Przez kilka miesięcy słowo „powódź” odmieniane było w Polsce przez wszystkie przypadki.
Przez kilka miesięcy słowo „powódź” odmieniane było w Polsce przez wszystkie przypadki. Media pomiędzy relacjami z jeszcze stojących wałów i już zalanych miejscowości pokazywały polityków i ekspertów, debatujących nad przyczynami i skutkami powodzi. Co do przyczyn, najczęściej padające odpowiedzi dotyczyły: niedostatecznie wysokich i/lub wytrzymałych wałów, niedostatecznej ilości terenów zalewowych (polderów) oraz niedostatecznej ilości zbiorników retencyjnych, zwłaszcza w górnym biegu rzek.
Jaka jest zasada działania takich zbiorników? Ano przegradzamy rzekę zaporą, przed nią (patrząc od strony źródeł rzeki) woda spiętrza się w zalew, za nią płynie sobie dalej. W samą zaporę wbudowujemy turbinę i do tego mamy z tego jeszcze prąd. A działanie przeciwpowodziowe? Proszę bardzo, przed sezonem lub w związku z ostrzeżeniem meteo, kiedy wiadomo, że w rzece będzie więcej wody (ze stopionego śniegu albo intensywnego deszczu), spuszczamy z zalewu w kontrolowany sposób tyle wody, żeby prognozowany nadmiar się zmieścił, zalew się wypełnia tymże nadmiarem, tereny poniżej zapory są bezpieczne. Hura.
Tymczasem okazuje się, że to tylko teoria. To znaczy retencja jest przydatna, ale raz, że na krótką metę, a dwa, że trudno ją dobrze zaplanować. Tak się składa, że wpadła mi w ręce praca dr. hab. Romana Malarza z krakowskiej AP, pod skomplikowanym tytułem „Geomorfologiczne skutki działania zapór wodnych w okresach powodziowych w dolinie Soły” sprzed kilku lat (pdf do pobrania stąd). Przeczytałem ją sobie z fachową pomocą i muszę przyznać, że po tej lekturze moje spojrzenie na retencję się zmieniło.
Praca dotyczy Kaskady Soły, czyli kolejnych spiętrzeń na tej rzece. Wg Wikipedii pod względem zagrożenia powodzią Soła jest na drugim miejscu w Polsce (za Dunajcem). Nic więc dziwnego, że w jej dolinie, pomiędzy Żywcem a Czańcem, wybudowano w różnych okresach czasu w sumie 3 zapory (Porąbka, Czaniec, Tresna), a nad każdą z nich powstał zalew (odpowiednio Jezioro Międzybrodzkie, zbiornik wyrównawczy Czaniec i Jezioro Żywieckie). Kaskada funkcjonuje jako całość od blisko pół wieku (zaporę w Tresnej oddano do użytku w 1966 r.), a wspomniana praca jest próbą podsumowania efektów jej istnienia dla rzeki.
Wnioski po przetłumaczeniu na ogólnie dostępną polszczyznę brzmią następująco:
Zapory na Sole sprawiają, że zakłócony został naturalny przepływ wody w rzece i wszystkiego, co ta woda ze sobą niesie (kamienie, żwir, zawiesina drobnych cząstek), co sprawia, że:
1. Zbiorniki wypełniają się po części materiałem niesionym przez rzekę, więc zmniejsza się ich pojemność i możliwości retencyjne.
2. Podczas nagłych, obfitych opadów zbiorniki nie są w stanie zatrzymać nadmiaru wody niesionego przez rzekę.
3. Pozbawiona części materiału rzeka poniżej zapór działa niszcząco – w jej korycie nie powstają nowe osady (ponieważ materiał zostaje w zbiornikach), zamiast tego coraz szybszy nurt wypłukuje koryto coraz głębiej, stąd możliwość podmywania brzegów i mostów.
4. W związku z powyższym zachowanie rzeki poniżej zapór jest nieprzewidywalne, może ona podczas powodzi raptownie zmieniać koryto, co wiąże się z dalekosiężnymi skutkami również po powodzi.
Powyższe wnioski odnoszą się do Soły i jej Kaskady, ale opisane w przywołanej pracy mechanizmy dotyczą wszystkich zbiorników retencyjnych. Osadzanie się w nich sporej części najdrobniejszych materiałów niesionych przez rzekę (wg cytowanej pracy poniżej zapór przedostaje się ledwie 1/9 zawiesiny, czyli właśnie tej najdrobniejszej frakcji) pozbawia te zbiorniki ich podstawowej funkcji. Gdyby cywilizacja zniknęła z powierzchni Ziemi i pozostawiła zapory samym sobie, w szybkim tempie – kilkudziesięciu do kilkuset lat, co w skali geologicznej jest mgnieniem – zbiorniki retencyjne wypełniłyby się osadem, tworząc ponad zaporami rozległe płycizny.
Dlatego kiedy z mediów usłyszymy po raz kolejny o retencji jako podstawowym przeciwpowodziowym lekarstwie, pamiętajmy, że to lekarstwo niedoskonałe, a skutki uboczne ma nieciekawe. Z drugiej strony nie wszędzie da się wygospodarować miejsce na rozległe tereny zalewowe… Wszystko wskazuje więc, że w większości przypadków tam, gdzie zagrożenie powodziowe na górskich rzekach daje o sobie znać – tak jak dało znać w tym roku – niewiele da się zrobić dla poprawy sytuacji. Pozostaje nam tylko budować zapory.
Jeżeli jednak zmiana klimatu przyniesie częste gwałtowne opady, to powodzie podobne do tegorocznych będą zdarzać się również coraz częściej – i tu retencja niewiele da. A proszę pamiętać jeszcze o osuwiskach, które uaktywnią się pod wpływem opadów i dołożą swoje do puli ludzkich kłopotów. Krótko mówiąc, może się okazać, że w niektórych miejscach, zamieszkanych przez ludzi od setek lat, zamieszkanie na stałe stanie się niemożliwe. I tym całkiem pesymistycznym akcentem zakończmy te rozważania na dziś.
Czasem z małego strumyczka robi się taran wodny
Ale tabuny ,,ekspertuf" zaczynają debatę o niedość dokładnie wybetonowanym korycie. Nikt ale to nikt nie mówi o prędkości przepływu w takiej gładkiej rynnie. Od pierwszych objawów /pełnego koryta/ do burzącego domy tarana minęło ledwie
pół godziny. A skutki wyglądają tak:
http://picasaweb.google.pl/111955401679448125778/20100808BogatyniaRaportZeZrujnowanegoMiasta?feat=directlink
A to jest jeszcze inna sprawa
zbyt doskonałe uregulowanie rzeki, ściśnięcie jej pomiędzy dwoma wałami rozpędza ją do szybkości, której skutki wyglądają jak na podlinkowanych zdjęciach. W Żywcu na Sole tak źle nie było, ale np. most kolejowy o mało co nie stracił filara.
Dlatego jak się reguluje i reguluje, to potem trzeba deregulować – jak Ren w Niemczech. Ale co po drodze szkód narobi taka rzeka – to jej.
jak się reguluje i reguluje, to potem trzeba deregulować
A jak to w naszym kraju wygląda?
