Wyobraźmy sobie społeczeństwo w którym narkotyki są w legalnym obrocie, są reklamowane w mediach, producenci są cenionymi biznesmenami, można je kupić w supermarkecie po okazaniu dowodu osobistego i s
Wyobraźmy sobie społeczeństwo w którym narkotyki są w legalnym obrocie, są reklamowane w mediach, producenci są cenionymi biznesmenami, można je kupić w supermarkecie po okazaniu dowodu osobistego i spokojnie skonsumować w domowym zaciszu.
Otóż obecnie żyjemy właśnie w takim społeczeństwie. Dotyczy to jednak jedynie popularnych narkotyków, takich jak alkohol (etanol) i papierosy (nikotyna). Osoba zażywająca substancje psychoaktywne zasadniczo wpływa tylko na siebie, a w myśl liberalnej zasady „chcącemu nie dzieje się krzywda” winna mieć pozwolenie na zażywanie dowolnych środków. Większość społeczeństwa korzysta z tego prawa, od czasu do czasu zmieniając swą świadomość alkoholem. Ale ta większość nie chce uszanować wolność narkotykowej mniejszości, którą uznaje za moralnie złą. Sytuacja ludzi zażywających niszowe substancje przypomina dawną sytuację prześladowanych mniejszości seksualnych czy religijnych. Debatujące w mainstreamowych mediach autorytety milcząco przyjmują słuszność delegalizacji, traktują użytkowników jako przestępców lub ofiary, zamiast jako zwykłych ludzi. Celebryci wspominając imprezy z uśmieszkiem opowiadają o piciu, mówiąc, że alkohol jest dopuszczalny, ale trzeba go zażywać z głową. Dlaczego na taki rozsądek nie można by sobie pozwolić przy innych narkotykach? Popularni politycy starają się mówić to co spodoba się przeciętnemu wyborcy. Mówią więc bzdury. Przeciętny Polak nie uznaje alkoholu za narkotyk, a o każdym innym narkotyku myśli, że działa niczym złowroga heroina. Świadomość takiego wyborcy to niestety siedlisko narkotykowej hipokryzji i zabobonów. Alkoholowe libacje są tematem do dowcipnych rozmów, „zerwane filmy” i kac wręcz tematem do dumy, podczas gdy to typowe objawy przedawkowania narkotyku. Osoba okazjonalnie palące niewinną marihuanę z pogardą uznawana jest za ćpuna. Prohibicja alkoholu, podobnie jak każdego innego narkotyku, ostatecznie doprowadziła w USA do wzrostu spożycia, wzrostu liczby uzależnionych, spadku jakości i rozkwitu struktur mafijnych zajmujących się dostarczeniem produktu na rynek. Mało kto wie, że wiele narkotyków jest mniej szkodliwa od alkoholu. Psychodelików takich jak marihuana czy LSD praktycznie nie sposób przedawkować, nie powodują też uzależnienia fizycznego. Amfetamina, nawet po uwzględnieniu mniejszej liczby użytkowników, powoduje mniej zgonów od alkoholu. Zwolennicy prohibicji szermują hasłem ochrony dzieci, ale po pierwsze „diler nie spyta o dowód”, a po drugie niektóre pociechy niemające odpowiednich kontaktów i tak będą się odurzać, tylko znacznie mniej bezpiecznymi substancjami (klej, bieluń, aviomarin, acodin). Jakiś odsetek społeczeństwa zawsze coś zażywał, możemy albo ich prześladować, czyniąc z ich życia koszmar, albo pozwolić im żyć swoim życiem. Za delegalizacją stoi irracjonalny strach i błędy w rozumowaniu. Zupełni ignoranci przyjmują nawet, że po legalizacji ćpać będzie się masowo, społeczeństwo upadnie bo nikt nie będzie pracował, a większość przedawkuje i poumiera. Oczywiście to wierutna bzdura – jakoś dajemy sobie radę z alkoholem, a inne narkotyki mają czarną legendę więc większość będzie je omijała. Jak pokazują przykłady Holandii czy Portugalii liberalizacja prawa zmniejsza liczbę uzależnionych i szkody społeczne. Okazjonalnie zażywając miękkie narkotyki (konopie) czy nawet twarde (alkohol, kokaina), można prowadzić udane życie. Osoby uzależnione, mające realny problem, stanowią mniejszość wśród użytkowników narkotyków (zwłaszcza miękkich). Na pewno nie pomagamy użytkownikom zmuszając do kupna droższego, „chrzczonego” towaru oraz wsadzając do więzień. Narkotykowy diabeł nie jest taki straszny jak go malują, więc nonsensem jest gwałcenie swobód obywatelskich w tym przypadku. Czy wobec skrajnej ignorancji większości możliwe jest poprawienie sytuacji narkotykowych mniejszości? Walka o prawa innych mniejszości karanych niegdyś za osobiste wybory (innowierców czy homoseksualistów) pokazuje, że zmiana sytuacji nawet najbardziej poszkodowanych jest możliwa.
