Teraz prz
Teraz przynajmniej wiadomo, kto będzie pilnował żyrandola – człowiek z diamentem w środku. Mamy takie rodzinne powiedzenie, że ktoś ma dobre serduszko i w tym powiedzeniu jest zawarta tylko rodzinie znana tajemnica. Kontekst powiedzenia jest taki, że jak nie ma rozumku, to chociaż dobre serduszko, no i mamy kandydata na prezydenta, który ma dobre serduszko. Jak się temu serduszku przyjrzeć, to co prawda jest z kamienia, no ale za to szlachetnego. Pan Donald Tusk opowiadał u pana redaktora Lisa rozmaite zabawne rzeczy, a wszystko naprawdę pięknie opowiedziane. Tym razem nie ironizuję, gadane to on ma, trzeba mu przyznać, potrafi na jednym oddechu pociągnąć taką narracje, że tylko docent co miał psa Teodora i sąsiadkę nauczycielkę mógłby się zrównać. Ten diament w środku musiał ktoś podrzucić, na pewno nie Nowak, on już odpadł, Brudziński chyba się zestarzał, zatem ktoś musiał uczciwie zarobić, może Misiewicz, może Jabłoński, w każdym razie zalatuje mi to tym poziomem intelektu i PR. Diament nieoszlifowany i w środku, czyli dobre kamienne serduszko, czyli wybierz prezydenta, który najlepsze ma schowane. Jedyna możliwa taktyka dla Komorowskiego, można liczyć tylko i wyłącznie na cud bogatego wnętrza kandydata i choć to się kłóci z nędzą zewnętrzności, trzeba wierzyć, a skoro już przy wierze jesteśmy to taka wzruszając historia.
Kiedy Bronisław Komorowski walczył o życie syna, cały klub PO wspólnie się modlił i podziwiał godny spokój walecznego ojca. Jezu słodki, ile ja bym dał, żeby zobaczyć jak poseł Kutz modli się z posłem Palikotem i posłem Gawinem, a za nimi posłanka Pitera i posłanka Śledzińska-Katarasińska. Czy aby nie jestem cyniczny, w końcu to ludzka tragedia, strasznie intymna i chodzi o życie dziecka? Ja? Ja nie jestem cyniczny, ja wiem, że gdyby prezes innej partii powiedział dokładnie to samo, to redaktor Lis nie gapiłby się na niego rozmarzonymi oczętami, ale rzucił się z ciemnogrodem, a zanim wszystkie światłe gazety i najśmieszniejsi satyrycy. Różnica polegałaby na tym, że modlący się klub tej drugiej partii wyobrazić sobie bardzo łatwo i naturalnie, dla modlącego się klubu PO wyobraźni mi nie starcza. W każdym razie, tak jak nikt nie robi „tokszołów” o styropianie Komorowskim, ani nie pisze zabawnych raperskich numerów, tak można być pewnym, że z modlącego się klubu PO nie będzie żadnej inteligentnej prowokacji i nawet posłanka Senyszyn nie pierdnie w swoim stylu. Tak to już po prostu jest, że mamy ciemnogród parciany i ciemnogród europejski, z jednego drzemy łacha, przed drugim padamy na kolana. Cieszę się, że syn pana marszałka ozdrowiał, przy poziomie polskiej służby zdrowia, modlitwa może go nie wskrzesiła, ale w jakiś cud trzeba wierzyć.
Mogłoby mnie zastanowić, dlaczego coś tak intymnego wychodzi po latach w trakcie kampanii i gębę sobie tym można wytrzeć, ale przecież tu nie było żadnej gry na emocjach i epatowania tragedią. Jeden stracił brata i opiekuje się chorą matką, no to drugiemu medialnie trzeba dołożyć ciężko chore dziecko. Nie było też szantażu emocjonalnego, ani nawet oferty dla katolików od bogobojnego klubu PO, po prostu pan premier tak po ludzku opowiedział dwie piękne historie o człowieku z diamentem w środku, który tak pięknie, godnie i modlitwą do Bozi walczył o dziecko. Wprawdzie spytał pan redaktor o kolegę partyjnego i jego najnowsze zajoby, ale już zapomniał spytać na jaką kwotę jest ubezpieczony pan premier i z czyich pieniędzy. Na pewno zapomniał, gdyby pamiętał, przecież by spytał. Potem pan premier jeszcze piękniej opowiadał o powodzi, jak walczył na wałach i był z ludźmi, którzy zamiast sypać piach do worków malowali trawę na zielono i tłukli schabowe w starostwie. Na koniec pan premier powiedział, że człowiek po 50 się nie zmienia, a tak naprawdę to nie zmienia się i od 30. Wtedy przypomniało mi się, że premier zanim został premierem opowiadał o swoim wrodzonym lenistwie i spaniu do południa, pierwszy milion, który trzeba buchnąć już sobie daruję, bo to stare.
