Reklama

Kilka moich ostatnich wpisów na tym blogu dotyczyło rejonów, gdzie możliwy jest i wskazany ostry ruch do przodu. Komentarze na tym i innych blogach świadczyły jednak, że część moich przezacnych czytelników nie do końca rozumie moje intencje. Zarzucano mi, że podobnie jak Pani Balbina chwalę się polską rekordową produkcją noży do ciasta, że wchodzę w rolę pliszki chwalącej swoje stateczniki. To nie tak.

Jedyne co mam na celu to wskazanie tych obszarów, które moim zdaniem wymagają natychmiastowego działania, i których ruszenie może nam przynieść realne korzyści cywilizacyjne. Realne, czyli moim zdaniem takie, które będą stanowić fundament do szybkiego rozwoju tego kraju. Bez nich, ciężko mi sobie wyobrazić że w jakiejkolwiek perspektywie będziemy w stanie przegonić kraje zachodu. Tak, tak, przegonić, doganianie jest nudne. Jeżeli celem jest doganianie, zwykle przybiega się na ostatnim miejscu. Jak gramy na remis, zwykle wracamy z dwoma golami w plecy. Ale, ale, do rzeczy może.

Hrabia Adam Zamoyski pisał kiedyś co następuje:

Reklama

?Polska traciła suwerenność we wszystkim, prócz nazwy, jeszcze przed rokiem 1764 i nie miała realnych szans jej odzyskania. Kraj był politycznie rozdarty, nieprzygotowany do społecznego wysiłku, uzależniony gospodarczo i słaby militarnie. Ponieważ nie miał nic do zaofiarowania potencjalnym sojusznikom, nie mógł oczekiwać korzystnych sojuszy…

…Jednym słowem położenie Polski było beznadziejne. A było takie dlatego ze wielu pokoleniom zabrakło woli i energii by zatroszczyć się o kraj. Ich potomkowie nie byli jednak w stanie przyjąć tego do wiadomości, a pokolenia historyków i pisarzy zadawały sobie wiele trudu aby dowieść ze naród był silny i zdrowy. Wymyślali więc uczciwą, patriotyczną Polskę, która została pogrążona w zamęcie i zakuta w kajdany przez połączenie rosyjskiej siły i zdrady króla. Jest rzeczą znamienną że XIX-wieczny historyk Józef Szujski nazywał Stanisława Augusta pierwszym i najważniejszym z nieszczęść narodowych, podczas gdy był on najwyraźniej ostatnim ogniwem długotrwałego procesu”

Dlaczego przypominam tą wypowiedź? Przypominam, bo znakomicie oddaje ona moje poglądy na dzisiejszą sytuację. Żyjemy w Polsce, która niedawno jeszcze wyzwoliła olbrzymią energię społeczną. Która potrafiła w ciągu piętnastu lat wyrzucić z kraju zaborcę, odbudować gospodarkę, zmienić ustrój, zbudować szereg rozwiązań systemowych które pozwalają nam młodym (znowu, grzeję się w ciepełku młodości) bogacić się i szczęśliwie prowadzić swoje życie. I tyle. Ledwie wydostaliśmy się z bagna, siedliśmy na brzegu zachwycamy się wspaniałym czynem, który dopiero dokonaliśmy. Ale przecież to dopiero początek! Wyścig trwa, wszyscy którzy nie mieli nieszczęścia wdepnąć w grzęzawisko są sporo z przodu. Bez kolejnej porcji wysiłku, bez aktu tworzenia zostaniemy na brzegu, puki ktoś znowu nie wsadzi nas w bagno.

Czy wieszczenie kolejnych rozbiorów obecnie, gdy przecie jesteśmy w UE i NATO, w OBWE, w BDZWK i ABCD jest poważne? Ano nie jest, ale bynajmniej nie dlatego, że nie ma takiego ryzyka. Ryzyko jest, tylko rozbieranie państw jest teraz passe. Są inne metody, inne sposoby. Ale nie o tym tu chciałem. Chciałem o tym, że tak jak upadła tamta Rzeczypospolita, tak upaść może i ta. Może upaść, bo znów kolejnym pokoleniom przestało zależeć na poprawie sytuacji w kraju, gdyż zbyt zajęci jesteśmy zarabianiem grosza i kupowaniem kolejnych paneli LCD. Generalnie nie mam nic do zarabiania pieniędzy czy do paneli LCD, wręcz przeciwnie, uważam że obydwie rzeczy mają pozytywny wpływ. Ale brakuje tego czegoś jeszcze. Gdy jestem na Zachodzie zawsze fascynuje mnie podejście takich np. mieszkańców Niemiec do swoich obowiązków. Co prawda rodzina, praca na pierwszym miejscu, ale to nie wszystko przecie – każdy szanujący się człowiek działa w lokalnym stowarzyszeniu, w loży, w klubie, w kręgu, w zarządzie, zrzeszeniu, spółdzielni, kółku. Każdy! Ludzie siedzący wieczorami przed telewizorami są uważani za margines. U nas to norma, człowiek wychylający czubek głowy zza progu jest przez sąsiadów z miejsca obmawiany, oplotkowywany i generalnie – niezrozumiany. Działacz. Takie słowo dzięki odziedziczonej po komunie historii jest tak mocno nacechowane negatywnie, że raczej uchodzi za obelgę. Ale znów – nie o tym miałem pisać, ponosi mnie dzisiaj.

