Jednych na listy wpisują innym dają, takie jest zb&oac
Jednych na listy wpisują innym dają, takie jest zbójeckie prawo. Tak sobie redakcja już na wstępnie parafrazuje klasyka satyry i wcale nie dlatego, że nie ma nic od siebie do powiedzenia.
Inne są powody czerpania z cytatów, bo i cóż można powiedzieć na pocieszenie w tak smutnej dla Mariana Krzaklewskiego chwili. Gdyby to jeszcze chwila, ale to kupa czasu minie zanim się chłop otrząśnie z kolejnej porażki, jaką było odstrzelenie kandydata Krzaklewskiego z listy europejskich deputowanych. Nic nie pomogło, ani rejon, który nie wiedzieć czemu przezywa się zacofanym skrzydłem B. Ani nawet numer jeden na liście, co to wiadomo, że najbardziej rzuca się w oczy. Mimo tragicznych okoliczności niestety trzeba się tłumaczyć, taki już los przegranego polityka.
Marian Krzaklewski i tu nie błysnął, tłumaczy się jak polityk, nawet nie jak dziecko, ale jak polityk. Zabrakło mi czasu moi kochani wyborcy – tak się tłumaczy polityk Krzaklewski. Nie wiem co czytelnik zamierza z takim tłumaczeniem zrobić, redakcji w każdym razie nawet śmiać się nie chce, bo mogłoby to zostać odebrane jako kopanie leżącego. Natomiast chce się redakcji pogratulować przezywanemu „B”, wykształcenia, wielkich miast i młodości. Zawsze to jakaś pociecha, że coś tu przestaje grać, albo podaż coraz bardziej podłej jakości produktów dla ciemnego ludu, albo popyt wśród coraz bardziej wyrobionych klientów. Oby to drugie, czego czytelnikowi i sobie redakcja życzy.