Jak już kiedyś pisałem – Ludwika Dorna nie lubię. Z zasady, jako byłego przybocznego i totumfackiego Jarosława Kaczyńskiego i także jako człowieka obdarzonego, nawet jak na polityka, dużą dozą megalomanii.
Z drugiej jednak strony tkwi w nim potencjał polityczny i intelektualny, który jest nie do przecenienia i nie do pogardzenia.
Dorn jest w odstawce politycznej od roku, od czasu słynnego buntu trzech wiceszefów PiS, listu ?bandy trojga? po przegranych wyborach w październiku 2007 roku. Panowie Dorn, Ujazdowski i Zalewski zbytnio uwierzyli w prawo do dyskusji i demokrację partyjną – i zostali, przy pomocy ?intelektualistów inaczej?, czyli Gosiewskiego, Brudzińskiego, czy Suskiego spacyfikowani.
Przypomnijmy, że Ludwik Dorn w tamtym liście napisał, że w polityce kierował się zawsze swoją drogą, niekoniunkturalnie ? co nie do końca jest prawdą. On po prostu w swoim życiu miał także inne pomysły na życie, niż polityka, jak choćby praca w banku. Były marszałek Sejmu był przygotowany do tego, że zostanie usunięty z partii. I deklarował wierność ideową ? nawet po relegowaniu z członków formacji Jarosława Kaczyńskiego. Nie został z niej wyrzucony, ale Jarosław Kaczyński oświadczył;
?Z panem Ludwikiem Dornem zakończyliśmy znajomość??
I rzeczywiście – Dorn przesiadł się do ostatniego rzędu w Sejmie, gdzie można spokojnie drzemać, choć jednak nie zaniedbuje pracy parlamentarzysty, czego dowodem jest uznanie dziennikarzy sejmowych, w ostatnim rankingu na najbardziej pracowitego posła.
Dorn jednak nigdy nie wyrzekł się partii, jako idei i zawsze deklarował, że będzie ją wspierał. Tylko pytanie jest takie – co i kogo Ludwik Dorn ma wspierać?
Ludwik Dorn ma za sobą burzliwy, ciekawy? i uczciwy, jak na polityka oczywiście, życiorys. Można w nim znaleźć właściwie trzy dominujące elementy ? walkę, odejścia i powroty. Nie ma tam żadnych kompromisów, żadnych zagrań ?pod siebie?. Kiedy ?Lutek? uważał, że trzeba odejść, bo pozostanie w jakimś układzie nie zgadza się z jego poglądami ? to rzucał wszystko ? i odchodził. Jego kariera opozycjonisty i polityka po 1989 jest barwna i pełna zwrotów ? jeszcze ciekawsza, niż jego życie prywatne ? które też było bogate w zwroty i szybkie odejścia ? ale bez powrotów. Od 1990 roku Ludwik Dorn był przy Kaczyńskim niezależnie od koniunktury. Był jego najbliższym współpracownikiem oraz przyjacielem. I nawet po policzkach, jakie otrzymał od Kaczyńskiego w listopadzie ubiegłego roku, Dorn twierdził, że Jarosław Kaczyński jest nadzieją i przyszłością Prawa i Sprawiedliwości. Nie było i nie jest dla mnie to zrozumiałe, bo jednocześnie neguje sytuację, jaka wytworzyła się w partii, jedynowładztwo i brak procedur demokratycznych , a z drugiej strony nie potrafi powiedzieć wprost ? dość, to Jarosław Kaczyński, jako główny architekt partii, jej ?ideolog? i strateg jest odpowiedzialnym za porażkę PiS.