A tak przy okazji
w polskiej Wiki pojęcie “deregulacja” wisi tylko w kontekście ekonomicznym. Byliżbyśmy narodem ekonomistów (a nie meliorantów)?
Raczej narodem polityków i lekarzy
🙂
Czasem z małego strumyczka robi się taran wodny
Ale tabuny ,,ekspertuf" zaczynają debatę o niedość dokładnie wybetonowanym korycie. Nikt ale to nikt nie mówi o prędkości przepływu w takiej gładkiej rynnie. Od pierwszych objawów /pełnego koryta/ do burzącego domy tarana minęło ledwie
pół godziny. A skutki wyglądają tak:
http://picasaweb.google.pl/111955401679448125778/20100808BogatyniaRaportZeZrujnowanegoMiasta?feat=directlink
A to jest jeszcze inna sprawa
zbyt doskonałe uregulowanie rzeki, ściśnięcie jej pomiędzy dwoma wałami rozpędza ją do szybkości, której skutki wyglądają jak na podlinkowanych zdjęciach. W Żywcu na Sole tak źle nie było, ale np. most kolejowy o mało co nie stracił filara.
Dlatego jak się reguluje i reguluje, to potem trzeba deregulować – jak Ren w Niemczech. Ale co po drodze szkód narobi taka rzeka – to jej.
jak się reguluje i reguluje, to potem trzeba deregulować
A jak to w naszym kraju wygląda?
A tak przy okazji
w polskiej Wiki pojęcie “deregulacja” wisi tylko w kontekście ekonomicznym. Byliżbyśmy narodem ekonomistów (a nie meliorantów)?
Raczej narodem polityków i lekarzy
🙂
No proszę
To nie polski syf jest winien, a konkretnie Peło?
„Cały miesiąc lało wcześniej i poziom wody w tej rzeczce podniósł się o kilka centymetrów. Tego pieprzenia o mm wody na m kw. nawet nie słucham. Źródło tego strumyka jest 8 km od Bogatyni w Czeskiej Republice i stamtąd ktoś /życzliwy/ musiałby nadawać komunikaty o stanie wody. Oni chuj kładą na Nas i cały Nasz syf.”
http://www.kontrowersje.net/tresc/najbardziej_pozadana_ulica_w_polscetelewizyjnej
Albo zmiana klimatu, albo jeszcze nie, mogą być te pyły wulkaniczne z Eyjafjallajökull
Teoria o pyłach znad wulkanu
jako ośrodku, wokół którego skrapla się (szybciej) woda w burzowych chmurach została zgodnie oceniona przez znajomych fachowców od nauk przyrodniczych jako, cytuję, “nader prawdopodobna”. Mogę się więc tylko zgodzić.
Dawno to było
ale dwa semestry Meteorologii przerobiłam ze skutkiem zadawalającym (na SGGW)
Cieszę się, że się zgadzasz.
Bo widzisz,mój Ty meteorologu – takie opady były i są
Nawet bardziej – ściany wody,codziennie i nic podobnego się nie dzieje.Tfu tfu!
Cały problem , moim skromnym zdaniem skromnego amatora , polega na chłonności podłoża. Czy to jest kwestia składu chemicznego wody i/albo Ph ,czy też chłonności gleby ?
Jeszcze jedno i się odczepiam
Nie jestem meteorologiem. Te dwa semestry nie miały uczynić ze mnie meteorologa, tylko dać „POJĘCIE O WYOBRAŻENIU” I dały. Nie emocjonuję się kretyńskimi notkami idiotów po przyspieszonym kursie dziennikarstwa. Z pozostałymi studiowanymi przedmiotami jest podobnie.
Sam napisałeś: “Cały miesiąc lało wcześniej i poziom wody w tej rzeczce podniósł się o kilka centymetrów” I ja Ci wierzę. Te padające deszcze wsiąkły w podłoże i nasyciły je wodą do pełna. Jak się chodzi po takiej ziemi to ona się ugina, robi takie śmieszne cmok, cmok i pśika wodą. Jest też znacznie cięższa niż zwykle. W tej sytuacji nagły i potężny opad po pierwsze spłynie po wierzchu a po drugie może porwać ze sobą warstwę tej nasiąkniętej ziemi.
Osunąć się może też wał przeciwpowodziowy, jeśli jest nasiąknięty wodą a poddany np. drganiom. Dlatego decyzja pani Prezydent Warszawy o zamknięciu dla ruchu jezdni Wału Miedzeszyńskiego była ze wszech miar właściwa.
Raczej nie zamienią w wyborach pani Gronkiewicz Waltz tylko dlatego, że jest z PO na P. Poncyliusza, tylko dlatego, że jest z PiS.
Jak coś zmieniać, to może radykalniej?
http://korwin-mikke.blog.onet.pl/JKM-na-prezydenta-Warszawy-Pop,2,ID413398527,n
Lukrecjo złosliwa – odrobiłem,zaległe,zadanie domowe
Udając się do źródeł owego nieszczęścia. To znaczy tam,gdzie dało się dotrzeć , bo wszędzie osuwiska zboczy i ziemia zryta nowymi strumykami spływającej z góry wody. Drogi dookoła zniszczone /podmyte/ przez takie właśnie ,maleńkie na pozór,strumyczki. Otóż stało się coś takiego /bodaj pierwszy raz od trzystu lat,mimo,że jakaś tam powódź była w 1916 r./,że gleba nie przyjęła w ogóle wody z opadu w dniu 7.08.2010r. Jest mnóstwo nowych,niezwykłych koryt wyżłobionych przez wodę,która zasiliła ów ,,taran wodny" który zburzył część miasta,albo też niektóre strumyki ,,samodzielnie" poczyniły wielkie szkody,głównie dróg. Czytam właśnie o wielkim zatroskaniu konserwatorów zabytków, o los domów przysłupowych,o tym,że przyjedzie ekipa specjalistów z laserem 3D.Ale słowem , żaden znakomity hydrolog nie tłumaczy przyczyn tego fenomenu,ani żadna grupa specjalistów,bez lasera 3D,nie wybiera się na miejscu zbadać przyczynę i dać wnioski NA PRZYSZŁOŚĆ. Trwa za to,durna do łez,dyskusja : kto winien i dlaczego koryto nie było szczelniej obetonowane. Na temat syfu,naszego powszedniego,nie będę pisał,żeby nie urazić ludzi,którzy dzień i noc z narażeniem zycia i zdrowia ratowali,pomagali,harowali. Inni , w tej samej chwili,rabowali,pili,przyglądali się,filmowali. Nie wykonałem najbardziej drastycznych zdjęć – szanując wolę właścicieli zburzonych domostw. Kiedy na czerwonym pasku tefałenu leciało info o 500 żołnierzach w Bogatyni – nie było ani jednego. Przybył generał na czele dwóch starych amfibii /muzeum LWP/. Przyleciał pan Bronek i miałem wrażenie,że nie bardzo wie ,gdzie jest /a wziął ze sobą Grześ/. Na domiar złego Niemcy domagają się ,od nas,52 mln € odszkodowania za zalane Gorlitz. Więcej na : http://www.e-bogatynia.pl
A co z tą ściółką leśną co to podobno pije wodę jak gąbka?
