Obecna większość sejmowa została wybrana po to, aby realizować swój program. Rząd i większość sejmowa mają moralny obowiązek to robić. A gdy pojawiają się przeszkody, mają obowiązek te przeszkody usuwać, o ile tylko możliwe.
Dlatego stan, w którym rząd i większość sejmowa próbują realizować swój program przy pomocy ustaw, a prezydent te ustawy skutecznie wetuje, nie może trwać. Jeśli Platforma Obywatelska może ten stan przerwać, a nie przerywa, to sprzeniewierza się swojej misji, działa niemoralnie.
Dziś rząd Donalda Tuska może podać się do dymisji, co spowoduje nowe wybory.
Przy uzyskaniu większości 60% mandatów w Sejmie dla kalicji PO-PSL, weto prezydenta będzie można przełamywać. Koalicja będzie mogła realizować swój program. Ten scenariusz jest realistyczny: polska ordynacja wyborcza wzmacnia wyniki partii silnych, a PO jest najsilniejszą partią w Polsce – tak więc dla uzyskania 60% mandatów, koalicja potrzebuje mniej niż 60% głosów.
Ponadto, jeśli Platforma Obywatelska uzyska dla samej siebie większość 50% mandatów w Sejmie, Sejm będzie mógł rozpisać referendum na temat wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych (tu trudno liczyć na współdziałanie PSL, który na okręgach jednomandatowych może dużo stracić). A wprowadzenie jednomandatowych okregów wyborczych jest ważnym i bardzo popularnym punktem programu PO, zostało poparte przez 700 000 podpisów obywateli. Platforma ma moralny obowiązek ten punkt realizować.
Przy uzyskaniu większości 2/3 w Zgromadzeniu Narodowym (Sejm i Senat razem), będzie można postawić prezydenta w stan oskarżenia przed Trybunałem Stanu i usunąć go z urzędu przed końcem kadencji. Powodów do oskarżenia i skazania prezydenta nie brakuje, najważniejszym z nich jest niewątpliwie zniszczenie polskiego wywiadu wojskowego przez publikację raportu Macierewicza (o tym więcej tu).
Uzyskanie w Zgromadzeniu Narodowym większości 2/3 głosów dla oskarżenia prezydenta nie będzie łatwe, ale będzie możliwe. Zależeć to będzie między innymi od tego, czy SLD wejdzie do Sejmu, a jeśli wejdzie – to czy poprze oskarżenie. W każdym razie warto próbować.
Marszałek Komorowski mówi: "wydaje się, że każde przedterminowe wybory, to jednak dramat demokracji". Cos w tym jest – przedtermninowe wybory nie są co prawda dramatem, ale oznaczają porażkę, oznaczają, że znaleźliśmy się w sytuacji, w której nie da się rządzić państwem.
Ale ta sytuacja ma już w tej chwili miejsce. Pełzający kryzys (czy też "dramat demokracji", jak mówi Marszałek) już ma miejsce. Wybory nie będą więc żadnym "dramatem", tylko środkiem zaradczym, który ten dramat zakończy.
Panie Marszałku, czas zmienić zdanie i doprowadzić do wyborów.
Od kiedy to
"moralność" definiuje się jako "skuteczność" rządzenia?
Skuteczność jest elementem moralności
Jeśli ja na kogoś głosowałem, żeby wprowadzał określony program, a on wybory wygrał i mimo to programu nie wprowadza, to działa niemoralnie. A czy wynika to z nieskuteczności czy z czego innego, to drugorzędne.
Być może dyskutujemy teraz o słowach,
ale w takim razie rozumiem, że w 2007 PiS zachował się "moralnie", rozpisując nowe wybory, ponieważ nie mógł rzadzić tak, jak chciał/ obiecywał swoim wyborcom? Tylko że to rozpisanie wyborów by PiS się okazało raczej przeciwskuteczne…
Owszem, to było chyba jedyne moralne zachowanie PiS
Tak, rozpisanie wyborów było bardzo moralne. Rządzić się nie dało (bo PiS był w koalicji z Lepperem, ale świetnie wiedział, jak bardzo mu ta koalicja szkodzi, wiedział, ze to nie może trwać), więc nieskuteczne i bezsensowne rządy zakończono. Było to dobre pociągniecie, samo w sobie moralne (chociaż przy okazji PiS zrobił wiele rzeczy niemoralnych, jak np. akcja przeciw Sawickiej, osobie skądinąd niemoralnej).
No cóż, moralne – być może,
ale mocno nieskuteczne w ostatecznym rozrachunku (z punktu widzenia wyborcy PiSu).
Skądinąd czytałem i takie analizy (już po wyborach), których autorzy usiłowali udowodnić, że PiS oddaje Platformie państwo specjalnie, w momencie, kiedy gospodarka zwalnia, żeby za kilka(naście) miesięcy, kiedy wyborcy się zniechęcą spadkiem stopy zyciowej, przejąć władzę ponownie, tym razem już w większości i na dobre. Czyżby te analizy miały się sprawdzić?
W przypadku polityki obawiam się, że wszystko zależy od interpretacji.
Też się zgadzam że PIS z rozpisaniem wcześniejszych
wyborów postąpił moralnie i z jajami. Jedna z niewielu decyzji J.K która nie budzi mojej krytyki. Choć raz zachował się po męsku i zaryzykował.
Mówi się źle o przedterminowych wyborach: że koszty, że frustracja wyborców i ich zniechęcanie do udziału w głosowaniach. A ja myślę, że to czasami jest mniejsze zło. Jeśli wybory przyniosą wyjście z klinczu parlamentarno-prezydenckiego.