Dorn musiał zauważyć, że cały ten projekt przebudowy państwa, uaktywnienia go w różnych dziedzinach ? bezpieczeństwa, zmiany roli i pozycji Polski w Europie, tak zwanego odzyskania państwa ? w praktyce rządzenia skończył się na deklaracjach, niespójnych, oderwanych działaniach, że dwa lata działalności zakończyły się fiaskiem. Dorn musiał zauważyć także, że cała ideologia silnego państwa, silnej i odpowiedzialnej władzy ?dla obywateli?, w wykonaniu Jarosława Kaczyńskiego – to nic innego jak socjotechniczne zagrywki, mające za zadanie zdobycie i utrzymanie władzy. PiS wszedł w buty partii totalitarnych, partii władzy i aparatu, że tylko hasła i retoryka bogoojczyźniana odróżnia ją od matki, nieboszczki PZPR.
Nie było jednak do tej pory między Ludwikiem Dornem i Jarosławem Kaczyńskim takiej sytuacji, jak w ostatnich dniach, kiedy ten drugi zaatakował swego byłego przyjaciela prywatnie. Oskarżył Dorna (także poprzez swego nadwornego bullterriera, Jacka Kurskiego) o to, że ten nie płaci alimentów na dzieci z poprzedniego związku?Coś, co nie mieści się w żadnych kanonach zachowań, nie tylko polityków, ale również inteligencji, do której Kaczyński tak chętnie aspiruje – z wątpliwym skutkiem? Dorn postanowił oddać sprawę, za pomówienie, do sądu partyjnego. Ale to chyba nie wszystko.
Już kilkakrotnie się mówiło o tym, że może (i powinna) powstać partia polityczna, która zneutralizuje działania Prawa i Sprawiedliwości na prawej stronie sceny politycznej. Pierwsza taka przymiarka miała miejsce jeszcze za czasów rządów Jarosława Kaczyńskiego, kiedy z PiS wyłoniła się partia ?jednej windy?, jak ją ocenił Kurski, Prawica Rzeczpospolitej. Inne działania to Ruch Przełomu Narodowego, pod kierownictwem Jerzego Roberta Nowaka (znanego też jako TW ?Tadeusz??), oraz wirtualna partia i stowarzyszenie Polska XXI Rafała Dutkiewicza, Kazimierza M. Ujazdowskiego i Jana M. Rokity. Jednak te wszystkie byty mają charakter immanentny dla prawicy – czyli są kanapami politycznymi.
Jest jednak faktem, że polska prawica, ta konserwatywna i racjonalna, nie w tej chwili swojego przedstawicielstwa. .
Brak trwałej reprezentacji konserwatystów na scenie politycznej jest w polskich realiach dość dziwny. Polskie społeczeństwo, polska myśl narodowa i polskie przywiązanie do tradycji ? powinno zaowocować jednak jakąś trwał strukturą partyjną. Także przywiązanie Polaków do stylu wodzowskiego powinno być raczej czynnikiem twórczym. A tu ? niestety nic. Nic co by trwale zapisało się na polskiej scenie politycznej. Świadczy to o tym, że jednak teza o trwałości podziałów politycznych, implikowanych zasadami wyborów i finansowaniem partii ze środków państwowych ? nie musi się do końca sprawdzać.
Platforma Obywatelska jest partią wywodzącą się korzeniami z nurtu liberalnego i raczej otwartego światopoglądowo. Kongres Liberalno – Demokratyczny, pierwotna partia Donalda Tuska była partią centrową, o silnym nurcie liberalnym, pragmatyczną społecznie, dla której dyskusje o wartościach konserwatywnych (poza wolnym rynkiem i prywatyzacją) były na dalszym miejscu. Dopiero ostatnio można zauważyć w Platformie pewien rys chadecki.
Prawdziwej, zorganizowanej prawicy z krwi i kości, formacji o proweniencji konserwatywnej, z liberalnym, rynkowym, minimalistycznie etatystycznym programem, uwolnionej od działalności socjalnej, optującej za pełną prywatyzacją służby zdrowia i szkolnictwa, ale nastawionej jednocześnie na poprawę bytu społeczeństwa i dobra Narodu, poprzez działania czysto ekonomiczne i rynkowe ? nie było takiej w Polsce w minionych latach.
Czy Dorna stać by było na powołanie – czy inaczej – scalenie w jedno ruchów politycznych?
