Reklama


Po raz kolejny przekonuję się, że nie istnieją przypadki. W jednym z moich tekstów na Frondzie (zresztą na tematy ideologiczne, a nie wiary) przyznałam się na marginesie do posiadanego charyzmatu. Jakież było moje zdziwienie, gdy jeden z Komentatorów odniósł się do tego właśnie zdania. Mimo to właśnie jego odniesienie stało się dla mnie impulsem do pogłębienia samoświadomości – dziękuję więc! A oto szczegóły.
    Przy okazji dyskusji merytorycznej poprosiłam Rozmówcę o stosowaną przez niego definicję słowa "egoizm". Na to otrzymałam odpowiedź, że od osoby obdarzonej łaską kontemplacji wlanej oczekuje się dobrego wyczucia tego problemu i awersji do egoizmu właściwej ludziom świętym. Zdziwiłam się i odpisałam, że niestety nie istnieje charyzmat implikujący świętość z samej racji jego posiadania. Dzisiaj dopiero zrozumiałam jednak, że mimo wszystko było coś na rzeczy.
    Najpierw muszę "odczarować" kontemplację. W powszechnej świadomości jest to jakiś wielki przywilej, nieomal jak mistyka. Więc po pierwsze – doświadczenia mistyczne bynajmniej nie są czymś tak bardzo rzadkim. I po drugie – kontemplacja to nie mistyka. Kontemplacja to jest zwyczajnie ukierunkowanie świadomości na Boga i przebywanie w Jego obecności. Nauczyć się tego – i to bez większych trudności – może w zasadzie każdy.
    Dlatego zresztą jako charyzmat kontemplacja występuje rzadko. Znany jest mi poza moją osobą tylko jeden taki przypadek. Dziewczyna nieco starsza i bardziej ode mnie doświadczona, która uczyła mnie korzystać z niego świadomie. Dziś wiem, że dla zrozumienia zagadnienia ważny jest jeden charakterystyczny fakt. Otóż obie byłyśmy wówczas ateistkami.
    Ja nie jestem mistyczką – mam charyzmat kontemplacji wlanej. Podczas bez mała pięćdziesięciu lat życia doświadczenie mistyczne miałam tylko jeden raz. Z pobieżnych jak dotąd moich obserwacji wynika, że to jest właśnie przeciętna – jedno doświadczenie mistyczne na jedno życie. Mistykami nazywamy ludzi, którzy tego typu doświadczenia miewają regularnie.
    Kontemplacji można się nauczyć – jest na ten temat bogata literatura. A więc jako charyzmat nie musi ona normalnie występować. Pewnie z punktu widzenia Boga było to "wyjście awaryjne", niejako sposób na nas. Przecież jako ateistki nie modliłybyśmy się dobrowolnie. Bóg ukierunkował nas więc na modlitwę za pomocą charyzmatu.
    Nie wiem, jak potoczyły się losy Kasi po naszym jedynym spotkaniu. Ja pod wpływem jej wskazówek zaczęłam wtedy świadomie uprawiać kontemplację. Efekt – nawróciłam się niecały rok później. Lub może ściślej – wróciłam do Kościoła. Ochrzczona jestem w niemowlęctwie, jak u nas prawie każdy.
    Przeżyłam szok, mówiąc szczerze. Na widok tego, jak od środka wygląda chrześcijaństwo. Próbowałam się dostosować, lecz Bóg powoli zaczął mnie przygotowywać do niezwykle odważnej decyzji. Przyznania się przed sobą samą, że to ja mogę mieć rację, nawet przeciw większości. Że "społeczny dowód słuszności" nie działa w moim przypadku.
    Zwykle ludzie opowiadają, że przy swoim nawróceniu przeżyli rewolucję umysłową. Ja wtedy prawie nie zmieniłam poglądów. Ale…
    Od zawsze było dla mnie jasne, że sensem życia jest czynienie dobra, nawet gdy przychodzi to z trudnością. Dwa lata przed nawróceniem odeszłam z ruchu ekologicznego, bo krzywo na mnie patrzono tam z powodu odrzucenia idei antykoncepcji i aborcji, co jak sądziłam, wynika wprost z "zielonej" ideologii. Na rok przed nawróceniem zdecydowałam się żyć w seksualnej czystości. Aż do teraz próbowałam przekonywać na Frondzie, że to wszystko nie mogło przecież wynikać z wiary – bo jej nie miałam. Możliwe, że się myliłam. Że to nie było naturalne. Że było już owocem charyzmatu.
    Jak słyszałam od ludzi, modlitwa kontemplacyjna zmienia spojrzenie na świat. Człowiek zaczyna patrzeć niejako "Bożymi oczami". Ja tego też nie doświadczyłam. Czy jest możliwe, że nie pamiętam przemiany, bo… nastąpiła zbyt dawno? Jak nie pamiętam początków mojego upawiania kontemplacji. Świadomość w tej dziedzinie zaczęła się budzić w wieku lat nastu, ale to było wtedy już dość zaawansowane. Musiało się znacznie wcześniej zacząć.
    Może nie rozumiem chrześcijaństwa, bo "od zawsze" patrzę na świat Bożymi oczami? A patrzę nimi, gdyż kluczowy dla rozwoju osobowości wiek dojrzewania przeżyłam jako ateistka? Doprawdy, Bóg jest prawdziwym Misrzem Paradoksów. Nie można się z Nim nudzić po prostu.
    Czy mam "gorącą linię" z Bogiem? Tak, mam. Zarzucicie mi pychę? Odpowiem: ja jej nie budowałam. Wy możecie zbudować "linie" własne, lecz moja jest wrodzona i nie umiem jej przerwać, nawet jeżeli bym chciała. Ona jest tak samo moją zasługą, jak posiadanie dwojga oczu. Czy na tym polega świętość? Bez przesady…
    Pomimo wszystkich moich rzekomych "przywilejów" nigdy w życiu nie uwielbiałam Boga. Nawet nie wiem, jak się to robi, nie przesadzam. A to jest rzeczywisty probierz, jak sądzę. Byłoby zdecydowanie zbyt łatwe zostanie świętą na mocy samego charyzmatu.
    A te wszystkie moje "przywileje" możecie i Wy bez większego wysiłku posiadać. Uczcie się kontemplacji, literaturę znajdziecie bardzo łatwo. W dodatku (w przeciwieństwie do mnie, niestety…) będziecie mieli za to jeszcze zasługę przed Bogiem. Więc chyba warto?

