Reklama

Zgodnie z przewidywaniami część, na szczęście bardzo niewielka cześć, szkół wychodzi przed szereg i prowadzi swoje nadgorliwe, a zarazem bezprawne działania. Dzieje się to z przyzwoleniem jednostek samorządowych, bo trzeba pamiętać, że dyrekcje szkół podlegają wójtom, burmistrzom i prezydentom miast. Wiadomym jest, że „pandemia” non stop jest wykorzystywana politycznie i to przez obie strony, zarówno władzę, jak i opozycję. Akurat te sygnały, które dostałem pochodzą od samorządów „opozycyjnych”, ale to wcale nie jest reguła. Bywa, że lokalni watażkowie z PiS też się chcą wykazać i robią coś, co może się spodobać wierchuszce. Tak, czy siak obowiązujące przepisy i zalecenia z MEN są jasne i tej jasności dyrektorzy szkół wraz z nauczycielami mają się trzymać!

W szkole nikt nie ma prawa prowadzić nielegalnych wywiadów medycznych, w żadnym zakresie. Nielegalnym wywiadem jest między innymi pytanie wprost o to, czy uczeń się „zaszczepił”. Kilka szkół przeprowadziło takie bezprawne ankiety w dodatku z informacją, że dane służą do użytku wewnętrznego szkół. Równie dobrze szkoły na użytek wewnętrzny mogą pytać uczniów o zeznania podatkowe rodziców, co jest absolutnie niedopuszczalne i przede wszystkim łamie prawo. Co w takiej sytuacji należy zrobić? Po prostu nie wypełniać ankiety albo odmawiać udzielenia informacji na temat danych wrażliwych stanowiących tajemnicę lekarską. Każdy rodzic może poinstruować dziecko, zwłaszcza te mniejsze, że tata z mamą zabronili odpowiadać na podobne pytanie i to też w zupełności wystarczy. Z drugiej strony należy odróżnić pytanie o to, czy uczniowie lub rodzice są zainteresowani tym, aby to szkoła zorganizowała „punkt szczepień”. Tutaj nie dochodzi do naruszenia jakichkolwiek praw i chociaż odmowa odpowiedzi nie skutkuje żadnymi konsekwencjami, to pamiętajmy, że to nie jest inicjatywa dyrekcji i nauczycieli, tylko zalecenia odgórne.

Reklama

Nie ma większego sensu robić awantur w szkołach, które pytają jedynie o to, czy dzieci chcą być „szczepione” na terenie szkoły, natomiast wszelkie pytania dotyczące stanu zdrowia i odpowiedzi wymuszane na dzieciach przez nauczycieli, to zupełnie inna i kryminalna bajka. Takie nadużycia można zgłaszać do dyrekcji i kuratorium, w skrajnych przypadkach do prokuratury. Podobna sytuacja ma miejsce w kwestii „zakrywania ust i nosa”, część fanatyków „pandemicznych” próbuje wymusić noszenie maseczek w czasie lekcji, czyli w klasach, tymczasem taki przepis nie istnieje, nawet w chorych rozporządzeniach Ministerstwa Zdrowia. Maseczki obowiązują jedynie w częściach wspólnych szkoły, czyli korytarze i szatnie. Równie bezprawne jest warunkowanie noszenia maseczek w klasie tym, czy dziecko jest „zaszczepione”, czy nie. Mam wiele zgłoszeń, ale Bogu dzięki, takich informacji, że część dzieci siedzi w maseczkach, a cześć nie, dotąd nie otrzymałem. Natomiast był jeden przypadek, gdzie nauczycielka domagała się od wszystkich załażenia maseczek, ponieważ „klasa jest nieodpowiedzialna” i ma niski poziom „wyszczepienia.

