Ponad rok od ujawnienia tak zwanych taśm „grupa, która przestaje trzymać władzę” w ciężkiej panice zaczęła szukać ucieczki w ślepej uliczce. Roman Giertych reprezentujący jednocześnie Zbigniewa Stonogę, który ujawnił nagrania z knajpy „Sowa i Przyjaciele” i Radosława Sikorskiego, pokrzywdzonego w związku z tą sprawą, postanowił się ośmieszać snuciem… teorii spiskowych. Zarzuty kierowane przez Giertycha dotyczą sprawczej roli PiS w nagrywaniu i kolportowaniu taśm. Za Giertychem poszedł podejrzewany o składanie fałszywych zeznań (oświadczenia majątkowe) Michał Kamiński i zapowiedział, że już wkrótce poznamy całą prawdę o „taśmach”. Ci dwaj kompletnie skompromitowani komedianci wypowiedzieli swoje wodewilowe kwestie prawie w tym samym czasie i posłużyli się tą samą „przesłanką” – na nagraniach nie ma polityków PiS. Wydłużę listę podejrzanych, nie ma też: Komorowskiego, Kopacz, Giertycha, Kamińskiego, Lisa i Karolaka. Tuż po wygłupach Giertycha i Kamińskiego „na mieście” zaczęło się mówić, że Tomasz Lis szykuje publikację w Newsweeku, która ma nadać nowy kierunek śledztwu i zabełtać w głowie opinii publicznej. Wiarygodność Tomasza Lisa, po serii akcji, które dyskwalifikują maglarkę, a nie dziennikarza, że wspomnę tylko tę z Kingą Dudą i jej fałszywym kontem na Twitterze, da się porównać jedynie z Jerzym Urbanem. Mimo wszystko nie ma powodu, by pozwalać Lisowi na bezkarne publikowanie kolejnych paszkwili. Zamierzam tę brudną zabawę popsuć tak naczelnemu Newsweeka, jak i jego wyrobnikowi Michałowi Krzymowskiemu, który według kilku źródeł dostał nowe zlecenie na PiS.
Tak się pan redaktor przygotowuje do ciężkiej i brudnej roboty, przy okazji przypomnę, że Krzymowski to ten „antysemita”, który szukał żydowskich korzeni u Prezydenta Andrzeja Dudy. Towarzystwo uwiązane na krótkiej smyczy władzy wchodzi drugi raz do tej samej mętnej wody. Pomysł Kamińskiego, Giertycha i Lisa nie jest nowy, a mówiąc brutalnie cała trójka tanich propagandzistów spija popłuczyny po Bartłomieju Sienkiewiczu. Jak wiadomo były minister spraw wewnętrznych, który w ostatnim czasie wycofał się z życia publicznego, pełnił nadzór nad śledztwem we własnej sprawie. Czas biegnie szybko i pewnie mało kto pamięta, że to miała być ostania misja ministra, w dodatku przeprowadzona błyskawicznie, bo „do września”, co zapowiadał Tusk. Były premier RP III i obecny „prezydent” Europy podpowiedział nawet ministrowi, jakim alfabetem ma spisać protokoły śledztwa, ale ta strategia od początku była skazana na śmieszność, co się zakończyło ucieczką Tuska i wykluczeniem z życia publicznego Sienkiewicza. Pierwsze zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa prokuratura przyjęła w dniu 16 czerwca 2014 roku, od wiceprezesa PERN Przyjaźń S.A Dariusza Zawadki. Postępowanie w sprawie wszczęto 17 czerwca 2014 roku i dokładnie tego samego dnia zaczęły się w prokuraturze pojawiać pierwsze „poszlaki” kierujące śledztwo w stronę zamach stanu. Nim doszło do prostackich akcji, za którymi najprawdopodobniej stał Bartłomiej Sienkiewicz, główny podejrzany w sprawie, kelner Łukasz N., wymienił się SMS-ami z Jackiem Krawcem, prezesem PKN Orlen.
15 czerwca 2014 roku
10:42:56 Jacek Krawiec, SMS: „Podobno z PiSu też bywali :)”
10:43:57 Łukasz N., SMS: „:)”
10:45:01 Jacek Krawiec, SMS: „Prawda?”