Ludwik Dorn, pomimo swoje bufonady i nie raz pokazywanego lekceważenia dla ludzi inaczej myślących, dla ich poglądów i postaw, jest człowiekiem inteligentnym. I jest wstanie stanąć na czele nowego ruchu politycznego. Tylko, czy będzie mu się chciało?
Azrael
D… z tym edytorem…
.
L.Dorn ostatni konserwatysta
Z opinia o Ludwiku Dornie wlasciwie sie zgadzam, ale juz zdziwienie Azraela, ze na polskiej scenie politycznej brak reprezentacji konserwatystow budzi z kolei moje zdziwienie. A kogo mieli by reprezentowac. Tych kilku politykow ktorzy znkomicie reprezentuja sie sami. Czy obecne realia polskie /obecne a nie historyczne, przeszle/ rzeczywiscie wskazuja na istnienie grupy docelowej /przepraszam za nazwe/ do ktorej te wartosci mozna adresowac. Mam watpliwosci.
Co dla Polakow znaczy polska mysl narodowa /generalizowanie jest niestety konieczne, jezeli mowimy o znaczacej grupie spolecznej/.
Czy nie glownie ksenofobie. A przywiazanie do tradycji, czy tak jak w przypadku religii nie jest bezrefleksyjnym powtarzaniem rytualow.
Co do slabosci do silnych przywodcow to zgoda, ale tylko polowiczna. Nie chodzi w niej o fascynacje czyjas wielkoscia, osobowoscia, czy tez innymi pozytywnymi cechami wynoszacymi te postac nad przecietnosc. Raczej o bezradnosc i ubezwlasnowolnienie. Silny przywodca poprowadzi, powie kto wrog kto przyjaciel. A to raczej umilowanie totalitaryzmu.
Wszystko to raczej wskazuje na marne fundamenty pod budowe partii konserwatywnej z krwi i kosci.
partie nie lubią takich jak Dorn
Pozwalam sobie wkleić mój wcześniejszy komentarz do tekstu Azraela z jego strony, jako że wtedy Kontrowersje były padnięte.
Dorn jest typem Rokity, Jurka czy Borowskiego. Oczywiście każdy z nich jest z innej parafii, ale łączy ich jedno: potencjał intelektualny, umiejętność przedstawiania względnie spójnej wizji przekonań, które ich zdaniem powinny wyznaczać programy (i praktykę) ich partii. Żaden z nich nie ma chyba cech przywódczych, nie potrafi skupić wokół siebie i kierować ludźmi. Ale w normalnych partiach byliby ich ?mózgiem?, czyli ludźmi bez których nie można się obejść. U nas prędzej czy później wypadają za burtę.
Nie mój cyrk, nie moje małpy
Jednak Dorna często naprawdę dobrze się słuchało. Logicznie umiał argumentować swoje wywody (np. w dyskusji o inteligencji w Dzienniku, gdy tłumaczył konotacje słowa wykształciuch).
Na tle PIS intelektualnie numer jeden, jednak zdecydowany outsider, który obecnie nie miałby miejsca w żadnej parlamentarnej partii. To oczywiście raczej komplement niż zarzut.
Dorn nie jest taki fajny, jak piszesz, a prawica istnieje
tkwi w [Dornie] potencjał polityczny i intelektualny, który jest nie do przecenienia i nie do pogardzenia.
Azraelu, nie zgadzam się: Dorn jest kiepski. Jego wypowiedzi i zagrania są kiepskie (o wykształciuchach, numery z Sabą). Jego wierność Kaczyńskim jest żałosna. Można w tej wierności widzieć jakąś pożądaną cechę charakteru (stałość jest w ogóle raczej zaletą), ale wierność wobec żałosnego PiSu jest po prostu idiotyzmem. Nawet wiersz o śpiocu tłuściochu jest kiepski (raz czytałem córce i cała rodzina uznała to za kiepskie).
