Znany, opiniowórczy dziennik, "Trybuna Lu…", tfu, teraz już sama "Trybuna", donosi, że na Polskę spadną plagi egipskie i nie ma takiego Mojżesza, który by nas przez
Znany, opiniowórczy dziennik, "Trybuna Lu…", tfu, teraz już sama "Trybuna", donosi, że na Polskę spadną plagi egipskie i nie ma takiego Mojżesza, który by nas przez morze wiadomego koloru przeprowadził. Szczycąca się socjalistycznym rodowodem gazeta straszy Polaków dramatycznymi skutkami kryzysu gospodarczego, które nas zwyczajnie zrujnują. Jakkolwiek kryzys jest groźny, to pojawia się pytanie po co straszyć nim ludzi, skoro takie strachy tylko pogłębiają szambo? Po co grozić i ostrzegać, skoro jeszcze niewiadomo, czy ta burza spali nam chałupę, czy może przejdzie bokiem? I pytanie najważniejsze, dlaczego straszeniem obywateli zajmuje się socjalistyczna gazetka, która o ekonomii ma pojęcie mniej więcej takie, jak Gierek, czy inny Jaruzelski?
Ja się powtarzać nie lubię i nie będę powtarzał, że kryzys powstał nie przez dziki kapitalizm, a przez zwyczajną dziką głupotę. I tak nikt tego nie słucha, redachtórzy pismaczący do swoich szmatławców wiedzą przecież lepiej niż jakiś anonimowy grafoman. Redachtórzy mają autorytet potwierdzony nazwą redakcji i fanatyzmem tych, którzy redakcję czytują i życie za poglądy redakcji, łykane w formie jednolitego pakietu, oddadzą. Mimo to chce mi się aż krzyczeć "ludzie, jaki kapitalizm, przecież to same monopole, to Greenspan, który utrzymywał patologię z państwowej kasy, to niszczenie rządowych regulacji w miejscu, w którym były one potrzebne i pchanie się rządu, tam gdzie wszystko powinno się obywać bez jakiegokolwiek rządu, to jest przyczyna kryzysu". To proste jak budowa cepa, a jednak socjalistyczni dyletanci płaczą nad skutkami dzikiego liberalizmu i wzywają Kołodkę na pomoc. Nie tylko w Polsce, dziś belgijski dziennik "Le Soir" ogłosił, że Czesi zabiją Unię, bo nie chcą większej ilości rządowych regulacji, nie chcą wszechobecnych interwencji, nacjonalizacji, nie chcą pchania się niekompetentnych urzędasów do gospodarki. Nie dziwię się, że "Le Soir" płacze nad dzikim kapitalizmem, w końcu niemal wszystko co mówi po francusku jest mniej, czy bardziej socjalistyczne. Nie dziwię się też, że "Trybuna" straszy plagami egipskimi, w końcu wszystko co wywodzi się z PZPR i jej przybudówek będzie bronić do ostatniej kropli krwi albo socjalizmu, albo wypaczonego kapitalizmu kolesiów, systemu byłych esbeków, którzy dorobili się na bezkarności i przekrętach. Dziwi mnie tylko to, że "Trybuna" i nie tylko "Trybuna", bo znaczna część braci dziennikarskiej nie rozumie pewnych rzeczy podstawowych.
Jak wszyscy wiemy, gdy jest dobrze, ludzie są szczęśliwi. Brzmi banalnie, ale to ważne. Nie ma kryzysu, więc ludzie nie boją się o swój byt, wydają pieniądze, kupują coraz więcej i coraz więcej wydają. Wzrasta zapotrzebowanie na towary, więc producenci również tworzą coraz więcej i starają się tworzyć coraz lepiej, wzrasta konkurencja. Większa konkurencja + większe zapotrzebowanie = więcej miejsc pracy. Bezrobocie się zmniejsza, ludzie zarabiają więcej i więcej wydają, bo stać ich na coraz więcej coraz lepszych towarów i usług. W ten sposób tworzy się wzrost gospodarczy, nie żadne makroekonomie i inne zaklęcia, ale proste mechanizmy, które leżą u podstaw każdej gospodarki. Jak można zatem najłatwiej zatrzymać wzrost i spotęgować kryzys? Oczywiście, trzeba ludzi nastraszyć, pokazać im, że plagi egipskie, że szarańcza, że spadek PKB, że bezrobocie i kończą się lata tłuste, nadchodzi siedem lat chudych. Wtedy ludzie, przerażeni widmem nadchodzącej katastrofy, przestają wydawać pieniądze. Trzeba oszczędzać, bo co to będzie jak pracy nie będzie, za co będziemy żyć? Banki są niebezpieczne, bo padają, zaczyna się więc chowanie pieniędzy na czarną godzinę w skarpecie, ludzie kupują coraz mniej i coraz mniej wydają. Mniejsze dochody oznaczają upadek coraz większej ilości firm, rośnie bezrobocie i rośnie bieda. Towarów i usług jest coraz mniej, są też coraz gorszej jakości, a ludzi coraz mniej na nie stać. Zaczyna się szarzyzna, kolejki po wyrób czekoladopodobny i papier do dupy. Tak się rodzi prawdziwy kryzys.
Wniosek? Zamiast straszyć ludzi kryzysem media i politycy powinni ludzi uspokajać. Tłumaczyć, że nie ma się co na zapas martwić tym, że za wielką wodą, czy nawet za Odrą, sypie się system bankowy. Trzeba powiedzieć "spoko Polacy, burza przejdzie bokiem, nie wygłupiajcie się, tylko wydawajcie pieniądze". I niech uspokojeni Polacy nie wygłupiają się, tylko niech wydają pieniądze. Niech wydają i niech wspierają w ten sposób firmy, w których pracują oni i inni Polacy, niech wydają i niech zatrzymają w ten sposób kryzys. Najlepszym sposobem na spowodowanie recesji jest strach przed recesją, podsycanie sztucznej paniki, grożenie ludziom biedą i bezrobociem. Co będzie, to będzie, na razie nie dzieje się nic. Kryzys ledwie musnął Polskę, jest widoczny głównie w telewizji. Żyjmy swoim życiem, Polacy, żyjmy normalnie jak zwykle i zaśmiejmy się kryzysowi w twarz, nic nie zabija kryzysu tak dobrze, jak śmiech. Nie bójmy się, bo ta bestia strachem się żywi, żywią się nim również media, które strasząc ludzi plagami, liczą na większą oglądalność/słuchalność/czytalność. Nie bójmy się, tylko się śmiejmy, zabijmy śmiechem i kryzys i żenujące dywagacje socjalistycznych "ekspertów" od gospodarki.
O ile pamiętam,
do świąt przynajmniej media chwaliły Polaków, że właśnie wydają kaskę na konsumpcję, może mniej niż kiedyś, ale wydają, mimo straszenia kryzysem. Nie taki ludek głupi, jakby Trybuna chciała.
I chwała Latającemu Potworowi
I chwała Latającemu Potworowi Spaghetti za to. Każdy, kto liznął choć trochę psychologii wie, że brak pewności siebie jest równie zły, co jej nadmiar, albo i gorszy. Strach powoduje wiele schorzeń, przykładowo bezsenność jest w wielu przypadkach powodowana strachem przed samą bezsennościa. Z kryzysem jest identycznie, strach, pesymizm i brak pewności siebie zabijają gospodarkę. Trzeba wydawać pieniądze, wspierać w ten sposób firmy i gospodarka będzie się rozkręcać. A co do "Trybuny", to choć nie cierpię Korwina, z chęcią zacytuję hasło, jakie kiedyś on wygłosił: "raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę".
Podejrzewam Ja, że prowokujesz
Ale taki np. Balcerowicz po usłyszeniu Twoich tez nt. zapobiegania kryzysom gospodarczym na egzaminie wykopałby Cię za drzwi a indeks frunął by przed tobą (z dokładnością do tego że mój hero nikogo nie kopał oraz nie rzucał indeksami) zanim byś zdążył powiedzieć że żartowałeś a teraz już chciałbyś poważnie odpowiadać 😉
Kryzys drogi Ja jest , być może naturalną koleją rzeczy i nie da się mu zapobiec.
A powodem kryzysu na mój chłopski rozum jest zawsze jakaś piramidka finansowa, argentyńskie tango dla głupich, drukowanie pieniążków bez pokrycia i inne tego typu zabawy kryminalistów bądź polityków(co prawie na jedno wychodzi).
P.S Oczywiście bardzo Cię lubię kolego więc wybacz frywolny język.
Wybaczam. O tym, że kryzys
Wybaczam. O tym, że kryzys został spowodowany Greenspanem drukującym masowo walutę, kredytami na dowód i zgodą na łączenie wszelkich możliwych rodzajów bankowości, pisałem już dawno. To jeden czynnik, drugi to monopole, które są bezkarne, w tym sensie, że mogą popełnić każdą głupotę, a państwo i tak w razie czego pomoże, bo nikt nie dopuści do upadku molocha. A czy nie da się kryzysowi zapobiec? Nie sądzę. Wystarczy, że zostaną zmienione idiotyczne przepisy ( bankowość inwestycyjna zostanie oddzielona od kredytowo – depozytowej ), państwo zacznie ułatwiać życie małym i średnim firmom ( prosty system podatkowy, proste i tanie procedury zakładania biznesu, biurokracja ograniczona do minimum ), a ludzie będą żyć własnym życiem. Czyli m. in. wydawać pieniądze i nie dawać się zwariować.
O ile pamiętam,
do świąt przynajmniej media chwaliły Polaków, że właśnie wydają kaskę na konsumpcję, może mniej niż kiedyś, ale wydają, mimo straszenia kryzysem. Nie taki ludek głupi, jakby Trybuna chciała.
I chwała Latającemu Potworowi
I chwała Latającemu Potworowi Spaghetti za to. Każdy, kto liznął choć trochę psychologii wie, że brak pewności siebie jest równie zły, co jej nadmiar, albo i gorszy. Strach powoduje wiele schorzeń, przykładowo bezsenność jest w wielu przypadkach powodowana strachem przed samą bezsennościa. Z kryzysem jest identycznie, strach, pesymizm i brak pewności siebie zabijają gospodarkę. Trzeba wydawać pieniądze, wspierać w ten sposób firmy i gospodarka będzie się rozkręcać. A co do "Trybuny", to choć nie cierpię Korwina, z chęcią zacytuję hasło, jakie kiedyś on wygłosił: "raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę".
Podejrzewam Ja, że prowokujesz
Ale taki np. Balcerowicz po usłyszeniu Twoich tez nt. zapobiegania kryzysom gospodarczym na egzaminie wykopałby Cię za drzwi a indeks frunął by przed tobą (z dokładnością do tego że mój hero nikogo nie kopał oraz nie rzucał indeksami) zanim byś zdążył powiedzieć że żartowałeś a teraz już chciałbyś poważnie odpowiadać 😉
Kryzys drogi Ja jest , być może naturalną koleją rzeczy i nie da się mu zapobiec.
A powodem kryzysu na mój chłopski rozum jest zawsze jakaś piramidka finansowa, argentyńskie tango dla głupich, drukowanie pieniążków bez pokrycia i inne tego typu zabawy kryminalistów bądź polityków(co prawie na jedno wychodzi).
P.S Oczywiście bardzo Cię lubię kolego więc wybacz frywolny język.
Wybaczam. O tym, że kryzys
Wybaczam. O tym, że kryzys został spowodowany Greenspanem drukującym masowo walutę, kredytami na dowód i zgodą na łączenie wszelkich możliwych rodzajów bankowości, pisałem już dawno. To jeden czynnik, drugi to monopole, które są bezkarne, w tym sensie, że mogą popełnić każdą głupotę, a państwo i tak w razie czego pomoże, bo nikt nie dopuści do upadku molocha. A czy nie da się kryzysowi zapobiec? Nie sądzę. Wystarczy, że zostaną zmienione idiotyczne przepisy ( bankowość inwestycyjna zostanie oddzielona od kredytowo – depozytowej ), państwo zacznie ułatwiać życie małym i średnim firmom ( prosty system podatkowy, proste i tanie procedury zakładania biznesu, biurokracja ograniczona do minimum ), a ludzie będą żyć własnym życiem. Czyli m. in. wydawać pieniądze i nie dawać się zwariować.
O ile pamiętam,
do świąt przynajmniej media chwaliły Polaków, że właśnie wydają kaskę na konsumpcję, może mniej niż kiedyś, ale wydają, mimo straszenia kryzysem. Nie taki ludek głupi, jakby Trybuna chciała.
I chwała Latającemu Potworowi
I chwała Latającemu Potworowi Spaghetti za to. Każdy, kto liznął choć trochę psychologii wie, że brak pewności siebie jest równie zły, co jej nadmiar, albo i gorszy. Strach powoduje wiele schorzeń, przykładowo bezsenność jest w wielu przypadkach powodowana strachem przed samą bezsennościa. Z kryzysem jest identycznie, strach, pesymizm i brak pewności siebie zabijają gospodarkę. Trzeba wydawać pieniądze, wspierać w ten sposób firmy i gospodarka będzie się rozkręcać. A co do "Trybuny", to choć nie cierpię Korwina, z chęcią zacytuję hasło, jakie kiedyś on wygłosił: "raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę".
Podejrzewam Ja, że prowokujesz
Ale taki np. Balcerowicz po usłyszeniu Twoich tez nt. zapobiegania kryzysom gospodarczym na egzaminie wykopałby Cię za drzwi a indeks frunął by przed tobą (z dokładnością do tego że mój hero nikogo nie kopał oraz nie rzucał indeksami) zanim byś zdążył powiedzieć że żartowałeś a teraz już chciałbyś poważnie odpowiadać 😉
Kryzys drogi Ja jest , być może naturalną koleją rzeczy i nie da się mu zapobiec.
A powodem kryzysu na mój chłopski rozum jest zawsze jakaś piramidka finansowa, argentyńskie tango dla głupich, drukowanie pieniążków bez pokrycia i inne tego typu zabawy kryminalistów bądź polityków(co prawie na jedno wychodzi).
P.S Oczywiście bardzo Cię lubię kolego więc wybacz frywolny język.
Wybaczam. O tym, że kryzys
Wybaczam. O tym, że kryzys został spowodowany Greenspanem drukującym masowo walutę, kredytami na dowód i zgodą na łączenie wszelkich możliwych rodzajów bankowości, pisałem już dawno. To jeden czynnik, drugi to monopole, które są bezkarne, w tym sensie, że mogą popełnić każdą głupotę, a państwo i tak w razie czego pomoże, bo nikt nie dopuści do upadku molocha. A czy nie da się kryzysowi zapobiec? Nie sądzę. Wystarczy, że zostaną zmienione idiotyczne przepisy ( bankowość inwestycyjna zostanie oddzielona od kredytowo – depozytowej ), państwo zacznie ułatwiać życie małym i średnim firmom ( prosty system podatkowy, proste i tanie procedury zakładania biznesu, biurokracja ograniczona do minimum ), a ludzie będą żyć własnym życiem. Czyli m. in. wydawać pieniądze i nie dawać się zwariować.
O ile pamiętam,
do świąt przynajmniej media chwaliły Polaków, że właśnie wydają kaskę na konsumpcję, może mniej niż kiedyś, ale wydają, mimo straszenia kryzysem. Nie taki ludek głupi, jakby Trybuna chciała.
I chwała Latającemu Potworowi
I chwała Latającemu Potworowi Spaghetti za to. Każdy, kto liznął choć trochę psychologii wie, że brak pewności siebie jest równie zły, co jej nadmiar, albo i gorszy. Strach powoduje wiele schorzeń, przykładowo bezsenność jest w wielu przypadkach powodowana strachem przed samą bezsennościa. Z kryzysem jest identycznie, strach, pesymizm i brak pewności siebie zabijają gospodarkę. Trzeba wydawać pieniądze, wspierać w ten sposób firmy i gospodarka będzie się rozkręcać. A co do "Trybuny", to choć nie cierpię Korwina, z chęcią zacytuję hasło, jakie kiedyś on wygłosił: "raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę".
Podejrzewam Ja, że prowokujesz
Ale taki np. Balcerowicz po usłyszeniu Twoich tez nt. zapobiegania kryzysom gospodarczym na egzaminie wykopałby Cię za drzwi a indeks frunął by przed tobą (z dokładnością do tego że mój hero nikogo nie kopał oraz nie rzucał indeksami) zanim byś zdążył powiedzieć że żartowałeś a teraz już chciałbyś poważnie odpowiadać 😉
Kryzys drogi Ja jest , być może naturalną koleją rzeczy i nie da się mu zapobiec.
A powodem kryzysu na mój chłopski rozum jest zawsze jakaś piramidka finansowa, argentyńskie tango dla głupich, drukowanie pieniążków bez pokrycia i inne tego typu zabawy kryminalistów bądź polityków(co prawie na jedno wychodzi).
P.S Oczywiście bardzo Cię lubię kolego więc wybacz frywolny język.
Wybaczam. O tym, że kryzys
Wybaczam. O tym, że kryzys został spowodowany Greenspanem drukującym masowo walutę, kredytami na dowód i zgodą na łączenie wszelkich możliwych rodzajów bankowości, pisałem już dawno. To jeden czynnik, drugi to monopole, które są bezkarne, w tym sensie, że mogą popełnić każdą głupotę, a państwo i tak w razie czego pomoże, bo nikt nie dopuści do upadku molocha. A czy nie da się kryzysowi zapobiec? Nie sądzę. Wystarczy, że zostaną zmienione idiotyczne przepisy ( bankowość inwestycyjna zostanie oddzielona od kredytowo – depozytowej ), państwo zacznie ułatwiać życie małym i średnim firmom ( prosty system podatkowy, proste i tanie procedury zakładania biznesu, biurokracja ograniczona do minimum ), a ludzie będą żyć własnym życiem. Czyli m. in. wydawać pieniądze i nie dawać się zwariować.
O ile pamiętam,
do świąt przynajmniej media chwaliły Polaków, że właśnie wydają kaskę na konsumpcję, może mniej niż kiedyś, ale wydają, mimo straszenia kryzysem. Nie taki ludek głupi, jakby Trybuna chciała.
