Muzyka Przed Oczami. Epizod I: Poważna Dyskusja.
Muzyka Przed Oczami. Epizod I: Poważna Dyskusja.
Zgodnie z zapowiedziami rozpoczęcia kącika niepolitycznego, składam na ?karty? portalowe krótką historię Kompozytora (przez duże Ka), który jest uważany nie tylko za najlepszego kompozytora drugiej połowy XX-go wieku, ale także za najlepszego żyjącego. Prosiłbym z góry o przeczytanie wszystkich części, przed spojrzeniem do skarbnicy wirtualnej wiedzy.
Człowieka (przez duże CZy), którego osobiście uważam za najlepszego w historii, ale jest to pogląd wysoce subiektywny w związku z faktem, że on zmienił moje skromne życie. Poza tym istnieje pogląd, że nikt nigdy nie jest w stanie pokonać ?Starych Mistrzów?: Bacha, Mozarta, Beethovena, Verdiego, Straussów, Rymskiego-Korsakowa, ‘Szopena’, Czajkowskiego czy, z nowszych, Mahlera. Podobnie zresztą jak z innymi rzeczami. Tradcjonalistom ciężko jest zaakceptować, że nowe może być co najmniej na takim samym poziomie.
Tyle, że biorąc pod uwage świadomość ?społeczną?, to z wyżej wymienionych kompozytorów, dzieła kojarzą już tylko właściwie melomani. Natomiast utwory opisywanej przeze mnie Osoby są kojarzone (może niekoniecznie z nazwiskiem) przez większość cywilizowanego świata. Stoi za tym jeden powód: kino i telewizja, czyli medium komunikacji między Mistrzem a Odbiorcą.
Obecnie dzieła ?klasyczne? są wystawiane głównie w salach koncertowych, które są ? co przykre ? odwiedzane przez naprawdę relatywnie niewiele osób. Kultura klasyczna upada i nawet CD się raczej nie sprzedają dobrze. Natomiast by usłyszeć tego Kompozytora wystarczy czasem włączyć odpowiedni kanał w kablówce w niedzielę rano. Albo wybrać się do kina. Albo oglądać imprezy sportowe. Utwory te są kojarzone wszędzie gdzie jest kino czy telewizja. A że te sa wszędzie, to ludzie je rozpoznają szybciej niż rozpoznają ?Etiudę Rewolucyjną?.
I nie tylko rozpoznają. Istnieje pogląd, że przez TV czy kino nie jest się wstanie przekazać niczego wielkiego. Niczego nowego wielkiego. Że wszystkie wielkie rzeczy zostały już wymyślone. Podobnie pewnie myśleli fizycy przed odkryciem pewnych nieścisłości w oryginalnych równaniach Maxwella, które po nitce (a właściwie po fali) doprowadziły do wymyślenia teorii względności czy kwantów. Albo, wracając na pole sztuki, tak myśleli samurajowie o sztuce innej niż teatrze Noh czy parzeniu herbaty. Jakoś tak się składa, że dziwnym trafem nasz Kompozytor łatwiej trafia do ludzi niźli klasycy. Na Jego koncerty zjeżdżają tłumy ? sale są zawzse pełne. Na koncertach gdzie grane są Jego utwory też brakuje miejsc siedzących. Czy to oznacza, że jest kiepski bo ‘masowy’? Czy oznacza to że żeby być ‘elitą’ to trzeba być podziwianym tylko przez garstkę fanatyków?
Oddaję powyższe do dyskusji, bo czas przedstawić biografię. Dużo można wysnuć z powyższego wywodu, ale po kolei.
Muzyka Przed Oczami. Epizod II: Dawno Dawno Temu. Za Górami, Za Lasami.
Urodzony w Nowym Yorku, syn perkusisty jazzowego (partnera w kwintecie Raymonda Scotta jeżeli ktoś takiego kojarzy). Od młodości przejawiał zainteresowanie muzyką o czym świadczy fakt że od razu po skończeniu szkoły średniej zaczął pobierać prywatne nauki u kompozytora Mario Castelnuovo-Tedesco który to wychował kilku znakomitych kompozytorów. Dalej, zwerbowany do USAF zajął się aranżacją i dyrygowaniem ‘orkiestr’ wojskowych. Po skończeniu trzyletniej służby pojechał do Nowego Jorku (wcześniej Jego rodzina przeprowadziła się do Los Angeles) by tam dostać się na Julliard-a i studiować pianino pod okiem Rosiny Lhévinne.
Mała dygresja ? jest to podobno jedna z nalepszych szkół muzyczno-teatralnych w US. Trudniej jest tam się dostać niż na Harward czy Yale. Co roku tylko kilka procent aplikantów. Z bardziej znanych alumnów (pominę aktorów) mamy: Nigela Kennedy-ego, Yo Yo Ma, Miles’a Davis-a, Renee Fleming, Mark’a Wood-a. Koniec dygresji.
Podczas studiów grał w jazz-bandach po okolicznych klubach czy innych przybytkach a także brał udział w nagraniach Henry-ego Mancini, który sam był kompozytorem filmowym (ktoś pewnie pamięta ?Różową Panterę?). Tam prawdopodobnie zrodziło się u Niego zainteresowanie owym medium przekazu.
Pod koniec lat pięćdziesiątych nagrywa swoją pierwszą ścieżkę dźwiękową (?Daddy-O?). Przez kolejne trzynaście lat będzie czekał na swój czas. Tutaj znowu trzeba zejść na boczny tor i powiedzieć że kino w tym okresie nie było specjalnie egalitarne. To była po prostu produkcja masowa, industrializm na srebrnym ekranie. Muzyka filmowa też nie była generalnie wyszukana ? odchodzono od ‘klasycznych’ orkiestr na rzecz beat-u czy innych syntezatorów. Mimo to nasz Bohater uczył się przez cały czas i doskonalił i lata sześćdziesiąte skończył z liczbą dwudziestu dwóch (licząc tą z ’58-go) ścieżkek dźwiękowych na koncie. Pod koniec dekady zaczął być zauważany na scenie, gdzyż zarobił trzy nominacje do Oscar-a, w tym dwie w samym roku 1969-ym. Pozostanie to niemalże Jego znakiem firmowym ? powtórzył to od tamtego momentu jeszcze siedem razy nie licząc razu kiedy to zaliczył hat-trick (trzy nominacje).
Teraz się zacznie…
Muzyka Przed Oczami. Epizod III: Skrzypienie w Szczęce.
Lata siedemdziesiąte były przełomem w Jego karierze specyficznie oraz przełomem w muzyce filmowej oraz sposobie jakim ludzie postrzegali muzykę filmową w ogólności. Już na samym początku dekady Norman Jewison wybrał Jego do aranżacji muzyki ze spektaklu Broadway-owskiego ?Skrzypek na Dachu? (który sam w sobie jest interpretacją książki o ?Tevye i Jego Córkach? Sholem’a Alcheim-a). Kompozytor nie poprzestał na re-aranżacji muzyki i chóru. Film wymagał dodatkowych partii muzycznych, szczególnie wspaniała jest scena skrzypka na dachu podczas napisów początkowych. Mając pod ręką takiego wirtuoza jak Isaac Stern, nasz wciąż anonimowy Bohater zrobił cuda. Do tego stopnia, że teraz już nikt nie pamięta Broadway-a. Muzycznie spektakl ?Skrzypek na dachu? jest kojarzony z filmem pod tym samym tytułem. Ostanie próby rewitalizacji spektaklu kończyły się tym, że widzowie szli jak na film właśnie. Taki wstrząs nie przeszedł niezauważony na rozdaniu Oscar-ów kończąs się Nagrodą Akademii za Scieżkę Zadaptowaną.
Jako że w latach siedemdziesiątych ludzie uwielbiali oglądać wielkie katastrofy wszelakiego rodzaju od trzęsień ziemii po powietrzne, nie mogło tam Jego także zabraknąć i ma na swoim koncie trzy ścieżki z tego okresu.
Potem zaczęła się jazda bez trzymanki. W 1974-ym roku debiutant na scenie reżyserskiej, zafascynowany jedną z wcześniejszych ścieżek, postanowił że ten oto Kompozytor będzie się nadawał do jego pierwszej wielkoekranowej kreacji. Koleś nazywał się Stefan Grająca Góra (po ichniemu Steven Spielberg) a dziełem jego ?Szczęki?. Nie ma chyba osoby która mając kiedykolwiek kontakt z telewizją/kinem i więcej niż lat mało-naście nie obejrzała tego filmu. Nie ma chyba też osoby, która widząc na ekranie ?mokry przestwór oceanu? nie czuła co najmniej niepokoju nie wspominając już o jawnej panice. I mechaniczna kukiełka grająca głównego antagonistę wcale nie była tego głównym powodem. Powodem są dwie nuty. TYLKO DWIE NUTY. Dwie nuty grane nisko na kontrabasie (o ile dobrze pamiętam to E oraz F). Najpierw powoli jak żółw ociężale. Powoli przybierając na sile z czasem dokładając jeszcze jedną nutkę (D), z czasem dokładając kolejne instrumenta i kończąc dwu-nutową fanfarą graną na całą orkiestrę. Od tamtego czasu ta banalnie prosta kombinacja jest jednym z najlepszych budulców atmosfery grozy i niepokoju a także hymnem rekinów-ludożerców. Według mnie Oscar, BAFTA i Złoty Glob oraz ogólnoświatowe uznanie za dwie nuty jest większym osiągnięciem (niektórzy powiedzą ‘chichotem’) niż napisanie niejednej opery.
I tutaj dochodzimy do clu programu, więc zrobimy przerwę na herbatę.
Muzyka Przed Oczami. Epizod IV: Nowa Nadzieja dla Muzyki Filmowej.
Witamy z powrotem w programie.
Po sztucznych ?Szczękach? Spielberg zaproponował swojemu dobremu znajomemu, by ten do muzycznej wizualizacji jego kosmicznej opery zatrudnił właśnie naszego Kompozytora. Dla George’a Lucas-a tworzenie ?Gwiezdnych Wojen? (GW) to była droga przez piekło. Nic od początku do końca nie wychodziło. Najpierw w Tunezji nawiedził jego plan zwykły sztorm… który tam zdarza się raz na czterdzieści lat. Na samym planie też nic nie działało a w szególności R2D2. Potem mu strajkowali filmowcy brytyjscy a na koniec musiał on sam to wszsytko posklejać do kupy. Ale potem nastała sesja nagraniowa w Londynie (po naszemu Lądek Zdrój) z udziałem wielkiej Londyńskiej Orkiestry Symfonicznej z jej wtedy-nowym nabytkiem w postaci szefa sekcji dętej, trąbkarza Maurice’a Murphy-ego. Pod batutą Kompozytora powstała największa i najlepsza ścieżka dźwiękowa jaka do tej pory została stworzona, co jest udokumentowane w kolejnych konkursach na najlepszą ścieżkę wszechczasów. Można powiedzieć, że w marcu (między 5-tym a 16-tym) AD1977-go muzyka filmowa odrodziła się jak feniks z popiołu lub nawet NARODZILA się.