Po prostu Dorn jest mierny. Nic z niego raczej nie wyjdzie, jeśli chcesz jakiejś nowej partii, to albo ona będzie sensowna, albo będzie z Dornem – do wyboru.
Prawdziwej, zorganizowanej prawicy z krwi i kości […] ? nie było takiej w Polsce w minionych latach.
A PO? Owszem, to nie jest partia czysto prawicowa. Tam jest i Gowin, i Palikot. Ale właśnie tym sposobem Platforma może rządzić. Nie miałoby sensu tworzenie zamiast tego jakiejś czystej prawicy, która ze swoją czystością miałaby max 25% i by nie rządziła. Zresztą Marek Jurek coś takiego tworzy, tylko mu średnio wychodzi.
Sam mam prawicowe poglądy, ale chcę czegoś skutecznego. PO jest prawicą umiarkowaną, nawet z domieszką lewicy, ale skuteczną, Marek Jurek jest czystym prawicowcem, 100% nieskutecznym,. Na przykład w obronie prawa do życia nie uzyskał nawet poparcia własnego PiSu i w sumie nie zdziałał dokładnie nic, a PO zabiera się chociaż do mocniejszego egzekwowania istniejącej ustawy antyaborcyjnej – wychodzi na to, że PO choć trochę realizuje program Jurka, a Jurek nie realizował go wcale.
L.Dorn
Witaj!
Odnoszę wrażenie, że Dorn czuł się mocny, będąc zintegrowany z Kaczyńskim i przy “korycie”. Teraz po rozstaniu się, uleciało z Niego powietrze. Czas uchyli rąbka, jaki jest mocny.
Marek Jurek odszedł z PiS właśnie z powodu nie poparcia przez Kaczyńskiego i ugrupowanie restrykcynej ustawy o ochronie życia poczętego, którą złożył w Sejmie.
Pozdrawiam
Witaj Azraelu
Uważam, że walka pod dywanem toczy się o zakon PC. Czy Dornowi uda się wygrać te kilka szabel? Czas pokaże, ale mam pewne wątpliwości. PiS cierpi obecnie na syndrom oblężonej twierdzy, emocje doszły już do takiego pułapu, że spodziewać się można nieracjonalnych decyzji, takich jak “walczymy do końca”, rzucone swoim szeregowcom przez Pana Jarosława.
Pozdrawiam.
🙂
Podoba mi się ta definicja. Mam tylko pytanie – postępowa czy regresowa?
Pozdrawiam.
na szczęście postęp
Postępowa – i to mi wygląda na postęp rosnący geometrycznie. PiS ma skłonność do wikłania się w kłopoty. I wygląda, że umiejętności wikłania się skutecznie powiększa.
Coraz częściej jakaś aferka. Przed chwilą usprawiedliwienia o nieobecności, teraz Dorn, a w bliskim horyzoncie czasowym szykuje się wtopa z “balem prezydenckim”. Kamiński zamiast po cichu wysondować możliwości zrobienia efektownej fety szumnie ogłosił jaka to ona będzie. Stąd jeszcze jedno moje wrażenie: w miarę postępu w robieniu sobie problemów maleje wyobraźnia. Bilans na zero przecież musi wyjść.
hmmmmm
Nie będzie Markizie, już to kiedyś napisałem, jedyna szansa na powstanie jakiejś partii zaistniej w momencie zaprzestania finansowania z budżetu. Ruch XXI Rokity, Ujazdowskiego i Dutkiewicza niema szans, chyba ze uda się wykreować Dutkiewicza jako “ostatnią nadzieje białych” w wyborach prezydenckich. Wtedy, po wygranych wyborach pro państwowość Rokity i zimny spokój Ujazdowskiego ma szanse w oparciu o kancelarie prezydenta.
Markizie!
O!
I to bez wazeliny.
no coz,pozostaje Dornowi
no coz,pozostaje Dornowi napisac “Historie Telegrafu”…
calkowita zgoda
nie bardzo widac jak mialby sie odbyc recyklaz Ludwika…