I chwała Latającemu Potworowi
I chwała Latającemu Potworowi Spaghetti za to. Każdy, kto liznął choć trochę psychologii wie, że brak pewności siebie jest równie zły, co jej nadmiar, albo i gorszy. Strach powoduje wiele schorzeń, przykładowo bezsenność jest w wielu przypadkach powodowana strachem przed samą bezsennościa. Z kryzysem jest identycznie, strach, pesymizm i brak pewności siebie zabijają gospodarkę. Trzeba wydawać pieniądze, wspierać w ten sposób firmy i gospodarka będzie się rozkręcać. A co do "Trybuny", to choć nie cierpię Korwina, z chęcią zacytuję hasło, jakie kiedyś on wygłosił: "raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę".
Podejrzewam Ja, że prowokujesz
Ale taki np. Balcerowicz po usłyszeniu Twoich tez nt. zapobiegania kryzysom gospodarczym na egzaminie wykopałby Cię za drzwi a indeks frunął by przed tobą (z dokładnością do tego że mój hero nikogo nie kopał oraz nie rzucał indeksami) zanim byś zdążył powiedzieć że żartowałeś a teraz już chciałbyś poważnie odpowiadać 😉
Kryzys drogi Ja jest , być może naturalną koleją rzeczy i nie da się mu zapobiec.
A powodem kryzysu na mój chłopski rozum jest zawsze jakaś piramidka finansowa, argentyńskie tango dla głupich, drukowanie pieniążków bez pokrycia i inne tego typu zabawy kryminalistów bądź polityków(co prawie na jedno wychodzi).
P.S Oczywiście bardzo Cię lubię kolego więc wybacz frywolny język.
Wybaczam. O tym, że kryzys
Wybaczam. O tym, że kryzys został spowodowany Greenspanem drukującym masowo walutę, kredytami na dowód i zgodą na łączenie wszelkich możliwych rodzajów bankowości, pisałem już dawno. To jeden czynnik, drugi to monopole, które są bezkarne, w tym sensie, że mogą popełnić każdą głupotę, a państwo i tak w razie czego pomoże, bo nikt nie dopuści do upadku molocha. A czy nie da się kryzysowi zapobiec? Nie sądzę. Wystarczy, że zostaną zmienione idiotyczne przepisy ( bankowość inwestycyjna zostanie oddzielona od kredytowo – depozytowej ), państwo zacznie ułatwiać życie małym i średnim firmom ( prosty system podatkowy, proste i tanie procedury zakładania biznesu, biurokracja ograniczona do minimum ), a ludzie będą żyć własnym życiem. Czyli m. in. wydawać pieniądze i nie dawać się zwariować.
O ile pamiętam,
do świąt przynajmniej media chwaliły Polaków, że właśnie wydają kaskę na konsumpcję, może mniej niż kiedyś, ale wydają, mimo straszenia kryzysem. Nie taki ludek głupi, jakby Trybuna chciała.
I chwała Latającemu Potworowi
I chwała Latającemu Potworowi Spaghetti za to. Każdy, kto liznął choć trochę psychologii wie, że brak pewności siebie jest równie zły, co jej nadmiar, albo i gorszy. Strach powoduje wiele schorzeń, przykładowo bezsenność jest w wielu przypadkach powodowana strachem przed samą bezsennościa. Z kryzysem jest identycznie, strach, pesymizm i brak pewności siebie zabijają gospodarkę. Trzeba wydawać pieniądze, wspierać w ten sposób firmy i gospodarka będzie się rozkręcać. A co do "Trybuny", to choć nie cierpię Korwina, z chęcią zacytuję hasło, jakie kiedyś on wygłosił: "raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę".
Podejrzewam Ja, że prowokujesz
Ale taki np. Balcerowicz po usłyszeniu Twoich tez nt. zapobiegania kryzysom gospodarczym na egzaminie wykopałby Cię za drzwi a indeks frunął by przed tobą (z dokładnością do tego że mój hero nikogo nie kopał oraz nie rzucał indeksami) zanim byś zdążył powiedzieć że żartowałeś a teraz już chciałbyś poważnie odpowiadać 😉
Kryzys drogi Ja jest , być może naturalną koleją rzeczy i nie da się mu zapobiec.
A powodem kryzysu na mój chłopski rozum jest zawsze jakaś piramidka finansowa, argentyńskie tango dla głupich, drukowanie pieniążków bez pokrycia i inne tego typu zabawy kryminalistów bądź polityków(co prawie na jedno wychodzi).
P.S Oczywiście bardzo Cię lubię kolego więc wybacz frywolny język.
Wybaczam. O tym, że kryzys
Wybaczam. O tym, że kryzys został spowodowany Greenspanem drukującym masowo walutę, kredytami na dowód i zgodą na łączenie wszelkich możliwych rodzajów bankowości, pisałem już dawno. To jeden czynnik, drugi to monopole, które są bezkarne, w tym sensie, że mogą popełnić każdą głupotę, a państwo i tak w razie czego pomoże, bo nikt nie dopuści do upadku molocha. A czy nie da się kryzysowi zapobiec? Nie sądzę. Wystarczy, że zostaną zmienione idiotyczne przepisy ( bankowość inwestycyjna zostanie oddzielona od kredytowo – depozytowej ), państwo zacznie ułatwiać życie małym i średnim firmom ( prosty system podatkowy, proste i tanie procedury zakładania biznesu, biurokracja ograniczona do minimum ), a ludzie będą żyć własnym życiem. Czyli m. in. wydawać pieniądze i nie dawać się zwariować.
W porządku, ale nie bierzemy
W porządku, ale nie bierzemy byle czego, byle nam dali. Nasza religia niesie przesłanie, które trzeba odpowiednio docenić. Parę działek w centrum paru dużych miast, albo lepiej tereny pod zabudowę na przedmieściach. Wszystko ku chwale Makaronowej Doskonałości.
PS. Masz Order Pieczonego Kartofla I Klasy za patriotyczną postawę. Dziś nie trzeba tracić krwi na wojnie, trzeba tracić pieniądze na zakupach.
W porządku, ale nie bierzemy
W porządku, ale nie bierzemy byle czego, byle nam dali. Nasza religia niesie przesłanie, które trzeba odpowiednio docenić. Parę działek w centrum paru dużych miast, albo lepiej tereny pod zabudowę na przedmieściach. Wszystko ku chwale Makaronowej Doskonałości.
PS. Masz Order Pieczonego Kartofla I Klasy za patriotyczną postawę. Dziś nie trzeba tracić krwi na wojnie, trzeba tracić pieniądze na zakupach.
W porządku, ale nie bierzemy
W porządku, ale nie bierzemy byle czego, byle nam dali. Nasza religia niesie przesłanie, które trzeba odpowiednio docenić. Parę działek w centrum paru dużych miast, albo lepiej tereny pod zabudowę na przedmieściach. Wszystko ku chwale Makaronowej Doskonałości.
PS. Masz Order Pieczonego Kartofla I Klasy za patriotyczną postawę. Dziś nie trzeba tracić krwi na wojnie, trzeba tracić pieniądze na zakupach.
W porządku, ale nie bierzemy
W porządku, ale nie bierzemy byle czego, byle nam dali. Nasza religia niesie przesłanie, które trzeba odpowiednio docenić. Parę działek w centrum paru dużych miast, albo lepiej tereny pod zabudowę na przedmieściach. Wszystko ku chwale Makaronowej Doskonałości.
PS. Masz Order Pieczonego Kartofla I Klasy za patriotyczną postawę. Dziś nie trzeba tracić krwi na wojnie, trzeba tracić pieniądze na zakupach.
W porządku, ale nie bierzemy
W porządku, ale nie bierzemy byle czego, byle nam dali. Nasza religia niesie przesłanie, które trzeba odpowiednio docenić. Parę działek w centrum paru dużych miast, albo lepiej tereny pod zabudowę na przedmieściach. Wszystko ku chwale Makaronowej Doskonałości.
PS. Masz Order Pieczonego Kartofla I Klasy za patriotyczną postawę. Dziś nie trzeba tracić krwi na wojnie, trzeba tracić pieniądze na zakupach.
W porządku, ale nie bierzemy
W porządku, ale nie bierzemy byle czego, byle nam dali. Nasza religia niesie przesłanie, które trzeba odpowiednio docenić. Parę działek w centrum paru dużych miast, albo lepiej tereny pod zabudowę na przedmieściach. Wszystko ku chwale Makaronowej Doskonałości.
PS. Masz Order Pieczonego Kartofla I Klasy za patriotyczną postawę. Dziś nie trzeba tracić krwi na wojnie, trzeba tracić pieniądze na zakupach.
Nie chodzi o to, by nic nie
Nie chodzi o to, by nic nie mówić, ale o to, by nie siać niepotrzebnej paniki. Trzeba wytłumaczyć społeczeństwu, że wydawane przez nie pieniądze napędzają gospodarkę, dlatego nie ma sensu bać się na zapas co to będzie, lepiej wziąść sprawy w swoje ręce i wspierać gospodarkę zwykłymi zakupami. A firmy zagraniczne? Cóż, jeśli mają w Polsce swoje filie/oddziały/zakłady, to nie wypada nimi gardzić, w końcu też zatrudniają Polaków. Trzeba wydawać tam, gdzie warto. A promocja hasła "dobre, bo polskie"? OK, to pomaga polskim przedsiębiorcom, nie mam nic przeciwko.
Nie chodzi o to, by nic nie
Nie chodzi o to, by nic nie mówić, ale o to, by nie siać niepotrzebnej paniki. Trzeba wytłumaczyć społeczeństwu, że wydawane przez nie pieniądze napędzają gospodarkę, dlatego nie ma sensu bać się na zapas co to będzie, lepiej wziąść sprawy w swoje ręce i wspierać gospodarkę zwykłymi zakupami. A firmy zagraniczne? Cóż, jeśli mają w Polsce swoje filie/oddziały/zakłady, to nie wypada nimi gardzić, w końcu też zatrudniają Polaków. Trzeba wydawać tam, gdzie warto. A promocja hasła "dobre, bo polskie"? OK, to pomaga polskim przedsiębiorcom, nie mam nic przeciwko.
Nie chodzi o to, by nic nie
Nie chodzi o to, by nic nie mówić, ale o to, by nie siać niepotrzebnej paniki. Trzeba wytłumaczyć społeczeństwu, że wydawane przez nie pieniądze napędzają gospodarkę, dlatego nie ma sensu bać się na zapas co to będzie, lepiej wziąść sprawy w swoje ręce i wspierać gospodarkę zwykłymi zakupami. A firmy zagraniczne? Cóż, jeśli mają w Polsce swoje filie/oddziały/zakłady, to nie wypada nimi gardzić, w końcu też zatrudniają Polaków. Trzeba wydawać tam, gdzie warto. A promocja hasła "dobre, bo polskie"? OK, to pomaga polskim przedsiębiorcom, nie mam nic przeciwko.
Nie chodzi o to, by nic nie
Nie chodzi o to, by nic nie mówić, ale o to, by nie siać niepotrzebnej paniki. Trzeba wytłumaczyć społeczeństwu, że wydawane przez nie pieniądze napędzają gospodarkę, dlatego nie ma sensu bać się na zapas co to będzie, lepiej wziąść sprawy w swoje ręce i wspierać gospodarkę zwykłymi zakupami. A firmy zagraniczne? Cóż, jeśli mają w Polsce swoje filie/oddziały/zakłady, to nie wypada nimi gardzić, w końcu też zatrudniają Polaków. Trzeba wydawać tam, gdzie warto. A promocja hasła "dobre, bo polskie"? OK, to pomaga polskim przedsiębiorcom, nie mam nic przeciwko.
Nie chodzi o to, by nic nie
Nie chodzi o to, by nic nie mówić, ale o to, by nie siać niepotrzebnej paniki. Trzeba wytłumaczyć społeczeństwu, że wydawane przez nie pieniądze napędzają gospodarkę, dlatego nie ma sensu bać się na zapas co to będzie, lepiej wziąść sprawy w swoje ręce i wspierać gospodarkę zwykłymi zakupami. A firmy zagraniczne? Cóż, jeśli mają w Polsce swoje filie/oddziały/zakłady, to nie wypada nimi gardzić, w końcu też zatrudniają Polaków. Trzeba wydawać tam, gdzie warto. A promocja hasła "dobre, bo polskie"? OK, to pomaga polskim przedsiębiorcom, nie mam nic przeciwko.
Nie chodzi o to, by nic nie
Nie chodzi o to, by nic nie mówić, ale o to, by nie siać niepotrzebnej paniki. Trzeba wytłumaczyć społeczeństwu, że wydawane przez nie pieniądze napędzają gospodarkę, dlatego nie ma sensu bać się na zapas co to będzie, lepiej wziąść sprawy w swoje ręce i wspierać gospodarkę zwykłymi zakupami. A firmy zagraniczne? Cóż, jeśli mają w Polsce swoje filie/oddziały/zakłady, to nie wypada nimi gardzić, w końcu też zatrudniają Polaków. Trzeba wydawać tam, gdzie warto. A promocja hasła "dobre, bo polskie"? OK, to pomaga polskim przedsiębiorcom, nie mam nic przeciwko.
Zgoda.
A jeśli dadzą nam byle co, to podamy ich do sądu. Mamy mieć co najmniej tyle samo, co te betanki, czy albertynki. W końcu wszystkie wyznania są równe.
Zgoda.
A jeśli dadzą nam byle co, to podamy ich do sądu. Mamy mieć co najmniej tyle samo, co te betanki, czy albertynki. W końcu wszystkie wyznania są równe.
Zgoda.
A jeśli dadzą nam byle co, to podamy ich do sądu. Mamy mieć co najmniej tyle samo, co te betanki, czy albertynki. W końcu wszystkie wyznania są równe.
Zgoda.
A jeśli dadzą nam byle co, to podamy ich do sądu. Mamy mieć co najmniej tyle samo, co te betanki, czy albertynki. W końcu wszystkie wyznania są równe.
Zgoda.
A jeśli dadzą nam byle co, to podamy ich do sądu. Mamy mieć co najmniej tyle samo, co te betanki, czy albertynki. W końcu wszystkie wyznania są równe.
Zgoda.
A jeśli dadzą nam byle co, to podamy ich do sądu. Mamy mieć co najmniej tyle samo, co te betanki, czy albertynki. W końcu wszystkie wyznania są równe.
Nie chcę robić z siebie tego,
Nie chcę robić z siebie tego, co to wszystko wie najlepiej i nie musi "profesórów" słuchać, ale wielu było wszechwiedzących analityków i jakoś żaden nie potrafił zapobiec kryzysowi.
Nie chcę robić z siebie tego,
Nie chcę robić z siebie tego, co to wszystko wie najlepiej i nie musi "profesórów" słuchać, ale wielu było wszechwiedzących analityków i jakoś żaden nie potrafił zapobiec kryzysowi.
Nie chcę robić z siebie tego,
Nie chcę robić z siebie tego, co to wszystko wie najlepiej i nie musi "profesórów" słuchać, ale wielu było wszechwiedzących analityków i jakoś żaden nie potrafił zapobiec kryzysowi.
Nie chcę robić z siebie tego,
Nie chcę robić z siebie tego, co to wszystko wie najlepiej i nie musi "profesórów" słuchać, ale wielu było wszechwiedzących analityków i jakoś żaden nie potrafił zapobiec kryzysowi.
Nie chcę robić z siebie tego,
Nie chcę robić z siebie tego, co to wszystko wie najlepiej i nie musi "profesórów" słuchać, ale wielu było wszechwiedzących analityków i jakoś żaden nie potrafił zapobiec kryzysowi.
Nie chcę robić z siebie tego,
Nie chcę robić z siebie tego, co to wszystko wie najlepiej i nie musi "profesórów" słuchać, ale wielu było wszechwiedzących analityków i jakoś żaden nie potrafił zapobiec kryzysowi.
Zgadzam się, że kryzys to nie
Zgadzam się, że kryzys to nie fatum. Kryzysowi można było zapobiec. Teraz, gdy kryzys się już rozpoczął wciąż można powsztrzymać jego dalszy rozwój i znacznie złagodzić skutki. W jaki sposób? Zakaz łączenia wszystkich możliwych rodzajów bankowości w jedno "ciało" to nie jest rozwiązanie na teraz, to konieczna prewencja na przyszłość. Na teraz jest stopniowe obniżanie i upraszczanie podatków oraz ułatwienia w zakładaniu i funkcjonowaniu przedsiębiorstw ( czyli ograniczenie biurokracji ). To jest działka rządu, na razie rząd zrealizował pierwszą część ( obcięcie trzeciego progu, choć można byłoby zrobić coś jeszcze ), drugą zrealizuje Palikot, jeśli prezydent nie zawetuje. To nie wystarczy, potrzebne jest jeszcze poczucie normalności wśród obywateli. Gdy pisałem, żeby wydawać pieniądze, to nie chodziło mi o "ludzie bierzta kredyty, idźta na sklepy i kupujta więcej niż uniesieta, zeżreta i wysrata". Chodziło mi o to, żeby było normalnie, żeby ludzie wydawali tyle, na ile ich stać i ile wydawali dotychczas. Czyli, żeby nie wpadać w paranoję "bochenek zamiast dwóch, masło najtańsze, sera 10 deko, nie pół kilo jak zwykle", żeby nie dać się zwariować trybunowym "ekspertom" i wspierać gospodarkę. Wydawanie pieniędzy jest dla gospodarki lepsze niż trzymanie ich w skarpecie na czarną godzinę plag egipskich. Powtórzę raz jeszcze: pożywką dla kryzysu jest ludzki strach i nawet dziesięciu Balcerowiczów nie przekona mnie, że jest inaczej, zresztą ten jeden nigdy temu nie próbował i ten jeden nigdy nie latał po "Trybunach" i nie straszył ludzi, jego ostatnie wypowiedzi są raczej uspokajające.
