Reklama

Odnotowałem pewną naiwność, którą popełni

Odnotowałem pewną naiwność, którą popełniają nawet wnikliwi obserwatorzy. Powstała jakaś taka naciągana teoria, że drugi oddech Palikota, to wyraz protestu wobec klasy politycznej i tym podobne podejrzenia. Oto zdesperowani wyborcy, biedne żuczki, mając dość robią sobie jaja i głosują na Palikota. Można i tak do tego podchodzić, tylko od razu mi się nawsuwa pytanie, a dlaczego żuczki nie robią sobie jaj z Frydrychem, facet jest bardziej inspirujący i zupełnie niezależny? Odpowiedź jest brutalnie prosta i mam nadzieje, że kasuje naiwność. Palikot ma szmal, ciężki i poupychany po rozmaitych skrytkach, do tego wróciło mu nieoczekiwane poparcie „inteligencji”, takiej po siedemdziesiątce, która sławę i pieniądze zdobyła w lepszych czasach. Nie wiem, czy kupił sobie, czy się dogadał, tudzież nastąpiło porozumienie stron, w każdym razie mało kto zauważył i mnie umknęła ta informacja. Sam cesarz żydokomuny poparł Palikota i nawet bez obrzydzenia, co więcej grzmiał, jak każdy arcykapłan, jak to lud boży nie dojrzał do mesjasza. Powszechnie wiadomo, że w Polsce dwóch szamanów może podnieść słupki egzotyce, jeden to Rydzyk, drugi Urban. Mowa o realnych możliwościach i dokładnie takich jakie Palikot zaliczył – kilka procent. Trzy procent miał, bo to zawsze gówniarzom się spodoba jakieś naprawianie świata metodą rewolucyjną, trzy dołożył Urban. Co ciekawe, Tusk, chociaż traci przez Palikota, co jest naturalną koleją rzeczy, zachowuje się nad wyraz dyplomatycznie. Niby coś tam wspomina, że to taka niepoważna formacja, ale w ramach demokracji, każdy ma prawo do świeżości i za taką Tusk uznał Palikota. To się tak samo nie dzieje, że nagle ktoś sobie kasuje 6% w sondażach, chociaż jeszcze dwa miesiące temu był pokazywany jako wiocha. Teraz zmieniły się trendy i mody, za wiochę robi Napieralski, którego grilluje się bez znieczulenia i coś mi się wydaje, że tutaj się grillują dwie pieczenie na jednym ogniu. Nie jest żadną tajemnicą, że Urbach to gorący fan swojego rodaka, Aleksandra Kwaśniewskiego. Tak przy okazji, czy ktoś się orientuje co się stało z hasłem zamieszczonym w Wikipedii, przy samym Kwaśniewskim i osobnym wpisie poświęconym Zdzisławowi Kwaśniewskiemu, dawniej Stolzman? Kto wie, niech się pochwali, a Urbach i Kwaśniewski dwa bratanki. Winduje stary żydokomuch, Goebbels stanu wojennego, zabawnego Palikota, drze łacha z Napieralskiego i robi miejsce dla starej kadry pezetpeerowskiej. Przy takich cudach jak nagłe poparcie dla kogoś tam, trzeba sobie zadawać podstawowe pytanie. Kto, kogo, po co? Przecież nie ma nic za darmo. Przedstawiony krótki harmonogram: komu czemu, wyjaśnia niemal wszystko, ale jeszcze jeden istotny element należy dodać.

Reklama

Wypalił się samograj, czyli szczucie Kaczorem, z tym, że on się wypalił w jednej formule, tej najbardziej upowszechnionej. Nikt się już nie bawi wybrykami Tuska i chłopaków z PO, skompromitowali się na wszystkich frontach robót i ich żarty z Kaczora zwyczajnie nie są śmieszne. Palikot będzie doskonałym narzędziem, aby polityce tolerancji europejskiej nadać nowy wymiar. On będzie występował w roli jeźdźca bez głowy, ta mityczna „nie taka forma”, ale „odważna treść” nabierze siły. W tym miejscu można zarzucić wtórność, w końcu Palikot też się wypalił. Nie do końca, a do tego trzeba pamiętać, co za pitawal za sobą ciągnie, jaki gabinet osobliwości. Mamy tu baby z brodami odrzucone przez SLD, mamy eunucha z tej samej rekrutacji, zabójcę księdza Popiełuszki, guru sekty „Fakty i Mity”, jurora „Idola” i cała masa popkulturowej ekstremy. Do czego to prowadzi? Ano Wersalu w sejmie nie będzie, co i rusz się będzie robić „nergalowo”, mianowicie tak, że wyjdzie na trybunę jakaś łajza, obsika krzyż, wsadzi flagę w kał, porówna Kaczyńskiego do Hessa, katolików do sekty Moona, Polaków do Papuasów no i notowania medialne, tudzież ubaw na koszernych salonach będzie niemały. Tak Szanowni Państwo, chyba całkiem przypadkiem, może po jakiejś libacji w starym „towarzystwie” zrodził się nie taki świeży, ale niezawodny plan.

Czemu by, Lepperem dla salonów, nie pograć z Polaczkami, zwłaszcza prawdziwie polskimi? Dotąd było wręcz odwrotnie, Palikota duszono w zarodku, jaja sobie robiono na okrągło, ale po tym jak się trwale odwróciły tendencje, trzeba się ratować na szybkiego. Strach przed tym, że Napieralski w desperacji pójdzie z Kaczorem nie daje spokoju, to i pomysły się rodzą na kolanie. Proponuję by się bacznie przyglądać w najbliższym czasie kto jeszcze zachowa się odważnie. Czas dla brawurowych deklaracji „inteligencji”, jeśli za rabinem Urbanem, pójdą wierni, już można Palikotowi gratulować sukcesu, a pozostałym współczuć. Jeśli plan się powiedzie czeka nas większy chlew niż był do tej pory i dzień w dzień te same tematy, co powiedział Palikot i jak się śmiesznie ciskają Polaczki z katolami. Obym miał okazję wypluć te słowa, ale w takie cudowne przypadki jak nagłe wzrosty i „medialne narracje”, odmienne niż dotąd, to ja średnio wierzę. Tusk i PO będą nadal gwarancją dla właściwego podziału ról i łupów, Palikot i jego sekcja Quasimodo przejmą te zadania, które Tuskowi, Sikorskiemu i nawet Niesiołowskiemu już nie szły. PO się przecweli lewicowo, Tuska przytemperuje, podepnie starych towarzyszy do SLD i kolejne cztery lata się przeżyje. Jeden z bardzo realnych scenariuszy. Bardzo realnych.

Reklama

57 KOMENTARZE

  1. Kiedy napisałem, że exodus Palikota z PO
    to jest lipa i ustawka – wyśmiałeś moją diagnozę. A teraz Palikot pisze i mówi otwartym tekstem ( do szefa skurwionych przebierańców). Na pytanie Rymanowskiego czy w swojej książce napisał o Tusku wszystko i całą prawdę, odpowiada, że nie. Że najlepsze kawałki trzyma w zanadrzu na lepsze (gorsze) czasy.
    Kilka dni później, Schetyna(po wygranym z Ziobrą procesie), na pytanie czy również Palikota poda do sądu, za wulgarne ,,insynuacje”. odpowiada twardo, że nie.
    I najważniejsze. Opowiedział Palikot, w tej rozmowie z Rymanowskim, szczegóły swojego odejścia z PO. Jak to odbył szczerą rozmowę na ,,pożegnanie”. W trakcie której ustalili, że jak Palikot uzbiera niezbędne minimum w postaci owych 5% to zostaje nowym-starym koalicjatem PO. I dodał jeszcze wyrazy czołobitności dla dawnego(i przyszłego?) wodza.