10:46:49 Łukasz N., SMS: „Cuda piszą! :)”
10:51:25 Jacek Krawiec, SMS: „Wiadomo afera, to wymyślają cuda”
Działo się to po zapowiedzi publikacji we „Wprost” i na dzień, przed pierwszym przesłuchaniem Łukasza N. Obaj Panowie ewidentnie sobie kpią z udziału PiS w całej aferze i śmieją się z głupot wypisywanych przez usłużne media. Naturalnie i Sienkiewicz i prokuratura doskonale znali treść powyższej wymiany zdań, ale to w żadnym razie nie przeszkadzało im w obracaniu śledczego kota ogonem.
16 czerwca 2014 roku 19.40 pierwsze zeznanie Łukasza N., jeszcze w roli świadka, adwokatem jest Paweł Knap, znajomy Roberta Oliwy i Grażyna Piotrowskiej-Oliwy. Łukasz N. nie przyznaje się do winy:
Ja nie nagrywałem żadnych rozmów VIP-ów, tym bardziej tych upublicznionych rozmów VIP-ów klientów naszej restauracji, nikt się o to do mnie nie zwracał, nikt mnie nie prosił, nie szantażował, żebym to nagrywał, czy też upubliczniał, czy też umożliwił innym osobom nagrywanie, tych rozmów, czy też montaż urządzeń, które miałby do tego służyć.
Zaledwie dzień po tym zdarzeniu, do Łukasza N. SMS-y wysyła dwoje dziennikarzy: Michał Krzymowski zatrudniony w „Newsweeku” u naczelnego Tomasza Lisa i Hanna Lis z „Panoramy” TVP2, prywatnie druga żona Tomasza Lisa. Nie wiadomo skąd oboje mieli numer telefonu kelnera, ale wiadomo kim jest Tomasz Lis i ile razy uprawiał dziennikarską prostytucję z władzą ukochaną.
17 czerwca 2014 roku 06:06:56 Michał Krzymowski z Newsweek, wysyła SMS-a do Łukasza N.:
Panie Łukaszu wiem, że wbrew temu co podają media nie został Pan zatrzymany i nie ma żadnych zarzutów. Czy moglibyśmy się spotkać i porozmawiać? Jeśli Pan woli to poza protokołem – daje słowo honoru. Byłoby dobrze, żeby ktoś w końcu napisał prawdę, a nie to co podrzucają służby. Bo na razie ta sprawa wygląda na szytą grubymi nićmi. Michał Krzymowski Newsweek”.
Sam też zostałem wkręcony przez służby w Pańskiej sprawie, ale chciałbym opisać te historie uczciwie. Tak, jak było naprawdę. Zgodziłby się Pan na spotkanie. Na Pańskich warunkach, bardzo proszę.
17 czerwca 2014 roku 09:34:23 Hanna Lis wysyła SMS-a do Łukasza N.:
Panie Łukaszu, tu Hanna Lis, Panorama TVP2, da radę zamienić dwa słowa. Nieźle Pana już media obrabiają, może warto opowiedzieć swoją historię, zanim zmienią Pan życiorys. Spróbuję jeszcze zadzwonić, niezobowiązująco, rzecz jasna. Pozdrawiam, HL.
Kilkanaście godzin później do prokuratury prowadzącej postępowanie przychodzi tajemniczy mail od jeszcze bardziej tajemniczej Pani. Wcześniej tajemnicza Pani zadzwoniła do rzeczniczki prokuratury Warszawa Praga, co wynika z treści maila.
17 czerwca 2014 roku 22.53 Julia L. wysyła maila do prokuratury:
Witam Panią serdecznie.
Na wstępie chciałam Panią przeprosić. ze śmiałam tak późną porą telefonować do Pani. ale gdy spostrzegłam że w internecie podany jest nr telefonu komórkowego to chwyciłam za swój telefon bez wahania.
Zwracam się do Państwa w temacie głośnej sprawy dot. nagrania taśm.
Obawiam się, że mam w tym zakresie pewne informacje.