Zgadzam się, że kryzys to nie
Zgadzam się, że kryzys to nie fatum. Kryzysowi można było zapobiec. Teraz, gdy kryzys się już rozpoczął wciąż można powsztrzymać jego dalszy rozwój i znacznie złagodzić skutki. W jaki sposób? Zakaz łączenia wszystkich możliwych rodzajów bankowości w jedno "ciało" to nie jest rozwiązanie na teraz, to konieczna prewencja na przyszłość. Na teraz jest stopniowe obniżanie i upraszczanie podatków oraz ułatwienia w zakładaniu i funkcjonowaniu przedsiębiorstw ( czyli ograniczenie biurokracji ). To jest działka rządu, na razie rząd zrealizował pierwszą część ( obcięcie trzeciego progu, choć można byłoby zrobić coś jeszcze ), drugą zrealizuje Palikot, jeśli prezydent nie zawetuje. To nie wystarczy, potrzebne jest jeszcze poczucie normalności wśród obywateli. Gdy pisałem, żeby wydawać pieniądze, to nie chodziło mi o "ludzie bierzta kredyty, idźta na sklepy i kupujta więcej niż uniesieta, zeżreta i wysrata". Chodziło mi o to, żeby było normalnie, żeby ludzie wydawali tyle, na ile ich stać i ile wydawali dotychczas. Czyli, żeby nie wpadać w paranoję "bochenek zamiast dwóch, masło najtańsze, sera 10 deko, nie pół kilo jak zwykle", żeby nie dać się zwariować trybunowym "ekspertom" i wspierać gospodarkę. Wydawanie pieniędzy jest dla gospodarki lepsze niż trzymanie ich w skarpecie na czarną godzinę plag egipskich. Powtórzę raz jeszcze: pożywką dla kryzysu jest ludzki strach i nawet dziesięciu Balcerowiczów nie przekona mnie, że jest inaczej, zresztą ten jeden nigdy temu nie próbował i ten jeden nigdy nie latał po "Trybunach" i nie straszył ludzi, jego ostatnie wypowiedzi są raczej uspokajające.
Zgadzam się, że kryzys to nie
Zgadzam się, że kryzys to nie fatum. Kryzysowi można było zapobiec. Teraz, gdy kryzys się już rozpoczął wciąż można powsztrzymać jego dalszy rozwój i znacznie złagodzić skutki. W jaki sposób? Zakaz łączenia wszystkich możliwych rodzajów bankowości w jedno "ciało" to nie jest rozwiązanie na teraz, to konieczna prewencja na przyszłość. Na teraz jest stopniowe obniżanie i upraszczanie podatków oraz ułatwienia w zakładaniu i funkcjonowaniu przedsiębiorstw ( czyli ograniczenie biurokracji ). To jest działka rządu, na razie rząd zrealizował pierwszą część ( obcięcie trzeciego progu, choć można byłoby zrobić coś jeszcze ), drugą zrealizuje Palikot, jeśli prezydent nie zawetuje. To nie wystarczy, potrzebne jest jeszcze poczucie normalności wśród obywateli. Gdy pisałem, żeby wydawać pieniądze, to nie chodziło mi o "ludzie bierzta kredyty, idźta na sklepy i kupujta więcej niż uniesieta, zeżreta i wysrata". Chodziło mi o to, żeby było normalnie, żeby ludzie wydawali tyle, na ile ich stać i ile wydawali dotychczas. Czyli, żeby nie wpadać w paranoję "bochenek zamiast dwóch, masło najtańsze, sera 10 deko, nie pół kilo jak zwykle", żeby nie dać się zwariować trybunowym "ekspertom" i wspierać gospodarkę. Wydawanie pieniędzy jest dla gospodarki lepsze niż trzymanie ich w skarpecie na czarną godzinę plag egipskich. Powtórzę raz jeszcze: pożywką dla kryzysu jest ludzki strach i nawet dziesięciu Balcerowiczów nie przekona mnie, że jest inaczej, zresztą ten jeden nigdy temu nie próbował i ten jeden nigdy nie latał po "Trybunach" i nie straszył ludzi, jego ostatnie wypowiedzi są raczej uspokajające.
Zgadzam się, że kryzys to nie
Zgadzam się, że kryzys to nie fatum. Kryzysowi można było zapobiec. Teraz, gdy kryzys się już rozpoczął wciąż można powsztrzymać jego dalszy rozwój i znacznie złagodzić skutki. W jaki sposób? Zakaz łączenia wszystkich możliwych rodzajów bankowości w jedno "ciało" to nie jest rozwiązanie na teraz, to konieczna prewencja na przyszłość. Na teraz jest stopniowe obniżanie i upraszczanie podatków oraz ułatwienia w zakładaniu i funkcjonowaniu przedsiębiorstw ( czyli ograniczenie biurokracji ). To jest działka rządu, na razie rząd zrealizował pierwszą część ( obcięcie trzeciego progu, choć można byłoby zrobić coś jeszcze ), drugą zrealizuje Palikot, jeśli prezydent nie zawetuje. To nie wystarczy, potrzebne jest jeszcze poczucie normalności wśród obywateli. Gdy pisałem, żeby wydawać pieniądze, to nie chodziło mi o "ludzie bierzta kredyty, idźta na sklepy i kupujta więcej niż uniesieta, zeżreta i wysrata". Chodziło mi o to, żeby było normalnie, żeby ludzie wydawali tyle, na ile ich stać i ile wydawali dotychczas. Czyli, żeby nie wpadać w paranoję "bochenek zamiast dwóch, masło najtańsze, sera 10 deko, nie pół kilo jak zwykle", żeby nie dać się zwariować trybunowym "ekspertom" i wspierać gospodarkę. Wydawanie pieniędzy jest dla gospodarki lepsze niż trzymanie ich w skarpecie na czarną godzinę plag egipskich. Powtórzę raz jeszcze: pożywką dla kryzysu jest ludzki strach i nawet dziesięciu Balcerowiczów nie przekona mnie, że jest inaczej, zresztą ten jeden nigdy temu nie próbował i ten jeden nigdy nie latał po "Trybunach" i nie straszył ludzi, jego ostatnie wypowiedzi są raczej uspokajające.
Zgadzam się, że kryzys to nie
Zgadzam się, że kryzys to nie fatum. Kryzysowi można było zapobiec. Teraz, gdy kryzys się już rozpoczął wciąż można powsztrzymać jego dalszy rozwój i znacznie złagodzić skutki. W jaki sposób? Zakaz łączenia wszystkich możliwych rodzajów bankowości w jedno "ciało" to nie jest rozwiązanie na teraz, to konieczna prewencja na przyszłość. Na teraz jest stopniowe obniżanie i upraszczanie podatków oraz ułatwienia w zakładaniu i funkcjonowaniu przedsiębiorstw ( czyli ograniczenie biurokracji ). To jest działka rządu, na razie rząd zrealizował pierwszą część ( obcięcie trzeciego progu, choć można byłoby zrobić coś jeszcze ), drugą zrealizuje Palikot, jeśli prezydent nie zawetuje. To nie wystarczy, potrzebne jest jeszcze poczucie normalności wśród obywateli. Gdy pisałem, żeby wydawać pieniądze, to nie chodziło mi o "ludzie bierzta kredyty, idźta na sklepy i kupujta więcej niż uniesieta, zeżreta i wysrata". Chodziło mi o to, żeby było normalnie, żeby ludzie wydawali tyle, na ile ich stać i ile wydawali dotychczas. Czyli, żeby nie wpadać w paranoję "bochenek zamiast dwóch, masło najtańsze, sera 10 deko, nie pół kilo jak zwykle", żeby nie dać się zwariować trybunowym "ekspertom" i wspierać gospodarkę. Wydawanie pieniędzy jest dla gospodarki lepsze niż trzymanie ich w skarpecie na czarną godzinę plag egipskich. Powtórzę raz jeszcze: pożywką dla kryzysu jest ludzki strach i nawet dziesięciu Balcerowiczów nie przekona mnie, że jest inaczej, zresztą ten jeden nigdy temu nie próbował i ten jeden nigdy nie latał po "Trybunach" i nie straszył ludzi, jego ostatnie wypowiedzi są raczej uspokajające.
Proszę o konkretny cytat, w
Proszę o konkretny cytat, w którym zachwycałem się operacją Izraela i chwaliłem zabijanie Palestyńczyków. Wtedy pogadamy, na razie nie mamy o czym.
Proszę o konkretny cytat, w
Proszę o konkretny cytat, w którym zachwycałem się operacją Izraela i chwaliłem zabijanie Palestyńczyków. Wtedy pogadamy, na razie nie mamy o czym.
Proszę o konkretny cytat, w
Proszę o konkretny cytat, w którym zachwycałem się operacją Izraela i chwaliłem zabijanie Palestyńczyków. Wtedy pogadamy, na razie nie mamy o czym.
Proszę o konkretny cytat, w
Proszę o konkretny cytat, w którym zachwycałem się operacją Izraela i chwaliłem zabijanie Palestyńczyków. Wtedy pogadamy, na razie nie mamy o czym.
Proszę o konkretny cytat, w
Proszę o konkretny cytat, w którym zachwycałem się operacją Izraela i chwaliłem zabijanie Palestyńczyków. Wtedy pogadamy, na razie nie mamy o czym.
http://www.kontrowersje.net/n
http://www.kontrowersje.net/node/1309
Proszę spryciulo, masz ten tekst. A teraz znajdź mi w nim odpowiedni cytat, bo nie wiem do którego fragmentu się odnosisz.
http://www.kontrowersje.net/n
http://www.kontrowersje.net/node/1309
Proszę spryciulo, masz ten tekst. A teraz znajdź mi w nim odpowiedni cytat, bo nie wiem do którego fragmentu się odnosisz.
http://www.kontrowersje.net/n
http://www.kontrowersje.net/node/1309
Proszę spryciulo, masz ten tekst. A teraz znajdź mi w nim odpowiedni cytat, bo nie wiem do którego fragmentu się odnosisz.
http://www.kontrowersje.net/n
http://www.kontrowersje.net/node/1309
Proszę spryciulo, masz ten tekst. A teraz znajdź mi w nim odpowiedni cytat, bo nie wiem do którego fragmentu się odnosisz.
http://www.kontrowersje.net/n
http://www.kontrowersje.net/node/1309
Proszę spryciulo, masz ten tekst. A teraz znajdź mi w nim odpowiedni cytat, bo nie wiem do którego fragmentu się odnosisz.
Podasz wreszcie konkretny
Podasz wreszcie konkretny cytat, w którym chwalę atak Izraela na strefę Gazy i bronię jakichkolwiek morderców, czy nie podasz? Przejrzyj ten tekst, przeczytaj go uważnie i ze zrozumieniem, a potem rzuć cytat, jeśli go znajdziesz. Na razie w dalszym ciągu nie mamy o czym rozmawiać.
Podasz wreszcie konkretny
Podasz wreszcie konkretny cytat, w którym chwalę atak Izraela na strefę Gazy i bronię jakichkolwiek morderców, czy nie podasz? Przejrzyj ten tekst, przeczytaj go uważnie i ze zrozumieniem, a potem rzuć cytat, jeśli go znajdziesz. Na razie w dalszym ciągu nie mamy o czym rozmawiać.
Podasz wreszcie konkretny
Podasz wreszcie konkretny cytat, w którym chwalę atak Izraela na strefę Gazy i bronię jakichkolwiek morderców, czy nie podasz? Przejrzyj ten tekst, przeczytaj go uważnie i ze zrozumieniem, a potem rzuć cytat, jeśli go znajdziesz. Na razie w dalszym ciągu nie mamy o czym rozmawiać.
Podasz wreszcie konkretny
Podasz wreszcie konkretny cytat, w którym chwalę atak Izraela na strefę Gazy i bronię jakichkolwiek morderców, czy nie podasz? Przejrzyj ten tekst, przeczytaj go uważnie i ze zrozumieniem, a potem rzuć cytat, jeśli go znajdziesz. Na razie w dalszym ciągu nie mamy o czym rozmawiać.
Podasz wreszcie konkretny
Podasz wreszcie konkretny cytat, w którym chwalę atak Izraela na strefę Gazy i bronię jakichkolwiek morderców, czy nie podasz? Przejrzyj ten tekst, przeczytaj go uważnie i ze zrozumieniem, a potem rzuć cytat, jeśli go znajdziesz. Na razie w dalszym ciągu nie mamy o czym rozmawiać.
Ja też nie lubię poprzedniej
Ja też nie lubię poprzedniej ekipy, ale to jeszcze nie powód, by nazywać ich poczynania nierządem.
Ja też nie lubię poprzedniej
Ja też nie lubię poprzedniej ekipy, ale to jeszcze nie powód, by nazywać ich poczynania nierządem.
Ja też nie lubię poprzedniej
Ja też nie lubię poprzedniej ekipy, ale to jeszcze nie powód, by nazywać ich poczynania nierządem.
Ja też nie lubię poprzedniej
Ja też nie lubię poprzedniej ekipy, ale to jeszcze nie powód, by nazywać ich poczynania nierządem.
Ja też nie lubię poprzedniej
Ja też nie lubię poprzedniej ekipy, ale to jeszcze nie powód, by nazywać ich poczynania nierządem.
Nie wiem Ja, czy chciałeś być kontrowersyjny,
ale wyszło Ci nie gorzej niż Trybunie. Zachęcanie ludzi do nadmiernej konsumpcji, w niepewnych czasach, to być może jest sposób na lekkie złagodzenie kryzysu, ale niektórzy tego kryzysu mogą nie przeżyć.
Nie chce mi się sięgać na półkę po Ekonomię Nordhausa i Samuelsona, ale o ile pamiętam to cykle koniunktury ze wzrostami i kryzysami był, są i będą zawsze. Taki mechanizm wolnego rynku. Mechanizm, który umożliwia samoregulację. Mechanizm bardzo potrzebny, gdyż oczyszcza rynek np. z nieefektywnych przedsiębiorstw.
Czy kryzysu można było uniknąć? Śmiem twierdzić, że nie, co najwyżej mógłby on mieć inną skalę. Powodem skali kryzysu na rynku amerykańskim, o ile wiem, były nowe instrumenty finansowe związane z kredytami hipotecznymi, ale powodem kryzysu było, jak zwykle, przegrzanie. W tym przypadku przegrzanie na rynku nieruchomości. Kredyt na nieruchomość dostawał każdy, który miał tętno. Zresztą u nas też i dlatego jednym z powodów kryzysu w Polsce będzie sytuacja na rynku nieruchomości, który jest przegrzany. W przyszłym roku pojawi się kilkaset tysięcy bezrobotnych polskich budowlanców, którzy nie kupią wyrobów bądź nie skorzystają z usług polskiego pracownika. Ci z koleji nie kupią itd. itp. (pozostaje jeszcze kiepski eksport). Jeżeli teraz obkupią się w dobra nie do końca potrzebne i nie będą mieli odłożonej “na czarną godzinę” gotówki, to później może im zabraknąć na przysłowiowy chleb.
Co rozumiesz przez “nadmierną” konsumpcję?
Przecież pisałem w odpowiedzi do fM, że nie chcę promować postawy "ludzie bierzta kredyty, idźta na sklepy i kupujta więcej niż uniesieta, zeżreta i wysrata". Chodziło mi tylko i wyłącznie o to, by nie wpadać w kryzysową histerię i nie ograniczać niepotrzebnie wydatków, bo to tylko pogarsza sprawę.
Piszesz o tym, że raz jest boom, a raz kryzys i masz rację, ale kryzys nigdy nie wynika sam z siebie, nie pojawia się on nagle w środku koniunktury, bo tak musi być. Kryzys ma swoje przyczyny, w tym przypadku przyczyn było kilka. Pierwsza to Greenspan. Greenspan wyprodukował mnóstwo dolarów, powodując tym samym inflację i jednocześnie zaczął się bawić stopami procentowymi. Wyszło z tego tyle, że amerykański rząd dotował udzielanie kredytów. A bankierzy kredytów mogli udzielać wszystkim i na wszystko i to jest przyczyna druga. Zniszczono pewne zabezpieczenia, które zakazywały łączenia wszystkich możliwych rodzajów działalności bankowej w jedną całość i nie pozwalały na kredytowanie ludzi bez dochodów. Banki skorzystały, zaczęto łączyć bankowość inwestycyjną ( a inwestowano głównie w nieruchomości, na które boom się skończył, jakoś nikt nie przewidział, że nie można budować w nieskończoność ) z bankowością kredytowo – depozytową. Udzielano kredytów na dowód pod hasłem "pieniądze ci się należą", wielu z tych, co kredyty wzięło nie miało z czego ich spłacić. Trzecia przyczyna to monopole, szczególnie bankowe. Potężne banki nie mogły upaść, bo byłaby to katastrofa, więc rządy zaczęły na gwałt nacjonalizować wszystko, co plajtujące.
Czy nie można było temu zapobiec? Można było. Wystarczyło trzymać się monetaryzmu i równoważyć wartość produkowanej waluty i dostępnych na rynku towarów i usług. Po drugie trzeba było nie majstrować przy prawie bankowym. Po trzecie trzeba było zrezygnować z promowania budownictwa, jako koła zamachowego gospodarki, to głupota. Wystarczyło nie robić głupot i kryzysu by nie było. Niestety Amerykanie głupot narobili multum i z Ameryki, dzięki różnym powiązaniom gospodarczym, kryzys rozlał się na cały świat. Co teraz? Teraz kryzys jest, za późno na zapobieganie, ale można łagodzić skutki i zabezpieczać się na przyszłość. Jako zabezpieczenie konieczne jest przywrócenie porządku w prawie bankowym. Każdy kraj powinien zakać tworzenia banków, które zajmują się wszystkim, powinien też zakazywać kredytów na dowód. Nie masz zaświadczenia o odpowiednio wysokich dochodach, nie dostaniesz pieniędzy, bo nie będziesz miał z czego oddać. A co zrobić, żeby złagodzić skutki? Żeby złagodzić skutki trzeba promować małą i średnią przedsiębiorczość. Kryzys wywołały molochy, które zachowywały się w sposób nieodpowiedzialny, a teraz mają największe kłopoty. Trzeba więc wspierać ludzi z pomysłami na własny biznes, ludzi, którzy chcieliby zaistnieć na rynku i tych, którzy już mają małe i średnie firmy. Jak? Po pierwsze maksymalnie uprościć system podatkowy i obniżyć podatki. Po drugie tępić biurokrację, która jest w stanie wykończyć każdą małą firmę. Po trzecie edukować ludzi, zapoznawać ich z procedurami, radzić co mają zrobić, by wszystko odbyło się szybko i bezboleśnie.
A jeśli chodzi o konsumpcję, to jak mówiłem brak pewności siebie jest równie zły, co jej nadmiar. Nie mówię o tym, by żyć ponad stan i wydawać tyle, ile się zarabia, albo i więcej, mówię, by nie wpadać w histerię i żeby nie ograniczać niepotrzebnie wydatków, bo to nie pomoże w czasie kryzysu nikomu.
Chyba to nie jest takie proste,
ale aby Ci spróbować odpowiedzieć pójdę jednak po Ekonomię z półki. Ostatni raz czytałem ją jakieś 10 lat temu, więc mi trochę zejdzie.
PS
Może faktycznie Cię nie zrozumiałem, ale Ty pisałeś o 10 deko, czy kilogramie, a ludzie, nawet nastraszeni Trybuną, raczej na przyszłość tak nie oszczędzają. Oszczędzają nie kupując jakiegoś planowanego dobra trwałego, co w przypadku obawy przed utratą pracy lub np. spadkiem zleceń jest jak najbardziej słuszne.