Scieżka podąża za metodą opracowaną przez Ryśka Wagnera w jego sadze o Pierścieniu Nibelungów a mianowicie tematach muzycznych. Każdej ważnej postaci (w GW postacią jest nawet Gwiazda Smierci ? dla wysoce wtajemniczonych Gniazdo Śledzi), wydarzeniu i sytuacji przypisany jest określony temat. Coś jak jednostka słowotwórcza ? zestaw dźwięków który w zależności od sytuacji może być wymawiany na różne sposoby: z różną intonacją czy za pomocą różnych instrumentów. Grając na skrzypcach lub flecie powoli, stworzy się atmosferę błogości, spokoju. Dając ostro po blaszakach i uderzając mocno w struny będziemy mieli przygodę. Niskie kontrabasy i cichutkie wysokie smyczki podsycą niepoków. Mnóstwo kombinacji.
Zacznijmy od najbardziej rozpoznawalnego tematu w historii kina: temacie głównym GW, który jest jednocześnie tematem głównego bohatera trylogii, Lucka Niebołaza z Niebochodów.
Zaczynamy od akordu granego przez całą orkiestrę od góry do dołu Bb(w notacji polskiej B)-D-F-Bb z mocnym akcentem, by po kilku sekundach przygotowania ? interludium – rozpocząć fanfarę na trąbkę Maurice’a. Można wtedy powiedzieć sobie, że oto zaczyna się przygoda. Trąbka jest właśnie obietnicą że za chwilę obejrzy się coś niepowtarzalnego, coś czego jeszcze nie było. Intermezzo grane przez smyczki dalej porusza wyobraźnię dając kolejną obietnicę że to będzie opera, saga romantyczna z wielkimi bohaterami i wielkimi złoczyńcami. Końcówka będąca powtórzeniem tematu wcześniej sygnalizowanego przez trąbkę, teraz romantycznie graną przez smyczki oraz rogi zdaje się mówić: ?rozsiądź się wygodnie w fotelu, bo przez następne dwie godziny hakiem z niego nie wstaniesz?.
Wszyscy to znają i wszyscy to potrafią zanucić. Jednak jest to tylko wierzchołek góry lodowej, BARDZO DUZEJ góry lodowej, gdzie widać (tutaj: słychać) tylko górne dziesięć procent. Reszta jest schowana pod wodą (trąbką/smyczkami). Wsłuchując się dokładniej (czy też czytając nuty) dosłyszeć się można tekstury pod górną warstwą malowidła. Tak jak w Kaplicy Sykstyńskiej na strukturze sklepienia kolebkowego z lunetami (wybaczie ? nie wiem co to za cholerstwo ale podobno tak się nazywa) Michał Anioł namalował swoje freski, tak w naszym muzycznym przypadku mamy coś pod tematem co daje całości wyraz, strukturę.
POD TYM ODNOŚNIKIEM zamieściłem wyciąg z tematu głównego GW polegający na tym, że wycięte zostało wszsytko oprócz sekcji nadętych drewniaków (piccolo; 2x flet; 2x obój; 2x klarnet Bb; klarnet basowy; 2x fagot). Jak słychać (mam nadzieję), ta sekcja nie gra głównej linii melodycznej poza dwoma taktami, gdzie cała orkiestra schodzi w dół w przygotowaniu do powtórki tematu przewodniego.(0:37). Nie gra też raczej rytmu ? tutaj wyjątek stanowią fagoty. Za to daje tło dla pozostałych sekcji. Stanowi cement spajający nie tylko orkiestrę ale także poszczególne fragmenty utworu. Jest to zadanie najtrudniejsze. O wiele łatwiej jest grać rytm czy melodię. Ale bez tego tworzywa ten utwór nie miałby tego uroku. Trzeba także dodać że tylko melodia w tym utworze w pełni trzyma się harmonii i tonacji. Reszta instrumentów ma zawiłe partie atonalne. Żeby tego w pełni doświadczyć trzeba niestety rozłożyć utwór na sekcje (a najlepiej na instrumenty). Ja tak uczyniłem i mam dostępne wszystkie sekcje oddzielnie. Po takiej operacji dopiero można powiedzieć dlaczego ten utwór jest znany (i uwielbiany). To przede wszystkim radosny i przygodowy temat główny, ale także zawiłość tła.
Tutaj można nawet usłyszeć co się stanie, gdy tło będzie zbyt głośne. Od razu brzmi dziwnie. Daję ten link, bo nie zdradza tożsamości Maestro za wcześnie.
Długo wyszło, a było jeszcze dłużej przed skróceniem. Na koniec omawiania tej części trzeba jeszcze wspomnieć o kolejnym utworze, tym razem z samego końca ? z sali tronowej (tak się zresztą oficjalnie nazywa). Jak na końcówkę przystało (i na HapiEnd) jest to utwór tryumfalno-fanfaryczny. Przygoda skończona, nasi wygrali przez nokaut. Czas na happening. Stąd donośna rola dętych blaszaków oraz wspaniałe użycie sekcji strunowej do wyznaczania tempa, niemalże marszu. Ech, niestety mój osobisty słownik słów WIELKICH a ROMANTYCZNYCH jest na wyczerpaniu (może to brak snu? A może niemożność wyrażenia tęczy uczuć szarpiących ma duszę za każdym razem gdy słucham ?Sali Tronowej? – czyli np. Podczas pisania tekstu). Epos i majestat.
Wracając do początku tej części… Jak już wspomniałem ta ścieżka, uważana za najlepszą w historii kina otrzymawszy liczne nagrody, otrzymała coś więcej. Otrzymała pamięć na wieczność. Jest po prostu niezapomniana. Do tej pory grają ją ciągle na różnych koncertach przeróżne orkiestry (na YoutTube można znaleźć takie jak: Królewska Szwedzka Orkiestra Filharmonicza, Filharmonia Rzymska, Tokijska Orkiestra Symfonicza czy Boston Pops ? pod batutą samego Mistrza). Film prawdę mówiąc można oglądać bez głosu aktorów i efektów dźwiękowych a muzyka, jak w niemym filmie, odda w całości (a nawet więcej) jego istotę ? tak samo uważa Giorgio L. Muzyka zaczęła odtąd przeżywać renesans. Odkryto, że ludzie mają ochotę słuchać ścieżek muzycznych a także że mają ochotę słuchać DOBRYCH ścieżek muzycznych. Biznes to biznes, ale cieszę się, że taki się rozwinął.
Warto tylko wspomnieć że podczas finałów wielkich gier zespołowych (np. piłka nożna), gdy zawodnicy odbierają puchar grane jest co? … Odpowiedź pewnie gdzieś na YouTubie.
Muzyka Przed Oczami. Epizod V: Bliskie Spotkania z Imperium w Magicznym Parku Archeologicznym.
Rok ’77 to nie tylko rok GW, ale również w tym roku weszły do kin ?Bliskie Spotkania Trzeciego Stopnia? Spielberga. Tym razem reżyser najpierw poprosił swojego ulubionego kompozytora by skomponował temat ‘rozmowy z kosmitami’, by potem na tej podstawie sklecić film. Kto wie nawet czy pomysł komunikacji poprzez dźwięki nie wynikał z szacunku jakim Spielberg darzył Mistrza. I tak powstała kolejna prosta kombinacja nut (decCG), która weszła do społecznej świadomości. Kolejna nominacja. Ale coś musiało wygrać i Trzeci Stopień uznał wyższość Wojnom dawno i daleko stąd.
Jest już rok później. Nasz mistrz zamienił się w supermena i na trąbce Maurice’a Murphy-ego (wspominał że temat napisał specjalnie myśląc o trąbce) uleciał w kierunku kolejnych nagród i kolejnego niezapomnianego tematu. Kolejny rok przyniósł kontynuację kolaboracji ze Spielbergiem zakończoną fantastycznym ?Marszem 1941? – Spielberg sam twierdził że jest to jego ulubiony ze wszystkich. Ma ten marsz w sobie przesłanie całego filmu. Generalnie utwór ma charakter marsza wojskowego, ale ze sporą dozą swobody, skoczności i radości. Stara się być poważny, ale cały czas balansuje na cienkiej linie jakby nie wiedział której stronie filmu bardziej się przychylić: czy powadze wojny i marszowi ku zwycięstwu, czy też komediowo przedstawionej histerii wojennej. Te dwie sprzeczności ze sobą przez cały czas rywalizują, raz pierwsza wygrywa dając rytm wielce stateczny, marszowy, a raz perkusja się wyrywa grając beat lat czterdziestych. Trywia: słowo ‘marsz’ pojawiło sie w tym paragrafie pięć razy.
Lata osiemdziesiąte to kontunyacja kolaboracji ze Lucasem i Spielbergiem. Od razu z impetem w głąb z filmem ?Imperium Kontratakuje?. Film ten wniósł do historii kolejny niezapomniany temat kojarzony ze złem w swojej czystej postaci. Potęgą, wielkością a także wspaniałością Imperium, czy raczej Bizancjum, gdy jest grany w swojej marszowej formie. Gdy jednak w filmie orkiestra wchodzi z tym tematem na niskie nuty, cały teatr drży w posadach ze strachu. Atmosfera grozy jest budowana za pomocą potężnie grających blaszaków oraz rytmicznych strunowców. Sekcja strun ma w tym utworze naprawdę ciężką robotę. Każdy dźwięk jest zaakcentowany i następują po sobie w krótkich odstępach. Sekcja smyczek przechodząc od niskich dźwięków do bardzo wysokich dokłada do tego wszystkiego dążenie do zwycięstwa, tryumfu za wszelką cenę. Zdaje się chcieć wyrwac z okowów rytmu i ku wolności ulecieć by matce w Ostrej Bramie podziękować za życie, ale jest trzymane stalową, czarną ręką tego gościa z akwalungiem zamiast płuc. POD TYM ODNOŚNIKIEM można sobie tego posłuchać. Jak już napisałem ten utwór stał się synonimem zła, ale dla mnie jest on synonimem wszechogarniającej wspaniałości, splendoru, majestatu, tryumfu.
Rok później powstał kolejny marsz, kolejny wielki marsz na trąbkę dla filmu ?Poszukiwacze Zaginionej Arki?. Tutaj orkiestra daje pole do popisu Maruce’owi i stanowi tylko tło dla niego. Ale jest to tak czy inaczej popis sam w sobie. Kolejny znany, rozpoznawalny i uwielbiany. Co rok prorok, tym razem o kosmicie co chciał do domu. Oscar. Potem w dalszej kolejności ?Powrót Jedi? , ?Indiana Jones i Swiątynia Zagłady?, ?Rzeka?. Potem chwila odpoczynku od nominacji i generalnie od tworzenia, by powrócić w ’87 z nominacją za ?Imperium Słońca?. Z bardziej znanych filmów kolejno mamy ?Urodzonego Czwartego Lipca?, ?Indiany Jones’a Ostatnią Krucjatę?, nasz ulubiony na gwiazdkę ?Kevin Sam w Domu? (dwie niminacje za to), ?Hook?, ?JFK?.