no tak….
tekst niby ma wiele racji
z tym,że napisany z perspektywy osoby wolącej “to” (jako zlepek wypowiedzi Korwina i z portali będacych “za”). mało tu naukowości 😉 …a jednak nawet sam Korwin mówił w wywiadzie ,ze nie jest za legalizacją, ale za nie karalnością(no i masz ci bigos:))
odniosę się do części ,gdzie piszesz ,że jesteś taki przeciwny alkoholowi , bo to ponoć amoralne i złe,…nooo a jednak pijesz nadal mieszając to z trawką, lekami, in. srodkami(wtedy łatwiej ci wytłumaczyć,że jak coś zrobiłes źle…to na pewno przez ten alkohol a nie te narkotyki ;( BRAK CI KONSEKWENCJI I NAWET podstaw auto-naukowych JAK TO FAKTYCZNIE DZIAŁA BEZ, więc walczysz w sumie przeciw sobie?!)!….
odniosę się do fragmentu takiego : @Sytuacja ludzi zażywających niszowe substancje przypomina dawną sytuację prześladowanych mniejszości seksualnych czy religijnych.: otóż, nkt “religie/gr wyznaniowe” jak sekty nadal nie są akceptowane. A czy były prześladowane kiedykolwiek jakieś wyznania? były i są nadal -nawet te uznawane za “dobre”, jeśli nie godza sie z ustrojem jakiegoś państwa…..no wiec zważ to i odp zinterpretuj do narkotyków 😉
no tak….
tekst niby ma wiele racji
z tym,że napisany z perspektywy osoby wolącej “to” (jako zlepek wypowiedzi Korwina i z portali będacych “za”). mało tu naukowości 😉 …a jednak nawet sam Korwin mówił w wywiadzie ,ze nie jest za legalizacją, ale za nie karalnością(no i masz ci bigos:))
odniosę się do części ,gdzie piszesz ,że jesteś taki przeciwny alkoholowi , bo to ponoć amoralne i złe,…nooo a jednak pijesz nadal mieszając to z trawką, lekami, in. srodkami(wtedy łatwiej ci wytłumaczyć,że jak coś zrobiłes źle…to na pewno przez ten alkohol a nie te narkotyki ;( BRAK CI KONSEKWENCJI I NAWET podstaw auto-naukowych JAK TO FAKTYCZNIE DZIAŁA BEZ, więc walczysz w sumie przeciw sobie?!)!….
odniosę się do fragmentu takiego : @Sytuacja ludzi zażywających niszowe substancje przypomina dawną sytuację prześladowanych mniejszości seksualnych czy religijnych.: otóż, nkt “religie/gr wyznaniowe” jak sekty nadal nie są akceptowane. A czy były prześladowane kiedykolwiek jakieś wyznania? były i są nadal -nawet te uznawane za “dobre”, jeśli nie godza sie z ustrojem jakiegoś państwa…..no wiec zważ to i odp zinterpretuj do narkotyków 😉
no tak….
tekst niby ma wiele racji
z tym,że napisany z perspektywy osoby wolącej “to” (jako zlepek wypowiedzi Korwina i z portali będacych “za”). mało tu naukowości 😉 …a jednak nawet sam Korwin mówił w wywiadzie ,ze nie jest za legalizacją, ale za nie karalnością(no i masz ci bigos:))
odniosę się do części ,gdzie piszesz ,że jesteś taki przeciwny alkoholowi , bo to ponoć amoralne i złe,…nooo a jednak pijesz nadal mieszając to z trawką, lekami, in. srodkami(wtedy łatwiej ci wytłumaczyć,że jak coś zrobiłes źle…to na pewno przez ten alkohol a nie te narkotyki ;( BRAK CI KONSEKWENCJI I NAWET podstaw auto-naukowych JAK TO FAKTYCZNIE DZIAŁA BEZ, więc walczysz w sumie przeciw sobie?!)!….
odniosę się do fragmentu takiego : @Sytuacja ludzi zażywających niszowe substancje przypomina dawną sytuację prześladowanych mniejszości seksualnych czy religijnych.: otóż, nkt “religie/gr wyznaniowe” jak sekty nadal nie są akceptowane. A czy były prześladowane kiedykolwiek jakieś wyznania? były i są nadal -nawet te uznawane za “dobre”, jeśli nie godza sie z ustrojem jakiegoś państwa…..no wiec zważ to i odp zinterpretuj do narkotyków 😉
no to cyk, paniedzieju
Istotnie, legalizacja nie zwiększa znacznie natężenia ćpania w społeczeństwie.