Tak jak przypuszczałem nie jest,
ale jescze poczytam. Teraz np. Sorosa http://www.mostlysavingmoney.com/utilities/The_New_Paradigm_For_Financial_Markets.pdf
PS
Widzi mi się, że uzbiera się na sążnisty wpis.
Dobrze, poczekam na odpowiedź.
Być może się mylę, ale nadal uważam, że kryzysu można było uniknąć i że wciąż można złagodzić jego skutki. Czy Nordhaus, Samuelson i Soros mają inne zdanie na ten temat? Nie wiem, być może, być może ich zdanie mnie przekona, być może nie.
Tak jak przypuszczałem nie jest to takie proste.
Może nie tak. Teraz sporej części analityków, ekonomistów i komentatorów wydaje się to proste i oczywisty i każdy wie jak należało postąpić, ale w 2000, 2001 roku nikt nie krytykował posunięć Greenspana, a to właśnie w tych latach należy szukać źródeł obecnego kryzysu. Działania FED w tamtym okresie były reakcją na pęknięcie bańki internetowej w 2000 roku oraz na ataki terrorystyczny w 2001. Oba te wydarzenia mogły spowodować olbrzymi kryzys oraz długotrwałą recesję i raczej nie było w tamtym okresie poważnego krytyka wzrostu agregatu M2 czyli szerokiego pieniądza. Tani pieniądz pozwolił uchronić całą gospodarkę przed recesją m.in. poprzez rozruszanie gospodarki w sektorze budowlanym. W tamtym okresie działo się dokładnie to co my przeżyliśmy, co prawda w skali dużo mniejszej, w latach 2004-2008. Nie wiem czy ktoś namawiał kogoś do inwestowania w nieruchomości, ale prawdopodobnie pojawiały się takie głosy ? trochę chyba podobne do twojego ?ratujmy gospodarkę przed kryzysem zakupami? – jednak boom inwestycyjny nakręcały przede wszystkim rosnące ceny nieruchomości, a co za tym idzie zyski pierwszych inwestorów. Dlaczego ceny rosły? Popyt, podaż itd., w każdym bądź razie każdy chciał się załapać na odjeżdżający pociąg ? zupełnie tak jak w Polsce w 2007 roku. Tak na marginesie, chyba w 2007 roku nikt w Polsce nie krzyczał żeby ograniczyć kredyty hipoteczne, no chyba, że ja nie słyszałem. Oczywiście wszystko to nie może trwać wiecznie i taka bańka kiedyś pęka. Czy to źle? No nie najlepiej, ale tragedii nie ma bo takie bańki różnej maści już nie raz pękały i po kryzysie w danej branży oczyszczony rynek wracał do równowagi. Oczywiście mógłby ktoś powiedzieć, że FED powinien zareagować wcześniej i zmniejszyć ilość pieniądza na rynku. Muszę go zdziwić, zareagował. W roku 2003 agregat M2 wzrósł tylko 4%. (wzrosty w 1999 ? 5,8%, 2000 ? 6,5 %, 2001 ? 9%, 2002- 6 %). FED zareagował, ale nic się nie zmieniło. Mało tego, w 2004 roku starzy ekonomiści z chicagowskiej szkoły monetarnej musieli przyznać, że poza tradycyjnymi agregatami M1 i M2 istnieje jeszcze co najmniej jeden. Niestety odkryli również, że tego nowego agregatu czyli M3 nie da się w prosty sposób policzyć, gdyż pieniądz, który on odzwierciedla jest poza ewidencją. Czy można winić mędrców z FED? No pewnie, przecież powinni to przewidzieć i do swojej tabelki http://www.federalreserve.gov/releases/h6/hist/h6hist1.txt wstawić również M3. Zresztą sam Greenspan przyznał przed Kongresem, że popełnił błąd. Po takim wyznaniu trudno bronić Greenspana, ale tych szanowanych ekonomistów, rzucającym obecnie kamienie, chciałbym zapytać o ich stan wiedzy na temat agregatu M3 oraz jego poziomu przed rokiem 2005. Pytanie nie jest złośliwe, bo złośliwością byłoby pytanie o wiedzę przed rokiem 2005 na temat związku M3 z derywatami CDO, czyli prawdziwą przyczyną dzisiejszych problemów. Teraz o derywatach CDO pewnie już uczą nawet w liceach ekonomicznych, a fundusze emerytalne nie dotkną ich nawet kijem, ale mleko się rozlało i kryzys musi po tym posprzątać. Czy mleko musiało się rozlać? Tak, bo nikt nie przewidział, że wykipi, a gdy już kipiało to myślał, że dmuchaniem je w garnku utrzyma. Czy sprzątanie będzie uciążliwe? Nie wiem, jeszcze sprzątacze nie pokazali jak to zrobią.
PS
W powyższym znajdziesz oczywiście uproszczenia (np. brak analizy polityki stóp procentowych), ale pełna analiza to temat na nie jedną pracę naukową, które niewątpliwie już powstają.
PS2
Przepraszam, powinienem Ci jeszcze odpisać na temat banków, ale niestety nie mam czasu, a piszę raczej wolno. Szkoda, bo temat bardzo ciekawy, a moją wiedzę na ten temat uzupełniał dobrej klasy bankowiec. Może kiedyś poświęcę dłuższy wpis na moim blogu.
Źródeł obecnego kryzysu
Źródeł obecnego kryzysu należy szukać nie w latach 2000 – 2001, ale wcześniej. Trzeba cofnąć się do lat 90. Zaczęło się od roku 1998, kiedy Clinton wymusił na Kongresie zgodę na kredytowanie osób bez zaświadczeń o dochodach. Rok później pozwolono na łączenie bankowości inwestycyjnej z kredytowo – depozytową. Czego w nadzorze bankowym nie zniszczył Clinton, to zniszczył Bush, który dokończył dzieło swojego poprzednika i zniósł ostatnie przepisy, powstrzymujące banki przed wykonywaniem operacji o wysokim ryzyku. Kredytowanie niewypłacalnej biedoty ruszyło na dobre, z rządowym błogosławieństwem i z gwarancją ze strony finansowanych przez państwo firm.
Piszesz o bańce spekulacyjnej, ale to co zrobili Amerykanie, było zastąpieniem jednej bańki drugą. To było hasło "ludzie, przestańta się bawić w internety, kupujta nieruchomości". W dodatku druga bańka była groźniejsza od pierwszej, po tej pierwszej firmy internetowe się pozbierały. Poza tym inwestowanie w sieci nie było jeszcze rozpowszechnione tak bardzo, jak później inwestowanie w nieruchomości. A WTC? Cóż, faktycznie to było groźne dla gospodarki, ale tylko ze względów psychologicznych. Trzeba było uspokajać ludzi, gwarantować, że więcej się to nie powtórzy. Tymczasem podsycano panikę, by móc wprowadzić Patriot Act. Jaki z tego wszystkiego wniosek?
Po pierwsze ostatni kryzys pokazuje, że nie wolno opierać się tylko na jednej dziedzinie gospodarki. Uleganie wszelkiego rodzaju modom inwestycyjnym jest głupie i prowadzi do powstawania baniek spekulacyjnych. Trzeba wkładać swoje pieniądze w to, co potrafi się robić i w to, co jest potrzebne, nie w to, co jest modne.
Po drugie kryzys udowodnił, że rządowe interwencje w gospodarkę, mające na celu sztuczne przyspieszenie wzrostu, przynoszą więcej złego niż dobrego. Rząd może wspierać rozwój gospodarczy, ale powinien robić to w przemyślany sposób, np. stwarzając dobre warunki dla przedsiębiorców, ale dla przedsiębiorców odpowiedzialnych, walczących na rynku o swój byt, nie dla monopolistów, którzy mogą popełnić każdą głupotę, a w razie czego się ich znacjonalizuje. Poza tym należy odróżnić wspieranie rozwoju przez ograniczanie biurokracji i podatków, od "robienia" rozwoju, polegającego na zabawie stopami procentowymi i niszczeniu nadzoru bankowego.
Po trzecie trzeba przywrócić porządek w prawie bankowym, usunąć kredyty na dowód i inne absurdy. To kredyt na dowód i wszystkie możliwe rodzaje bankowości w jednym są przyczyną kryzysu. Płynie z tego proste przesłanie: pieniądze pożycza się ludziom odpowiedzialnym, którzy mają z czego zwrócić pożyczkę. Dla reszty jest Caritas, albo Pomoc Społeczna, nie bank.
Aha i jeszcze jedno. Piszesz,
Aha i jeszcze jedno. Piszesz, że zakupy to nowa bańka spekulacyjna, jak nieruchomości. Nie zgadzam się. Jak pisałem nie chodzi mi o kupowanie na siłę wszystkiego, co się da i co nie jest potrzebne, chodzi o to, by nie ulegać kryzysowej panice i nie ograniczać niepotrzebnie wydatków. Sam pisałeś o atakach na WTC, te ataki miały negatywny wpływ psychologiczny na Amerykanów, co mogło źle się odbić na gospodarce. Dzisiejsze straszenie kryzysem to takie WTC 2, próba nowego wzniecenia paniki, by wprowadzić socjalistyczny Patriot Act i pozwolić rządowi na interwencję we wszystko i na podporządkowanie władzy całej gospodarki, jak za starych, dobrych czasów. Uleganie takiej panice tylko pogłębi kryzys, gdy ludzie radykalnie ograniczą wydatki, to wielu przedsiębiorców pójdzie z torbami. Poza tym z handlu nie da się zrobić bańki spekulacyjnej choćby z tego powodu, że handluje się wszystkim. Poprzednie bańki powstały dlatego, że inwestowano w jedną, konkretną, aktualnie modną gałąź gospodarki, najpierw w wirtualne przedsiębiorstwa, później w nieruchomości. Tymczasem na rynku handluje się wszystkim, funkcjonuje na nim każda dziedzina gospodarki. Trzeba więc żyć nadal swoim życiem, nie bać się demonów, którymi straszą nas "eksperci" od śp. Gierka, nie żyć ponad stan, ale też nie ograniczać się niepotrzebnie. Tylko spokój społeczeństwa, powrót do monetaryzmu, przywrócenie porządku w prawie bankowym i prawdziwe urynkowienie gospodarki ( uczynienie jej przyjazną dla normalnych przedsiębiorstw, nie dla niezniszczalnych i bezkarnych monopoli ), sprawią, że dalszy rozwój kryzysu zostanie powstrzymany, a jego skutki złagodzone.
Co do kupowania to chyba już jesteśmy zgodni.
Co do pozostałych kwestii to za dużo tematów poruszyłeś, abym Ci mógł na wszystkie sensownie odpowiedzieć. Jak już wspomniałem piszę powoli i nawet na polemikę w jednym temacie musiałbym poświęcić zbyt dużo czas. Tym bardziej, że jak widzę sporo się zmieniło w makroekonomii i moja wiedza wymagałaby gruntownego odświeżenia. W związku z tym zacytuję Ci jedynie dogmat ekonomiczny, który będzie prawdziwy zawsze – Każda ekspansja (nie tylko “bańki”) hoduje w sobie przyszłą recesję. Jeżeli chcesz powstrzymać kryzys to zapłacisz za to słono, a on i tak się pojawi, tylko później. M.in. zapomniało o tym FED, zaklinając deszcz przez ostatnie trzy lata. A może wiedziało?
Cóż, ja dogmaty odrzucam,
Cóż, ja dogmaty odrzucam, dogmat to zakaz myślenia. Owszem, to prawda, że raz jest boom ekonomiczny, a raz kryzys. Z tym hodowaniem to nie jest jednak tak, że recesja wynika automatycznie z ekspansji i kryzys się robi sam, to bzdura. Gdyby rozwój gospodarczy odbywał się w sposób normalny, bez tworzenia kolejnych baniek spekulacyjnych i bez zastępowania normalnego, rozsądnego prawa idiotyzmami, wtedy po boomie nastąpiłoby zwyczajne spowolnienie. Gospodarka, która pędziła zaczęłaby się ślimaczyć, stan ten trwałby do kolejnego zastrzyku energii, ale wszystko odbywałoby się w sposób zrównoważony i łagodny. Nic nie działoby się nagle, nie byłoby nagłych, "zaskakujących" bankructw, zwolnień i całej tej histerii. Niestety, rząd amerykański wmieszał się w gospodarkę swojego kraju i wmieszał się w sposób wyjątkowo durny, powiązania międzynarodowe zaczęły działać i kryzys rozlał się na cały świat.
No to widzę Ja, że i w temacie cykli koniunturalnych
powoli dochodzimy do porozumienia. Jednak rozwój gospodarczy nigdy nie będzie odbywał się w sposób normalny w Twoim rozumieniu, gdyż świat nie jest idealnych. Abstrahując od czynników zewnetrznych, które zazwyczaj taki rozwój mogą zaburzać, Twój postulat prawdopodobnie mógłby zostać spełniony tylko wtedy, gdyby uczestnikami rynku byli jedynie moralni i mądrzy managerowie i … politycy.
PS
O ile dobrze pamiętam, pojęcia kryzysu wewnętrznego nie było jedynie w ekonomii politcznej socjalizmu, ale mogę się mylić. Niestety nie mam Oskara Lange na półce.
Socjalizm sam w sobie był
Socjalizm sam w sobie był kryzysem, więc dobrze, że nie mnożyli pojęć ponad potrzebę.
Nie wiem Ja, czy chciałeś być kontrowersyjny,
ale wyszło Ci nie gorzej niż Trybunie. Zachęcanie ludzi do nadmiernej konsumpcji, w niepewnych czasach, to być może jest sposób na lekkie złagodzenie kryzysu, ale niektórzy tego kryzysu mogą nie przeżyć.
Nie chce mi się sięgać na półkę po Ekonomię Nordhausa i Samuelsona, ale o ile pamiętam to cykle koniunktury ze wzrostami i kryzysami był, są i będą zawsze. Taki mechanizm wolnego rynku. Mechanizm, który umożliwia samoregulację. Mechanizm bardzo potrzebny, gdyż oczyszcza rynek np. z nieefektywnych przedsiębiorstw.
Czy kryzysu można było uniknąć? Śmiem twierdzić, że nie, co najwyżej mógłby on mieć inną skalę. Powodem skali kryzysu na rynku amerykańskim, o ile wiem, były nowe instrumenty finansowe związane z kredytami hipotecznymi, ale powodem kryzysu było, jak zwykle, przegrzanie. W tym przypadku przegrzanie na rynku nieruchomości. Kredyt na nieruchomość dostawał każdy, który miał tętno. Zresztą u nas też i dlatego jednym z powodów kryzysu w Polsce będzie sytuacja na rynku nieruchomości, który jest przegrzany. W przyszłym roku pojawi się kilkaset tysięcy bezrobotnych polskich budowlanców, którzy nie kupią wyrobów bądź nie skorzystają z usług polskiego pracownika. Ci z koleji nie kupią itd. itp. (pozostaje jeszcze kiepski eksport). Jeżeli teraz obkupią się w dobra nie do końca potrzebne i nie będą mieli odłożonej “na czarną godzinę” gotówki, to później może im zabraknąć na przysłowiowy chleb.
Co rozumiesz przez “nadmierną” konsumpcję?
Przecież pisałem w odpowiedzi do fM, że nie chcę promować postawy "ludzie bierzta kredyty, idźta na sklepy i kupujta więcej niż uniesieta, zeżreta i wysrata". Chodziło mi tylko i wyłącznie o to, by nie wpadać w kryzysową histerię i nie ograniczać niepotrzebnie wydatków, bo to tylko pogarsza sprawę.
Piszesz o tym, że raz jest boom, a raz kryzys i masz rację, ale kryzys nigdy nie wynika sam z siebie, nie pojawia się on nagle w środku koniunktury, bo tak musi być. Kryzys ma swoje przyczyny, w tym przypadku przyczyn było kilka. Pierwsza to Greenspan. Greenspan wyprodukował mnóstwo dolarów, powodując tym samym inflację i jednocześnie zaczął się bawić stopami procentowymi. Wyszło z tego tyle, że amerykański rząd dotował udzielanie kredytów. A bankierzy kredytów mogli udzielać wszystkim i na wszystko i to jest przyczyna druga. Zniszczono pewne zabezpieczenia, które zakazywały łączenia wszystkich możliwych rodzajów działalności bankowej w jedną całość i nie pozwalały na kredytowanie ludzi bez dochodów. Banki skorzystały, zaczęto łączyć bankowość inwestycyjną ( a inwestowano głównie w nieruchomości, na które boom się skończył, jakoś nikt nie przewidział, że nie można budować w nieskończoność ) z bankowością kredytowo – depozytową. Udzielano kredytów na dowód pod hasłem "pieniądze ci się należą", wielu z tych, co kredyty wzięło nie miało z czego ich spłacić. Trzecia przyczyna to monopole, szczególnie bankowe. Potężne banki nie mogły upaść, bo byłaby to katastrofa, więc rządy zaczęły na gwałt nacjonalizować wszystko, co plajtujące.
Czy nie można było temu zapobiec? Można było. Wystarczyło trzymać się monetaryzmu i równoważyć wartość produkowanej waluty i dostępnych na rynku towarów i usług. Po drugie trzeba było nie majstrować przy prawie bankowym. Po trzecie trzeba było zrezygnować z promowania budownictwa, jako koła zamachowego gospodarki, to głupota. Wystarczyło nie robić głupot i kryzysu by nie było. Niestety Amerykanie głupot narobili multum i z Ameryki, dzięki różnym powiązaniom gospodarczym, kryzys rozlał się na cały świat. Co teraz? Teraz kryzys jest, za późno na zapobieganie, ale można łagodzić skutki i zabezpieczać się na przyszłość. Jako zabezpieczenie konieczne jest przywrócenie porządku w prawie bankowym. Każdy kraj powinien zakać tworzenia banków, które zajmują się wszystkim, powinien też zakazywać kredytów na dowód. Nie masz zaświadczenia o odpowiednio wysokich dochodach, nie dostaniesz pieniędzy, bo nie będziesz miał z czego oddać. A co zrobić, żeby złagodzić skutki? Żeby złagodzić skutki trzeba promować małą i średnią przedsiębiorczość. Kryzys wywołały molochy, które zachowywały się w sposób nieodpowiedzialny, a teraz mają największe kłopoty. Trzeba więc wspierać ludzi z pomysłami na własny biznes, ludzi, którzy chcieliby zaistnieć na rynku i tych, którzy już mają małe i średnie firmy. Jak? Po pierwsze maksymalnie uprościć system podatkowy i obniżyć podatki. Po drugie tępić biurokrację, która jest w stanie wykończyć każdą małą firmę. Po trzecie edukować ludzi, zapoznawać ich z procedurami, radzić co mają zrobić, by wszystko odbyło się szybko i bezboleśnie.