Etam. Trudno za ryzykowną
Etam. Trudno za ryzykowną uznawać decyzję podejmowaną z 200-procentowym przekonaniem o swojej 100-procentowej wygranej. A świadczyły o tym bezcenne miny i długotrwały szok po ogłoszeniu wyników tamtych wyborów.
Pozdrawiam 🙂
P.S. A tak zupełnie z innej beczki Panie Modry, to bardzo niedawno, bo 30.11.08, widziałam Jacka Kleyffa w foyer FN w Warszawie i wyglądał całkiem dziarsko. 😉
O kurde
To by znaczyło:
a)że przestał pić
b)że zaczął pić więcej
c)że pije w zdrowych ilościach
Którykolwiek wariant wybrał niech mu będzie na zdrowie
Pozdrowienia dla emilki albo elektronicznej czekoladki 🙂
Od kiedy to
"moralność" definiuje się jako "skuteczność" rządzenia?
Skuteczność jest elementem moralności
Jeśli ja na kogoś głosowałem, żeby wprowadzał określony program, a on wybory wygrał i mimo to programu nie wprowadza, to działa niemoralnie. A czy wynika to z nieskuteczności czy z czego innego, to drugorzędne.
Być może dyskutujemy teraz o słowach,
ale w takim razie rozumiem, że w 2007 PiS zachował się "moralnie", rozpisując nowe wybory, ponieważ nie mógł rzadzić tak, jak chciał/ obiecywał swoim wyborcom? Tylko że to rozpisanie wyborów by PiS się okazało raczej przeciwskuteczne…
Owszem, to było chyba jedyne moralne zachowanie PiS
Tak, rozpisanie wyborów było bardzo moralne. Rządzić się nie dało (bo PiS był w koalicji z Lepperem, ale świetnie wiedział, jak bardzo mu ta koalicja szkodzi, wiedział, ze to nie może trwać), więc nieskuteczne i bezsensowne rządy zakończono. Było to dobre pociągniecie, samo w sobie moralne (chociaż przy okazji PiS zrobił wiele rzeczy niemoralnych, jak np. akcja przeciw Sawickiej, osobie skądinąd niemoralnej).
No cóż, moralne – być może,
ale mocno nieskuteczne w ostatecznym rozrachunku (z punktu widzenia wyborcy PiSu).
Skądinąd czytałem i takie analizy (już po wyborach), których autorzy usiłowali udowodnić, że PiS oddaje Platformie państwo specjalnie, w momencie, kiedy gospodarka zwalnia, żeby za kilka(naście) miesięcy, kiedy wyborcy się zniechęcą spadkiem stopy zyciowej, przejąć władzę ponownie, tym razem już w większości i na dobre. Czyżby te analizy miały się sprawdzić?
W przypadku polityki obawiam się, że wszystko zależy od interpretacji.
Też się zgadzam że PIS z rozpisaniem wcześniejszych
wyborów postąpił moralnie i z jajami. Jedna z niewielu decyzji J.K która nie budzi mojej krytyki. Choć raz zachował się po męsku i zaryzykował.
Mówi się źle o przedterminowych wyborach: że koszty, że frustracja wyborców i ich zniechęcanie do udziału w głosowaniach. A ja myślę, że to czasami jest mniejsze zło. Jeśli wybory przyniosą wyjście z klinczu parlamentarno-prezydenckiego.
Etam. Trudno za ryzykowną
Etam. Trudno za ryzykowną uznawać decyzję podejmowaną z 200-procentowym przekonaniem o swojej 100-procentowej wygranej. A świadczyły o tym bezcenne miny i długotrwały szok po ogłoszeniu wyników tamtych wyborów.
Pozdrawiam 🙂
P.S. A tak zupełnie z innej beczki Panie Modry, to bardzo niedawno, bo 30.11.08, widziałam Jacka Kleyffa w foyer FN w Warszawie i wyglądał całkiem dziarsko. 😉
O kurde
To by znaczyło:
a)że przestał pić
b)że zaczął pić więcej
c)że pije w zdrowych ilościach
Którykolwiek wariant wybrał niech mu będzie na zdrowie
Pozdrowienia dla emilki albo elektronicznej czekoladki 🙂
Od kiedy to
"moralność" definiuje się jako "skuteczność" rządzenia?
Skuteczność jest elementem moralności
Jeśli ja na kogoś głosowałem, żeby wprowadzał określony program, a on wybory wygrał i mimo to programu nie wprowadza, to działa niemoralnie. A czy wynika to z nieskuteczności czy z czego innego, to drugorzędne.
Być może dyskutujemy teraz o słowach,
ale w takim razie rozumiem, że w 2007 PiS zachował się "moralnie", rozpisując nowe wybory, ponieważ nie mógł rzadzić tak, jak chciał/ obiecywał swoim wyborcom? Tylko że to rozpisanie wyborów by PiS się okazało raczej przeciwskuteczne…
Owszem, to było chyba jedyne moralne zachowanie PiS
Tak, rozpisanie wyborów było bardzo moralne. Rządzić się nie dało (bo PiS był w koalicji z Lepperem, ale świetnie wiedział, jak bardzo mu ta koalicja szkodzi, wiedział, ze to nie może trwać), więc nieskuteczne i bezsensowne rządy zakończono. Było to dobre pociągniecie, samo w sobie moralne (chociaż przy okazji PiS zrobił wiele rzeczy niemoralnych, jak np. akcja przeciw Sawickiej, osobie skądinąd niemoralnej).
No cóż, moralne – być może,
ale mocno nieskuteczne w ostatecznym rozrachunku (z punktu widzenia wyborcy PiSu).
Skądinąd czytałem i takie analizy (już po wyborach), których autorzy usiłowali udowodnić, że PiS oddaje Platformie państwo specjalnie, w momencie, kiedy gospodarka zwalnia, żeby za kilka(naście) miesięcy, kiedy wyborcy się zniechęcą spadkiem stopy zyciowej, przejąć władzę ponownie, tym razem już w większości i na dobre. Czyżby te analizy miały się sprawdzić?