Tak się niestety składa, że miałam kontakt swego czasu z ludźmi, którzy
najprawdopodobniej są w to zamieszani.
Ludzie Ci mają na sumieniu niestety też i inne, również tragiczne w skutkach
sprawy i o zgrozo fala “produkowanego” przez nich zła zatacza coraz szersze
kręgi.
Z całą pewnością chodzi tu o zdyskredytowanie Pana Premiera Donalda Tuska jak
i całej ekipy rządzącej i dokonanie zamachu stanu wykonanego w “białych
rękawiczkach”, by zmanipulować opinię publiczną w kraju, jak i poza granicami.
Z wyrazami szacunku,
w oczekiwaniu kontakt z Państwa strony
Julia L
Mijają trzy dni i do Łukasza N. ponownie odzywa się żona Tomasza Lisa.
20 czerwca 2014 roku, godz. 08:25:27 Hanna Lis SMS:
A nieoficjalna wchodzi w grę? Hanna Lis.
W następnym dniu do prokuratury dociera drugi tajemniczy mail, tym razem od tajemniczego Pana. Akcenty rozłożone nieco inaczej, ale konkluzja ta sama – to jest zamach stanu.
21 czerwca 2014 roku, godz. 18:58 Mieczysław G. wysyła maila do prokuratury:
Korespondując do sobotniej rozmowy informuję, iż być może wiedza, że Pan Sylwester Latkowski był zastraszany (szantażowany) groźbą śmierci i zniszczeniem jego czasopisma – rzuci nowe światło na sprawę. Wydaje się, że może to sugerować działania przestępcze wobec p. Latkowskiego i że działa pod przymusem… w celu obalenia rządu.
Łączę najlepsze słowa.
Mieczysław G.
Po niecałym tygodniu Łukasz N. przyznaje się do winy, wcześniej prokuratura zmienia mu status ze świadka w sprawie, na podejrzanego. Wielokrotnie pisałem, ale napisze raz jeszcze, że prawie każde wyjaśnienie (podejrzany, oskarżony), czy zeznanie (świadek) do protokołu, jest dziełem przesłuchujących, nie przesłuchiwanych. Doprecyzuję tę niezwykle istotną okoliczność. W trakcie przesłuchania żaden prokurator, sędzia, czy nawet policjant nie robi stenogramu, ale w najlepszym razie spisuje skrót z rozmowy i dodaje charakterystyczne dopiski. Podam przykład, żeby wszystko było jasne. Jako świadek zeznaję: „Nie znam Jana Kowalskiego, nigdy go nie widziałem, nie mam pojęcia jak wygląda i nic mnie z nim nie łączy”. Zapis w protokole: „Ja nie znam Jana Kowalskiego i nic mnie z nim nie łączy”. Połowa wypowiedzi znika, ale pojawia się zaimek osobowy „ja”, ta maniera to wręcz wizytówka organów śledczych i sędziowskich. Powyższy przykład jest dość niewinny i nie wypacza sensu wypowiedzi, dlatego z reguły przesłuchiwani nie psioczą, tylko podpisują protokół, sam tak robiłem wielokrotnie. Gorzej gdy w protokole nie ma innych śladów, które oddają kontekst i sens rozmowy. Przesłuchujący dość często zadają pytania pomocnicze, naprowadzające i podchwytliwe, po których w protokole nie ma śladu, ale sam zapis sugeruje, że przesłuchiwany z własnej woli opowiada przesłuchującemu rozmaite ciekawe rzeczy. Nie będę wymyślał ilustracji dla tego typu metod śledczych, bo mam gotowca.
23 czerwca 2014 roku, godz. 22.20 Łukasz N., już jako podejrzany przyznaje się do winy i wyjaśnia między innymi:
Twierdził też (Marek Falenta, dopisek mój), że jest blisko z polską prawicą z PIS-em i że może łatwo zorganizować spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim i że jak się zmieni władza
u nas jak PIS przejmie władze to ja mogę nawet dostać jakąś tekę z tymi informacjami, które
mam. Czyli mogę dostać jakieś stanowisko w rządzie PIS. Ja nie brałem tego pod uwagę, odebrałem to jako dygresję.