?
Hm
Jak osuwiska, to być może glina, a jak glina, to guzik wsiąka. Ale w takim razie ciągle powinno spływać (i zalewać?), przecież tej gliny nikt nie podłożył pod ściółkę dzień przed ulewą.
Widziałem wielkie osuwiska w Czechach
Natomiast oglądając z bliska te wyżłobione koryta nowych strumyków nie dostrzegłem tam gliny /może laikowi wydaje się,że glina ma tylko rudawo-żółty kolor?/.
A jak tam było
z deszczami przed tą fatalną ulewą? Tzn. “gleba nie przyjęła” – być może już miała dosyć wody z wcześniejszych opadów? Albo nigdy nie było AŻ TAK gwałtownie?
Poza tym próbuję uzyskać opinię od fachowca…
Dawno temu, chyba z okazji
Dawno temu, chyba z okazji poprzedniej powodzi 100-lecia, poczytałam sobie na ten temat. O ściółce leśnej pijącej wodę jak gąbka też tam było. Eksperci twierdzili wówczas, że powodzie to skutek między innymi wycinania lasów w górach. Widział ktoś ściółkę leśną bez lasu?
No i mam opinię
od fachowca – obawiam się, że nie różni się zbytnio od dotychczasowych. Cytuję ze skrótami:
“Kiedy podlewasz kwiatki w doniczce, to nie lejesz wody pełnym strumieniem, bo się przeleje, tylko powoli w miarę wsiąkania. To samo jest z rzeką. Przy takich potężnych ulewach większość wody płynie po po powierzchni i spływa do rzeki. Każda skała ma charakterystyczny dla siebie współczynnik filtracji, czyli szybkość przepuszczania wody. Im bardziej drobnoziarnista, tym wolniej przepuszcza wodę. Winna jest zmiana klimatu, dawniej nie było takich ulew, inne rzeki również wylewały o wiele rzadziej, np. na Sole były podwyższone stany, ale nie powódź. Dzisiaj to się zdarza kilka razy w roku. Po prostu za dużo wody leci z nieba. (…) jeżeli są osuwiska, ziemia zryta itd, to znaczy, że opad był kataklistyczny. (…) W Niemczech są plejstoceńskie rynny jeziorne o głębokości ok. 500m! wyerodowane w skałach krystalicznych przez wody podlodowcowe, fiordy skandynawskie też mają kilkaset metrów głębokości i to się działo “niedawno” i b. szybko. Nie było wtedy człowieka z jego możliwościami, polowaliśmy na mamuty. Teraz na naszych oczach zaczyna się dziać coś takiego, na razie tylko na skalę lokalną. Ciarki chodzą po grzbiecie kiedy sobie wyobrazisz, że może być jeszcze gorzej.”
No właśnie,że nie mogę sobie wyobrazić tego ,,gorzej”
Wyobrażamy sobie,że świat będzie taki i tylko taki , jaki znamy dotychczas. Nic już nie jest pewne.Jak to , że mieszkając z dala od rzek i jakichkolwiek zbiorników wodnych – zmyje Twój dom. Jeżeli się jeszcze uaktywnią stare wulkany których tu pełno dookoła , będą nasze małe Pompeje.
Ja oczywiście nie mogę nic obiecać ani wykluczyć,
ale akurat na aktywność wulkaniczną w Polsce szanse są dwie – marna i kiepska. Nie jesteśmy ani nad jakimś przesadnie płytkim ogniskiem magmy, nie mamy w granicach państwa granicy płyt kontynentalnych…
Z drugiej strony jakby mi ktoś kiedyś powiedział, że w Trójmieście będzie trzęsienie ziemi, to bym wyśmiał. A tu szwedzki brzeg się podnosi, dno Bałtyku pracuje i dup! mamy koło Rygi epicentrum.
Natomiast zmiany klimatu, opady i powodzie – niestety jak wyżej, czyli mocno prawdopodobne.
No proszę
To nie polski syf jest winien, a konkretnie Peło?
„Cały miesiąc lało wcześniej i poziom wody w tej rzeczce podniósł się o kilka centymetrów. Tego pieprzenia o mm wody na m kw. nawet nie słucham. Źródło tego strumyka jest 8 km od Bogatyni w Czeskiej Republice i stamtąd ktoś /życzliwy/ musiałby nadawać komunikaty o stanie wody. Oni chuj kładą na Nas i cały Nasz syf.”
http://www.kontrowersje.net/tresc/najbardziej_pozadana_ulica_w_polscetelewizyjnej
Albo zmiana klimatu, albo jeszcze nie, mogą być te pyły wulkaniczne z Eyjafjallajökull
Teoria o pyłach znad wulkanu
jako ośrodku, wokół którego skrapla się (szybciej) woda w burzowych chmurach została zgodnie oceniona przez znajomych fachowców od nauk przyrodniczych jako, cytuję, “nader prawdopodobna”. Mogę się więc tylko zgodzić.
Dawno to było
ale dwa semestry Meteorologii przerobiłam ze skutkiem zadawalającym (na SGGW)
Cieszę się, że się zgadzasz.
Bo widzisz,mój Ty meteorologu – takie opady były i są
Nawet bardziej – ściany wody,codziennie i nic podobnego się nie dzieje.Tfu tfu!
Cały problem , moim skromnym zdaniem skromnego amatora , polega na chłonności podłoża. Czy to jest kwestia składu chemicznego wody i/albo Ph ,czy też chłonności gleby ?
Jeszcze jedno i się odczepiam
Nie jestem meteorologiem. Te dwa semestry nie miały uczynić ze mnie meteorologa, tylko dać „POJĘCIE O WYOBRAŻENIU” I dały. Nie emocjonuję się kretyńskimi notkami idiotów po przyspieszonym kursie dziennikarstwa. Z pozostałymi studiowanymi przedmiotami jest podobnie.
Sam napisałeś: “Cały miesiąc lało wcześniej i poziom wody w tej rzeczce podniósł się o kilka centymetrów” I ja Ci wierzę. Te padające deszcze wsiąkły w podłoże i nasyciły je wodą do pełna. Jak się chodzi po takiej ziemi to ona się ugina, robi takie śmieszne cmok, cmok i pśika wodą. Jest też znacznie cięższa niż zwykle. W tej sytuacji nagły i potężny opad po pierwsze spłynie po wierzchu a po drugie może porwać ze sobą warstwę tej nasiąkniętej ziemi.
Osunąć się może też wał przeciwpowodziowy, jeśli jest nasiąknięty wodą a poddany np. drganiom. Dlatego decyzja pani Prezydent Warszawy o zamknięciu dla ruchu jezdni Wału Miedzeszyńskiego była ze wszech miar właściwa.
