Za dobrych czasów w PO było paru wiceprzewodniczących, którzy robili za paprotki poszczególnych skrzydeł partyjnych. Identycznie Tusk obsadzał stanowiska w klubie PO i chociaż dziś ostał się jeno sznur, na którym Donald chce powiesić ostatnich wewnętrznych wrogów, to tamten system dawał Platformie małą stabilizację. Kto był katolik łagiewnicki miał pod ręką natchnioną Duchem Świętym HGW, kto chciał zdejmować krzyż i uczyć seksu na lekcjach religii, dostał od Tuska pajaca z Biłgoraja. Zainteresowani lewymi interesami mieli Schetynę i tak dalej i tym podobnie. Partia musi opierać się na reprezentacjach wewnętrznych inaczej będzie kuleć o jednej nodze. Jarosław Kaczyński postąpił słusznie, zwłaszcza politycznie słusznie, w wbrew temu, co się mówi, a być może sam też kiedyś palnąłem, że Macierewicz w roli wiceprezesa jest złym pomysłem. Istnieje co najmniej kilka okoliczności, które wręcz nakazywały Kaczorowi postąpić tak, jak postąpił. Przede wszystkim wielka medialna nagonka na Macierewicza, której wynikiem nie mógł być strach Kaczyńskiego i postawienie w kącie Macierewicza. Gdyby do takiej sytuacji doszło, to TVN i GW moderowałby działania PiS i dobierały kadry. Po drugie i znów wbrew pozorom, tylko szaleniec polityczny mógłby wyciszać Smoleńsk, tak na amen wyciszać. Rozsądny polityk wyznaczy dla Smoleńska właściwe miejsce, chociaż nadal podtrzymuję swoją tezę, że z tym, co w tej chwili wiemy nie pójdziemy ani kroku dalej i wszelkie przepychanki narażają na straty, to Smoleńskowi trzeba przywrócić proporcje oraz właściwe miejsce, a nie zakneblować usta. Mają racją zaproszeni do studia TVN goście, że paradoksalnie funkcja wiceprezesa dla Macierewicza może stonować wypowiedzi na temat Smoleńska i taki efekt byłby pożądany. W tej chwili ostro o Smoleńsku powinni pisać i mówić wyłącznie publicyści, politycy PiS dla dobra sprawy muszę się kontrolować.
Po trzecie jest oczywiście Radio Maryja, co mi się nie podoba od dawna i nie mówię, że RM ma nie być, musi być, mówię o tym, że Tadeusz Rydzyk ma zdecydowanie za duży wpływ i przede wszystkim wymagania wobec PiS. Postawienie Macierewicza na stołku wiceprezesa dało Kaczorowi poważny argument na powstrzymanie apetytów Rydzyka, chociażby przy konstruowaniu list wyborczych. Presja i tak będzie, ale pozycja przetargowa Kaczyńskiego wzrosła. Po czwarte Macierewicz miałby prawo poczuć się wyatutowany i nawet upokorzony, gdyby za swoje olbrzymie zaangażowanie otrzymał nagrodę w postaci partyjnego kopniaka w tyłek. Na tyle mógłby się poczuć upokorzony, żeby pomyśleć o budowaniu własnej formacji i bez wzglądu na to, jakby się potoczyły polityczne losy partii Macierewicza, PiS bez dwóch zdań na tym by nie zyskał. Po piąte i tak zwyczajnie Macierewicz zasłużył na awans, należało mu się, jak psu zupa, żeby zacytować panią Jakubiak. Nie da się budować równowagi w partyjnych szeregach, jeśli nie dostrzega się takiego wysiłku, który do partyjnego worka włożył Macierewicz. Co więcej, niemal na pewno nikt inny w PiS nie byłby w stanie podjąć się takiej roboty i przy niewątpliwych błędach, wbrew wszystkiemu osiągnąć sukces. Bez Macierewicza i ludzi, których udało mu się zebrać, czasami przypadkiem, bylibyśmy ze Smoleńskiem w ciemnej „d”.