    • No cóż ja gdy analizuję jakiś
      No cóż ja gdy analizuję jakiś fragment rzeczywistości, to patrzę na to co widać, nie dostosowuje rzeczywistości do tezy. Nadal uważam, że Palikot z Tuskiem nie zrobili żadnego układu w zamyśle, bo i po co mieli to robić, kiedy Palikot w ramach PO robił dokładnie to samo. Palikot nie dał się pomiatać Schetynie, został wycyckany przez Tuska i poszedł na swoje. Tusk i PO wraz całą “inteligencją” grillowali Palikota równo z ziemią, dopiero rzutem na taśmę dostał jakieś lewe paliwo, gdy PiS zbliżył się do PO. Czym innym jest misterny plan, który wykluczam, a czym innym wykorzystanie okoliczności. No i przypomnę założenia tej teorii. Były takie, że Palikot osłabi SLD i dołoży do 40% poparcia PO. Śmiem twierdzić, że z tych założeń nic nie wychodzi i w związku z tym mamy do czynienia z paniką na pokładzie, nie planem. Palikot osłabia PO, na moje oko bardziej niż SLD, zatem z tego punktu widzenia to kompletna głupota. Wręcz przeciwnie może się stać, Palikot i stare komuchy wykoszą Tuska, przy nowym rozdaniu.

      • Wiesz równie dobrze, a nawet lepiej, że załatwić
        Palikota to dzień, góra dwa. Wystarczyłoby odgrzać aferę lubelską, albo posłać policję skarbową (UKS) tropem jego forsy. Prokuratura czeka z wezwaniem in blanco.
        Nie to jest ważne, ze Tusk nie zaprzeczył rewelacjom Palikota, ani się NIGDY nie odciął od ,,skurwiałych polityków” ani żadnej grandy tego chama i złodzieja.
        Clou całej sprawy to Schetyna, który panicznie odżegnywał się od pozwu dla Palikota, wobec ścigania Ziobry za jakieś bzdety. Schetyna potwierdza, że Palikot pisze i mówi prawdę i że ich szachuje. Wbrew temu co się nam wciska. Że coś z palikotowym oświadczeniem majątkowym nie tak, albo, ze CBA ruszyło z nosami przy ziemi. Zauważ, że Palikot ma ochronę na wszystkich szczeblach. I nie wychodzi z tefałenu. Gdzie swobodnie rzuca oskarżeniami oraz mięsem.
        I spójrz – w taki sam sposób – na taki PJN. Zmarginalizowany.

        • No ale to co teraz próbujesz
          No ale to co teraz próbujesz udowodnić? W poprzednim komentarzu piszesz, że się towarzysze dogadali i robią manewr przegrupowujący, teraz piszesz, że Palikot jest nietykalny i pogrywa z Tuskiem. Na coś się trzeba zdecydować. Akurat tym co piszesz Palikota PO nie może ruszyć, no chyba, że chce kolejnego Wałbrzycha i innych Ryśków. Wyrok na Palikota za przekręty wyborcze i finansowe, szefa lubelskiej PO, w trakcie wyborów, miałby służyć PO? Sprawa jest dość prosta, zmienia się dynamika zdarzeń. PO miała poparcie pod 40%, a były realnie takie wartości, to się Palikota grillowało. ma około 30%, nie udaje się prowokować PiS, no to zaplecze kombinuje w chaosie, nie PO, ale sama góra. Palikot na pewno ma wysadzić Napieralskiego, ale i Tuska przy okazji też, bo chyba nikt nie uwierzy, że stare komuchy z SLD, czy tam Arułkowicz jako ich pajacyk będą zadowolą się wicepremierami. Polikot robi z klin i nowe paliwo dla wojny “polsko-polskiej”, wcale nie jest powiedziane, że Tusk na tym zyska, jak dostanie w dupę w wyborach, to będzie pierwszy do odstrzału, a w to miejsce “rząd ekspercki”.

          • Nie tak wyglądają ,,czułe pożegnania” z Platformą
            – dysydenci , brat Janek albo siostra Zyta, dostali ,,one way ticket”.
            Natomiast Palikot, wbrew temu co mówi i pisze o dawnych kolegach, jest traktowany wyrozumiale i pobłażliwie. Im więcej ,,kurew” rozdaje, tym więcej usmiechów , mizdrzenia i podkreślania, że z Januszem na ty ( jak choćby Szejnfeld). Jakaś dziwna zmowa milczenia i odgórnie sterowane ,,nie uleganie prowokacjom”. On ma PO prostu skanalizować cały zwierzęcy antyklerykalizm i przygarnąć wszelkich zboków, czyli zrobić coś, co nie przystoi ,,POważnej partii” świrującej na ,,nową chadecję” z Gowinem w roli biskupa.

          • No to przecież nic innego nie
            No to przecież nic innego nie napisałem. Różnie się tylko w ocenie zysków z tego przedsięwzięcia, Tuska, ani PO w roli beneficjenta nie widzę, takie są rachunki i procenty. Zupełnie nic na tym nie zyskali. Stracili bez wątpienia na odejściu Palikota, a razem z Palikotem, będę mieli mniej, niż mieliby samodzielnie. Palikot gra na siebie i może zostać wykorzystany w wielu konfiguracjach, bo podpiął się idealnie pod żydokomunę. PO się kryguje z krytyką, bo temat jest dla niej śliski i nie chce wypaść z gry. Wszyscy przez Ciebie wymienieni działacze PO, to byli gołodupcy, z czym mieli wystartować, po odstrzeleniu? Zresztą próbowali i Rokita i Płażyński. Inna sprawa z Olechowskim, ale ten nie był nikomu potrzebny jako dubler z jakąś UD dla ubogich.

          • Istota naszego sporu, w gruncie rzeczy, polega
            na tym, że 5% Palikota to nie są ,,procenty” odebrane Tuskowi. To są wyartykułowane językiem recydywistów i lumpenproletariatu życzenia meneli w dobrych garniturach (Leszczyński,Tymochowicz) – spragnionych milionowych kontraktów (vide Majewski, Materna i reszta komitetu poparcia Bronka). Plus oczywiście tłuszcza, która od zawsze – zaraz po wyjściu z niedzielnej mszy – żąda spalenia plebanii i rozdania koscielnej kasy.
            Generalnie : to są niewygodni – dla ,,europejskiej ” partii – POplecznicy.

  2. Kiedy napisałem, że exodus Palikota z PO
    to jest lipa i ustawka – wyśmiałeś moją diagnozę. A teraz Palikot pisze i mówi otwartym tekstem ( do szefa skurwionych przebierańców). Na pytanie Rymanowskiego czy w swojej książce napisał o Tusku wszystko i całą prawdę, odpowiada, że nie. Że najlepsze kawałki trzyma w zanadrzu na lepsze (gorsze) czasy.
    Kilka dni później, Schetyna(po wygranym z Ziobrą procesie), na pytanie czy również Palikota poda do sądu, za wulgarne ,,insynuacje”. odpowiada twardo, że nie.
    I najważniejsze. Opowiedział Palikot, w tej rozmowie z Rymanowskim, szczegóły swojego odejścia z PO. Jak to odbył szczerą rozmowę na ,,pożegnanie”. W trakcie której ustalili, że jak Palikot uzbiera niezbędne minimum w postaci owych 5% to zostaje nowym-starym koalicjatem PO. I dodał jeszcze wyrazy czołobitności dla dawnego(i przyszłego?) wodza.