Raczej nie zamienią w wyborach pani Gronkiewicz Waltz tylko dlatego, że jest z PO na P. Poncyliusza, tylko dlatego, że jest z PiS.
Jak coś zmieniać, to może radykalniej?
http://korwin-mikke.blog.onet.pl/JKM-na-prezydenta-Warszawy-Pop,2,ID413398527,n
Lukrecjo złosliwa – odrobiłem,zaległe,zadanie domowe
Udając się do źródeł owego nieszczęścia. To znaczy tam,gdzie dało się dotrzeć , bo wszędzie osuwiska zboczy i ziemia zryta nowymi strumykami spływającej z góry wody. Drogi dookoła zniszczone /podmyte/ przez takie właśnie ,maleńkie na pozór,strumyczki. Otóż stało się coś takiego /bodaj pierwszy raz od trzystu lat,mimo,że jakaś tam powódź była w 1916 r./,że gleba nie przyjęła w ogóle wody z opadu w dniu 7.08.2010r. Jest mnóstwo nowych,niezwykłych koryt wyżłobionych przez wodę,która zasiliła ów ,,taran wodny" który zburzył część miasta,albo też niektóre strumyki ,,samodzielnie" poczyniły wielkie szkody,głównie dróg. Czytam właśnie o wielkim zatroskaniu konserwatorów zabytków, o los domów przysłupowych,o tym,że przyjedzie ekipa specjalistów z laserem 3D.Ale słowem , żaden znakomity hydrolog nie tłumaczy przyczyn tego fenomenu,ani żadna grupa specjalistów,bez lasera 3D,nie wybiera się na miejscu zbadać przyczynę i dać wnioski NA PRZYSZŁOŚĆ. Trwa za to,durna do łez,dyskusja : kto winien i dlaczego koryto nie było szczelniej obetonowane. Na temat syfu,naszego powszedniego,nie będę pisał,żeby nie urazić ludzi,którzy dzień i noc z narażeniem zycia i zdrowia ratowali,pomagali,harowali. Inni , w tej samej chwili,rabowali,pili,przyglądali się,filmowali. Nie wykonałem najbardziej drastycznych zdjęć – szanując wolę właścicieli zburzonych domostw. Kiedy na czerwonym pasku tefałenu leciało info o 500 żołnierzach w Bogatyni – nie było ani jednego. Przybył generał na czele dwóch starych amfibii /muzeum LWP/. Przyleciał pan Bronek i miałem wrażenie,że nie bardzo wie ,gdzie jest /a wziął ze sobą Grześ/. Na domiar złego Niemcy domagają się ,od nas,52 mln € odszkodowania za zalane Gorlitz. Więcej na : http://www.e-bogatynia.pl
A co z tą ściółką leśną co to podobno pije wodę jak gąbka?
?
Hm
Jak osuwiska, to być może glina, a jak glina, to guzik wsiąka. Ale w takim razie ciągle powinno spływać (i zalewać?), przecież tej gliny nikt nie podłożył pod ściółkę dzień przed ulewą.
Widziałem wielkie osuwiska w Czechach
Natomiast oglądając z bliska te wyżłobione koryta nowych strumyków nie dostrzegłem tam gliny /może laikowi wydaje się,że glina ma tylko rudawo-żółty kolor?/.
A jak tam było
z deszczami przed tą fatalną ulewą? Tzn. “gleba nie przyjęła” – być może już miała dosyć wody z wcześniejszych opadów? Albo nigdy nie było AŻ TAK gwałtownie?
Poza tym próbuję uzyskać opinię od fachowca…
Dawno temu, chyba z okazji
Dawno temu, chyba z okazji poprzedniej powodzi 100-lecia, poczytałam sobie na ten temat. O ściółce leśnej pijącej wodę jak gąbka też tam było. Eksperci twierdzili wówczas, że powodzie to skutek między innymi wycinania lasów w górach. Widział ktoś ściółkę leśną bez lasu?
No i mam opinię
od fachowca – obawiam się, że nie różni się zbytnio od dotychczasowych. Cytuję ze skrótami:
“Kiedy podlewasz kwiatki w doniczce, to nie lejesz wody pełnym strumieniem, bo się przeleje, tylko powoli w miarę wsiąkania. To samo jest z rzeką. Przy takich potężnych ulewach większość wody płynie po po powierzchni i spływa do rzeki. Każda skała ma charakterystyczny dla siebie współczynnik filtracji, czyli szybkość przepuszczania wody. Im bardziej drobnoziarnista, tym wolniej przepuszcza wodę. Winna jest zmiana klimatu, dawniej nie było takich ulew, inne rzeki również wylewały o wiele rzadziej, np. na Sole były podwyższone stany, ale nie powódź. Dzisiaj to się zdarza kilka razy w roku. Po prostu za dużo wody leci z nieba. (…) jeżeli są osuwiska, ziemia zryta itd, to znaczy, że opad był kataklistyczny. (…) W Niemczech są plejstoceńskie rynny jeziorne o głębokości ok. 500m! wyerodowane w skałach krystalicznych przez wody podlodowcowe, fiordy skandynawskie też mają kilkaset metrów głębokości i to się działo “niedawno” i b. szybko. Nie było wtedy człowieka z jego możliwościami, polowaliśmy na mamuty. Teraz na naszych oczach zaczyna się dziać coś takiego, na razie tylko na skalę lokalną. Ciarki chodzą po grzbiecie kiedy sobie wyobrazisz, że może być jeszcze gorzej.”
No właśnie,że nie mogę sobie wyobrazić tego ,,gorzej”
Wyobrażamy sobie,że świat będzie taki i tylko taki , jaki znamy dotychczas. Nic już nie jest pewne.Jak to , że mieszkając z dala od rzek i jakichkolwiek zbiorników wodnych – zmyje Twój dom. Jeżeli się jeszcze uaktywnią stare wulkany których tu pełno dookoła , będą nasze małe Pompeje.
Ja oczywiście nie mogę nic obiecać ani wykluczyć,
ale akurat na aktywność wulkaniczną w Polsce szanse są dwie – marna i kiepska. Nie jesteśmy ani nad jakimś przesadnie płytkim ogniskiem magmy, nie mamy w granicach państwa granicy płyt kontynentalnych…
Z drugiej strony jakby mi ktoś kiedyś powiedział, że w Trójmieście będzie trzęsienie ziemi, to bym wyśmiał. A tu szwedzki brzeg się podnosi, dno Bałtyku pracuje i dup! mamy koło Rygi epicentrum.
Natomiast zmiany klimatu, opady i powodzie – niestety jak wyżej, czyli mocno prawdopodobne.
Hmm
Soła to fajna rzeka. W lecie można się w niej kąpać.:
Fotki nie rewelacyjne ale za to znad Soły.
