Reklama

Tytułem wyjaśnienia – tytułowe nic to właśnie cały ten tekst – jego treść, jego temat, podtekst, przesłanie, morał i wydźwięk. To był wstęp, teraz już będzie samo gęste.

Tytułem wyjaśnienia – tytułowe nic to właśnie cały ten tekst – jego treść, jego temat, podtekst, przesłanie, morał i wydźwięk. To był wstęp, teraz już będzie samo gęste.
Nic to niemal brak dźwięku, mimo formalnej dźwięczności w nagłosie. Tu zresztą tkwi istota Waszego wobec nic skurwysyństwa – formalnie dźwięczne! Jak to formalnie funkcjonuje? Otóż słychać to nic, kiedy je artykułujecie i póki co niczego Wam – artykułującym – zarzucić nie można – dźwięczycie aż miło! Ale dalej już tylko gorzej, oczywiście gorzej dla nic, bo Wy już wydźwięczeni i bezpieczni, nie macie nic do dodania. Tfu! Prostacki przekręt, genialny w swym prostactwie. A niczego nie podejrzewające nic wibruje z werwą przemieszczając się magicznym sposobem i tytanicznym wysiłkiem (bo malutkie)od narządu mowy do narządu słuchu, mknie sobie radośnie nic wzdłuż neuronów … i znika, u kresu jego mozolnej wędrówki nie zostaje z niego nic. Żadna idea, żadna obietnica, żadne wyznanie… nic. A tyle miało Wam do przekazania…
Usłyszane w odpowiedzi nic jest traktowane przez słuchaczy z niedowierzaniem, pogardą lub lekceważeniem, czyli dokładnie tak, jak na to zasługuje. A i to tylko pod warunkiem, że nie jest tak zwanym nic wstydliwym. Słysząc nic wstydliwe słuchacz udaje, że nie słyszał. Oczywiście tylko wtedy, gdy nadawca niechcący zawibruje półdźwięcznym en i obdarzony czułym słuchem słuchacz zdoła je wychwycić . O nic wstydliwym to i pisać nie warto, bo jego artykulacja nie zasługuje nawet na miano formalnej, czyli zanikająco dźwięcznej. Wstydliwe nic jest absolutnie bezdźwięczne wbrew kategorycznym opiniom niektórych mądrali, że to formalnie niemożliwe, bo wszystkie samogłoski są dźwięczne. Formalnie to prawda, pół-prawda. Bo z premedytacją i od wieków prześladowane przez naród nic nie otrzymało nawet porządnej, pełnowartościowej samogłoski a, o czy choćby e, która potrafiłaby oprzeć się zakusom bezdźwięczności. Ot, niedopatrzenie… ale jaka wygoda!
W rezultacie wielowiekowych podstępnych manipulacji mamy słówko – półsłówko, którego nie cierpimy mówić i nienawidzimy słyszeć. A że takie ono niepozorne, za krótkie dla naszych ambicji i co tu gadać – byle jakie, zastępujemy je gejzerami elokwentnych, efektownych bredni maskujących nad wyraz skutecznie fakt, że mamy do powiedzenia tyle, co nic… Wstydzicie się swojego nic, Rodacy?

Reklama

13 KOMENTARZE

    • Twój komentarz dobitnie
      Twój komentarz dobitnie obrazuje jak różnie można odczytać ten tekst. Jak ja nie lubiłam fonetyki na studiach to tylko starożytni Słowianie zrozumieją;), straszną kosę na ćwiczeniach miałam. Te wszystkie przedniojęzykowozębowe długo śniły mi się po nocach.:) O dziwo, po egzaminie koszmar minął.:)
      Nie wiem co Izis miała na myśli pisząc o NIC. Szczerze mówiąc odebrałam to po swojemu, przez pryzmat własnych doświadczeń i jak widać inaczej, za co należą się brawa na stojąco Autorce.:)

      • Podpuszczasz mnie:)
        Ale dobrze, coś tam jeszcze popróbuję, skorom już i tak nie panienka. Często nie będzie, bo półrocze za pasem i bardziej niż zwykle tonę w robocie.
        Wiesz, a ja uwielbiałam fonetykę…
        To jednak chyba kwestia nauczyciela, mój był niepowtarzalny. Nie zdradził nam żadnej z tajemnic fonetyki, żadnych reguł, wszystko musieliśmy odkrywać sami, a rekordziści zaliczali jedno kolokwium po kilkanaście razy. Dla mnie fonetyka była fascynującą przygodą, pojedynkiem z dźwiękiem, misterną zagadką. Za to jak sobie przypomnę moją panią od współczesnej… naiciekawszą książkę potrafiła zamienić w śmiertelnie nudną piłę.

        • Nie obrażaj mnie.:P Nie
          Nie obrażaj mnie.:P Nie podpuszczam. Teraz to już poleci, najtrudniejszy pierwszy raz.:) A czas się zapewne znajdzie.:) Im go mniej tym, paradoksalnie mniej się go marnuje i więcej można zrobić.:) Jużeś nie panienka i bardzo dobrze.:)
          Pozdrawiam serdecznie mówiąc Dzień Dobry, bo na Dobranoc nie zdążyłam.:)