Jestem gotów postawić gruby pieniądz i położyć własną głowę na pniu, że kelner Łukasz N., nie wspomniał o PiS z własnej woli, tym bardziej, że wyraźnie tę kwestię bagatelizuje i to wielokrotnie, ale został na ten ślepy tor podprowadzony. Wystarczyło zupełnie niewinne pytanie: „Czy Pan słyszał może o takiej sprawie, że Falenta kontaktował się politykami opozycji?” Kelner dostaje pytanie, odpowiada i potem w protokole czytamy, że sam wpadł na ten sensacyjny wątek i uznał za ważny. Po takim zabiegu prokurator ma „podkładkę”, żeby poprowadzić śledztwo w takim kierunku, który mu odpowiada albo nawet wyodrębnić oddzielne postępowanie. Dlaczego Sienkiewicz nie doprowadził do pożądanego stanu rzeczy? Ano właśnie panie Giertych, Kamiński, Krzymowski i Lis, to jest dla was bardzo zła wiadomość i odpowiedź.
Pchanie na chama śledztwa w kierunku PiS było nie do zaakceptowania nawet dla obecnego „państwa”, po prostu takiego szmelcu najciemniejszy lud by nie kupił. W aktach sprawy jest cała księga gości i nie ma tam jednego polityka PiS, wśród pokrzywdzonych nie ma jednego polityka PiS i wśród świadków nie było żadnego polityka PiS. Pomijając wszelkie sympatie i nienawiści polityczne wystarczy sekundę pomyśleć, aby wiedzieć, skąd się wzięła absencja PiS-u. Co niby Kulczyk mógł załatwić w Brudzińskim w sprawie CIECH-u? Jakie możliwości miał Błaszczak, by załatwić Belce to i owo za dodrukowanie pieniędzy przez NBP. Który polityk PiS mógł pomóc Nowakowi w zamiataniu pod dywan malwersacji własnych i firmy żony? Z jakim politykiem PiS szef CBA Wojtunik odważyłby się mówić o podpaleniu „ruskiej budki” i przekrętach posła Burego? I tak dalej, i tak dalej.
Anonimowa baba ze wsi w
Anonimowa baba ze wsi w chustce na głowie dostarczyła dokumenty przewiązane czerwoną kokardka.
Takie visty już były. Cimoszewicza w ten deseń załatwiali.
Jeśliby ten materiał zyskał szeroki rozgłos, to jest według mnie szansa, że nie zrobią tego materiału w Lisweeku
Anonimowa baba ze wsi w
Anonimowa baba ze wsi w chustce na głowie dostarczyła dokumenty przewiązane czerwoną kokardka.
Takie visty już były. Cimoszewicza w ten deseń załatwiali.
Jeśliby ten materiał zyskał szeroki rozgłos, to jest według mnie szansa, że nie zrobią tego materiału w Lisweeku
Czy jakaś pomyłka nie zaszła
bo sms do Marka Falenty zaczynający się od – Panie Łukaszu???
Czy jakaś pomyłka nie zaszła
bo sms do Marka Falenty zaczynający się od – Panie Łukaszu???
Trzy poprawki, z kórych w
Trzy poprawki, z kórych w wypadku dwóch autorzy esemesów mogliby się przyczepić w kwestii swoistych "praw autorskich".
Zacznę do mniej istotnej, ale "znaczącej" literówki. Pod fotokopią esemesa Mieczysława G. w 3. wierszu:
"wyjaśnienie (podejrzany, oskarżony), czy zeznanie (świadek) do protokołu, jest działem"
powinno być: dziełem. Wprawdzie wiadomo, o co chodzi, ale…
Teraz te trochę poowazniejsze, "autorskie":
1) Pod esemesem Hanny Lis z 20 czerwca 2014 jest
"A nieoficjalna wchodzi w grę? Hanna Lis (pewnie rozmowa, dopisek mój). "
słowa w nawiasie i sam nawias trzeba dać drukiem prostym, bo wygląda, że to dopisek Lisowej.
2) To samo trzeba zrobić z Pana dopiskiem w zeznaniu Łukasza N. z 23 czerwca 2014.
