W tym “dzikim kraju” wciąż jest i straszno i śmieszno, zupełnie jak w rosyjskim żarcie.
W tym “dzikim kraju” wciąż jest i straszno i śmieszno, zupełnie jak w rosyjskim żarcie. I zanosi się na to, że rozwój głupoty nie ma granic – skoro Internet ich nie ma, tym bardziej nie ma ich ludzka głupota, która pozwala kreować “gwiazdy i gwiazdeczki” na polskiej scenie życia społecznego, politycznego, kulturalnego.
W moim dotychczasowym życiu, tak prywatnym jak i zawodowym, spotkałem wiele osób o wybitnym kunszcie zawodowców.
Byli to: wspaniali nauczyciele, wybitni wykładowcy, pedagodzy, mądrzy pracodawcy, znakomici przedsiębiorcy, funkcjonariusze służb mundurowych i cywilnych, publicyści, pisarze, poeci, muzycy i aktorzy, oraz zwykli wspaniali ludzie – dobrzy rodzice, fajni sąsiedzi, współpracownicy, znajomi.
Kiedy przyglądam się postępującej wszechobecnej i wszechogarniającej głupocie, która się rozprzestrzenia za sprawą lenistwa, niedouczenia i debilizmu korzystając z tzw dobrodziejstw jakimi są Internet i inne media, to przypominają mi się słowa śp Lema, który stwierdził, że ludzkość zeszła na psy od czasu, kiedy dostęp do Internetu może mieć każdy, nawet skończony idiota.
Przyczyn pauperyzacji znaczącej części społeczeństwa jest zapewne wiele i złożony jest ich powód powstawania – nie ma jednej i jednoznacznej definicji dla stwierdzenia powodów tego zjawiska.
Albowiem, oprócz szerzącego się ubóstwa, które uważa się za źródło wszelkich patologii istnieje jeszcze brak wyobraźni i najzwyklejsze lenistwo, które w równym stopniu przyczynia się do degrengolady.
W swoim życiu napotkałem na wiele ciekawych projektów zamieszczanych w sieci internetowej. Wiele z nich, niestety albo przepadło, albo schodzi na psy. Głównie dotyczy to takich, gdzie każdy ma prawo głosu, gdzie każdy po zalogowaniu się, może wypisywać swoje bzdurne teorie, głosić „kazania” i tworzyć rozmaite potworki nazywając ten chłam sztuką.
Weźmy na ten przykład portale o zabarwieniu literacko-poetyckim: pomysłodawcom i ich założycielom towarzyszyła idea kreowania sztuki.
Dając nieodpłatnie każdemu, komu tylko na myśl przyjdzie chęć zaistnienia, prawo do zarejestrowania się i zamieszczania swoich grafomańskich wpisów, właściciel projektu daje groźną broń idiotom, którzy rozwalają ideę od wewnątrz.
Ci, skończeni idioci, nie zrażają się żadną formą krytyki, a wręcz przeciwnie – zamiast wziąć się za pracę nad sobą i skorzystać z możliwości równania w górę, tworzą kliki i koterie zwane TWA i przechodzą do kontrataku; za nic mając mądrość innych – na pierwszy plan wystawiają swoją głupotę.
No, ale przykład idzie z góry – nie inaczej rzecz się ma w życiu codziennym, w polityce, w kręgach nie wiadomo czemu uważanych za artystyczne i kulturalne. Taka nędza polska – świata mroczków i cichopków podkreślona grubą kreską palikotów i innych krezusów chamstwa i pospolitego kurewstwa.
Doprawdy, wielką sztuką jest umieć zachować kulturę przy takiej sztuce.
Z racji mojej pozycji
Z racji mojej pozycji społecznej, mam okazję obcować częściej z towarzystwem przysłowiowego debila niż inteligenta, włosów z tego powodu nie drę. Z mojej perspektywy wygląda to mniej więcej tak, na imprezie z ludźmi z tak zwanego świecznika, po wypiciu kilku kieliszków, znika ich cała ogłada. Są wulgarni, niechlujni, niczym świnie przy korycie, nie mają zahamowań i wstydu, miejsce po ich balowaniu przypomina chlew, nie chce urazić mieszkańców tego przysłowiowego budynku. Często bawię się w towarzystwie mniej wyszukanym, o dziwo u nich o wiele sprawniej działają hamulce społeczne i towarzyskie. Określenie debil nie jest skorelowane z inteligencją czy wykształceniem, więcej debili znam w środowisku ludzi z tytułami naukowymi i tak zwanym dorobkiem, niż wśród prostego ludu. Każda dziedzina aktywności ludzkiej ma dwa oblicza, dopiero poznanie drugiej strony pozwala dokonywać właściwych ocen i wyborów, nie sądzę by działo się z nami cokolwiek niedobrego, cieszę się wręcz z powodu istnienia możliwości ekspresji publicznej dla każdego, nie schodzimy na psy, lecz mamy szansę zobaczyć jacy jesteśmy naprawdę, jest to bardzo pomocne przy określaniu dla kogo tworzymy i czy czasami zbyt mocno nie wsadziliśmy głowy w chmury.
Z racji mojej pozycji
Z racji mojej pozycji społecznej, mam okazję obcować częściej z towarzystwem przysłowiowego debila niż inteligenta, włosów z tego powodu nie drę. Z mojej perspektywy wygląda to mniej więcej tak, na imprezie z ludźmi z tak zwanego świecznika, po wypiciu kilku kieliszków, znika ich cała ogłada. Są wulgarni, niechlujni, niczym świnie przy korycie, nie mają zahamowań i wstydu, miejsce po ich balowaniu przypomina chlew, nie chce urazić mieszkańców tego przysłowiowego budynku. Często bawię się w towarzystwie mniej wyszukanym, o dziwo u nich o wiele sprawniej działają hamulce społeczne i towarzyskie. Określenie debil nie jest skorelowane z inteligencją czy wykształceniem, więcej debili znam w środowisku ludzi z tytułami naukowymi i tak zwanym dorobkiem, niż wśród prostego ludu. Każda dziedzina aktywności ludzkiej ma dwa oblicza, dopiero poznanie drugiej strony pozwala dokonywać właściwych ocen i wyborów, nie sądzę by działo się z nami cokolwiek niedobrego, cieszę się wręcz z powodu istnienia możliwości ekspresji publicznej dla każdego, nie schodzimy na psy, lecz mamy szansę zobaczyć jacy jesteśmy naprawdę, jest to bardzo pomocne przy określaniu dla kogo tworzymy i czy czasami zbyt mocno nie wsadziliśmy głowy w chmury.