    • No cóż ja gdy analizuję jakiś
      No cóż ja gdy analizuję jakiś fragment rzeczywistości, to patrzę na to co widać, nie dostosowuje rzeczywistości do tezy. Nadal uważam, że Palikot z Tuskiem nie zrobili żadnego układu w zamyśle, bo i po co mieli to robić, kiedy Palikot w ramach PO robił dokładnie to samo. Palikot nie dał się pomiatać Schetynie, został wycyckany przez Tuska i poszedł na swoje. Tusk i PO wraz całą “inteligencją” grillowali Palikota równo z ziemią, dopiero rzutem na taśmę dostał jakieś lewe paliwo, gdy PiS zbliżył się do PO. Czym innym jest misterny plan, który wykluczam, a czym innym wykorzystanie okoliczności. No i przypomnę założenia tej teorii. Były takie, że Palikot osłabi SLD i dołoży do 40% poparcia PO. Śmiem twierdzić, że z tych założeń nic nie wychodzi i w związku z tym mamy do czynienia z paniką na pokładzie, nie planem. Palikot osłabia PO, na moje oko bardziej niż SLD, zatem z tego punktu widzenia to kompletna głupota. Wręcz przeciwnie może się stać, Palikot i stare komuchy wykoszą Tuska, przy nowym rozdaniu.

      • Wiesz równie dobrze, a nawet lepiej, że załatwić
        Palikota to dzień, góra dwa. Wystarczyłoby odgrzać aferę lubelską, albo posłać policję skarbową (UKS) tropem jego forsy. Prokuratura czeka z wezwaniem in blanco.
        Nie to jest ważne, ze Tusk nie zaprzeczył rewelacjom Palikota, ani się NIGDY nie odciął od ,,skurwiałych polityków” ani żadnej grandy tego chama i złodzieja.
        Clou całej sprawy to Schetyna, który panicznie odżegnywał się od pozwu dla Palikota, wobec ścigania Ziobry za jakieś bzdety. Schetyna potwierdza, że Palikot pisze i mówi prawdę i że ich szachuje. Wbrew temu co się nam wciska. Że coś z palikotowym oświadczeniem majątkowym nie tak, albo, ze CBA ruszyło z nosami przy ziemi. Zauważ, że Palikot ma ochronę na wszystkich szczeblach. I nie wychodzi z tefałenu. Gdzie swobodnie rzuca oskarżeniami oraz mięsem.
        I spójrz – w taki sam sposób – na taki PJN. Zmarginalizowany.

        • No ale to co teraz próbujesz
          No ale to co teraz próbujesz udowodnić? W poprzednim komentarzu piszesz, że się towarzysze dogadali i robią manewr przegrupowujący, teraz piszesz, że Palikot jest nietykalny i pogrywa z Tuskiem. Na coś się trzeba zdecydować. Akurat tym co piszesz Palikota PO nie może ruszyć, no chyba, że chce kolejnego Wałbrzycha i innych Ryśków. Wyrok na Palikota za przekręty wyborcze i finansowe, szefa lubelskiej PO, w trakcie wyborów, miałby służyć PO? Sprawa jest dość prosta, zmienia się dynamika zdarzeń. PO miała poparcie pod 40%, a były realnie takie wartości, to się Palikota grillowało. ma około 30%, nie udaje się prowokować PiS, no to zaplecze kombinuje w chaosie, nie PO, ale sama góra. Palikot na pewno ma wysadzić Napieralskiego, ale i Tuska przy okazji też, bo chyba nikt nie uwierzy, że stare komuchy z SLD, czy tam Arułkowicz jako ich pajacyk będą zadowolą się wicepremierami. Polikot robi z klin i nowe paliwo dla wojny “polsko-polskiej”, wcale nie jest powiedziane, że Tusk na tym zyska, jak dostanie w dupę w wyborach, to będzie pierwszy do odstrzału, a w to miejsce “rząd ekspercki”.

          • Nie tak wyglądają ,,czułe pożegnania” z Platformą
            – dysydenci , brat Janek albo siostra Zyta, dostali ,,one way ticket”.
            Natomiast Palikot, wbrew temu co mówi i pisze o dawnych kolegach, jest traktowany wyrozumiale i pobłażliwie. Im więcej ,,kurew” rozdaje, tym więcej usmiechów , mizdrzenia i podkreślania, że z Januszem na ty ( jak choćby Szejnfeld). Jakaś dziwna zmowa milczenia i odgórnie sterowane ,,nie uleganie prowokacjom”. On ma PO prostu skanalizować cały zwierzęcy antyklerykalizm i przygarnąć wszelkich zboków, czyli zrobić coś, co nie przystoi ,,POważnej partii” świrującej na ,,nową chadecję” z Gowinem w roli biskupa.

          • No to przecież nic innego nie
            No to przecież nic innego nie napisałem. Różnie się tylko w ocenie zysków z tego przedsięwzięcia, Tuska, ani PO w roli beneficjenta nie widzę, takie są rachunki i procenty. Zupełnie nic na tym nie zyskali. Stracili bez wątpienia na odejściu Palikota, a razem z Palikotem, będę mieli mniej, niż mieliby samodzielnie. Palikot gra na siebie i może zostać wykorzystany w wielu konfiguracjach, bo podpiął się idealnie pod żydokomunę. PO się kryguje z krytyką, bo temat jest dla niej śliski i nie chce wypaść z gry. Wszyscy przez Ciebie wymienieni działacze PO, to byli gołodupcy, z czym mieli wystartować, po odstrzeleniu? Zresztą próbowali i Rokita i Płażyński. Inna sprawa z Olechowskim, ale ten nie był nikomu potrzebny jako dubler z jakąś UD dla ubogich.

          • Istota naszego sporu, w gruncie rzeczy, polega
            na tym, że 5% Palikota to nie są ,,procenty” odebrane Tuskowi. To są wyartykułowane językiem recydywistów i lumpenproletariatu życzenia meneli w dobrych garniturach (Leszczyński,Tymochowicz) – spragnionych milionowych kontraktów (vide Majewski, Materna i reszta komitetu poparcia Bronka). Plus oczywiście tłuszcza, która od zawsze – zaraz po wyjściu z niedzielnej mszy – żąda spalenia plebanii i rozdania koscielnej kasy.
            Generalnie : to są niewygodni – dla ,,europejskiej ” partii – POplecznicy.

  3. Kiedy napisałem, że exodus Palikota z PO
    to jest lipa i ustawka – wyśmiałeś moją diagnozę. A teraz Palikot pisze i mówi otwartym tekstem ( do szefa skurwionych przebierańców). Na pytanie Rymanowskiego czy w swojej książce napisał o Tusku wszystko i całą prawdę, odpowiada, że nie. Że najlepsze kawałki trzyma w zanadrzu na lepsze (gorsze) czasy.
    Kilka dni później, Schetyna(po wygranym z Ziobrą procesie), na pytanie czy również Palikota poda do sądu, za wulgarne ,,insynuacje”. odpowiada twardo, że nie.
    I najważniejsze. Opowiedział Palikot, w tej rozmowie z Rymanowskim, szczegóły swojego odejścia z PO. Jak to odbył szczerą rozmowę na ,,pożegnanie”. W trakcie której ustalili, że jak Palikot uzbiera niezbędne minimum w postaci owych 5% to zostaje nowym-starym koalicjatem PO. I dodał jeszcze wyrazy czołobitności dla dawnego(i przyszłego?) wodza.

