Rozpad strefy euro i Unii Europejskiej jest skuteczną receptą na obecny kryzys.
Obecny kryzys spowodowany jest powiększająca się luką popytową, z tendencją do deflacji. Niestety rozlał się on prawie na całą Europę, również Polskę. Ponieważ przedsiębiorcy nie znajdują popytu na swoje towary, to zmniejszają produkcję – zwalniają pracowników, a ci z kolei ograniczają swoją konsumpcję i… popyt jeszcze bardziej maleje. Wydawałoby się, że to jest sytuacja bez wyjścia, ale w mechanizmie funkcjonowania normalnego, suwerennego Państwa jest wbudowana funkcja umożliwiająca stymulowanie gospodarki. Narzędzie służące do skutecznego przeciwdziałania kryzysowi. Tą funkcją jest pakiet stymulacyjny polityki pieniężnej i fiskalnej. Jeszcze jest nadzieja na realną możliwość poprawy sytuacji gospodarczej swoich obywateli. Tak właśnie dzieje się teraz w Japonii.
A teraz zastanówmy się, co stałoby się w krajach, które pozbawiły się tego narzędzia: wzrost bezrobocia, ubożenie społeczeństwa, upadek cywilizacyjny… Czy istnieją tak głupie i bezmyślne kraje, których rządy pozbawiłyby się możliwości jakiegokolwiek wpływu na sytuację ekonomiczną swoich obywateli? Oczywiście, że tak – to są właśnie kraje należące do strefy euro!
Członkowie strefy euro powierzyli funkcję prowadzenia polityki pieniężnej na w swoim kraju stronie trzeciej – Europejskiemu Bankowi Centralnemu. Dlatego nie mają już żadnej możliwości przeciwdziałania deflacji na własnym podwórku! A do czego prowadzi takie „ubezwłasnowolnienie” kraju, w którym doszło do kryzysu? Otóż fakty są takie:
„Bezrobocie w Grecji w styczniu wyniosło 27,2 procent i pobiło tym samym „rekord” z grudnia, kiedy to ten wskaźnik wynosił 25,7 procent.”
„Bezrobocie wśród młodzieży w tym roku w styczniu – wśród osób w wieku od 15 do 24 – wyniosło 59,3 proc., w porównaniu do 51 proc. w tym samym miesiącu rok wcześniej.”
„Stopa bezrobocia prawie potroiła się od czasu rozpoczęcia kryzysu ekonomicznego w 2009 r.”
„Cała grecka gospodarka w tym roku ponownie ma się skurczyć. Tym razem o 4,6 procent.”
Oznacza to, że wraz z realizacją pakietu oszczędnościowego, który miał uzdrowić gospodarkę, sytuacja „zwykłych” ludzi jest tylko gorsza i gorsza.
Niestety dopiero od niedawna, po tak bolesnym dla Greków doświadczeniu, nieśmiało pojawia się wśród ekonomistów opinia, że w kryzysie z tendencją do deflacji, wymagana do tej pory przez Wielką Trójkę (EBC, MFW, Komisja Europejska) „surowość finansowa”, czyli oszczędności wydatków publicznych – są po prostu szkodliwe.
Jednakże Grecja faktycznie znajduje się w sytuacji niewypłacalności. Nie jest w stanie realnie spłacić swojego zadłużenia zewnętrznego. A fakt, że jest członkiem strefy euro, niestety uniemożliwia jej samodzielne kształtowanie polityki pieniężnej, tak by najlepiej służyła ona własnej gospodarce. Więc Grecja nie dysponuje żadnymi środkami zaradczymi do walki z pogłębiającym się bezrobociem. Stopa bezrobocia wśród młodych ludzi rośnie do poziomu ponad 60%. Wtedy ich życie zależy od pomocy rodziców, a co jeśli również ci rodzice tracą pracę? Wtedy cała rodzina uzależniona jest od pomocy dziadków. A wtedy rząd zmniejsza wysokość ich emerytur… Tak właśnie realizuje się polityka oszczędności finansowych, której prowadzenia żądają Niemcy i EBC od krajów w deflacji.
