Ten Mundial od początku zapowiadał się jako największy, najbardziej fantastyczny, najdroższy, naj… Prezydent FIFA, Lukas Podolski, w licznych wywiadach obiecywał, że tym razem dopracowana zostanie technologia trójwymiarowej transmisji HD-3D, tak żeby już żadna chińska waza w domu kibica nie została stłuczona przy okazji energicznie wykonywanego rzutu wolnego, a za to na stadionowe mikrofony zostaną wreszcie – po 20 latach zmagań, zwłaszcza z afrykańskimi federacjami narodowymi – nałożone filtry, które wyeliminują z przekazu audio tradycyjny dźwięk wuwuzeli.
Przy okazji tak istotnych zapowiedzi nikt, poza może kilkoma brukowcami specjalizującymi się w „michałkach”, nie zwrócił uwagi na pismo, które przesłała do centrali FIFA federacja Jamajki. Pismo oprócz kilku pytań technicznych zawierało niewinnie wyglądający punkt, w którym sekretarz generalny Jamaica Football Federation przedkładał kwestię dopuszczalności paranormalnych środków dopingu. W odpowiedzi Zurich wystosował epistołę, zawierającą poza rzeczowymi odpowiedziami na pytania techniczne protekcjonalnie brzmiący fragment, w którym z przyciężkawym germańskim humorem wydano zgodę na doping paranormalny, pod warunkiem, że nie będzie on sprzeczny z przepisami wykluczającymi środki farmakologiczne.
No i się zaczęło. Podczas eliminacji drużyny z niewielkich, egzotycznych państw raczej nieśmiało wbiegały na boiska, wstydliwie kryjąc pod bluzami w barwach narodowych amulety i talizmany. Aliści kiedy do finałów dostały się oprócz tuzów takie państwa jak Tuvalu, Filipiny, Kongo, Nepal czy też Sri Lanka – oficjele z FIFA zaczęli przecierać oczy. I słusznie!
A kiedy na boiskach Niemiec zaczęły się rozlegać pierwsze dźwięki hymnów narodowych, media, które już coś zwąchały, zwabione nietypowym zestawem reprezentacji, zaczęły sobie używać. I tak, zauważono obecność na trybunach nietypowo poubieranych i pomalowanych fanów, a możecie sobie wyobrazić, co znaczyło „nietypowo” na mundialu, podczas którego widuje się najdziwniejsze przebrania. Z hoteli i szatni zaczęły przeciekać najdziwniejsze wiadomości, z początku traktowane z przymrużeniem oka, ale po pewnym czasie…
Okazało się, że berlińskie pogotowie zabrało z hotelu, w którym rezydowali piłkarze Grecji, niepozornie wyglądającego Filipińczyka, pogryzionego przez psy. Jak wyjaśnili sporo później spece od magii, był to jeden z naczelnych mangukulamów z Borneo, który szukał włosów i paznokci greckich piłkarzy, żeby użyć ich do stworzenia lalek i kierować ich grą. Niestety dla niego, Grecy ruszyli głową i do pilnowania hotelu przywieźli ze sobą Cerbera, któremu Hades udzielił miesięcznego urlopu.
Zresztą współzawodnictwo przebiegało również bardziej otwarcie, komentatorzy meczu USA-Kongo byli świadkami, jak pigmejscy botono z trybun tuż przed rzutem rożnym dla Amerykanów znacząco zmienili układ sił na boisku, zmniejszając głowy wszystkich wysokich graczy i tym samym – prawdopodobieństwo wbicia przez nich gola główką. Natychmiast odpowiedział na to Klub Kibica z Salem, którego członkowie przyjechali do Hamburga w wysokich, kwakierskich kapeluszach, dość oryginalnie, rzucając zaklęcie „ciężkich okowów”, dzięki któremu kongijscy futboliści zaczęli podzwaniać łańcuchami. Przy okazji rozpętała się kolejna burza na temat nowoczesnego niewolnictwa, rasizmu i remake’u filmu „Amistad”.
Na to wszystko patrzyli z wyższością piłkarze Anglii, przekonani o tym, że dostali się na Mundial wyłącznie dzięki własnym umiejętnościom. Ich samozadowolenie przerwał jeden ze zirytowanych czarodziejów Merlin School Of Wizardry, który zdecydował się przerwać milczenie i poradził „tym spasionym idiotom, których z powodzeniem mogłaby zastąpić jedenastka dowolnie skompletowanych bywalców londyńskich pubów”, żeby wreszcie zabrali się do roboty, bo kto wie, na jak długo starczy mieszanki suszonych liści głogu i jemioły. Trener reprezentacji, Frank Lampard, ze wstydem przyznał się do kontaktów z brytyjskimi fachowcami od magii, nawiązanych za pośrednictwem jego ciotki Mabel.