Te dwie pierwsze to wiosna tego roku. Las łegowy wzdłuż rzeki. Na ostatniej fotce widać, że woda jest stosunkowo czysta. Jak miałem kilkanaście lat jeździłem na rowerze przez wakacje kąpać się w rzece. Właściwie to w dalszym ciągu ludzie zażywają w niej kąpieli. Faktem jest, że przy takim roku jak ten rzeka wylewa i zalewa np. Oświęcim:
Też się kąpywam w Sole,
ale nieco wyżej – jak akurat jestem w pobliżu. Co do filmów, to one dokładnie potwierdzają badania dr. Malarza, przecież Oświęcim to zaraz ujście Soły do Wisły, grubo poniżej zapór Kaskady Soły. Nie zadziałała retencja w tym przypadku, oj nie zadziałała.
I jeszcze jedna
fotka na dobranoc:
Hmm
Soła to fajna rzeka. W lecie można się w niej kąpać.:
Fotki nie rewelacyjne ale za to znad Soły.
Te dwie pierwsze to wiosna tego roku. Las łegowy wzdłuż rzeki. Na ostatniej fotce widać, że woda jest stosunkowo czysta. Jak miałem kilkanaście lat jeździłem na rowerze przez wakacje kąpać się w rzece. Właściwie to w dalszym ciągu ludzie zażywają w niej kąpieli. Faktem jest, że przy takim roku jak ten rzeka wylewa i zalewa np. Oświęcim:
Też się kąpywam w Sole,
ale nieco wyżej – jak akurat jestem w pobliżu. Co do filmów, to one dokładnie potwierdzają badania dr. Malarza, przecież Oświęcim to zaraz ujście Soły do Wisły, grubo poniżej zapór Kaskady Soły. Nie zadziałała retencja w tym przypadku, oj nie zadziałała.
I jeszcze jedna
fotka na dobranoc:
Moment
Jeżeli zasadą działania tych zbiorników ma być upuszczanie wody przed spodziewanym przyborem i dopełnianie tymże w sposób kontrolowany – to ich funkcja jako rezerwy wody pitnej wydaje się być drugorzędna. Inaczej wystarczyłoby je napełnić na zapas w 99% i dystrybuować wodę wszelkimi dostępnymi sposobami. A że gwałtowny przybór przelałby się górą przez zaporę…
Nie wiem, jak z nawadnianiem pod kątem rolnictwa, ale np. słyszałem wielokrotnie, że pod zaporą we Włocławku w osadach zebrała się już cała tablica Mendelejewa ze ścieków Krakowa, Warszawy i innych miast powyżej zapory. Nie chciałbym korzystać z płodów rolnych podlewanych taką wodą.
Zgadzam się natomiast z meritum – o wodę pitną należałoby zadbać. Ale nie w kontekście wielkich zbiorników retencyjnych!
Moment
Jeżeli zasadą działania tych zbiorników ma być upuszczanie wody przed spodziewanym przyborem i dopełnianie tymże w sposób kontrolowany – to ich funkcja jako rezerwy wody pitnej wydaje się być drugorzędna. Inaczej wystarczyłoby je napełnić na zapas w 99% i dystrybuować wodę wszelkimi dostępnymi sposobami. A że gwałtowny przybór przelałby się górą przez zaporę…
Nie wiem, jak z nawadnianiem pod kątem rolnictwa, ale np. słyszałem wielokrotnie, że pod zaporą we Włocławku w osadach zebrała się już cała tablica Mendelejewa ze ścieków Krakowa, Warszawy i innych miast powyżej zapory. Nie chciałbym korzystać z płodów rolnych podlewanych taką wodą.
Zgadzam się natomiast z meritum – o wodę pitną należałoby zadbać. Ale nie w kontekście wielkich zbiorników retencyjnych!
W uzupełnieniu
na temat osuwisk – następująca historia z zaprzyjaźnionych kręgów:
"2 lata temu tworzona była dokumentacja geologiczna osuwisk w gminie Połaniec. Jest tam jedno czynne osuwisko, które od lat zabiera kawałek terenu zbliżając się do domów. Natomiast nad samą Wisłą, w wysokiej (ok. 20m) skarpie są 3 stare osuwiska, wydawało się, że już utrwalone i na razie nieczynne. Tak to zostało ujęte w opracowaniu, z zastrzeżeniem, że należy skarpę obserwować i raczej nie budować blisko niej. Na skarpie, jakieś 50-80m od krawędzi buduje się osiedle domków jednorodzinnych, piękne miejsce z panoramą na dolinę Wisły. W zeszłym roku między osiedlem a skarpą zrobiono wzdłuż skarpy drogę asfaltową, która w tym roku po deszczach popękała na całej długości. Gmina wstrzymała pozwolenia na budowę (osiedla) i zaczęła się awantura, mimo oczywistego niebezpieczeństwa ludzie chcą się dalej budować. Do decyzji o wstrzymaniu prac jest podpięte wspomniane opracowanie. Jeżeli to zbocze kiedyś "pojedzie" (osunie się), to krawędź skarpy zbliży się b. blisko do linii zabudowy. Ludzie nie przyjmują tego do wiadomości, na wójta i burmistrza są naciski, żeby jednak wydał pozwolenia. W lipcu z gminy zadzwoniono do autorów opracowania, pojechał tam jeden z nich, żeby podeprzeć autorytetem wójta, ale wygląda na to, że upór jest totalny. (…) Jeżeli któryś z domów zacznie zjeżdżać to oczywiście pretensje będą do wójta, burmistrza i Bóg wie kogo. I w telewizji wystąpią rozżaleni, pokrzywdzeni mieszkańcy. No i co w takiej sytuacji można robić?"
I już tylko 2 sprawy na zakończenie:
1. Oczywiście uzupełnienie niniejsze nie ma nic wspólnego z Bogatynią, natomiast ma sporo np. z osuwiskiem na zboczu góry Żar nad Jeziorem Międzybrodzkim, pokazywanym m.in. w TV. Pobudowane tam domki (media mówią o 140-150 budynkach) są obecnie odcięte od świata, jeszcze niedawno Policja pilnowała, żeby nikt nie próbował do nich dotrzeć (niestety również nikt z właścicieli), ponieważ grunt osuwał się z prędkością 1 cm na dobę i domki były zagrożone runięciem. Domki zbudowane zresztą prawem kaduka, ponieważ zgodnie z nader częstą w Polsce praktyką pozwolenie było na budowę domków letniskowych, a pobudowano całoroczne wille. Natomiast na istnienie osuwisk i zagrożenia mogą wskazywać – jak na Żarze – nazwy miejscowe: osiedle zostało postawione niedaleko miejsca zaznaczonego na lokalnej mapie jako "Las Obłaz", a ulica biegnąca przez nie nosi nazwę "Łazki". Coś tam musiało kiedyś "łazić" i niestety wszystko zdaje się wskazywać, że to był grunt pod nogami.
Dlatego jeżeli kiedykolwiek będziecie chcieli zacząć budowę w nieznanym miejscu, zapoznajcie się z lokalnymi nazwami. "Łazy", "Łaziska", "Upady" mogą być sygnałem, że warto sprawdzić, jaka jest geologiczna sytuacja w tej lokalizacji.
