Witajcie !
Nie jestem mistrzem słowa, jak wielu tu obecnych, więc – wspominając na lutnię Bekwaraka – napisze krótko.
Witajcie !
Nie jestem mistrzem słowa, jak wielu tu obecnych, więc – wspominając na lutnię Bekwaraka – napisze krótko.
Słuchałem wczoraj w Trójce przy okazji rozważań n/t wprowadzenia Euro wypowiedź słuchacza, która mnie prawie że wstrząsnęła. Teza jej była taka :
“Nie pytajcie o skutki wprowadzenia euro profesorów czy innych naukowców ! Zapytajcie zwykłych ludzi z Niemiec, Francji czy Austrii jak znieśli zmianę waluty ! Jak potwornie wszystko podrożało ! Mój brat, który mieszka w Austrii, za szylingi żył sobie spokojnie – a teraz prawie głoduje !”
Teza jak teza, słyszałem już bardziej kontrowersyjne. Ale słyszałem też z wielu innych źródeł o podwyżkach przy okazji wprowadzenia Euro. Więc pomyślałem sobie – skoro na moim ulubionym portalu jest przynajmniej kilku mieszkających w strefie euro, może mógłbym uzyskać wiadomości z pierwszej ręki, choć parę dobrych argumentów, choćby do dyskusji z teściową ? Pewno jej i tak nie przekonam, ale próbować warto … a lubię być przekonany do własnych argumentów.
Gdyby nieszczęśliwym przypadkiem doszło jednak do referendum, również jej głos byłby znaczący ( tyleż co mój 😉
Pozdrawiam szczególnie Lubicza i Estimado – a może jeszcze ktoś z Was przeżył to osobiście ?
Tetryk.
ja się nie boję
Co prawda nie mieszkam w strefie Euro tylko w strefie bardzo nadmorskiej, ale się wprowadzenia Euro nie obawiam. Co roku, gdy rozpoczyna się sezon, ceny podstawowych produktów w okolicznych sklepikach rosną nie o kilka, ale czasem o kilkadziesiąt procent.
Więc straszenie procentami nie robi na mnie wrażenia.
Zjawisko dotyczy głównie małych sklepików, bo wystarczy pojechać do większego marketu, by zrobić zakupy po normalnych cenach. Dlatego dzięki super, hiper i innym marketom nie będzie to takie bolesne.
Euro przyjąć musimy tak czy inaczej. Wyczekiwanie na magiczny właściwy moment przypomina zachowanie gracza giełdowego usiłującego trafić w dołek przy zakupie akcji. Kiedy w końcu kupił te akcje okazuje się, że to dopiero początek spadków i to co chwycił, to nie była okazja a “spadające noże”.
Z pewnością pamiętacie scenę z “Siedmiu samurajów”, w której jeden z bohaterów mówił o chłopach. Że ci zawsze narzekają, czy słońce, czy deszcz, czy plony obfite czy nie. To samo można powiedzieć o eurosceptykach. Ich zadowoliłoby chyba tylko ustawowe zamrożenie cen, a takie eksperymenty już kiedyś przerabialiśmy i kiepsko na tym wyszliśmy.
Dlatego myślę, że im szybciej zdejmiemy sobie z głów ten problem, tym szybciej będziemy mogli zająć się ważniejszymi sprawami.
ja się nie boję
Co prawda nie mieszkam w strefie Euro tylko w strefie bardzo nadmorskiej, ale się wprowadzenia Euro nie obawiam. Co roku, gdy rozpoczyna się sezon, ceny podstawowych produktów w okolicznych sklepikach rosną nie o kilka, ale czasem o kilkadziesiąt procent.
Więc straszenie procentami nie robi na mnie wrażenia.
Zjawisko dotyczy głównie małych sklepików, bo wystarczy pojechać do większego marketu, by zrobić zakupy po normalnych cenach. Dlatego dzięki super, hiper i innym marketom nie będzie to takie bolesne.
Euro przyjąć musimy tak czy inaczej. Wyczekiwanie na magiczny właściwy moment przypomina zachowanie gracza giełdowego usiłującego trafić w dołek przy zakupie akcji. Kiedy w końcu kupił te akcje okazuje się, że to dopiero początek spadków i to co chwycił, to nie była okazja a “spadające noże”.