W przypadku polityki obawiam się, że wszystko zależy od interpretacji.
Też się zgadzam że PIS z rozpisaniem wcześniejszych
wyborów postąpił moralnie i z jajami. Jedna z niewielu decyzji J.K która nie budzi mojej krytyki. Choć raz zachował się po męsku i zaryzykował.
Mówi się źle o przedterminowych wyborach: że koszty, że frustracja wyborców i ich zniechęcanie do udziału w głosowaniach. A ja myślę, że to czasami jest mniejsze zło. Jeśli wybory przyniosą wyjście z klinczu parlamentarno-prezydenckiego.
Etam. Trudno za ryzykowną
Etam. Trudno za ryzykowną uznawać decyzję podejmowaną z 200-procentowym przekonaniem o swojej 100-procentowej wygranej. A świadczyły o tym bezcenne miny i długotrwały szok po ogłoszeniu wyników tamtych wyborów.
Pozdrawiam 🙂
P.S. A tak zupełnie z innej beczki Panie Modry, to bardzo niedawno, bo 30.11.08, widziałam Jacka Kleyffa w foyer FN w Warszawie i wyglądał całkiem dziarsko. 😉
O kurde
To by znaczyło:
a)że przestał pić
b)że zaczął pić więcej
c)że pije w zdrowych ilościach
Którykolwiek wariant wybrał niech mu będzie na zdrowie
Pozdrowienia dla emilki albo elektronicznej czekoladki 🙂
Od kiedy to
"moralność" definiuje się jako "skuteczność" rządzenia?
Skuteczność jest elementem moralności
Jeśli ja na kogoś głosowałem, żeby wprowadzał określony program, a on wybory wygrał i mimo to programu nie wprowadza, to działa niemoralnie. A czy wynika to z nieskuteczności czy z czego innego, to drugorzędne.
Być może dyskutujemy teraz o słowach,
ale w takim razie rozumiem, że w 2007 PiS zachował się "moralnie", rozpisując nowe wybory, ponieważ nie mógł rzadzić tak, jak chciał/ obiecywał swoim wyborcom? Tylko że to rozpisanie wyborów by PiS się okazało raczej przeciwskuteczne…
Owszem, to było chyba jedyne moralne zachowanie PiS
Tak, rozpisanie wyborów było bardzo moralne. Rządzić się nie dało (bo PiS był w koalicji z Lepperem, ale świetnie wiedział, jak bardzo mu ta koalicja szkodzi, wiedział, ze to nie może trwać), więc nieskuteczne i bezsensowne rządy zakończono. Było to dobre pociągniecie, samo w sobie moralne (chociaż przy okazji PiS zrobił wiele rzeczy niemoralnych, jak np. akcja przeciw Sawickiej, osobie skądinąd niemoralnej).
No cóż, moralne – być może,
ale mocno nieskuteczne w ostatecznym rozrachunku (z punktu widzenia wyborcy PiSu).
Skądinąd czytałem i takie analizy (już po wyborach), których autorzy usiłowali udowodnić, że PiS oddaje Platformie państwo specjalnie, w momencie, kiedy gospodarka zwalnia, żeby za kilka(naście) miesięcy, kiedy wyborcy się zniechęcą spadkiem stopy zyciowej, przejąć władzę ponownie, tym razem już w większości i na dobre. Czyżby te analizy miały się sprawdzić?
W przypadku polityki obawiam się, że wszystko zależy od interpretacji.
Też się zgadzam że PIS z rozpisaniem wcześniejszych
wyborów postąpił moralnie i z jajami. Jedna z niewielu decyzji J.K która nie budzi mojej krytyki. Choć raz zachował się po męsku i zaryzykował.
Mówi się źle o przedterminowych wyborach: że koszty, że frustracja wyborców i ich zniechęcanie do udziału w głosowaniach. A ja myślę, że to czasami jest mniejsze zło. Jeśli wybory przyniosą wyjście z klinczu parlamentarno-prezydenckiego.
Etam. Trudno za ryzykowną
Etam. Trudno za ryzykowną uznawać decyzję podejmowaną z 200-procentowym przekonaniem o swojej 100-procentowej wygranej. A świadczyły o tym bezcenne miny i długotrwały szok po ogłoszeniu wyników tamtych wyborów.
Pozdrawiam 🙂
P.S. A tak zupełnie z innej beczki Panie Modry, to bardzo niedawno, bo 30.11.08, widziałam Jacka Kleyffa w foyer FN w Warszawie i wyglądał całkiem dziarsko. 😉
O kurde
To by znaczyło:
a)że przestał pić
b)że zaczął pić więcej
c)że pije w zdrowych ilościach
Którykolwiek wariant wybrał niech mu będzie na zdrowie
Pozdrowienia dla emilki albo elektronicznej czekoladki 🙂
Tu się trzeba z tobą zgodzić.
Choć nie słowa "moralność", a "misja" bym raczej używał.
Platforma, Tusk, twierdzą że realizują społeczną misję, podejmują niewygodne decyzje których nikt nie chcial wcześniej podjąć. Skoro możliwości jej realizacji, przy niebywale wysokim poparciu społecznym i niebywałą wolą szkodzenia ze strony opozycji i prezydenta nie pozwalają na to, należy rozpisać wybory. Będzie to równocześnie moralne i będzie próbą uzyskania nowych środków do realizacji misji.