Lampard dość szybko przestał się wstydzić, kiedy podczas 1/8 finału spotkały się reprezentacje Norwegii i Gwinei Równikowej. Skandynawscy Seidhe postanowili przechylić szalę na stronę swojego zespołu, przywołując tuż przed meczem nad Dortmund gwałtowną śnieżycę, która pozostawiła po sobie pół metra białego puchu i pięciostopniowy mróz. W czerwcu. Gwinejscy babalorishas nie pozostali dłużni i błyskawicznie wyprowadzili kontrę, po której zdumionych Norwegów przywitał na boisku trzydziestostopniowy upał i wilgotność rodem z dżungli. Nietrudno zgadnąć, kto w tych warunkach wygrał ten mecz. Mieszkańcy Zagłębia Ruhry zapamiętali go na długo. Przede wszystkim dzięki temu, że stopiony z nagła śnieg spowodował falę powodziową, która podtopiła nie tylko przedmieścia Dortmundu, ale także kilkanaście miejscowości w dół rzeki.
Nadszedł wieczór finału i na murawę w Monachium wybiegły zespoły Hiszpanii i Tuvalu. Połączone z tej okazji siły baskijskich sorginów i kastylijskich brujos robiły wszystko, by wspomóc naturalne zdolności piłkarzy; od spowalniania ruchów przeciwników, poprzez zsyłanie fantomów, wyglądających jak oficjalna piłka mistrzostw, Uberschuss, ale nie dających się wykopać z boiska, aż po złamanie obu nóg tuwalijskiego bramkarza tuż przed rzutem karnym. W tej sytuacji polinezyjscy szamani postawili wszystko na jedną kartę. Powietrze nad Kebap Stadyum (dawniej Allianz Arena) zgęstniało, z nieba opadła gęsta, nadnaturalna mgła, z której było już tylko słychać upiorne odgłosy grzmiących kroków, potworne mlaskanie i wrzaski przerażonych sportowców. Kiedy mgła się rozwiała, oczom tysięcy przerażonych kibiców i miliarda widzów na całym świecie ukazała się zbryzgana krwią i zielonym śluzem trawa, na której poniewierały się doczesne szczątki obu drużyn.
Magowie z całego świata spierają się do dziś, kto nawiedził tego wieczoru monachijski stadion. Czy była to królowa wojny, Nafanua? A może bezgłowy król demonów Ulupoka? Czy też sprzyjający układ gwiazd pozwolił tuwalijskim czarownikom wezwać samego wielkiego Cthulhu? Takich problemów nie miała FIFA, która w wydanym oświadczeniu uznała mistrzostwa za wielki sukces, zwłaszcza pod względem przychodu z reklam, i to mimo braku finałowego rozstrzygnięcia. Prezydent FIFA obiecał również przeprowadzenie szczegółowego dochodzenia i ujawnienie wyników jeszcze przed następnymi mistrzostwami. A puchar, wykonany z dwudziestoczterokaratowego złota, trafił na przechowanie do jego gabinetu. I wszystko by się dobrze skończyło, gdyby nie to, że w pucharze jakimś cudem zaplątała się królewska kobra…
________
Tekst chroniony prawem autorskim. Opublikowany na witrynie www.kontrowersje.net . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.
miliarda widzów na całym świecie
miliardów
edit: Cholera, możesz mieć rację.
20/80
Krakowskim targiem: miliarda z hakiem.
miliarda widzów na całym świecie
miliardów
edit: Cholera, możesz mieć rację.
20/80
Krakowskim targiem: miliarda z hakiem.