    • No cóż ja gdy analizuję jakiś
      No cóż ja gdy analizuję jakiś fragment rzeczywistości, to patrzę na to co widać, nie dostosowuje rzeczywistości do tezy. Nadal uważam, że Palikot z Tuskiem nie zrobili żadnego układu w zamyśle, bo i po co mieli to robić, kiedy Palikot w ramach PO robił dokładnie to samo. Palikot nie dał się pomiatać Schetynie, został wycyckany przez Tuska i poszedł na swoje. Tusk i PO wraz całą “inteligencją” grillowali Palikota równo z ziemią, dopiero rzutem na taśmę dostał jakieś lewe paliwo, gdy PiS zbliżył się do PO. Czym innym jest misterny plan, który wykluczam, a czym innym wykorzystanie okoliczności. No i przypomnę założenia tej teorii. Były takie, że Palikot osłabi SLD i dołoży do 40% poparcia PO. Śmiem twierdzić, że z tych założeń nic nie wychodzi i w związku z tym mamy do czynienia z paniką na pokładzie, nie planem. Palikot osłabia PO, na moje oko bardziej niż SLD, zatem z tego punktu widzenia to kompletna głupota. Wręcz przeciwnie może się stać, Palikot i stare komuchy wykoszą Tuska, przy nowym rozdaniu.

      • Wiesz równie dobrze, a nawet lepiej, że załatwić
        Palikota to dzień, góra dwa. Wystarczyłoby odgrzać aferę lubelską, albo posłać policję skarbową (UKS) tropem jego forsy. Prokuratura czeka z wezwaniem in blanco.
        Nie to jest ważne, ze Tusk nie zaprzeczył rewelacjom Palikota, ani się NIGDY nie odciął od ,,skurwiałych polityków” ani żadnej grandy tego chama i złodzieja.
        Clou całej sprawy to Schetyna, który panicznie odżegnywał się od pozwu dla Palikota, wobec ścigania Ziobry za jakieś bzdety. Schetyna potwierdza, że Palikot pisze i mówi prawdę i że ich szachuje. Wbrew temu co się nam wciska. Że coś z palikotowym oświadczeniem majątkowym nie tak, albo, ze CBA ruszyło z nosami przy ziemi. Zauważ, że Palikot ma ochronę na wszystkich szczeblach. I nie wychodzi z tefałenu. Gdzie swobodnie rzuca oskarżeniami oraz mięsem.
        I spójrz – w taki sam sposób – na taki PJN. Zmarginalizowany.

        • No ale to co teraz próbujesz
          No ale to co teraz próbujesz udowodnić? W poprzednim komentarzu piszesz, że się towarzysze dogadali i robią manewr przegrupowujący, teraz piszesz, że Palikot jest nietykalny i pogrywa z Tuskiem. Na coś się trzeba zdecydować. Akurat tym co piszesz Palikota PO nie może ruszyć, no chyba, że chce kolejnego Wałbrzycha i innych Ryśków. Wyrok na Palikota za przekręty wyborcze i finansowe, szefa lubelskiej PO, w trakcie wyborów, miałby służyć PO? Sprawa jest dość prosta, zmienia się dynamika zdarzeń. PO miała poparcie pod 40%, a były realnie takie wartości, to się Palikota grillowało. ma około 30%, nie udaje się prowokować PiS, no to zaplecze kombinuje w chaosie, nie PO, ale sama góra. Palikot na pewno ma wysadzić Napieralskiego, ale i Tuska przy okazji też, bo chyba nikt nie uwierzy, że stare komuchy z SLD, czy tam Arułkowicz jako ich pajacyk będą zadowolą się wicepremierami. Polikot robi z klin i nowe paliwo dla wojny “polsko-polskiej”, wcale nie jest powiedziane, że Tusk na tym zyska, jak dostanie w dupę w wyborach, to będzie pierwszy do odstrzału, a w to miejsce “rząd ekspercki”.

          • Nie tak wyglądają ,,czułe pożegnania” z Platformą
            – dysydenci , brat Janek albo siostra Zyta, dostali ,,one way ticket”.
            Natomiast Palikot, wbrew temu co mówi i pisze o dawnych kolegach, jest traktowany wyrozumiale i pobłażliwie. Im więcej ,,kurew” rozdaje, tym więcej usmiechów , mizdrzenia i podkreślania, że z Januszem na ty ( jak choćby Szejnfeld). Jakaś dziwna zmowa milczenia i odgórnie sterowane ,,nie uleganie prowokacjom”. On ma PO prostu skanalizować cały zwierzęcy antyklerykalizm i przygarnąć wszelkich zboków, czyli zrobić coś, co nie przystoi ,,POważnej partii” świrującej na ,,nową chadecję” z Gowinem w roli biskupa.

          • No to przecież nic innego nie
            No to przecież nic innego nie napisałem. Różnie się tylko w ocenie zysków z tego przedsięwzięcia, Tuska, ani PO w roli beneficjenta nie widzę, takie są rachunki i procenty. Zupełnie nic na tym nie zyskali. Stracili bez wątpienia na odejściu Palikota, a razem z Palikotem, będę mieli mniej, niż mieliby samodzielnie. Palikot gra na siebie i może zostać wykorzystany w wielu konfiguracjach, bo podpiął się idealnie pod żydokomunę. PO się kryguje z krytyką, bo temat jest dla niej śliski i nie chce wypaść z gry. Wszyscy przez Ciebie wymienieni działacze PO, to byli gołodupcy, z czym mieli wystartować, po odstrzeleniu? Zresztą próbowali i Rokita i Płażyński. Inna sprawa z Olechowskim, ale ten nie był nikomu potrzebny jako dubler z jakąś UD dla ubogich.

          • Istota naszego sporu, w gruncie rzeczy, polega
            na tym, że 5% Palikota to nie są ,,procenty” odebrane Tuskowi. To są wyartykułowane językiem recydywistów i lumpenproletariatu życzenia meneli w dobrych garniturach (Leszczyński,Tymochowicz) – spragnionych milionowych kontraktów (vide Majewski, Materna i reszta komitetu poparcia Bronka). Plus oczywiście tłuszcza, która od zawsze – zaraz po wyjściu z niedzielnej mszy – żąda spalenia plebanii i rozdania koscielnej kasy.
            Generalnie : to są niewygodni – dla ,,europejskiej ” partii – POplecznicy.

  4. Może komus zależy bardzo na tym chlewie
    Wszak, idąc do wyborów zagłosujemy. Niepokojący był jeden link, tu na kontrowersjach – http://tinyurl.com/65nnupb , który odsyłał do artykułu w necie o mniej więcej takiej treści: “„Nie ważne kto głosuje. Ważne kto liczy głosy”. Gdyby Stalin żył dzisiaj to powiedziałby: „Nie ważne kto liczy głosy. Ważne kto dostarcza oprogramowanie i sprzęt do liczenia głosów”. … Dziś wyniki wyborów „ogłasza” komputer. Przewodniczący obwodowej komisji wyborczej po policzeniu głosów przez członków komisji jedzie z wypełnionym formularzem do pobliskiego urzędu i podaje wyniki informatykowi. Informatyk wklepuje dane do systemu. Z całego kraju dane spływają do centralnego komputera, który podaje ostateczne wyniki wyborów… Nie potrzeba żadnych „cudów nad urną”, bo teraz „cuda” dzieją się w komputerze… szczególnie, gdy soft jest podłej jakości na miarę chińskiego ZDZ-tu (wystarczy zapoznać się z jakością instrukcji do niego dla potrzeb komisji wyborczych).