2. Jeżeli mieszkańcy osiedla w Połańcu z powyższej historii postawią na swoim, a następnie przy okazji np. nawałnicy osuwisko ruszy z miejsca, najlepiej byłoby zastosować zasadę, którą przytaczał chętnie Miki "Chcącemu nie dzieje się krzywda". Tylko kto wtedy będzie pamiętał, że dzisiejsi poszkodowani byli wczorajszymi chcącymi?
Jeżeli ktoś ma kaprys zjechać z domem do Wisły
nie odbierałbym mu tego. Albo spływ łożem małżeńskim,lub skromną wersalką – do Gdańska. Byłby co opowiadać kolegom w pracy.
To skutki komunistycznego ubezwłasnowolnienia : tyle biegasz i żebrzesz o podpisy , pieczątki,uzgodnienia , że właściwie wójt /lub burmistrz/ stają się jakby współodpowiedzialni za czyjś dom. Poza tym , na każdym kroku podkreślają,jaka to ich wielka ,,zasługa”,że kilka osób postawiło piękne domy. Więc albo – albo.
Buduj sobie gdzie chcesz , rób badanie geologiczne i jeżeli jakieś TU zgodzi się to ubezpieczyć – mieszkaj sto lat.
Natomiast logika ,,nowego człowieka” jest taka – ONI dali pozwolenie na budowę , to niech ONI teraz , jak chatę zmiotło , mi to odbudują.
To są, proszę ojca,
niebezpieczne, korwinowe idee pełnej odpowiedzialności za swoje czyny. No pasaran takie cuś! ; )
KAŻDY kto chce pobudować dom
KAŻDY kto chce pobudować dom na zagrożonym terenie (O ile to nie jest np. Rezerwat) powinien mieć do tego prawo. Z zastrzeżeniem, że zapoznał się opiniami ekspertów i złoży własnoręczny podpis pod dokumentem, że zrzeka się wszelkich roszczeń jeśli coś z jego domem się stanie. Może wtedy inni dwa razy pomyślą zanim na coś podobnego się uprą.
Ech
Jakoś jestem dziwnie spokojny, że sądy miałyby szybko na wokandzie mnóstwo spraw w stylu “jak podpisywałem, to nie miałem pełnej wiedzy”, “papier do podpisu dostałem najpierw, a ekspertyzy potem” etc. etc.
Weź Droga Jasmine takiego palacza-nałogowca
który ,,pożera” dwadzieścia szlugów dziennie albo i czterdzieści. I powiedz temu biedaczynie,że czeka go rak płuc.
-Mnie? A za co?
A kiedy już go dopadnie , publiczna służba zdrowia będzie go leczyć.To znaczy będzie próbowała. Ale nie padnie , po drodze , żadne głupie pytanie ani cytat z opakowania.
Albo tych wiecznie młodych i zdrowych bo piją , jakżeby inaczej , na zdrowie. Też nie przyjmują do wiadomości rachunku za wieloletni ,,bal”.
Zaraz Ci powiedzą, że przecież płacą składki.
Może wysokość składki powinna być zależna od trybu życia?
Palący i pijący
w ciągu życia płacą mnóstwo pieniędzy podatkowych i akcyzowych (jakich nie płacą abstynenci), wydatnie wspomagając budżet.
Jeśli jeden na pięciu z palących/pijących zachoruje, to i tak jego wkładu w budżecie jest na tyle, że i on, i jakiś chory abstynent się za to będzie leczył. Z tych dwóch chorych, palący/pijący umrze szybciej, podczas gdy abstynent przez długi czas będzie pobierał rentę i korzystał ze świadczeń.
Zwiększenie składki za otyłość miałoby sens.
Jeden na pięciu? Lekarze mówią co innego.
Z pieniędzmi zgoda tylko przy założeniu, że te podatkowe i akcyzowe w całości trafiają do NFZ i ZUS. Wie ktoś może, gdzie trafiają?
Właśnie powiedziałam
to, co mówią lekarze.
Którzy lekarze – droga Solano? Ci ,,po jednym” czy
ci co tylko ,,macha” robią NA SZPITALNYM KORYTARZU?
Trafiony /siłą rażenia C2H5COOH/ lekarz na nocnym dyżurze to w naszej krainie – norma.No chyba,że są jakieś fajne pielegniarki 🙂
To wtedy troszkę mniejsze.Kieliszki.
Niekoniecznie ojczulku.
Moim zdaniem rzecz dotyczy lekarzy – sofistów.
Zastanaiam się
Co Ty, drogi Milicjancie, robisz jeszcze w tym chujowym kraju, zaludnionym przez kurwy i złodziei.
Mam wrażenie, Ojcze
że masz strasznego pecha, jeśli piszesz to na podstawie swojego osobistego doświadczenia.
Co i raz się słyszy o pijanym policjancie, pijanym lekarzu, pijanym ATeku na służbie, owszem, ale to prasa dba o nagłośnienie tych przypadków. Całej reszty prasa nie porusza, bo sprawy się toczą normalnie, ludzie wykonują swoje obowiązki.
Nie wiem, jaki zawód wykonujesz – ale jestem pewna, że nie wstajesz rano, aby iść do pracy, gdzie przez 8 godzin lub 12 będziesz się stykał tylko z ludzkim cierpieniem, nieszczęściem, chorobami, wypadkami, umieraniem, zwłokami wyławianymi z wody albo zwęglonymi w pożarze.
Długo by wymieniać to, z czym ludzie pracujący w zawodach “ratowniczych” się stykają. Od ich decyzji i działań zależą czesto te dwie-trzy minuty, które decydują o życiu lub śmierci. W razie błędu nie napiszesz wyjaśnienia, nie wystawisz faktury korygującej. Stres jest jak cholera. To piszę z własnego doświadczenia zawodowego.
Ludźmi są – jakoś ze stresem muszą sobie radzić. Niestety, często piją.
Tak w Polsce, jak w USA i wszędzie na świecie – bo ludzie to ludzie, stres to stres. Wszystko prawdziwe.
Kamień nie żyje przecież.
Podwójni
Wchodzi milicjant do lekarza
Lekarz. Skolka raza budu goworit – WHADIT TOLKA PA ADINOCZKU
Milicjant. JA NIE k TIEBIA TOLKA DO ETA DRUGAWO
W uzupełnieniu
na temat osuwisk – następująca historia z zaprzyjaźnionych kręgów:
"2 lata temu tworzona była dokumentacja geologiczna osuwisk w gminie Połaniec. Jest tam jedno czynne osuwisko, które od lat zabiera kawałek terenu zbliżając się do domów. Natomiast nad samą Wisłą, w wysokiej (ok. 20m) skarpie są 3 stare osuwiska, wydawało się, że już utrwalone i na razie nieczynne. Tak to zostało ujęte w opracowaniu, z zastrzeżeniem, że należy skarpę obserwować i raczej nie budować blisko niej. Na skarpie, jakieś 50-80m od krawędzi buduje się osiedle domków jednorodzinnych, piękne miejsce z panoramą na dolinę Wisły. W zeszłym roku między osiedlem a skarpą zrobiono wzdłuż skarpy drogę asfaltową, która w tym roku po deszczach popękała na całej długości. Gmina wstrzymała pozwolenia na budowę (osiedla) i zaczęła się awantura, mimo oczywistego niebezpieczeństwa ludzie chcą się dalej budować. Do decyzji o wstrzymaniu prac jest podpięte wspomniane opracowanie. Jeżeli to zbocze kiedyś "pojedzie" (osunie się), to krawędź skarpy zbliży się b. blisko do linii zabudowy. Ludzie nie przyjmują tego do wiadomości, na wójta i burmistrza są naciski, żeby jednak wydał pozwolenia. W lipcu z gminy zadzwoniono do autorów opracowania, pojechał tam jeden z nich, żeby podeprzeć autorytetem wójta, ale wygląda na to, że upór jest totalny. (…) Jeżeli któryś z domów zacznie zjeżdżać to oczywiście pretensje będą do wójta, burmistrza i Bóg wie kogo. I w telewizji wystąpią rozżaleni, pokrzywdzeni mieszkańcy. No i co w takiej sytuacji można robić?"