Wprawdzie jest pod tym fotokopia zeznania, ale ktoś u…czepliwy mógłby się przyczepić.
Trzy poprawki, z kórych w
Trzy poprawki, z kórych w wypadku dwóch autorzy esemesów mogliby się przyczepić w kwestii swoistych "praw autorskich".
Zacznę do mniej istotnej, ale "znaczącej" literówki. Pod fotokopią esemesa Mieczysława G. w 3. wierszu:
"wyjaśnienie (podejrzany, oskarżony), czy zeznanie (świadek) do protokołu, jest działem"
powinno być: dziełem. Wprawdzie wiadomo, o co chodzi, ale…
Teraz te trochę poowazniejsze, "autorskie":
1) Pod esemesem Hanny Lis z 20 czerwca 2014 jest
"A nieoficjalna wchodzi w grę? Hanna Lis (pewnie rozmowa, dopisek mój). "
słowa w nawiasie i sam nawias trzeba dać drukiem prostym, bo wygląda, że to dopisek Lisowej.
2) To samo trzeba zrobić z Pana dopiskiem w zeznaniu Łukasza N. z 23 czerwca 2014.
Wprawdzie jest pod tym fotokopia zeznania, ale ktoś u…czepliwy mógłby się przyczepić.
a’propos
pelen podziwu jestem….za sledczo-dziennikarska robotę..
z ostatniego nagrania…tu cytat.."ta msciwa ruda małpa"…..kim on tak naprawde jest ten nasz najwspanialszy donus ze nawet..byli prezydenci;byli szefowie msw…skąd inąd kiedys najwazniejsze persony w panstwie i rzadzie wypowiadaja sie o tusku we wlasnie taki a nie inny sposób…ten jeden malutki cytacik mi osobiscie mowie jedno…same n ajwazniejsze komucho-szychy mowia o nim z pogarda..ale z pogarda wymieszana ze strachem…
a’propos
pelen podziwu jestem….za sledczo-dziennikarska robotę..
z ostatniego nagrania…tu cytat.."ta msciwa ruda małpa"…..kim on tak naprawde jest ten nasz najwspanialszy donus ze nawet..byli prezydenci;byli szefowie msw…skąd inąd kiedys najwazniejsze persony w panstwie i rzadzie wypowiadaja sie o tusku we wlasnie taki a nie inny sposób…ten jeden malutki cytacik mi osobiscie mowie jedno…same n ajwazniejsze komucho-szychy mowia o nim z pogarda..ale z pogarda wymieszana ze strachem…
Dobrze ,ze podał Pan numer telefonu
No to dzwonimy: 695 617 125 zinformacjąą , że atak na PiS się nie uda.
Dobrze ,ze podał Pan numer telefonu
No to dzwonimy: 695 617 125 zinformacjąą , że atak na PiS się nie uda.
WŚCIEKLIZNA
W Polsce z samolotów są zrzucane szczepionki dla lisów , przeciwko wściekliźnie .Ten najbardziej wściekły,nie załapał się -szkoda .Z drugiej strony ,może się doczekamy , jak w czsie programu "T L na żywo" z gęby poleci mu piana .Niestety część "oglądaczy" LISA uwierzyło by nawet w to .że właścicielem restauracji "SOWA I PRZYJACIELE" jest Kaczyński.Przez te miesiące wakacyjne będą próby szokowania i walenia z grubej rury , ale co przebije urlop ,plaże ,szanty ,piwo wino i co ino…INO HARAKIRI PO!!!
WŚCIEKLIZNA
W Polsce z samolotów są zrzucane szczepionki dla lisów , przeciwko wściekliźnie .Ten najbardziej wściekły,nie załapał się -szkoda .Z drugiej strony ,może się doczekamy , jak w czsie programu "T L na żywo" z gęby poleci mu piana .Niestety część "oglądaczy" LISA uwierzyło by nawet w to .że właścicielem restauracji "SOWA I PRZYJACIELE" jest Kaczyński.Przez te miesiące wakacyjne będą próby szokowania i walenia z grubej rury , ale co przebije urlop ,plaże ,szanty ,piwo wino i co ino…INO HARAKIRI PO!!!
tak na boku
tak z boku samego tematu dodam z własnego doświadczenia, iż ta prokuratorska maniera spłycania protokołów przesłuchań świadków i podejrzanych ma jeszcze jeden uboczny efekt, czyta się to potem i odnosi wrażenie, że zeznający to jakiś ułomny intelektualnie prostaczek z zasobem słownictwa na poziomie Lecha Wałęsy…i takim samym ograniczonym sposobem myślenia..