Reklama

12 KOMENTARZE

  1. Nie znam się za bardzo
    Na modlitwe doświadczam często roztargnienia i z tym na razie walczę. Jednak jestem po lekturze dzieł św. Jana od Krzyża i św. Teresy z Awili (na marginesie, taki poziom realizmu, trzeźwego i logicznego myślenia jaki jest tam zawarty podważa zarzut o irracjonalizm mistyków). Jawi się tam i nie tylko tam (np. Dzienniczek Siostry Faustyny), że życie wewnętrzne, które dązy do komunii z Bogiem można podzielić na trzy etapy: oczyszczający, postępujący i jednoczący. Dopiero przy drugim etapie można z całą pewnością stwiedzić, że ma się kontakt z Bogiem, a nie ze złudzeniem albo autosugestią. Za porównanie podam, że część oczyszczającą (stłumienie pożądliwości i nałogów ciała oraz, i przede wszystkim, zaparcie się własnej woli, rozumu i pamięci) św. Teresa przechodziła w warunkach klasztornych 20 lat, Siostra Faustyna znacznie krócej, ale również wiązało się to z wielkim cierpieniem.
    Nie chcę zaprzeczać, że Pani posiada takie zdolności, wróć, Pani nie posiada na pewno, bo kontemplacja wlana jest darem Bożym i żaden wysiłek ludzki nie ma tu znaczenia, czyli, nie chcę zaprzeczać, że Panią Bóg obdarzył taką łaskawością, tylko prosiłbym o ostrożność.
    W "Drodze na Górę Karmel" św. Jan od Krzyża napisał, że 8/10 "kontaktów z Bogiem" to autosugestia, 1/10 to kontakt z diabłem podszywającym się za "anioła ciemności" reszta, to rzeczywisty kontakt, który zawsze, ale to zawsze rodzi taki owoc jakim jest pokora.

  2. Nie znam się za bardzo
    Na modlitwe doświadczam często roztargnienia i z tym na razie walczę. Jednak jestem po lekturze dzieł św. Jana od Krzyża i św. Teresy z Awili (na marginesie, taki poziom realizmu, trzeźwego i logicznego myślenia jaki jest tam zawarty podważa zarzut o irracjonalizm mistyków). Jawi się tam i nie tylko tam (np. Dzienniczek Siostry Faustyny), że życie wewnętrzne, które dązy do komunii z Bogiem można podzielić na trzy etapy: oczyszczający, postępujący i jednoczący. Dopiero przy drugim etapie można z całą pewnością stwiedzić, że ma się kontakt z Bogiem, a nie ze złudzeniem albo autosugestią. Za porównanie podam, że część oczyszczającą (stłumienie pożądliwości i nałogów ciała oraz, i przede wszystkim, zaparcie się własnej woli, rozumu i pamięci) św. Teresa przechodziła w warunkach klasztornych 20 lat, Siostra Faustyna znacznie krócej, ale również wiązało się to z wielkim cierpieniem.
    Nie chcę zaprzeczać, że Pani posiada takie zdolności, wróć, Pani nie posiada na pewno, bo kontemplacja wlana jest darem Bożym i żaden wysiłek ludzki nie ma tu znaczenia, czyli, nie chcę zaprzeczać, że Panią Bóg obdarzył taką łaskawością, tylko prosiłbym o ostrożność.
    W "Drodze na Górę Karmel" św. Jan od Krzyża napisał, że 8/10 "kontaktów z Bogiem" to autosugestia, 1/10 to kontakt z diabłem podszywającym się za "anioła ciemności" reszta, to rzeczywisty kontakt, który zawsze, ale to zawsze rodzi taki owoc jakim jest pokora.

  3. Wydaje mi się, że to co innego…
    niż u wymienionych Autorów, to o czym piszę. To jest zadziwiające, ale od napisania tego tekstu znalazłam jeszcze jeden przypadek i również ateista. To doświadczenia absolutnie inne niż mistyka w rozumieniu konkretnych słów rozmowy czy wizji. I jak piszę od woli odbarowanego nie zależy, mimo że są poradniki uczące takiej modlitwy z własnej ludzkiej inicjatywy:

    http://sprzedajemy.pl/jak-rozmawiac-z-bogiem-l-rooney-r-faricy,13750037

  4. Wydaje mi się, że to co innego…
    niż u wymienionych Autorów, to o czym piszę. To jest zadziwiające, ale od napisania tego tekstu znalazłam jeszcze jeden przypadek i również ateista. To doświadczenia absolutnie inne niż mistyka w rozumieniu konkretnych słów rozmowy czy wizji. I jak piszę od woli odbarowanego nie zależy, mimo że są poradniki uczące takiej modlitwy z własnej ludzkiej inicjatywy:

    http://sprzedajemy.pl/jak-rozmawiac-z-bogiem-l-rooney-r-faricy,13750037