A jeśli chodzi o konsumpcję, to jak mówiłem brak pewności siebie jest równie zły, co jej nadmiar. Nie mówię o tym, by żyć ponad stan i wydawać tyle, ile się zarabia, albo i więcej, mówię, by nie wpadać w histerię i żeby nie ograniczać niepotrzebnie wydatków, bo to nie pomoże w czasie kryzysu nikomu.
Chyba to nie jest takie proste,
ale aby Ci spróbować odpowiedzieć pójdę jednak po Ekonomię z półki. Ostatni raz czytałem ją jakieś 10 lat temu, więc mi trochę zejdzie.
PS
Może faktycznie Cię nie zrozumiałem, ale Ty pisałeś o 10 deko, czy kilogramie, a ludzie, nawet nastraszeni Trybuną, raczej na przyszłość tak nie oszczędzają. Oszczędzają nie kupując jakiegoś planowanego dobra trwałego, co w przypadku obawy przed utratą pracy lub np. spadkiem zleceń jest jak najbardziej słuszne.
Tak jak przypuszczałem nie jest,
ale jescze poczytam. Teraz np. Sorosa http://www.mostlysavingmoney.com/utilities/The_New_Paradigm_For_Financial_Markets.pdf
PS
Widzi mi się, że uzbiera się na sążnisty wpis.
Dobrze, poczekam na odpowiedź.
Być może się mylę, ale nadal uważam, że kryzysu można było uniknąć i że wciąż można złagodzić jego skutki. Czy Nordhaus, Samuelson i Soros mają inne zdanie na ten temat? Nie wiem, być może, być może ich zdanie mnie przekona, być może nie.
Tak jak przypuszczałem nie jest to takie proste.
Może nie tak. Teraz sporej części analityków, ekonomistów i komentatorów wydaje się to proste i oczywisty i każdy wie jak należało postąpić, ale w 2000, 2001 roku nikt nie krytykował posunięć Greenspana, a to właśnie w tych latach należy szukać źródeł obecnego kryzysu. Działania FED w tamtym okresie były reakcją na pęknięcie bańki internetowej w 2000 roku oraz na ataki terrorystyczny w 2001. Oba te wydarzenia mogły spowodować olbrzymi kryzys oraz długotrwałą recesję i raczej nie było w tamtym okresie poważnego krytyka wzrostu agregatu M2 czyli szerokiego pieniądza. Tani pieniądz pozwolił uchronić całą gospodarkę przed recesją m.in. poprzez rozruszanie gospodarki w sektorze budowlanym. W tamtym okresie działo się dokładnie to co my przeżyliśmy, co prawda w skali dużo mniejszej, w latach 2004-2008. Nie wiem czy ktoś namawiał kogoś do inwestowania w nieruchomości, ale prawdopodobnie pojawiały się takie głosy ? trochę chyba podobne do twojego ?ratujmy gospodarkę przed kryzysem zakupami? – jednak boom inwestycyjny nakręcały przede wszystkim rosnące ceny nieruchomości, a co za tym idzie zyski pierwszych inwestorów. Dlaczego ceny rosły? Popyt, podaż itd., w każdym bądź razie każdy chciał się załapać na odjeżdżający pociąg ? zupełnie tak jak w Polsce w 2007 roku. Tak na marginesie, chyba w 2007 roku nikt w Polsce nie krzyczał żeby ograniczyć kredyty hipoteczne, no chyba, że ja nie słyszałem. Oczywiście wszystko to nie może trwać wiecznie i taka bańka kiedyś pęka. Czy to źle? No nie najlepiej, ale tragedii nie ma bo takie bańki różnej maści już nie raz pękały i po kryzysie w danej branży oczyszczony rynek wracał do równowagi. Oczywiście mógłby ktoś powiedzieć, że FED powinien zareagować wcześniej i zmniejszyć ilość pieniądza na rynku. Muszę go zdziwić, zareagował. W roku 2003 agregat M2 wzrósł tylko 4%. (wzrosty w 1999 ? 5,8%, 2000 ? 6,5 %, 2001 ? 9%, 2002- 6 %). FED zareagował, ale nic się nie zmieniło. Mało tego, w 2004 roku starzy ekonomiści z chicagowskiej szkoły monetarnej musieli przyznać, że poza tradycyjnymi agregatami M1 i M2 istnieje jeszcze co najmniej jeden. Niestety odkryli również, że tego nowego agregatu czyli M3 nie da się w prosty sposób policzyć, gdyż pieniądz, który on odzwierciedla jest poza ewidencją. Czy można winić mędrców z FED? No pewnie, przecież powinni to przewidzieć i do swojej tabelki http://www.federalreserve.gov/releases/h6/hist/h6hist1.txt wstawić również M3. Zresztą sam Greenspan przyznał przed Kongresem, że popełnił błąd. Po takim wyznaniu trudno bronić Greenspana, ale tych szanowanych ekonomistów, rzucającym obecnie kamienie, chciałbym zapytać o ich stan wiedzy na temat agregatu M3 oraz jego poziomu przed rokiem 2005. Pytanie nie jest złośliwe, bo złośliwością byłoby pytanie o wiedzę przed rokiem 2005 na temat związku M3 z derywatami CDO, czyli prawdziwą przyczyną dzisiejszych problemów. Teraz o derywatach CDO pewnie już uczą nawet w liceach ekonomicznych, a fundusze emerytalne nie dotkną ich nawet kijem, ale mleko się rozlało i kryzys musi po tym posprzątać. Czy mleko musiało się rozlać? Tak, bo nikt nie przewidział, że wykipi, a gdy już kipiało to myślał, że dmuchaniem je w garnku utrzyma. Czy sprzątanie będzie uciążliwe? Nie wiem, jeszcze sprzątacze nie pokazali jak to zrobią.
PS
W powyższym znajdziesz oczywiście uproszczenia (np. brak analizy polityki stóp procentowych), ale pełna analiza to temat na nie jedną pracę naukową, które niewątpliwie już powstają.
PS2
Przepraszam, powinienem Ci jeszcze odpisać na temat banków, ale niestety nie mam czasu, a piszę raczej wolno. Szkoda, bo temat bardzo ciekawy, a moją wiedzę na ten temat uzupełniał dobrej klasy bankowiec. Może kiedyś poświęcę dłuższy wpis na moim blogu.
Źródeł obecnego kryzysu
Źródeł obecnego kryzysu należy szukać nie w latach 2000 – 2001, ale wcześniej. Trzeba cofnąć się do lat 90. Zaczęło się od roku 1998, kiedy Clinton wymusił na Kongresie zgodę na kredytowanie osób bez zaświadczeń o dochodach. Rok później pozwolono na łączenie bankowości inwestycyjnej z kredytowo – depozytową. Czego w nadzorze bankowym nie zniszczył Clinton, to zniszczył Bush, który dokończył dzieło swojego poprzednika i zniósł ostatnie przepisy, powstrzymujące banki przed wykonywaniem operacji o wysokim ryzyku. Kredytowanie niewypłacalnej biedoty ruszyło na dobre, z rządowym błogosławieństwem i z gwarancją ze strony finansowanych przez państwo firm.
Piszesz o bańce spekulacyjnej, ale to co zrobili Amerykanie, było zastąpieniem jednej bańki drugą. To było hasło "ludzie, przestańta się bawić w internety, kupujta nieruchomości". W dodatku druga bańka była groźniejsza od pierwszej, po tej pierwszej firmy internetowe się pozbierały. Poza tym inwestowanie w sieci nie było jeszcze rozpowszechnione tak bardzo, jak później inwestowanie w nieruchomości. A WTC? Cóż, faktycznie to było groźne dla gospodarki, ale tylko ze względów psychologicznych. Trzeba było uspokajać ludzi, gwarantować, że więcej się to nie powtórzy. Tymczasem podsycano panikę, by móc wprowadzić Patriot Act. Jaki z tego wszystkiego wniosek?
Po pierwsze ostatni kryzys pokazuje, że nie wolno opierać się tylko na jednej dziedzinie gospodarki. Uleganie wszelkiego rodzaju modom inwestycyjnym jest głupie i prowadzi do powstawania baniek spekulacyjnych. Trzeba wkładać swoje pieniądze w to, co potrafi się robić i w to, co jest potrzebne, nie w to, co jest modne.
Po drugie kryzys udowodnił, że rządowe interwencje w gospodarkę, mające na celu sztuczne przyspieszenie wzrostu, przynoszą więcej złego niż dobrego. Rząd może wspierać rozwój gospodarczy, ale powinien robić to w przemyślany sposób, np. stwarzając dobre warunki dla przedsiębiorców, ale dla przedsiębiorców odpowiedzialnych, walczących na rynku o swój byt, nie dla monopolistów, którzy mogą popełnić każdą głupotę, a w razie czego się ich znacjonalizuje. Poza tym należy odróżnić wspieranie rozwoju przez ograniczanie biurokracji i podatków, od "robienia" rozwoju, polegającego na zabawie stopami procentowymi i niszczeniu nadzoru bankowego.
Po trzecie trzeba przywrócić porządek w prawie bankowym, usunąć kredyty na dowód i inne absurdy. To kredyt na dowód i wszystkie możliwe rodzaje bankowości w jednym są przyczyną kryzysu. Płynie z tego proste przesłanie: pieniądze pożycza się ludziom odpowiedzialnym, którzy mają z czego zwrócić pożyczkę. Dla reszty jest Caritas, albo Pomoc Społeczna, nie bank.
Aha i jeszcze jedno. Piszesz,
Aha i jeszcze jedno. Piszesz, że zakupy to nowa bańka spekulacyjna, jak nieruchomości. Nie zgadzam się. Jak pisałem nie chodzi mi o kupowanie na siłę wszystkiego, co się da i co nie jest potrzebne, chodzi o to, by nie ulegać kryzysowej panice i nie ograniczać niepotrzebnie wydatków. Sam pisałeś o atakach na WTC, te ataki miały negatywny wpływ psychologiczny na Amerykanów, co mogło źle się odbić na gospodarce. Dzisiejsze straszenie kryzysem to takie WTC 2, próba nowego wzniecenia paniki, by wprowadzić socjalistyczny Patriot Act i pozwolić rządowi na interwencję we wszystko i na podporządkowanie władzy całej gospodarki, jak za starych, dobrych czasów. Uleganie takiej panice tylko pogłębi kryzys, gdy ludzie radykalnie ograniczą wydatki, to wielu przedsiębiorców pójdzie z torbami. Poza tym z handlu nie da się zrobić bańki spekulacyjnej choćby z tego powodu, że handluje się wszystkim. Poprzednie bańki powstały dlatego, że inwestowano w jedną, konkretną, aktualnie modną gałąź gospodarki, najpierw w wirtualne przedsiębiorstwa, później w nieruchomości. Tymczasem na rynku handluje się wszystkim, funkcjonuje na nim każda dziedzina gospodarki. Trzeba więc żyć nadal swoim życiem, nie bać się demonów, którymi straszą nas "eksperci" od śp. Gierka, nie żyć ponad stan, ale też nie ograniczać się niepotrzebnie. Tylko spokój społeczeństwa, powrót do monetaryzmu, przywrócenie porządku w prawie bankowym i prawdziwe urynkowienie gospodarki ( uczynienie jej przyjazną dla normalnych przedsiębiorstw, nie dla niezniszczalnych i bezkarnych monopoli ), sprawią, że dalszy rozwój kryzysu zostanie powstrzymany, a jego skutki złagodzone.
Co do kupowania to chyba już jesteśmy zgodni.
Co do pozostałych kwestii to za dużo tematów poruszyłeś, abym Ci mógł na wszystkie sensownie odpowiedzieć. Jak już wspomniałem piszę powoli i nawet na polemikę w jednym temacie musiałbym poświęcić zbyt dużo czas. Tym bardziej, że jak widzę sporo się zmieniło w makroekonomii i moja wiedza wymagałaby gruntownego odświeżenia. W związku z tym zacytuję Ci jedynie dogmat ekonomiczny, który będzie prawdziwy zawsze – Każda ekspansja (nie tylko “bańki”) hoduje w sobie przyszłą recesję. Jeżeli chcesz powstrzymać kryzys to zapłacisz za to słono, a on i tak się pojawi, tylko później. M.in. zapomniało o tym FED, zaklinając deszcz przez ostatnie trzy lata. A może wiedziało?
Cóż, ja dogmaty odrzucam,
Cóż, ja dogmaty odrzucam, dogmat to zakaz myślenia. Owszem, to prawda, że raz jest boom ekonomiczny, a raz kryzys. Z tym hodowaniem to nie jest jednak tak, że recesja wynika automatycznie z ekspansji i kryzys się robi sam, to bzdura. Gdyby rozwój gospodarczy odbywał się w sposób normalny, bez tworzenia kolejnych baniek spekulacyjnych i bez zastępowania normalnego, rozsądnego prawa idiotyzmami, wtedy po boomie nastąpiłoby zwyczajne spowolnienie. Gospodarka, która pędziła zaczęłaby się ślimaczyć, stan ten trwałby do kolejnego zastrzyku energii, ale wszystko odbywałoby się w sposób zrównoważony i łagodny. Nic nie działoby się nagle, nie byłoby nagłych, "zaskakujących" bankructw, zwolnień i całej tej histerii. Niestety, rząd amerykański wmieszał się w gospodarkę swojego kraju i wmieszał się w sposób wyjątkowo durny, powiązania międzynarodowe zaczęły działać i kryzys rozlał się na cały świat.
No to widzę Ja, że i w temacie cykli koniunturalnych
powoli dochodzimy do porozumienia. Jednak rozwój gospodarczy nigdy nie będzie odbywał się w sposób normalny w Twoim rozumieniu, gdyż świat nie jest idealnych. Abstrahując od czynników zewnetrznych, które zazwyczaj taki rozwój mogą zaburzać, Twój postulat prawdopodobnie mógłby zostać spełniony tylko wtedy, gdyby uczestnikami rynku byli jedynie moralni i mądrzy managerowie i … politycy.
PS
O ile dobrze pamiętam, pojęcia kryzysu wewnętrznego nie było jedynie w ekonomii politcznej socjalizmu, ale mogę się mylić. Niestety nie mam Oskara Lange na półce.
Socjalizm sam w sobie był
Socjalizm sam w sobie był kryzysem, więc dobrze, że nie mnożyli pojęć ponad potrzebę.
Nie wiem Ja, czy chciałeś być kontrowersyjny,
ale wyszło Ci nie gorzej niż Trybunie. Zachęcanie ludzi do nadmiernej konsumpcji, w niepewnych czasach, to być może jest sposób na lekkie złagodzenie kryzysu, ale niektórzy tego kryzysu mogą nie przeżyć.
Nie chce mi się sięgać na półkę po Ekonomię Nordhausa i Samuelsona, ale o ile pamiętam to cykle koniunktury ze wzrostami i kryzysami był, są i będą zawsze. Taki mechanizm wolnego rynku. Mechanizm, który umożliwia samoregulację. Mechanizm bardzo potrzebny, gdyż oczyszcza rynek np. z nieefektywnych przedsiębiorstw.
Czy kryzysu można było uniknąć? Śmiem twierdzić, że nie, co najwyżej mógłby on mieć inną skalę. Powodem skali kryzysu na rynku amerykańskim, o ile wiem, były nowe instrumenty finansowe związane z kredytami hipotecznymi, ale powodem kryzysu było, jak zwykle, przegrzanie. W tym przypadku przegrzanie na rynku nieruchomości. Kredyt na nieruchomość dostawał każdy, który miał tętno. Zresztą u nas też i dlatego jednym z powodów kryzysu w Polsce będzie sytuacja na rynku nieruchomości, który jest przegrzany. W przyszłym roku pojawi się kilkaset tysięcy bezrobotnych polskich budowlanców, którzy nie kupią wyrobów bądź nie skorzystają z usług polskiego pracownika. Ci z koleji nie kupią itd. itp. (pozostaje jeszcze kiepski eksport). Jeżeli teraz obkupią się w dobra nie do końca potrzebne i nie będą mieli odłożonej “na czarną godzinę” gotówki, to później może im zabraknąć na przysłowiowy chleb.
Co rozumiesz przez “nadmierną” konsumpcję?
Przecież pisałem w odpowiedzi do fM, że nie chcę promować postawy "ludzie bierzta kredyty, idźta na sklepy i kupujta więcej niż uniesieta, zeżreta i wysrata". Chodziło mi tylko i wyłącznie o to, by nie wpadać w kryzysową histerię i nie ograniczać niepotrzebnie wydatków, bo to tylko pogarsza sprawę.
Piszesz o tym, że raz jest boom, a raz kryzys i masz rację, ale kryzys nigdy nie wynika sam z siebie, nie pojawia się on nagle w środku koniunktury, bo tak musi być. Kryzys ma swoje przyczyny, w tym przypadku przyczyn było kilka. Pierwsza to Greenspan. Greenspan wyprodukował mnóstwo dolarów, powodując tym samym inflację i jednocześnie zaczął się bawić stopami procentowymi. Wyszło z tego tyle, że amerykański rząd dotował udzielanie kredytów. A bankierzy kredytów mogli udzielać wszystkim i na wszystko i to jest przyczyna druga. Zniszczono pewne zabezpieczenia, które zakazywały łączenia wszystkich możliwych rodzajów działalności bankowej w jedną całość i nie pozwalały na kredytowanie ludzi bez dochodów. Banki skorzystały, zaczęto łączyć bankowość inwestycyjną ( a inwestowano głównie w nieruchomości, na które boom się skończył, jakoś nikt nie przewidział, że nie można budować w nieskończoność ) z bankowością kredytowo – depozytową. Udzielano kredytów na dowód pod hasłem "pieniądze ci się należą", wielu z tych, co kredyty wzięło nie miało z czego ich spłacić. Trzecia przyczyna to monopole, szczególnie bankowe. Potężne banki nie mogły upaść, bo byłaby to katastrofa, więc rządy zaczęły na gwałt nacjonalizować wszystko, co plajtujące.