Dokładnie, gdy czytałem
Dokładnie, gdy czytałem własne wyjaśnienia nie byłem w stanie rozpoznać jednego zdania, takie kaleczenie mowy ojczystej, że oczy pieką.
tak na boku
tak z boku samego tematu dodam z własnego doświadczenia, iż ta prokuratorska maniera spłycania protokołów przesłuchań świadków i podejrzanych ma jeszcze jeden uboczny efekt, czyta się to potem i odnosi wrażenie, że zeznający to jakiś ułomny intelektualnie prostaczek z zasobem słownictwa na poziomie Lecha Wałęsy…i takim samym ograniczonym sposobem myślenia..
Dokładnie, gdy czytałem
Dokładnie, gdy czytałem własne wyjaśnienia nie byłem w stanie rozpoznać jednego zdania, takie kaleczenie mowy ojczystej, że oczy pieką.
Kilka uwag na gorąco.
W czyim imieniu dzwoni Hanna Lis do "pana Łukasza"? Są dwie możliwości:
1. TVP zleca jej przeprowadzenie wywiadu w nadziei na jakiś bombowy materiał, a wtedy zleceniodawcą są władze TVP. Mało prawdopodobna.
2. Hanna Lis wespół w zespół z hyclem Tomaszem, działa na zlecenie kogoś z zewnątrz, moim zdaniem powiązanym z Komorowskim. Taka teoria, że za taśmami stoi PiS, moim zdaniem, byłaby na rękę Komorowskiemu, bo dorabia legendę, że przerżnął przez brudną kampanię, czy wręcz zamach stanu, a nie wskutek tego, że jest zwyczajnie idiotą. Stać za tym może też Gówno Prawda, bo jak wiadomo, jej nie jest wszystko jedno.
Sprawa Falenty i kelnerów. Zostanę przy samym falencie. Falenta ma ciężki orzech do zgryzienia, jego sytuacja jawi się, jak muchy, między młotem, a kowadłem. Z jednej strony obecna władza ma w ręku narzędzia, którymi może go zniszczyć, ot znajdą u niego w samochodzie biały proszek, albo wrobią go w pedofilię. Obryzgają gównem, a ty się potem człowieku przez kilkanaście lat ciągaj po sądach, sprawa zatem wydaje się beznadziejna. Z drugiej strony mamy tych, których chce się wrobić w podsłuchy, czyli PiS. Wygląda na to, że na jesieni, to PiS będzie rozdawał karty, a wtedy los człowieka, który bez dowodów ich obciążył, również będzie nie do pozazdroszczenia, a udowodnienie, że był szantażowany będzie bardzo trudne do udowodnienia. Jest jeszcze jedna istotna okoliczność. To działania prokuratury i CBA, które wyglądają na sabotaż lub na jakąś własną grę z bliżej nieokreślonym celem. Wrobienie w to PiS-u jest możliwe, ale bardzo niebezpieczne, wymaga pójścia na całość, nie wiem czy, oprócz tej łajdaczyny Lisienki lub osobników pokroju Kublik i Czuchnowskiego, ktokolwiek ma odwagę zanurzyć się w tym szambie. Tym bardziej, że taśmy, jak bociany na wiosnę, nadal fruwają w chmurze i wiadomo tylko bardzo ogólnie czego dotyczą. Bo Sowa to Sowa, ale Pałacyk Sobańskich, to zupełnie inna historia, obiekt jest na sto procent monitorowany, byle kto tam nie wchodzi, a taki Macierewicz czy Kamiński, to nie są jacyś zwykli ludzie, ich twarze zna cała Polska.
Moim zdaniem spokojnie zaczekajmy na dalszy ciąg, który nastąpi, to prawie pewne.
