – czy wreszcie sprzedawcy opon – pociągnął nosem, bo pikiecie z transparentem udało się zapalić ognisko. – A media? Czemu chce pan odebrać im chleb? – i rzeczywiście, od strony ulicy zajechała duża furgonetka z anteną na dachu, a z drzwi samochodu natychmiast wyskoczyła ekipa z kamerą.
Pan Ignacy poczuł się całkiem zrezygnowany. – To co, czekać aż samo wygaśnie? – zapytał bezradnie. – Na to bym nie liczył! – powiedział raźno starszy funkcjonariusz i dodał półgłosem, ledwie słyszalnym w zgiełku naokoło – Chyba widziałem, jak do tej studzienki tam dalej wchodziła właśnie grupa górników z kanistrami…
I rzeczywiście, erupcja przybrała na sile, wulkan wyraźnie urósł o kolejny metr. Do ekipy z kamerą dołączyła druga i kolejne, tym razem z samymi tylko mikrofonami. Tempo prac na balkonie wyraźnie przyspieszyło, a demonstracja z transparentem powiększyła się o siedem osób, z czego trzy powiewające flagami państwowymi. Tylko z boku dwójka nastolatków w harcerskich mundurach dźwigała wiadra z wodą i chlustała nimi na zbocze wulkanu. Pan Lajkonik szybkim krokiem podszedł, odstawił na bok siatkę z zakupami i złapał za wiadro. – Skąd bierzecie wodę? – zapytał i uśmiechnął się do nich. Wulkan zawahał się… i zaczął jakby przygasać.
Za panem Ignacym spieszyli do chłopaków z wiadrami kolejni ludzie.
___________
Tekst chroniony prawem autorskim (wszystkie części cyklu o p. Lajkoniku). Opublikowany w witrynie www.kontrowersje.net oraz na blogu www.madagaskar08.blog.onet.pl . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.
******
******
******
******
******
NRW. (Na Razie Wystarczy) 🙂 CDN (Ciąg Dalszy Nastąpi) 🙂
Skąd harcerze brali wodę do gaszenia wulkanu emocji? Bym zgadywała, ale mi się nie chce.:)
Serdeczności dla Ciebie i Pana Ignacego.:) Dołączam pozdrowienia dla mojej ulubionej Pani Chandry.:)
PS: Z wiadomych względów już się nie wyrywam z policzkowymi całusami.:) 😉
PS2: Wiesz co Quackie? W pochmurny dzień, gdy szary cień odbiera każdą radość nam, wystarczy odwiedzić Pana Lajkonika i już gębusia się śmieje. Moja na pewno.:)
Nastąpi, nastąpi
ale już bez wulkanu. Tam się udało ugasić.
Harcerze brali wodę z hydrantu, normalnie. Potrafili go znaleźć, dopasować narzędzie, otworzyć go, wody nalać, a po akcji zamknąć. I nikt nie miał o to do nich pretensji!!! Tak, wiem, że baśnie piszę ; )
Właśnie w kierunku
Właśnie w kierunku baśniowości ulatywały moje domysły.:) O hydrancie nie pomyślałam. Nikt ich za to nie ukarał? Rzeczywiście brzmi jak bajka.:)
Już wiem.
Jednoskrzydłe Anioły nad nimi czuwały.:)) 😉
******
******
******
******
******
NRW. (Na Razie Wystarczy) 🙂 CDN (Ciąg Dalszy Nastąpi) 🙂
Skąd harcerze brali wodę do gaszenia wulkanu emocji? Bym zgadywała, ale mi się nie chce.:)
Serdeczności dla Ciebie i Pana Ignacego.:) Dołączam pozdrowienia dla mojej ulubionej Pani Chandry.:)
PS: Z wiadomych względów już się nie wyrywam z policzkowymi całusami.:) 😉
PS2: Wiesz co Quackie? W pochmurny dzień, gdy szary cień odbiera każdą radość nam, wystarczy odwiedzić Pana Lajkonika i już gębusia się śmieje. Moja na pewno.:)
Nastąpi, nastąpi
ale już bez wulkanu. Tam się udało ugasić.
Harcerze brali wodę z hydrantu, normalnie. Potrafili go znaleźć, dopasować narzędzie, otworzyć go, wody nalać, a po akcji zamknąć. I nikt nie miał o to do nich pretensji!!! Tak, wiem, że baśnie piszę ; )
Właśnie w kierunku
Właśnie w kierunku baśniowości ulatywały moje domysły.:) O hydrancie nie pomyślałam. Nikt ich za to nie ukarał? Rzeczywiście brzmi jak bajka.:)
Już wiem.
Jednoskrzydłe Anioły nad nimi czuwały.:)) 😉
No i się wydało
I już wiadomo, dlaczego było tyle zamętu.
W Islandii nie ma harcerstwa!!!
No
W Islandii (na Islandii?) w ogóle niewiele jest – w sensie organizacji. Ale policji ponoć wystarczająco, żeby mandaty za przekraczanie prędkości walić – tak przynajmniej opowiadał znajomy, który był w czerwcu zwiedzać lodowce z ekipą i przekroczył.
Edit: “w sensie organizacji” głupio napisałem. Chodziło mi o gęstość zaludnienia (niewielką) i relatywnie niską liczbę ludności.
No i się wydało
I już wiadomo, dlaczego było tyle zamętu.
W Islandii nie ma harcerstwa!!!
No
W Islandii (na Islandii?) w ogóle niewiele jest – w sensie organizacji. Ale policji ponoć wystarczająco, żeby mandaty za przekraczanie prędkości walić – tak przynajmniej opowiadał znajomy, który był w czerwcu zwiedzać lodowce z ekipą i przekroczył.
Edit: “w sensie organizacji” głupio napisałem. Chodziło mi o gęstość zaludnienia (niewielką) i relatywnie niską liczbę ludności.