kuźwa, ciągle paskudzą mi w śmietniku. A nowy jest, całkiem ładnie mi wyszedł. Z bachorami sąsiada i jego psem już sobie poradziłem. Kilka celnych kopów i po kłopocie.
kuźwa, ciągle paskudzą mi w śmietniku. A nowy jest, całkiem ładnie mi wyszedł. Z bachorami sąsiada i jego psem już sobie poradziłem. Kilka celnych kopów i po kłopocie. Sam sąsiad mi też nie podskoczy. Gorzej z Mietkiem i jego psem. Ma amstafa. No i ma kumpli. Kiedyś wyszedłem aby grzecznie poprosić, czy łaskawie mogli by nie zanieczyszczać mojego śmietnika. Spuścili mi wpierdol bo zestresowałem ich kumpla w trakcie defekacji a dodatku nie przyniosłem papieru. No i przykazane mam też aby śmietnik utrzymywać w czystości bo oni brzydzą się brudem. Nie poddałem się jednak. Zadzwoniłem pod 997. Dyżurny wysłuchał cierpliwie mojej skargi. Zapytał, czy zagrożone jest życie ludzkie? No nie, odpowiedziałem. To musi pan cierpliwie czekać. Nie mam teraz wolnych patroli i nie wiem kiedy do pana przyjadą. A prywatnie to panu powiem, że nie przyjadą w ogóle, bo pański śmietnik wart jest mniej niż benzyna potrzebna na dojazd, nie mówiąc już o stresie chłopaków, bo w końcu to rejon Mietka. A jakby już nam radiowóz uszkodzili to komendant wylałby mnie na zbity pysk i moja emerytura poszła by się jebać.
Jednak niech pan nie pomyśli sobie, że sprawy obywatela olewamy. Zapraszam w czwartek między 9 a 11 na komisariat to spiszemy protokół. U nas, to nie żadna wiocha. Akurat będzie wtedy informatyk to nam włączy komputer i protokół spiszemy na nim. A elegancką kopię, jeszcze cieplutką dostanie pan z laserówki. W ogóle to duży postęp jest u nas. I jakby był tak łaskaw powstrzymać się nieco z tym zgłoszeniem, bo w drugim półroczu mamy obiecany internet. Wtedy nie musiał by się pan fatygować, tylko wejdzie pan na www.policja.gov.pl i sam wypełni protokół. My go rach ciach ciach pchniemy majlem do prokuratury i jak wszystko dobrze pójdzie to tego samego dnia otrzyma pan od nich postanowienie o umorzeniu śledztwa z powodu nie wykrycia sprawców. Tak obiecuje nam program przyjazne państwo i społeczeństwa informatycznego.
Na szczęście nie mam śmietnika. Powyższy tekst wymyśliłem. Ale czy jest to fikcja?
Wczoraj pochowano policjanta zabitego w czasie interwencji. Krew w mediach wyzwoliła emocje. Od najczęstszych, żądających karania na gardle, wydania zabójców zdrowym siłom narodu w celu linczu, wydania broni obywatelom aby sami mogli wyrywać chwasty. Nie wspominam tu komentarzy innych kretynów. Pojawili się oczywiście politycy, pokazując do kamery strapione oblicza, niejeden łzę otarł dbając aby obiektyw złapał lepszy profil. Wygłoszono parę farmazonów i obietnic. Wręczono 2 ordery i awans. Był biskup, kropidło i salwa honorowa. Za 3 dni ci wszyscy powyżsi będą to wszystko mieli w dupie i ożywią się ponownie gdy tylko pojawi się nowa medialna okazja.
O zabitym policjancie pamiętać będą tylko bliscy i kumple.
Pojawiły się też inne głosy. Po co on to robił. Nie zachował się profesjonalnie. Mógł po prostu zadzwonić i poczekać. Niepotrzebna bohaterszczyzna, niepotrzebny trup. Tylko z tym ostatnim mogę się zgodzić.
Według mnie nie było tu żadnego bohaterstwa ani tym bardziej bohaterszczyzny. Tak jak nie jest bohaterem facet z batem który wchodzi w cyrku do klatki z lwami. To samo ze skoczkiem spadochronowym. Gapie mają pełne gacie i pełni są podziwu dla śmiałków. A jest to po prostu ich zajęcie. Znają ryzyko i granice do jakich mogą się zbliżyć. Mają świadomość konsekwencji gdy coś pójdzie nie tak. A tak się czasem zdarza.