Z pewnością pamiętacie scenę z “Siedmiu samurajów”, w której jeden z bohaterów mówił o chłopach. Że ci zawsze narzekają, czy słońce, czy deszcz, czy plony obfite czy nie. To samo można powiedzieć o eurosceptykach. Ich zadowoliłoby chyba tylko ustawowe zamrożenie cen, a takie eksperymenty już kiedyś przerabialiśmy i kiepsko na tym wyszliśmy.
Dlatego myślę, że im szybciej zdejmiemy sobie z głów ten problem, tym szybciej będziemy mogli zająć się ważniejszymi sprawami.
ja się nie boję
Co prawda nie mieszkam w strefie Euro tylko w strefie bardzo nadmorskiej, ale się wprowadzenia Euro nie obawiam. Co roku, gdy rozpoczyna się sezon, ceny podstawowych produktów w okolicznych sklepikach rosną nie o kilka, ale czasem o kilkadziesiąt procent.
Więc straszenie procentami nie robi na mnie wrażenia.
Zjawisko dotyczy głównie małych sklepików, bo wystarczy pojechać do większego marketu, by zrobić zakupy po normalnych cenach. Dlatego dzięki super, hiper i innym marketom nie będzie to takie bolesne.
Euro przyjąć musimy tak czy inaczej. Wyczekiwanie na magiczny właściwy moment przypomina zachowanie gracza giełdowego usiłującego trafić w dołek przy zakupie akcji. Kiedy w końcu kupił te akcje okazuje się, że to dopiero początek spadków i to co chwycił, to nie była okazja a “spadające noże”.
Z pewnością pamiętacie scenę z “Siedmiu samurajów”, w której jeden z bohaterów mówił o chłopach. Że ci zawsze narzekają, czy słońce, czy deszcz, czy plony obfite czy nie. To samo można powiedzieć o eurosceptykach. Ich zadowoliłoby chyba tylko ustawowe zamrożenie cen, a takie eksperymenty już kiedyś przerabialiśmy i kiepsko na tym wyszliśmy.
Dlatego myślę, że im szybciej zdejmiemy sobie z głów ten problem, tym szybciej będziemy mogli zająć się ważniejszymi sprawami.
ja się nie boję
Co prawda nie mieszkam w strefie Euro tylko w strefie bardzo nadmorskiej, ale się wprowadzenia Euro nie obawiam. Co roku, gdy rozpoczyna się sezon, ceny podstawowych produktów w okolicznych sklepikach rosną nie o kilka, ale czasem o kilkadziesiąt procent.
Więc straszenie procentami nie robi na mnie wrażenia.
Zjawisko dotyczy głównie małych sklepików, bo wystarczy pojechać do większego marketu, by zrobić zakupy po normalnych cenach. Dlatego dzięki super, hiper i innym marketom nie będzie to takie bolesne.
Euro przyjąć musimy tak czy inaczej. Wyczekiwanie na magiczny właściwy moment przypomina zachowanie gracza giełdowego usiłującego trafić w dołek przy zakupie akcji. Kiedy w końcu kupił te akcje okazuje się, że to dopiero początek spadków i to co chwycił, to nie była okazja a “spadające noże”.
Z pewnością pamiętacie scenę z “Siedmiu samurajów”, w której jeden z bohaterów mówił o chłopach. Że ci zawsze narzekają, czy słońce, czy deszcz, czy plony obfite czy nie. To samo można powiedzieć o eurosceptykach. Ich zadowoliłoby chyba tylko ustawowe zamrożenie cen, a takie eksperymenty już kiedyś przerabialiśmy i kiepsko na tym wyszliśmy.
Dlatego myślę, że im szybciej zdejmiemy sobie z głów ten problem, tym szybciej będziemy mogli zająć się ważniejszymi sprawami.
ja się nie boję
Co prawda nie mieszkam w strefie Euro tylko w strefie bardzo nadmorskiej, ale się wprowadzenia Euro nie obawiam. Co roku, gdy rozpoczyna się sezon, ceny podstawowych produktów w okolicznych sklepikach rosną nie o kilka, ale czasem o kilkadziesiąt procent.
Więc straszenie procentami nie robi na mnie wrażenia.
Zjawisko dotyczy głównie małych sklepików, bo wystarczy pojechać do większego marketu, by zrobić zakupy po normalnych cenach. Dlatego dzięki super, hiper i innym marketom nie będzie to takie bolesne.
Euro przyjąć musimy tak czy inaczej. Wyczekiwanie na magiczny właściwy moment przypomina zachowanie gracza giełdowego usiłującego trafić w dołek przy zakupie akcji. Kiedy w końcu kupił te akcje okazuje się, że to dopiero początek spadków i to co chwycił, to nie była okazja a “spadające noże”.