Kilka uwag na gorąco.
W czyim imieniu dzwoni Hanna Lis do "pana Łukasza"? Są dwie możliwości:
1. TVP zleca jej przeprowadzenie wywiadu w nadziei na jakiś bombowy materiał, a wtedy zleceniodawcą są władze TVP. Mało prawdopodobna.
2. Hanna Lis wespół w zespół z hyclem Tomaszem, działa na zlecenie kogoś z zewnątrz, moim zdaniem powiązanym z Komorowskim. Taka teoria, że za taśmami stoi PiS, moim zdaniem, byłaby na rękę Komorowskiemu, bo dorabia legendę, że przerżnął przez brudną kampanię, czy wręcz zamach stanu, a nie wskutek tego, że jest zwyczajnie idiotą. Stać za tym może też Gówno Prawda, bo jak wiadomo, jej nie jest wszystko jedno.
Sprawa Falenty i kelnerów. Zostanę przy samym falencie. Falenta ma ciężki orzech do zgryzienia, jego sytuacja jawi się, jak muchy, między młotem, a kowadłem. Z jednej strony obecna władza ma w ręku narzędzia, którymi może go zniszczyć, ot znajdą u niego w samochodzie biały proszek, albo wrobią go w pedofilię. Obryzgają gównem, a ty się potem człowieku przez kilkanaście lat ciągaj po sądach, sprawa zatem wydaje się beznadziejna. Z drugiej strony mamy tych, których chce się wrobić w podsłuchy, czyli PiS. Wygląda na to, że na jesieni, to PiS będzie rozdawał karty, a wtedy los człowieka, który bez dowodów ich obciążył, również będzie nie do pozazdroszczenia, a udowodnienie, że był szantażowany będzie bardzo trudne do udowodnienia. Jest jeszcze jedna istotna okoliczność. To działania prokuratury i CBA, które wyglądają na sabotaż lub na jakąś własną grę z bliżej nieokreślonym celem. Wrobienie w to PiS-u jest możliwe, ale bardzo niebezpieczne, wymaga pójścia na całość, nie wiem czy, oprócz tej łajdaczyny Lisienki lub osobników pokroju Kublik i Czuchnowskiego, ktokolwiek ma odwagę zanurzyć się w tym szambie. Tym bardziej, że taśmy, jak bociany na wiosnę, nadal fruwają w chmurze i wiadomo tylko bardzo ogólnie czego dotyczą. Bo Sowa to Sowa, ale Pałacyk Sobańskich, to zupełnie inna historia, obiekt jest na sto procent monitorowany, byle kto tam nie wchodzi, a taki Macierewicz czy Kamiński, to nie są jacyś zwykli ludzie, ich twarze zna cała Polska.
Moim zdaniem spokojnie zaczekajmy na dalszy ciąg, który nastąpi, to prawie pewne.
Gdy rżenie konia wróży kłopoty
Teraz zaczyna być jeszcze inaczej, panowie uświnieni po uszy w gównie, którym wsio rawno czy jeszcze się trochę więcej ubabrają, postanowili ratować sytuację i swoje tyłki w ten oto sposób: misio i koński łeb wpadli na ‘’genialny’’ pomysł, że taśm można dokręcić, podstawi się dwóch zgodzonych byłych drugorzędnych rządowych dupków, którym nic nie zaszkodzi a wszystko pomóc może, oni będą dla picu ględzić o PiS-e dialogami na cztery nogi, jakiś trzeci dupek za dobrą kasę ich nagra, lub się po prostu sami nagrają i puszczą to w obiegjako lisiejącą sensację dnia . Bujda zacznie żyć własnym życiem, z zamachem stanu i rżeniem konia we wszystkich możliwych stacjach włącznie. Zanim, jak w zwyczaju, sprawa się wyjaśni do wyborów, gówno opryska kogo trzeba i wyhamuje impet tonięcia plajtformy wypełnionej spanikowanym tałatajstwem. Od lat stosują tę technikę strzelania gównianymi prawdami, oszczerstwem i pomówieniem po czym przepraszają drobnym drukiem na ostatniej stronie gównianej gazety, gdy zamierzony cel jest osiągnięty, ofiara jest już zdyskredytowana i poniżona w opinii publicznej. Tak będzie w zamiarze i tym razem. Zanim to jednak nastąpi rży koń i kopie, na razie na oślep. Nad nimi czuwa bezkompromisowa bezkarność wymiaru jedynie słusznej sprawiedliwości.