Widać to zarówno na przykładzie niedalekiej przecież historii, gdy przysmaki były całkowicie legalne, jak i po obserwacji krajów bardziej cywilizowanych typu Holandia i Czechy.
Istnieje też zjawisko histerii antynarkotykowej u większości rządów. Mechanizm tej obsesji trudno wyjaśnić, może chodzi o strach przed utratą siły roboczej, albo o wzajemne nakręcanie się najciemniejszych warstw wyborczych i debilów rządowych.
Co do samej szkodliwości (raczej odradzam), oraz pytania: legalizować w Polsce czy nie, to nie mam jasnego poglądu.
W sumie, cholera wie jak z tym jest.
no to cyk, paniedzieju
Istotnie, legalizacja nie zwiększa znacznie natężenia ćpania w społeczeństwie.
Widać to zarówno na przykładzie niedalekiej przecież historii, gdy przysmaki były całkowicie legalne, jak i po obserwacji krajów bardziej cywilizowanych typu Holandia i Czechy.
Istnieje też zjawisko histerii antynarkotykowej u większości rządów. Mechanizm tej obsesji trudno wyjaśnić, może chodzi o strach przed utratą siły roboczej, albo o wzajemne nakręcanie się najciemniejszych warstw wyborczych i debilów rządowych.
Co do samej szkodliwości (raczej odradzam), oraz pytania: legalizować w Polsce czy nie, to nie mam jasnego poglądu.
W sumie, cholera wie jak z tym jest.
no to cyk, paniedzieju
Istotnie, legalizacja nie zwiększa znacznie natężenia ćpania w społeczeństwie.
Widać to zarówno na przykładzie niedalekiej przecież historii, gdy przysmaki były całkowicie legalne, jak i po obserwacji krajów bardziej cywilizowanych typu Holandia i Czechy.
Istnieje też zjawisko histerii antynarkotykowej u większości rządów. Mechanizm tej obsesji trudno wyjaśnić, może chodzi o strach przed utratą siły roboczej, albo o wzajemne nakręcanie się najciemniejszych warstw wyborczych i debilów rządowych.
Co do samej szkodliwości (raczej odradzam), oraz pytania: legalizować w Polsce czy nie, to nie mam jasnego poglądu.
W sumie, cholera wie jak z tym jest.
Żyjesz w oficjalnej iluzji, nie zastanawiaj się nad fikcją
I to jest problem – bowiem nie problemem jest to, czy legalizować narkotyki, czy też nie – ale… kto zarobi na produkcji, konfekcjonowaniu, wszelkich podatkach, czy akcyzach od nich. Alkohol jest butelkowany – banderole łatwo się przykleja, papierosy paczkowane – tu też policzalne. Natomiast produkcja takich skrętów jest produkcją bynajmniej nie nastawioną na masowość – a więc a/ dla budżetu państwa nie są to ciekawe pieniądze, b/ klienci stają się trudno kontrolowalni.
Stąd – powszechny pogląd, by nie robić sobie kłopotu i nie legalizować narkotyków. W dodatku, mogłoby się okazać, że narkotyki takie jak marycha, nagle zaczynają wypierać rodzimy przemysł używkowy – a to już policzalne straty dla fiskusa.
No i klient po marysze będzie olewał propagandę sączoną w telewizorni i wybory – po flaszce, czy po zwykłej fajce, przeżarty nikotyną mózg, zapity alkoholem, łyka ją natomiast jak swoją i głosuje tak jak telewizja sugeruje. I nie buntuje się, najwyżej sięgnie po piwo.
Tak więc w społeczeństwie współczesnych niewolników rozważania o legalizacji narkotyków czy też nie – są zupełnie teoretyczne i bezzasadne. Taki mak z uwagi na to, że był trudno policzalny dla opodatkowania – również został zdelegalizowany, a makowiec jest teraz bezsmakowy, a produkcja pod kontrolą.