Pamiętajcie, Szanowni Rodzice, że na szkole bardzo łatwo wyegzekwować stosowanie prawa, co więcej prócz powszechnie znanych organów, do dyspozycji jest jeszcze kuratorium. Broń Boże nie ścigajcie nauczycieli za pytania o szkolne „punkty szczepień”, bo to jest ich obowiązek nałożony przez MEN, ale wszystko, co z daleka pachnie nadgorliwością i fanatyzmem, jest do ukrócenia w prosty sposób. Nim rodzic podejmie jakiekolwiek „grube” decyzje, może napisać do dyrekcji oświadczenie, że nie życzy sobie żadnych pytań dotyczących stanu zdrowia dziecka, z uwagi na obowiązujące przepisy i dobro dziecka. Jeśli to nie poskutkuje, kierujemy skargę do kuratorium i proszę mi wierzyć, że to zawsze robi wrażenie, na każdym ciele pedagogicznym. Podsumowując! Bronimy swoich dzieci przed paranoją, ale też oddzielmy bezprawny fanatyzm poszczególnych nauczycieli, od zleceń odgórnych, które sprowadzają się do sprawdzenia zainteresowania szklonymi „punktami szczepień”.

Reklama

4 KOMENTARZE

  1. To ustrojstwo jest już na tyle długo z nami że, poza zdeklarowanymi fanatykami lub cynicznymi cwaniakami; a to jest margines marginesu, który rodzicom łatwo uciszyć; to nikt inny nie będzie w szkole próbował rozgrywać tej karty. Uważam że, próby o których pisze p. Piotr; jeśli się pojawią; to będą incydentalne.

  2. “Takie nadużycia można zgłaszać do dyrekcji i kuratorium…”. Bardzo śmieszne. Bo tak się składa że kuratoria i dyrekcje są spirytus movens całej tej akcji. Przed wakacjami dyrekcja szkoły mojego dziecka rozsyłała list Mazowieckiego Kuratora Oświaty agitujący za szczepieniami dzieci. Było tam zawarte argumentacja, że jak się dzieci zaszczepią to nie będzie lockdownu i nauki zdalnej. Także Kuratorium jako adresat skargi to naprawdę zabawny pomysł. Teraz z kolei jest rozpowszechniany za pośrednictwem Kuratorium via szkoła, mail do GISu i są zachęty do zadawania pytań. Zadałam więc 2 pytania tydzień temu:

    “Szanowni Państwo,

    Jako rodzic mam 2 pytania dotyczące szczepień dzieci 12 – 17 lat::
    1. Czy badania kliniczne preparatów stosowanych w szczepieniach dzieci na COVID firm Moderna, Pfizer są obecnie w fazie badań klinicznych i jeżeli tak to w której?
    2. Jak argumentujecie Państwo potrzebę szczepień w szkołach wobec coraz liczniej napływających doniesień o braku skuteczności szczepionki na wariant Delta (obecnie w Polsce 95% przypadków) oraz nawet zwiększonej transmisji wirusa przez osoby zaszczepione w porównaniu z nieszczepionymi?
    Tutaj przykłady takich doniesień:
    “Transmission of SARS-CoV-2 variant B.1.1.7 among vaccinated health care workers” (link)
    “Transmission of SARS-CoV-2 Delta Variant Among Vaccinated Healthcare Workers, Vietnam”
    (link)
    “The SARS-CoV-2 Delta variant is poised to acquire complete resistance to wild-type spike vaccines” (link)

    Szczerze mówiąc, mam wątpliwości czy odpowiedź na te kwestie otrzymam, przynajmniej do czasu ewentualnego szkolnego szprycowania.
    Co do niestosowności zapytań w szkole o zaszczepienie dzieci to w praktyce wygląda to tak, że przychodzi pani od historii i rzuca pytanie w klasę: ile osób jest zaszczepionych? Klasa odpowiada że 2 (dzieci 13-letnie). Pani robi duże oczy, kręci głową z dezaprobatą i mówi: a co wy tacy antyszczepionkowcy jesteście?
    Tak to wygląda w praktyce wywiad na temat “zaszczepienia”. Na razie nie ma jeszcze wytykania palcami konkretnych osób ale czas pokaże co dalej….

  3. Takie pytanie jeszcze, dlaczego sale lekcyjna to nie jest pomieszczenie wspólne? Ile osób w danym pomieszczeniu warunkuje jego “wspólność”? Bardzo to intrygujące jest dla mnie, co pan M.K. ma na myśli mówiąc że korytarz to pomieszczenie wspólne a sala lekcyjna nie? To chyba już ta “nowa normalność”?