Niechęć Komorowskiego może być głosem rozsądku, by nie skończyć jak prezes wolaków,bo jak kolega niżej napisał, wszystko się może zdarzyć. Ale gra jest chyba warta świeczki, bo różnica w sytuacji PiSu i PO jest ogromna. PiS przegrał, bo poparcia nie miał, bo się skompromitował i ludzie mieli go dosyć. PO ma ogromne poparcie, i nie ryzykuje tak bardzo jak wcześniek Kaczyński. On liczył na głupotę "ciemnego ludu" który będzie można znowu nastraszyć i oszukać "mordami moimi". PO ma poparcie, jej inicjatywy mają poparcie, wykluczenie awanturników i wyrwanie chwastów z sejmu też może zdobyć poparcie. Ponowne zwycięstwo pisu byłoby aktem niemoralności i niekonsekwencji wyborców właśnie, którzy zmobilizowali się przeciw kaczyzmowi, wtedy, a nie ruszą dupy teraz, bo są "zmęczeni i zniecheceni". Niemoralności wobec siebie samych i współobywateli (wyjaśniam, aby nie brzmiało to jak"naród zawiódł partię"), bo skoro są z rządu zadowoleni i chcą zmian, które rząd stara się wprowadzić, to powinni na ich rzecz zadziałać, zwłaszcza że nic to w praktyce nie kosztuje.
Tu się trzeba z tobą zgodzić.
Choć nie słowa "moralność", a "misja" bym raczej używał.
Platforma, Tusk, twierdzą że realizują społeczną misję, podejmują niewygodne decyzje których nikt nie chcial wcześniej podjąć. Skoro możliwości jej realizacji, przy niebywale wysokim poparciu społecznym i niebywałą wolą szkodzenia ze strony opozycji i prezydenta nie pozwalają na to, należy rozpisać wybory. Będzie to równocześnie moralne i będzie próbą uzyskania nowych środków do realizacji misji.
Niechęć Komorowskiego może być głosem rozsądku, by nie skończyć jak prezes wolaków,bo jak kolega niżej napisał, wszystko się może zdarzyć. Ale gra jest chyba warta świeczki, bo różnica w sytuacji PiSu i PO jest ogromna. PiS przegrał, bo poparcia nie miał, bo się skompromitował i ludzie mieli go dosyć. PO ma ogromne poparcie, i nie ryzykuje tak bardzo jak wcześniek Kaczyński. On liczył na głupotę "ciemnego ludu" który będzie można znowu nastraszyć i oszukać "mordami moimi". PO ma poparcie, jej inicjatywy mają poparcie, wykluczenie awanturników i wyrwanie chwastów z sejmu też może zdobyć poparcie. Ponowne zwycięstwo pisu byłoby aktem niemoralności i niekonsekwencji wyborców właśnie, którzy zmobilizowali się przeciw kaczyzmowi, wtedy, a nie ruszą dupy teraz, bo są "zmęczeni i zniecheceni". Niemoralności wobec siebie samych i współobywateli (wyjaśniam, aby nie brzmiało to jak"naród zawiódł partię"), bo skoro są z rządu zadowoleni i chcą zmian, które rząd stara się wprowadzić, to powinni na ich rzecz zadziałać, zwłaszcza że nic to w praktyce nie kosztuje.
Tu się trzeba z tobą zgodzić.
Choć nie słowa "moralność", a "misja" bym raczej używał.
Platforma, Tusk, twierdzą że realizują społeczną misję, podejmują niewygodne decyzje których nikt nie chcial wcześniej podjąć. Skoro możliwości jej realizacji, przy niebywale wysokim poparciu społecznym i niebywałą wolą szkodzenia ze strony opozycji i prezydenta nie pozwalają na to, należy rozpisać wybory. Będzie to równocześnie moralne i będzie próbą uzyskania nowych środków do realizacji misji.
Niechęć Komorowskiego może być głosem rozsądku, by nie skończyć jak prezes wolaków,bo jak kolega niżej napisał, wszystko się może zdarzyć. Ale gra jest chyba warta świeczki, bo różnica w sytuacji PiSu i PO jest ogromna. PiS przegrał, bo poparcia nie miał, bo się skompromitował i ludzie mieli go dosyć. PO ma ogromne poparcie, i nie ryzykuje tak bardzo jak wcześniek Kaczyński. On liczył na głupotę "ciemnego ludu" który będzie można znowu nastraszyć i oszukać "mordami moimi". PO ma poparcie, jej inicjatywy mają poparcie, wykluczenie awanturników i wyrwanie chwastów z sejmu też może zdobyć poparcie. Ponowne zwycięstwo pisu byłoby aktem niemoralności i niekonsekwencji wyborców właśnie, którzy zmobilizowali się przeciw kaczyzmowi, wtedy, a nie ruszą dupy teraz, bo są "zmęczeni i zniecheceni". Niemoralności wobec siebie samych i współobywateli (wyjaśniam, aby nie brzmiało to jak"naród zawiódł partię"), bo skoro są z rządu zadowoleni i chcą zmian, które rząd stara się wprowadzić, to powinni na ich rzecz zadziałać, zwłaszcza że nic to w praktyce nie kosztuje.
Tu się trzeba z tobą zgodzić.
Choć nie słowa "moralność", a "misja" bym raczej używał.
Platforma, Tusk, twierdzą że realizują społeczną misję, podejmują niewygodne decyzje których nikt nie chcial wcześniej podjąć. Skoro możliwości jej realizacji, przy niebywale wysokim poparciu społecznym i niebywałą wolą szkodzenia ze strony opozycji i prezydenta nie pozwalają na to, należy rozpisać wybory. Będzie to równocześnie moralne i będzie próbą uzyskania nowych środków do realizacji misji.