Po siódme Kaczor traktujący całkiem instrumentalnie Macierewicza pokazałby się w oczach wielu wyborców, jako cyniczny niewdzięcznik, z kolei sceptycznie nastawieni do Macierewicza wyborcy PiS, tego awansu nie będą mieli Kaczyńskiemu za złe. Jak widać pod wieloma i najważniejszymi względami wiceprezes Macierewicz to dobry ruch polityczny i powinien przynieść więcej pożytku niż się może na pierwszy rzut oka wydawać. Ostatnim, ósmym, argumentem za, są proporcje w głosowaniu. Jeśli dobrze pamiętam Macierewicz w tajnym głosowaniu dostał 75% głosów, co z jednej strony nie wygląda na białoruski wynik, z drugiej pokazuje, że Macierewicz nie ma wielu przeciwników w PiS, o czym się z przesadą zwykło mawiać. Obawiam się, że znacznie gorszy wynik w tajnym głosowaniu osiągnąłbym Hofman. Warte odnotowania jest również i to, że dzięki wysiłkom PO awans Macierewicza nie stał się hitem medialnym i nie wywołał kolejnego szczucia i straszenia „religią smoleńską”. Udało się Kaczyńskiemu wstrzelić z tym politycznym ruchem w idealny moment, wcześniej PiS uspokoił atmosferę wokół Antka i w sumie poprawnie rozegrał polityczną kampanię wyborczą we własnych szeregach.
a po dziewiąte
po tylu latach przebijania się przez politykę Panu Macierewiczowi tak naprawdę NIE MA CO ZARZUCIĆ.
A żadne goowna rzucane poczynając od Urbana przez GW i TVN po polityków PO NIE PRZYKLEIŁY SIĘ.
no i jest to facet wyjątkowo inteligentny i kulturalny.
Może dlatego, że ne jest profesorem nauk biologicznych czy profesorem omc
a po dziewiąte
po tylu latach przebijania się przez politykę Panu Macierewiczowi tak naprawdę NIE MA CO ZARZUCIĆ.
A żadne goowna rzucane poczynając od Urbana przez GW i TVN po polityków PO NIE PRZYKLEIŁY SIĘ.
no i jest to facet wyjątkowo inteligentny i kulturalny.
Może dlatego, że ne jest profesorem nauk biologicznych czy profesorem omc
trwała łatka wariata
Panuje powszechna opinia iż Macierewicz to wariat. Również ja podobnie uważałem, nie mogę jednak sobie przypomnieć żadnego konkretnego przykładu szaleństwa. Może to sprawa czysto fizjonomiczna (broda, spojrzenie czekisty).
Jest w tym duża niesprawiedliwosc jeśli porównać go np z Niesiołowskim.
Nie da się tej opinii wytłumaczyć tylko działaniem propagandy, chyba jednak wygląd. Podobnie jak było z Mazowieckim emanującym nieistniejącą u niego mądrością.
przez cale lata 90e tez wierzylam, ze Macierewicz to niepowazny
czlowiek.
mimo, ze nie czytalam nigdy GWna, nie mialam TV. a jednak.
to nie kwestia fizjonomi. to kwestia propagandy – nigdy tego czlowieka nie pokazywano normalnie, zawsze przy jego nazwisku pojawia sie ten charakterystyczny ton. jesli nie jest to ton pogardy, lub jawnej nienawisci to jest to ton, w ktorym "slychac" przymruzenie oka. puszczana melodia przez lata robi swoje.
Sam posel Macierewicz doskonale wie "jaka to melodia". Oto jak sam tlumaczy zeszmacenie Gen. Blasika przez MAK wobec calego swiata: "Pan General Blasik byl tym pierwszym wojskowym, ktory stworzyl potezne skrzydlo NATO na calym obszarze teatru wschodniego. Takich rzeczy Rosja nie przebacza."
Tak jak nie przebacza dobierania sie do WSI.
Posla Macierewicza poznalam dzieki youtube.
trwała łatka wariata
Panuje powszechna opinia iż Macierewicz to wariat. Również ja podobnie uważałem, nie mogę jednak sobie przypomnieć żadnego konkretnego przykładu szaleństwa. Może to sprawa czysto fizjonomiczna (broda, spojrzenie czekisty).