Tak przekroczyliśmy już próg wolności waszej i naszej by dotrzeć do dwóch kolejnych dzieł wielkiej sztuki muzycznej w ?Liście Schindlera? oraz ?Parku Jurajskim?. Ten drugi mimo że nie wyróżniony jest kolejnym przykładem jak za pomocą muzyki oraz tematów można uzyskać paletę emocji od splendoru i majestatu wielkich dinozaurów do śmiertelnego zagrożenia w obliczu tych mniejszych ale za to lepiej uzębionych i potrafiących otwierać drzwi. Maestro ciągle tworzył np. dla ?Szeregowca Ryan’a?i oczywiście kolejnych części GW, ?Pamiętnikach Gejszy? i innych. Mistrz zapoczątkował też muzycznie kolejną serię filmów: tym razem o ulubieńcu dzieci Harrym Potterze. Wykonał muzykę do trzech pierwszych, ale potem musial zająć się ?Zemstą Syfów? więc w połowie pracy odszedł. Jednak nastąpiła przy okazji mała pomyłka. Do filmu numer dwa napisał większość a przy nagrywaniu zastąpił Go William Ross. Jednak z niewiadomych powodów część ścieżki z ?Ataku Klonów? się zaplątała do studia i gdy Harry gra sobie w hokeja w powietrzu można w tle słyszeć jak Obi-Wan goni łowczynię głów na planecie Coruscant dawno, dawno temu. Osobiście mną to wstrząsnęło. Kompozytor zgłosił się na ochotnika do skończenia heptalogii.
Tym samym chciałem skończyć temat filmów, mimo że naprawdę wiele pominąłem. Podsumowując tą formę przekazu w sensie otrzymanych nagród mamy następujące zestawienie:
Złote Globy: 19 nominacji, 4 wygrane
Grammy: (muzyczne oskary): 59 ? 18
Emmy: 5 – 2
Oscar: 45 ? 5
Kilka złotych i platynowych płyt.
W kategorii oskarów ma najwięcej nominacji poza Walt’em Disney-em (59) oraz innym kompozytorem Alfred’em Newman-em (tyle samo ? 45). W kategorii zwycięstw jest w czołówce. W kategorii nagród ogólnie…. jest bezkonkurencyjny.
To wszystko na 51 lat pracy i 109 ścieżek.
Ale ktoby pomyślał że to koniec……. jest w błędzie.
Muzyka Przed Oczami. Epizod VI: Igrzyska na Chryzantemowym Tronie.
Otóż tak się składa, że nie samym kinem żyje człowiek. Jest jeszcze, hehehe, telewizja. A mianowicie taka stacja jak NBC. I ta stacja ma co niedzielę podobno program, który nazywa się ?Meet the Press?. I zapowiedź tego programu nazwaną ?Mission?, rozwiniętą do kilkuminutowej sonaty skomponował Maestro. Jest to kolejny przykład że można dla takiej błachej sprawy jaką jest zapowiedź programu stworzyć wielkie dzieło. Można się spytać po co w ogóle się tak starać? Odpowiedź jest w pytaniu. Wykorzystanie tremolo w smyczkach jest tutaj podobne jak w GW i blaszaki podobnież nadają majestat. To był najbardziej znany przykład, a są inne, bo chcę szybko przejść do sportu.
Talent Mistrza został wykorzystany do największych imprez sportowych świata – igrzysk olimpijskich:
?Fanfara i Temat Igrzysk Olimpijskich?, Los Angeles 1984;
?Duch Olimpiady?, Seoul 1998;
?Przyzwanie Bohaterów?, Atlanta, 1996 ? specjalny utwór na stulecie nowożytnych igrzysk;
?Wezwanie Mistrzów?, Salt Lake City, 2002.
Wszystkie utwory łączy jedna cecha. Zaczynają się spokojnym (w miarę) zagadnięciem tematu, potem krótkie intermezzo dla oddechu aby w końcówce dać orkiestrze (a szczególnie jej części zawierającej sporo miedzi) iść na całego. Naprawdę na całego. Słuchając tych utworów a szczególnie środkowej dwójki, aż się ma ochotę wyjść i pobiegać….dla sportu. Te utwory dają realne, fizyczne poczucie siły, wiary w siebie, wiary w zwycięstwo. Dają energi, czuje się słuchacz wtedy tak nabuzowanym że ustać na miejscu nie można. Oto potęga muzyki. Od tamtej pory te tematy są grane przy okazji każdej kolejnej olimpiady. Przynajmniej w relacjach amerykańskich
Na koniec takie dodatki jak to, że Maestro jest regularnie zapraszany by skomponować coś na jakąś wielka okazję: Stulecie Konserwatorium Julliard-a, 350-cio lecie Bostonu, 500-lecie wizyty pana Columba (nie mylić z Coulombem) i inne. Trzeba tutaj wspomnieć o naprawde specjalnej okazji. Kto wie że następca Chryzantemowego Tronu Kraju Kwitnącej Wiśni nazywa się Naruhito i na cześć jego ślubu w 1993-im roku został skomponowany specjalny utwór ?Sound the Bells? (przepraszam za brak tłumaczenia, ale jakkolwiek to robiłem wychodziło głupawo). Orkiestracja tego utworu jest nisamowita. Poza standardowym składem orkiestry, Mistrz chcąc oddać charakter japońskiej kultury przydźwigał (o ile dobrze pamiętam liczbę) 168 (sto sześćdziesiąt osiem) różnych dzwonów i dzwonków granych przez kilku (jest partii dla pięciu) perkusistów.
Jeżeli chodzi o karierę bardziej kojarzoną z muzyką klasyczną, Mistrz napisał wiele koncertów i pomniejszych utworów (granych przez takie klasy jak Yo Yo Ma i jego Davidov-a ? Stradivariusa z 1712 roku), był głównym konduktorem Boston Pops Orchestra i dalej jest honorowym.
Styl Jego drygowania też jest niesamowity i warty obejrzenia. Bardzo dokładny, uważny ze starannym użyciem lewej ręki do wskazywania intonacji (dla laików prawa z batutą wskazuje rytm i punkty krytyczne w melodii).
Kończąc ten wywiad trzeba podsumować, że jest to Geniusz który miał ogromny wpływ na muzyczna scenę drugiej połowy XX-go wieku. Odrodził dla filmu orkiestrę, dzięki czemu gra ona dalej a nie mamy jakiejś techno-papki. Nie tylko dla filmu zresztą. Ordrodził ją w świadomości społecznej. Naprawdę nie wiem co napisać, gdyż cokolwiek nie napiszę, jakich superlatyw nie dodam, będzie za mało. Dlatego posłużę się dwoma przykładami z kilku ostatnich dni.
W czwartek (2009-02-05) myśląc nad treścią podświadomie cichutko sobie gwizdałem pod nosem. Nie przechwalając się, potrafię gwizdać bardzo dobrze melodie. Pomieszcenie było dosyć głośne ze względu na aparaturę w nim się znajdującą a mimo to zostało nucenie podsłyszane przez przygłucha koleżankę i natychmiastowo rozpoznane z radosnym uśmiechem na twarzy jako temat główny GW.
Przykład #2: Czytając sobie podczas obiadu książkę z GW zostałem zapytany przez kolegę z pracy czy jest dobra. Od razu się zarzekł że żadnego filmu nie widział. Młody facet, więc mnie trochę zaskoczył, ale myśląc o tym artykule podchwytliwie się zapytałem czy kojarzy muzykę. Powiedział ze tam był jakiś ?Marsz Śmierci? gdzieś czy co. To spytałem o temat główny. Powiedział że nie wie i poprosił bym zagwizdał. Reakcja była natychmiastowa i pozytywna. Utwory te obydwa były jemu znane. Inni słysząc że potrafię gwizdać poprosili mnie bym zagwizdał inne tematy. Cytuję w kolejności: ?Superman?, ?Indiana Jones?, ?E.T?. Nie wiem dlaczego chcieli akurat te, ale wiem kto je skomponował.
Maestro ma również wielki wpływ na mnie. Praktycznie zdefiniował moje zycie jako wielbiciela muzyki. Wielbiciela orkiestry. Nie mam tego talentu, ale odkryłem w sobie możliwość aranżacji co robię ku wielkiej swojej satysfakcji. Znowu brakuje mi słów by oddać ten wpływ. Jest on zakorzeniowy w podświadomości.
Nadszedł czas na odsłonięcie bramki i poznanie imienia Bohatera. Werble proszę………
tam-tam-tam-tam-tam-tam-tam-tam-tam-tam-tam-tam-tam-tam-tam-tam-tam-tam-tam-tam-
A IMIĘ JEGO
CZTERDZIEŚCI I CZTERY!!!!!!!
…………..
……
…
.
Nie, czekajcie, to już chyba było…..?
A tak, ktoś pomerdał cyferki. Imię Jego SIEDEMDZIESIĄT i SIEDEM. Tyle lat dzisiaj skończył. Dokładnie dzisiaj, ósmego lutego.
Ładna, okrągła i szczęśliwa rocznica. Sto lat to chyba za mało.
Myślicie że dlaczego nie chciałem tego wypuścic w sobotę? 😉
Koniec transmisji. Teraz muszę ją pociąć, by się pozbyć kilku stron A4. Inaczej komu będzie się chciało to czytać?
PS. Posiadam zrobione przez siebie rozbicie tematu głównego i marszu imperialnego na sekcje dla chętnych.
Napisy końcowe proszę.
Gratuluję Musashi !
Z prawdziwą przyjemnością przeczytałam Twój jasno i klarownie napisany tekst… pieknie to zrobiłeś….. z talentem nie tylko muzycznym. Byłoby wspaniale, gdybyś kontynuował ten cykl!
Gratuluję Musashi !
Z prawdziwą przyjemnością przeczytałam Twój jasno i klarownie napisany tekst… pieknie to zrobiłeś….. z talentem nie tylko muzycznym. Byłoby wspaniale, gdybyś kontynuował ten cykl!
Gratuluję Musashi !
Z prawdziwą przyjemnością przeczytałam Twój jasno i klarownie napisany tekst… pieknie to zrobiłeś….. z talentem nie tylko muzycznym. Byłoby wspaniale, gdybyś kontynuował ten cykl!
Gratuluję Musashi !
Z prawdziwą przyjemnością przeczytałam Twój jasno i klarownie napisany tekst… pieknie to zrobiłeś….. z talentem nie tylko muzycznym. Byłoby wspaniale, gdybyś kontynuował ten cykl!
Gratuluję Musashi !
Z prawdziwą przyjemnością przeczytałam Twój jasno i klarownie napisany tekst… pieknie to zrobiłeś….. z talentem nie tylko muzycznym. Byłoby wspaniale, gdybyś kontynuował ten cykl!
Gratuluję Musashi !
Z prawdziwą przyjemnością przeczytałam Twój jasno i klarownie napisany tekst… pieknie to zrobiłeś….. z talentem nie tylko muzycznym. Byłoby wspaniale, gdybyś kontynuował ten cykl!
Gratuluję Musashi !
Z prawdziwą przyjemnością przeczytałam Twój jasno i klarownie napisany tekst… pieknie to zrobiłeś….. z talentem nie tylko muzycznym. Byłoby wspaniale, gdybyś kontynuował ten cykl!
Gratuluję Musashi !
Z prawdziwą przyjemnością przeczytałam Twój jasno i klarownie napisany tekst… pieknie to zrobiłeś….. z talentem nie tylko muzycznym. Byłoby wspaniale, gdybyś kontynuował ten cykl!