    W dodatku, zadziwiający tam był wniosek: “Ordynacja w wyborach parlamentarnych wprowadza pięcioprocentowy próg wyborczy. Partie, które nie uzyskają pięciu procent ważnie oddanych głosów nie wchodzą do parlamentu. Głosy oddane na te wszystkie partie, które nie uzyskały tego minimum są przekazywane komitetowi wyborczemu który zdobył najwięcej głosów. Głosujący na “przegrany komitet …..xxx…..” ZAWSZE głosuje na zwycięzcę wyborów”.

    Tak więc, taki Palikot gra do jednej bramki. Jak zdobędzie 5% – to zbuduje koalicję swojaków z PO i z SLD. A jak nie wejdzie, to też wzmocni wygranego, czyli PO.

    Jest jeszcze ostatnia konkluzja. Koalicja nie jest aż tak bardzo ważna by utworzyć rząd. Gdy PO sięgało by zabrać władzę dla PIS, afiszowało się wtedy ze swoim “rządem ekspertów”. Gdy wybory wygrało – Tusk otrzymał listę osób zakwalifikowanych przez Starszych i Mądrzejszych – z jego propagandowej ekipy rządowej do realnego rządu weszły może dwie, trzy osoby – a reszta… z czyjejś listy;-).
    Tu, gdy nie będzie kforum by rząd utworzyć, prezydent może zarządzić kolejne wybory – a tego nikt tam nie będzie chciał. Więc jak się pojawi kolejna lista “kandydatów – ekspertów” do nowego rządu – to wszyscy skwapliwie na tak “znalezionych” ekspertów zagłosują – aż się sami zdziwimy. W dodatku teraz na dniach Sejm sam sobie uchwalił ustawę, która daje zwykłemu urzędnikowi większe uprawnienia do czynności pod stołem, niż ustawa o informacji niejawnej. Gdy trzeba będzie sprywatyzować szpitale czy lasy – lud ciemny tubylczy dowie się o tym dopiero post factum, i to tylko dzięki decyzji zwykłego urzędasa o utajnieniu negocjacji w danej sprawie. I nie wolno będzie szemrać, wszelkie przecieki naruszą ustawę! Takiej okazji i takich możliwości do robienia interesów teraz tu w Polsce, nikt nie będzie chciał zaprzepaścić kolejnymi wyborami. I tak, mamy wszyscy równo przesrane…

  5. Może komus zależy bardzo na tym chlewie
    Wszak, idąc do wyborów zagłosujemy. Niepokojący był jeden link, tu na kontrowersjach – http://tinyurl.com/65nnupb , który odsyłał do artykułu w necie o mniej więcej takiej treści: “„Nie ważne kto głosuje. Ważne kto liczy głosy”. Gdyby Stalin żył dzisiaj to powiedziałby: „Nie ważne kto liczy głosy. Ważne kto dostarcza oprogramowanie i sprzęt do liczenia głosów”. … Dziś wyniki wyborów „ogłasza” komputer. Przewodniczący obwodowej komisji wyborczej po policzeniu głosów przez członków komisji jedzie z wypełnionym formularzem do pobliskiego urzędu i podaje wyniki informatykowi. Informatyk wklepuje dane do systemu. Z całego kraju dane spływają do centralnego komputera, który podaje ostateczne wyniki wyborów… Nie potrzeba żadnych „cudów nad urną”, bo teraz „cuda” dzieją się w komputerze… szczególnie, gdy soft jest podłej jakości na miarę chińskiego ZDZ-tu (wystarczy zapoznać się z jakością instrukcji do niego dla potrzeb komisji wyborczych).

    W dodatku, zadziwiający tam był wniosek: “Ordynacja w wyborach parlamentarnych wprowadza pięcioprocentowy próg wyborczy. Partie, które nie uzyskają pięciu procent ważnie oddanych głosów nie wchodzą do parlamentu. Głosy oddane na te wszystkie partie, które nie uzyskały tego minimum są przekazywane komitetowi wyborczemu który zdobył najwięcej głosów. Głosujący na “przegrany komitet …..xxx…..” ZAWSZE głosuje na zwycięzcę wyborów”.

    Tak więc, taki Palikot gra do jednej bramki. Jak zdobędzie 5% – to zbuduje koalicję swojaków z PO i z SLD. A jak nie wejdzie, to też wzmocni wygranego, czyli PO.

    Jest jeszcze ostatnia konkluzja. Koalicja nie jest aż tak bardzo ważna by utworzyć rząd. Gdy PO sięgało by zabrać władzę dla PIS, afiszowało się wtedy ze swoim “rządem ekspertów”. Gdy wybory wygrało – Tusk otrzymał listę osób zakwalifikowanych przez Starszych i Mądrzejszych – z jego propagandowej ekipy rządowej do realnego rządu weszły może dwie, trzy osoby – a reszta… z czyjejś listy;-).
    Tu, gdy nie będzie kforum by rząd utworzyć, prezydent może zarządzić kolejne wybory – a tego nikt tam nie będzie chciał. Więc jak się pojawi kolejna lista “kandydatów – ekspertów” do nowego rządu – to wszyscy skwapliwie na tak “znalezionych” ekspertów zagłosują – aż się sami zdziwimy. W dodatku teraz na dniach Sejm sam sobie uchwalił ustawę, która daje zwykłemu urzędnikowi większe uprawnienia do czynności pod stołem, niż ustawa o informacji niejawnej. Gdy trzeba będzie sprywatyzować szpitale czy lasy – lud ciemny tubylczy dowie się o tym dopiero post factum, i to tylko dzięki decyzji zwykłego urzędasa o utajnieniu negocjacji w danej sprawie. I nie wolno będzie szemrać, wszelkie przecieki naruszą ustawę! Takiej okazji i takich możliwości do robienia interesów teraz tu w Polsce, nikt nie będzie chciał zaprzepaścić kolejnymi wyborami. I tak, mamy wszyscy równo przesrane…

  6. Może komus zależy bardzo na tym chlewie
    Wszak, idąc do wyborów zagłosujemy. Niepokojący był jeden link, tu na kontrowersjach – http://tinyurl.com/65nnupb , który odsyłał do artykułu w necie o mniej więcej takiej treści: “„Nie ważne kto głosuje. Ważne kto liczy głosy”. Gdyby Stalin żył dzisiaj to powiedziałby: „Nie ważne kto liczy głosy. Ważne kto dostarcza oprogramowanie i sprzęt do liczenia głosów”. … Dziś wyniki wyborów „ogłasza” komputer. Przewodniczący obwodowej komisji wyborczej po policzeniu głosów przez członków komisji jedzie z wypełnionym formularzem do pobliskiego urzędu i podaje wyniki informatykowi. Informatyk wklepuje dane do systemu. Z całego kraju dane spływają do centralnego komputera, który podaje ostateczne wyniki wyborów… Nie potrzeba żadnych „cudów nad urną”, bo teraz „cuda” dzieją się w komputerze… szczególnie, gdy soft jest podłej jakości na miarę chińskiego ZDZ-tu (wystarczy zapoznać się z jakością instrukcji do niego dla potrzeb komisji wyborczych).

    W dodatku, zadziwiający tam był wniosek: “Ordynacja w wyborach parlamentarnych wprowadza pięcioprocentowy próg wyborczy. Partie, które nie uzyskają pięciu procent ważnie oddanych głosów nie wchodzą do parlamentu. Głosy oddane na te wszystkie partie, które nie uzyskały tego minimum są przekazywane komitetowi wyborczemu który zdobył najwięcej głosów. Głosujący na “przegrany komitet …..xxx…..” ZAWSZE głosuje na zwycięzcę wyborów”.

