Lourdes byla niebrzydka dziewczyna o smaglej cerze i kruczoczarnych wlosach. Pracowala jako pokojowka w bogatym domu w South Carolina, wykonujac sumiennie powierzone jej obowiazki i nie narzekajac na swoj los.
Ktoregos jednak dnia pani domu zaciekawiona zapytala ja skad pochodzi i czy tam gdzie mieszkala ma jakas rodzine. Czy ktos tam o niej pamieta a moze czeka wciaz na nia? Lourdes zawsze zdyscyplinowana i cicha wybuchla gwaltownym placzem. Przez lzy wyjakala lamana angielszczyzna ze pochodzi z Tegucigalpy – stolicy Hondurasu. Wyjechala stamtad ponad 12 lat temu zostawiajac 4-letniego synka Enrique, ktorego do tej pory nie widziala… Enrique brak matki doskwieral bolesnie. Kazdy dzien wypelnial czekaniem na nia. Kiedy skonczyl 10 lat zrozumial ze nie doczeka sie nigdy i postanowil sam wybrac sie w daleka podroz el Norte. Enrique nie mial pojecia ile czasu zabierze mu droga, nawet nie wiedzial jak daleko jest South Carolina. Bez pieniedzy i tylko ze swistkiem papieru z numerem telefonu do matki wybral sie w niebezpieczna podroz. Granice z Meksykiem przekroczyl zdumiewajaco latwo i przylaczyl sie do grupy mlodych ludzi z plecakami. Dla kilku z nich byla to juz kolejna proba dotarcia do Ameryki… Mineli tory kolejowe. Wreszcie nadjechal pociag i Enrique bezpiecznie znalazl sie w srodku wskakujac do niego w biegu. Pociag jednak nie okazal sie wybawieniem, bo wewnatrz byli gangsterzy wytrzasajacy ze swych ofiar pieniadze. Kiedy przyszla kolej na Enrique, nie mogli uwierzyc ze nie ma przy sobie ani grosza. Wsciekli, zaslepieni heroina i mesqalem zaczeli okladac go na oslep kijami bejsbolowymi i metalowymi pretami. Kiedy przestal krzyczec po tym jak stracil prztomnosc, jeden z bandytow powiedzial ze czas krwia naoliwic kola pociagu i brutalnie wykopal Enrique z wagonu. Enrique cudem uniknal smierci i rano wciaz nieprzytomnego i pokrwawionego znalezli go okoliczni wiesniacy, ktorzy zaniesli go do kosciola, gdzie przez kilka miesiecy dochodzil do zdrowia. Kiedy poczul sie troche lepiej natychmiast wyruszyl w dalsza droge. Znow sprobowal szczescia z pociagiem ale tym razem polozyl sie plasko na cysternie, wierzac ze przejedzie na niej niedostrzezony. I tym razem mial pecha bo gangsterzy znow go dopadli. Bili go na zmiane, miazdzac mu palce rak ktorymi kurczowo trzymal sie cysterny. Wreszcie jeden z nich znudzony cala historia wyjal noz i Enrique wiedzial ze zbliza sie jego koniec. Kiedy bandyta pochylil sie nad nim by zadac cios , pociag podskoczyl nagle na wyboju, bandyta stracil rownowage, chwycil sie Enrique i obaj spadli z pedzacego pociagu. Koziolkujac w powietrzu instynkownie wyrwal sie swemu oprawcy wciaz slyszac oddalajacy sie smiech jego kolezkow. Potem uslyszal krotki wrzask swego przesladowcy wciaganego pod pociag i sam upadl bez przytomnosci w gliniaste pole kukurydzy…
Enrique przez 6 lat probowal przedrzec sie do mitycznej Ameryki gdzie czekala na niego matka. Jeszcze raz spadl z pociagu kiedy siedzac na dachu wagonu w czarnych jak pieklo ciemnosciach zostal zrzucony przez galaz rosnacego obok torow drzewa. Znow polamal kosci i znow kurowal sie w przykoscielnym szpitaliku dla takich nieszczesnikow jak on. Tam poznal Juanite szesnastoletnia jak on slicznotke. Goraca krew po raz pierwszy zagotowala sie mu w zylach. Obydwoje marzyli aby przedrzec sie do Ameryki i obiecali sobie, ze jesli ktoremus z nich sie powiedzie, bedzie czekac na drugiego. Enriqe zadzwonil do swojej matki , proszac ja o pieniadze ktorymi chcial oplacic Coyotes ktorzy przeprowadza go noca przez granice. Uradowana Lourdes wyslala je bez ociagania a dwa tygodnie pozniej miala w objeciach swego syna pierwszy raz od kiedy skonczyl 4 lata… Najpierw byla radosc a potem zal i gorycz wziela gore, bo Enrique nie mogl zrozumiec jak matka mogla go zostawic samego… Zadzwonil do Juanity, wciaz czekajacej na swoja okazje do przejscia granicy w Tijuanie. Od niej dowiedzial sie ze bedzie ojcem..! Szybko znalazl jakas prace na farmie, odkladajac pieniadze by zaplacic nimi kolejnego Coyote ktory przeprowadzi jego dziewczyne do Stanow. Juanita urodzila sliczna dziewczynke bedac jeszcze w Meksyku ale z determinacja myslala o tym by polaczyc sie ze swoim ukochanym. Wreszcie nadeszla jej kolej na niebezpieczna podroz przez pustynie. Enrique nie mogl sie jej wprost doczekac i kiedy kilka dni pozniej odebral ja z autobusu nie mogl nacieszyc sie jej widokiem. Szybko zapytal jak czuje sie ich corka. Odpowiedziala ze czuje sie wspaniale, jest zdrowa i piekna i ze juz za nia teskni bo zostawila ja za granica ze swoja matka .. A przeciez oni w Ameryce nie zabawia dluzej niz rok , najwyzej dwa, zaoszczedza pieniadze i wroca do corki…
Opowiesc latynoska Raritana
Reklama
Reklama