Niechęć Komorowskiego może być głosem rozsądku, by nie skończyć jak prezes wolaków,bo jak kolega niżej napisał, wszystko się może zdarzyć. Ale gra jest chyba warta świeczki, bo różnica w sytuacji PiSu i PO jest ogromna. PiS przegrał, bo poparcia nie miał, bo się skompromitował i ludzie mieli go dosyć. PO ma ogromne poparcie, i nie ryzykuje tak bardzo jak wcześniek Kaczyński. On liczył na głupotę "ciemnego ludu" który będzie można znowu nastraszyć i oszukać "mordami moimi". PO ma poparcie, jej inicjatywy mają poparcie, wykluczenie awanturników i wyrwanie chwastów z sejmu też może zdobyć poparcie. Ponowne zwycięstwo pisu byłoby aktem niemoralności i niekonsekwencji wyborców właśnie, którzy zmobilizowali się przeciw kaczyzmowi, wtedy, a nie ruszą dupy teraz, bo są "zmęczeni i zniecheceni". Niemoralności wobec siebie samych i współobywateli (wyjaśniam, aby nie brzmiało to jak"naród zawiódł partię"), bo skoro są z rządu zadowoleni i chcą zmian, które rząd stara się wprowadzić, to powinni na ich rzecz zadziałać, zwłaszcza że nic to w praktyce nie kosztuje.
O!
“…Jesteś tak pewny, że po postawieniu rządu do upadłości nie powstanie koalicja z PiSu, SLD i PSLu???? Bo ja – NIE…”
…i tu SAWA po was pozamiatała… 🙂
PS.
SAWA, słyszałem, że u was w Poznaniu zakazali “bramingu” ?
😉
O!
“…Jesteś tak pewny, że po postawieniu rządu do upadłości nie powstanie koalicja z PiSu, SLD i PSLu???? Bo ja – NIE…”
…i tu SAWA po was pozamiatała… 🙂
PS.
SAWA, słyszałem, że u was w Poznaniu zakazali “bramingu” ?
😉
O!
“…Jesteś tak pewny, że po postawieniu rządu do upadłości nie powstanie koalicja z PiSu, SLD i PSLu???? Bo ja – NIE…”
…i tu SAWA po was pozamiatała… 🙂
PS.
SAWA, słyszałem, że u was w Poznaniu zakazali “bramingu” ?
😉
O!
“…Jesteś tak pewny, że po postawieniu rządu do upadłości nie powstanie koalicja z PiSu, SLD i PSLu???? Bo ja – NIE…”
…i tu SAWA po was pozamiatała… 🙂
PS.
SAWA, słyszałem, że u was w Poznaniu zakazali “bramingu” ?
😉
Masz rację, ryzyko istnieje, ale…
Wszystko jest możliwe. Ryzyko rządu PiS-SLD-ZSL istnieje… ale jednak.
ZSL to partia obrotowa, postkomunistyczna, ale nie głupia. Numerów kompletnie kompromitujących raczej nie robi. Więc myślę, że ryzyko takich jaj jest jednak małe.
Co mówi Owen o koalicjach wbrew naturze (odcinek drugi, o Austrii): one zmniejszają poparcie dla partii koalicyjnych. Partii, która współrządzi ze swoimi wrogami, nikt nie ufa. Koalicja Samoobrony z PiS i LPR zabiła Samoobronę i LPR. Koalicja PiS z ZSL i SLD mogłaby pozabijać jedną, dwie, albo nawet wszystkie trzy z tych partii.
Jarosław Kaczyński jest zdolny do wszystkiego, on mógłby w taką koalicję wejść. SLD może też, ale chyba nie. ZSL prawie na pewno nie.
No tak, ale to są skutki “na potem”.
Rozumowanie, ludzka rzecz, podpowiada, że “to nie my”.
Każda z tych organizacji znajdzie dla siebie wygodne i dobrze brzmiące wytłumaczenie “dlaczego nas nie zmiecie”.
Partia to nie jest byt abstrakcyjny, partia to ludzie, ludzie to stanowiska, stanowiska to kasa i… służby i teczki, a wybory są przecież takie męczące i frustrujące.
Oddolne parcie załatwiłoby sprawę.
Poszli by w to jak w dym… ;]
Lepszy porządny, dwukilogramowy wróbel w garści, niż… 😉
Masz rację, ryzyko istnieje, ale…
Wszystko jest możliwe. Ryzyko rządu PiS-SLD-ZSL istnieje… ale jednak.
ZSL to partia obrotowa, postkomunistyczna, ale nie głupia. Numerów kompletnie kompromitujących raczej nie robi. Więc myślę, że ryzyko takich jaj jest jednak małe.
Co mówi Owen o koalicjach wbrew naturze (odcinek drugi, o Austrii): one zmniejszają poparcie dla partii koalicyjnych. Partii, która współrządzi ze swoimi wrogami, nikt nie ufa. Koalicja Samoobrony z PiS i LPR zabiła Samoobronę i LPR. Koalicja PiS z ZSL i SLD mogłaby pozabijać jedną, dwie, albo nawet wszystkie trzy z tych partii.
Jarosław Kaczyński jest zdolny do wszystkiego, on mógłby w taką koalicję wejść. SLD może też, ale chyba nie. ZSL prawie na pewno nie.
No tak, ale to są skutki “na potem”.
Rozumowanie, ludzka rzecz, podpowiada, że “to nie my”.
Każda z tych organizacji znajdzie dla siebie wygodne i dobrze brzmiące wytłumaczenie “dlaczego nas nie zmiecie”.
Partia to nie jest byt abstrakcyjny, partia to ludzie, ludzie to stanowiska, stanowiska to kasa i… służby i teczki, a wybory są przecież takie męczące i frustrujące.
Oddolne parcie załatwiłoby sprawę.