    Tak więc, taki Palikot gra do jednej bramki. Jak zdobędzie 5% – to zbuduje koalicję swojaków z PO i z SLD. A jak nie wejdzie, to też wzmocni wygranego, czyli PO.

    Jest jeszcze ostatnia konkluzja. Koalicja nie jest aż tak bardzo ważna by utworzyć rząd. Gdy PO sięgało by zabrać władzę dla PIS, afiszowało się wtedy ze swoim “rządem ekspertów”. Gdy wybory wygrało – Tusk otrzymał listę osób zakwalifikowanych przez Starszych i Mądrzejszych – z jego propagandowej ekipy rządowej do realnego rządu weszły może dwie, trzy osoby – a reszta… z czyjejś listy;-).
    Tu, gdy nie będzie kforum by rząd utworzyć, prezydent może zarządzić kolejne wybory – a tego nikt tam nie będzie chciał. Więc jak się pojawi kolejna lista “kandydatów – ekspertów” do nowego rządu – to wszyscy skwapliwie na tak “znalezionych” ekspertów zagłosują – aż się sami zdziwimy. W dodatku teraz na dniach Sejm sam sobie uchwalił ustawę, która daje zwykłemu urzędnikowi większe uprawnienia do czynności pod stołem, niż ustawa o informacji niejawnej. Gdy trzeba będzie sprywatyzować szpitale czy lasy – lud ciemny tubylczy dowie się o tym dopiero post factum, i to tylko dzięki decyzji zwykłego urzędasa o utajnieniu negocjacji w danej sprawie. I nie wolno będzie szemrać, wszelkie przecieki naruszą ustawę! Takiej okazji i takich możliwości do robienia interesów teraz tu w Polsce, nikt nie będzie chciał zaprzepaścić kolejnymi wyborami. I tak, mamy wszyscy równo przesrane…

  7. 3 sprawy
    1. Nie ma wątpliwości, że PiS wygra z PO (sensacją byłby wynik PO powyżej 32 proc.). Tusk się kończy, przed chwilą kompromitował się przy siatkarzach – zero pomysłu, powielane schematy, upadek.
    2. Rozmawiając z ludźmi co oni w Palikocie widzą otrzymuję czasem taką odpowiedź: między konserwatystą Kaczyńskim, konserwatystą Pawlakiem (choć chłop w konkubinacie se żyje), konserwatystą Kowalem/Poncyljuszem, wesołym Grzesiem co jest katolikiem, ale i prawdziwym lewicowcem oraz wszystkoistą Tuskiem wybieram nie-konserwatystę. Nie wiem, nie zwróciłem wcześniej na to uwagi, ale fakt – Palikot wykombinował sobie niezagospodarowaną niszę. Na tle PJN czy nawet Korwina, wszedł gdzie jest luz, bo po “prawej” stronie ścisk niemiłosierny.
    3. Jeden błąd popełniasz – przy metodzie d’Hondta lepiej się wychodzi mając np. 35 proc. niż 30 jedna partia plus 5 jakiejś przystawki – układ 2 partii daje mniej mandatów przy obowiązującej metodzie.

    • Nastepuje jakiś galimatias pojęciowy
      jest ścisk tam, gdzie go w rzeczywistości nie ma – uzurpacja słowa “prawicowy” i “konserwatywny”, a takich polityków na palcach jednej ręki, zaś po lewej natłok – takie rarytasy jak “społeczna gospodarka rynkowa” w jednym zdaniu i “liberalizm” w drugim, w ustach wicepremiera, który wiąże ręce rolnikom, to norma.
      Co więcej, granica w lewo jest już tak przesunięta, że wystarczy powiedzieć Bóg, a jesteś prawicowcem.
      Stąd często histeryczna, lecz zarazem słuszna walka korwinowców o pojęciowe dookreślenie, tak, aby jakiś chłystek z pakietem kilkudziesięciu ustaw “uwalniających” przedsiębiorczość nie mianował się “konserwatywno liberalnym” politykiem.

  8. 3 sprawy
    1. Nie ma wątpliwości, że PiS wygra z PO (sensacją byłby wynik PO powyżej 32 proc.). Tusk się kończy, przed chwilą kompromitował się przy siatkarzach – zero pomysłu, powielane schematy, upadek.
    2. Rozmawiając z ludźmi co oni w Palikocie widzą otrzymuję czasem taką odpowiedź: między konserwatystą Kaczyńskim, konserwatystą Pawlakiem (choć chłop w konkubinacie se żyje), konserwatystą Kowalem/Poncyljuszem, wesołym Grzesiem co jest katolikiem, ale i prawdziwym lewicowcem oraz wszystkoistą Tuskiem wybieram nie-konserwatystę. Nie wiem, nie zwróciłem wcześniej na to uwagi, ale fakt – Palikot wykombinował sobie niezagospodarowaną niszę. Na tle PJN czy nawet Korwina, wszedł gdzie jest luz, bo po “prawej” stronie ścisk niemiłosierny.
    3. Jeden błąd popełniasz – przy metodzie d’Hondta lepiej się wychodzi mając np. 35 proc. niż 30 jedna partia plus 5 jakiejś przystawki – układ 2 partii daje mniej mandatów przy obowiązującej metodzie.

    • Nastepuje jakiś galimatias pojęciowy
      jest ścisk tam, gdzie go w rzeczywistości nie ma – uzurpacja słowa “prawicowy” i “konserwatywny”, a takich polityków na palcach jednej ręki, zaś po lewej natłok – takie rarytasy jak “społeczna gospodarka rynkowa” w jednym zdaniu i “liberalizm” w drugim, w ustach wicepremiera, który wiąże ręce rolnikom, to norma.
      Co więcej, granica w lewo jest już tak przesunięta, że wystarczy powiedzieć Bóg, a jesteś prawicowcem.
      Stąd często histeryczna, lecz zarazem słuszna walka korwinowców o pojęciowe dookreślenie, tak, aby jakiś chłystek z pakietem kilkudziesięciu ustaw “uwalniających” przedsiębiorczość nie mianował się “konserwatywno liberalnym” politykiem.

  9. 3 sprawy
    1. Nie ma wątpliwości, że PiS wygra z PO (sensacją byłby wynik PO powyżej 32 proc.). Tusk się kończy, przed chwilą kompromitował się przy siatkarzach – zero pomysłu, powielane schematy, upadek.
    2. Rozmawiając z ludźmi co oni w Palikocie widzą otrzymuję czasem taką odpowiedź: między konserwatystą Kaczyńskim, konserwatystą Pawlakiem (choć chłop w konkubinacie se żyje), konserwatystą Kowalem/Poncyljuszem, wesołym Grzesiem co jest katolikiem, ale i prawdziwym lewicowcem oraz wszystkoistą Tuskiem wybieram nie-konserwatystę. Nie wiem, nie zwróciłem wcześniej na to uwagi, ale fakt – Palikot wykombinował sobie niezagospodarowaną niszę. Na tle PJN czy nawet Korwina, wszedł gdzie jest luz, bo po “prawej” stronie ścisk niemiłosierny.
    3. Jeden błąd popełniasz – przy metodzie d’Hondta lepiej się wychodzi mając np. 35 proc. niż 30 jedna partia plus 5 jakiejś przystawki – układ 2 partii daje mniej mandatów przy obowiązującej metodzie.