Ciesze się
…że ktoś zadbał o moją edukację, W bardzo ciekawym tekście, Jesteś świetnym OPOWIADACZEM
Ciesze się
…że ktoś zadbał o moją edukację, W bardzo ciekawym tekście, Jesteś świetnym OPOWIADACZEM
Ciesze się
…że ktoś zadbał o moją edukację, W bardzo ciekawym tekście, Jesteś świetnym OPOWIADACZEM
Ciesze się
…że ktoś zadbał o moją edukację, W bardzo ciekawym tekście, Jesteś świetnym OPOWIADACZEM
Ciesze się
…że ktoś zadbał o moją edukację, W bardzo ciekawym tekście, Jesteś świetnym OPOWIADACZEM
Ciesze się
…że ktoś zadbał o moją edukację, W bardzo ciekawym tekście, Jesteś świetnym OPOWIADACZEM
Ciesze się
…że ktoś zadbał o moją edukację, W bardzo ciekawym tekście, Jesteś świetnym OPOWIADACZEM
Ciesze się
…że ktoś zadbał o moją edukację, W bardzo ciekawym tekście, Jesteś świetnym OPOWIADACZEM
Dziękuję
Dziękuję za wspanialy tekst o Wielkim wspólczesnej muzyki filmowej.
Dopiero co pisałem do przyjaciółki o tym że czasem dwie nuty potrafią wstrząsnąć i dałem za przykład właśnie jego Szczęki. To najgenialniejsze dwie nuty jak dotąd po 2-ch (“motyw losu” -3 ćwiartki razem i jedna połówka)Beethovena. Nie przesadzam w porównaniu. Skala czasu i miejsca.
Od dawna słucham tego gatunku muzyki i coraz bardziej wchodzę w świat tych wspaniałych ludzi.
Mówię ludzi, bo John Wiliams jest niewątpliwie Gigantem, ale są jeszcze inni wspaniali:
Żeby zabrzmiało nieco filmowo dołączę jeszcze 6-ciu, będzie 7-miu: Jerry Goldsmith, James Horner, Hans Zimmer, wspomniani Ennio Morricone, Henry Mancini, Michael Kamen itd
Muzyka filmowa jest wielką żywą sztuką, zastępującą upadającą formę jaką jest opera,
Elitarna forma przekazu staje się powszechną.
Proszę o więcej, nie jestem muzykiem, muzykującym słuchaczem uczącym się grać na altosax i takich tekstów na tym portalu oby jak najwięcej. Horyzont zdarzeń i wydarzeń powinien być coraz szerszy. Nie żyjemy przecie tylko polityką
Pozdrawiam i czekam na więcej
Dziękuję
Dziękuję za wspanialy tekst o Wielkim wspólczesnej muzyki filmowej.
Dopiero co pisałem do przyjaciółki o tym że czasem dwie nuty potrafią wstrząsnąć i dałem za przykład właśnie jego Szczęki. To najgenialniejsze dwie nuty jak dotąd po 2-ch (“motyw losu” -3 ćwiartki razem i jedna połówka)Beethovena. Nie przesadzam w porównaniu. Skala czasu i miejsca.
Od dawna słucham tego gatunku muzyki i coraz bardziej wchodzę w świat tych wspaniałych ludzi.
Mówię ludzi, bo John Wiliams jest niewątpliwie Gigantem, ale są jeszcze inni wspaniali:
Żeby zabrzmiało nieco filmowo dołączę jeszcze 6-ciu, będzie 7-miu: Jerry Goldsmith, James Horner, Hans Zimmer, wspomniani Ennio Morricone, Henry Mancini, Michael Kamen itd
Muzyka filmowa jest wielką żywą sztuką, zastępującą upadającą formę jaką jest opera,
Elitarna forma przekazu staje się powszechną.
Proszę o więcej, nie jestem muzykiem, muzykującym słuchaczem uczącym się grać na altosax i takich tekstów na tym portalu oby jak najwięcej. Horyzont zdarzeń i wydarzeń powinien być coraz szerszy. Nie żyjemy przecie tylko polityką
Pozdrawiam i czekam na więcej
Dziękuję
Dziękuję za wspanialy tekst o Wielkim wspólczesnej muzyki filmowej.
Dopiero co pisałem do przyjaciółki o tym że czasem dwie nuty potrafią wstrząsnąć i dałem za przykład właśnie jego Szczęki. To najgenialniejsze dwie nuty jak dotąd po 2-ch (“motyw losu” -3 ćwiartki razem i jedna połówka)Beethovena. Nie przesadzam w porównaniu. Skala czasu i miejsca.
Od dawna słucham tego gatunku muzyki i coraz bardziej wchodzę w świat tych wspaniałych ludzi.
Mówię ludzi, bo John Wiliams jest niewątpliwie Gigantem, ale są jeszcze inni wspaniali:
Żeby zabrzmiało nieco filmowo dołączę jeszcze 6-ciu, będzie 7-miu: Jerry Goldsmith, James Horner, Hans Zimmer, wspomniani Ennio Morricone, Henry Mancini, Michael Kamen itd
Muzyka filmowa jest wielką żywą sztuką, zastępującą upadającą formę jaką jest opera,
Elitarna forma przekazu staje się powszechną.
Proszę o więcej, nie jestem muzykiem, muzykującym słuchaczem uczącym się grać na altosax i takich tekstów na tym portalu oby jak najwięcej. Horyzont zdarzeń i wydarzeń powinien być coraz szerszy. Nie żyjemy przecie tylko polityką
Pozdrawiam i czekam na więcej
Dziękuję
Dziękuję za wspanialy tekst o Wielkim wspólczesnej muzyki filmowej.
Dopiero co pisałem do przyjaciółki o tym że czasem dwie nuty potrafią wstrząsnąć i dałem za przykład właśnie jego Szczęki. To najgenialniejsze dwie nuty jak dotąd po 2-ch (“motyw losu” -3 ćwiartki razem i jedna połówka)Beethovena. Nie przesadzam w porównaniu. Skala czasu i miejsca.
Od dawna słucham tego gatunku muzyki i coraz bardziej wchodzę w świat tych wspaniałych ludzi.
Mówię ludzi, bo John Wiliams jest niewątpliwie Gigantem, ale są jeszcze inni wspaniali:
Żeby zabrzmiało nieco filmowo dołączę jeszcze 6-ciu, będzie 7-miu: Jerry Goldsmith, James Horner, Hans Zimmer, wspomniani Ennio Morricone, Henry Mancini, Michael Kamen itd
Muzyka filmowa jest wielką żywą sztuką, zastępującą upadającą formę jaką jest opera,
Elitarna forma przekazu staje się powszechną.
Proszę o więcej, nie jestem muzykiem, muzykującym słuchaczem uczącym się grać na altosax i takich tekstów na tym portalu oby jak najwięcej. Horyzont zdarzeń i wydarzeń powinien być coraz szerszy. Nie żyjemy przecie tylko polityką
Pozdrawiam i czekam na więcej
Dziękuję
Dziękuję za wspanialy tekst o Wielkim wspólczesnej muzyki filmowej.
Dopiero co pisałem do przyjaciółki o tym że czasem dwie nuty potrafią wstrząsnąć i dałem za przykład właśnie jego Szczęki. To najgenialniejsze dwie nuty jak dotąd po 2-ch (“motyw losu” -3 ćwiartki razem i jedna połówka)Beethovena. Nie przesadzam w porównaniu. Skala czasu i miejsca.
Od dawna słucham tego gatunku muzyki i coraz bardziej wchodzę w świat tych wspaniałych ludzi.
Mówię ludzi, bo John Wiliams jest niewątpliwie Gigantem, ale są jeszcze inni wspaniali:
Żeby zabrzmiało nieco filmowo dołączę jeszcze 6-ciu, będzie 7-miu: Jerry Goldsmith, James Horner, Hans Zimmer, wspomniani Ennio Morricone, Henry Mancini, Michael Kamen itd
Muzyka filmowa jest wielką żywą sztuką, zastępującą upadającą formę jaką jest opera,
Elitarna forma przekazu staje się powszechną.
Proszę o więcej, nie jestem muzykiem, muzykującym słuchaczem uczącym się grać na altosax i takich tekstów na tym portalu oby jak najwięcej. Horyzont zdarzeń i wydarzeń powinien być coraz szerszy. Nie żyjemy przecie tylko polityką
Pozdrawiam i czekam na więcej
Dziękuję
Dziękuję za wspanialy tekst o Wielkim wspólczesnej muzyki filmowej.
Dopiero co pisałem do przyjaciółki o tym że czasem dwie nuty potrafią wstrząsnąć i dałem za przykład właśnie jego Szczęki. To najgenialniejsze dwie nuty jak dotąd po 2-ch (“motyw losu” -3 ćwiartki razem i jedna połówka)Beethovena. Nie przesadzam w porównaniu. Skala czasu i miejsca.
Od dawna słucham tego gatunku muzyki i coraz bardziej wchodzę w świat tych wspaniałych ludzi.
Mówię ludzi, bo John Wiliams jest niewątpliwie Gigantem, ale są jeszcze inni wspaniali:
Żeby zabrzmiało nieco filmowo dołączę jeszcze 6-ciu, będzie 7-miu: Jerry Goldsmith, James Horner, Hans Zimmer, wspomniani Ennio Morricone, Henry Mancini, Michael Kamen itd
Muzyka filmowa jest wielką żywą sztuką, zastępującą upadającą formę jaką jest opera,
Elitarna forma przekazu staje się powszechną.
Proszę o więcej, nie jestem muzykiem, muzykującym słuchaczem uczącym się grać na altosax i takich tekstów na tym portalu oby jak najwięcej. Horyzont zdarzeń i wydarzeń powinien być coraz szerszy. Nie żyjemy przecie tylko polityką
Pozdrawiam i czekam na więcej
Dziękuję
Dziękuję za wspanialy tekst o Wielkim wspólczesnej muzyki filmowej.
Dopiero co pisałem do przyjaciółki o tym że czasem dwie nuty potrafią wstrząsnąć i dałem za przykład właśnie jego Szczęki. To najgenialniejsze dwie nuty jak dotąd po 2-ch (“motyw losu” -3 ćwiartki razem i jedna połówka)Beethovena. Nie przesadzam w porównaniu. Skala czasu i miejsca.
Od dawna słucham tego gatunku muzyki i coraz bardziej wchodzę w świat tych wspaniałych ludzi.
Mówię ludzi, bo John Wiliams jest niewątpliwie Gigantem, ale są jeszcze inni wspaniali:
Żeby zabrzmiało nieco filmowo dołączę jeszcze 6-ciu, będzie 7-miu: Jerry Goldsmith, James Horner, Hans Zimmer, wspomniani Ennio Morricone, Henry Mancini, Michael Kamen itd
Muzyka filmowa jest wielką żywą sztuką, zastępującą upadającą formę jaką jest opera,
Elitarna forma przekazu staje się powszechną.
Proszę o więcej, nie jestem muzykiem, muzykującym słuchaczem uczącym się grać na altosax i takich tekstów na tym portalu oby jak najwięcej. Horyzont zdarzeń i wydarzeń powinien być coraz szerszy. Nie żyjemy przecie tylko polityką
Pozdrawiam i czekam na więcej
Dziękuję
Dziękuję za wspanialy tekst o Wielkim wspólczesnej muzyki filmowej.
Dopiero co pisałem do przyjaciółki o tym że czasem dwie nuty potrafią wstrząsnąć i dałem za przykład właśnie jego Szczęki. To najgenialniejsze dwie nuty jak dotąd po 2-ch (“motyw losu” -3 ćwiartki razem i jedna połówka)Beethovena. Nie przesadzam w porównaniu. Skala czasu i miejsca.
Od dawna słucham tego gatunku muzyki i coraz bardziej wchodzę w świat tych wspaniałych ludzi.