Z pewnością pamiętacie scenę z “Siedmiu samurajów”, w której jeden z bohaterów mówił o chłopach. Że ci zawsze narzekają, czy słońce, czy deszcz, czy plony obfite czy nie. To samo można powiedzieć o eurosceptykach. Ich zadowoliłoby chyba tylko ustawowe zamrożenie cen, a takie eksperymenty już kiedyś przerabialiśmy i kiepsko na tym wyszliśmy.
Dlatego myślę, że im szybciej zdejmiemy sobie z głów ten problem, tym szybciej będziemy mogli zająć się ważniejszymi sprawami.
ja się nie boję
Co prawda nie mieszkam w strefie Euro tylko w strefie bardzo nadmorskiej, ale się wprowadzenia Euro nie obawiam. Co roku, gdy rozpoczyna się sezon, ceny podstawowych produktów w okolicznych sklepikach rosną nie o kilka, ale czasem o kilkadziesiąt procent.
Więc straszenie procentami nie robi na mnie wrażenia.
Zjawisko dotyczy głównie małych sklepików, bo wystarczy pojechać do większego marketu, by zrobić zakupy po normalnych cenach. Dlatego dzięki super, hiper i innym marketom nie będzie to takie bolesne.
Euro przyjąć musimy tak czy inaczej. Wyczekiwanie na magiczny właściwy moment przypomina zachowanie gracza giełdowego usiłującego trafić w dołek przy zakupie akcji. Kiedy w końcu kupił te akcje okazuje się, że to dopiero początek spadków i to co chwycił, to nie była okazja a “spadające noże”.
Z pewnością pamiętacie scenę z “Siedmiu samurajów”, w której jeden z bohaterów mówił o chłopach. Że ci zawsze narzekają, czy słońce, czy deszcz, czy plony obfite czy nie. To samo można powiedzieć o eurosceptykach. Ich zadowoliłoby chyba tylko ustawowe zamrożenie cen, a takie eksperymenty już kiedyś przerabialiśmy i kiepsko na tym wyszliśmy.
Dlatego myślę, że im szybciej zdejmiemy sobie z głów ten problem, tym szybciej będziemy mogli zająć się ważniejszymi sprawami.
Tetryk.
Wiem jak było w Niemczech po wprowadzeniu Euro. Pozdrowiłeś szczególnie Lubicza i Estimado a mnie nie. To był błąd. Oczekuj zatem od nich odpowiedzi na swoje pytanie. Pozdrawiam SZCZEGÓLNIE.
Krajanie !
Nie obrażaj się ! Ciebie też pozdrawiam bardzo szczególnie ! po prostu najwyraźniej nie nadążam ze śledzeniem peregrynacji Waszmość Panów.
Pokornie proszę o wybaczenie i dołączenie swoich wspomnień.
T.
Tetryk.
Już się nie gniewam i wyjaśniam.
Nie było rzeczy bądź usługi, której ceny w Euro nie zaokrąglono by do góry. Z punktu widzenia większości konsumentów, zarabiających do 3000 DM i kupujących setki różnych artykułów, był to nadprogramowy wydatek rzędu kilkunastu do kilkudziesięciu Euro i obciążający budżet domowy o wiele bardziej dotkliwie niż mniejszości zarabiającej więcej niż 3000 DM na miesiąc.
Dlatego poniższa wypowiedź jest jak najbardziej prawidłowa.
"Nie pytajcie o skutki wprowadzenia euro profesorów czy innych naukowców ! Zapytajcie zwykłych ludzi z Niemiec, Francji czy Austrii jak znieśli zmianę waluty ! Jak potwornie wszystko podrożało !
To samo doświadczyłem na sobie. Także moi przyjaciele narzekali jak i ja. Tu kończy się moje spojrzenie z pozycji własnego nosa. Pamiętać bowiem trzeba, że wprowadzenie Euro nie jest zrobieniem dobrze zwykłemu konsumentowi. W grę wchodzi skala makro i dalej zamiast mnie, niech poględzi jakiś ekonomista.
Tetryk.
Wiem jak było w Niemczech po wprowadzeniu Euro. Pozdrowiłeś szczególnie Lubicza i Estimado a mnie nie. To był błąd. Oczekuj zatem od nich odpowiedzi na swoje pytanie. Pozdrawiam SZCZEGÓLNIE.
Krajanie !