Gdy rżenie konia wróży kłopoty
Teraz zaczyna być jeszcze inaczej, panowie uświnieni po uszy w gównie, którym wsio rawno czy jeszcze się trochę więcej ubabrają, postanowili ratować sytuację i swoje tyłki w ten oto sposób: misio i koński łeb wpadli na ‘’genialny’’ pomysł, że taśm można dokręcić, podstawi się dwóch zgodzonych byłych drugorzędnych rządowych dupków, którym nic nie zaszkodzi a wszystko pomóc może, oni będą dla picu ględzić o PiS-e dialogami na cztery nogi, jakiś trzeci dupek za dobrą kasę ich nagra, lub się po prostu sami nagrają i puszczą to w obiegjako lisiejącą sensację dnia . Bujda zacznie żyć własnym życiem, z zamachem stanu i rżeniem konia we wszystkich możliwych stacjach włącznie. Zanim, jak w zwyczaju, sprawa się wyjaśni do wyborów, gówno opryska kogo trzeba i wyhamuje impet tonięcia plajtformy wypełnionej spanikowanym tałatajstwem. Od lat stosują tę technikę strzelania gównianymi prawdami, oszczerstwem i pomówieniem po czym przepraszają drobnym drukiem na ostatniej stronie gównianej gazety, gdy zamierzony cel jest osiągnięty, ofiara jest już zdyskredytowana i poniżona w opinii publicznej. Tak będzie w zamiarze i tym razem. Zanim to jednak nastąpi rży koń i kopie, na razie na oślep. Nad nimi czuwa bezkompromisowa bezkarność wymiaru jedynie słusznej sprawiedliwości.
hmmm…
czyli oni chcą umoczyć PiS w aferę? A zdają sobie sprawę, że taki ja na ten przykład – gdybym w to uwierzył – odetchnąłbym z ulgą na wieść, że oto nie rozgrywają nas żadne posowieckie fiutki, ani obce służby tylko zdrowy element w naszych własnych służbach? I alleluja, że takowy istnieje?
Niestety nie wierzę.
P.S. pozdrawiam dotychczas tylko czekanych z Gdańska (ze szczególnymi pozdrowieniami dla galluxa – tu Grisza)
Ho ho ho:-)
Sie ma Grisza, kopę lat. Odezwę się na priv, dziś wieczorem lub jutro, ty też możesz napisać co u Ciebie słychać.
hmmm…
czyli oni chcą umoczyć PiS w aferę? A zdają sobie sprawę, że taki ja na ten przykład – gdybym w to uwierzył – odetchnąłbym z ulgą na wieść, że oto nie rozgrywają nas żadne posowieckie fiutki, ani obce służby tylko zdrowy element w naszych własnych służbach? I alleluja, że takowy istnieje?
Niestety nie wierzę.
P.S. pozdrawiam dotychczas tylko czekanych z Gdańska (ze szczególnymi pozdrowieniami dla galluxa – tu Grisza)
Ho ho ho:-)
Sie ma Grisza, kopę lat. Odezwę się na priv, dziś wieczorem lub jutro, ty też możesz napisać co u Ciebie słychać.
Roman Giertych nie reprezentuje już Zbigniewa Stonogę!
matka sprawdzaj takie informacje bo potem ktoś może stwierdzić, że skoro tu się mijasz z prawdą to reszta Twojego tekstu jest też tak samo wiarygodna jak informacje z tefałenu
Roman Giertych nie reprezentuje już Zbigniewa Stonogę!
matka sprawdzaj takie informacje bo potem ktoś może stwierdzić, że skoro tu się mijasz z prawdą to reszta Twojego tekstu jest też tak samo wiarygodna jak informacje z tefałenu
Jedno pewne …
Jedno pewne …