Zgodzę się panem premierem w tej ostatniej konkluzji ludzie tak łatwo się nie zmieniają, dlatego gdy widzę nowego Donalda Tuska zarobionego na wałach i opowiadającego o modlitwie klubowej, to ja ciągle widzę tego samego śmierdzącego lenia jakim się sam opisał. Kiedy on mówi, że jest katolik to ja widzę koniunkturalistę, który się ożenił w kościele na parę dni przed wyborami. Kiedy on mi mówi, że solidaryzuje się, że będzie płacił zasiłki i wspomagał, to ja widzę ortodoksyjnego liberała z KLD, który kradnie już nie pierwszy milion, ale miliardy, by kupić następny słupek poparcia. Kiedy on mi mówi, że on bogobojny i uczciwi, to ja pamiętam kto zbudował PO i jakimi ludźmi, a był to Piskorski, co teraz pan Donald nasłał na niego niezależną prokuraturę. Ludzie się tak łatwo nie zmieniają, ten sam Donald Tusk, który najpodlejszymi, ubeckimi metodami wykończył kontrkandydata Cimoszewicza, wykańcza identycznymi metodami kontrkandydata prezesa. Korzysta przy tym z ustawionych wywiadów, gdzie nikt nie spyta „ale panie miniszcze, proszę powiedzieć, panie miniszcze”, ponieważ panu Donaldowi robiąc to samo wolno wszystko. I nie ma takiej siły, żeby miłośnik pana Donalda zrozumiał co tu się do niego pisze. Miłośnik Donalda zrozumie dopiero wtedy gdy zobaczy odpowiednie nazwiska, odpowiednich zjawisk miłośnik Donalda nie zobaczy nigdy, ponieważ miłośnikowi Donalda pracują tylko oczy i uszy, a w głowie ma dobre serduszko, taki diament.
CHYBA mnie przekonałeś. Jako,
CHYBA mnie przekonałeś. Jako, że rozumu nie posiadam a tylko serduszko, nie diamentowe, miękciejsze, zamiast rozumu kieruję się emocjami i intuicją. One mi krzyczą Nie idź na wybory!, bo wyboru nie masz. Poczekaj aż wybrać z czego miała będziesz. Czekaj tatka latka aż kobyłę wilki zeźrą. Mądrzy, jeśli są tacy, dostrzegam sztuk kilka, wiedzą i zadecydują za mnie? Z utęsknieniem czekam żeby ktoś dotarł do niepiśmiennych bab ze wsi. My są języczkiem u wyborczej wagi i tego nie wie nikt jak zagłosujemy. Nie głosując?
Tobie dziękuję, że zwracasz mi uwagę na to, co w naiwności swej chorobliwej przegapiam. Łykałam wszystko jak leci z lewa i z prawa a nawet sprawiedliwości. Wybaczam Ci zburzenie mego opartego na kruchej wierze świata.
Na razie z mojej żabiej perspektywy i tak źle, i tak nie dobrze.
CHYBA mnie przekonałeś. Jako,
CHYBA mnie przekonałeś. Jako, że rozumu nie posiadam a tylko serduszko, nie diamentowe, miękciejsze, zamiast rozumu kieruję się emocjami i intuicją. One mi krzyczą Nie idź na wybory!, bo wyboru nie masz. Poczekaj aż wybrać z czego miała będziesz. Czekaj tatka latka aż kobyłę wilki zeźrą. Mądrzy, jeśli są tacy, dostrzegam sztuk kilka, wiedzą i zadecydują za mnie? Z utęsknieniem czekam żeby ktoś dotarł do niepiśmiennych bab ze wsi. My są języczkiem u wyborczej wagi i tego nie wie nikt jak zagłosujemy. Nie głosując?
Tobie dziękuję, że zwracasz mi uwagę na to, co w naiwności swej chorobliwej przegapiam. Łykałam wszystko jak leci z lewa i z prawa a nawet sprawiedliwości. Wybaczam Ci zburzenie mego opartego na kruchej wierze świata.
Na razie z mojej żabiej perspektywy i tak źle, i tak nie dobrze.