Zdaję się, że Angole na coś takiego mówią po prostu DUTY – obowiązek. Najął się na gliniarza i zachował się jak gliniarz. Miał tylko pecha. Dla tych co myślą inaczej polecam rozpoczęcie dyskusji gdzie leży granica sensownej interwencji. Szczanie w miejscu publicznym, lżenie słowne, naruszenie nietykalności powodujące uszczerbek na zdrowiu poniżej 7 dni, uszkodzenie lub zabór mienia prywatnego czy społecznego niskiej wartości. Dla jakiej z tych wartości policjantowi opłaca się samodzielnie rozpoczynać interwencję? Jak określić granicę bezpieczeństwa policjanta? . Czy jeśli złoczyńca jest wyższy od stróża prawa, ten powinien wzywać posiłki? Czy 2 gnoje po 150cm stanowią zagrożenie czy nie?
Jest mnóstwo procedur policyjnych. Mają one chronić zarówno policjantów jak i zwykłych obywateli. A mimo to zdarzają się wypadki i tragedie. Gdy jestem zatrzymywany do kontroli drogowej, we własnym interesie, wyłączam silnik, otwieram okno, kładę obie ręce na kierownicy i czekam na polecenia. Jakbym się zachował gdybym był poszukiwany przez policję całej Europy za 5 morderstw? Dokładnie tak samo. Ale wiedziałbym jedno. Tych dwóch gliniarzy z patrolu za chwilę nie ma prawa być wśród żywych. W momencie gdy wprowadzą moje dane do systemu jest już po mnie. Ja muszę być szybszy. I wtedy oni nie mają żadnych szans.
Co się dzieje gdy trzeba zatrzymać bandytów? Wysyła się wyszkolonych i uzbrojonych ludzi którzy mają ich zatrzymać, nie zabić. Jeśli zbóje odpalą ładunek wybuchowy czy użyją granatów, wyszkoleni i uzbrojeni też nie mają żadnych szans. Mimo hełmów, kamizelek i ciężkich codziennych ćwiczeń. Takie są prawa fizyki.
Co się dzieje gdy patrol wchodzi do mieszkania, wezwany do awantury rodzinnej a 13 latka pcha nożem w plecy policjanta bo bardzo kocha tatusia, a tatuś dopiero co przestał kochać córeczkę. Nie można zapobiec wszystkim takim wypadkom.
Czy nie ma wyjścia? Jasne, że jest. Policjanci mogą jeździć w transporterach opancerzonych, samochody do kontroli zatrzymywać serią z automatu i jeśli samochód nie spłonie to można bezpiecznie trupom sprawdzić dokumenty. A gdyby ktoś jednak przeżył znajdzie potrzebną pomoc w szpitalu. Zbójów też można zatrzymywać z użyciem moździerzy. A jak będzie trzeba to i napalm można użyć. To żaden problem.
Tylko kto chciałby mieszkać w takim kraju? Ja nie.
To jak w końcu chronić mój śmietnik? To już dawno temu wymyślono. Płaci się ludziom aby bronili go przed Mietkiem, przed ogniem a i przed Łukaszenką czy Bundeswerą. Ja nie muszę z nimi negocjować czy się im to opłaca i czy warto ryzykować. Składają różne przysięgi, że będą chronić i bronic i śmietnika i mnie przy okazji. A że w łeb mogą dostać a nawet życie stracić, to wliczone jest w ten zawód. Zawód podwyższonego ryzyka. W moim interesie jest aby to byli ludzie zdrowi i silni, zdolni do przebiegnięcia 100m bez konieczności reanimacji. Powinni być to też ludzie młodzi. Bo tylko tacy mają jeszcze w głowie ideały oraz są gotowi łatwo ryzykować. Łatwiej też poddają się ślepej dyscyplinie niezbędnej w takiej służbie. Stary w takiej robocie jest zbyt ostrożny, zbyt wiele myśli o rodzinie, o ratach do spłacenia, zbyt często zaczyna kalkulować czy to ryzyko się opłaca. Pewnie z tych powodów wymyślono system, że płacić za służbę będziemy licho ale po 15 latach możesz człowieku rozpocząć nowe, spokojne życie z 40% emeryturą. Bo z drugiej strony co w wojsku w czasie pokoju ma do roboty 60 letni plutonowy czy w tym samym wieku starszy posterunkowy?