Liczyłem na finał Tuvalu – Polska. Brak narodowej drużyny
w meczu o mistrzostwo świata sugeruje zwycięstwo Kaczora i tym samym totalny upadek gospodarki, służby zdrowia, nauki, obyczajów, kultury, sportu a przy okazji futbolu.
eeee
raczej na upadek narodowej magii, zanik czarownic i guślarzy, a także postępującą komercjalizację, konsumeryzm i rosnącą sprzedaż TV LCD : )
Liczyłem na finał Tuvalu – Polska. Brak narodowej drużyny
w meczu o mistrzostwo świata sugeruje zwycięstwo Kaczora i tym samym totalny upadek gospodarki, służby zdrowia, nauki, obyczajów, kultury, sportu a przy okazji futbolu.
eeee
raczej na upadek narodowej magii, zanik czarownic i guślarzy, a także postępującą komercjalizację, konsumeryzm i rosnącą sprzedaż TV LCD : )
Możliwe, że taki będzie
Możliwe, że taki będzie Mundial 2030. Tym bardziej, że…
Philippe Troussier – selekcjoner reprezentacji Nigerii, z którą awansował do Mundialu 1998 roku.:
“Pierwszego dnia pracy Taribo West zaprosił mnie na modlitwy. Wyglądało to jak spotkanie członków Ku-Klux-Klanu, bo wszyscy ubrani byli na biało. Taribo powiedział, że muszę spotkać się z szamanem, i będę musiał powiedzieć, że wygramy, że wygramy 3:0 i zagramy dobrze.”
MŚ 2006. Najgroźniejszą bronią reprezentacji Ekwadoru może się okazać Tzamarenda Naychapi. Ten pochodzący z indiańskiego plemienia Shuar szaman już jest w Niemczech i czaruje stadiony, na których zagrają reprezentanci jego kraju.
No?
A co dopiero za 20 lat będzie!
Możliwe, że taki będzie
Możliwe, że taki będzie Mundial 2030. Tym bardziej, że…
Philippe Troussier – selekcjoner reprezentacji Nigerii, z którą awansował do Mundialu 1998 roku.:
“Pierwszego dnia pracy Taribo West zaprosił mnie na modlitwy. Wyglądało to jak spotkanie członków Ku-Klux-Klanu, bo wszyscy ubrani byli na biało. Taribo powiedział, że muszę spotkać się z szamanem, i będę musiał powiedzieć, że wygramy, że wygramy 3:0 i zagramy dobrze.”
MŚ 2006. Najgroźniejszą bronią reprezentacji Ekwadoru może się okazać Tzamarenda Naychapi. Ten pochodzący z indiańskiego plemienia Shuar szaman już jest w Niemczech i czaruje stadiony, na których zagrają reprezentanci jego kraju.
No?
A co dopiero za 20 lat będzie!
No, no, coraz lepszy jesteś:)
Tylko suszone listki? Nie lekceważyłabym tak Anglików. W końcu quidditch to ich wynalazek.
Suszone listki to tylko jeden ze składników.
Czytałaś Asterixa? Druid Panoramix musiał jeszcze mieć złoty sierp, poza tym "the full recipe of the magic potion itself has never been revealed, but it includes mistletoe, lobster, reasonably fresh fish, a drop of rock oil (Later replaced with beetroot juice after his supplies of rock oil ran out as it tastes nicer)." [kompletny przepis na magiczny napój nigdy nie został ujawniony, ale zawiera jemiołę, homara, dość świeżą rybę i kropelkę oleju skalnego (później zastąpioną przez sok z buraka, po tym jak zapasy oleju skalnego się wyczerpały, ponieważ smakuje lepiej).] A to przecież ta sama, celtycka tradycja : )))
Ciekawe, co na to Francuzi:)))
Tam pewnie reprezentacja to ci, co wpadli do kociołka, dzieckiem bedąc…
Trener Francuzów,
jak usłyszał o magicznych przygotowaniach, zrobił taki gest de Funesa z wyrzuconymi w górę i zarazem rozłożonymi dłońmi, któremu towrzyszy pogardliwe “PFFFFFFFF”.
Francja odpadła w eliminacjach. Przegrali z Mołdawią 0:6 ; )
No tak, Mołdawia.
Mieli pecha chłopaki:)
No, no, coraz lepszy jesteś:)
Tylko suszone listki? Nie lekceważyłabym tak Anglików. W końcu quidditch to ich wynalazek.
Suszone listki to tylko jeden ze składników.
