Reklama

Staram się na bieżąco obserwować polską scenę polityczną i wydarzenia społeczne, w końcu z tego żyje. Bywa to zajęcie wyjątkowo uciążliwie, często niestrawne, ale zdarzają się też chwile odpoczynku i tak też się zdarzyło w przypadku śmierci „Pani Basi”. Dotarła do mnie ta informacja dopiero w niedzielę i zapewne był to jeden z powodów, dla których nie uległem zbiorowej histerii i co więcej przed zbiorową histerią przestrzegałem. Barbara Skrzypek już za życia była legendą Nowogrodzkiej uwiecznioną w „Uchu Prezesa” i bynajmniej nie przedstawiono jej jako zlęknionej mimozy.

Barbara Skrzypek uchodziła za „żelazną damę”, która trzyma całe towarzystwo za twarz i własną piersią ochrania prezesa. Prawdę mówiąc nigdy nie weryfikowałem tego wizerunku, ale nie widziałem też dementi ze strony aktywu politycznego i medialnego PiS, zatem uznałem, że jest to obraz być może nieco przerysowany, jednak oddający charakter „Pani Basi”. Tymczasem w niedzielę ukazał się zupełnie inny obraz, osoby całkowicie bezwolnej, nie potrafiącej sobie poradzić z najprostszymi czynnościami, jak odczytanie kilkustronicowego tekstu, co przecież bez względu na satyryczne portretowanie, było codziennością zawodową Barbary Skrzypek. Uderzyło mnie to dość mocno, ale dopiero kolejne wypowiedzi polityków i dziennikarzy związanych z PiS zjeżyły resztki włosów na głowie.

Reklama

Jako osoba doświadczona licznymi procesami, a tym samym przesłuchaniami, znam procedury sądowe, policyjne i prokuratorskie na pamięć. W sumie uczestniczyłem w kilkudziesięciu postępowaniach i co najmniej kilkanaście razy byłem przesłuchiwany, w różnych rolach procesowych: świadka, pokrzywdzonego, podejrzanego, oskarżonego. Jest to wiedza o tyle trwała, że praktyczna i bieżąca, dlatego wypowiedzi ignorantów szczególnie irytują. Niestety takie wypowiedzi zalały Internet i jak to zwykle bywa pojawiały się najgłupsze teorie z „trzydniowym stresem pourazowym” na czele, co jeszcze można uznać za koloryt sieci. Gorzej, że tysiące komentarzy skupiało się na stawianiu zarzutów prokuraturze, tam gdzie absolutnie nie doszło do złamania prawa, czy procedury.

Z tych wpisów jasno wynikało, że ich autorzy nigdy nie brali udziału w przesłuchaniu, bo gdyby było inaczej to nie zadawaliby tak niedorzecznych pytań jak: „A skąd niby świadek ma wiedzieć, jakie są jego prawa”, „A skąd świadek ma wiedzieć, co zostało zapisane w protokole”. Każdy przesłuchiwany jest pouczany o swoich prawach i co więcej musi potwierdzić, że pouczenie zrozumiał. Każdy świadek musi zapoznać się z protokołem i złożyć podpis, że jest on zgodny z treścią zeznań lub złożenie podpisu odmówić. Na bazie żenującej ignorancji powstały idiotyczne scenariusze, które głosiły, że prokurator Wrzosek i Dubois niemal zaplanowali morderstwo, a już na pewno psychicznie torturowali i zmusili do składania zeznań przeciw Kaczyńskiemu.

Od początku wiedziałem, że to pułapka i od początku starłem się ostrzec, aby w nią nie wpadać. Jasne były też dla mnie, że o ile „zwykli komentujący” nie mieli pojęcia o czym piszą, to przecież większość polityków PiS doskonale zna procesowe realia, zresztą to samo dotyczy dziennikarzy. Jednak na fali emocji fajnie się wypisywało kolejne bzdury napędzające histerię, aż przyszedł moment, w którym prostymi ruchami Wrzosek i Bodnar pozamiatali całą „finezyjną strategię” PiS, a poważnie mówiąc nie wiem już, którą akcję przeprowadzoną na rympał.

Ujawnienie protokołu i przeprowadzenie sekcji zwłok nie pozostawia złudzeń, że żadnej zaplanowanej zbrodni nie było. Oczywiście to tylko jeszcze bardziej nakręca zafiksowanych, ale to nie zafiksowani, tylko „normalsi” zdecydują o wynikach wyborów prezydenckich. PiS w środku kampanii odwalił tak żałosny numer, że można stracić wszelką nadzieję, jednak nie wolno tego robić. Wbrew głupocie dziadków z Nowogrodzkiej i cynizmowi Sakiewicza trzeba zrobić wszystko, żeby nie odbierać szansy Karolowi Nawrockiemu na zwycięstwo. Na szczęście sztab Nawrockiego i sam Nawrocki w tej sprawie się nie skompromitowali.

Reklama

5 KOMENTARZE

  1. A swoją drogą ciekawe, czy p. Skrzypek w r. 2021 wzięła 100%-bezpieczną “szczepionkę” 2-dawkową przeciw straszliwej chorobie, której dotychczas Sanepid nie wpisał na swoją listę chorób zakaźnych? I która to straszna “pandemia” zakończyła się nagle w środku sezonu grypowego gdy “wojna w 5 minut zmieniła perspektywę”.

  2. “wojna w 5 minut”

    Ten cytat to absolutnia perelka mysli politycznej wspolczesnych polskich elit. Ona oczywiscie ma szerszy, oglnookcydentalny kontekst geopolityczny i ekonomiczny, ale jest tylko dzieki temu cennejsza, dlatego ze dosyc rzadko polscy politycy potrafia wyrwac sie w swoim mysleniu poza biezaca szarapnine i otrzec o prawdziwe sedno sprawy.
    Zatrwazajace jest to, jak malo uwagi poswiecono temu wydarzeniu, tak jakby nikt nie zrozumial co Mateusz naprawde powiedzial.
    Duzo wiecej rozglosu zyskaly na przyklad slowa trzeciej wody po autorze “Potopu” i “W pustyni i w puszczy” przy rozmowie z p. Belka i Zbyszkiem Kieliszkiem, mimo ze nic odkrywczego nie wnosza, moze poza dowodem na to, ze pozorna elokwencja i eksperckie miny naszych elit sa tylko fasada pospolityego rynsztoka, a Polska oficjalnie jest panstwem z dykty.

    Dobrym uzupelnieniem jest jeszcze wzmianka MM przy innej okazji o tym, ze Polska jest w posiadaniu kogos z zewnatrz.
    W tych kilku linijkach zawarta jest esencja polskiego polozenia i to jest absolutny fundament jakiejkolwiek konstruktywnej dyskusj o przyszlosci naszego kraju. Tylko fundament, ale gdzies trzeba przeciez zaczac.

    Do dzisiaj kilka rzeczy wyszlo na jaw, na przyklad to, ze wtedy kiedy te slowa byly wypowiadane moglo sie jeszcze wydawac, ze klopoty zachodnich elit ograniczaja sie do pacyfikacji nastrojow plebsu wewnatrz wlasnej domeny, a dzisiaj jest juz bolesnie oczywiste, ze prawdziwe wyzwanie to obrona egzystencji i prymatu tej domeny przed zagrozeniem z zewnatrz, oraz doktrynalna i decyzyjna herezja wewnatrz.