Nie obrażaj się ! Ciebie też pozdrawiam bardzo szczególnie ! po prostu najwyraźniej nie nadążam ze śledzeniem peregrynacji Waszmość Panów.
Pokornie proszę o wybaczenie i dołączenie swoich wspomnień.
T.
Tetryk.
Już się nie gniewam i wyjaśniam.
Nie było rzeczy bądź usługi, której ceny w Euro nie zaokrąglono by do góry. Z punktu widzenia większości konsumentów, zarabiających do 3000 DM i kupujących setki różnych artykułów, był to nadprogramowy wydatek rzędu kilkunastu do kilkudziesięciu Euro i obciążający budżet domowy o wiele bardziej dotkliwie niż mniejszości zarabiającej więcej niż 3000 DM na miesiąc.
Dlatego poniższa wypowiedź jest jak najbardziej prawidłowa.
"Nie pytajcie o skutki wprowadzenia euro profesorów czy innych naukowców ! Zapytajcie zwykłych ludzi z Niemiec, Francji czy Austrii jak znieśli zmianę waluty ! Jak potwornie wszystko podrożało !
To samo doświadczyłem na sobie. Także moi przyjaciele narzekali jak i ja. Tu kończy się moje spojrzenie z pozycji własnego nosa. Pamiętać bowiem trzeba, że wprowadzenie Euro nie jest zrobieniem dobrze zwykłemu konsumentowi. W grę wchodzi skala makro i dalej zamiast mnie, niech poględzi jakiś ekonomista.
Tetryk.
Wiem jak było w Niemczech po wprowadzeniu Euro. Pozdrowiłeś szczególnie Lubicza i Estimado a mnie nie. To był błąd. Oczekuj zatem od nich odpowiedzi na swoje pytanie. Pozdrawiam SZCZEGÓLNIE.
Krajanie !
Nie obrażaj się ! Ciebie też pozdrawiam bardzo szczególnie ! po prostu najwyraźniej nie nadążam ze śledzeniem peregrynacji Waszmość Panów.
Pokornie proszę o wybaczenie i dołączenie swoich wspomnień.
T.
Tetryk.
Już się nie gniewam i wyjaśniam.
Nie było rzeczy bądź usługi, której ceny w Euro nie zaokrąglono by do góry. Z punktu widzenia większości konsumentów, zarabiających do 3000 DM i kupujących setki różnych artykułów, był to nadprogramowy wydatek rzędu kilkunastu do kilkudziesięciu Euro i obciążający budżet domowy o wiele bardziej dotkliwie niż mniejszości zarabiającej więcej niż 3000 DM na miesiąc.
Dlatego poniższa wypowiedź jest jak najbardziej prawidłowa.
"Nie pytajcie o skutki wprowadzenia euro profesorów czy innych naukowców ! Zapytajcie zwykłych ludzi z Niemiec, Francji czy Austrii jak znieśli zmianę waluty ! Jak potwornie wszystko podrożało !
To samo doświadczyłem na sobie. Także moi przyjaciele narzekali jak i ja. Tu kończy się moje spojrzenie z pozycji własnego nosa. Pamiętać bowiem trzeba, że wprowadzenie Euro nie jest zrobieniem dobrze zwykłemu konsumentowi. W grę wchodzi skala makro i dalej zamiast mnie, niech poględzi jakiś ekonomista.
Tetryk.
Wiem jak było w Niemczech po wprowadzeniu Euro. Pozdrowiłeś szczególnie Lubicza i Estimado a mnie nie. To był błąd. Oczekuj zatem od nich odpowiedzi na swoje pytanie. Pozdrawiam SZCZEGÓLNIE.
Krajanie !
Nie obrażaj się ! Ciebie też pozdrawiam bardzo szczególnie ! po prostu najwyraźniej nie nadążam ze śledzeniem peregrynacji Waszmość Panów.
Pokornie proszę o wybaczenie i dołączenie swoich wspomnień.
T.
Tetryk.
Już się nie gniewam i wyjaśniam.
Nie było rzeczy bądź usługi, której ceny w Euro nie zaokrąglono by do góry. Z punktu widzenia większości konsumentów, zarabiających do 3000 DM i kupujących setki różnych artykułów, był to nadprogramowy wydatek rzędu kilkunastu do kilkudziesięciu Euro i obciążający budżet domowy o wiele bardziej dotkliwie niż mniejszości zarabiającej więcej niż 3000 DM na miesiąc.
Dlatego poniższa wypowiedź jest jak najbardziej prawidłowa.