Mówię ludzi, bo John Wiliams jest niewątpliwie Gigantem, ale są jeszcze inni wspaniali:
Żeby zabrzmiało nieco filmowo dołączę jeszcze 6-ciu, będzie 7-miu: Jerry Goldsmith, James Horner, Hans Zimmer, wspomniani Ennio Morricone, Henry Mancini, Michael Kamen itd
Muzyka filmowa jest wielką żywą sztuką, zastępującą upadającą formę jaką jest opera,
Elitarna forma przekazu staje się powszechną.
Proszę o więcej, nie jestem muzykiem, muzykującym słuchaczem uczącym się grać na altosax i takich tekstów na tym portalu oby jak najwięcej. Horyzont zdarzeń i wydarzeń powinien być coraz szerszy. Nie żyjemy przecie tylko polityką
Pozdrawiam i czekam na więcej
Stary. Brak mi słów!
Stary. Brak mi słów!
Stary. Brak mi słów!
Stary. Brak mi słów!
Stary. Brak mi słów!
Stary. Brak mi słów!
Stary. Brak mi słów!
Stary. Brak mi słów!
Tekst wspaniały. Nie bylbym jednak sobą, gdybym nie
dodał (napewno gdzieś podpatrzonego i przyswojonego) stwierdzenia – mnie muzyka nigdy w tańcu nie przeszkadzała.
Tekst wspaniały. Nie bylbym jednak sobą, gdybym nie
dodał (napewno gdzieś podpatrzonego i przyswojonego) stwierdzenia – mnie muzyka nigdy w tańcu nie przeszkadzała.
Tekst wspaniały. Nie bylbym jednak sobą, gdybym nie
dodał (napewno gdzieś podpatrzonego i przyswojonego) stwierdzenia – mnie muzyka nigdy w tańcu nie przeszkadzała.
Tekst wspaniały. Nie bylbym jednak sobą, gdybym nie
dodał (napewno gdzieś podpatrzonego i przyswojonego) stwierdzenia – mnie muzyka nigdy w tańcu nie przeszkadzała.
Tekst wspaniały. Nie bylbym jednak sobą, gdybym nie
dodał (napewno gdzieś podpatrzonego i przyswojonego) stwierdzenia – mnie muzyka nigdy w tańcu nie przeszkadzała.
Tekst wspaniały. Nie bylbym jednak sobą, gdybym nie
dodał (napewno gdzieś podpatrzonego i przyswojonego) stwierdzenia – mnie muzyka nigdy w tańcu nie przeszkadzała.
Tekst wspaniały. Nie bylbym jednak sobą, gdybym nie
dodał (napewno gdzieś podpatrzonego i przyswojonego) stwierdzenia – mnie muzyka nigdy w tańcu nie przeszkadzała.
Tekst wspaniały. Nie bylbym jednak sobą, gdybym nie
dodał (napewno gdzieś podpatrzonego i przyswojonego) stwierdzenia – mnie muzyka nigdy w tańcu nie przeszkadzała.
A będąc w środku muzyki, powiem, że takiego jak Eric
Burdon nie ma drugiego. San Francisco, Dobry Czas czy Droga Tabaczana, to mierniki dobrego smaku, gustu i zwykłej przyzwoitości melomana. Słuchałem go w Krakowie i w Niemczech wielokrotnie. Geniusz.
A będąc w środku muzyki, powiem, że takiego jak Eric
Burdon nie ma drugiego. San Francisco, Dobry Czas czy Droga Tabaczana, to mierniki dobrego smaku, gustu i zwykłej przyzwoitości melomana. Słuchałem go w Krakowie i w Niemczech wielokrotnie. Geniusz.
A będąc w środku muzyki, powiem, że takiego jak Eric
Burdon nie ma drugiego. San Francisco, Dobry Czas czy Droga Tabaczana, to mierniki dobrego smaku, gustu i zwykłej przyzwoitości melomana. Słuchałem go w Krakowie i w Niemczech wielokrotnie. Geniusz.
A będąc w środku muzyki, powiem, że takiego jak Eric
Burdon nie ma drugiego. San Francisco, Dobry Czas czy Droga Tabaczana, to mierniki dobrego smaku, gustu i zwykłej przyzwoitości melomana. Słuchałem go w Krakowie i w Niemczech wielokrotnie. Geniusz.
A będąc w środku muzyki, powiem, że takiego jak Eric
Burdon nie ma drugiego. San Francisco, Dobry Czas czy Droga Tabaczana, to mierniki dobrego smaku, gustu i zwykłej przyzwoitości melomana. Słuchałem go w Krakowie i w Niemczech wielokrotnie. Geniusz.
A będąc w środku muzyki, powiem, że takiego jak Eric
Burdon nie ma drugiego. San Francisco, Dobry Czas czy Droga Tabaczana, to mierniki dobrego smaku, gustu i zwykłej przyzwoitości melomana. Słuchałem go w Krakowie i w Niemczech wielokrotnie. Geniusz.
A będąc w środku muzyki, powiem, że takiego jak Eric
Burdon nie ma drugiego. San Francisco, Dobry Czas czy Droga Tabaczana, to mierniki dobrego smaku, gustu i zwykłej przyzwoitości melomana. Słuchałem go w Krakowie i w Niemczech wielokrotnie. Geniusz.
A będąc w środku muzyki, powiem, że takiego jak Eric
Burdon nie ma drugiego. San Francisco, Dobry Czas czy Droga Tabaczana, to mierniki dobrego smaku, gustu i zwykłej przyzwoitości melomana. Słuchałem go w Krakowie i w Niemczech wielokrotnie. Geniusz.
Markizie, Ty diable, a skąd się tu pojawiłeś nagle?
Markizie, Ty diable, a skąd się tu pojawiłeś nagle?
Markizie, Ty diable, a skąd się tu pojawiłeś nagle?
Markizie, Ty diable, a skąd się tu pojawiłeś nagle?
Markizie, Ty diable, a skąd się tu pojawiłeś nagle?
Markizie, Ty diable, a skąd się tu pojawiłeś nagle?
Markizie, Ty diable, a skąd się tu pojawiłeś nagle?
Markizie, Ty diable, a skąd się tu pojawiłeś nagle?
Deja vu ?
Poprzedni raz podobne odczucia miałem, oglądając film biograficzny o Stradivarim. Dawno to było, niewiele pamiętam, ale na zawsze zapamiętałem konkurs lutników, zorganizowany przez władze miasta ( Medyna ? Florencja ? ). Uczestnicy konkursu odgrywali przed jurorem ( jednoosobowe jury, zdaje się że lokalny władca – fundator ) krótki, 2 – 3 minutowy fragment na swoich skrzypcach. Potem juror omawiał występ. I to właśnie zrobiło na mnie wrażenie : mówił żywo, ze znajomością rzeczy, dłużej niż trwała muzyka, nie powtarzając porównań i ocen wystawianych kolejnym uczestnikom.
Owo zadziwienie, że można słowami sensownie i ciekawie opisać muzykę, przypomniał mi twój tekst.
Dziękuję !
T.
Deja vu ?
Poprzedni raz podobne odczucia miałem, oglądając film biograficzny o Stradivarim. Dawno to było, niewiele pamiętam, ale na zawsze zapamiętałem konkurs lutników, zorganizowany przez władze miasta ( Medyna ? Florencja ? ). Uczestnicy konkursu odgrywali przed jurorem ( jednoosobowe jury, zdaje się że lokalny władca – fundator ) krótki, 2 – 3 minutowy fragment na swoich skrzypcach. Potem juror omawiał występ. I to właśnie zrobiło na mnie wrażenie : mówił żywo, ze znajomością rzeczy, dłużej niż trwała muzyka, nie powtarzając porównań i ocen wystawianych kolejnym uczestnikom.
Owo zadziwienie, że można słowami sensownie i ciekawie opisać muzykę, przypomniał mi twój tekst.
Dziękuję !
T.
Deja vu ?
Poprzedni raz podobne odczucia miałem, oglądając film biograficzny o Stradivarim. Dawno to było, niewiele pamiętam, ale na zawsze zapamiętałem konkurs lutników, zorganizowany przez władze miasta ( Medyna ? Florencja ? ). Uczestnicy konkursu odgrywali przed jurorem ( jednoosobowe jury, zdaje się że lokalny władca – fundator ) krótki, 2 – 3 minutowy fragment na swoich skrzypcach. Potem juror omawiał występ. I to właśnie zrobiło na mnie wrażenie : mówił żywo, ze znajomością rzeczy, dłużej niż trwała muzyka, nie powtarzając porównań i ocen wystawianych kolejnym uczestnikom.
Owo zadziwienie, że można słowami sensownie i ciekawie opisać muzykę, przypomniał mi twój tekst.
Dziękuję !
T.
Deja vu ?
Poprzedni raz podobne odczucia miałem, oglądając film biograficzny o Stradivarim. Dawno to było, niewiele pamiętam, ale na zawsze zapamiętałem konkurs lutników, zorganizowany przez władze miasta ( Medyna ? Florencja ? ). Uczestnicy konkursu odgrywali przed jurorem ( jednoosobowe jury, zdaje się że lokalny władca – fundator ) krótki, 2 – 3 minutowy fragment na swoich skrzypcach. Potem juror omawiał występ. I to właśnie zrobiło na mnie wrażenie : mówił żywo, ze znajomością rzeczy, dłużej niż trwała muzyka, nie powtarzając porównań i ocen wystawianych kolejnym uczestnikom.
Owo zadziwienie, że można słowami sensownie i ciekawie opisać muzykę, przypomniał mi twój tekst.
Dziękuję !
T.
Deja vu ?
Poprzedni raz podobne odczucia miałem, oglądając film biograficzny o Stradivarim. Dawno to było, niewiele pamiętam, ale na zawsze zapamiętałem konkurs lutników, zorganizowany przez władze miasta ( Medyna ? Florencja ? ). Uczestnicy konkursu odgrywali przed jurorem ( jednoosobowe jury, zdaje się że lokalny władca – fundator ) krótki, 2 – 3 minutowy fragment na swoich skrzypcach. Potem juror omawiał występ. I to właśnie zrobiło na mnie wrażenie : mówił żywo, ze znajomością rzeczy, dłużej niż trwała muzyka, nie powtarzając porównań i ocen wystawianych kolejnym uczestnikom.
Owo zadziwienie, że można słowami sensownie i ciekawie opisać muzykę, przypomniał mi twój tekst.
Dziękuję !
T.
Deja vu ?
Poprzedni raz podobne odczucia miałem, oglądając film biograficzny o Stradivarim. Dawno to było, niewiele pamiętam, ale na zawsze zapamiętałem konkurs lutników, zorganizowany przez władze miasta ( Medyna ? Florencja ? ). Uczestnicy konkursu odgrywali przed jurorem ( jednoosobowe jury, zdaje się że lokalny władca – fundator ) krótki, 2 – 3 minutowy fragment na swoich skrzypcach. Potem juror omawiał występ. I to właśnie zrobiło na mnie wrażenie : mówił żywo, ze znajomością rzeczy, dłużej niż trwała muzyka, nie powtarzając porównań i ocen wystawianych kolejnym uczestnikom.
Owo zadziwienie, że można słowami sensownie i ciekawie opisać muzykę, przypomniał mi twój tekst.
Dziękuję !
T.
Deja vu ?