Czy nie można było temu zapobiec? Można było. Wystarczyło trzymać się monetaryzmu i równoważyć wartość produkowanej waluty i dostępnych na rynku towarów i usług. Po drugie trzeba było nie majstrować przy prawie bankowym. Po trzecie trzeba było zrezygnować z promowania budownictwa, jako koła zamachowego gospodarki, to głupota. Wystarczyło nie robić głupot i kryzysu by nie było. Niestety Amerykanie głupot narobili multum i z Ameryki, dzięki różnym powiązaniom gospodarczym, kryzys rozlał się na cały świat. Co teraz? Teraz kryzys jest, za późno na zapobieganie, ale można łagodzić skutki i zabezpieczać się na przyszłość. Jako zabezpieczenie konieczne jest przywrócenie porządku w prawie bankowym. Każdy kraj powinien zakać tworzenia banków, które zajmują się wszystkim, powinien też zakazywać kredytów na dowód. Nie masz zaświadczenia o odpowiednio wysokich dochodach, nie dostaniesz pieniędzy, bo nie będziesz miał z czego oddać. A co zrobić, żeby złagodzić skutki? Żeby złagodzić skutki trzeba promować małą i średnią przedsiębiorczość. Kryzys wywołały molochy, które zachowywały się w sposób nieodpowiedzialny, a teraz mają największe kłopoty. Trzeba więc wspierać ludzi z pomysłami na własny biznes, ludzi, którzy chcieliby zaistnieć na rynku i tych, którzy już mają małe i średnie firmy. Jak? Po pierwsze maksymalnie uprościć system podatkowy i obniżyć podatki. Po drugie tępić biurokrację, która jest w stanie wykończyć każdą małą firmę. Po trzecie edukować ludzi, zapoznawać ich z procedurami, radzić co mają zrobić, by wszystko odbyło się szybko i bezboleśnie.
A jeśli chodzi o konsumpcję, to jak mówiłem brak pewności siebie jest równie zły, co jej nadmiar. Nie mówię o tym, by żyć ponad stan i wydawać tyle, ile się zarabia, albo i więcej, mówię, by nie wpadać w histerię i żeby nie ograniczać niepotrzebnie wydatków, bo to nie pomoże w czasie kryzysu nikomu.
Chyba to nie jest takie proste,
ale aby Ci spróbować odpowiedzieć pójdę jednak po Ekonomię z półki. Ostatni raz czytałem ją jakieś 10 lat temu, więc mi trochę zejdzie.
PS
Może faktycznie Cię nie zrozumiałem, ale Ty pisałeś o 10 deko, czy kilogramie, a ludzie, nawet nastraszeni Trybuną, raczej na przyszłość tak nie oszczędzają. Oszczędzają nie kupując jakiegoś planowanego dobra trwałego, co w przypadku obawy przed utratą pracy lub np. spadkiem zleceń jest jak najbardziej słuszne.
Tak jak przypuszczałem nie jest,
ale jescze poczytam. Teraz np. Sorosa http://www.mostlysavingmoney.com/utilities/The_New_Paradigm_For_Financial_Markets.pdf
PS
Widzi mi się, że uzbiera się na sążnisty wpis.
Dobrze, poczekam na odpowiedź.
Być może się mylę, ale nadal uważam, że kryzysu można było uniknąć i że wciąż można złagodzić jego skutki. Czy Nordhaus, Samuelson i Soros mają inne zdanie na ten temat? Nie wiem, być może, być może ich zdanie mnie przekona, być może nie.
Tak jak przypuszczałem nie jest to takie proste.
Może nie tak. Teraz sporej części analityków, ekonomistów i komentatorów wydaje się to proste i oczywisty i każdy wie jak należało postąpić, ale w 2000, 2001 roku nikt nie krytykował posunięć Greenspana, a to właśnie w tych latach należy szukać źródeł obecnego kryzysu. Działania FED w tamtym okresie były reakcją na pęknięcie bańki internetowej w 2000 roku oraz na ataki terrorystyczny w 2001. Oba te wydarzenia mogły spowodować olbrzymi kryzys oraz długotrwałą recesję i raczej nie było w tamtym okresie poważnego krytyka wzrostu agregatu M2 czyli szerokiego pieniądza. Tani pieniądz pozwolił uchronić całą gospodarkę przed recesją m.in. poprzez rozruszanie gospodarki w sektorze budowlanym. W tamtym okresie działo się dokładnie to co my przeżyliśmy, co prawda w skali dużo mniejszej, w latach 2004-2008. Nie wiem czy ktoś namawiał kogoś do inwestowania w nieruchomości, ale prawdopodobnie pojawiały się takie głosy ? trochę chyba podobne do twojego ?ratujmy gospodarkę przed kryzysem zakupami? – jednak boom inwestycyjny nakręcały przede wszystkim rosnące ceny nieruchomości, a co za tym idzie zyski pierwszych inwestorów. Dlaczego ceny rosły? Popyt, podaż itd., w każdym bądź razie każdy chciał się załapać na odjeżdżający pociąg ? zupełnie tak jak w Polsce w 2007 roku. Tak na marginesie, chyba w 2007 roku nikt w Polsce nie krzyczał żeby ograniczyć kredyty hipoteczne, no chyba, że ja nie słyszałem. Oczywiście wszystko to nie może trwać wiecznie i taka bańka kiedyś pęka. Czy to źle? No nie najlepiej, ale tragedii nie ma bo takie bańki różnej maści już nie raz pękały i po kryzysie w danej branży oczyszczony rynek wracał do równowagi. Oczywiście mógłby ktoś powiedzieć, że FED powinien zareagować wcześniej i zmniejszyć ilość pieniądza na rynku. Muszę go zdziwić, zareagował. W roku 2003 agregat M2 wzrósł tylko 4%. (wzrosty w 1999 ? 5,8%, 2000 ? 6,5 %, 2001 ? 9%, 2002- 6 %). FED zareagował, ale nic się nie zmieniło. Mało tego, w 2004 roku starzy ekonomiści z chicagowskiej szkoły monetarnej musieli przyznać, że poza tradycyjnymi agregatami M1 i M2 istnieje jeszcze co najmniej jeden. Niestety odkryli również, że tego nowego agregatu czyli M3 nie da się w prosty sposób policzyć, gdyż pieniądz, który on odzwierciedla jest poza ewidencją. Czy można winić mędrców z FED? No pewnie, przecież powinni to przewidzieć i do swojej tabelki http://www.federalreserve.gov/releases/h6/hist/h6hist1.txt wstawić również M3. Zresztą sam Greenspan przyznał przed Kongresem, że popełnił błąd. Po takim wyznaniu trudno bronić Greenspana, ale tych szanowanych ekonomistów, rzucającym obecnie kamienie, chciałbym zapytać o ich stan wiedzy na temat agregatu M3 oraz jego poziomu przed rokiem 2005. Pytanie nie jest złośliwe, bo złośliwością byłoby pytanie o wiedzę przed rokiem 2005 na temat związku M3 z derywatami CDO, czyli prawdziwą przyczyną dzisiejszych problemów. Teraz o derywatach CDO pewnie już uczą nawet w liceach ekonomicznych, a fundusze emerytalne nie dotkną ich nawet kijem, ale mleko się rozlało i kryzys musi po tym posprzątać. Czy mleko musiało się rozlać? Tak, bo nikt nie przewidział, że wykipi, a gdy już kipiało to myślał, że dmuchaniem je w garnku utrzyma. Czy sprzątanie będzie uciążliwe? Nie wiem, jeszcze sprzątacze nie pokazali jak to zrobią.
PS
W powyższym znajdziesz oczywiście uproszczenia (np. brak analizy polityki stóp procentowych), ale pełna analiza to temat na nie jedną pracę naukową, które niewątpliwie już powstają.
PS2
Przepraszam, powinienem Ci jeszcze odpisać na temat banków, ale niestety nie mam czasu, a piszę raczej wolno. Szkoda, bo temat bardzo ciekawy, a moją wiedzę na ten temat uzupełniał dobrej klasy bankowiec. Może kiedyś poświęcę dłuższy wpis na moim blogu.
Źródeł obecnego kryzysu
Źródeł obecnego kryzysu należy szukać nie w latach 2000 – 2001, ale wcześniej. Trzeba cofnąć się do lat 90. Zaczęło się od roku 1998, kiedy Clinton wymusił na Kongresie zgodę na kredytowanie osób bez zaświadczeń o dochodach. Rok później pozwolono na łączenie bankowości inwestycyjnej z kredytowo – depozytową. Czego w nadzorze bankowym nie zniszczył Clinton, to zniszczył Bush, który dokończył dzieło swojego poprzednika i zniósł ostatnie przepisy, powstrzymujące banki przed wykonywaniem operacji o wysokim ryzyku. Kredytowanie niewypłacalnej biedoty ruszyło na dobre, z rządowym błogosławieństwem i z gwarancją ze strony finansowanych przez państwo firm.
Piszesz o bańce spekulacyjnej, ale to co zrobili Amerykanie, było zastąpieniem jednej bańki drugą. To było hasło "ludzie, przestańta się bawić w internety, kupujta nieruchomości". W dodatku druga bańka była groźniejsza od pierwszej, po tej pierwszej firmy internetowe się pozbierały. Poza tym inwestowanie w sieci nie było jeszcze rozpowszechnione tak bardzo, jak później inwestowanie w nieruchomości. A WTC? Cóż, faktycznie to było groźne dla gospodarki, ale tylko ze względów psychologicznych. Trzeba było uspokajać ludzi, gwarantować, że więcej się to nie powtórzy. Tymczasem podsycano panikę, by móc wprowadzić Patriot Act. Jaki z tego wszystkiego wniosek?
Po pierwsze ostatni kryzys pokazuje, że nie wolno opierać się tylko na jednej dziedzinie gospodarki. Uleganie wszelkiego rodzaju modom inwestycyjnym jest głupie i prowadzi do powstawania baniek spekulacyjnych. Trzeba wkładać swoje pieniądze w to, co potrafi się robić i w to, co jest potrzebne, nie w to, co jest modne.
Po drugie kryzys udowodnił, że rządowe interwencje w gospodarkę, mające na celu sztuczne przyspieszenie wzrostu, przynoszą więcej złego niż dobrego. Rząd może wspierać rozwój gospodarczy, ale powinien robić to w przemyślany sposób, np. stwarzając dobre warunki dla przedsiębiorców, ale dla przedsiębiorców odpowiedzialnych, walczących na rynku o swój byt, nie dla monopolistów, którzy mogą popełnić każdą głupotę, a w razie czego się ich znacjonalizuje. Poza tym należy odróżnić wspieranie rozwoju przez ograniczanie biurokracji i podatków, od "robienia" rozwoju, polegającego na zabawie stopami procentowymi i niszczeniu nadzoru bankowego.
Po trzecie trzeba przywrócić porządek w prawie bankowym, usunąć kredyty na dowód i inne absurdy. To kredyt na dowód i wszystkie możliwe rodzaje bankowości w jednym są przyczyną kryzysu. Płynie z tego proste przesłanie: pieniądze pożycza się ludziom odpowiedzialnym, którzy mają z czego zwrócić pożyczkę. Dla reszty jest Caritas, albo Pomoc Społeczna, nie bank.
Aha i jeszcze jedno. Piszesz,
Aha i jeszcze jedno. Piszesz, że zakupy to nowa bańka spekulacyjna, jak nieruchomości. Nie zgadzam się. Jak pisałem nie chodzi mi o kupowanie na siłę wszystkiego, co się da i co nie jest potrzebne, chodzi o to, by nie ulegać kryzysowej panice i nie ograniczać niepotrzebnie wydatków. Sam pisałeś o atakach na WTC, te ataki miały negatywny wpływ psychologiczny na Amerykanów, co mogło źle się odbić na gospodarce. Dzisiejsze straszenie kryzysem to takie WTC 2, próba nowego wzniecenia paniki, by wprowadzić socjalistyczny Patriot Act i pozwolić rządowi na interwencję we wszystko i na podporządkowanie władzy całej gospodarki, jak za starych, dobrych czasów. Uleganie takiej panice tylko pogłębi kryzys, gdy ludzie radykalnie ograniczą wydatki, to wielu przedsiębiorców pójdzie z torbami. Poza tym z handlu nie da się zrobić bańki spekulacyjnej choćby z tego powodu, że handluje się wszystkim. Poprzednie bańki powstały dlatego, że inwestowano w jedną, konkretną, aktualnie modną gałąź gospodarki, najpierw w wirtualne przedsiębiorstwa, później w nieruchomości. Tymczasem na rynku handluje się wszystkim, funkcjonuje na nim każda dziedzina gospodarki. Trzeba więc żyć nadal swoim życiem, nie bać się demonów, którymi straszą nas "eksperci" od śp. Gierka, nie żyć ponad stan, ale też nie ograniczać się niepotrzebnie. Tylko spokój społeczeństwa, powrót do monetaryzmu, przywrócenie porządku w prawie bankowym i prawdziwe urynkowienie gospodarki ( uczynienie jej przyjazną dla normalnych przedsiębiorstw, nie dla niezniszczalnych i bezkarnych monopoli ), sprawią, że dalszy rozwój kryzysu zostanie powstrzymany, a jego skutki złagodzone.
Co do kupowania to chyba już jesteśmy zgodni.
Co do pozostałych kwestii to za dużo tematów poruszyłeś, abym Ci mógł na wszystkie sensownie odpowiedzieć. Jak już wspomniałem piszę powoli i nawet na polemikę w jednym temacie musiałbym poświęcić zbyt dużo czas. Tym bardziej, że jak widzę sporo się zmieniło w makroekonomii i moja wiedza wymagałaby gruntownego odświeżenia. W związku z tym zacytuję Ci jedynie dogmat ekonomiczny, który będzie prawdziwy zawsze – Każda ekspansja (nie tylko “bańki”) hoduje w sobie przyszłą recesję. Jeżeli chcesz powstrzymać kryzys to zapłacisz za to słono, a on i tak się pojawi, tylko później. M.in. zapomniało o tym FED, zaklinając deszcz przez ostatnie trzy lata. A może wiedziało?
Cóż, ja dogmaty odrzucam,
Cóż, ja dogmaty odrzucam, dogmat to zakaz myślenia. Owszem, to prawda, że raz jest boom ekonomiczny, a raz kryzys. Z tym hodowaniem to nie jest jednak tak, że recesja wynika automatycznie z ekspansji i kryzys się robi sam, to bzdura. Gdyby rozwój gospodarczy odbywał się w sposób normalny, bez tworzenia kolejnych baniek spekulacyjnych i bez zastępowania normalnego, rozsądnego prawa idiotyzmami, wtedy po boomie nastąpiłoby zwyczajne spowolnienie. Gospodarka, która pędziła zaczęłaby się ślimaczyć, stan ten trwałby do kolejnego zastrzyku energii, ale wszystko odbywałoby się w sposób zrównoważony i łagodny. Nic nie działoby się nagle, nie byłoby nagłych, "zaskakujących" bankructw, zwolnień i całej tej histerii. Niestety, rząd amerykański wmieszał się w gospodarkę swojego kraju i wmieszał się w sposób wyjątkowo durny, powiązania międzynarodowe zaczęły działać i kryzys rozlał się na cały świat.
No to widzę Ja, że i w temacie cykli koniunturalnych
powoli dochodzimy do porozumienia. Jednak rozwój gospodarczy nigdy nie będzie odbywał się w sposób normalny w Twoim rozumieniu, gdyż świat nie jest idealnych. Abstrahując od czynników zewnetrznych, które zazwyczaj taki rozwój mogą zaburzać, Twój postulat prawdopodobnie mógłby zostać spełniony tylko wtedy, gdyby uczestnikami rynku byli jedynie moralni i mądrzy managerowie i … politycy.
PS
O ile dobrze pamiętam, pojęcia kryzysu wewnętrznego nie było jedynie w ekonomii politcznej socjalizmu, ale mogę się mylić. Niestety nie mam Oskara Lange na półce.
Socjalizm sam w sobie był
Socjalizm sam w sobie był kryzysem, więc dobrze, że nie mnożyli pojęć ponad potrzebę.
Nie wiem Ja, czy chciałeś być kontrowersyjny,
ale wyszło Ci nie gorzej niż Trybunie. Zachęcanie ludzi do nadmiernej konsumpcji, w niepewnych czasach, to być może jest sposób na lekkie złagodzenie kryzysu, ale niektórzy tego kryzysu mogą nie przeżyć.
Nie chce mi się sięgać na półkę po Ekonomię Nordhausa i Samuelsona, ale o ile pamiętam to cykle koniunktury ze wzrostami i kryzysami był, są i będą zawsze. Taki mechanizm wolnego rynku. Mechanizm, który umożliwia samoregulację. Mechanizm bardzo potrzebny, gdyż oczyszcza rynek np. z nieefektywnych przedsiębiorstw.
Czy kryzysu można było uniknąć? Śmiem twierdzić, że nie, co najwyżej mógłby on mieć inną skalę. Powodem skali kryzysu na rynku amerykańskim, o ile wiem, były nowe instrumenty finansowe związane z kredytami hipotecznymi, ale powodem kryzysu było, jak zwykle, przegrzanie. W tym przypadku przegrzanie na rynku nieruchomości. Kredyt na nieruchomość dostawał każdy, który miał tętno. Zresztą u nas też i dlatego jednym z powodów kryzysu w Polsce będzie sytuacja na rynku nieruchomości, który jest przegrzany. W przyszłym roku pojawi się kilkaset tysięcy bezrobotnych polskich budowlanców, którzy nie kupią wyrobów bądź nie skorzystają z usług polskiego pracownika. Ci z koleji nie kupią itd. itp. (pozostaje jeszcze kiepski eksport). Jeżeli teraz obkupią się w dobra nie do końca potrzebne i nie będą mieli odłożonej “na czarną godzinę” gotówki, to później może im zabraknąć na przysłowiowy chleb.
Co rozumiesz przez “nadmierną” konsumpcję?
Przecież pisałem w odpowiedzi do fM, że nie chcę promować postawy "ludzie bierzta kredyty, idźta na sklepy i kupujta więcej niż uniesieta, zeżreta i wysrata". Chodziło mi tylko i wyłącznie o to, by nie wpadać w kryzysową histerię i nie ograniczać niepotrzebnie wydatków, bo to tylko pogarsza sprawę.