"Nie pytajcie o skutki wprowadzenia euro profesorów czy innych naukowców ! Zapytajcie zwykłych ludzi z Niemiec, Francji czy Austrii jak znieśli zmianę waluty ! Jak potwornie wszystko podrożało !
To samo doświadczyłem na sobie. Także moi przyjaciele narzekali jak i ja. Tu kończy się moje spojrzenie z pozycji własnego nosa. Pamiętać bowiem trzeba, że wprowadzenie Euro nie jest zrobieniem dobrze zwykłemu konsumentowi. W grę wchodzi skala makro i dalej zamiast mnie, niech poględzi jakiś ekonomista.
Tetryk.
Wiem jak było w Niemczech po wprowadzeniu Euro. Pozdrowiłeś szczególnie Lubicza i Estimado a mnie nie. To był błąd. Oczekuj zatem od nich odpowiedzi na swoje pytanie. Pozdrawiam SZCZEGÓLNIE.
Krajanie !
Nie obrażaj się ! Ciebie też pozdrawiam bardzo szczególnie ! po prostu najwyraźniej nie nadążam ze śledzeniem peregrynacji Waszmość Panów.
Pokornie proszę o wybaczenie i dołączenie swoich wspomnień.
T.
Tetryk.
Już się nie gniewam i wyjaśniam.
Nie było rzeczy bądź usługi, której ceny w Euro nie zaokrąglono by do góry. Z punktu widzenia większości konsumentów, zarabiających do 3000 DM i kupujących setki różnych artykułów, był to nadprogramowy wydatek rzędu kilkunastu do kilkudziesięciu Euro i obciążający budżet domowy o wiele bardziej dotkliwie niż mniejszości zarabiającej więcej niż 3000 DM na miesiąc.
Dlatego poniższa wypowiedź jest jak najbardziej prawidłowa.
"Nie pytajcie o skutki wprowadzenia euro profesorów czy innych naukowców ! Zapytajcie zwykłych ludzi z Niemiec, Francji czy Austrii jak znieśli zmianę waluty ! Jak potwornie wszystko podrożało !
To samo doświadczyłem na sobie. Także moi przyjaciele narzekali jak i ja. Tu kończy się moje spojrzenie z pozycji własnego nosa. Pamiętać bowiem trzeba, że wprowadzenie Euro nie jest zrobieniem dobrze zwykłemu konsumentowi. W grę wchodzi skala makro i dalej zamiast mnie, niech poględzi jakiś ekonomista.
Tetryk.
Wiem jak było w Niemczech po wprowadzeniu Euro. Pozdrowiłeś szczególnie Lubicza i Estimado a mnie nie. To był błąd. Oczekuj zatem od nich odpowiedzi na swoje pytanie. Pozdrawiam SZCZEGÓLNIE.
Krajanie !
Nie obrażaj się ! Ciebie też pozdrawiam bardzo szczególnie ! po prostu najwyraźniej nie nadążam ze śledzeniem peregrynacji Waszmość Panów.
Pokornie proszę o wybaczenie i dołączenie swoich wspomnień.
T.
Tetryk.
Już się nie gniewam i wyjaśniam.
Nie było rzeczy bądź usługi, której ceny w Euro nie zaokrąglono by do góry. Z punktu widzenia większości konsumentów, zarabiających do 3000 DM i kupujących setki różnych artykułów, był to nadprogramowy wydatek rzędu kilkunastu do kilkudziesięciu Euro i obciążający budżet domowy o wiele bardziej dotkliwie niż mniejszości zarabiającej więcej niż 3000 DM na miesiąc.
Dlatego poniższa wypowiedź jest jak najbardziej prawidłowa.
"Nie pytajcie o skutki wprowadzenia euro profesorów czy innych naukowców ! Zapytajcie zwykłych ludzi z Niemiec, Francji czy Austrii jak znieśli zmianę waluty ! Jak potwornie wszystko podrożało !
To samo doświadczyłem na sobie. Także moi przyjaciele narzekali jak i ja. Tu kończy się moje spojrzenie z pozycji własnego nosa. Pamiętać bowiem trzeba, że wprowadzenie Euro nie jest zrobieniem dobrze zwykłemu konsumentowi. W grę wchodzi skala makro i dalej zamiast mnie, niech poględzi jakiś ekonomista.
Krajanie !
Nie obrażaj się ! Ciebie też pozdrawiam bardzo szczególnie ! po prostu najwyraźniej nie nadążam ze śledzeniem peregrynacji Waszmość Panów.