Jest w tym duża niesprawiedliwosc jeśli porównać go np z Niesiołowskim.
Nie da się tej opinii wytłumaczyć tylko działaniem propagandy, chyba jednak wygląd. Podobnie jak było z Mazowieckim emanującym nieistniejącą u niego mądrością.
przez cale lata 90e tez wierzylam, ze Macierewicz to niepowazny
czlowiek.
mimo, ze nie czytalam nigdy GWna, nie mialam TV. a jednak.
to nie kwestia fizjonomi. to kwestia propagandy – nigdy tego czlowieka nie pokazywano normalnie, zawsze przy jego nazwisku pojawia sie ten charakterystyczny ton. jesli nie jest to ton pogardy, lub jawnej nienawisci to jest to ton, w ktorym "slychac" przymruzenie oka. puszczana melodia przez lata robi swoje.
Sam posel Macierewicz doskonale wie "jaka to melodia". Oto jak sam tlumaczy zeszmacenie Gen. Blasika przez MAK wobec calego swiata: "Pan General Blasik byl tym pierwszym wojskowym, ktory stworzyl potezne skrzydlo NATO na calym obszarze teatru wschodniego. Takich rzeczy Rosja nie przebacza."
Tak jak nie przebacza dobierania sie do WSI.
Posla Macierewicza poznalam dzieki youtube.
Niepokojący jest ten spokój wśród oponentów medialnych.
Jako wstęp do zrozumienia tego człowieka, proponuję przezerkać (a wciągnie na pewno):
"Raport o działaniach żołnierzy i pracowników WSI oraz wojskowych jednostek organizacyjnych realizujących zadania w zakresie wywiadu i kontrwywiadu wojskowego przed wejściem w życie ustawy z dnia 9 lipca 2003 r.o Wojskowyc h Służbach Informacyjnych" (w skrócie raport o WSI Macierewicza).
Wtedy ujadania hien z RTV i GW zyskują inny – jeszcze bardziej groteskowy wymiar.
Słusznie
materiał na porządny serial sensacyjny … Szkoda, że większość ludzi nie wie co to WSI a już na pewno tego nie czytało …
Nie zamierzam wyważać otwartych drzwi
… czytam kontrowersje od długiego czasu. Czytam (na ile mi się to udaje) uważnie, od (przysłowiowego) A do Z komentarze.
I tak sobie myślę, że jest tu parę tęgich głów. Ale działających trochę jak "pospolite ruszenie".
Pod kopłką jest solidnie poukładane … trochę to jednak rozproszone. Wrażenie zapewne jest przestrzelone, ale … tak to nie tyle odbieram co "odczuwam". No cóż z odczuciami tak jak i z gustem, trudno jest wchodzić z polemikę. Bo tu … jak to zrobić: samemu ze sobą ?1. Nie vwiem czy wielu to się udało.
I szkoda bo pracy jest całkiem sporo. A Polskę bezwzględnie wartało by przewietrzyć. Nie zrobiono tego w czasie "wielkiej zmiany". I tak od "kanciastego stołu" trwa ta degrengolada.
Zakończył się dziś kolejny odcinek (jak ja nie lubię tego "nowo-mowego" określenia) 6- sezonu "Czasu honoru". Nie będę się czepiał scenariusza, bo nie w tym jest rzecz. Trochę to inaczej wyglądało (a to trochę wiem, ot tak z różnych źródeł). Ale to naprawdę w tej sytuacji detal.
