Reklama

Politycy niby są tacy cwani, a jednocześnie całkowicie odporni na wyciąganie wniosków z własnych i nawet cudzych błędów. Kilkukrotnie próbowano wykończyć partie poprzez odebranie subwencji i mało kto pamięta, że co najmniej czterem partiom PKW odrzucała sprawozdania. Pierwsze było PSL, a sprawa się ciągnęła 22 lata! Powody odrzucenia sprawozdania były naprawdę błahe i czysto formalne, wręcz nie pasujące do PSL słynącego z nepotyzmu. Kolejne instancje oddalały zażalenia i w 2023 roku Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN ostatecznie oddaliła skargę nadzwyczajną.

Znacznie szybciej sprawy się potoczyły w przypadku Nowoczesnej i „Razem”, obie partie straciły subwencje, a postępowanie we wszystkich instancjach trwało zaledwie rok i również zakończyło się wyrokiem SN ogłoszonym w 2016 roku. Ostatnia zakończona prawomocnym wyrokiem sprawa dotyczy Polski 2050, partia Szymona Hołowni przegrała w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej SN, ale nie utraciła subwencji, co może uznać za spory sukces, jak nie cud. Warto w tym miejscu podkreślić, że wszystkie formacje nadal funkcjonują i to całkiem nieźle, nie licząc Nowoczesnej, jednak zmarginalizowanie tej partii ma początek w słynnym locie na Maderę, a nie w wadliwych sprawozdaniach sporządzanych przez męża Kamili Gasiuk-Pihowicz.

Reklama

Teraz toczy się bój o sprawozdanie Prawa i Sprawiedliwości, który jak zawsze ma zabarwienie polityczne, połączone z presją polityczną. Wprawdzie Tusk i reszta towarzystwa z „koalicji 13 grudnia” nieco się zreflektowała i zaprzestała wywierania nachalnej presji na PKW, ale wiadomo o co w tej grze chodzi. „Uśmiechnięta Polska” ma nadzieję, że wyeliminuje z demokratycznej gry największego wroga, gdy pozbawi go środków niezbędnych do prowadzenia działalności politycznej. Takie marzenia nawet nie są myśleniem życzeniowy, to po prostu brak jakiegokolwiek myślenia. PSL w bardzo trudnych czasach, gdy rządziła AWS, poradziło sobie z brakiem subwencji w bardzo oczywisty sposób. Zwyczajnie Waldek Pawlak zrobił ściepę w lokalnych strukturach „chłopskich”.

Dziś mamy zupełnie inne czasy, w których zbiórka goni zrzutkę, a napędzanie emocji na bazie krzywdy wyrządzonej ukochanej partii jest tak banale, że nawet Kurski, czy Tarczyński tego nie schrzanią. Odebranie subwencji PiS u progu kampanii prezydenckiej, to gigantyczny prezent od Donalda Tuska i być może sam Tusk o tym wie, ale jest zakładnikiem „Silnych razem”. PiS wykorzysta to do spodu i nie tylko poprzez organizację zrzutek, ale przede wszystkim budowaniem odpowiedniego nastroju, takiego z roku 2015, kiedy nie mieli nic, a mimo wszystkie dwie kampanie wygrali. Bez żadnej podpuchy i innych kombinacji, twierdzę całkowicie otwartym tekstem, że PiS powinno się pomodlić o jak najsurowszy wyrok PKW, rzecz jasna po cichu, nie publicznie.

Na razie sygnały spływające z różnych stron są wbrew pozorom bardzo optymistyczne. Zaprzyjaźnione z Tuskiem media podają przecieki z PKW, a PKO BP nie wyraża zgody na podpisanie ugody z partią Jarosława Kaczyńskiego. I to nie koniec dobrych wiadomości, bo atmosfera oblężonej twierdzy i krzywdy wyrządzonej przez reżim Tuska w czasie kampanii prezydenckiej, to dar nie do przecenienia, ale dwa mniejsze jeszcze czekają w kolejce. Ostatnią instancją odwoławczą jest Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN, powszechnie uznawana za „pisowską” i jest mało prawdopodobne, aby postanowienie PKW się tam utrzymało. Najśmieszniejszej jest jednak to, że orzeczenie Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN wszyscy „obrońcy konstytucji” będą musieli uznać, tak jak uznali w pozostałych sprawach.

Reklama