I już tylko 2 sprawy na zakończenie:
1. Oczywiście uzupełnienie niniejsze nie ma nic wspólnego z Bogatynią, natomiast ma sporo np. z osuwiskiem na zboczu góry Żar nad Jeziorem Międzybrodzkim, pokazywanym m.in. w TV. Pobudowane tam domki (media mówią o 140-150 budynkach) są obecnie odcięte od świata, jeszcze niedawno Policja pilnowała, żeby nikt nie próbował do nich dotrzeć (niestety również nikt z właścicieli), ponieważ grunt osuwał się z prędkością 1 cm na dobę i domki były zagrożone runięciem. Domki zbudowane zresztą prawem kaduka, ponieważ zgodnie z nader częstą w Polsce praktyką pozwolenie było na budowę domków letniskowych, a pobudowano całoroczne wille. Natomiast na istnienie osuwisk i zagrożenia mogą wskazywać – jak na Żarze – nazwy miejscowe: osiedle zostało postawione niedaleko miejsca zaznaczonego na lokalnej mapie jako "Las Obłaz", a ulica biegnąca przez nie nosi nazwę "Łazki". Coś tam musiało kiedyś "łazić" i niestety wszystko zdaje się wskazywać, że to był grunt pod nogami.
Dlatego jeżeli kiedykolwiek będziecie chcieli zacząć budowę w nieznanym miejscu, zapoznajcie się z lokalnymi nazwami. "Łazy", "Łaziska", "Upady" mogą być sygnałem, że warto sprawdzić, jaka jest geologiczna sytuacja w tej lokalizacji.
2. Jeżeli mieszkańcy osiedla w Połańcu z powyższej historii postawią na swoim, a następnie przy okazji np. nawałnicy osuwisko ruszy z miejsca, najlepiej byłoby zastosować zasadę, którą przytaczał chętnie Miki "Chcącemu nie dzieje się krzywda". Tylko kto wtedy będzie pamiętał, że dzisiejsi poszkodowani byli wczorajszymi chcącymi?
Jeżeli ktoś ma kaprys zjechać z domem do Wisły
nie odbierałbym mu tego. Albo spływ łożem małżeńskim,lub skromną wersalką – do Gdańska. Byłby co opowiadać kolegom w pracy.
To skutki komunistycznego ubezwłasnowolnienia : tyle biegasz i żebrzesz o podpisy , pieczątki,uzgodnienia , że właściwie wójt /lub burmistrz/ stają się jakby współodpowiedzialni za czyjś dom. Poza tym , na każdym kroku podkreślają,jaka to ich wielka ,,zasługa”,że kilka osób postawiło piękne domy. Więc albo – albo.
Buduj sobie gdzie chcesz , rób badanie geologiczne i jeżeli jakieś TU zgodzi się to ubezpieczyć – mieszkaj sto lat.
Natomiast logika ,,nowego człowieka” jest taka – ONI dali pozwolenie na budowę , to niech ONI teraz , jak chatę zmiotło , mi to odbudują.
To są, proszę ojca,
niebezpieczne, korwinowe idee pełnej odpowiedzialności za swoje czyny. No pasaran takie cuś! ; )
KAŻDY kto chce pobudować dom
KAŻDY kto chce pobudować dom na zagrożonym terenie (O ile to nie jest np. Rezerwat) powinien mieć do tego prawo. Z zastrzeżeniem, że zapoznał się opiniami ekspertów i złoży własnoręczny podpis pod dokumentem, że zrzeka się wszelkich roszczeń jeśli coś z jego domem się stanie. Może wtedy inni dwa razy pomyślą zanim na coś podobnego się uprą.
Ech
Jakoś jestem dziwnie spokojny, że sądy miałyby szybko na wokandzie mnóstwo spraw w stylu “jak podpisywałem, to nie miałem pełnej wiedzy”, “papier do podpisu dostałem najpierw, a ekspertyzy potem” etc. etc.
Weź Droga Jasmine takiego palacza-nałogowca
który ,,pożera” dwadzieścia szlugów dziennie albo i czterdzieści. I powiedz temu biedaczynie,że czeka go rak płuc.
-Mnie? A za co?
A kiedy już go dopadnie , publiczna służba zdrowia będzie go leczyć.To znaczy będzie próbowała. Ale nie padnie , po drodze , żadne głupie pytanie ani cytat z opakowania.
Albo tych wiecznie młodych i zdrowych bo piją , jakżeby inaczej , na zdrowie. Też nie przyjmują do wiadomości rachunku za wieloletni ,,bal”.
Zaraz Ci powiedzą, że przecież płacą składki.
Może wysokość składki powinna być zależna od trybu życia?
Palący i pijący
w ciągu życia płacą mnóstwo pieniędzy podatkowych i akcyzowych (jakich nie płacą abstynenci), wydatnie wspomagając budżet.
Jeśli jeden na pięciu z palących/pijących zachoruje, to i tak jego wkładu w budżecie jest na tyle, że i on, i jakiś chory abstynent się za to będzie leczył. Z tych dwóch chorych, palący/pijący umrze szybciej, podczas gdy abstynent przez długi czas będzie pobierał rentę i korzystał ze świadczeń.
Zwiększenie składki za otyłość miałoby sens.
Jeden na pięciu? Lekarze mówią co innego.
Z pieniędzmi zgoda tylko przy założeniu, że te podatkowe i akcyzowe w całości trafiają do NFZ i ZUS. Wie ktoś może, gdzie trafiają?
Właśnie powiedziałam
to, co mówią lekarze.
Którzy lekarze – droga Solano? Ci ,,po jednym” czy
ci co tylko ,,macha” robią NA SZPITALNYM KORYTARZU?
Trafiony /siłą rażenia C2H5COOH/ lekarz na nocnym dyżurze to w naszej krainie – norma.No chyba,że są jakieś fajne pielegniarki 🙂
To wtedy troszkę mniejsze.Kieliszki.
Niekoniecznie ojczulku.
Moim zdaniem rzecz dotyczy lekarzy – sofistów.
Zastanaiam się
Co Ty, drogi Milicjancie, robisz jeszcze w tym chujowym kraju, zaludnionym przez kurwy i złodziei.