Poprzedni raz podobne odczucia miałem, oglądając film biograficzny o Stradivarim. Dawno to było, niewiele pamiętam, ale na zawsze zapamiętałem konkurs lutników, zorganizowany przez władze miasta ( Medyna ? Florencja ? ). Uczestnicy konkursu odgrywali przed jurorem ( jednoosobowe jury, zdaje się że lokalny władca – fundator ) krótki, 2 – 3 minutowy fragment na swoich skrzypcach. Potem juror omawiał występ. I to właśnie zrobiło na mnie wrażenie : mówił żywo, ze znajomością rzeczy, dłużej niż trwała muzyka, nie powtarzając porównań i ocen wystawianych kolejnym uczestnikom.
Owo zadziwienie, że można słowami sensownie i ciekawie opisać muzykę, przypomniał mi twój tekst.
Dziękuję !
T.
Deja vu ?
Poprzedni raz podobne odczucia miałem, oglądając film biograficzny o Stradivarim. Dawno to było, niewiele pamiętam, ale na zawsze zapamiętałem konkurs lutników, zorganizowany przez władze miasta ( Medyna ? Florencja ? ). Uczestnicy konkursu odgrywali przed jurorem ( jednoosobowe jury, zdaje się że lokalny władca – fundator ) krótki, 2 – 3 minutowy fragment na swoich skrzypcach. Potem juror omawiał występ. I to właśnie zrobiło na mnie wrażenie : mówił żywo, ze znajomością rzeczy, dłużej niż trwała muzyka, nie powtarzając porównań i ocen wystawianych kolejnym uczestnikom.
Owo zadziwienie, że można słowami sensownie i ciekawie opisać muzykę, przypomniał mi twój tekst.
Dziękuję !
T.
Czy muzyka łamie granice?
Oczywiście, że łamie. Eric Burdon z Newcastle jest tego przykładem. Towarzyszył mi zawsze. Miał w sobie wigor i energię. Miał w sobie coś, co skłaniało do czynu, do pracy, do zrobienia czegoś. Czuło się wspaniałe poczucie rytmu, gdy rzucał słowa w takt. Z zespołem WAR przyćmił murzynów chcących mu dorównać na bębenkach i grzebieniu. Cudownie ciągnął frazę i modulował ją, jak tylko chciał. Zmieniał barwę głosu gdy trzeba było ale wracał do niej zawsze bez błądzenia po omacku. Operował głosem jak chirurg. Pozostanie we mnie człowiekiem, który coś chciał, coś krzyczał i śpiewał głosem jakim nie każdego los obdarowuje. Nigdy go nie zapomnę i zawsze będę wracał do piosenki o morzu i mewach.
A po angielsku ja nic nie rozumieć.
Dodatek.
Ale w odpoczynku, kocham Marka Grechutę. Puszczam sobie jego plastikowe płyty gdy jestem zmęczony. Melodyjny głos, łagodność i spokój bijący z każdej piosenki, daje odprężenie i ukojenie. Każe się też zastanowić nad światem i sobą.
Czy muzyka łamie granice?
Oczywiście, że łamie. Eric Burdon z Newcastle jest tego przykładem. Towarzyszył mi zawsze. Miał w sobie wigor i energię. Miał w sobie coś, co skłaniało do czynu, do pracy, do zrobienia czegoś. Czuło się wspaniałe poczucie rytmu, gdy rzucał słowa w takt. Z zespołem WAR przyćmił murzynów chcących mu dorównać na bębenkach i grzebieniu. Cudownie ciągnął frazę i modulował ją, jak tylko chciał. Zmieniał barwę głosu gdy trzeba było ale wracał do niej zawsze bez błądzenia po omacku. Operował głosem jak chirurg. Pozostanie we mnie człowiekiem, który coś chciał, coś krzyczał i śpiewał głosem jakim nie każdego los obdarowuje. Nigdy go nie zapomnę i zawsze będę wracał do piosenki o morzu i mewach.
A po angielsku ja nic nie rozumieć.
Dodatek.
Ale w odpoczynku, kocham Marka Grechutę. Puszczam sobie jego plastikowe płyty gdy jestem zmęczony. Melodyjny głos, łagodność i spokój bijący z każdej piosenki, daje odprężenie i ukojenie. Każe się też zastanowić nad światem i sobą.
Czy muzyka łamie granice?
Oczywiście, że łamie. Eric Burdon z Newcastle jest tego przykładem. Towarzyszył mi zawsze. Miał w sobie wigor i energię. Miał w sobie coś, co skłaniało do czynu, do pracy, do zrobienia czegoś. Czuło się wspaniałe poczucie rytmu, gdy rzucał słowa w takt. Z zespołem WAR przyćmił murzynów chcących mu dorównać na bębenkach i grzebieniu. Cudownie ciągnął frazę i modulował ją, jak tylko chciał. Zmieniał barwę głosu gdy trzeba było ale wracał do niej zawsze bez błądzenia po omacku. Operował głosem jak chirurg. Pozostanie we mnie człowiekiem, który coś chciał, coś krzyczał i śpiewał głosem jakim nie każdego los obdarowuje. Nigdy go nie zapomnę i zawsze będę wracał do piosenki o morzu i mewach.
A po angielsku ja nic nie rozumieć.
Dodatek.
Ale w odpoczynku, kocham Marka Grechutę. Puszczam sobie jego plastikowe płyty gdy jestem zmęczony. Melodyjny głos, łagodność i spokój bijący z każdej piosenki, daje odprężenie i ukojenie. Każe się też zastanowić nad światem i sobą.
Czy muzyka łamie granice?
Oczywiście, że łamie. Eric Burdon z Newcastle jest tego przykładem. Towarzyszył mi zawsze. Miał w sobie wigor i energię. Miał w sobie coś, co skłaniało do czynu, do pracy, do zrobienia czegoś. Czuło się wspaniałe poczucie rytmu, gdy rzucał słowa w takt. Z zespołem WAR przyćmił murzynów chcących mu dorównać na bębenkach i grzebieniu. Cudownie ciągnął frazę i modulował ją, jak tylko chciał. Zmieniał barwę głosu gdy trzeba było ale wracał do niej zawsze bez błądzenia po omacku. Operował głosem jak chirurg. Pozostanie we mnie człowiekiem, który coś chciał, coś krzyczał i śpiewał głosem jakim nie każdego los obdarowuje. Nigdy go nie zapomnę i zawsze będę wracał do piosenki o morzu i mewach.
A po angielsku ja nic nie rozumieć.
Dodatek.
Ale w odpoczynku, kocham Marka Grechutę. Puszczam sobie jego plastikowe płyty gdy jestem zmęczony. Melodyjny głos, łagodność i spokój bijący z każdej piosenki, daje odprężenie i ukojenie. Każe się też zastanowić nad światem i sobą.
Czy muzyka łamie granice?
Oczywiście, że łamie. Eric Burdon z Newcastle jest tego przykładem. Towarzyszył mi zawsze. Miał w sobie wigor i energię. Miał w sobie coś, co skłaniało do czynu, do pracy, do zrobienia czegoś. Czuło się wspaniałe poczucie rytmu, gdy rzucał słowa w takt. Z zespołem WAR przyćmił murzynów chcących mu dorównać na bębenkach i grzebieniu. Cudownie ciągnął frazę i modulował ją, jak tylko chciał. Zmieniał barwę głosu gdy trzeba było ale wracał do niej zawsze bez błądzenia po omacku. Operował głosem jak chirurg. Pozostanie we mnie człowiekiem, który coś chciał, coś krzyczał i śpiewał głosem jakim nie każdego los obdarowuje. Nigdy go nie zapomnę i zawsze będę wracał do piosenki o morzu i mewach.
A po angielsku ja nic nie rozumieć.
Dodatek.
Ale w odpoczynku, kocham Marka Grechutę. Puszczam sobie jego plastikowe płyty gdy jestem zmęczony. Melodyjny głos, łagodność i spokój bijący z każdej piosenki, daje odprężenie i ukojenie. Każe się też zastanowić nad światem i sobą.
Czy muzyka łamie granice?
Oczywiście, że łamie. Eric Burdon z Newcastle jest tego przykładem. Towarzyszył mi zawsze. Miał w sobie wigor i energię. Miał w sobie coś, co skłaniało do czynu, do pracy, do zrobienia czegoś. Czuło się wspaniałe poczucie rytmu, gdy rzucał słowa w takt. Z zespołem WAR przyćmił murzynów chcących mu dorównać na bębenkach i grzebieniu. Cudownie ciągnął frazę i modulował ją, jak tylko chciał. Zmieniał barwę głosu gdy trzeba było ale wracał do niej zawsze bez błądzenia po omacku. Operował głosem jak chirurg. Pozostanie we mnie człowiekiem, który coś chciał, coś krzyczał i śpiewał głosem jakim nie każdego los obdarowuje. Nigdy go nie zapomnę i zawsze będę wracał do piosenki o morzu i mewach.
A po angielsku ja nic nie rozumieć.
Dodatek.
Ale w odpoczynku, kocham Marka Grechutę. Puszczam sobie jego plastikowe płyty gdy jestem zmęczony. Melodyjny głos, łagodność i spokój bijący z każdej piosenki, daje odprężenie i ukojenie. Każe się też zastanowić nad światem i sobą.
Czy muzyka łamie granice?
Oczywiście, że łamie. Eric Burdon z Newcastle jest tego przykładem. Towarzyszył mi zawsze. Miał w sobie wigor i energię. Miał w sobie coś, co skłaniało do czynu, do pracy, do zrobienia czegoś. Czuło się wspaniałe poczucie rytmu, gdy rzucał słowa w takt. Z zespołem WAR przyćmił murzynów chcących mu dorównać na bębenkach i grzebieniu. Cudownie ciągnął frazę i modulował ją, jak tylko chciał. Zmieniał barwę głosu gdy trzeba było ale wracał do niej zawsze bez błądzenia po omacku. Operował głosem jak chirurg. Pozostanie we mnie człowiekiem, który coś chciał, coś krzyczał i śpiewał głosem jakim nie każdego los obdarowuje. Nigdy go nie zapomnę i zawsze będę wracał do piosenki o morzu i mewach.
A po angielsku ja nic nie rozumieć.
Dodatek.
Ale w odpoczynku, kocham Marka Grechutę. Puszczam sobie jego plastikowe płyty gdy jestem zmęczony. Melodyjny głos, łagodność i spokój bijący z każdej piosenki, daje odprężenie i ukojenie. Każe się też zastanowić nad światem i sobą.
Czy muzyka łamie granice?
Oczywiście, że łamie. Eric Burdon z Newcastle jest tego przykładem. Towarzyszył mi zawsze. Miał w sobie wigor i energię. Miał w sobie coś, co skłaniało do czynu, do pracy, do zrobienia czegoś. Czuło się wspaniałe poczucie rytmu, gdy rzucał słowa w takt. Z zespołem WAR przyćmił murzynów chcących mu dorównać na bębenkach i grzebieniu. Cudownie ciągnął frazę i modulował ją, jak tylko chciał. Zmieniał barwę głosu gdy trzeba było ale wracał do niej zawsze bez błądzenia po omacku. Operował głosem jak chirurg. Pozostanie we mnie człowiekiem, który coś chciał, coś krzyczał i śpiewał głosem jakim nie każdego los obdarowuje. Nigdy go nie zapomnę i zawsze będę wracał do piosenki o morzu i mewach.
A po angielsku ja nic nie rozumieć.
Dodatek.