Poszli by w to jak w dym… ;]
Lepszy porządny, dwukilogramowy wróbel w garści, niż… 😉
Masz rację, ryzyko istnieje, ale…
Wszystko jest możliwe. Ryzyko rządu PiS-SLD-ZSL istnieje… ale jednak.
ZSL to partia obrotowa, postkomunistyczna, ale nie głupia. Numerów kompletnie kompromitujących raczej nie robi. Więc myślę, że ryzyko takich jaj jest jednak małe.
Co mówi Owen o koalicjach wbrew naturze (odcinek drugi, o Austrii): one zmniejszają poparcie dla partii koalicyjnych. Partii, która współrządzi ze swoimi wrogami, nikt nie ufa. Koalicja Samoobrony z PiS i LPR zabiła Samoobronę i LPR. Koalicja PiS z ZSL i SLD mogłaby pozabijać jedną, dwie, albo nawet wszystkie trzy z tych partii.
Jarosław Kaczyński jest zdolny do wszystkiego, on mógłby w taką koalicję wejść. SLD może też, ale chyba nie. ZSL prawie na pewno nie.
No tak, ale to są skutki “na potem”.
Rozumowanie, ludzka rzecz, podpowiada, że “to nie my”.
Każda z tych organizacji znajdzie dla siebie wygodne i dobrze brzmiące wytłumaczenie “dlaczego nas nie zmiecie”.
Partia to nie jest byt abstrakcyjny, partia to ludzie, ludzie to stanowiska, stanowiska to kasa i… służby i teczki, a wybory są przecież takie męczące i frustrujące.
Oddolne parcie załatwiłoby sprawę.
Poszli by w to jak w dym… ;]
Lepszy porządny, dwukilogramowy wróbel w garści, niż… 😉
Masz rację, ryzyko istnieje, ale…
Wszystko jest możliwe. Ryzyko rządu PiS-SLD-ZSL istnieje… ale jednak.
ZSL to partia obrotowa, postkomunistyczna, ale nie głupia. Numerów kompletnie kompromitujących raczej nie robi. Więc myślę, że ryzyko takich jaj jest jednak małe.
Co mówi Owen o koalicjach wbrew naturze (odcinek drugi, o Austrii): one zmniejszają poparcie dla partii koalicyjnych. Partii, która współrządzi ze swoimi wrogami, nikt nie ufa. Koalicja Samoobrony z PiS i LPR zabiła Samoobronę i LPR. Koalicja PiS z ZSL i SLD mogłaby pozabijać jedną, dwie, albo nawet wszystkie trzy z tych partii.
Jarosław Kaczyński jest zdolny do wszystkiego, on mógłby w taką koalicję wejść. SLD może też, ale chyba nie. ZSL prawie na pewno nie.
No tak, ale to są skutki “na potem”.
Rozumowanie, ludzka rzecz, podpowiada, że “to nie my”.
Każda z tych organizacji znajdzie dla siebie wygodne i dobrze brzmiące wytłumaczenie “dlaczego nas nie zmiecie”.
Partia to nie jest byt abstrakcyjny, partia to ludzie, ludzie to stanowiska, stanowiska to kasa i… służby i teczki, a wybory są przecież takie męczące i frustrujące.
Oddolne parcie załatwiłoby sprawę.
Poszli by w to jak w dym… ;]
Lepszy porządny, dwukilogramowy wróbel w garści, niż… 😉
na razie to niech pan marszałek zwolni na drodze,
bo swoim pośpiechem udowadnia, że społeczeństwo dzieli się na święte krowy – polityków i tych zwykłych – do lania. Tak się dziwnie składa, że wszyscy złapani na przekroczeniu prędkości gdzieś się spieszą i jest to zwykle jakieś spotkanie. Niestety nie jest to żadną wymówką.
na razie to niech pan marszałek zwolni na drodze,
bo swoim pośpiechem udowadnia, że społeczeństwo dzieli się na święte krowy – polityków i tych zwykłych – do lania. Tak się dziwnie składa, że wszyscy złapani na przekroczeniu prędkości gdzieś się spieszą i jest to zwykle jakieś spotkanie. Niestety nie jest to żadną wymówką.
na razie to niech pan marszałek zwolni na drodze,
bo swoim pośpiechem udowadnia, że społeczeństwo dzieli się na święte krowy – polityków i tych zwykłych – do lania. Tak się dziwnie składa, że wszyscy złapani na przekroczeniu prędkości gdzieś się spieszą i jest to zwykle jakieś spotkanie. Niestety nie jest to żadną wymówką.
na razie to niech pan marszałek zwolni na drodze,
bo swoim pośpiechem udowadnia, że społeczeństwo dzieli się na święte krowy – polityków i tych zwykłych – do lania. Tak się dziwnie składa, że wszyscy złapani na przekroczeniu prędkości gdzieś się spieszą i jest to zwykle jakieś spotkanie. Niestety nie jest to żadną wymówką.
Mozna sie ze Skubim nie zgadzac, ale…
…bic na alarm tez nie ma co.
Quackie – moim zdaniem konstytucja, ordynacja i te inne, plus pare uzytecznych zwyczajow, to sa reguly gry. Gra utrzymana w ich granicach (bez przekraczania i bezczelnego naciagania) to gra fair. Od graczy nie wymaga sie wiele wiecej – kiedy przeciwnik lezy, wykopujemy pilke na aut, ale na tym koniec polityki milosci – to, ze biedny przeciwnik gra akurat w oslabieniu, nikogo nie powstrzymuje od strzelenia mu w tym czasie gola, a jeszcze lepiej dwoch.
Oczywiscie mozemy sobie zadac inne pytanie, czy bramka jest raczej do zdobycia, czy raczej do stracenia, i czy warto ryzykowac – tzn. czy ewentualnie strzelona bramka ma dla nas uzytecznosc pozytywna wieksza, taka sama czy mniejsza, niz uzytecznosc negatywna (szkoda) w efekcie bramki, jaka mozemy stracic przez przejscie do ataku i chwilowe rozluznienie defensywy.