Mam wrażenie, Ojcze
że masz strasznego pecha, jeśli piszesz to na podstawie swojego osobistego doświadczenia.
Co i raz się słyszy o pijanym policjancie, pijanym lekarzu, pijanym ATeku na służbie, owszem, ale to prasa dba o nagłośnienie tych przypadków. Całej reszty prasa nie porusza, bo sprawy się toczą normalnie, ludzie wykonują swoje obowiązki.
Nie wiem, jaki zawód wykonujesz – ale jestem pewna, że nie wstajesz rano, aby iść do pracy, gdzie przez 8 godzin lub 12 będziesz się stykał tylko z ludzkim cierpieniem, nieszczęściem, chorobami, wypadkami, umieraniem, zwłokami wyławianymi z wody albo zwęglonymi w pożarze.
Długo by wymieniać to, z czym ludzie pracujący w zawodach “ratowniczych” się stykają. Od ich decyzji i działań zależą czesto te dwie-trzy minuty, które decydują o życiu lub śmierci. W razie błędu nie napiszesz wyjaśnienia, nie wystawisz faktury korygującej. Stres jest jak cholera. To piszę z własnego doświadczenia zawodowego.
Ludźmi są – jakoś ze stresem muszą sobie radzić. Niestety, często piją.
Tak w Polsce, jak w USA i wszędzie na świecie – bo ludzie to ludzie, stres to stres. Wszystko prawdziwe.
Kamień nie żyje przecież.
Podwójni
Wchodzi milicjant do lekarza
Lekarz. Skolka raza budu goworit – WHADIT TOLKA PA ADINOCZKU
Milicjant. JA NIE k TIEBIA TOLKA DO ETA DRUGAWO
Faktycznie, optymistyczne to to nie jest.
Zwłaszcza te plejstoceńskie rynny. Jak nas tak przeorze wzdłuż każdej niepokornej rzeczki, to będziemy jedną wielka rynną. Wracaj w góry, Quacku, póki czas.
Ps. Tak zupełnie serio – dzięki za rozjaśnienie. Okazuje się, że niby to proste wszystko, ale głupia do dziś byłam w tym temacie jak dziecko we mgle.
Ja wiem, czy w góry?
Ponoć nawet Silnica zaczyna wylewać. A na Wybrzeżu najwyżej podniesienie światowego poziomu mórz mamy w perspektywie.
PS. Serio – ja też nie byłem taki do końca świadomy, wydawało mi się, że ta retencja taka fajna, bo to i prąd, i zabezpieczenie przeciwpowodziowe, i jeszcze przy okazji rekreacja pod żaglami i na wiosłach… A tu masz babo placek.
No właśnie – też mi się ta
No właśnie – też mi się ta retencja wydawała lekiem na całe zło.
a co Ty tak o Silnicy?
kielczanin jakiś, czy coś? Bo Silnica już wylewała. I to z jakimi efektami…
Dość długo mieszkałem
chociaż dawno temu.
jeszcze…
powiedz, że na KSM-ie…
Jeszcze jeden ziomal?
Ja kiedyś na KSM-ie, ale tylko przez 2 lata:)
ja…
nadal na KSM-ie, ale jeszcze tylko 1-2 miesiące
Nie na KSMie
na Bocianku. Ale połowa klasy w LO była z KSMu i nauczyciele co poniektórzy.
Jakimś kodem gadacie
Jakimś kodem gadacie 🙂
Nie no
ziomal szuka kumpli z dzielni
Coraz mniej kumam, ale nie zrażajcie się 🙂
.
Faktycznie, optymistyczne to to nie jest.
Zwłaszcza te plejstoceńskie rynny. Jak nas tak przeorze wzdłuż każdej niepokornej rzeczki, to będziemy jedną wielka rynną. Wracaj w góry, Quacku, póki czas.
Ps. Tak zupełnie serio – dzięki za rozjaśnienie. Okazuje się, że niby to proste wszystko, ale głupia do dziś byłam w tym temacie jak dziecko we mgle.
Ja wiem, czy w góry?
Ponoć nawet Silnica zaczyna wylewać. A na Wybrzeżu najwyżej podniesienie światowego poziomu mórz mamy w perspektywie.
PS. Serio – ja też nie byłem taki do końca świadomy, wydawało mi się, że ta retencja taka fajna, bo to i prąd, i zabezpieczenie przeciwpowodziowe, i jeszcze przy okazji rekreacja pod żaglami i na wiosłach… A tu masz babo placek.
No właśnie – też mi się ta
No właśnie – też mi się ta retencja wydawała lekiem na całe zło.
a co Ty tak o Silnicy?
kielczanin jakiś, czy coś? Bo Silnica już wylewała. I to z jakimi efektami…
Dość długo mieszkałem
chociaż dawno temu.
jeszcze…
powiedz, że na KSM-ie…
Jeszcze jeden ziomal?
Ja kiedyś na KSM-ie, ale tylko przez 2 lata:)
ja…
nadal na KSM-ie, ale jeszcze tylko 1-2 miesiące
Nie na KSMie
na Bocianku. Ale połowa klasy w LO była z KSMu i nauczyciele co poniektórzy.
Jakimś kodem gadacie
Jakimś kodem gadacie 🙂
Nie no
ziomal szuka kumpli z dzielni
Coraz mniej kumam, ale nie zrażajcie się 🙂
.
O, widzisz.
Wreszcie zaczną o mnie dbać 🙂
O, widzisz.
Wreszcie zaczną o mnie dbać 🙂
Markizie
Egipcjanie mają jedną dużą rzekę i to już dawno nie górską. Asuan leży na zaledwie 106 m. n.p.m., a do morza jest jakiś 1000 km – to jest nikła różnica poziomów w porównaniu z tym, co u nas.
Lasy – zgoda, ale to jest zupełnie inna rozmowa, związana z małą retencją.
Markizie
Egipcjanie mają jedną dużą rzekę i to już dawno nie górską. Asuan leży na zaledwie 106 m. n.p.m., a do morza jest jakiś 1000 km – to jest nikła różnica poziomów w porównaniu z tym, co u nas.
Lasy – zgoda, ale to jest zupełnie inna rozmowa, związana z małą retencją.
A jakie jest to Twoje poletko
poza fotografią ofkors?
A jakie jest to Twoje poletko
poza fotografią ofkors?
Hmm
Kojarzy mi się z elektrycznym saturatorem ; ))
Hmm
Kojarzy mi się z elektrycznym saturatorem ; ))
Pytanie było retoryczne:)
Ale z tymi 50% to masz rację.
Pytanie było retoryczne:)
Ale z tymi 50% to masz rację.
hm
znowu pochmurno nad tą piękna rzeką:
Te niewinne obłoczki nazywasz chmurami?
Zobaczyłbyś, co jest u mnie już trzeci dzień:(
hm
znowu pochmurno nad tą piękna rzeką:
Te niewinne obłoczki nazywasz chmurami?
Zobaczyłbyś, co jest u mnie już trzeci dzień:(