    • Nastepuje jakiś galimatias pojęciowy
      jest ścisk tam, gdzie go w rzeczywistości nie ma – uzurpacja słowa “prawicowy” i “konserwatywny”, a takich polityków na palcach jednej ręki, zaś po lewej natłok – takie rarytasy jak “społeczna gospodarka rynkowa” w jednym zdaniu i “liberalizm” w drugim, w ustach wicepremiera, który wiąże ręce rolnikom, to norma.
      Co więcej, granica w lewo jest już tak przesunięta, że wystarczy powiedzieć Bóg, a jesteś prawicowcem.
      Stąd często histeryczna, lecz zarazem słuszna walka korwinowców o pojęciowe dookreślenie, tak, aby jakiś chłystek z pakietem kilkudziesięciu ustaw “uwalniających” przedsiębiorczość nie mianował się “konserwatywno liberalnym” politykiem.

    • Tak to niestety w ogólności wygląda.
      Ale jak zwykle diabeł siedzi w szczegółach. Po pierwsze ginekolodzy to jedna z najliczniejszych specjalizacji, przez co konkurencja w zawodzie jest ogromna. Z tego też powodu ciężko mi uwierzyć w 427.5 zł za każdą dniówkę od 15:00 do 21:00 w publicznej przychodni, choć oczywiście takie dni teoretycznie mogą się zdarzać. Poza tym przeciętny rezydent bierze średnio 2 koła na rękę rękę z funduszu ministerialnego, a biorąc pod uwagę hipotetyczny staż pracy tej pani, to za każdy z trzech dyżurów (chyba miesięcznie, bo po każdym dyżurze lekarz ma obligatoryjne 24 godziny pauzy w miejscu dyżurowania) może ona brać ok 150-200 zł jako II lub III dyżurny. Liczmy po tyle samo każdą łikendową dobę w pogotowiu. Przeważnie bywa tak, że ludzie w rodzaju ‘młodej lekarki’, wyrabiając równie stachanowskie normy (tylko tutaj też pytanie, ile miesięcy z rzędu można tak za….ć) dociągają może do 6 tysięcy złotych polskich, choć mówimy oczywiście o wartości średniej. To oczywiście kwota niebagatelna, ale trzeba też pamiętać że praca z pacjentami w stanie permanentnego i skrajnego przemęczenia to nie tyle igranie z ogniem, ale wręcz samodzielnie napisane podanie o rychłe zakwaterowanie w pierdlu.
      Szkoda tylko, że autorka wywiadu poleciała charakterystyczną dla wybiórczej sztampą i nie zadała sobie trudu, by porozmawiać też na przykład z lekarzem stażystą na wolentariacie. Obraz nędzy byłby wtedy pełniejszy.

      • Kopę lat Jaco! 🙂
        Co do lekarskiego podwórka to oprócz twoich uwag można dorzucić dotatkowe parę groszy z funduszu “kopertowego” chociaż w ginekologii za bardzo się nie zdarza – chyba, że w podziemiu aborcyjnym, którego w Polsce przecież nie ma 🙂

        Jeśli chodzi o skrajne przemęczenie to u nas po prostu brakuje lekarzy wielu specjalizacji bo ci dawno wyjechali pracować za prawdziwe stawki. Za to leśne profesorskie dziadki trzymają się mocno…
        Nawiązując to zakwaterowania w pierdlu to to jeszcze zależy czy sąd koleżeński będzie koleżeński oraz co potwierdzi w sądzie kolega (od kieliszka) lekarz biegły sądowy.

        A początkujący lekarze, ci nieskoligaceni z klanami lekarskimi, to rzeczywiście kiła i mogiła. Ordynator to co innego…

        • Ano kopę 🙂
          Co do odpowiedzialności za błąd w sztuce to nie przeceniałbym ‘władzy’ izb lekarskich i sądów koleżeńskich. W momencie gdy coś złego dzieje się z pacjentem, to niezależnie od faktycznej winy, do gry wchodzi pan prokurator – przeważnie taki co to musi albo chce się wykazać. Innymi słowy sanki z miejsca, a potem pół dekady udowadniania po sądach, że reanimacja rozpoczęta 10 sekund wcześniej również nie miałaby wpływu na odratowanie reanimowanego. W takich przypadkach lekarska solidarność dziwnie łatwo pryska i osoba oskarżona, o ile nie chodzi regularnie z panem prokuratorem na golfa, musi radzić sobie sama. Zaś dla śledczego taka sprawa to czysta przyjemność. Nie trzeba jeździć na okazania, wizje lokalne czy przesłuchiwać zapitych osobników co to być może coś przypadkiem widzieli i chcą to dać na papier. Wystarczy tylko wpaść na oddział, komisyjnie zająć dokumentację i wybrać takiego biegłego, z którym oskarżony nieborak ma jakąś zadawnioną zadrę. Wyrok skazujący w trybie szybkim, łatwym i przyjemnym.
          Natomiast stawki… To jest też temat rzeka. Dla mnie wyrabianie setek godzin za minimalne stawki to efekt deprawacji jednostek, która zaczyna się od pierwszych ćwiczeń z anatomii na pierwszym roku studiów medycznych. Ten proces, rozwijany przez lata studiów, stażu i specjalizacji prowadzi do tego, że typowy 30-35 letni lekarz specjalista jest całkowicie spacyfikowany i niezdolny do przeciwstawienia się czemukolwiek czy komukolwiek. W takiej sytuacji będzie on zasuwał 300% normy po wiejskich przychodniach czy spędzał dni wolne w karetce, byle tylko zarobić na życie, nikomu się przy okazji nie narażając. Wyjątki od tej reguły oczywiście są, ale niestety niezwykle rzadkie.

    • Tak to niestety w ogólności wygląda.
      Ale jak zwykle diabeł siedzi w szczegółach. Po pierwsze ginekolodzy to jedna z najliczniejszych specjalizacji, przez co konkurencja w zawodzie jest ogromna. Z tego też powodu ciężko mi uwierzyć w 427.5 zł za każdą dniówkę od 15:00 do 21:00 w publicznej przychodni, choć oczywiście takie dni teoretycznie mogą się zdarzać. Poza tym przeciętny rezydent bierze średnio 2 koła na rękę rękę z funduszu ministerialnego, a biorąc pod uwagę hipotetyczny staż pracy tej pani, to za każdy z trzech dyżurów (chyba miesięcznie, bo po każdym dyżurze lekarz ma obligatoryjne 24 godziny pauzy w miejscu dyżurowania) może ona brać ok 150-200 zł jako II lub III dyżurny. Liczmy po tyle samo każdą łikendową dobę w pogotowiu. Przeważnie bywa tak, że ludzie w rodzaju ‘młodej lekarki’, wyrabiając równie stachanowskie normy (tylko tutaj też pytanie, ile miesięcy z rzędu można tak za….ć) dociągają może do 6 tysięcy złotych polskich, choć mówimy oczywiście o wartości średniej. To oczywiście kwota niebagatelna, ale trzeba też pamiętać że praca z pacjentami w stanie permanentnego i skrajnego przemęczenia to nie tyle igranie z ogniem, ale wręcz samodzielnie napisane podanie o rychłe zakwaterowanie w pierdlu.
      Szkoda tylko, że autorka wywiadu poleciała charakterystyczną dla wybiórczej sztampą i nie zadała sobie trudu, by porozmawiać też na przykład z lekarzem stażystą na wolentariacie. Obraz nędzy byłby wtedy pełniejszy.