Europa tego nie zna. Bo i po co. Wystarczy, że eksportujemy poza nasze granice wytwory naszej gospodarki, które chce kupować cały świat. No oczywiście żartowałem. Ot tak trochę przez zaciśnięte zęby ten żart się przecisną. Przecież hitem eksportowym są "polskie obozy zagłady". Prawdaż jakie to oryginalne. A i wszyscy chętnie to kupują. Ostatnio – co za chichot historii – i Niemcy w tymsię rozsmakowali. Jakież to "śmieszne", ha, ha …A tuż za rogiem mamy zaszczyty i laudacje europejskich salonów co to nagradzać będą niemiecki kilku odcinkowy paszkwil. A jakże "rozchwytywany" przez różne telewizornie. No cóż przecie i nasz obrońca tradycji i kultury (ot taki Kalata na miarę czasów) zapewnił dobry start temu "dziełu" wpuszczając je do polskiej, publicznej tv. No cóż mamy takiego ministra od dziedzictwa i kultury jakiego dali nam nasi współRodacy (te duże R to jednak celowy zpis).
Niepokojący jest ten spokój wśród oponentów medialnych.
Jako wstęp do zrozumienia tego człowieka, proponuję przezerkać (a wciągnie na pewno):
"Raport o działaniach żołnierzy i pracowników WSI oraz wojskowych jednostek organizacyjnych realizujących zadania w zakresie wywiadu i kontrwywiadu wojskowego przed wejściem w życie ustawy z dnia 9 lipca 2003 r.o Wojskowyc h Służbach Informacyjnych" (w skrócie raport o WSI Macierewicza).
Wtedy ujadania hien z RTV i GW zyskują inny – jeszcze bardziej groteskowy wymiar.
Słusznie
materiał na porządny serial sensacyjny … Szkoda, że większość ludzi nie wie co to WSI a już na pewno tego nie czytało …
Nie zamierzam wyważać otwartych drzwi
… czytam kontrowersje od długiego czasu. Czytam (na ile mi się to udaje) uważnie, od (przysłowiowego) A do Z komentarze.
I tak sobie myślę, że jest tu parę tęgich głów. Ale działających trochę jak "pospolite ruszenie".
Pod kopłką jest solidnie poukładane … trochę to jednak rozproszone. Wrażenie zapewne jest przestrzelone, ale … tak to nie tyle odbieram co "odczuwam". No cóż z odczuciami tak jak i z gustem, trudno jest wchodzić z polemikę. Bo tu … jak to zrobić: samemu ze sobą ?1. Nie vwiem czy wielu to się udało.
I szkoda bo pracy jest całkiem sporo. A Polskę bezwzględnie wartało by przewietrzyć. Nie zrobiono tego w czasie "wielkiej zmiany". I tak od "kanciastego stołu" trwa ta degrengolada.
Zakończył się dziś kolejny odcinek (jak ja nie lubię tego "nowo-mowego" określenia) 6- sezonu "Czasu honoru". Nie będę się czepiał scenariusza, bo nie w tym jest rzecz. Trochę to inaczej wyglądało (a to trochę wiem, ot tak z różnych źródeł). Ale to naprawdę w tej sytuacji detal.
Europa tego nie zna. Bo i po co. Wystarczy, że eksportujemy poza nasze granice wytwory naszej gospodarki, które chce kupować cały świat. No oczywiście żartowałem. Ot tak trochę przez zaciśnięte zęby ten żart się przecisną. Przecież hitem eksportowym są "polskie obozy zagłady". Prawdaż jakie to oryginalne. A i wszyscy chętnie to kupują. Ostatnio – co za chichot historii – i Niemcy w tymsię rozsmakowali. Jakież to "śmieszne", ha, ha …A tuż za rogiem mamy zaszczyty i laudacje europejskich salonów co to nagradzać będą niemiecki kilku odcinkowy paszkwil. A jakże "rozchwytywany" przez różne telewizornie. No cóż przecie i nasz obrońca tradycji i kultury (ot taki Kalata na miarę czasów) zapewnił dobry start temu "dziełu" wpuszczając je do polskiej, publicznej tv. No cóż mamy takiego ministra od dziedzictwa i kultury jakiego dali nam nasi współRodacy (te duże R to jednak celowy zpis).
Krótka uwaga pod cokolwiek dłuższą myślą.