Ale w odpoczynku, kocham Marka Grechutę. Puszczam sobie jego plastikowe płyty gdy jestem zmęczony. Melodyjny głos, łagodność i spokój bijący z każdej piosenki, daje odprężenie i ukojenie. Każe się też zastanowić nad światem i sobą.
niepolityczny
Albowiem ponieważ jestem inicjatorem stworzenia kącika niepolitycznego, a Ty pierwszy zadeklarowałeś, iże tekst napiszesz i obietnicę swą zrealizowałeś na wysokim poziomie: WIELKIE DZIĘKI!
Poprzeczkę wysoko ustawiłeś… kto następny na najbliższą sobotę napisze tekst niepolityczny?
niepolityczny
Albowiem ponieważ jestem inicjatorem stworzenia kącika niepolitycznego, a Ty pierwszy zadeklarowałeś, iże tekst napiszesz i obietnicę swą zrealizowałeś na wysokim poziomie: WIELKIE DZIĘKI!
Poprzeczkę wysoko ustawiłeś… kto następny na najbliższą sobotę napisze tekst niepolityczny?
niepolityczny
Albowiem ponieważ jestem inicjatorem stworzenia kącika niepolitycznego, a Ty pierwszy zadeklarowałeś, iże tekst napiszesz i obietnicę swą zrealizowałeś na wysokim poziomie: WIELKIE DZIĘKI!
Poprzeczkę wysoko ustawiłeś… kto następny na najbliższą sobotę napisze tekst niepolityczny?
niepolityczny
Albowiem ponieważ jestem inicjatorem stworzenia kącika niepolitycznego, a Ty pierwszy zadeklarowałeś, iże tekst napiszesz i obietnicę swą zrealizowałeś na wysokim poziomie: WIELKIE DZIĘKI!
Poprzeczkę wysoko ustawiłeś… kto następny na najbliższą sobotę napisze tekst niepolityczny?
niepolityczny
Albowiem ponieważ jestem inicjatorem stworzenia kącika niepolitycznego, a Ty pierwszy zadeklarowałeś, iże tekst napiszesz i obietnicę swą zrealizowałeś na wysokim poziomie: WIELKIE DZIĘKI!
Poprzeczkę wysoko ustawiłeś… kto następny na najbliższą sobotę napisze tekst niepolityczny?
niepolityczny
Albowiem ponieważ jestem inicjatorem stworzenia kącika niepolitycznego, a Ty pierwszy zadeklarowałeś, iże tekst napiszesz i obietnicę swą zrealizowałeś na wysokim poziomie: WIELKIE DZIĘKI!
Poprzeczkę wysoko ustawiłeś… kto następny na najbliższą sobotę napisze tekst niepolityczny?
niepolityczny
Albowiem ponieważ jestem inicjatorem stworzenia kącika niepolitycznego, a Ty pierwszy zadeklarowałeś, iże tekst napiszesz i obietnicę swą zrealizowałeś na wysokim poziomie: WIELKIE DZIĘKI!
Poprzeczkę wysoko ustawiłeś… kto następny na najbliższą sobotę napisze tekst niepolityczny?
niepolityczny
Albowiem ponieważ jestem inicjatorem stworzenia kącika niepolitycznego, a Ty pierwszy zadeklarowałeś, iże tekst napiszesz i obietnicę swą zrealizowałeś na wysokim poziomie: WIELKIE DZIĘKI!
Poprzeczkę wysoko ustawiłeś… kto następny na najbliższą sobotę napisze tekst niepolityczny?
Bedac glucha na oba uszy
jestem pod wielkim wrazeniem. Jedno mi sie tylko tu kloci, mianowicie Twoj nick. Widzac go bylam pewna, ze to ktos, kto specjalizuje sie w sztukach walki, tego tez spodziewalam sie po tekscie, a tu- prosze! muzyka! Czy bylbys tak uprzejmy zaspokoic moja natretna ciekawosc zdradzajac, czemu masz taki nick?
Całość jest większa niż suma elementów
Niektórzy ludzie są, podejrzewam, jednowątkowi. Znaczy się mają głowę, która może pomieścić jedynie jedną linię zainteresowań.
Jakby tak spojrzeć na mnie i spróbować mnie zamknąć w jednym wątku to trzeba by go nazwać ‘harmonia’. Jednak ten wątek u mnie zawiera kilka składowych: harmonię świata, albo raczej umysłu (co jest związane z moim zainteresowaniem naukami ścisłymi), harmonię dźwięku (stąd powyższy tekst) i harmonię ruchu – skąd zainteresowanie sztukami walki w szczególności i Japonią generalnie. A co do wyboru odpowiedniego nick-a, na internecie używam generalnie dwóch. To pod jakim się zarejestruję zależy do którego bieguna jest mi bliżej w danym momencie.
Każdy człowiek jest odbiciem swoich doświadczeń.
Dziekuje! 🙂
i zycze Ci wszechogarniajacej harmonii na wszystkich plaszczyznach. Ganbatte kudasai!
Bedac glucha na oba uszy
jestem pod wielkim wrazeniem. Jedno mi sie tylko tu kloci, mianowicie Twoj nick. Widzac go bylam pewna, ze to ktos, kto specjalizuje sie w sztukach walki, tego tez spodziewalam sie po tekscie, a tu- prosze! muzyka! Czy bylbys tak uprzejmy zaspokoic moja natretna ciekawosc zdradzajac, czemu masz taki nick?
Całość jest większa niż suma elementów
Niektórzy ludzie są, podejrzewam, jednowątkowi. Znaczy się mają głowę, która może pomieścić jedynie jedną linię zainteresowań.
Jakby tak spojrzeć na mnie i spróbować mnie zamknąć w jednym wątku to trzeba by go nazwać ‘harmonia’. Jednak ten wątek u mnie zawiera kilka składowych: harmonię świata, albo raczej umysłu (co jest związane z moim zainteresowaniem naukami ścisłymi), harmonię dźwięku (stąd powyższy tekst) i harmonię ruchu – skąd zainteresowanie sztukami walki w szczególności i Japonią generalnie. A co do wyboru odpowiedniego nick-a, na internecie używam generalnie dwóch. To pod jakim się zarejestruję zależy do którego bieguna jest mi bliżej w danym momencie.
Każdy człowiek jest odbiciem swoich doświadczeń.
Dziekuje! 🙂
i zycze Ci wszechogarniajacej harmonii na wszystkich plaszczyznach. Ganbatte kudasai!
Bedac glucha na oba uszy
jestem pod wielkim wrazeniem. Jedno mi sie tylko tu kloci, mianowicie Twoj nick. Widzac go bylam pewna, ze to ktos, kto specjalizuje sie w sztukach walki, tego tez spodziewalam sie po tekscie, a tu- prosze! muzyka! Czy bylbys tak uprzejmy zaspokoic moja natretna ciekawosc zdradzajac, czemu masz taki nick?
Całość jest większa niż suma elementów
Niektórzy ludzie są, podejrzewam, jednowątkowi. Znaczy się mają głowę, która może pomieścić jedynie jedną linię zainteresowań.
Jakby tak spojrzeć na mnie i spróbować mnie zamknąć w jednym wątku to trzeba by go nazwać ‘harmonia’. Jednak ten wątek u mnie zawiera kilka składowych: harmonię świata, albo raczej umysłu (co jest związane z moim zainteresowaniem naukami ścisłymi), harmonię dźwięku (stąd powyższy tekst) i harmonię ruchu – skąd zainteresowanie sztukami walki w szczególności i Japonią generalnie. A co do wyboru odpowiedniego nick-a, na internecie używam generalnie dwóch. To pod jakim się zarejestruję zależy do którego bieguna jest mi bliżej w danym momencie.
Każdy człowiek jest odbiciem swoich doświadczeń.
Dziekuje! 🙂
i zycze Ci wszechogarniajacej harmonii na wszystkich plaszczyznach. Ganbatte kudasai!
Bedac glucha na oba uszy
jestem pod wielkim wrazeniem. Jedno mi sie tylko tu kloci, mianowicie Twoj nick. Widzac go bylam pewna, ze to ktos, kto specjalizuje sie w sztukach walki, tego tez spodziewalam sie po tekscie, a tu- prosze! muzyka! Czy bylbys tak uprzejmy zaspokoic moja natretna ciekawosc zdradzajac, czemu masz taki nick?
Całość jest większa niż suma elementów
Niektórzy ludzie są, podejrzewam, jednowątkowi. Znaczy się mają głowę, która może pomieścić jedynie jedną linię zainteresowań.
Jakby tak spojrzeć na mnie i spróbować mnie zamknąć w jednym wątku to trzeba by go nazwać ‘harmonia’. Jednak ten wątek u mnie zawiera kilka składowych: harmonię świata, albo raczej umysłu (co jest związane z moim zainteresowaniem naukami ścisłymi), harmonię dźwięku (stąd powyższy tekst) i harmonię ruchu – skąd zainteresowanie sztukami walki w szczególności i Japonią generalnie. A co do wyboru odpowiedniego nick-a, na internecie używam generalnie dwóch. To pod jakim się zarejestruję zależy do którego bieguna jest mi bliżej w danym momencie.
Każdy człowiek jest odbiciem swoich doświadczeń.
Dziekuje! 🙂
i zycze Ci wszechogarniajacej harmonii na wszystkich plaszczyznach. Ganbatte kudasai!
Bedac glucha na oba uszy
jestem pod wielkim wrazeniem. Jedno mi sie tylko tu kloci, mianowicie Twoj nick. Widzac go bylam pewna, ze to ktos, kto specjalizuje sie w sztukach walki, tego tez spodziewalam sie po tekscie, a tu- prosze! muzyka! Czy bylbys tak uprzejmy zaspokoic moja natretna ciekawosc zdradzajac, czemu masz taki nick?
Całość jest większa niż suma elementów
Niektórzy ludzie są, podejrzewam, jednowątkowi. Znaczy się mają głowę, która może pomieścić jedynie jedną linię zainteresowań.
Jakby tak spojrzeć na mnie i spróbować mnie zamknąć w jednym wątku to trzeba by go nazwać ‘harmonia’. Jednak ten wątek u mnie zawiera kilka składowych: harmonię świata, albo raczej umysłu (co jest związane z moim zainteresowaniem naukami ścisłymi), harmonię dźwięku (stąd powyższy tekst) i harmonię ruchu – skąd zainteresowanie sztukami walki w szczególności i Japonią generalnie. A co do wyboru odpowiedniego nick-a, na internecie używam generalnie dwóch. To pod jakim się zarejestruję zależy do którego bieguna jest mi bliżej w danym momencie.
Każdy człowiek jest odbiciem swoich doświadczeń.
Dziekuje! 🙂
i zycze Ci wszechogarniajacej harmonii na wszystkich plaszczyznach. Ganbatte kudasai!
Bedac glucha na oba uszy
jestem pod wielkim wrazeniem. Jedno mi sie tylko tu kloci, mianowicie Twoj nick. Widzac go bylam pewna, ze to ktos, kto specjalizuje sie w sztukach walki, tego tez spodziewalam sie po tekscie, a tu- prosze! muzyka! Czy bylbys tak uprzejmy zaspokoic moja natretna ciekawosc zdradzajac, czemu masz taki nick?
Całość jest większa niż suma elementów
Niektórzy ludzie są, podejrzewam, jednowątkowi. Znaczy się mają głowę, która może pomieścić jedynie jedną linię zainteresowań.