      • Kopę lat Jaco! 🙂
        Co do lekarskiego podwórka to oprócz twoich uwag można dorzucić dotatkowe parę groszy z funduszu “kopertowego” chociaż w ginekologii za bardzo się nie zdarza – chyba, że w podziemiu aborcyjnym, którego w Polsce przecież nie ma 🙂

        Jeśli chodzi o skrajne przemęczenie to u nas po prostu brakuje lekarzy wielu specjalizacji bo ci dawno wyjechali pracować za prawdziwe stawki. Za to leśne profesorskie dziadki trzymają się mocno…
        Nawiązując to zakwaterowania w pierdlu to to jeszcze zależy czy sąd koleżeński będzie koleżeński oraz co potwierdzi w sądzie kolega (od kieliszka) lekarz biegły sądowy.

        A początkujący lekarze, ci nieskoligaceni z klanami lekarskimi, to rzeczywiście kiła i mogiła. Ordynator to co innego…

        • Ano kopę 🙂
          Co do odpowiedzialności za błąd w sztuce to nie przeceniałbym ‘władzy’ izb lekarskich i sądów koleżeńskich. W momencie gdy coś złego dzieje się z pacjentem, to niezależnie od faktycznej winy, do gry wchodzi pan prokurator – przeważnie taki co to musi albo chce się wykazać. Innymi słowy sanki z miejsca, a potem pół dekady udowadniania po sądach, że reanimacja rozpoczęta 10 sekund wcześniej również nie miałaby wpływu na odratowanie reanimowanego. W takich przypadkach lekarska solidarność dziwnie łatwo pryska i osoba oskarżona, o ile nie chodzi regularnie z panem prokuratorem na golfa, musi radzić sobie sama. Zaś dla śledczego taka sprawa to czysta przyjemność. Nie trzeba jeździć na okazania, wizje lokalne czy przesłuchiwać zapitych osobników co to być może coś przypadkiem widzieli i chcą to dać na papier. Wystarczy tylko wpaść na oddział, komisyjnie zająć dokumentację i wybrać takiego biegłego, z którym oskarżony nieborak ma jakąś zadawnioną zadrę. Wyrok skazujący w trybie szybkim, łatwym i przyjemnym.
          Natomiast stawki… To jest też temat rzeka. Dla mnie wyrabianie setek godzin za minimalne stawki to efekt deprawacji jednostek, która zaczyna się od pierwszych ćwiczeń z anatomii na pierwszym roku studiów medycznych. Ten proces, rozwijany przez lata studiów, stażu i specjalizacji prowadzi do tego, że typowy 30-35 letni lekarz specjalista jest całkowicie spacyfikowany i niezdolny do przeciwstawienia się czemukolwiek czy komukolwiek. W takiej sytuacji będzie on zasuwał 300% normy po wiejskich przychodniach czy spędzał dni wolne w karetce, byle tylko zarobić na życie, nikomu się przy okazji nie narażając. Wyjątki od tej reguły oczywiście są, ale niestety niezwykle rzadkie.

    • Tak to niestety w ogólności wygląda.
      Ale jak zwykle diabeł siedzi w szczegółach. Po pierwsze ginekolodzy to jedna z najliczniejszych specjalizacji, przez co konkurencja w zawodzie jest ogromna. Z tego też powodu ciężko mi uwierzyć w 427.5 zł za każdą dniówkę od 15:00 do 21:00 w publicznej przychodni, choć oczywiście takie dni teoretycznie mogą się zdarzać. Poza tym przeciętny rezydent bierze średnio 2 koła na rękę rękę z funduszu ministerialnego, a biorąc pod uwagę hipotetyczny staż pracy tej pani, to za każdy z trzech dyżurów (chyba miesięcznie, bo po każdym dyżurze lekarz ma obligatoryjne 24 godziny pauzy w miejscu dyżurowania) może ona brać ok 150-200 zł jako II lub III dyżurny. Liczmy po tyle samo każdą łikendową dobę w pogotowiu. Przeważnie bywa tak, że ludzie w rodzaju ‘młodej lekarki’, wyrabiając równie stachanowskie normy (tylko tutaj też pytanie, ile miesięcy z rzędu można tak za….ć) dociągają może do 6 tysięcy złotych polskich, choć mówimy oczywiście o wartości średniej. To oczywiście kwota niebagatelna, ale trzeba też pamiętać że praca z pacjentami w stanie permanentnego i skrajnego przemęczenia to nie tyle igranie z ogniem, ale wręcz samodzielnie napisane podanie o rychłe zakwaterowanie w pierdlu.
      Szkoda tylko, że autorka wywiadu poleciała charakterystyczną dla wybiórczej sztampą i nie zadała sobie trudu, by porozmawiać też na przykład z lekarzem stażystą na wolentariacie. Obraz nędzy byłby wtedy pełniejszy.

      • Kopę lat Jaco! 🙂
        Co do lekarskiego podwórka to oprócz twoich uwag można dorzucić dotatkowe parę groszy z funduszu “kopertowego” chociaż w ginekologii za bardzo się nie zdarza – chyba, że w podziemiu aborcyjnym, którego w Polsce przecież nie ma 🙂

        Jeśli chodzi o skrajne przemęczenie to u nas po prostu brakuje lekarzy wielu specjalizacji bo ci dawno wyjechali pracować za prawdziwe stawki. Za to leśne profesorskie dziadki trzymają się mocno…
        Nawiązując to zakwaterowania w pierdlu to to jeszcze zależy czy sąd koleżeński będzie koleżeński oraz co potwierdzi w sądzie kolega (od kieliszka) lekarz biegły sądowy.

        A początkujący lekarze, ci nieskoligaceni z klanami lekarskimi, to rzeczywiście kiła i mogiła. Ordynator to co innego…

        • Ano kopę 🙂
          Co do odpowiedzialności za błąd w sztuce to nie przeceniałbym ‘władzy’ izb lekarskich i sądów koleżeńskich. W momencie gdy coś złego dzieje się z pacjentem, to niezależnie od faktycznej winy, do gry wchodzi pan prokurator – przeważnie taki co to musi albo chce się wykazać. Innymi słowy sanki z miejsca, a potem pół dekady udowadniania po sądach, że reanimacja rozpoczęta 10 sekund wcześniej również nie miałaby wpływu na odratowanie reanimowanego. W takich przypadkach lekarska solidarność dziwnie łatwo pryska i osoba oskarżona, o ile nie chodzi regularnie z panem prokuratorem na golfa, musi radzić sobie sama. Zaś dla śledczego taka sprawa to czysta przyjemność. Nie trzeba jeździć na okazania, wizje lokalne czy przesłuchiwać zapitych osobników co to być może coś przypadkiem widzieli i chcą to dać na papier. Wystarczy tylko wpaść na oddział, komisyjnie zająć dokumentację i wybrać takiego biegłego, z którym oskarżony nieborak ma jakąś zadawnioną zadrę. Wyrok skazujący w trybie szybkim, łatwym i przyjemnym.
          Natomiast stawki… To jest też temat rzeka. Dla mnie wyrabianie setek godzin za minimalne stawki to efekt deprawacji jednostek, która zaczyna się od pierwszych ćwiczeń z anatomii na pierwszym roku studiów medycznych. Ten proces, rozwijany przez lata studiów, stażu i specjalizacji prowadzi do tego, że typowy 30-35 letni lekarz specjalista jest całkowicie spacyfikowany i niezdolny do przeciwstawienia się czemukolwiek czy komukolwiek. W takiej sytuacji będzie on zasuwał 300% normy po wiejskich przychodniach czy spędzał dni wolne w karetce, byle tylko zarobić na życie, nikomu się przy okazji nie narażając. Wyjątki od tej reguły oczywiście są, ale niestety niezwykle rzadkie.