Jesteś, MatkoKurko bystrym komentatorem, zatem – zapewne – właściwie przyjmiesz taką oto uwagę: piszą o O.Tadeuszu Rydzyku we właściwym tonie będzie (byłoby) przywołanie Jego stanu kapłańskiego. W tym przypadku mowa jest o osobie duchownej, zatem jak sądzę warto to zaakcentować. Tym bardziej że O..Tadeusz Rydzyk należy do Zakonu Redemptorystów, cokolwiek zasłuzonego w kształtowaniu wartości, dla których Ty także masz szacunek, co niejednokrotnie podkreślasz. Jak zauważyłem parę innych postaci wymienionych w tekście poprzedzasz pisząc o nich per: pan; pani. Zatem tu przywołanie stanu duchownego byłoby ze wszech miar pożądane.
Zasadniczo, do treści felietonu nic nowego dodać nie można. Chociaż ta opętańcza nagonka na Antoniego Macierewicza, jaką prowadzi od wielu lat jaczejka mainstreamu przynosi określone efekty.
I – przywołując "słynnego Pawłowa" odruchem (o to chodzi szczekającym, że powołam się na "klasyka") winno być (a może u częsci już jest) spasowanie słów: na hasło – oszołom; odzew – NAZWISKO. No właśnie, czyż nie nad tym pracuje (każdego dnia, step by step, ząbek po żąbku) ten "miłujący wszystkich" system.
I to mimo tego, a może dlatego ten właśnie człowiek zasługuje, jak rzadko kto, na pełen SZACUNEK. Pomimo tej ferii obelg TRWA.
Co do spraw bieżacych to warto zauważyć standardy partii miłości. Jest taki "włodarz" zarządzający wielkim miastem na północy kraju co to otrzymywał, od lat, darowizny. A jakże, uposażenie które otrzymywał -coś kilkaset tyś. m-cznie nie pozwalało na jakieś tam "godne życie". Przymierał nieszczęśnik głodem. CBA i owszem i skierowało sprawę (jak sądzę) do "niezależnej" – przecie – prokuratury. I co … sprawa spadła z winiet. Chłopina nadal męczy rządząc aglomeracją. NIe, żeby tam zrezygnował z czegokolwiek. No, są przecież wysokie standardy.
A "sprawę: Adama Hofmana prowadzi się dalej. I nie wnikam tu w to co zrobił On teraz. Człowiek działający w polityce, i to tej WIELKIEJ, powinien mieć cokolwiek więcej pod sufitem.Pomijam milczeniem zabawy "chłopców" na podwórku, wieczorem pod bacznym "okem wielkiego brata" i te przechwałki. Może moje standardy tego nie przewidują…
Co do Smoleńska, to nigdzie nie mogę doszukać się informacji: CO STAŁO SIĘ z zaginioną OSTATNIĄ CZARNĄ SKRZYNKĄ ?. Czyżby … WYPAROWAŁA? A może "wyparowała" dlatego, że coś było tam takiego (zakładam iż dokonano jednak jej odczytu, nie u nas rzecz jasna) co pozwoliło by na wyjaśnienie tej tragedii, lub co najmniej istotne zbliżenie się do jej finału (jakoś skojarzyłem to z ważką postacią Antoniego MAcierewicza, ot takie Pawłowe skojarzenie, jeszcze nie nauczyłem się prawidłowego kojarzenia, muszę troszeczkęsię jeszcze pouczyć).
Zdaje się, że tam były zapisywane parametry lotu (O ile dobrze zapamiętałem).
No i jeszcze kilka słów o o "Berku". Podobnie jak Zyg, uważam iż nie jest to powieść blogera a ważka rzecz z gatunku literatury współczesnej. Jej zakończenie jest zaś majstersztykiem.
To zaś co zrobił Znak zasługuje na Twój dodatkowy esej.
Liczę na to, że tak się stanie.
Że świat pozna losy powieści, która mogła by trafić do czytelników wcześniej.
Ale może to i dobrze, że trafiła ona do obiegu właśnie teraz. Okoliczności i sytuacja sprzyjają, a i legenda poprzedająca wpuszczenie jej do sprzedaży wspiera to co tam się napisałeś.