PS
Nie jestem mundurowy ani nikt z bliskich czy znajomych. Mundur nosiłem w harcerstwie i SPR.
Moje 6!
Moje 6!
Moje 6!
Moje 6!
Moje 6!
Moje 6!
Moje 6!
Moje 6!
Takoż.
Jaka właściwie jest argumentacja przeciwko posiadaniu broni?
Że każden jeden sobie kupi,
wyjdzie na ulice i urządzi coś na kształt dnia św. Walentego w Chicago. Argumentacja jest śmieszna, bo zabić można ołówkiem.
Uwierz mi, ja ołówkiem nie umiem zabić
Ale z pistoletem chyba nie miałobym problemów, strelam nieźle… jak mam okulary bom ślepe jak nietoperz.
Generalnie temat posiadania broni jest dość skomplikowany i nie zamierzam się w niego wgłębiać. Ale taki mały argument przeciw (bo o takie pytaliście państwo szanowni) – broń palna jest takim zabawnym dzynksem, który jest tym bardziej niebezpieczny, im w rękach gorszego dyletanta się znajduje. W rękach zawodowego zabójcy, pistolet jest groźny – dla zleconego celu, oraz ewentualnych osób które będą zabójcę usiłowali powstrzymać (jak dobry zabójca to problem świadków nie istnieje, wybiera się dobry karabinek snajperski, ustronną okolicę… a im krótsza lista zwłok, tym mniej wkurzona policja). W ręku przerażonego obywatela który kupił spluwę “dla bezpieczeństwa”, pistolet stanowi zagrożenie dla każdego. Bo przerażony obywatel może strzelić w bandziora a trafić w przechodnia, bo zawołany przez policjanta odwróci się i strzeli “z nerwów”, albo policjant z tychże nerwów strzeli do obywatela (co też należy zaliczyć na listę przypadkowych ofiar). Bo jeśli obywatele mają wolny dostęp do broni, to gangsterzy też – i ci co dotąd latali z bejsbolami, zabójczymi ale na krótki dystans, teraz będą mieć shotguny, których zasięg jest kilka razy większy… i tak dalej i tym podobne.
Owszem, zakaz posiadania broni bez zezwolenia produkuje takie zagwozdki jak np. narzędzia pracy rzeźnika (każdy fan horrorów klasy C wie, że to wyśmienita broń), siekiera do rąbania drewna, miecz posiadany przez fana średniowiecza (owszem, to tylko przekuty resor, w dodatku tępy, ale gwarantuję, że nie chcielibyście tym oberwać) itd. itp. Z tym, że w większości to tzw. “broń biała” – niezbyt skuteczna w rękach dyletanta. Gdzieś więc musi być granica.
Owszem, zdaję sobie sprawę z argumentów za, ale pytaliście o “przeciw”…
broń palna ma jakąś magiczną
broń palna ma jakąś magiczną moc, niezrozumiałą dotąd dla mnie. Niemal każdy gdy weźmie ją do ręki, zaraz próbuje zgrać muszkę i szczerbinkę na jakimś naczelnym. A gdy tego brak w pobliżu, szuka psa, ptaszka czy chociaż muchę. Sam pamiętam, jak kwiat inteligencji technicznej, po wcześniejszym wykuciu na blachę regulaminów posługiwania się bronią, po otrzymaniu jej do ręki natychmiast zaczął celować i strzelać nawzajem do siebie, gdy tylko dowództwo przestało patrzeć. Robił to też piszący te słowa. Ci co tego nie robili, czynili to wyłącznie ze strachu, że zostaną zauważeni i nie dostana przepustki. Chyba tylko brakowi dostępności kulek można zawdzięczać, że tak mało jest wypadków z bronią.
Takoż.
Jaka właściwie jest argumentacja przeciwko posiadaniu broni?
Że każden jeden sobie kupi,
wyjdzie na ulice i urządzi coś na kształt dnia św. Walentego w Chicago. Argumentacja jest śmieszna, bo zabić można ołówkiem.
Uwierz mi, ja ołówkiem nie umiem zabić
Ale z pistoletem chyba nie miałobym problemów, strelam nieźle… jak mam okulary bom ślepe jak nietoperz.
