Nie oglądałem KSW 14 na żywo, bo raz, że czym innym przyszło mi akurat być zajętym, dwa, że nazwiska galowych gwiazd, gwarantowały rozrywkę na poziomie średnio niskim. Fakt, walczyło kilku niezłych zawodników, kto się interesuje, temu ich nazwiska obce nie były, i ci dali pokaz profesjonalizmu, ale szumnie promowane i rozdmuchiwane medialnie pojedynki wieczoru, to niestety trzecia liga, osiedlowym klubem sportowym okraszona. Szkolny teatrzyk, objazdowy cyrk, a w nim, zaraz po babie z brodą wystąpili:
-Mariusz siłacz, łamiący w rękach podkowy, w pojedynku z emerytem, który co prawda 5 lat temu urwałby Mariuszowi głowę przy samych kręgach lędźwiowych, lecz dziś jest dziś i urwać nie sposób.
-Człowiek bez nerki, Saleta, kontra człowiek bez mózgu, Najman, były sportowiec vs parodia sportowca, osobistą urazą niesieni, okładali się i tarzali, ku uciesze gawiedzi.
Jakoś tak jest w tym kraju nadwiślańskim, że im większe dziadostwo i tandeta ze sceny świeci, tym więcej ludzi leci patrzeć, a klaskać, a dziwować się. Jeśli porównać oprawę gal KSW z innymi podobnej rangi, na świecie, to słomą z ”naszych” butów niejeden materac by wypchał. Jakość walk wieczoru natomiast, to już remiza, cyrk, kabaret. I tylko koni, tylko koni żal…
Ględzić i narzekać można długo, lecz dane są nieubłagane, piniądz jest piniądz, a fakt jest fakt. Można cytować wyśmiewających KSW zawodników, dla których ”Pudzian” byłby w ringu zabawką. Można wyśmiewać wioskowy show, konferansjerów, plotących bzdury komentatorów. Co z tego? Naród kocha zadymę, naród uwielbia konflikt, naród przepada za pielęgnowaniem osobistych urazów, niechęci, zatargów. Kto oglądał zapowiedzi, ten wie, kto nie oglądał, niech się dowie. Człowiek bez nerki gardzi człowiekiem bez mózgu. Człowiek bez mózgu beznerkowca serdecznie nienawidzi. Oni nie dla sportowej rywalizacji, nie dla pieniędzy nawet, oni dla osobistej nieprzyjaźni na ring wyszli, by osobiste swe niechęci rozstrzygać, by pokazać znienawidzonemu osobistą swą przewagę i ryj jego znienawidzony osobiście obić. Patrz ludu ”Jak oni siem nie lubiom” i leć pod scenę patrzeć i wiwatować.
Tu pora wspomnieć żem głupi strasznie. Głupi głupotą nieuleczalną. Oglądał ja owe zapowiedzi. Patrzał i śmiał się do siebie. Z wioskowej oprawy szydził. Z tandety drwił sobie i dworował. Bo jak tu nie drwić, gdy tandeta w oczy bije, gdy nawet maskować nikt jej nie próbuje, a odwrotnie wręcz, ona sama woła na cały głos, wszem i wobec: taka jestem, oto ja, tandeta wasza powszednia! Do kogo to? Kogo to chwyci?
Drwiłem i głupio teraz. Tandeta w cuglach wygrała. Poleciał lud pod scenę. Poleciał w dzikim pędzie, łokciami się pchając, depcząc i tratując. Poleciał lud i zeżarł ten sportowy fastfood, nie tylko zeżarł, ale michę wylizał do czysta. Takie fakty. Osobiste spotkanie Salety rencisty bez nerki, co w sporcie zwanym MMA takie ma doświadczenie, że raz tam zawalczył i przegrał, nawet nie pomnę z kim, oraz Najmana pseudoboksera, co zna się na MMA tak samo i wniósł do tego sportu tyle, że dał się rozdeptać ”Pudzianowi”, cieszyło się największą oglądalnością, spośród wszystkich walk na gali KSW 14. Cztery i pół miliona widzów patrzało jak siem nie lubiom.* Pobili chłopaki nie tylko swoje twarze, lecz walkę ”Pudziana” z ”Butterbeanem”, było nie było, wybitnym strongmanem i bardzo dobrym onegdaj, zawodowym bokserem wagi ciężkiej (77 zwycięstw, 4 remisy, 8 przegranych). Pobili o 400 tysięcy dusz. I głupio mi było, jak o tym czytałem. Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Był show, jest kasa, a wygrał ten, co stał po jasnej stronie mocy. Zadusił Saleta Najmana podwórkową techniką z przedramienia, co jej chyba w żadnej walce MMA nie widziałem, bo żaden zawodnik się tak udusić nie pozwoli. Najman pozwolił, Saleta tryumfował, tłum się cieszył, klaskał, wiwatował. Sponsorzy zadowoleni, organizatorzy zadowoleni, widzowie również. W zasadzie cieszyć się człowiek powinien, ale jakoś nie potrafi. Może oczekiwania ciut za duże? Może się za bardzo zagranicznych zawodów naoglądał? Może trochę jednak głupio, że dynamiczny rozwój polskiego MMA, opiera się na walkach amatorów i frajerów, co z tym sportem nic nie mają wspólnego, za to piękne szopki na konferencjach urządzają, i pieniądz idzie za nimi jak pies za suką? Mamy w kraju zawodników na wysokim poziomie. Promuje się i podsuwa nam pod nos emerytów bez nerki i cieniasów bez rozumu. Pytanie, czy poziom w narodzie rzeczywiście taki niski, czy może wina organizatorów? Czy gdyby federacja KSW, zamiast wioskowego festynu zrobiła profesjonalną galę MMA z prawdziwego zdarzenia, oglądalność byłaby niższa czy wyższa? Oto jest pytanie.