Owszem zalezy mi, zeby moj klub gral efektownie, ale przede wszystkim chcialbym, zeby wygrywal. Przepisow niech nie lamie, bo popsuje gre i sam za to zaplaci, a ja razem z nim. Ale niech wygrywa, rowniez wtedy, gdy przepisy mu to ulatwiaja. Nie ma w tym nic "niesportowego"
Pozdrawiam
P.S. W paru znanych mi dyscyplinach skrupulatne egzekwowanie przewag regulaminowych jest wyraznie okreslone jako dzialanie etyczne.
Przeciwnie, krytykowane jest wspanialomyslne "odpuszczanie" kar itp., gdyz oznacza ono "kolezenskie potraktowanie" danego przeciwnika, co powoduje pewne przesuniecia w tabelach wynikow, a tym samym – zdradza pewne pokrewienstwo z umyslnym "podkladaniem sie" niektorym, bardziej lubianym konkurentom.
Mozna sie ze Skubim nie zgadzac, ale…
…bic na alarm tez nie ma co.
Quackie – moim zdaniem konstytucja, ordynacja i te inne, plus pare uzytecznych zwyczajow, to sa reguly gry. Gra utrzymana w ich granicach (bez przekraczania i bezczelnego naciagania) to gra fair. Od graczy nie wymaga sie wiele wiecej – kiedy przeciwnik lezy, wykopujemy pilke na aut, ale na tym koniec polityki milosci – to, ze biedny przeciwnik gra akurat w oslabieniu, nikogo nie powstrzymuje od strzelenia mu w tym czasie gola, a jeszcze lepiej dwoch.
Oczywiscie mozemy sobie zadac inne pytanie, czy bramka jest raczej do zdobycia, czy raczej do stracenia, i czy warto ryzykowac – tzn. czy ewentualnie strzelona bramka ma dla nas uzytecznosc pozytywna wieksza, taka sama czy mniejsza, niz uzytecznosc negatywna (szkoda) w efekcie bramki, jaka mozemy stracic przez przejscie do ataku i chwilowe rozluznienie defensywy.
Owszem zalezy mi, zeby moj klub gral efektownie, ale przede wszystkim chcialbym, zeby wygrywal. Przepisow niech nie lamie, bo popsuje gre i sam za to zaplaci, a ja razem z nim. Ale niech wygrywa, rowniez wtedy, gdy przepisy mu to ulatwiaja. Nie ma w tym nic "niesportowego"
Pozdrawiam
P.S. W paru znanych mi dyscyplinach skrupulatne egzekwowanie przewag regulaminowych jest wyraznie okreslone jako dzialanie etyczne.
Przeciwnie, krytykowane jest wspanialomyslne "odpuszczanie" kar itp., gdyz oznacza ono "kolezenskie potraktowanie" danego przeciwnika, co powoduje pewne przesuniecia w tabelach wynikow, a tym samym – zdradza pewne pokrewienstwo z umyslnym "podkladaniem sie" niektorym, bardziej lubianym konkurentom.
Mozna sie ze Skubim nie zgadzac, ale…
…bic na alarm tez nie ma co.
Quackie – moim zdaniem konstytucja, ordynacja i te inne, plus pare uzytecznych zwyczajow, to sa reguly gry. Gra utrzymana w ich granicach (bez przekraczania i bezczelnego naciagania) to gra fair. Od graczy nie wymaga sie wiele wiecej – kiedy przeciwnik lezy, wykopujemy pilke na aut, ale na tym koniec polityki milosci – to, ze biedny przeciwnik gra akurat w oslabieniu, nikogo nie powstrzymuje od strzelenia mu w tym czasie gola, a jeszcze lepiej dwoch.
Oczywiscie mozemy sobie zadac inne pytanie, czy bramka jest raczej do zdobycia, czy raczej do stracenia, i czy warto ryzykowac – tzn. czy ewentualnie strzelona bramka ma dla nas uzytecznosc pozytywna wieksza, taka sama czy mniejsza, niz uzytecznosc negatywna (szkoda) w efekcie bramki, jaka mozemy stracic przez przejscie do ataku i chwilowe rozluznienie defensywy.
Owszem zalezy mi, zeby moj klub gral efektownie, ale przede wszystkim chcialbym, zeby wygrywal. Przepisow niech nie lamie, bo popsuje gre i sam za to zaplaci, a ja razem z nim. Ale niech wygrywa, rowniez wtedy, gdy przepisy mu to ulatwiaja. Nie ma w tym nic "niesportowego"
Pozdrawiam
P.S. W paru znanych mi dyscyplinach skrupulatne egzekwowanie przewag regulaminowych jest wyraznie okreslone jako dzialanie etyczne.
Przeciwnie, krytykowane jest wspanialomyslne "odpuszczanie" kar itp., gdyz oznacza ono "kolezenskie potraktowanie" danego przeciwnika, co powoduje pewne przesuniecia w tabelach wynikow, a tym samym – zdradza pewne pokrewienstwo z umyslnym "podkladaniem sie" niektorym, bardziej lubianym konkurentom.
Mozna sie ze Skubim nie zgadzac, ale…
…bic na alarm tez nie ma co.
Quackie – moim zdaniem konstytucja, ordynacja i te inne, plus pare uzytecznych zwyczajow, to sa reguly gry. Gra utrzymana w ich granicach (bez przekraczania i bezczelnego naciagania) to gra fair. Od graczy nie wymaga sie wiele wiecej – kiedy przeciwnik lezy, wykopujemy pilke na aut, ale na tym koniec polityki milosci – to, ze biedny przeciwnik gra akurat w oslabieniu, nikogo nie powstrzymuje od strzelenia mu w tym czasie gola, a jeszcze lepiej dwoch.