Piszesz o tym, że raz jest boom, a raz kryzys i masz rację, ale kryzys nigdy nie wynika sam z siebie, nie pojawia się on nagle w środku koniunktury, bo tak musi być. Kryzys ma swoje przyczyny, w tym przypadku przyczyn było kilka. Pierwsza to Greenspan. Greenspan wyprodukował mnóstwo dolarów, powodując tym samym inflację i jednocześnie zaczął się bawić stopami procentowymi. Wyszło z tego tyle, że amerykański rząd dotował udzielanie kredytów. A bankierzy kredytów mogli udzielać wszystkim i na wszystko i to jest przyczyna druga. Zniszczono pewne zabezpieczenia, które zakazywały łączenia wszystkich możliwych rodzajów działalności bankowej w jedną całość i nie pozwalały na kredytowanie ludzi bez dochodów. Banki skorzystały, zaczęto łączyć bankowość inwestycyjną ( a inwestowano głównie w nieruchomości, na które boom się skończył, jakoś nikt nie przewidział, że nie można budować w nieskończoność ) z bankowością kredytowo – depozytową. Udzielano kredytów na dowód pod hasłem "pieniądze ci się należą", wielu z tych, co kredyty wzięło nie miało z czego ich spłacić. Trzecia przyczyna to monopole, szczególnie bankowe. Potężne banki nie mogły upaść, bo byłaby to katastrofa, więc rządy zaczęły na gwałt nacjonalizować wszystko, co plajtujące.
Czy nie można było temu zapobiec? Można było. Wystarczyło trzymać się monetaryzmu i równoważyć wartość produkowanej waluty i dostępnych na rynku towarów i usług. Po drugie trzeba było nie majstrować przy prawie bankowym. Po trzecie trzeba było zrezygnować z promowania budownictwa, jako koła zamachowego gospodarki, to głupota. Wystarczyło nie robić głupot i kryzysu by nie było. Niestety Amerykanie głupot narobili multum i z Ameryki, dzięki różnym powiązaniom gospodarczym, kryzys rozlał się na cały świat. Co teraz? Teraz kryzys jest, za późno na zapobieganie, ale można łagodzić skutki i zabezpieczać się na przyszłość. Jako zabezpieczenie konieczne jest przywrócenie porządku w prawie bankowym. Każdy kraj powinien zakać tworzenia banków, które zajmują się wszystkim, powinien też zakazywać kredytów na dowód. Nie masz zaświadczenia o odpowiednio wysokich dochodach, nie dostaniesz pieniędzy, bo nie będziesz miał z czego oddać. A co zrobić, żeby złagodzić skutki? Żeby złagodzić skutki trzeba promować małą i średnią przedsiębiorczość. Kryzys wywołały molochy, które zachowywały się w sposób nieodpowiedzialny, a teraz mają największe kłopoty. Trzeba więc wspierać ludzi z pomysłami na własny biznes, ludzi, którzy chcieliby zaistnieć na rynku i tych, którzy już mają małe i średnie firmy. Jak? Po pierwsze maksymalnie uprościć system podatkowy i obniżyć podatki. Po drugie tępić biurokrację, która jest w stanie wykończyć każdą małą firmę. Po trzecie edukować ludzi, zapoznawać ich z procedurami, radzić co mają zrobić, by wszystko odbyło się szybko i bezboleśnie.
A jeśli chodzi o konsumpcję, to jak mówiłem brak pewności siebie jest równie zły, co jej nadmiar. Nie mówię o tym, by żyć ponad stan i wydawać tyle, ile się zarabia, albo i więcej, mówię, by nie wpadać w histerię i żeby nie ograniczać niepotrzebnie wydatków, bo to nie pomoże w czasie kryzysu nikomu.
Chyba to nie jest takie proste,
ale aby Ci spróbować odpowiedzieć pójdę jednak po Ekonomię z półki. Ostatni raz czytałem ją jakieś 10 lat temu, więc mi trochę zejdzie.
PS
Może faktycznie Cię nie zrozumiałem, ale Ty pisałeś o 10 deko, czy kilogramie, a ludzie, nawet nastraszeni Trybuną, raczej na przyszłość tak nie oszczędzają. Oszczędzają nie kupując jakiegoś planowanego dobra trwałego, co w przypadku obawy przed utratą pracy lub np. spadkiem zleceń jest jak najbardziej słuszne.
Tak jak przypuszczałem nie jest,
ale jescze poczytam. Teraz np. Sorosa http://www.mostlysavingmoney.com/utilities/The_New_Paradigm_For_Financial_Markets.pdf
PS
Widzi mi się, że uzbiera się na sążnisty wpis.
Dobrze, poczekam na odpowiedź.
Być może się mylę, ale nadal uważam, że kryzysu można było uniknąć i że wciąż można złagodzić jego skutki. Czy Nordhaus, Samuelson i Soros mają inne zdanie na ten temat? Nie wiem, być może, być może ich zdanie mnie przekona, być może nie.
Tak jak przypuszczałem nie jest to takie proste.
Może nie tak. Teraz sporej części analityków, ekonomistów i komentatorów wydaje się to proste i oczywisty i każdy wie jak należało postąpić, ale w 2000, 2001 roku nikt nie krytykował posunięć Greenspana, a to właśnie w tych latach należy szukać źródeł obecnego kryzysu. Działania FED w tamtym okresie były reakcją na pęknięcie bańki internetowej w 2000 roku oraz na ataki terrorystyczny w 2001. Oba te wydarzenia mogły spowodować olbrzymi kryzys oraz długotrwałą recesję i raczej nie było w tamtym okresie poważnego krytyka wzrostu agregatu M2 czyli szerokiego pieniądza. Tani pieniądz pozwolił uchronić całą gospodarkę przed recesją m.in. poprzez rozruszanie gospodarki w sektorze budowlanym. W tamtym okresie działo się dokładnie to co my przeżyliśmy, co prawda w skali dużo mniejszej, w latach 2004-2008. Nie wiem czy ktoś namawiał kogoś do inwestowania w nieruchomości, ale prawdopodobnie pojawiały się takie głosy ? trochę chyba podobne do twojego ?ratujmy gospodarkę przed kryzysem zakupami? – jednak boom inwestycyjny nakręcały przede wszystkim rosnące ceny nieruchomości, a co za tym idzie zyski pierwszych inwestorów. Dlaczego ceny rosły? Popyt, podaż itd., w każdym bądź razie każdy chciał się załapać na odjeżdżający pociąg ? zupełnie tak jak w Polsce w 2007 roku. Tak na marginesie, chyba w 2007 roku nikt w Polsce nie krzyczał żeby ograniczyć kredyty hipoteczne, no chyba, że ja nie słyszałem. Oczywiście wszystko to nie może trwać wiecznie i taka bańka kiedyś pęka. Czy to źle? No nie najlepiej, ale tragedii nie ma bo takie bańki różnej maści już nie raz pękały i po kryzysie w danej branży oczyszczony rynek wracał do równowagi. Oczywiście mógłby ktoś powiedzieć, że FED powinien zareagować wcześniej i zmniejszyć ilość pieniądza na rynku. Muszę go zdziwić, zareagował. W roku 2003 agregat M2 wzrósł tylko 4%. (wzrosty w 1999 ? 5,8%, 2000 ? 6,5 %, 2001 ? 9%, 2002- 6 %). FED zareagował, ale nic się nie zmieniło. Mało tego, w 2004 roku starzy ekonomiści z chicagowskiej szkoły monetarnej musieli przyznać, że poza tradycyjnymi agregatami M1 i M2 istnieje jeszcze co najmniej jeden. Niestety odkryli również, że tego nowego agregatu czyli M3 nie da się w prosty sposób policzyć, gdyż pieniądz, który on odzwierciedla jest poza ewidencją. Czy można winić mędrców z FED? No pewnie, przecież powinni to przewidzieć i do swojej tabelki http://www.federalreserve.gov/releases/h6/hist/h6hist1.txt wstawić również M3. Zresztą sam Greenspan przyznał przed Kongresem, że popełnił błąd. Po takim wyznaniu trudno bronić Greenspana, ale tych szanowanych ekonomistów, rzucającym obecnie kamienie, chciałbym zapytać o ich stan wiedzy na temat agregatu M3 oraz jego poziomu przed rokiem 2005. Pytanie nie jest złośliwe, bo złośliwością byłoby pytanie o wiedzę przed rokiem 2005 na temat związku M3 z derywatami CDO, czyli prawdziwą przyczyną dzisiejszych problemów. Teraz o derywatach CDO pewnie już uczą nawet w liceach ekonomicznych, a fundusze emerytalne nie dotkną ich nawet kijem, ale mleko się rozlało i kryzys musi po tym posprzątać. Czy mleko musiało się rozlać? Tak, bo nikt nie przewidział, że wykipi, a gdy już kipiało to myślał, że dmuchaniem je w garnku utrzyma. Czy sprzątanie będzie uciążliwe? Nie wiem, jeszcze sprzątacze nie pokazali jak to zrobią.
PS
W powyższym znajdziesz oczywiście uproszczenia (np. brak analizy polityki stóp procentowych), ale pełna analiza to temat na nie jedną pracę naukową, które niewątpliwie już powstają.
PS2
Przepraszam, powinienem Ci jeszcze odpisać na temat banków, ale niestety nie mam czasu, a piszę raczej wolno. Szkoda, bo temat bardzo ciekawy, a moją wiedzę na ten temat uzupełniał dobrej klasy bankowiec. Może kiedyś poświęcę dłuższy wpis na moim blogu.
Źródeł obecnego kryzysu
Źródeł obecnego kryzysu należy szukać nie w latach 2000 – 2001, ale wcześniej. Trzeba cofnąć się do lat 90. Zaczęło się od roku 1998, kiedy Clinton wymusił na Kongresie zgodę na kredytowanie osób bez zaświadczeń o dochodach. Rok później pozwolono na łączenie bankowości inwestycyjnej z kredytowo – depozytową. Czego w nadzorze bankowym nie zniszczył Clinton, to zniszczył Bush, który dokończył dzieło swojego poprzednika i zniósł ostatnie przepisy, powstrzymujące banki przed wykonywaniem operacji o wysokim ryzyku. Kredytowanie niewypłacalnej biedoty ruszyło na dobre, z rządowym błogosławieństwem i z gwarancją ze strony finansowanych przez państwo firm.
Piszesz o bańce spekulacyjnej, ale to co zrobili Amerykanie, było zastąpieniem jednej bańki drugą. To było hasło "ludzie, przestańta się bawić w internety, kupujta nieruchomości". W dodatku druga bańka była groźniejsza od pierwszej, po tej pierwszej firmy internetowe się pozbierały. Poza tym inwestowanie w sieci nie było jeszcze rozpowszechnione tak bardzo, jak później inwestowanie w nieruchomości. A WTC? Cóż, faktycznie to było groźne dla gospodarki, ale tylko ze względów psychologicznych. Trzeba było uspokajać ludzi, gwarantować, że więcej się to nie powtórzy. Tymczasem podsycano panikę, by móc wprowadzić Patriot Act. Jaki z tego wszystkiego wniosek?
Po pierwsze ostatni kryzys pokazuje, że nie wolno opierać się tylko na jednej dziedzinie gospodarki. Uleganie wszelkiego rodzaju modom inwestycyjnym jest głupie i prowadzi do powstawania baniek spekulacyjnych. Trzeba wkładać swoje pieniądze w to, co potrafi się robić i w to, co jest potrzebne, nie w to, co jest modne.
Po drugie kryzys udowodnił, że rządowe interwencje w gospodarkę, mające na celu sztuczne przyspieszenie wzrostu, przynoszą więcej złego niż dobrego. Rząd może wspierać rozwój gospodarczy, ale powinien robić to w przemyślany sposób, np. stwarzając dobre warunki dla przedsiębiorców, ale dla przedsiębiorców odpowiedzialnych, walczących na rynku o swój byt, nie dla monopolistów, którzy mogą popełnić każdą głupotę, a w razie czego się ich znacjonalizuje. Poza tym należy odróżnić wspieranie rozwoju przez ograniczanie biurokracji i podatków, od "robienia" rozwoju, polegającego na zabawie stopami procentowymi i niszczeniu nadzoru bankowego.
Po trzecie trzeba przywrócić porządek w prawie bankowym, usunąć kredyty na dowód i inne absurdy. To kredyt na dowód i wszystkie możliwe rodzaje bankowości w jednym są przyczyną kryzysu. Płynie z tego proste przesłanie: pieniądze pożycza się ludziom odpowiedzialnym, którzy mają z czego zwrócić pożyczkę. Dla reszty jest Caritas, albo Pomoc Społeczna, nie bank.
Aha i jeszcze jedno. Piszesz,
Aha i jeszcze jedno. Piszesz, że zakupy to nowa bańka spekulacyjna, jak nieruchomości. Nie zgadzam się. Jak pisałem nie chodzi mi o kupowanie na siłę wszystkiego, co się da i co nie jest potrzebne, chodzi o to, by nie ulegać kryzysowej panice i nie ograniczać niepotrzebnie wydatków. Sam pisałeś o atakach na WTC, te ataki miały negatywny wpływ psychologiczny na Amerykanów, co mogło źle się odbić na gospodarce. Dzisiejsze straszenie kryzysem to takie WTC 2, próba nowego wzniecenia paniki, by wprowadzić socjalistyczny Patriot Act i pozwolić rządowi na interwencję we wszystko i na podporządkowanie władzy całej gospodarki, jak za starych, dobrych czasów. Uleganie takiej panice tylko pogłębi kryzys, gdy ludzie radykalnie ograniczą wydatki, to wielu przedsiębiorców pójdzie z torbami. Poza tym z handlu nie da się zrobić bańki spekulacyjnej choćby z tego powodu, że handluje się wszystkim. Poprzednie bańki powstały dlatego, że inwestowano w jedną, konkretną, aktualnie modną gałąź gospodarki, najpierw w wirtualne przedsiębiorstwa, później w nieruchomości. Tymczasem na rynku handluje się wszystkim, funkcjonuje na nim każda dziedzina gospodarki. Trzeba więc żyć nadal swoim życiem, nie bać się demonów, którymi straszą nas "eksperci" od śp. Gierka, nie żyć ponad stan, ale też nie ograniczać się niepotrzebnie. Tylko spokój społeczeństwa, powrót do monetaryzmu, przywrócenie porządku w prawie bankowym i prawdziwe urynkowienie gospodarki ( uczynienie jej przyjazną dla normalnych przedsiębiorstw, nie dla niezniszczalnych i bezkarnych monopoli ), sprawią, że dalszy rozwój kryzysu zostanie powstrzymany, a jego skutki złagodzone.
Co do kupowania to chyba już jesteśmy zgodni.
Co do pozostałych kwestii to za dużo tematów poruszyłeś, abym Ci mógł na wszystkie sensownie odpowiedzieć. Jak już wspomniałem piszę powoli i nawet na polemikę w jednym temacie musiałbym poświęcić zbyt dużo czas. Tym bardziej, że jak widzę sporo się zmieniło w makroekonomii i moja wiedza wymagałaby gruntownego odświeżenia. W związku z tym zacytuję Ci jedynie dogmat ekonomiczny, który będzie prawdziwy zawsze – Każda ekspansja (nie tylko “bańki”) hoduje w sobie przyszłą recesję. Jeżeli chcesz powstrzymać kryzys to zapłacisz za to słono, a on i tak się pojawi, tylko później. M.in. zapomniało o tym FED, zaklinając deszcz przez ostatnie trzy lata. A może wiedziało?
Cóż, ja dogmaty odrzucam,
Cóż, ja dogmaty odrzucam, dogmat to zakaz myślenia. Owszem, to prawda, że raz jest boom ekonomiczny, a raz kryzys. Z tym hodowaniem to nie jest jednak tak, że recesja wynika automatycznie z ekspansji i kryzys się robi sam, to bzdura. Gdyby rozwój gospodarczy odbywał się w sposób normalny, bez tworzenia kolejnych baniek spekulacyjnych i bez zastępowania normalnego, rozsądnego prawa idiotyzmami, wtedy po boomie nastąpiłoby zwyczajne spowolnienie. Gospodarka, która pędziła zaczęłaby się ślimaczyć, stan ten trwałby do kolejnego zastrzyku energii, ale wszystko odbywałoby się w sposób zrównoważony i łagodny. Nic nie działoby się nagle, nie byłoby nagłych, "zaskakujących" bankructw, zwolnień i całej tej histerii. Niestety, rząd amerykański wmieszał się w gospodarkę swojego kraju i wmieszał się w sposób wyjątkowo durny, powiązania międzynarodowe zaczęły działać i kryzys rozlał się na cały świat.
No to widzę Ja, że i w temacie cykli koniunturalnych
powoli dochodzimy do porozumienia. Jednak rozwój gospodarczy nigdy nie będzie odbywał się w sposób normalny w Twoim rozumieniu, gdyż świat nie jest idealnych. Abstrahując od czynników zewnetrznych, które zazwyczaj taki rozwój mogą zaburzać, Twój postulat prawdopodobnie mógłby zostać spełniony tylko wtedy, gdyby uczestnikami rynku byli jedynie moralni i mądrzy managerowie i … politycy.
PS
O ile dobrze pamiętam, pojęcia kryzysu wewnętrznego nie było jedynie w ekonomii politcznej socjalizmu, ale mogę się mylić. Niestety nie mam Oskara Lange na półce.
Socjalizm sam w sobie był
Socjalizm sam w sobie był kryzysem, więc dobrze, że nie mnożyli pojęć ponad potrzebę.
Nie wiem Ja, czy chciałeś być kontrowersyjny,
ale wyszło Ci nie gorzej niż Trybunie. Zachęcanie ludzi do nadmiernej konsumpcji, w niepewnych czasach, to być może jest sposób na lekkie złagodzenie kryzysu, ale niektórzy tego kryzysu mogą nie przeżyć.
Nie chce mi się sięgać na półkę po Ekonomię Nordhausa i Samuelsona, ale o ile pamiętam to cykle koniunktury ze wzrostami i kryzysami był, są i będą zawsze. Taki mechanizm wolnego rynku. Mechanizm, który umożliwia samoregulację. Mechanizm bardzo potrzebny, gdyż oczyszcza rynek np. z nieefektywnych przedsiębiorstw.