Generalnie temat posiadania broni jest dość skomplikowany i nie zamierzam się w niego wgłębiać. Ale taki mały argument przeciw (bo o takie pytaliście państwo szanowni) – broń palna jest takim zabawnym dzynksem, który jest tym bardziej niebezpieczny, im w rękach gorszego dyletanta się znajduje. W rękach zawodowego zabójcy, pistolet jest groźny – dla zleconego celu, oraz ewentualnych osób które będą zabójcę usiłowali powstrzymać (jak dobry zabójca to problem świadków nie istnieje, wybiera się dobry karabinek snajperski, ustronną okolicę… a im krótsza lista zwłok, tym mniej wkurzona policja). W ręku przerażonego obywatela który kupił spluwę “dla bezpieczeństwa”, pistolet stanowi zagrożenie dla każdego. Bo przerażony obywatel może strzelić w bandziora a trafić w przechodnia, bo zawołany przez policjanta odwróci się i strzeli “z nerwów”, albo policjant z tychże nerwów strzeli do obywatela (co też należy zaliczyć na listę przypadkowych ofiar). Bo jeśli obywatele mają wolny dostęp do broni, to gangsterzy też – i ci co dotąd latali z bejsbolami, zabójczymi ale na krótki dystans, teraz będą mieć shotguny, których zasięg jest kilka razy większy… i tak dalej i tym podobne.
Owszem, zakaz posiadania broni bez zezwolenia produkuje takie zagwozdki jak np. narzędzia pracy rzeźnika (każdy fan horrorów klasy C wie, że to wyśmienita broń), siekiera do rąbania drewna, miecz posiadany przez fana średniowiecza (owszem, to tylko przekuty resor, w dodatku tępy, ale gwarantuję, że nie chcielibyście tym oberwać) itd. itp. Z tym, że w większości to tzw. “broń biała” – niezbyt skuteczna w rękach dyletanta. Gdzieś więc musi być granica.
Owszem, zdaję sobie sprawę z argumentów za, ale pytaliście o “przeciw”…
broń palna ma jakąś magiczną
broń palna ma jakąś magiczną moc, niezrozumiałą dotąd dla mnie. Niemal każdy gdy weźmie ją do ręki, zaraz próbuje zgrać muszkę i szczerbinkę na jakimś naczelnym. A gdy tego brak w pobliżu, szuka psa, ptaszka czy chociaż muchę. Sam pamiętam, jak kwiat inteligencji technicznej, po wcześniejszym wykuciu na blachę regulaminów posługiwania się bronią, po otrzymaniu jej do ręki natychmiast zaczął celować i strzelać nawzajem do siebie, gdy tylko dowództwo przestało patrzeć. Robił to też piszący te słowa. Ci co tego nie robili, czynili to wyłącznie ze strachu, że zostaną zauważeni i nie dostana przepustki. Chyba tylko brakowi dostępności kulek można zawdzięczać, że tak mało jest wypadków z bronią.
Takoż.
Jaka właściwie jest argumentacja przeciwko posiadaniu broni?
Że każden jeden sobie kupi,
wyjdzie na ulice i urządzi coś na kształt dnia św. Walentego w Chicago. Argumentacja jest śmieszna, bo zabić można ołówkiem.
Uwierz mi, ja ołówkiem nie umiem zabić
Ale z pistoletem chyba nie miałobym problemów, strelam nieźle… jak mam okulary bom ślepe jak nietoperz.
Generalnie temat posiadania broni jest dość skomplikowany i nie zamierzam się w niego wgłębiać. Ale taki mały argument przeciw (bo o takie pytaliście państwo szanowni) – broń palna jest takim zabawnym dzynksem, który jest tym bardziej niebezpieczny, im w rękach gorszego dyletanta się znajduje. W rękach zawodowego zabójcy, pistolet jest groźny – dla zleconego celu, oraz ewentualnych osób które będą zabójcę usiłowali powstrzymać (jak dobry zabójca to problem świadków nie istnieje, wybiera się dobry karabinek snajperski, ustronną okolicę… a im krótsza lista zwłok, tym mniej wkurzona policja). W ręku przerażonego obywatela który kupił spluwę “dla bezpieczeństwa”, pistolet stanowi zagrożenie dla każdego. Bo przerażony obywatel może strzelić w bandziora a trafić w przechodnia, bo zawołany przez policjanta odwróci się i strzeli “z nerwów”, albo policjant z tychże nerwów strzeli do obywatela (co też należy zaliczyć na listę przypadkowych ofiar). Bo jeśli obywatele mają wolny dostęp do broni, to gangsterzy też – i ci co dotąd latali z bejsbolami, zabójczymi ale na krótki dystans, teraz będą mieć shotguny, których zasięg jest kilka razy większy… i tak dalej i tym podobne.