Oczywiscie mozemy sobie zadac inne pytanie, czy bramka jest raczej do zdobycia, czy raczej do stracenia, i czy warto ryzykowac – tzn. czy ewentualnie strzelona bramka ma dla nas uzytecznosc pozytywna wieksza, taka sama czy mniejsza, niz uzytecznosc negatywna (szkoda) w efekcie bramki, jaka mozemy stracic przez przejscie do ataku i chwilowe rozluznienie defensywy.
Owszem zalezy mi, zeby moj klub gral efektownie, ale przede wszystkim chcialbym, zeby wygrywal. Przepisow niech nie lamie, bo popsuje gre i sam za to zaplaci, a ja razem z nim. Ale niech wygrywa, rowniez wtedy, gdy przepisy mu to ulatwiaja. Nie ma w tym nic "niesportowego"
Pozdrawiam
P.S. W paru znanych mi dyscyplinach skrupulatne egzekwowanie przewag regulaminowych jest wyraznie okreslone jako dzialanie etyczne.
Przeciwnie, krytykowane jest wspanialomyslne "odpuszczanie" kar itp., gdyz oznacza ono "kolezenskie potraktowanie" danego przeciwnika, co powoduje pewne przesuniecia w tabelach wynikow, a tym samym – zdradza pewne pokrewienstwo z umyslnym "podkladaniem sie" niektorym, bardziej lubianym konkurentom.
Mozna sie ze Skubim nie zgadzac, ale…
…bic na alarm tez nie ma co.
Quackie – moim zdaniem konstytucja, ordynacja i te inne, plus pare uzytecznych zwyczajow, to sa reguly gry. Gra utrzymana w ich granicach (bez przekraczania i bezczelnego naciagania) to gra fair. Od graczy nie wymaga sie wiele wiecej – kiedy przeciwnik lezy, wykopujemy pilke na aut, ale na tym koniec polityki milosci – to, ze biedny przeciwnik gra akurat w oslabieniu, nikogo nie powstrzymuje od strzelenia mu w tym czasie gola, a jeszcze lepiej dwoch.
Oczywiscie mozemy sobie zadac inne pytanie, czy bramka jest raczej do zdobycia, czy raczej do stracenia, i czy warto ryzykowac – tzn. czy ewentualnie strzelona bramka ma dla nas uzytecznosc pozytywna wieksza, taka sama czy mniejsza, niz uzytecznosc negatywna (szkoda) w efekcie bramki, jaka mozemy stracic przez przejscie do ataku i chwilowe rozluznienie defensywy.
Owszem zalezy mi, zeby moj klub gral efektownie, ale przede wszystkim chcialbym, zeby wygrywal. Przepisow niech nie lamie, bo popsuje gre i sam za to zaplaci, a ja razem z nim. Ale niech wygrywa, rowniez wtedy, gdy przepisy mu to ulatwiaja. Nie ma w tym nic "niesportowego"
Pozdrawiam
P.S. W paru znanych mi dyscyplinach skrupulatne egzekwowanie przewag regulaminowych jest wyraznie okreslone jako dzialanie etyczne.
Przeciwnie, krytykowane jest wspanialomyslne "odpuszczanie" kar itp., gdyz oznacza ono "kolezenskie potraktowanie" danego przeciwnika, co powoduje pewne przesuniecia w tabelach wynikow, a tym samym – zdradza pewne pokrewienstwo z umyslnym "podkladaniem sie" niektorym, bardziej lubianym konkurentom.
Mozna sie ze Skubim nie zgadzac, ale…
…bic na alarm tez nie ma co.
Quackie – moim zdaniem konstytucja, ordynacja i te inne, plus pare uzytecznych zwyczajow, to sa reguly gry. Gra utrzymana w ich granicach (bez przekraczania i bezczelnego naciagania) to gra fair. Od graczy nie wymaga sie wiele wiecej – kiedy przeciwnik lezy, wykopujemy pilke na aut, ale na tym koniec polityki milosci – to, ze biedny przeciwnik gra akurat w oslabieniu, nikogo nie powstrzymuje od strzelenia mu w tym czasie gola, a jeszcze lepiej dwoch.
Oczywiscie mozemy sobie zadac inne pytanie, czy bramka jest raczej do zdobycia, czy raczej do stracenia, i czy warto ryzykowac – tzn. czy ewentualnie strzelona bramka ma dla nas uzytecznosc pozytywna wieksza, taka sama czy mniejsza, niz uzytecznosc negatywna (szkoda) w efekcie bramki, jaka mozemy stracic przez przejscie do ataku i chwilowe rozluznienie defensywy.
Owszem zalezy mi, zeby moj klub gral efektownie, ale przede wszystkim chcialbym, zeby wygrywal. Przepisow niech nie lamie, bo popsuje gre i sam za to zaplaci, a ja razem z nim. Ale niech wygrywa, rowniez wtedy, gdy przepisy mu to ulatwiaja. Nie ma w tym nic "niesportowego"
Pozdrawiam
P.S. W paru znanych mi dyscyplinach skrupulatne egzekwowanie przewag regulaminowych jest wyraznie okreslone jako dzialanie etyczne.
Przeciwnie, krytykowane jest wspanialomyslne "odpuszczanie" kar itp., gdyz oznacza ono "kolezenskie potraktowanie" danego przeciwnika, co powoduje pewne przesuniecia w tabelach wynikow, a tym samym – zdradza pewne pokrewienstwo z umyslnym "podkladaniem sie" niektorym, bardziej lubianym konkurentom.