Kupiłem już kilka egzemparzy (osobiście, korzystając z obecności w Warszawie, w Multibooku, także wcześniej, przecierając "kanał paczkomatowy"). Część kupionego "nakładu" już podarowałem. Inne czekają na Gwiazdkę. "Pójdą" dalej, w świat.
(A tak na marginesie: jakież było moje zdziwienie, kiedy Twojego "Berka" zobaczyłem w księgarni w Gdańsku, w Medisonie. Gałki przecierałem – tak byłem zdumiony. Szkoda tylko, że stał – JEDEN – egzemplarz na półce, i trzeba było się o nią upomnieć. Tam zaś gdzie były nowości, stały jakieś "dzieła" – ostro oczywiście promowane. Ciebie nie było. Ale i tak to był jednak sukces – jak sądzę. BEREK był w mainstreamowym obiegu. Ho, ho … .
PiIsałeś kiedyś o swojej niechęci do czytania (może jednak znasz to co zaraz wymienię). Zestawiłem Twoją powieść z z dziełem Antoniego Gołubiewa "Bolesław Chrobry". Także z Zofią Kossak, i jej "Błogosławioną winą" i "Dziedzictewm", jakkolwiek są to cokolwiek inne dzieła. Wspólnego mianownika, niezależnie od zakresu spraw jakie znalazły się w tych dziełach, dla wszystkich pozycji które wymieniłem (łącznie z "Berkiem", oczywiście) upatruję w tej wartości jaką jest trwanie w tradycji. Tej, która ukształtowała nasz kraj. Tej za którą często oddawało się życie. Zatem otwartości na innych ale i przede wszystkim obrona wartości. Tego co stanowi o przeszłości i jest przyszłością.
…. stąd i moja początkowa refleksja. Przeciwnik jest jasno zefiniowany. NIe warto obrażać i zrażać do idei i siebie tych którzy są po tej samej stronie.
Ot i tyle.
Krótka uwaga pod cokolwiek dłuższą myślą.
Jesteś, MatkoKurko bystrym komentatorem, zatem – zapewne – właściwie przyjmiesz taką oto uwagę: piszą o O.Tadeuszu Rydzyku we właściwym tonie będzie (byłoby) przywołanie Jego stanu kapłańskiego. W tym przypadku mowa jest o osobie duchownej, zatem jak sądzę warto to zaakcentować. Tym bardziej że O..Tadeusz Rydzyk należy do Zakonu Redemptorystów, cokolwiek zasłuzonego w kształtowaniu wartości, dla których Ty także masz szacunek, co niejednokrotnie podkreślasz. Jak zauważyłem parę innych postaci wymienionych w tekście poprzedzasz pisząc o nich per: pan; pani. Zatem tu przywołanie stanu duchownego byłoby ze wszech miar pożądane.
Zasadniczo, do treści felietonu nic nowego dodać nie można. Chociaż ta opętańcza nagonka na Antoniego Macierewicza, jaką prowadzi od wielu lat jaczejka mainstreamu przynosi określone efekty.
I – przywołując "słynnego Pawłowa" odruchem (o to chodzi szczekającym, że powołam się na "klasyka") winno być (a może u częsci już jest) spasowanie słów: na hasło – oszołom; odzew – NAZWISKO. No właśnie, czyż nie nad tym pracuje (każdego dnia, step by step, ząbek po żąbku) ten "miłujący wszystkich" system.
I to mimo tego, a może dlatego ten właśnie człowiek zasługuje, jak rzadko kto, na pełen SZACUNEK. Pomimo tej ferii obelg TRWA.
Co do spraw bieżacych to warto zauważyć standardy partii miłości. Jest taki "włodarz" zarządzający wielkim miastem na północy kraju co to otrzymywał, od lat, darowizny. A jakże, uposażenie które otrzymywał -coś kilkaset tyś. m-cznie nie pozwalało na jakieś tam "godne życie". Przymierał nieszczęśnik głodem. CBA i owszem i skierowało sprawę (jak sądzę) do "niezależnej" – przecie – prokuratury. I co … sprawa spadła z winiet. Chłopina nadal męczy rządząc aglomeracją. NIe, żeby tam zrezygnował z czegokolwiek. No, są przecież wysokie standardy.