Owszem, zakaz posiadania broni bez zezwolenia produkuje takie zagwozdki jak np. narzędzia pracy rzeźnika (każdy fan horrorów klasy C wie, że to wyśmienita broń), siekiera do rąbania drewna, miecz posiadany przez fana średniowiecza (owszem, to tylko przekuty resor, w dodatku tępy, ale gwarantuję, że nie chcielibyście tym oberwać) itd. itp. Z tym, że w większości to tzw. “broń biała” – niezbyt skuteczna w rękach dyletanta. Gdzieś więc musi być granica.
Owszem, zdaję sobie sprawę z argumentów za, ale pytaliście o “przeciw”…
broń palna ma jakąś magiczną
broń palna ma jakąś magiczną moc, niezrozumiałą dotąd dla mnie. Niemal każdy gdy weźmie ją do ręki, zaraz próbuje zgrać muszkę i szczerbinkę na jakimś naczelnym. A gdy tego brak w pobliżu, szuka psa, ptaszka czy chociaż muchę. Sam pamiętam, jak kwiat inteligencji technicznej, po wcześniejszym wykuciu na blachę regulaminów posługiwania się bronią, po otrzymaniu jej do ręki natychmiast zaczął celować i strzelać nawzajem do siebie, gdy tylko dowództwo przestało patrzeć. Robił to też piszący te słowa. Ci co tego nie robili, czynili to wyłącznie ze strachu, że zostaną zauważeni i nie dostana przepustki. Chyba tylko brakowi dostępności kulek można zawdzięczać, że tak mało jest wypadków z bronią.
Takoż.
Jaka właściwie jest argumentacja przeciwko posiadaniu broni?
Że każden jeden sobie kupi,
wyjdzie na ulice i urządzi coś na kształt dnia św. Walentego w Chicago. Argumentacja jest śmieszna, bo zabić można ołówkiem.
Uwierz mi, ja ołówkiem nie umiem zabić
Ale z pistoletem chyba nie miałobym problemów, strelam nieźle… jak mam okulary bom ślepe jak nietoperz.
Generalnie temat posiadania broni jest dość skomplikowany i nie zamierzam się w niego wgłębiać. Ale taki mały argument przeciw (bo o takie pytaliście państwo szanowni) – broń palna jest takim zabawnym dzynksem, który jest tym bardziej niebezpieczny, im w rękach gorszego dyletanta się znajduje. W rękach zawodowego zabójcy, pistolet jest groźny – dla zleconego celu, oraz ewentualnych osób które będą zabójcę usiłowali powstrzymać (jak dobry zabójca to problem świadków nie istnieje, wybiera się dobry karabinek snajperski, ustronną okolicę… a im krótsza lista zwłok, tym mniej wkurzona policja). W ręku przerażonego obywatela który kupił spluwę “dla bezpieczeństwa”, pistolet stanowi zagrożenie dla każdego. Bo przerażony obywatel może strzelić w bandziora a trafić w przechodnia, bo zawołany przez policjanta odwróci się i strzeli “z nerwów”, albo policjant z tychże nerwów strzeli do obywatela (co też należy zaliczyć na listę przypadkowych ofiar). Bo jeśli obywatele mają wolny dostęp do broni, to gangsterzy też – i ci co dotąd latali z bejsbolami, zabójczymi ale na krótki dystans, teraz będą mieć shotguny, których zasięg jest kilka razy większy… i tak dalej i tym podobne.
Owszem, zakaz posiadania broni bez zezwolenia produkuje takie zagwozdki jak np. narzędzia pracy rzeźnika (każdy fan horrorów klasy C wie, że to wyśmienita broń), siekiera do rąbania drewna, miecz posiadany przez fana średniowiecza (owszem, to tylko przekuty resor, w dodatku tępy, ale gwarantuję, że nie chcielibyście tym oberwać) itd. itp. Z tym, że w większości to tzw. “broń biała” – niezbyt skuteczna w rękach dyletanta. Gdzieś więc musi być granica.