W dodatku, by utrzymać istniejący porządek rzeczy, wystarczy pokazać od czasu do czasu jakiś ośrodek dla narkomanów – a przy tym nie pokazuje się ludzkich tragedii rodzin posiadających zwykłego alkoholika, czy palacza – wydających ostatnie pieniądze rodziny na używkę.
Zakłamana polityka, zakłamani politycy, jeden wielki kit – byś zapominał o swoim współczesnym niewolnictwie.
Żyjesz w oficjalnej iluzji, nie zastanawiaj się nad fikcją
I to jest problem – bowiem nie problemem jest to, czy legalizować narkotyki, czy też nie – ale… kto zarobi na produkcji, konfekcjonowaniu, wszelkich podatkach, czy akcyzach od nich. Alkohol jest butelkowany – banderole łatwo się przykleja, papierosy paczkowane – tu też policzalne. Natomiast produkcja takich skrętów jest produkcją bynajmniej nie nastawioną na masowość – a więc a/ dla budżetu państwa nie są to ciekawe pieniądze, b/ klienci stają się trudno kontrolowalni.
Stąd – powszechny pogląd, by nie robić sobie kłopotu i nie legalizować narkotyków. W dodatku, mogłoby się okazać, że narkotyki takie jak marycha, nagle zaczynają wypierać rodzimy przemysł używkowy – a to już policzalne straty dla fiskusa.
No i klient po marysze będzie olewał propagandę sączoną w telewizorni i wybory – po flaszce, czy po zwykłej fajce, przeżarty nikotyną mózg, zapity alkoholem, łyka ją natomiast jak swoją i głosuje tak jak telewizja sugeruje. I nie buntuje się, najwyżej sięgnie po piwo.
Tak więc w społeczeństwie współczesnych niewolników rozważania o legalizacji narkotyków czy też nie – są zupełnie teoretyczne i bezzasadne. Taki mak z uwagi na to, że był trudno policzalny dla opodatkowania – również został zdelegalizowany, a makowiec jest teraz bezsmakowy, a produkcja pod kontrolą.
W dodatku, by utrzymać istniejący porządek rzeczy, wystarczy pokazać od czasu do czasu jakiś ośrodek dla narkomanów – a przy tym nie pokazuje się ludzkich tragedii rodzin posiadających zwykłego alkoholika, czy palacza – wydających ostatnie pieniądze rodziny na używkę.
Zakłamana polityka, zakłamani politycy, jeden wielki kit – byś zapominał o swoim współczesnym niewolnictwie.
Żyjesz w oficjalnej iluzji, nie zastanawiaj się nad fikcją
I to jest problem – bowiem nie problemem jest to, czy legalizować narkotyki, czy też nie – ale… kto zarobi na produkcji, konfekcjonowaniu, wszelkich podatkach, czy akcyzach od nich. Alkohol jest butelkowany – banderole łatwo się przykleja, papierosy paczkowane – tu też policzalne. Natomiast produkcja takich skrętów jest produkcją bynajmniej nie nastawioną na masowość – a więc a/ dla budżetu państwa nie są to ciekawe pieniądze, b/ klienci stają się trudno kontrolowalni.
Stąd – powszechny pogląd, by nie robić sobie kłopotu i nie legalizować narkotyków. W dodatku, mogłoby się okazać, że narkotyki takie jak marycha, nagle zaczynają wypierać rodzimy przemysł używkowy – a to już policzalne straty dla fiskusa.
No i klient po marysze będzie olewał propagandę sączoną w telewizorni i wybory – po flaszce, czy po zwykłej fajce, przeżarty nikotyną mózg, zapity alkoholem, łyka ją natomiast jak swoją i głosuje tak jak telewizja sugeruje. I nie buntuje się, najwyżej sięgnie po piwo.
Tak więc w społeczeństwie współczesnych niewolników rozważania o legalizacji narkotyków czy też nie – są zupełnie teoretyczne i bezzasadne. Taki mak z uwagi na to, że był trudno policzalny dla opodatkowania – również został zdelegalizowany, a makowiec jest teraz bezsmakowy, a produkcja pod kontrolą.
W dodatku, by utrzymać istniejący porządek rzeczy, wystarczy pokazać od czasu do czasu jakiś ośrodek dla narkomanów – a przy tym nie pokazuje się ludzkich tragedii rodzin posiadających zwykłego alkoholika, czy palacza – wydających ostatnie pieniądze rodziny na używkę.
Zakłamana polityka, zakłamani politycy, jeden wielki kit – byś zapominał o swoim współczesnym niewolnictwie.