Na koniec mała ankieta. Kto na przyszłej gali KSW 15 powinien oklepać Marcina Najmana?
a) Adam Małysz
b) Krzysztof Ibisz
c) Wojciech Mann
* http://www.mmarocks.pl/2010/09/20/walka-najman-vs-saleta-miala-najwieksza-ogladalnosc-na-ksw-14/
Aleś się tego Najmana uczepił. A on się okazał pacyfistą.
I mnie się bardzo podobało, że się chłopcy czule przytulali zamiast tłuc po nadgarstkach. Co było inicjatywą, przyznasz, właśnie pana Marcina.
Nic nie poradzę,
jak widzę że się totalną pierdołę pokazuje w ”walce wieczoru” to mi paznokcie bieleją. A swoją drogą, to Najman zachował się trochę, jakby był pierwszy raz z kobietą. Na płaskim położył, majtki zdjął, a potem…? Co zrobić?
Kompletny ze mnie laik.
Słabo odróżniam zapasy od boksu, a boks od kickboksingu(tak się to pisze?). Ale zerkałam sobie na te walki wieczoru i nieodparcie skojarzyły mi się pięknie wyreżyserowane spektakle wrestlingu. Najman MIAŁ się tak zachować. To teatrzyk był, jasełki dla gawiedzi, i tyle.
Nieeee.
Sport to sport. Oczywiście są czasem szopki z ustawianiem meczów i inne takie, zawsze podstępy można wietrzyć. Ogólnie w MMA walczy się na serio. Najman zaszarżował, i gdyby jeden z tych jego cepów trafił (uciesznie wywijał łapami ale swoją siłę to ma, w końcu waga ciężka), gdy jeszcze stali, to by wygrał. A w parterze sobie nie poradził bo nie umie. Kondycyjnie nie był przygotowany, zmęczył się szybko i wymiękł.
Teatrzykiem i jasełkami było zaangażowanie go do tej walki, wynik nie miał znaczenia, bo publika się i tak zleciała, a gdyby wygrał, to na następnej gali mógłby dalej podkręcać oglądalność. Więc z teatrzykiem pełna zgoda, ale nie w tym sensie że coś było ustawione, tylko w tym, że na ring wyszli totalni amatorzy (w tym sporcie) i dali pokaz dziadostwa i amatorszczyzny 🙂
Aleś się tego Najmana uczepił. A on się okazał pacyfistą.
I mnie się bardzo podobało, że się chłopcy czule przytulali zamiast tłuc po nadgarstkach. Co było inicjatywą, przyznasz, właśnie pana Marcina.
Nic nie poradzę,
jak widzę że się totalną pierdołę pokazuje w ”walce wieczoru” to mi paznokcie bieleją. A swoją drogą, to Najman zachował się trochę, jakby był pierwszy raz z kobietą. Na płaskim położył, majtki zdjął, a potem…? Co zrobić?
Kompletny ze mnie laik.
Słabo odróżniam zapasy od boksu, a boks od kickboksingu(tak się to pisze?). Ale zerkałam sobie na te walki wieczoru i nieodparcie skojarzyły mi się pięknie wyreżyserowane spektakle wrestlingu. Najman MIAŁ się tak zachować. To teatrzyk był, jasełki dla gawiedzi, i tyle.
Nieeee.
Sport to sport. Oczywiście są czasem szopki z ustawianiem meczów i inne takie, zawsze podstępy można wietrzyć. Ogólnie w MMA walczy się na serio. Najman zaszarżował, i gdyby jeden z tych jego cepów trafił (uciesznie wywijał łapami ale swoją siłę to ma, w końcu waga ciężka), gdy jeszcze stali, to by wygrał. A w parterze sobie nie poradził bo nie umie. Kondycyjnie nie był przygotowany, zmęczył się szybko i wymiękł.
Teatrzykiem i jasełkami było zaangażowanie go do tej walki, wynik nie miał znaczenia, bo publika się i tak zleciała, a gdyby wygrał, to na następnej gali mógłby dalej podkręcać oglądalność. Więc z teatrzykiem pełna zgoda, ale nie w tym sensie że coś było ustawione, tylko w tym, że na ring wyszli totalni amatorzy (w tym sporcie) i dali pokaz dziadostwa i amatorszczyzny 🙂