Pokornie proszę o wybaczenie i dołączenie swoich wspomnień.
T.
Tetryk.
Już się nie gniewam i wyjaśniam.
Nie było rzeczy bądź usługi, której ceny w Euro nie zaokrąglono by do góry. Z punktu widzenia większości konsumentów, zarabiających do 3000 DM i kupujących setki różnych artykułów, był to nadprogramowy wydatek rzędu kilkunastu do kilkudziesięciu Euro i obciążający budżet domowy o wiele bardziej dotkliwie niż mniejszości zarabiającej więcej niż 3000 DM na miesiąc.
Dlatego poniższa wypowiedź jest jak najbardziej prawidłowa.
"Nie pytajcie o skutki wprowadzenia euro profesorów czy innych naukowców ! Zapytajcie zwykłych ludzi z Niemiec, Francji czy Austrii jak znieśli zmianę waluty ! Jak potwornie wszystko podrożało !
To samo doświadczyłem na sobie. Także moi przyjaciele narzekali jak i ja. Tu kończy się moje spojrzenie z pozycji własnego nosa. Pamiętać bowiem trzeba, że wprowadzenie Euro nie jest zrobieniem dobrze zwykłemu konsumentowi. W grę wchodzi skala makro i dalej zamiast mnie, niech poględzi jakiś ekonomista.
euro
ludzie zawsze zapamiętają podwyżkę jednego towaru a zapomną o obniżce 100 innych nie mówiąc o innych zaletach których nie zrozumieją nawet jak z nich korzystają
ludzie woleli by żeby ceny zaokrąglić w dół ale niestety trzeba je zaokrąglać w górę
skoki różnic kursowych w ciągu pierwszego roku już przynoszą klijentowi realny zysk ale o tym wie tylko importer
euro
ludzie zawsze zapamiętają podwyżkę jednego towaru a zapomną o obniżce 100 innych nie mówiąc o innych zaletach których nie zrozumieją nawet jak z nich korzystają
ludzie woleli by żeby ceny zaokrąglić w dół ale niestety trzeba je zaokrąglać w górę
skoki różnic kursowych w ciągu pierwszego roku już przynoszą klijentowi realny zysk ale o tym wie tylko importer
euro
ludzie zawsze zapamiętają podwyżkę jednego towaru a zapomną o obniżce 100 innych nie mówiąc o innych zaletach których nie zrozumieją nawet jak z nich korzystają
ludzie woleli by żeby ceny zaokrąglić w dół ale niestety trzeba je zaokrąglać w górę
skoki różnic kursowych w ciągu pierwszego roku już przynoszą klijentowi realny zysk ale o tym wie tylko importer
euro
ludzie zawsze zapamiętają podwyżkę jednego towaru a zapomną o obniżce 100 innych nie mówiąc o innych zaletach których nie zrozumieją nawet jak z nich korzystają
ludzie woleli by żeby ceny zaokrąglić w dół ale niestety trzeba je zaokrąglać w górę
skoki różnic kursowych w ciągu pierwszego roku już przynoszą klijentowi realny zysk ale o tym wie tylko importer
euro
ludzie zawsze zapamiętają podwyżkę jednego towaru a zapomną o obniżce 100 innych nie mówiąc o innych zaletach których nie zrozumieją nawet jak z nich korzystają
ludzie woleli by żeby ceny zaokrąglić w dół ale niestety trzeba je zaokrąglać w górę
skoki różnic kursowych w ciągu pierwszego roku już przynoszą klijentowi realny zysk ale o tym wie tylko importer
euro
ludzie zawsze zapamiętają podwyżkę jednego towaru a zapomną o obniżce 100 innych nie mówiąc o innych zaletach których nie zrozumieją nawet jak z nich korzystają
ludzie woleli by żeby ceny zaokrąglić w dół ale niestety trzeba je zaokrąglać w górę
skoki różnic kursowych w ciągu pierwszego roku już przynoszą klijentowi realny zysk ale o tym wie tylko importer
euro
ludzie zawsze zapamiętają podwyżkę jednego towaru a zapomną o obniżce 100 innych nie mówiąc o innych zaletach których nie zrozumieją nawet jak z nich korzystają
ludzie woleli by żeby ceny zaokrąglić w dół ale niestety trzeba je zaokrąglać w górę
skoki różnic kursowych w ciągu pierwszego roku już przynoszą klijentowi realny zysk ale o tym wie tylko importer