Wracajmy więc. “…Kraj był politycznie rozdarty, nieprzygotowany do społecznego wysiłku, uzależniony gospodarczo i słaby militarnie…”. Co do rozdarcia politycznego i słabości militarnej odnosić się nie będę – to raczej wynik, nie przyczyna problemu. Przyczyną raczej były i są dwa kolejne wyliczane przez historyka czynniki. Kraj nieprzygotowany do społecznego wysiłku – czy to nie oddaje dzisiejszej sytuacji? Czy posłuchamy jednej, czy drugiej, czy trzeciej czy nawet dziesiątej partyjki, słyszymy tylko i wyłącznie usprawiedliwienia. Jedni mówią, że trzeba zaczekać, że wymrą komuchy, wymrą solidaruchy i ruszymy z kopyta, ale na razie dajmy se na wstrzymanie – nic się nie da zrobić. Inni mówią, że dość już tych reform, tego pomiatania ludem, lud się narobił, trzeba ludowi teraz dać odpocząć, poprzeżuwać owoce wzrostu, oddać biednym niech też się ogrzeją w słoneczku. I tak z prawa do lewa – nie da się bo…, w różnych odmianach i kształtach. Ja nie wiem czy się nie da. Ja nawet nie wiem, czy ktoś wie czy się da. Ja wiem jedno – że jeżeli się nie da, to znaczy że spokojnie można już teraz głowę pod miecz (lub topór) podłożyć, po co się męczyć. Nic dziwnego, że kraj jest nieprzygotowany, skoro ludziom od prawa do lewa mówi się, że mu się należy. A jest dokładnie odwrotnie – nie żyjemy dla siebie, żyjemy dla naszych dzieci. Zastanówmy się co możemy zrobić dla nich, zamiast rozglądać się co Państwo może zrobić dla nas. Bo Państwo to my, my wszyscy. Jest taki cytacik, wszyscy go znają, mało kto stosuje – zaczyna się – “Nie pytaj się co kraj może zrobić dla Ciebie….”. Łatwo powiedzieć nie pytaj, kiedy nie trza pytać, podpowiadaczy cała chmara.

Kraj był uzależniony gospodarczo, pisze historyk. Jak by to przełożyć na dzisiejsze realia? Co prawda lokalnie produkujemy całą kupę rzeczy, nasz wspaniały export rośnie, jednak z drugiej strony wszystko to, czego tak naprawdę potrzebujemy do kręcenia własną gospodarką musimy importować. Przede wszystkim dotyczy to nowych technologii – import tego wszystkiego co pozwala nazwać kraj nowoczesnym stale rośnie. Druga sprawa – surowce. Jak się spojrzy na statystyki importu, to wisi tam olbrzymia góra importowanych surowców potrzebnych do działania naszej gospodarki. I puki co ok, nie daj Boże jakby ktoś chciał nas nacisnąć. Leciuteńko nawet.

No nic, ponarzekało się, siłą rzeczy nieco skrótowo, ale prawdziwie po polskiemu. Soczyście ponarzekałem, kompleksowo. Ale co? Co z tym zrobić?

Czy ja jestem od recept? Nie należy wierzyć receptom podawanym przez anonimowych blogowych pismaków. Na pewno będą za łatwe, na pewno będą cudowne. Ponieważ jednak w Polsce każdy obywatel zna się najlepiej na wszystkim, ja również pokuszę się o receptę. Receptę prostą, receptę cudowną.

Nie pozwólmy, by nasza kochana Polska pogrążyła się do końca w sporach o to kto czym gdzie ma lecieć. By uwaga nas wszystkich, nas Obywateli skupiała się wiecznie na sporach o to czy agentem był dwadzieścia lat temu ten czy ów. By nasze myśli rozpraszał fakt posiadania bądź nie tuszy przez jakiegoś urzędnika. By werbalna dezynwoltura kolejnych wybitnych przedstawicieli narodu przesłaniała nam to co naprawdę jest ważne. A ważne jest – przynajmniej w moim skromnym mniemaniu – ruszenie naszego kraju raz jeszcze, raz jeszcze doprowadzenie go do kolejnego cywilizacyjnego skoku, reszta to duperele.

Człowiek, który chce w dzisiejszych czasach poprawy Rzeczpospolitej, powinien rozglądnąć się dookoła, z pytaniem w oczach – czy ja mogę coś tu poprawić, tu w mojej okolicy? I przestać gadać, zająć się robotą. U podstaw. Zająć się poprawą własnego ogródka, zamiast wiecznie podniecać się dyskutowaniem o 11 rundzie walki pomiędzy kolejnymi bokserami wagi piórkowej na naszej narodowej arenie politycznej.

PS. Dla jasności, pierwszy rozbiór Polski miał miejsce dopiero w 1772 roku, jednak już kilka lat wcześniej wszystko było de facto gotowe. Tylko nikomu się nie chciało.
PS2. BDZWK – Bez Dwóch Zdań Wygrywający Klub

Reklama

1 KOMENTARZ