A "sprawę: Adama Hofmana prowadzi się dalej. I nie wnikam tu w to co zrobił On teraz. Człowiek działający w polityce, i to tej WIELKIEJ, powinien mieć cokolwiek więcej pod sufitem.Pomijam milczeniem zabawy "chłopców" na podwórku, wieczorem pod bacznym "okem wielkiego brata" i te przechwałki. Może moje standardy tego nie przewidują…
Co do Smoleńska, to nigdzie nie mogę doszukać się informacji: CO STAŁO SIĘ z zaginioną OSTATNIĄ CZARNĄ SKRZYNKĄ ?. Czyżby … WYPAROWAŁA? A może "wyparowała" dlatego, że coś było tam takiego (zakładam iż dokonano jednak jej odczytu, nie u nas rzecz jasna) co pozwoliło by na wyjaśnienie tej tragedii, lub co najmniej istotne zbliżenie się do jej finału (jakoś skojarzyłem to z ważką postacią Antoniego MAcierewicza, ot takie Pawłowe skojarzenie, jeszcze nie nauczyłem się prawidłowego kojarzenia, muszę troszeczkęsię jeszcze pouczyć).
Zdaje się, że tam były zapisywane parametry lotu (O ile dobrze zapamiętałem).
No i jeszcze kilka słów o o "Berku". Podobnie jak Zyg, uważam iż nie jest to powieść blogera a ważka rzecz z gatunku literatury współczesnej. Jej zakończenie jest zaś majstersztykiem.
To zaś co zrobił Znak zasługuje na Twój dodatkowy esej.
Liczę na to, że tak się stanie.
Że świat pozna losy powieści, która mogła by trafić do czytelników wcześniej.
Ale może to i dobrze, że trafiła ona do obiegu właśnie teraz. Okoliczności i sytuacja sprzyjają, a i legenda poprzedająca wpuszczenie jej do sprzedaży wspiera to co tam się napisałeś.
Kupiłem już kilka egzemparzy (osobiście, korzystając z obecności w Warszawie, w Multibooku, także wcześniej, przecierając "kanał paczkomatowy"). Część kupionego "nakładu" już podarowałem. Inne czekają na Gwiazdkę. "Pójdą" dalej, w świat.
(A tak na marginesie: jakież było moje zdziwienie, kiedy Twojego "Berka" zobaczyłem w księgarni w Gdańsku, w Medisonie. Gałki przecierałem – tak byłem zdumiony. Szkoda tylko, że stał – JEDEN – egzemplarz na półce, i trzeba było się o nią upomnieć. Tam zaś gdzie były nowości, stały jakieś "dzieła" – ostro oczywiście promowane. Ciebie nie było. Ale i tak to był jednak sukces – jak sądzę. BEREK był w mainstreamowym obiegu. Ho, ho … .
PiIsałeś kiedyś o swojej niechęci do czytania (może jednak znasz to co zaraz wymienię). Zestawiłem Twoją powieść z z dziełem Antoniego Gołubiewa "Bolesław Chrobry". Także z Zofią Kossak, i jej "Błogosławioną winą" i "Dziedzictewm", jakkolwiek są to cokolwiek inne dzieła. Wspólnego mianownika, niezależnie od zakresu spraw jakie znalazły się w tych dziełach, dla wszystkich pozycji które wymieniłem (łącznie z "Berkiem", oczywiście) upatruję w tej wartości jaką jest trwanie w tradycji. Tej, która ukształtowała nasz kraj. Tej za którą często oddawało się życie. Zatem otwartości na innych ale i przede wszystkim obrona wartości. Tego co stanowi o przeszłości i jest przyszłością.
…. stąd i moja początkowa refleksja. Przeciwnik jest jasno zefiniowany. NIe warto obrażać i zrażać do idei i siebie tych którzy są po tej samej stronie.
Ot i tyle.