Czy kryzysu można było uniknąć? Śmiem twierdzić, że nie, co najwyżej mógłby on mieć inną skalę. Powodem skali kryzysu na rynku amerykańskim, o ile wiem, były nowe instrumenty finansowe związane z kredytami hipotecznymi, ale powodem kryzysu było, jak zwykle, przegrzanie. W tym przypadku przegrzanie na rynku nieruchomości. Kredyt na nieruchomość dostawał każdy, który miał tętno. Zresztą u nas też i dlatego jednym z powodów kryzysu w Polsce będzie sytuacja na rynku nieruchomości, który jest przegrzany. W przyszłym roku pojawi się kilkaset tysięcy bezrobotnych polskich budowlanców, którzy nie kupią wyrobów bądź nie skorzystają z usług polskiego pracownika. Ci z koleji nie kupią itd. itp. (pozostaje jeszcze kiepski eksport). Jeżeli teraz obkupią się w dobra nie do końca potrzebne i nie będą mieli odłożonej “na czarną godzinę” gotówki, to później może im zabraknąć na przysłowiowy chleb.
Co rozumiesz przez “nadmierną” konsumpcję?
Przecież pisałem w odpowiedzi do fM, że nie chcę promować postawy "ludzie bierzta kredyty, idźta na sklepy i kupujta więcej niż uniesieta, zeżreta i wysrata". Chodziło mi tylko i wyłącznie o to, by nie wpadać w kryzysową histerię i nie ograniczać niepotrzebnie wydatków, bo to tylko pogarsza sprawę.
Piszesz o tym, że raz jest boom, a raz kryzys i masz rację, ale kryzys nigdy nie wynika sam z siebie, nie pojawia się on nagle w środku koniunktury, bo tak musi być. Kryzys ma swoje przyczyny, w tym przypadku przyczyn było kilka. Pierwsza to Greenspan. Greenspan wyprodukował mnóstwo dolarów, powodując tym samym inflację i jednocześnie zaczął się bawić stopami procentowymi. Wyszło z tego tyle, że amerykański rząd dotował udzielanie kredytów. A bankierzy kredytów mogli udzielać wszystkim i na wszystko i to jest przyczyna druga. Zniszczono pewne zabezpieczenia, które zakazywały łączenia wszystkich możliwych rodzajów działalności bankowej w jedną całość i nie pozwalały na kredytowanie ludzi bez dochodów. Banki skorzystały, zaczęto łączyć bankowość inwestycyjną ( a inwestowano głównie w nieruchomości, na które boom się skończył, jakoś nikt nie przewidział, że nie można budować w nieskończoność ) z bankowością kredytowo – depozytową. Udzielano kredytów na dowód pod hasłem "pieniądze ci się należą", wielu z tych, co kredyty wzięło nie miało z czego ich spłacić. Trzecia przyczyna to monopole, szczególnie bankowe. Potężne banki nie mogły upaść, bo byłaby to katastrofa, więc rządy zaczęły na gwałt nacjonalizować wszystko, co plajtujące.
Czy nie można było temu zapobiec? Można było. Wystarczyło trzymać się monetaryzmu i równoważyć wartość produkowanej waluty i dostępnych na rynku towarów i usług. Po drugie trzeba było nie majstrować przy prawie bankowym. Po trzecie trzeba było zrezygnować z promowania budownictwa, jako koła zamachowego gospodarki, to głupota. Wystarczyło nie robić głupot i kryzysu by nie było. Niestety Amerykanie głupot narobili multum i z Ameryki, dzięki różnym powiązaniom gospodarczym, kryzys rozlał się na cały świat. Co teraz? Teraz kryzys jest, za późno na zapobieganie, ale można łagodzić skutki i zabezpieczać się na przyszłość. Jako zabezpieczenie konieczne jest przywrócenie porządku w prawie bankowym. Każdy kraj powinien zakać tworzenia banków, które zajmują się wszystkim, powinien też zakazywać kredytów na dowód. Nie masz zaświadczenia o odpowiednio wysokich dochodach, nie dostaniesz pieniędzy, bo nie będziesz miał z czego oddać. A co zrobić, żeby złagodzić skutki? Żeby złagodzić skutki trzeba promować małą i średnią przedsiębiorczość. Kryzys wywołały molochy, które zachowywały się w sposób nieodpowiedzialny, a teraz mają największe kłopoty. Trzeba więc wspierać ludzi z pomysłami na własny biznes, ludzi, którzy chcieliby zaistnieć na rynku i tych, którzy już mają małe i średnie firmy. Jak? Po pierwsze maksymalnie uprościć system podatkowy i obniżyć podatki. Po drugie tępić biurokrację, która jest w stanie wykończyć każdą małą firmę. Po trzecie edukować ludzi, zapoznawać ich z procedurami, radzić co mają zrobić, by wszystko odbyło się szybko i bezboleśnie.
A jeśli chodzi o konsumpcję, to jak mówiłem brak pewności siebie jest równie zły, co jej nadmiar. Nie mówię o tym, by żyć ponad stan i wydawać tyle, ile się zarabia, albo i więcej, mówię, by nie wpadać w histerię i żeby nie ograniczać niepotrzebnie wydatków, bo to nie pomoże w czasie kryzysu nikomu.
Chyba to nie jest takie proste,
ale aby Ci spróbować odpowiedzieć pójdę jednak po Ekonomię z półki. Ostatni raz czytałem ją jakieś 10 lat temu, więc mi trochę zejdzie.
PS
Może faktycznie Cię nie zrozumiałem, ale Ty pisałeś o 10 deko, czy kilogramie, a ludzie, nawet nastraszeni Trybuną, raczej na przyszłość tak nie oszczędzają. Oszczędzają nie kupując jakiegoś planowanego dobra trwałego, co w przypadku obawy przed utratą pracy lub np. spadkiem zleceń jest jak najbardziej słuszne.
Tak jak przypuszczałem nie jest,
ale jescze poczytam. Teraz np. Sorosa http://www.mostlysavingmoney.com/utilities/The_New_Paradigm_For_Financial_Markets.pdf
PS
Widzi mi się, że uzbiera się na sążnisty wpis.
Dobrze, poczekam na odpowiedź.
Być może się mylę, ale nadal uważam, że kryzysu można było uniknąć i że wciąż można złagodzić jego skutki. Czy Nordhaus, Samuelson i Soros mają inne zdanie na ten temat? Nie wiem, być może, być może ich zdanie mnie przekona, być może nie.
Tak jak przypuszczałem nie jest to takie proste.
Może nie tak. Teraz sporej części analityków, ekonomistów i komentatorów wydaje się to proste i oczywisty i każdy wie jak należało postąpić, ale w 2000, 2001 roku nikt nie krytykował posunięć Greenspana, a to właśnie w tych latach należy szukać źródeł obecnego kryzysu. Działania FED w tamtym okresie były reakcją na pęknięcie bańki internetowej w 2000 roku oraz na ataki terrorystyczny w 2001. Oba te wydarzenia mogły spowodować olbrzymi kryzys oraz długotrwałą recesję i raczej nie było w tamtym okresie poważnego krytyka wzrostu agregatu M2 czyli szerokiego pieniądza. Tani pieniądz pozwolił uchronić całą gospodarkę przed recesją m.in. poprzez rozruszanie gospodarki w sektorze budowlanym. W tamtym okresie działo się dokładnie to co my przeżyliśmy, co prawda w skali dużo mniejszej, w latach 2004-2008. Nie wiem czy ktoś namawiał kogoś do inwestowania w nieruchomości, ale prawdopodobnie pojawiały się takie głosy ? trochę chyba podobne do twojego ?ratujmy gospodarkę przed kryzysem zakupami? – jednak boom inwestycyjny nakręcały przede wszystkim rosnące ceny nieruchomości, a co za tym idzie zyski pierwszych inwestorów. Dlaczego ceny rosły? Popyt, podaż itd., w każdym bądź razie każdy chciał się załapać na odjeżdżający pociąg ? zupełnie tak jak w Polsce w 2007 roku. Tak na marginesie, chyba w 2007 roku nikt w Polsce nie krzyczał żeby ograniczyć kredyty hipoteczne, no chyba, że ja nie słyszałem. Oczywiście wszystko to nie może trwać wiecznie i taka bańka kiedyś pęka. Czy to źle? No nie najlepiej, ale tragedii nie ma bo takie bańki różnej maści już nie raz pękały i po kryzysie w danej branży oczyszczony rynek wracał do równowagi. Oczywiście mógłby ktoś powiedzieć, że FED powinien zareagować wcześniej i zmniejszyć ilość pieniądza na rynku. Muszę go zdziwić, zareagował. W roku 2003 agregat M2 wzrósł tylko 4%. (wzrosty w 1999 ? 5,8%, 2000 ? 6,5 %, 2001 ? 9%, 2002- 6 %). FED zareagował, ale nic się nie zmieniło. Mało tego, w 2004 roku starzy ekonomiści z chicagowskiej szkoły monetarnej musieli przyznać, że poza tradycyjnymi agregatami M1 i M2 istnieje jeszcze co najmniej jeden. Niestety odkryli również, że tego nowego agregatu czyli M3 nie da się w prosty sposób policzyć, gdyż pieniądz, który on odzwierciedla jest poza ewidencją. Czy można winić mędrców z FED? No pewnie, przecież powinni to przewidzieć i do swojej tabelki http://www.federalreserve.gov/releases/h6/hist/h6hist1.txt wstawić również M3. Zresztą sam Greenspan przyznał przed Kongresem, że popełnił błąd. Po takim wyznaniu trudno bronić Greenspana, ale tych szanowanych ekonomistów, rzucającym obecnie kamienie, chciałbym zapytać o ich stan wiedzy na temat agregatu M3 oraz jego poziomu przed rokiem 2005. Pytanie nie jest złośliwe, bo złośliwością byłoby pytanie o wiedzę przed rokiem 2005 na temat związku M3 z derywatami CDO, czyli prawdziwą przyczyną dzisiejszych problemów. Teraz o derywatach CDO pewnie już uczą nawet w liceach ekonomicznych, a fundusze emerytalne nie dotkną ich nawet kijem, ale mleko się rozlało i kryzys musi po tym posprzątać. Czy mleko musiało się rozlać? Tak, bo nikt nie przewidział, że wykipi, a gdy już kipiało to myślał, że dmuchaniem je w garnku utrzyma. Czy sprzątanie będzie uciążliwe? Nie wiem, jeszcze sprzątacze nie pokazali jak to zrobią.
PS
W powyższym znajdziesz oczywiście uproszczenia (np. brak analizy polityki stóp procentowych), ale pełna analiza to temat na nie jedną pracę naukową, które niewątpliwie już powstają.
PS2
Przepraszam, powinienem Ci jeszcze odpisać na temat banków, ale niestety nie mam czasu, a piszę raczej wolno. Szkoda, bo temat bardzo ciekawy, a moją wiedzę na ten temat uzupełniał dobrej klasy bankowiec. Może kiedyś poświęcę dłuższy wpis na moim blogu.
Źródeł obecnego kryzysu
Źródeł obecnego kryzysu należy szukać nie w latach 2000 – 2001, ale wcześniej. Trzeba cofnąć się do lat 90. Zaczęło się od roku 1998, kiedy Clinton wymusił na Kongresie zgodę na kredytowanie osób bez zaświadczeń o dochodach. Rok później pozwolono na łączenie bankowości inwestycyjnej z kredytowo – depozytową. Czego w nadzorze bankowym nie zniszczył Clinton, to zniszczył Bush, który dokończył dzieło swojego poprzednika i zniósł ostatnie przepisy, powstrzymujące banki przed wykonywaniem operacji o wysokim ryzyku. Kredytowanie niewypłacalnej biedoty ruszyło na dobre, z rządowym błogosławieństwem i z gwarancją ze strony finansowanych przez państwo firm.
Piszesz o bańce spekulacyjnej, ale to co zrobili Amerykanie, było zastąpieniem jednej bańki drugą. To było hasło "ludzie, przestańta się bawić w internety, kupujta nieruchomości". W dodatku druga bańka była groźniejsza od pierwszej, po tej pierwszej firmy internetowe się pozbierały. Poza tym inwestowanie w sieci nie było jeszcze rozpowszechnione tak bardzo, jak później inwestowanie w nieruchomości. A WTC? Cóż, faktycznie to było groźne dla gospodarki, ale tylko ze względów psychologicznych. Trzeba było uspokajać ludzi, gwarantować, że więcej się to nie powtórzy. Tymczasem podsycano panikę, by móc wprowadzić Patriot Act. Jaki z tego wszystkiego wniosek?
Po pierwsze ostatni kryzys pokazuje, że nie wolno opierać się tylko na jednej dziedzinie gospodarki. Uleganie wszelkiego rodzaju modom inwestycyjnym jest głupie i prowadzi do powstawania baniek spekulacyjnych. Trzeba wkładać swoje pieniądze w to, co potrafi się robić i w to, co jest potrzebne, nie w to, co jest modne.
Po drugie kryzys udowodnił, że rządowe interwencje w gospodarkę, mające na celu sztuczne przyspieszenie wzrostu, przynoszą więcej złego niż dobrego. Rząd może wspierać rozwój gospodarczy, ale powinien robić to w przemyślany sposób, np. stwarzając dobre warunki dla przedsiębiorców, ale dla przedsiębiorców odpowiedzialnych, walczących na rynku o swój byt, nie dla monopolistów, którzy mogą popełnić każdą głupotę, a w razie czego się ich znacjonalizuje. Poza tym należy odróżnić wspieranie rozwoju przez ograniczanie biurokracji i podatków, od "robienia" rozwoju, polegającego na zabawie stopami procentowymi i niszczeniu nadzoru bankowego.
Po trzecie trzeba przywrócić porządek w prawie bankowym, usunąć kredyty na dowód i inne absurdy. To kredyt na dowód i wszystkie możliwe rodzaje bankowości w jednym są przyczyną kryzysu. Płynie z tego proste przesłanie: pieniądze pożycza się ludziom odpowiedzialnym, którzy mają z czego zwrócić pożyczkę. Dla reszty jest Caritas, albo Pomoc Społeczna, nie bank.
Aha i jeszcze jedno. Piszesz,
Aha i jeszcze jedno. Piszesz, że zakupy to nowa bańka spekulacyjna, jak nieruchomości. Nie zgadzam się. Jak pisałem nie chodzi mi o kupowanie na siłę wszystkiego, co się da i co nie jest potrzebne, chodzi o to, by nie ulegać kryzysowej panice i nie ograniczać niepotrzebnie wydatków. Sam pisałeś o atakach na WTC, te ataki miały negatywny wpływ psychologiczny na Amerykanów, co mogło źle się odbić na gospodarce. Dzisiejsze straszenie kryzysem to takie WTC 2, próba nowego wzniecenia paniki, by wprowadzić socjalistyczny Patriot Act i pozwolić rządowi na interwencję we wszystko i na podporządkowanie władzy całej gospodarki, jak za starych, dobrych czasów. Uleganie takiej panice tylko pogłębi kryzys, gdy ludzie radykalnie ograniczą wydatki, to wielu przedsiębiorców pójdzie z torbami. Poza tym z handlu nie da się zrobić bańki spekulacyjnej choćby z tego powodu, że handluje się wszystkim. Poprzednie bańki powstały dlatego, że inwestowano w jedną, konkretną, aktualnie modną gałąź gospodarki, najpierw w wirtualne przedsiębiorstwa, później w nieruchomości. Tymczasem na rynku handluje się wszystkim, funkcjonuje na nim każda dziedzina gospodarki. Trzeba więc żyć nadal swoim życiem, nie bać się demonów, którymi straszą nas "eksperci" od śp. Gierka, nie żyć ponad stan, ale też nie ograniczać się niepotrzebnie. Tylko spokój społeczeństwa, powrót do monetaryzmu, przywrócenie porządku w prawie bankowym i prawdziwe urynkowienie gospodarki ( uczynienie jej przyjazną dla normalnych przedsiębiorstw, nie dla niezniszczalnych i bezkarnych monopoli ), sprawią, że dalszy rozwój kryzysu zostanie powstrzymany, a jego skutki złagodzone.
Co do kupowania to chyba już jesteśmy zgodni.
Co do pozostałych kwestii to za dużo tematów poruszyłeś, abym Ci mógł na wszystkie sensownie odpowiedzieć. Jak już wspomniałem piszę powoli i nawet na polemikę w jednym temacie musiałbym poświęcić zbyt dużo czas. Tym bardziej, że jak widzę sporo się zmieniło w makroekonomii i moja wiedza wymagałaby gruntownego odświeżenia. W związku z tym zacytuję Ci jedynie dogmat ekonomiczny, który będzie prawdziwy zawsze – Każda ekspansja (nie tylko “bańki”) hoduje w sobie przyszłą recesję. Jeżeli chcesz powstrzymać kryzys to zapłacisz za to słono, a on i tak się pojawi, tylko później. M.in. zapomniało o tym FED, zaklinając deszcz przez ostatnie trzy lata. A może wiedziało?
Cóż, ja dogmaty odrzucam,
Cóż, ja dogmaty odrzucam, dogmat to zakaz myślenia. Owszem, to prawda, że raz jest boom ekonomiczny, a raz kryzys. Z tym hodowaniem to nie jest jednak tak, że recesja wynika automatycznie z ekspansji i kryzys się robi sam, to bzdura. Gdyby rozwój gospodarczy odbywał się w sposób normalny, bez tworzenia kolejnych baniek spekulacyjnych i bez zastępowania normalnego, rozsądnego prawa idiotyzmami, wtedy po boomie nastąpiłoby zwyczajne spowolnienie. Gospodarka, która pędziła zaczęłaby się ślimaczyć, stan ten trwałby do kolejnego zastrzyku energii, ale wszystko odbywałoby się w sposób zrównoważony i łagodny. Nic nie działoby się nagle, nie byłoby nagłych, "zaskakujących" bankructw, zwolnień i całej tej histerii. Niestety, rząd amerykański wmieszał się w gospodarkę swojego kraju i wmieszał się w sposób wyjątkowo durny, powiązania międzynarodowe zaczęły działać i kryzys rozlał się na cały świat.
No to widzę Ja, że i w temacie cykli koniunturalnych
powoli dochodzimy do porozumienia. Jednak rozwój gospodarczy nigdy nie będzie odbywał się w sposób normalny w Twoim rozumieniu, gdyż świat nie jest idealnych. Abstrahując od czynników zewnetrznych, które zazwyczaj taki rozwój mogą zaburzać, Twój postulat prawdopodobnie mógłby zostać spełniony tylko wtedy, gdyby uczestnikami rynku byli jedynie moralni i mądrzy managerowie i … politycy.
PS
O ile dobrze pamiętam, pojęcia kryzysu wewnętrznego nie było jedynie w ekonomii politcznej socjalizmu, ale mogę się mylić. Niestety nie mam Oskara Lange na półce.
Socjalizm sam w sobie był
Socjalizm sam w sobie był kryzysem, więc dobrze, że nie mnożyli pojęć ponad potrzebę.