Czytałaś Asterixa? Druid Panoramix musiał jeszcze mieć złoty sierp, poza tym "the full recipe of the magic potion itself has never been revealed, but it includes mistletoe, lobster, reasonably fresh fish, a drop of rock oil (Later replaced with beetroot juice after his supplies of rock oil ran out as it tastes nicer)." [kompletny przepis na magiczny napój nigdy nie został ujawniony, ale zawiera jemiołę, homara, dość świeżą rybę i kropelkę oleju skalnego (później zastąpioną przez sok z buraka, po tym jak zapasy oleju skalnego się wyczerpały, ponieważ smakuje lepiej).] A to przecież ta sama, celtycka tradycja : )))
Ciekawe, co na to Francuzi:)))
Tam pewnie reprezentacja to ci, co wpadli do kociołka, dzieckiem bedąc…
Trener Francuzów,
jak usłyszał o magicznych przygotowaniach, zrobił taki gest de Funesa z wyrzuconymi w górę i zarazem rozłożonymi dłońmi, któremu towrzyszy pogardliwe “PFFFFFFFF”.
Francja odpadła w eliminacjach. Przegrali z Mołdawią 0:6 ; )
No tak, Mołdawia.
Mieli pecha chłopaki:)
no tak i znów cudu nie
no tak i znów cudu nie będzie. U nas szamani cieniutcy, cieniutcy. No, jest jeden, wyrastający ponad mizerię ale on specjalizuje się w opętaniach u tych zaawansowanych raczej, którzy do reprezentacji już się nie załapią.
A Mr Twardowski
od czasów misji Apollo siedzi w Strefie 51 i nawet na Mundial go nie chcą puścić, paskudni amerykańscy Men In Black!
Nie do wiary! To on już nie
Nie do wiary! To on już nie na Księżycu? Wiesz może co stało się z kogutem na którym na Księżyc się onegdaj udał?
W odpowiedzi
mogę zaproponować tylko prześledzenie historii pewnej znanej sieci fast-foodów z “kurczakiem” w nazwie i zastanowienie się nad zbieżnością dat – lądowania w ramach programu księżycowego Apollo – 1969-1972, sprzedaż praw do franszyzy w/w fast-foodu potentatowi na rynku alkoholi (!) – 1971.
Na rynku alkoholi!, czyli po
Na rynku alkoholi!, czyli po pijaku zarżnęli koguta. Że też sama na to nie wpadłam, dopiero po prześledzeniu. W dodatku ta franszyza na F. Koniec świata w 2012-tym pewny.
Zarżnęli,
potem usmażyli, a potem zrobili na tym dobry interes, jak to zwykle masoni i cykliści.
Koniec świata tak, ale dopiero po Euro!
Nie, to jeszcze nie koniec, jeszcze trochę pożyjesz!
znaki juz są i wciąż nowe.
znaki juz są i wciąż nowe. Wulkan, wszędzie powodzie, inkwizycyjna rzeź niewiniątek, ostatnio deszcz żab w Hungarii.
no tak i znów cudu nie
no tak i znów cudu nie będzie. U nas szamani cieniutcy, cieniutcy. No, jest jeden, wyrastający ponad mizerię ale on specjalizuje się w opętaniach u tych zaawansowanych raczej, którzy do reprezentacji już się nie załapią.
A Mr Twardowski
od czasów misji Apollo siedzi w Strefie 51 i nawet na Mundial go nie chcą puścić, paskudni amerykańscy Men In Black!
Nie do wiary! To on już nie
Nie do wiary! To on już nie na Księżycu? Wiesz może co stało się z kogutem na którym na Księżyc się onegdaj udał?
W odpowiedzi
mogę zaproponować tylko prześledzenie historii pewnej znanej sieci fast-foodów z “kurczakiem” w nazwie i zastanowienie się nad zbieżnością dat – lądowania w ramach programu księżycowego Apollo – 1969-1972, sprzedaż praw do franszyzy w/w fast-foodu potentatowi na rynku alkoholi (!) – 1971.
Na rynku alkoholi!, czyli po
Na rynku alkoholi!, czyli po pijaku zarżnęli koguta. Że też sama na to nie wpadłam, dopiero po prześledzeniu. W dodatku ta franszyza na F. Koniec świata w 2012-tym pewny.
Zarżnęli,
potem usmażyli, a potem zrobili na tym dobry interes, jak to zwykle masoni i cykliści.
Koniec świata tak, ale dopiero po Euro!
Nie, to jeszcze nie koniec, jeszcze trochę pożyjesz!
znaki juz są i wciąż nowe.
znaki juz są i wciąż nowe. Wulkan, wszędzie powodzie, inkwizycyjna rzeź niewiniątek, ostatnio deszcz żab w Hungarii.