Owszem, zdaję sobie sprawę z argumentów za, ale pytaliście o “przeciw”…
broń palna ma jakąś magiczną
broń palna ma jakąś magiczną moc, niezrozumiałą dotąd dla mnie. Niemal każdy gdy weźmie ją do ręki, zaraz próbuje zgrać muszkę i szczerbinkę na jakimś naczelnym. A gdy tego brak w pobliżu, szuka psa, ptaszka czy chociaż muchę. Sam pamiętam, jak kwiat inteligencji technicznej, po wcześniejszym wykuciu na blachę regulaminów posługiwania się bronią, po otrzymaniu jej do ręki natychmiast zaczął celować i strzelać nawzajem do siebie, gdy tylko dowództwo przestało patrzeć. Robił to też piszący te słowa. Ci co tego nie robili, czynili to wyłącznie ze strachu, że zostaną zauważeni i nie dostana przepustki. Chyba tylko brakowi dostępności kulek można zawdzięczać, że tak mało jest wypadków z bronią.
Liczyłam na srebro, mam brąz,
Liczyłam na srebro, mam brąz, też dobrze.
Liczyłam na srebro, mam brąz,
Liczyłam na srebro, mam brąz, też dobrze.
Liczyłam na srebro, mam brąz,
Liczyłam na srebro, mam brąz, też dobrze.
Liczyłam na srebro, mam brąz,
Liczyłam na srebro, mam brąz, też dobrze.
Acha.
~~
Acha.
~~
Acha.
~~
Acha.
~~
Nie wiem z jakich powodów
Nie wiem z jakich powodów wymyślono system jaki jest, ale źle go wymyślono. Tzn. z lukami.
Ilu policjantów jest w polu na patrolach a ilu siedzi za biurkiem? To przykład.
Nie wiem z jakich powodów
Nie wiem z jakich powodów wymyślono system jaki jest, ale źle go wymyślono. Tzn. z lukami.
Ilu policjantów jest w polu na patrolach a ilu siedzi za biurkiem? To przykład.
Nie wiem z jakich powodów
Nie wiem z jakich powodów wymyślono system jaki jest, ale źle go wymyślono. Tzn. z lukami.
Ilu policjantów jest w polu na patrolach a ilu siedzi za biurkiem? To przykład.
Nie wiem z jakich powodów
Nie wiem z jakich powodów wymyślono system jaki jest, ale źle go wymyślono. Tzn. z lukami.
Ilu policjantów jest w polu na patrolach a ilu siedzi za biurkiem? To przykład.
Co w policji, czy wojsku powinien robić 60-letni ?
Cytuję : “Bo z drugiej strony co w wojsku w czasie pokoju
ma do roboty 60 letni plutonowy czy w tym samym wieku
starszy posterunkowy?”.
Odpowiadam : ma hamować wyrywność młodych, aby
ta wyrywność nie doprowadziła do nieszczęścia.
I dalej utrzymuję …
Policjant nie powinien zatrzymać tramwaju, bo w tym
momencie zaczął narażać pasażerów.
Co w policji, czy wojsku powinien robić 60-letni ?
Cytuję : “Bo z drugiej strony co w wojsku w czasie pokoju
ma do roboty 60 letni plutonowy czy w tym samym wieku
starszy posterunkowy?”.
Odpowiadam : ma hamować wyrywność młodych, aby
ta wyrywność nie doprowadziła do nieszczęścia.
I dalej utrzymuję …
Policjant nie powinien zatrzymać tramwaju, bo w tym
momencie zaczął narażać pasażerów.
Co w policji, czy wojsku powinien robić 60-letni ?
Cytuję : “Bo z drugiej strony co w wojsku w czasie pokoju
ma do roboty 60 letni plutonowy czy w tym samym wieku
starszy posterunkowy?”.
Odpowiadam : ma hamować wyrywność młodych, aby
ta wyrywność nie doprowadziła do nieszczęścia.
I dalej utrzymuję …
Policjant nie powinien zatrzymać tramwaju, bo w tym
momencie zaczął narażać pasażerów.
Co w policji, czy wojsku powinien robić 60-letni ?
Cytuję : “Bo z drugiej strony co w wojsku w czasie pokoju
ma do roboty 60 letni plutonowy czy w tym samym wieku
starszy posterunkowy?”.
Odpowiadam : ma hamować wyrywność młodych, aby
ta wyrywność nie doprowadziła do nieszczęścia.
I dalej utrzymuję …
Policjant nie powinien zatrzymać tramwaju, bo w tym
momencie zaczął narażać pasażerów.