Jakby tak spojrzeć na mnie i spróbować mnie zamknąć w jednym wątku to trzeba by go nazwać ‘harmonia’. Jednak ten wątek u mnie zawiera kilka składowych: harmonię świata, albo raczej umysłu (co jest związane z moim zainteresowaniem naukami ścisłymi), harmonię dźwięku (stąd powyższy tekst) i harmonię ruchu – skąd zainteresowanie sztukami walki w szczególności i Japonią generalnie. A co do wyboru odpowiedniego nick-a, na internecie używam generalnie dwóch. To pod jakim się zarejestruję zależy do którego bieguna jest mi bliżej w danym momencie.
Każdy człowiek jest odbiciem swoich doświadczeń.
Dziekuje! 🙂
i zycze Ci wszechogarniajacej harmonii na wszystkich plaszczyznach. Ganbatte kudasai!
Bedac glucha na oba uszy
jestem pod wielkim wrazeniem. Jedno mi sie tylko tu kloci, mianowicie Twoj nick. Widzac go bylam pewna, ze to ktos, kto specjalizuje sie w sztukach walki, tego tez spodziewalam sie po tekscie, a tu- prosze! muzyka! Czy bylbys tak uprzejmy zaspokoic moja natretna ciekawosc zdradzajac, czemu masz taki nick?
Całość jest większa niż suma elementów
Niektórzy ludzie są, podejrzewam, jednowątkowi. Znaczy się mają głowę, która może pomieścić jedynie jedną linię zainteresowań.
Jakby tak spojrzeć na mnie i spróbować mnie zamknąć w jednym wątku to trzeba by go nazwać ‘harmonia’. Jednak ten wątek u mnie zawiera kilka składowych: harmonię świata, albo raczej umysłu (co jest związane z moim zainteresowaniem naukami ścisłymi), harmonię dźwięku (stąd powyższy tekst) i harmonię ruchu – skąd zainteresowanie sztukami walki w szczególności i Japonią generalnie. A co do wyboru odpowiedniego nick-a, na internecie używam generalnie dwóch. To pod jakim się zarejestruję zależy do którego bieguna jest mi bliżej w danym momencie.
Każdy człowiek jest odbiciem swoich doświadczeń.
Dziekuje! 🙂
i zycze Ci wszechogarniajacej harmonii na wszystkich plaszczyznach. Ganbatte kudasai!
Bedac glucha na oba uszy
jestem pod wielkim wrazeniem. Jedno mi sie tylko tu kloci, mianowicie Twoj nick. Widzac go bylam pewna, ze to ktos, kto specjalizuje sie w sztukach walki, tego tez spodziewalam sie po tekscie, a tu- prosze! muzyka! Czy bylbys tak uprzejmy zaspokoic moja natretna ciekawosc zdradzajac, czemu masz taki nick?
Całość jest większa niż suma elementów
Niektórzy ludzie są, podejrzewam, jednowątkowi. Znaczy się mają głowę, która może pomieścić jedynie jedną linię zainteresowań.
Jakby tak spojrzeć na mnie i spróbować mnie zamknąć w jednym wątku to trzeba by go nazwać ‘harmonia’. Jednak ten wątek u mnie zawiera kilka składowych: harmonię świata, albo raczej umysłu (co jest związane z moim zainteresowaniem naukami ścisłymi), harmonię dźwięku (stąd powyższy tekst) i harmonię ruchu – skąd zainteresowanie sztukami walki w szczególności i Japonią generalnie. A co do wyboru odpowiedniego nick-a, na internecie używam generalnie dwóch. To pod jakim się zarejestruję zależy do którego bieguna jest mi bliżej w danym momencie.
Każdy człowiek jest odbiciem swoich doświadczeń.
Dziekuje! 🙂
i zycze Ci wszechogarniajacej harmonii na wszystkich plaszczyznach. Ganbatte kudasai!
Jako fan SW i okolic
mam jeszcze inny temat z filmu, który za każdym razem mnie "bierze", mimo że nie potrafię rozebrać go na instrumenty, tło, ani dęciaki/ smyczki. To "Asteroid Field" (http://www.youtube.com/watch?v=ir_IbkUVQbo). Zaczyna się od Marszu Imperialnego, a w okolicach 1’15" przechodzi w to, o co mi chodzi – muzykę skaczącą jak Sokół Millenium między asteroidami, przełamującą się w "refrenie" jak potężne bryły w próżni… Moim zdaniem jeden z najlepszych ilustracyjnych tematów w historii filmu.
PS. Komentarz nieco spóźniony, ale nie było mnie parę dni w Polsce ani w necie. Tekst w całości 6/6.
Jako fan SW i okolic
mam jeszcze inny temat z filmu, który za każdym razem mnie "bierze", mimo że nie potrafię rozebrać go na instrumenty, tło, ani dęciaki/ smyczki. To "Asteroid Field" (http://www.youtube.com/watch?v=ir_IbkUVQbo). Zaczyna się od Marszu Imperialnego, a w okolicach 1’15" przechodzi w to, o co mi chodzi – muzykę skaczącą jak Sokół Millenium między asteroidami, przełamującą się w "refrenie" jak potężne bryły w próżni… Moim zdaniem jeden z najlepszych ilustracyjnych tematów w historii filmu.
PS. Komentarz nieco spóźniony, ale nie było mnie parę dni w Polsce ani w necie. Tekst w całości 6/6.
Jako fan SW i okolic
mam jeszcze inny temat z filmu, który za każdym razem mnie "bierze", mimo że nie potrafię rozebrać go na instrumenty, tło, ani dęciaki/ smyczki. To "Asteroid Field" (http://www.youtube.com/watch?v=ir_IbkUVQbo). Zaczyna się od Marszu Imperialnego, a w okolicach 1’15" przechodzi w to, o co mi chodzi – muzykę skaczącą jak Sokół Millenium między asteroidami, przełamującą się w "refrenie" jak potężne bryły w próżni… Moim zdaniem jeden z najlepszych ilustracyjnych tematów w historii filmu.
PS. Komentarz nieco spóźniony, ale nie było mnie parę dni w Polsce ani w necie. Tekst w całości 6/6.
Jako fan SW i okolic
mam jeszcze inny temat z filmu, który za każdym razem mnie "bierze", mimo że nie potrafię rozebrać go na instrumenty, tło, ani dęciaki/ smyczki. To "Asteroid Field" (http://www.youtube.com/watch?v=ir_IbkUVQbo). Zaczyna się od Marszu Imperialnego, a w okolicach 1’15" przechodzi w to, o co mi chodzi – muzykę skaczącą jak Sokół Millenium między asteroidami, przełamującą się w "refrenie" jak potężne bryły w próżni… Moim zdaniem jeden z najlepszych ilustracyjnych tematów w historii filmu.
PS. Komentarz nieco spóźniony, ale nie było mnie parę dni w Polsce ani w necie. Tekst w całości 6/6.
Jako fan SW i okolic
mam jeszcze inny temat z filmu, który za każdym razem mnie "bierze", mimo że nie potrafię rozebrać go na instrumenty, tło, ani dęciaki/ smyczki. To "Asteroid Field" (http://www.youtube.com/watch?v=ir_IbkUVQbo). Zaczyna się od Marszu Imperialnego, a w okolicach 1’15" przechodzi w to, o co mi chodzi – muzykę skaczącą jak Sokół Millenium między asteroidami, przełamującą się w "refrenie" jak potężne bryły w próżni… Moim zdaniem jeden z najlepszych ilustracyjnych tematów w historii filmu.
PS. Komentarz nieco spóźniony, ale nie było mnie parę dni w Polsce ani w necie. Tekst w całości 6/6.
Jako fan SW i okolic
mam jeszcze inny temat z filmu, który za każdym razem mnie "bierze", mimo że nie potrafię rozebrać go na instrumenty, tło, ani dęciaki/ smyczki. To "Asteroid Field" (http://www.youtube.com/watch?v=ir_IbkUVQbo). Zaczyna się od Marszu Imperialnego, a w okolicach 1’15" przechodzi w to, o co mi chodzi – muzykę skaczącą jak Sokół Millenium między asteroidami, przełamującą się w "refrenie" jak potężne bryły w próżni… Moim zdaniem jeden z najlepszych ilustracyjnych tematów w historii filmu.
PS. Komentarz nieco spóźniony, ale nie było mnie parę dni w Polsce ani w necie. Tekst w całości 6/6.
Jako fan SW i okolic
mam jeszcze inny temat z filmu, który za każdym razem mnie "bierze", mimo że nie potrafię rozebrać go na instrumenty, tło, ani dęciaki/ smyczki. To "Asteroid Field" (http://www.youtube.com/watch?v=ir_IbkUVQbo). Zaczyna się od Marszu Imperialnego, a w okolicach 1’15" przechodzi w to, o co mi chodzi – muzykę skaczącą jak Sokół Millenium między asteroidami, przełamującą się w "refrenie" jak potężne bryły w próżni… Moim zdaniem jeden z najlepszych ilustracyjnych tematów w historii filmu.
PS. Komentarz nieco spóźniony, ale nie było mnie parę dni w Polsce ani w necie. Tekst w całości 6/6.
Jako fan SW i okolic
mam jeszcze inny temat z filmu, który za każdym razem mnie "bierze", mimo że nie potrafię rozebrać go na instrumenty, tło, ani dęciaki/ smyczki. To "Asteroid Field" (http://www.youtube.com/watch?v=ir_IbkUVQbo). Zaczyna się od Marszu Imperialnego, a w okolicach 1’15" przechodzi w to, o co mi chodzi – muzykę skaczącą jak Sokół Millenium między asteroidami, przełamującą się w "refrenie" jak potężne bryły w próżni… Moim zdaniem jeden z najlepszych ilustracyjnych tematów w historii filmu.
PS. Komentarz nieco spóźniony, ale nie było mnie parę dni w Polsce ani w necie. Tekst w całości 6/6.
Jako fan SW i okolic
mam jeszcze inny temat z filmu, który za każdym razem mnie "bierze", mimo że nie potrafię rozebrać go na instrumenty, tło, ani dęciaki/ smyczki. To "Asteroid Field" (http://www.youtube.com/watch?v=ir_IbkUVQbo). Zaczyna się od Marszu Imperialnego, a w okolicach 1’15" przechodzi w to, o co mi chodzi – muzykę skaczącą jak Sokół Millenium między asteroidami, przełamującą się w "refrenie" jak potężne bryły w próżni… Moim zdaniem jeden z najlepszych ilustracyjnych tematów w historii filmu.
PS. Komentarz nieco spóźniony, ale nie było mnie parę dni w Polsce ani w necie. Tekst w całości 6/6.
Jako fan SW i okolic
mam jeszcze inny temat z filmu, który za każdym razem mnie "bierze", mimo że nie potrafię rozebrać go na instrumenty, tło, ani dęciaki/ smyczki. To "Asteroid Field" (http://www.youtube.com/watch?v=ir_IbkUVQbo). Zaczyna się od Marszu Imperialnego, a w okolicach 1’15" przechodzi w to, o co mi chodzi – muzykę skaczącą jak Sokół Millenium między asteroidami, przełamującą się w "refrenie" jak potężne bryły w próżni… Moim zdaniem jeden z najlepszych ilustracyjnych tematów w historii filmu.
PS. Komentarz nieco spóźniony, ale nie było mnie parę dni w Polsce ani w necie. Tekst w całości 6/6.