W takim stanie państwa rząd grecki prędzej czy później upadnie. Ale co gorsza, w kraju ogarniętym bezrobociem, coraz silniejsze są wszelkie ruchy ekstremistyczne. Przypomina to sytuację Niemiec w latach 1931 -1932. Czyżby historia miała się powtórzyć?
Tymczasem rozwiązanie problemów Grecji mogłoby być stosunkowo proste i szybkie: powiem śmiało, wystarczyłoby aby kraj ten opuścił strefę euro i wszedł z Unii Europejskiej oraz oficjalnie zadeklarował niewypłacalność. A potem rząd mógłby przeprowadzić deprecjację własnej waluty, wprowadzić cła, taryfy – co stymulowałoby własny przemysł i w ten sposób dać ludziom pracę i zwalczyć deflację. Oczywiście, w tym okresie w Grecji pojawiłaby się wysoka inflacja, a życie ludzi nadał byłoby ciężkie. Niemniej taki scenariusz dawałby realną szansę na poprawę krajowej gospodarki. Na to, że następne pokolenie będzie żyło lepiej, a tymczasem… Tymczasem planiści wieszczą tylko kolejne spadki.
Oczywiście opisane przeze mnie ruchy są niezwykle trudne do realizacji z punktu widzenia bezpieczeństwa Grecji. Jednak zdecydowanie uważam, że lepiej wycofać się ze strefy euro oraz z Unii Europejskiej, niż żyć w społeczeństwie z 60% bezrobociem wśród młodych ludzi! Tym bardziej, że bezrobocie to nie tylko tymczasowy problem braku dochodów tych ludzi. Ale obecne bezrobocie przekłada się na przyszłość – jako utrata zdolności wytwórczych kraju i do zasilania budżetu. Oznacza to po prostu zmniejszenie lub wręcz zniszczenie bogactwa narodowego! Z punktu widzenia gospodarki narodowej (Oikos Nomos), bezrobocie jest nie problemem samych bezrobotnych, ale jest przede wszystkim poważnym problemem dla całego społeczeństwa! Co więcej kwestia ta dotyczy nie tylko Grecji. Bezrobocie szaleje w całej południowej Europie. Myślę, że jest to palący problem również dla Polski.
Nawiasem mówiąc, powodem mojej krytyki zasad ekonomii neoklasycznej oraz neoliberalizmu, jest właśnie reprezentowane przez nie lekceważące podejście do bezrobotnych. To, że wmawiają społeczeństwu, iż bezrobotni są sami sobie winni, bo się nie starają, lub nie są „przystosowani” do rynku pracy. Kiedy słyszę takie słowa z ust prominentnych polityków, „ustosunkowanych” biznesmenów uciekających z podatkami za granicę swojego kraju, czy wreszcie z ust profesorów, którzy nigdy w życiu nie mieli okazji zetknąć się z prawdziwym rynkiem pracy, to uważam, że tacy ludzie są po prostu ohydni!
Najszybsze wyjście z kryzysu – to wyjście z Unii.
Reklama
Reklama
sranie w banie w dobrej wierze
Jaki, kurde kryzys?
Przecież najbardziej unijnego kraju w Europie, czyli Niemiec, kryzys nie rusza.
Po prostu kraje biedne muszą zarobić na socjal krajów bogatych, i jeszcze jakoś wyżyć, a to jest trudne po likwidacji wlasnego przemyslu. Muszą walczyć o zachowanie statusu enklawy o bardzo taniej sile roboczej aby wogóle trwać na mapie.
sranie w banie w dobrej wierze
Jaki, kurde kryzys?
Przecież najbardziej unijnego kraju w Europie, czyli Niemiec, kryzys nie rusza.
Po prostu kraje biedne muszą zarobić na socjal krajów bogatych, i jeszcze jakoś wyżyć, a to jest trudne po likwidacji wlasnego przemyslu. Muszą walczyć o zachowanie statusu enklawy o bardzo taniej sile roboczej aby wogóle trwać na mapie.